czwartek, 14 stycznia 2021

Fatamorgana VII

 I tak jak przewidywał Wojtek w 10 minut później do restauracji zaczęli napływać goście- w progu witali ich Ela i Jacek. Konrad  już wcześniej zajął miejsce strategiczne obok fotela, na którym miał siedzieć, jego zdaniem,  Jacek.

Gdy już wszyscy pozajmowali miejsca na salę wjechały  stoliki z zimnymi zupami, jako że był upał. Do wyboru był tradycyjny  polski chłodnik oraz hiszpańskie gazpacho.Kelnerzy musieli niektórym tłumaczyć czym się różni jeden chłodnik od  drugiego. Dobrze, że mieli na dolnych blatach stolików dodatkowe talerze, bo wiele osób miało ochotę na obydwa.

W pewnej chwili Konrad powiedział  do Jacka - tata, jestem tu jedynym dzieckiem! Jacek rozejrzał się dookoła  i stwierdził- przecież ci mówiłem, że nam wystarczy tylko jedno dziecko - ty i cmoknął czule synka w czubek głowy.

Kelnerzy bardzo sprawnie uprzątnęli już wykorzystane talerze, na stole stanęły butelki z dwoma rodzajami wina a do sali wjechało na stolikach drugie danie, na każdym stoliku były trzy rodzaje mięsa: pieczony indyk, polędwica wołowa po nelsońsku oraz pieczony schab. 

Wojtek w tym momencie  wstał i powiedział- "kochani, celowo zamówiłem tylko jeden rodzaj  zieleniny, czyli zieloną sałatę, bo jak wyczytałem w mądrym poradniku jest to najczęściej  zamawiana i lubiana przez wszystkich  zielenina, ale jeśli komuś nie pasuje to proszę by sobie  zamówił u kelnera inną zieloność". Ela z trudem utrzymała powagę by nie parsknąć śmiechem.  I nie był to jedyny  zabawny moment. Gdy  już zjedzono drugie  danie a na stolikach zaczęły wjeżdżać do sali desery czyli po dwa różne torty, melba, lody oraz drobne kruche ciastka Wojtek znów wstał i powiedział - krojenia tortu nie ma, bo państwo młodzi wyrażali się o tej tradycji negatywnie, więc zamiast tortu typu wieża Eiffla są chyba dwa różne torty, do wyboru no i jak widzicie wina też różne.

Gdy już kelnerzy zaspokoili życzenia gości względem "słodkości"  Jacek poczuł się w obowiązku wygłosić kilka słów- podziękował wszystkim za przybycie i za to, że mógł z nimi dzielić ten najszczęśliwszy jak dotąd dzień w swym życiu, Eli podziękował za to, że zgodziła się być jego żoną, Konradowi za to, że pozwolił by został jego ojcem, potem wszystkim przyjaciołom za lata wspólnej pracy, w której wszak bywało różnie, czasem  nawet wesoło a czasem nie za bardzo, Wojtkowi za te wszystkie lata naprawdę prawdziwej przyjaźni, która przetrzymała i nadal przetrzymuje wszystko, nawet to, że odchodzi z pracy. Ledwo Jacek skończył i ucichły brawa, Konrad wstał i lekko zacinając się powiedział - a ja ci dziękuję tato za to, że jesteś. Dostał huczne  brawa, które  pewnie ledwie do niego dotarły, bo utonął wpierw w uścisku Jacka, potem Eli  a na końcu Wojtka. Zrobiło się nieco ckliwie, mocno rodzinnie a ojciec Eli znów narzekał na katar. Potem namiętni palacze wylegli do kawiarnianego ogródka by nie zatruwać tych nielicznych niepalących. 

