Lato było nieco kapryśne i wiele osób marzło i mokło w większości wczasowisk. Alina z Pawłem szykowali mieszkanie pod wynajem. Alina posłuchała dokładnie wywodów Pawła i Jacka i złożyła wymówienie z pracy i po dwóch tygodniach od chwili jego złożenia odeszła. To, co Alina chciała zabrać do mieszkania Pawła to zostało zabrane i Alina z dzieckiem przeprowadziła się do Pawła.
Kris nadal nie interesował się dzieckiem, nie szukał z nim kontaktu. Pieniądze wpływały na konto Aliny najprawdopodobniej na podstawie stałego zlecenia wydanego przez Krisa. Z bratem Kris również się nie kontaktował. Alina umówiła wizytę swoją i Pawła u adwokata, tego co ją z Krisem rozwodził i na wizytę poszli razem z Tadziem i Jackiem. Jacek był w tak zwanym odwodzie, by spolaryzować małego gdy się tą wizytą znudzi.
Adwokat na własne oczy zobaczył i własne uszy usłyszał, że Tadzio jest ogromnie do Pawła przywiązany, że mówi do Pawła "tata". Mały siedział na kolanach przytulony do Pawła a w rączce trzymał małą, pluszową małpkę i ją co jakiś czas głaskał. Adwokat powiedział Alinie, że ponieważ Kris się wcale dzieckiem nie interesuje to może wystąpić o pozbawienie go praw rodzicielskich, wtedy nie będzie potrzebna zgoda Krisa na "przysposobienie pełne", czyli usynowienie Tadzia. Ale lepiej będzie dojść z nim do porozumienia, bo na pewno Kris nie jest szczęśliwy z tego powodu, że płaci wysokie alimenty. A może on wyjechał za granicę - zastanawiała się na głos Alina. Że do mnie telefonuje to nic dziwnego, ale do swego brata też się nie odzywa. Zdaniem adwokata to Kris nigdzie nie wyjechał, tylko jest śmiertelnie obrażony na Alinę, jak i swego brata, który nie stanął po jego stronie, ale po stronie swej bratowej. On jest i na mnie obrażony, że państwa rozwiodłem. Ale sprawę o "przysposobienie pełne" mogą państwo wnieść dopiero po zawarciu związku małżeńskiego.
Poinformowali adwokata, że ślub jest wyznaczony na 10 września. I - jak powiedziała Alina - ślub bez fanfar, z minimalną ilością zaproszonych osób, świadkami będą brat Krisa i jego żona Teresa, ta którą pan mecenas reprezentował w sądzie kilka lat wcześniej na sprawie rozwodowej, gośćmi - dwójka malców i dwóch ojców - ojciec Pawła i ojciec Teresy. I dodała, że będzie im bardzo miło gdy i on się pojawi na tym ślubie a potem razem z nimi skonsumuje lunch, który będzie w domu Teresy i brata Krisa, bo dzieciaki są jeszcze zbyt małe by je zabierać do restauracji. Omówiono poza tym szczegóły dotyczące wniosku o pełne przysposobienie, adwokat zapisał sobie w notatniku telefony do obojga i umówili się na kontakt zaraz po 10 września.
A tak w moim prywatnym odczuciu to zapewne Kris liczy na to, że pozbędzie się płacenia alimentów i nie będzie protestował - powiedział adwokat. Kris zawsze kochał pieniądze i zapewne te alimenty go bardzo bolą. Nie wykluczam, że to nie odwiedzanie dziecka jest celowym działaniem. A przy pożegnaniu powiedział do Pawła - mały to jest nawet do pana podobny, ma takie ciemne włoski, bo pani to naturalna blondynka.
Gdy wyszli na korytarz i już zamknęli za sobą drzwi Paweł uśmiechając się powiedział- ciekawe co miał facet na myśli mówiąc, że Tadziś jest do mnie podobny- albo sugerował, że jesteś stabilna w kwestii męskiej urody albo było to podejrzenie, że Tadziś jest moim produktem i dlatego chcę go usynowić. Alina wzruszyła ramionami- nie interesuje mnie za bardzo co ten facet sobie myśli. Byle dobrze poprowadził sprawę. A myślę, że poprowadzi, bo nie należy chyba do wielbicieli Krisa. Dla mnie wszyscy prawnicy są podejrzani - mówią na okrągło, każdy z nich potrafi tak sformułować swą wypowiedź by nikt nie mógł od pierwszego podejścia załapać o co mu chodzi. U nich to chyba każde słowo ma kilka znaczeń. Przerobiłam to przy Krisie. Celowo zaprosiłam faceta na ślub i lunch i mam wrażenie, że na pewno na lunch nie przyjdzie, no bo po co mu lunch w domu, w którym będzie dwójka maluchów. Do knajpy to by pewnie przyszedł. To nawet zabawne - dopóki mnie los nie pokarał Krisem to miałam bardzo dobre zdanie o prawnikach, teraz mam ogromny dystans do osób z tej branży, a do adwokatów zwłaszcza. No nic, na razie musimy wziąć ślub, a potem ewentualnie działać dalej.
