czwartek, 14 lipca 2022

Trudny wybór - 62

 W niedzielę Adela przeżywała wyraźnie kryzys - Emil  widział, że coś "ją  gryzie" i w końcu tuląc ją do siebie powiedział - zupełnie niepotrzebnie  się denerwujesz. Wiedzą, że jesteś świeżo upieczonym magistrem prawa i równie świeżym rzecznikiem patentowym i przez pierwsze miesiące będziesz się tam przecież  wszystkiego uczyć. Docelowo najprawdopodobniej będziesz w innym  dziale  niż teraz. Teraz  będziesz miała najporządniejszego z tamtych szefów, który wie doskonale gdzie dotychczas pracowałaś. To sześćdziesięciolatek, od lat pracujący w tym urzędzie, też prawnik jak i ty. Nim osiądziesz gdzieś na  stałe poznasz kilka wydziałów. Wiem  co prawda gdzie najprawdopodobniej osiądziesz na  stałe. W każdym razie będziesz się teraz głównie uczyć. A na wszystkie pytania, które będą  cię  dręczyć w trakcie tej aklimatyzacji odpowie ci właśnie  twój  szef. A jeśli czegoś nie będzie  wiedział to wyśle  cię do kogoś, kto ci wszystko wyjaśni. I pamiętaj, że nie ma  głupich pytań, masz pytać o wszystko co nie jest dla ciebie jasne jak  słońce. W każdym razie ministerstwo wystawiło ci taką opinię, że tylko pozazdrościć.  A co cię najbardziej niepokoi? A nie będziesz  się ze mnie śmiał?  Z ciebie  na pewno nie, co najwyżej z problemu który  cię w jakiś  sposób denerwuje. No powiedz co cię tak przeraża, wyrzuć to z siebie.  

Najbardziej mnie przeraża, że mogę wylądować w wieloosobowym pokoju. To zapewne  dziwny objaw u sekretarki, która pracuje w sekretariacie, przez który wciąż się przewala tak  naprawdę sporo osób. Ale ci ludzie wchodzą i wychodzą a na stałe to jestem  tylko ja i za ścianą np. dwóch dyrektorów.  Wybrałam  ciebie, bo wiedziałam, że w pokoju będziesz tylko ty,  a nie jak w planowaniu sześć bab i ja na  dodatek. Wcale nie kierowałam  się rozsądkiem, że tu będę  miała więcej do czynienia z prawem tylko tym, że będzie oprócz mnie tylko jedna osoba, która na  dodatek  zrobiła na mnie dobre  wrażenie. I Kamil dobrze wiedział dlaczego wybrałam dział patentowy, ale przytomnie  nie  skomentował tego. Nie przewidział tylko, że się połączymy, to na pewno było dla niego zaskoczeniem. 

Naprawdę to ja jestem mało rozrywkowa, a już najtrudniej mi idzie nawiązywanie  kontaktów z różnymi kobietami, z tymi w moim wieku też. Bo podobno  wewnętrznie jestem mało kobieca. Nie wierzę w przyjaźń między kobietami- raz się  tylko nabrałam i od tamtego czasu wszystkie moje dobre kontakty polegają głównie na  tym, że mogą  się do mnie wygadać, ale żadna z nich nie wie co ja naprawdę myślę o niej i innych. A to, że się do mnie  wygadają, to dla mnie  sam  zysk - uczę się po prostu na ich doświadczeniach. Tak od środka zna mnie tylko Helena no i ty. 

Maleństwo kochane, jesteś naprawdę cudowna i uwielbiam u ciebie właśnie to, że jak powiedziałaś  jesteś mało kobieca. Bo dzięki temu mogę z tobą o  wszystkim porozmawiać i wiem, że mnie rozumiesz. Masz szalenie  dużo wiadomości z różnych dziedzin i bardzo  często mnie  tym zadziwiasz. Co do przyjaźni - nie mam żadnego przyjaciela, kiedyś miałem sporo kolegów, najdłużej utrzymywałem bliski kontakt z Jackiem, ale życie pokazało, że to przeszłość. To ty jesteś tą osobą z którą dzielę  się swoimi problemami. Jesteś po prostu  dla mnie  wszystkim,  całym światem. I wiesz, ojciec o tym wie, choć mu o  tym nie mówiłem, ale jakoś to szóstym zmysłem wyczuł. On chyba cię wcześniej rozgryzł i dlatego kazał mi  się modlić byś mnie  zechciała w roli męża. 