Jacek skorzystał  z chwili przerwy i odciągnął na bok Wojtka, by z nim porozmawiać o stronie  finansowej tego całego przedsięwzięcia, ale został wyśmiany - ty bracie to chyba  zgłupiałeś przez ten ożenek - to jest prezent od nas wszystkich - zamiast kwiatów, kolejnych trzech żelazek lub kompletów sztućców. A że ktoś to musiał wszystko koordynować to padło na mnie, bo przecież wszyscy wiedzą, że się przyjaźnimy od lat, nawet gdy niemal się tłuczemy bo jesteśmy na siebie  wściekli. Twoi teściowie też się do tego dołożyli a poza tym jak sam widziałeś nie było tu nic a nic ekstrawaganckiego czy ekstra drogiego. Więc odpuść - dobrze? Namów tylko Elę na pracę u nas. Ja już zaczynam pomału tego nie ogarniać, muszę kogoś wybrać  na twoje miejsce, te pindy sekretarki z roku na rok głupsze, a niby coraz lepiej wykształcone. A ja już robiłem wywiad o Eli i wiem, że twoja pani to wszystko raz dwa ogarnie i zorganizuje mi życie. A dzieciak ci się udał- jest super. Trzeba będzie zacząć akcję w sądzie, bo nie jest to szybka sprawa. Dobrze, że  rodzice tego bubka przejęli jego obowiązek alimentacyjny, to nam ułatwi sprawę. Ale chyba znowu trzeba będzie tego gościa szukać. Gdzie Ela takiego debila wytrzasnęła? Nie wiem, nie mam pojęcia, zresztą nie jest to temat na rozmowy kochanków - więc nie pytałem odparł Jacek. Powiedziała mi tylko, że wymazała go ze swej pamięci kompletnie, a Konrad wcale go nie wspomina, choć wtedy gdy ten drań ich opuszczał to już miał siedem lat. Ela zaraz po rozwodzie zmieniła mieszkanie co też  może  miało znaczenie, by  mały szybko zapomniał o takim ojcu. 

Wojtek wyszedł do ogródka i głośno  powiedział- kochani, torty jeszcze  są, zjadajcie , albo  bierzcie do  domu. Tyle  żeście tu nakopcili, że chyba wszystkie liście z żywopłotu opadną. Kawa, herbata, zimne napoje i wino jeszcze są.  W niecałą godzinę później przyjęcie się skończyło. Wojtek podszedł do Eli i Jacka i zapytał- to dokąd mam was odwieźć ? do wiochy czy zostajecie na noc poślubną w Warszawie? No chyba jednak na razie musimy się z tych eleganckich  szmatek rozebrać, więc kilka najbliższych godzin zostaniemy w Warszawie powiedziała Ela. Jadąc na wieś musimy zabrać  samochód Jacka.  Samochód Jacka stoi tu na parkingu, przecież  po to Jacku, twój teść go odholował sprzed Urzędu. A moja bryka stoi w waszym garażu. No to ja siadam za kierownicę, bo nie wypiłem ani kropli wina. Ela tylko zamachała rękami- oj, już zupełnie nie mogę się połapać w tym wszystkim- straciłam kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Radek jedzie z nami, musi się przebrać w bardziej działkowe ciuchy. A na działkę przyjedziemy wszyscy jutro przed południem. Pożegnali się z rodzicami  i Wojtek, w charakterze kierowcy zawiózł ich do  domu. Gdy panowie wymieniali w garażu samochody Wojtek szepnął do Jacka - to będziecie musieli mieć cichą noc poślubną. Na co Jacek odpowiedział - po tylu wariackich nocach przedślubnych  jedna może być nieco spokojniejsza. Zastanawiamy się nad zmianą mieszkania, w tej samej spółdzielni, kilka ulic dalej, żeby mały miał nadal  blisko do szkoły. 

W domu omal nie popłakali się  ze śmiechu, bo przed kąpielą Konrad stanął przed lustrem i bardzo starannie się w nim oglądał , a zapytany czemu się tak starannie ogląda odpowiedział - bo ciocia Basia powiedziała, że po waszym ślubie wszystko mi się zmieni, więc oglądałem czy mi się coś zmieniło. Jacek tłumiąc śmiech powiedział- no pewnie, że ci się zmieni- nie  będziesz chodził po szkole do dziadków bo ja będę w domu. A kto będzie przychodził do mnie na wywiadówki? Oboje będziemy przychodzić - wyjaśniła mu Ela.

