czwartek, 14 stycznia 2021

Fatamorgana-VI

 Dziesięć dni to dla jednych bardzo mało, dla innych "fura" czasu. Oczywiście ta fura czasu to jest dla facetów, no bo cóż to  szykowanie się do ślubu. Narzuci na grzbiet garnitur, nieco staranniej się ogoli, buty doczyści i można iść do urzędu. Nie ma problemu jak się uczesać, nie ma problemu z makijażem, nie musi przymierzyć 10 sukienek ani 50 par butów.

Jeden dzień Jacek i Ela przeznaczyli na zakupy "ślubne". Wzięli ze sobą na zakupy Radka. Radkowi kupili popielate spodnie, białą koszule i  zamiast marynarki ozdobną  kamizelkę- w dwóch odcieniach perłowych- jasnym i ciemnym. Do tego udało się dobrać rozmiarem szpanerskie adidasy, biało-srebrne. Skręcało ich oboje nieco ze śmiechu, gdy z wielką powagą, ale przynajmniej bez protestów wszystko przymierzał i przeglądał się w lustrze. To co powiedziała na temat ubioru Ela nie było istotne - ważne było co powiedział tata.

Ela wynalazła dla siebie sukienkę z materiału opalizującego- mieniła się na bledziutki róż i jasno popielaty. Była dopasowana do figury, co zachwyciło Jacka i miała głęboki dekolt na plecach i bardzo nieduży z przodu, stanik był wrobiony w sukienkę. Głębokość dekoltu z tyłu nieco Jacka  drażniła, w końcu mu wytłumaczyła, że ona woli żeby oglądali jej plecy niż biust. No a że dochodzi aż do talii?  No to jest przyzwoity, gdyby schodził poniżej talii byłby prowokujący.Zresztą poniżej łopatek bardzo się zwęża.

Jacek zgodził się na jasno-popielaty garnitur i takiż krawat. Trochę było kłopotu z  butami, ale chyba  już w trzecim komisie dopadł całkiem  pasujące kolorystycznie i, ku jego wielkiemu zdziwieniu- wygodne.  Ponieważ tak naprawdę nie było wiadomo czy aby na pewno będzie upał w tym dniu, Ela kupiła jeszcze  żakiet - na odmianę żakardowy, tkany w jaśniejsze i ciemniejsze lilie burbońskie. Szpilki, jedyne które z przymierzonych kilkudziesięciu par były dobre  rozmiarem i wygodne, były w kolorze fuksji. Torebki nie kupowała, twierdząc, że skoro garnitur  Jacka ma kieszenie, to ona nie widzi potrzeby kupowania torebki, która w trakcie tej uroczystości tylko by przeszkadzała.

Kryzys nastąpił gdy Jacek stwierdził, że przecież trzeba kupić obrączki. A po co nam obrączki, zwłaszcza złote? - zapytała Ela. Nie lubię złota, noszę tylko srebro albo miedź. No to zobaczmy w takim razie jakieś obrączki z  białego złota, nalegał Jacek. Albo z platyny. Platyna o tyle dobra, że nie trzeba jej zdejmować do mycia - podobno. A będziesz ją nosił? 80 procent  mężczyzn nie nosi obrączek, z czego by nie były. Tłumaczą to głównie tym, że przez stawy paliczkowe obrączka ledwo im przechodzi, a potem już na swym miejscu im odstaje na palcu i o wszystko nią zahaczają. Mąż mojej koleżanki omal palca nie stracił przez to. Jacuniu, małżeństwo to nie obrączka, to cały zespół zachowań i poglądów. Obrączka w niczym niektórym nie przeszkadza, na przykład w podrywaniu dziewczyn czy wręcz w zdradzaniu żony. Mój były nawet na naszej sprawie rozwodowej paradował w naszej obrączce ślubnej. Ja mu swoją zwróciłam w chwili gdy powiedział, że wnosi pozew. 