Paweł zajrzał Alinie w twarz i powiedział - nie rozumiem dlaczego powiedziałaś "ewentualnie" - zaraz po ślubie spotkamy się w obecności prawnika z Krisem, skoro zdaniem wymiaru sprawiedliwości on musi wyrazić zgodę na to bym wystąpił o usynowienie Tadzisia. Powiedziałam "ewentualnie" bo chcę byś sobie to dobrze, dogłębnie przemyślał, byś się potem sam na siebie nie wściekał, że wychowujesz dziecko z obcymi genami i nie przeżywał rozczarowania. Dzieci od samego początku potrafią zajść swym rodzicom za skórę i być może łatwiej jest sobie z tym poradzić gdy mordujesz się z wychowaniem własnego dzieciaka niż takiego, którego połowa genów nie jest twoja.
No ale geny, moja kochana, to nie wszystko.Ważne jest też to kto i w jaki sposób wychowuje dziecko. Ja naprawdę wszystko dokładnie przemyślałem. Dziecko jest niezwykle plastycznym materiałem i bardzo ważne jest w jaki sposób i przez kogo jest wychowywane. Geny mają znaczenie w kwestii zdrowotnej, bo jest wszak masa chorób przekazywanych genetycznie, nie zawsze w linii prostej, czasem po dziadkach, to samo w kwestii uzdolnień, typu budowy ciała. Sama się teraz przekonałaś ile rzeczy dziecko łapie z otoczenia. Nie podejrzewam, że używasz takich zwrotów, jakie nam zaprezentował ostatnio Tadziś. Dzieci ogromnie dużo wynoszą z domu - gdy posłuchasz jak się maluchy do siebie zwracają od razu wiesz jak wygląda jego rodzina, w której przebywa. Dzieci, które na co dzień w domu słyszą jak rodzice do siebie wrzeszczą tak samo wrzeszczą do innych dzieci. Fakt, że teraz jest trend by dzieci nie wychowywać i cały proces puścić na żywioł. Ale nikt nie mówi głośno o tym, że zachowanie się dziecka jest wizytówką rodziny w której ono jest. Dla mnie Tadziś to cząstka ciebie i kawałek "terra incognita" którą należy poznać i prawidłowo zagospodarować. Uwierz mi - pokochałem Tadzia i dla mnie jest naszym dzieckiem. I nie zależy mi na tym bym posiał swoje geny. Jacek z uwagą przysłuchiwał się ich rozmowie i powiedział - wspaniale cię mama wychowała. Nic bym do tego nie dodał ale i nic z tego nie ujął. Jedźmy teraz do domu , do mnie, Tadziś musi coś zjeść a my musimy napić się kawy i może coś do niej przegryziemy. Potem dziecko trochę odpocznie w pozycji horyzontalnej. A co potem - to się zobaczy. Ja to wpadnę sprawdzić jak panom malarzom idzie malowanie. Obiad na dziś mamy, ale wracając zrobię jakieś małe zakupy. A ja wpadnę jednak do pracy, ale wyjdę przed szesnastą, żeby w korku nie sterczeć- zapowiedział wszystkim Paweł. Zaczęły się remonty nawierzchni w różnych punktach miasta i można chwilami dostać amoku. A ludzie zachowują się tak, jakby dopiero co na świat wychynęli i nie nauczyli się jeszcze myśleć. Ale i tak teraz jest lepiej, bo jednak dużo osób jest na urlopach.
Przed domem Tadziś upewnił się do którego mieszkania teraz pójdą i bezbłędnie trafił pod odpowiednią klatkę schodową, co Alina skwitowała cicho - a ja ciągle jeszcze sprawdzam numery na tabliczce, a ten "nie czytaty, nie pisaty" a wie do której ma iść. Paweł się roześmiał i powiedział do Aliny - on poznaje po kolorach - nasza klatka jest wymadźgana na niebiesko, a taty na szaro. Potem następna na zielono i kolejna na kremowo. Ale możesz też zapamiętać, że nasza klatka jest trzecia od lewego rogu chałupy, a taty czwarta, co nie oznacza, że ma taki numer. Ale wzrokowo to tak jest łatwo zapamiętać. Ale słyszałem w ADM-ie, że wszystkie mają być odnowione i w tym samym kolorze. To wtedy wywiesimy w oknie coś kolorowego żebyś bez problemu trafiała.