Gdy już Radek zasnął utulony wpierw przez Jacka a potem przez Elę, zajęli się planowaniem najbliższych dni. Ela wtulona w Jacka powiedziała - to był, a właściwie jest -mój  najpiękniejszy dzień w życiu. Nie czułam się nawet w połowie tak szczęśliwa gdy urodziłam Konrada. 

Rozliczyłeś się z Wojtkiem? Nie, bo to był prezent od tych wszystkich, którzy byli na ślubie i od twoich rodziców. Któraś z przytomnych  pań, ale nie wiem która, stwierdziła, żeby zamiast kwiatów wręczanych przy składaniu życzeń zrobić zrzutkę na wspólny z nami obiad. Jak znam życie, ta limuzyna i fotograf to inicjatywa własna Wojtka, zobaczysz ile będzie z nim wspólnych zdjęć, zupełnie jakby pięciu Wojtków z nami było a nie jeden. Tego fotografa obaj znamy ze służbowych działań, na jego zdjęciach to nawet nieboszczyk wygląda sympatycznie  i zdrowo, dla niego nie ma osób  niefotogenicznych. Istny geniusz. Autokar był służbowy, ciekawy jestem  jaki jest wpisany cel tej przejażdżki, nie wiem też gdzie tych ludzi woził, ale to nam powiedzą pewnie rodzice albo twoja kuzynka. Wiesz, tu wszyscy mają zakodowane, że nie wszystko trzeba wiedzieć, bo  wtedy dłużej i zdrowiej żyjesz. Każdy musi znać perfekt własny wycinek pracy a cudzy tylko na tyle by razem funkcjonować. Tu nie ma wścibstwa. Przyjdziesz do pracy w dresie - zero zdziwionych spojrzeń- widocznie tak a nie inaczej masz być tego dnia ubrany.  Wojtek mnie piłuje o to, byś dla niego pracowała - wie dokładnie gdzie pracujesz i co w swoim  biurze robisz, wie ,że jesteś dobrą planistką, pomijam  już milczeniem fakt, że jako kobieta też mu się podobasz, ale nie ma zwyczaju uwodzenia żon swoich kolegów i przyjaciół. Gdybyś była wolna już tonęłabyś w kwiatach i pachnidłach i była wieziona na Capri, choćby tylko na jeden dzień. Ma za sobą trzy małżeństwa z bardzo ładnymi kobietami, były niestety bez krzty  intelektu. A on jest bardzo inteligentny, więc przysłowiowe ptasie móżdżki po roku lub dwóch same prosiły o rozwód. A pracuje  chyba całą dobę. Jako szef ma jedną super zaletę - bardzo jasno precyzuje obowiązki pracownika i nie jest niesprawiedliwy.

I właściwie to mogłabyś tam pracować z dwóch powodów-dostałabyś więcej niż masz tutaj, tak na moje oko to pewnie z 50% więcej niż masz teraz a poza tym tam jest dużo różnych świadczeń socjalnych, dobre ośrodki wczasowe, obozy dla  dzieciaków. No i będziesz miała tylko jego na głowie, nikt inny ci żadnych poleceń nie wyda. A on poza tym ma zwyczaj proszenia o wszystko a nie wydawania  poleceń i wiele osób przez to wpada  w kłopoty bo nie traktuje tego jako polecenia służbowe. No to potem pierze leci. To jest mój  jedyny przyjaciel, reszta to tylko koledzy. A chyba  najbardziej nas łączy awersja do głupich ludzi.

No ale jak ja mogłam mu się spodobać jako asystentka, co on może wiedzieć o mojej inteligencji skoro zna mnie niemal tylko z widzenia? - to jakieś  niepoważne przecież- drążyła temat Ela. Kochanie moje, toż on wie, że z głupią bym się nie żenił. A że przy okazji ładna z ciebie dziewczyna to dodatkowy bonus dla mnie. Chodź już spatuniać, to był długi dzień, a ja jakiś niedopieszczony znów jestem, jakoś nie umiem się przytulać do ciebie bezpłciowo.

Rano, gdy się  Ela ocknęła, ze zdumieniem  stwierdziła, że jest w łóżku sama a z kuchni dochodzą stłumione chichoty Radka. Zerknęła na zegarek i aż jęknęła- dochodziła  już dziesiąta. Zwlokła się z łóżka i w koszuli nocnej powędrowała do kuchni, gdzie Jacek i Konrad kończyli już śniadanie. A czemu mnie nie obudziliście tylko sami się najadacie? Ja też jestem głodna. No chyba nie za bardzo jesteś głodna, skoro dopiero teraz się obudziłaś- śmiał się Jacek. Za kilka minut dostaniesz świeżutki rogalik , zaraz zacznie się rumienić. Do wyboru masz krem czekoladowy, dżem morelowy, lub tylko masło. A skąd te rogaliki? Z zamrażarki, znalazłem je w zamrażarce, sprawdziłem datę, że jeszcze ważne więc je zrobiliśmy. Ojej, zupełnie o nich zapomniałam, kupiłam je przed urlopem, żeby były jako rezerwa. Tyle  się ostatnio dzieje, że się nie mogę pozbierać z tym wszystkim. Wiecie, że to nasze pierwsze rodzinne śniadanie? Na tę okoliczność zrobię sobie czekoladę na gorąco. Chcecie także? Oj fajnie, ucieszył się Konrad. Jacek się lekko skrzywił, ale gdy wyczytał, że to nie mleczna tylko gorzka czekolada zgodził się mówiąc - nie będę  się wyróżniał.

Po śniadaniu  zapakowali samochód i ruszyli na działkę. 

                                                              c.d.n.

Fatamorgana-VI

 Dziesięć dni to dla jednych bardzo mało, dla innych "fura" czasu. Oczywiście ta fura czasu to jest dla facetów, no bo cóż to  szykowanie się do ślubu. Narzuci na grzbiet garnitur, nieco staranniej się ogoli, buty doczyści i można iść do urzędu. Nie ma problemu jak się uczesać, nie ma problemu z makijażem, nie musi przymierzyć 10 sukienek ani 50 par butów.

Jeden dzień Jacek i Ela przeznaczyli na zakupy "ślubne". Wzięli ze sobą na zakupy Radka. Radkowi kupili popielate spodnie, białą koszule i  zamiast marynarki ozdobną  kamizelkę- w dwóch odcieniach perłowych- jasnym i ciemnym. Do tego udało się dobrać rozmiarem szpanerskie adidasy, biało-srebrne. Skręcało ich oboje nieco ze śmiechu, gdy z wielką powagą, ale przynajmniej bez protestów wszystko przymierzał i przeglądał się w lustrze. To co powiedziała na temat ubioru Ela nie było istotne - ważne było co powiedział tata.

Ela wynalazła dla siebie sukienkę z materiału opalizującego- mieniła się na bledziutki róż i jasno popielaty. Była dopasowana do figury, co zachwyciło Jacka i miała głęboki dekolt na plecach i bardzo nieduży z przodu, stanik był wrobiony w sukienkę. Głębokość dekoltu z tyłu nieco Jacka  drażniła, w końcu mu wytłumaczyła, że ona woli żeby oglądali jej plecy niż biust. No a że dochodzi aż do talii?  No to jest przyzwoity, gdyby schodził poniżej talii byłby prowokujący.Zresztą poniżej łopatek bardzo się zwęża.