Teraz będziesz przez czas poznawania procedur siedziała w jednym pokoju z szefem.To bardzo kulturalny człowiek i miły w  nienachalny sposób. Nie  zdziw się, jeśli czasem, gdy coś będzie  ci tłumaczył poprosi cię byś to sobie  zanotowała. Przy okazji ci powie, że człowiek  lepiej coś  zapamięta,  jeśli oprócz wysłuchania również to  zanotuje. No i ma facet  rację, to prawda. Poza tym - na pewno nigdy nie uraczy cię jakimś niewybrednym  żartem i nie  usłyszysz z jego ust niecenzuralnego słowa. Do pracy zawsze przychodzi 15 minut wcześniej. Na jego biurku nigdy nie ma bałaganu. Zapewne zapyta  się ciebie o której masz zwyczaj jadania  drugiego śniadania i czy jadasz w pokoju czy  schodzisz do barku. Pyta tak dlatego, żeby w godzinach  pracy  zawsze był ktoś w pokoju. Wie, że jesteś mężatką. Jutro rano odtransportuję cię  do Urzędu  z pięć minut przed dziewiątą. Oczywiście zaczniesz od  Kadr, potem cię odeślą do niego i tam pójdziemy razem, niech  wie kto jest twoim mężem, bo jak wiadomo nie jednemu psu na imię  Burek. Ja po prostu na jutro wziąłem jeden dzień z  zaległego jeszcze urlopu. Mam jeszcze 2 dni zaległego i miesiąc z tego roku. 

Dziś wieczorem zadzwonię do Arka i spróbuję  się  z nim umówić, żeby przepytać go o postępy w kwestii tej kancelarii. W następne dni, do połowy sierpnia będziesz jeździła   do pracy sama, a ja będę po ciebie przyjeżdżał. Potem będę cię przez miesiąc odwoził i przywoził. Już przestałem liczyć na metro, ciekawe czy  kiedyś jednak  ruszy. I jeśli spodobasz  się szefowi to masz  szansę zawsze siedzieć z nim w jednym pokoju. Oni cierpią na  dwie  rzeczy - brak dobrych pracowników i brak  miejsca dla  nich, ale nie ma więcej niż trzech  osób w pokoju. A pokój, w którym  będziesz  siedziała jest większy od tego, w którym my razem pracowaliśmy. I biurka  są inaczej ustawione - szef siedzi lewym bokiem do okna, twoje  biurko stoi tak, że będziesz  siedziała buzią do okna, które  wychodzi na   zachód. Będziesz widziała  drzewa na  Polu Mokotowskim a na prawo od Pola Mokotowskiego  masz Bibliotekę Narodową. Ale jestem  dziwnie  pewien, że nie będziesz z niej  korzystała. 

Adela wysupłała się z objęć Emila i podeszła do szafy mówiąc - jestem prawie pewna, że nie rozpakowałam jednego pudła z moimi ciuchami - dopiero teraz do mnie to dotarło. Podejrzewam, że nadal tkwi w piwnicy razem z moimi zimowo-górskimi ciuchami. Zejdziesz  ze mną do piwnicy? No jasne, że zejdę, jeszcze byś tam jakąś mysz zobaczyła i wystraszyła  się.  No a skoro podejrzewasz, że tam jest pudło, to weźmy z domu coś do jego otwarcia i coś do ponownego zaklejenia. Nie będziemy chyba  brali do domu rzeczy zimowo-górskich. Przy okazji zobaczymy co tam jeszcze  mamy, bo ja nie pamiętam. No właśnie, ja też nie  za bardzo pamiętam. To weźmy też trochę kartek i coś do pisania. I komórkę wezmę, bo może Helena dzwonić.

Zaopatrzeni w nóż, dwa rodzaje  taśmy klejącej, 3 kartki, długopis i kilka małych karteczek zeszli  do piwnicy. Jako jedyni lokatorzy  oni i  rodzice mieli "normalne" drzwi do swego piwnicznego boksu, zamykane na klucz, od strony wewnętrznej obite blachą. I tak dopasowane do futryn, by się do wewnątrz nie  dostały myszy lub inna piwniczna  zwierzyna. Podłogi w ich  boksach były wyłożone wykładziną, dzięki czemu cementowa podłoga  nie kruszyła  się i nie pyliła. No i były zamontowane  na ścianach półki, na tyle  szerokie by zmieściła się na półce walizka. Okienka  były od zewnątrz okratowane, ale o  to to już się postarała  Spółdzielnia. Na półce stały dwa oklejone kartony z napisem Adela. Gdy Adela  chciała je rozpakować  Emil  powiedział- zróbmy inaczej - zaniosę je  do mieszkania, tam sprawdzimy ich zawartość i to co uznamy za niepotrzebne w  mieszkaniu spakujemy, opiszemy i tu przyniosę. Zobacz, tu jest jeszcze karton z napisem kuchenne i nie jest oklejony- ciekawe co tu jest. Zajrzał i uśmiechnął się - masz tu przyrząd do poskramiania męża, czyli wałek do ciasta, jakiś młynek do kawy, jakieś małe  foremki do ciasteczek, taką  tarkę jak dla lalek i jakieś miseczki. Weźmy też to pudło na górę. Mamy jeszcze  sporo miejsca  w szafkach   w kuchni. Zaczekaj na mnie moment, wyniosę to duże pudło i wrócę po ciebie i  dwa pozostałe.  W dziesięć minut później przynieśli resztę dobytku do  mieszkania. W jednym z pudeł opisanych jako Adela, były rzeczywiście jej zimowe akcesoria łącznie z  zimową kurtką i butami na po nartach i nieprzemakalnymi spodniami. Adela od  razu  wszystko opisała na dwóch kartkach, jedną  z nich nakleiła na  karton. Karton  został oklejony i  Emil od  razu go wyniósł do piwnicy, a druga kartka  została przyklejona   taśmą do wewnętrznej  strony drzwi  szafy ubraniowej w przedpokoju. W drugim pudle Adela  znalazła dwa swoje spodniumy, letni i jesienny, kilka spódniczek, 2 swetry własnej  produkcji, dresy, sukienkę typu  "mała czarna" z ciekawym dekoltem na plecach i szmizjerkę z cienkiego  sztruksu oraz 2 pary szpilek - czarne i  wiśniowe.