Ale chciałbym ci kupić jakiś ładny pierścionek, tak na pamiątkę tego dnia, marudził Jacek. No dobrze, to podjedźmy do Orno, na pewno będą mieli coś ładnego, odpowiedniego na ten dzień. A może nawet będzie  jakiś komplet - pierścionek i  bransoletka. Oni mają też obrączki srebrne. Umówmy się, że kupisz mi to, co mi się spodoba, niezależnie od tego co to będzie. No dobrze.  Jacek, kocham cię i wtedy kiedy mi nic nie kupujesz, wiesz? Kocham cię za to, że po prostu jesteś. Cały ten dialog toczył się przy Konradzie, który szybko powiedział- tato, ja też cię kocham za to, że jesteś. A wzruszony Jacek szybko go do siebie przygarnął i mocno przytulił. Tata i jeszcze coś muszę ci powiedzieć- ogromnie nie lubię  swego imienia- i Konrad mi się nie podoba i Radek też nie. Wiesz synku, gdy będziemy już z mamą po ślubie wystąpię do sądu z wnioskiem bym mógł cię usynowić- wtedy będziesz miał moje nazwisko  no to i imię wtedy zmienimy, Dostaniesz  nową metrykę, już ze zmienionym imieniem i nazwiskiem, Tylko pomyśl nad tym jakie  chciałbyś mieć imię. Może razem z tobą i mamą, w trójkę , razem coś wybierzemy. I nagle,  na środku  stołecznej ulicy Konrad odtańczył indiański taniec radości, a Eli zwilgotniały oczy.

Wszystkie  zakupy zawieźli do mieszkania Eli . Po drodze kupili lody i Ela zrobiła kawę dla Jacka i siebie i kakao z bitą śmietaną dla Radka. Radek był zachwycony nowym kaloryferem, wysłuchał opowieści o tym jak to Jacek odkrył przyczynę nie rozkładania się sofy.  Tata, a ty będziesz po wakacjach mieszkał tu z nami? Oczywiście synku, rodzina zawsze mieszka razem a przecież za kilka dni będziemy oficjalnie, urzędowo rodziną. Nie mam zamiaru siedzieć bez was na wsi. Tata, a mogę posiedzieć u ciebie na kolanach? No to chyba jasne synku,że możesz. I dwunastolatek niczym całkiem małe dziecko usiadł Jackowi na kolanach i mocno się do niego przytulił. Ela szybko wyszła  do łazienki, by ukryć cisnące się do oczu łzy. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo chłopcu brakowało ojca. Ojca,  a nie faceta, który ją i dziecko porzucił.

Ostatnie dwa dni przed  ślubem  przyjechali do Warszawy. Rzutem na taśmę Jackowi udało się namówić Elę na obrączki z platyny. Wybrała model bez diamencików a jubiler namówił ją by na powierzchni obrączek, a nie wewnątrz, wygrawerować imiona i datę ślubu. Będzie przynajmniej nietypowo. Ela cały cas miała nieodparte wrażenie, że za jej  plecami trwa  jakiś spisek.Nie chciała żadnego wielkiego przyjęcia ani hucznego wesela, ot obiad w restauracji. Ona już raz miała huczne wesele z tłumem gości, śpiewem, tańcem i litrami alkoholu.

W sobotę, zgodnie  z tym co powiedziała urzędniczka  podjechali pod  USC tak by być 20 minut przed godziną ślubu. Jej rodzice już byli, kuzynka świadek też i oraz szef-przyjaciel Jacka w roli świadka. W pewnej chwili podszedł do Jacka ojciec Eli i powiedział- daj mi kluczyki, muszę twój samochód przestawić i jakoś dziwnie spojrzał na Jacka. A co się stało- zainteresowała się Ela- nic, tylko w złym miejscu stoi, chyba mandat wam nie jest potrzebny. Jacek uśmiechnął się i powiedział - to pewnie z wrażenia, bo nie  zauważyłem tam znaku zakazu  parkowania.  Ela zauważyła, że w sąsiedniej salce robi się coraz tłoczniej zobaczyła tam kilka znajomych osób, które zaprosiła na ślub ale były też osoby jej nieznane. Jacek - tam jest cała masa nieznanych osób, pewnie drugi ślub jest zaraz po naszym. Hm, ja tam widzę trochę znanych mi twarzy, tylko że nie przypominam sobie, bym ich zapraszał.

W tej chwili urzędniczka wyszła z zaplecza i poprosiła Elę , Jacka, świadków i gości o przejście do sali ślubów. Ela obejrzała się i omal się nie przewróciła z wrażenia-  wszyscy z tej salki walili do sali ślubów.  Jacku, tu  chyba  cała Twoja firma  przyjechała- szepnęła. Jacek obejrzał się - ale ja zaprosiłem tylko kilku bliskich kumpli z żonami. To sprawka Wojtka, nie moja. On cię ogromnie polubił. Po odczytaniu formułki, odebraniu przysięgi małżeńskiej i złożeniu podpisów do biurka przy którym podpisywali dokumenty podszedł nieco stremowany Konrad i dość głośno powiedział: mamo, tato, oto obrączki na dowód, że jesteście małżonkami i podał im ozdobną tackę z ich obrączkami. Jacek wziął obrączkę Eli i delikatnie wsunął jej na palec, Ela wzięła jego obrączkę i też wsunęła mu na palec. Potem każde  z nich podziękowało Konradowi i ucałowało go. 