Jacek zgodził się na jasno-popielaty garnitur i takiż krawat. Trochę było kłopotu z  butami, ale chyba  już w trzecim komisie dopadł całkiem  pasujące kolorystycznie i, ku jego wielkiemu zdziwieniu- wygodne.  Ponieważ tak naprawdę nie było wiadomo czy aby na pewno będzie upał w tym dniu, Ela kupiła jeszcze  żakiet - na odmianę żakardowy, tkany w jaśniejsze i ciemniejsze lilie burbońskie. Szpilki, jedyne które z przymierzonych kilkudziesięciu par były dobre  rozmiarem i wygodne, były w kolorze fuksji. Torebki nie kupowała, twierdząc, że skoro garnitur  Jacka ma kieszenie, to ona nie widzi potrzeby kupowania torebki, która w trakcie tej uroczystości tylko by przeszkadzała.

Kryzys nastąpił gdy Jacek stwierdził, że przecież trzeba kupić obrączki. A po co nam obrączki, zwłaszcza złote? - zapytała Ela. Nie lubię złota, noszę tylko srebro albo miedź. No to zobaczmy w takim razie jakieś obrączki z  białego złota, nalegał Jacek. Albo z platyny. Platyna o tyle dobra, że nie trzeba jej zdejmować do mycia - podobno. A będziesz ją nosił? 80 procent  mężczyzn nie nosi obrączek, z czego by nie były. Tłumaczą to głównie tym, że przez stawy paliczkowe obrączka ledwo im przechodzi, a potem już na swym miejscu im odstaje na palcu i o wszystko nią zahaczają. Mąż mojej koleżanki omal palca nie stracił przez to. Jacuniu, małżeństwo to nie obrączka, to cały zespół zachowań i poglądów. Obrączka w niczym niektórym nie przeszkadza, na przykład w podrywaniu dziewczyn czy wręcz w zdradzaniu żony. Mój były nawet na naszej sprawie rozwodowej paradował w naszej obrączce ślubnej. Ja mu swoją zwróciłam w chwili gdy powiedział, że wnosi pozew. 

Ale chciałbym ci kupić jakiś ładny pierścionek, tak na pamiątkę tego dnia, marudził Jacek. No dobrze, to podjedźmy do Orno, na pewno będą mieli coś ładnego, odpowiedniego na ten dzień. A może nawet będzie  jakiś komplet - pierścionek i  bransoletka. Oni mają też obrączki srebrne. Umówmy się, że kupisz mi to, co mi się spodoba, niezależnie od tego co to będzie. No dobrze.  Jacek, kocham cię i wtedy kiedy mi nic nie kupujesz, wiesz? Kocham cię za to, że po prostu jesteś. Cały ten dialog toczył się przy Konradzie, który szybko powiedział- tato, ja też cię kocham za to, że jesteś. A wzruszony Jacek szybko go do siebie przygarnął i mocno przytulił. Tata i jeszcze coś muszę ci powiedzieć- ogromnie nie lubię  swego imienia- i Konrad mi się nie podoba i Radek też nie. Wiesz synku, gdy będziemy już z mamą po ślubie wystąpię do sądu z wnioskiem bym mógł cię usynowić- wtedy będziesz miał moje nazwisko  no to i imię wtedy zmienimy, Dostaniesz  nową metrykę, już ze zmienionym imieniem i nazwiskiem, Tylko pomyśl nad tym jakie  chciałbyś mieć imię. Może razem z tobą i mamą, w trójkę , razem coś wybierzemy. I nagle,  na środku  stołecznej ulicy Konrad odtańczył indiański taniec radości, a Eli zwilgotniały oczy.

Wszystkie  zakupy zawieźli do mieszkania Eli . Po drodze kupili lody i Ela zrobiła kawę dla Jacka i siebie i kakao z bitą śmietaną dla Radka. Radek był zachwycony nowym kaloryferem, wysłuchał opowieści o tym jak to Jacek odkrył przyczynę nie rozkładania się sofy.  Tata, a ty będziesz po wakacjach mieszkał tu z nami? Oczywiście synku, rodzina zawsze mieszka razem a przecież za kilka dni będziemy oficjalnie, urzędowo rodziną. Nie mam zamiaru siedzieć bez was na wsi. Tata, a mogę posiedzieć u ciebie na kolanach? No to chyba jasne synku,że możesz. I dwunastolatek niczym całkiem małe dziecko usiadł Jackowi na kolanach i mocno się do niego przytulił. Ela szybko wyszła  do łazienki, by ukryć cisnące się do oczu łzy. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo chłopcu brakowało ojca. Ojca,  a nie faceta, który ją i dziecko porzucił.

Ostatnie dwa dni przed  ślubem  przyjechali do Warszawy. Rzutem na taśmę Jackowi udało się namówić Elę na obrączki z platyny. Wybrała model bez diamencików a jubiler namówił ją by na powierzchni obrączek, a nie wewnątrz, wygrawerować imiona i datę ślubu. Będzie przynajmniej nietypowo. Ela cały cas miała nieodparte wrażenie, że za jej  plecami trwa  jakiś spisek.Nie chciała żadnego wielkiego przyjęcia ani hucznego wesela, ot obiad w restauracji. Ona już raz miała huczne wesele z tłumem gości, śpiewem, tańcem i litrami alkoholu.

W sobotę, zgodnie  z tym co powiedziała urzędniczka  podjechali pod  USC tak by być 20 minut przed godziną ślubu. Jej rodzice już byli, kuzynka świadek też i oraz szef-przyjaciel Jacka w roli świadka. W pewnej chwili podszedł do Jacka ojciec Eli i powiedział- daj mi kluczyki, muszę twój samochód przestawić i jakoś dziwnie spojrzał na Jacka. A co się stało- zainteresowała się Ela- nic, tylko w złym miejscu stoi, chyba mandat wam nie jest potrzebny. Jacek uśmiechnął się i powiedział - to pewnie z wrażenia, bo nie  zauważyłem tam znaku zakazu  parkowania.  Ela zauważyła, że w sąsiedniej salce robi się coraz tłoczniej zobaczyła tam kilka znajomych osób, które zaprosiła na ślub ale były też osoby jej nieznane. Jacek - tam jest cała masa nieznanych osób, pewnie drugi ślub jest zaraz po naszym. Hm, ja tam widzę trochę znanych mi twarzy, tylko że nie przypominam sobie, bym ich zapraszał.

W tej chwili urzędniczka wyszła z zaplecza i poprosiła Elę , Jacka, świadków i gości o przejście do sali ślubów. Ela obejrzała się i omal się nie przewróciła z wrażenia-  wszyscy z tej salki walili do sali ślubów.  Jacku, tu  chyba  cała Twoja firma  przyjechała- szepnęła. Jacek obejrzał się - ale ja zaprosiłem tylko kilku bliskich kumpli z żonami. To sprawka Wojtka, nie moja. On cię ogromnie polubił. Po odczytaniu formułki, odebraniu przysięgi małżeńskiej i złożeniu podpisów do biurka przy którym podpisywali dokumenty podszedł nieco stremowany Konrad i dość głośno powiedział: mamo, tato, oto obrączki na dowód, że jesteście małżonkami i podał im ozdobną tackę z ich obrączkami. Jacek wziął obrączkę Eli i delikatnie wsunął jej na palec, Ela wzięła jego obrączkę i też wsunęła mu na palec. Potem każde  z nich podziękowało Konradowi i ucałowało go. 

Teraz  znów zabrała głos  pani "od ślubów" i zaprosiła wszystkich do następnej sali na toast za zdrowie młodej pary.