No panienko, nie ma lekko - musisz  teraz  to  wszystko przymierzyć - stwierdził Emil. Możemy zacząć od  dresów. One na pewno przydadzą ci się jesienią i zimą. Adela posłusznie  wskoczyła  w dresy- nie były najciekawsze w kolorze- spodnie  gładkie, ciemnozielone, bluza w  paski białe i  zielone. Ale były ciepłe i mięciutkie. Ciekawość Emila  budziły dwa spodniumy - jesienny był z dzianiny czarnej w małe, białe  łezki. Obydwa były jeszcze  nie używane i należało po prostu tylko  dopasować  długość  spodni. Ależ w tym super  wyglądasz! - zachwycał  się  Emil.Trzeba poprosić mamę, żeby  ci pomogła  z długością  tych  spodni. Ale wyglądasz  w nich bosko! Drugie  spodnium było z jakiegoś  cienkiego materiału w blado fioletowym kolorze, zmieniające kolor w  zależności od kąta patrzenia. W nim z całą pewnością żakiet wymagał dopasowania do figury Adeli - był wyraźnie nieco dla niej  za obszerny,  ale  spodnie leżały dobrze. 

Gdy Adela włożyła  sukienkę "mała-czarna" i Emil obejrzał ją dookoła a  zwłaszcza dekolt to powiedział - nooo,  w niej to możesz  chodzić tylko w moim towarzystwie i tańczyć tylko ze mną. Wyglądasz  w niej jak uosobienie  seksu.  Nie  miałem pojęcia, że u nas bywają takie  sukienki!  Dekolt sukienki był w kształcie trójkąta, bardzo głęboki, kończył się około 7 centymetrów powyżej talii. Brzegi dekoltu były łączone paskami szerokości 2 cm, które były od  siebie w odległości 1,5 centymetra. W jednym   z pasków było ukryte zapięcie  biustonosza wkomponowanego w  sukienkę.

No bo nie bywają u nas takie sukienki -  kupiłam ją w Budapeszcie bo musiałam brać udział w bardzo wytwornej kolacji a ta  sukienka była jedyna  w moim rozmiarze i tylko mi dopasowano długość paska kryjącego zapięcie biustonosza. Ale i  tak nikt  mnie  nie podrywał - wszyscy wstawali następnego  dnia o świcie i zaraz po kolacji wszyscy się  rozeszli. Poza  tym jak to przy kolacji - widzisz  tylko przód tych,  z którymi pochłaniasz to  co masz na talerzu.  A przyznasz, że z przodu ta  sukienka wygląda  wielce nobliwie, no tyle, że jest bez rękawów.  Mój dyrektor kupił taką samą, ale o numer większą dla  swojej córki. A  tak  dokładnie  to zlecił  jej kupno jednej z babek z Centrali Handlu Zagranicznego, tej  z którą byłam na zakupach. Te  wiśniowe szpilki to też made in Hungary.  Najśmieszniejsze jest to, że ta  sukienka  sięga mi tuż za kolano,  a według rozmiarówki to jest  sukienka mini i córce dyrektora  sięgała  ponad  kolana, jak mi potem  doniosła jego żona. Ja to niewymiarowa jestem, stałam  w złej  kolejce  gdy wzrost  rozdawali.

Maleństwo, mnie się właśnie taka podobasz- wiesz jak mówią? małe to  są do pieszczot,  a duże do roboty. No nie  wiem, jakoś ciągle mi "roboty" nie brak i to tak jakoś od dość  dawna. Dobrze, że chociaż nie mogę narzekać  na brak pieszczot.

Do przymierzenia została jeszcze  tylko sztruksowa  szmizjerka - leżała na Adeli bez  zarzutu i była w uniwersalnym jaśniutkim popielato- perłowym  kolorze. Będę tylko musiała  nieco bardziej podkreślić oczy, bo będę miała na  sobie  sporo szarości- sukienka i włosy.

                                                                        c.d.n.