Tadzik po skonsumowaniu porcyjki makaronu z musem truskawkowo- śmietankowym przeniósł się z kolan dziadka na łóżko i bardzo szybko "odleciał" - jak to powiedział Jacek. Paweł pojechał do pracy, Teresa pogrążyła się w rozmowie z Tesią, której złożyła sprawozdanie z tego co załatwiali. Teresa też była zdania, że Kris wie co robi, zapewne albo sam obserwuje z daleka Alinę albo robi to ktoś za niego. Jemu na pewno dziecko nie jest potrzebne do szczęścia, bo jest niesamowitym egoistą.
Ty Alinko, w bardzo niefartownym dla niego momencie złożyłaś pozew, bo faktycznie w ub. roku bardzo dobrze zarobił, więc mu zasądzono wysokie alimenty. A Kris rzeczywiście lubi mieć pieniądze i pokazać innym, że dobrze zarabia i może dużo wydawać. Poszaleje znów z panienkami jak za dawnych lat i strup na głowie w postaci alimentów zacznie mu przeszkadzać. Postudiowałam ciut w przepisach- można to wszystko przeprowadzić i w ten sposób, że ty, jeszcze przed ślubem wystąpisz o odebranie mu praw rodzicielskich, bo co prawda alimenty płaci, ale nie pali się do kontaktu z dzieckiem. Ale to, jak amen w pacierzu, będzie dla wielebnego sądu za miałką podstawą do odebrania mu praw, bo alimenty grzecznie płaci. A masa facetów nie płaci i nadal nikt im z tego powodu nie odbiera praw rodzicielskich. Być może, że dałoby się w tej materii pozbawienia go praw rodzicielskich coś ugrać wykorzystując fakt, że był brzydko zainfekowany. Bo na pewno wysoki sąd rodzinny będzie się pytał czy zapraszałaś Krisa by przyszedł odwiedzić dziecko i wtedy powiesz, że boisz się kontaktu dziecka z Krisem, bo była taka historia i wyciągniesz sprawę tego zakażenia. Ale trzeba by znaleźć do tej sprawy innego prawnika, najlepiej takiego który Krisa nie znosi. Nie pali się, weźcie spokojnie ślub. Jak wpadniesz do nas z Pawłem, to ja z nim o tym pokonferuję. Bo wszelkie kontakty z sądem rodzinnym mogą przyprawić najzdrowszego człowieka o wrzody żołądka i dwunastnicy. Te sprawy ciągną się całymi latami, głównie pod hasłem, żeby czasem dzieciom nie zaszkodzić.
Alina po skończonej rozmowie opowiedziała o wszystkim Jackowi, a ten stwierdził, że niestety trzeba się po prostu uzbroić w cierpliwość i zacząć działać dopiero po ślubie. Poza tym on się jeszcze rozejrzy, bo zna kilku prawników i się z nimi spotka i przedyskutuje sprawę, burza mózgów prowadzona na kilku frontach z reguły daje całkiem dobre efekty. I dodał - dobrze się składa, że Tadziś jeszcze taki malutki i niewiele spraw rozumie- popatrz- w ciągu kilkunastu minut nad jeziorem Paweł został mianowany tatą. To efekt tego, że Tadziś jest jeszcze malutki, obaj i Kris i Paweł ciemnowłosi, młodzi a Tadzio dość długo, nie widział własnego ojca. Dla nas 3, 4 miesiące to pestka, ale dla takiego maluszka to zapewne lata świetlne. Gdyby dziecko widywało ojca codziennie to nie ochrzciłoby innego faceta tatą. A do tego to Paweł jest chyba bardziej kontaktowy w stosunku do dzieci niż Kris. Zerknij teraz córeńko na małego, żeby z łóżka nie zleciał, a ja skoczę po zakupy. Alina uśmiechnęła się - ja pójdę, powiedz mi tylko co chcesz żebym kupiła, wezmę ze sobą wózek zakupowy, nie będę dźwigać. Dobrze, tu masz kartkę, bo już sobie spisałem. A jak wrócisz to pójdę zobaczyć jak idzie malowanie.
c.d.n.