Oboje z Jackiem byli zaskoczeni, bo za nimi ruszył dość spory tłumek, jak nic było z 50 osób. No to teraz wznieśmy toast a potem składamy nowożeńcom życzenia- Wojtek dyrygował tłumkiem. Konrad cały czas stał obok Eli i Jacka  i każdy się zachwycał,  jakiego fajnego syna mają. Wśród składających przeważała płeć brzydka i każdy się Eli przedstawiał, cmokał w rękę a potem był "niedźwiedź - buźka" z Jackiem i na dodatek każdy obściskiwał  Konrada. Gdy już wszyscy znajomi i krewni  złożyli życzenia ostatni objął ich troje Wojtek - kochani - zazdroszczę wam i życzę byście zawsze trwali razem, bez względu na okoliczności. A na Elę w dalszym ciągu czekam, nawet już gabinet urządziłem. Jacek, namów swą żonę, bądź prawdziwym przyjacielem. No to idziemy, zaczekajcie  moment-tylko podziękuję  pani urzędniczce i wezmę wasze akty ślubu.

Gdy wyszli przed budynek obojgu oczy wyszły na wierzch - przed urzędem stała biała ślubna limuzyna z kierowcą, obok kręcił się fotograf. Nie było w pobliżu ani samochodu Jacka, ani rodziców Eli i całego tłumiku, który składał im życzenia.

Wsiadajcie, jedziemy teraz na przejażdżkę po Warszawie i na sesję zdjęciową. A z rodzicami spotkamy się na obiedzie w Wilanowie. Elu, wyglądasz niesamowicie pięknie. Proponuję byśmy  przeszli na ty, żono mego najlepszego pod słońcem przyjaciela. I macie bajecznego wręcz synka, Możesz mi mówić wujku synu, ja mam na imię Wojtek, a ty? Na razie mam na imię Konrad - cicho powiedział nieco zaskoczony Radek. A czy ty wiesz, że Konrad to imię, które  zna każde dziecko z polskiej literatury?   Konrad Wallenrod, będziesz się o nim uczył. I to już niedługo.

Przejażdżka po Warszawie trwała prawie trzy godziny. Wysiadali w wielu  miejscach, fotograf jak oszalały pstrykał zdjęcia. Po drodze Wojtek "urabiał" Elę, tłumaczył czego oczekuje od swej asystentki i co chwilę powtarzał- Jacek, namów swą żonę- będzie zarabiała znacznie lepiej niż tu, gdzie teraz pracuje i tylko mnie  będzie miała  nad sobą. To jakby miała pułk wojska nad sobą, wiesz? - śmiał się Jacek. Ty jesteś pracoholik musiałaby ci też robić grafiki na noc. No co ja zrobię, że żony nie mam- żalił się Wojtek. Wojtek, a nie wiesz  czasem gdzie jest mój samochód? Wiem, twój teść go odholował do garażu. Masz  fajnych teściów chłopie,  potrafią dotrzymać tajemnicy. No właśnie - cały czas miałam wrażenie, że ktoś tu coś  knuje- powiedziała Ela. Za bardzo się ze mną we wszystkim zgadzali, to mi wyglądało dziwnie. No ale ze mną dogadali się znakomicie- śmiał się Wojtek.  I bardzo szybko. A żebyś ty Elu słyszała jak się oni zachwycają Jackiem - aż zazdrość człowieka ogarnia- jaki mądry, jaki kulturalny, jak zaradny i jak pokochał Konrada.Ty masz cudownych rodziców a Jacek fajnych teściów. A do tego mam cudownego syna i tego to mi na pewno najbardziej zazdrościsz- stwierdził Jacek. Fakt - zgodził się Wojtek. W końcu zajechali do Wilanowa. Gdy wysiedli i weszli do restauracji zdziwili się, że jest pusto. No bo jest tak ustawione, że wy będziecie ich wszystkich witać za.....spojrzał na zegarek- 10 minut. Weźcie pod uwagę, że tam wsiada i wysiada nieco więcej niż 5 osób. Tamte dwa ciemno błękitne fotele to wasze miejsca. My z Konradem będziemy po obu waszych stronach, potem rodzice, a reszta gdzie kto chce i z kim chce.

                                                                        c.d.n.