Teraz  znów zabrała głos  pani "od ślubów" i zaprosiła wszystkich do następnej sali na toast za zdrowie młodej pary.

Oboje z Jackiem byli zaskoczeni, bo za nimi ruszył dość spory tłumek, jak nic było z 50 osób. No to teraz wznieśmy toast a potem składamy nowożeńcom życzenia- Wojtek dyrygował tłumkiem. Konrad cały czas stał obok Eli i Jacka  i każdy się zachwycał,  jakiego fajnego syna mają. Wśród składających przeważała płeć brzydka i każdy się Eli przedstawiał, cmokał w rękę a potem był "niedźwiedź - buźka" z Jackiem i na dodatek każdy obściskiwał  Konrada. Gdy już wszyscy znajomi i krewni  złożyli życzenia ostatni objął ich troje Wojtek - kochani - zazdroszczę wam i życzę byście zawsze trwali razem, bez względu na okoliczności. A na Elę w dalszym ciągu czekam, nawet już gabinet urządziłem. Jacek, namów swą żonę, bądź prawdziwym przyjacielem. No to idziemy, zaczekajcie  moment-tylko podziękuję  pani urzędniczce i wezmę wasze akty ślubu.

Gdy wyszli przed budynek obojgu oczy wyszły na wierzch - przed urzędem stała biała ślubna limuzyna z kierowcą, obok kręcił się fotograf. Nie było w pobliżu ani samochodu Jacka, ani rodziców Eli i całego tłumiku, który składał im życzenia.

Wsiadajcie, jedziemy teraz na przejażdżkę po Warszawie i na sesję zdjęciową. A z rodzicami spotkamy się na obiedzie w Wilanowie. Elu, wyglądasz niesamowicie pięknie. Proponuję byśmy  przeszli na ty, żono mego najlepszego pod słońcem przyjaciela. I macie bajecznego wręcz synka, Możesz mi mówić wujku synu, ja mam na imię Wojtek, a ty? Na razie mam na imię Konrad - cicho powiedział nieco zaskoczony Radek. A czy ty wiesz, że Konrad to imię, które  zna każde dziecko z polskiej literatury?   Konrad Wallenrod, będziesz się o nim uczył. I to już niedługo.

Przejażdżka po Warszawie trwała prawie trzy godziny. Wysiadali w wielu  miejscach, fotograf jak oszalały pstrykał zdjęcia. Po drodze Wojtek "urabiał" Elę, tłumaczył czego oczekuje od swej asystentki i co chwilę powtarzał- Jacek, namów swą żonę- będzie zarabiała znacznie lepiej niż tu, gdzie teraz pracuje i tylko mnie  będzie miała  nad sobą. To jakby miała pułk wojska nad sobą, wiesz? - śmiał się Jacek. Ty jesteś pracoholik musiałaby ci też robić grafiki na noc. No co ja zrobię, że żony nie mam- żalił się Wojtek. Wojtek, a nie wiesz  czasem gdzie jest mój samochód? Wiem, twój teść go odholował do garażu. Masz  fajnych teściów chłopie,  potrafią dotrzymać tajemnicy. No właśnie - cały czas miałam wrażenie, że ktoś tu coś  knuje- powiedziała Ela. Za bardzo się ze mną we wszystkim zgadzali, to mi wyglądało dziwnie. No ale ze mną dogadali się znakomicie- śmiał się Wojtek.  I bardzo szybko. A żebyś ty Elu słyszała jak się oni zachwycają Jackiem - aż zazdrość człowieka ogarnia- jaki mądry, jaki kulturalny, jak zaradny i jak pokochał Konrada.Ty masz cudownych rodziców a Jacek fajnych teściów. A do tego mam cudownego syna i tego to mi na pewno najbardziej zazdrościsz- stwierdził Jacek. Fakt - zgodził się Wojtek. W końcu zajechali do Wilanowa. Gdy wysiedli i weszli do restauracji zdziwili się, że jest pusto. No bo jest tak ustawione, że wy będziecie ich wszystkich witać za.....spojrzał na zegarek- 10 minut. Weźcie pod uwagę, że tam wsiada i wysiada nieco więcej niż 5 osób. Tamte dwa ciemno błękitne fotele to wasze miejsca. My z Konradem będziemy po obu waszych stronach, potem rodzice, a reszta gdzie kto chce i z kim chce.

                                                                        c.d.n.


 




5 komentarzy: