W niedzielę Adela przeżywała wyraźnie kryzys - Emil widział, że coś "ją gryzie" i w końcu tuląc ją do siebie powiedział - zupełnie niepotrzebnie się denerwujesz. Wiedzą, że jesteś świeżo upieczonym magistrem prawa i równie świeżym rzecznikiem patentowym i przez pierwsze miesiące będziesz się tam przecież wszystkiego uczyć. Docelowo najprawdopodobniej będziesz w innym dziale niż teraz. Teraz będziesz miała najporządniejszego z tamtych szefów, który wie doskonale gdzie dotychczas pracowałaś. To sześćdziesięciolatek, od lat pracujący w tym urzędzie, też prawnik jak i ty. Nim osiądziesz gdzieś na stałe poznasz kilka wydziałów. Wiem co prawda gdzie najprawdopodobniej osiądziesz na stałe. W każdym razie będziesz się teraz głównie uczyć. A na wszystkie pytania, które będą cię dręczyć w trakcie tej aklimatyzacji odpowie ci właśnie twój szef. A jeśli czegoś nie będzie wiedział to wyśle cię do kogoś, kto ci wszystko wyjaśni. I pamiętaj, że nie ma głupich pytań, masz pytać o wszystko co nie jest dla ciebie jasne jak słońce. W każdym razie ministerstwo wystawiło ci taką opinię, że tylko pozazdrościć. A co cię najbardziej niepokoi? A nie będziesz się ze mnie śmiał? Z ciebie na pewno nie, co najwyżej z problemu który cię w jakiś sposób denerwuje. No powiedz co cię tak przeraża, wyrzuć to z siebie.
Najbardziej mnie przeraża, że mogę wylądować w wieloosobowym pokoju. To zapewne dziwny objaw u sekretarki, która pracuje w sekretariacie, przez który wciąż się przewala tak naprawdę sporo osób. Ale ci ludzie wchodzą i wychodzą a na stałe to jestem tylko ja i za ścianą np. dwóch dyrektorów. Wybrałam ciebie, bo wiedziałam, że w pokoju będziesz tylko ty, a nie jak w planowaniu sześć bab i ja na dodatek. Wcale nie kierowałam się rozsądkiem, że tu będę miała więcej do czynienia z prawem tylko tym, że będzie oprócz mnie tylko jedna osoba, która na dodatek zrobiła na mnie dobre wrażenie. I Kamil dobrze wiedział dlaczego wybrałam dział patentowy, ale przytomnie nie skomentował tego. Nie przewidział tylko, że się połączymy, to na pewno było dla niego zaskoczeniem.
Naprawdę to ja jestem mało rozrywkowa, a już najtrudniej mi idzie nawiązywanie kontaktów z różnymi kobietami, z tymi w moim wieku też. Bo podobno wewnętrznie jestem mało kobieca. Nie wierzę w przyjaźń między kobietami- raz się tylko nabrałam i od tamtego czasu wszystkie moje dobre kontakty polegają głównie na tym, że mogą się do mnie wygadać, ale żadna z nich nie wie co ja naprawdę myślę o niej i innych. A to, że się do mnie wygadają, to dla mnie sam zysk - uczę się po prostu na ich doświadczeniach. Tak od środka zna mnie tylko Helena no i ty.
Maleństwo kochane, jesteś naprawdę cudowna i uwielbiam u ciebie właśnie to, że jak powiedziałaś jesteś mało kobieca. Bo dzięki temu mogę z tobą o wszystkim porozmawiać i wiem, że mnie rozumiesz. Masz szalenie dużo wiadomości z różnych dziedzin i bardzo często mnie tym zadziwiasz. Co do przyjaźni - nie mam żadnego przyjaciela, kiedyś miałem sporo kolegów, najdłużej utrzymywałem bliski kontakt z Jackiem, ale życie pokazało, że to przeszłość. To ty jesteś tą osobą z którą dzielę się swoimi problemami. Jesteś po prostu dla mnie wszystkim, całym światem. I wiesz, ojciec o tym wie, choć mu o tym nie mówiłem, ale jakoś to szóstym zmysłem wyczuł. On chyba cię wcześniej rozgryzł i dlatego kazał mi się modlić byś mnie zechciała w roli męża.
Teraz będziesz przez czas poznawania procedur siedziała w jednym pokoju z szefem.To bardzo kulturalny człowiek i miły w nienachalny sposób. Nie zdziw się, jeśli czasem, gdy coś będzie ci tłumaczył poprosi cię byś to sobie zanotowała. Przy okazji ci powie, że człowiek lepiej coś zapamięta, jeśli oprócz wysłuchania również to zanotuje. No i ma facet rację, to prawda. Poza tym - na pewno nigdy nie uraczy cię jakimś niewybrednym żartem i nie usłyszysz z jego ust niecenzuralnego słowa. Do pracy zawsze przychodzi 15 minut wcześniej. Na jego biurku nigdy nie ma bałaganu. Zapewne zapyta się ciebie o której masz zwyczaj jadania drugiego śniadania i czy jadasz w pokoju czy schodzisz do barku. Pyta tak dlatego, żeby w godzinach pracy zawsze był ktoś w pokoju. Wie, że jesteś mężatką. Jutro rano odtransportuję cię do Urzędu z pięć minut przed dziewiątą. Oczywiście zaczniesz od Kadr, potem cię odeślą do niego i tam pójdziemy razem, niech wie kto jest twoim mężem, bo jak wiadomo nie jednemu psu na imię Burek. Ja po prostu na jutro wziąłem jeden dzień z zaległego jeszcze urlopu. Mam jeszcze 2 dni zaległego i miesiąc z tego roku.
Dziś wieczorem zadzwonię do Arka i spróbuję się z nim umówić, żeby przepytać go o postępy w kwestii tej kancelarii. W następne dni, do połowy sierpnia będziesz jeździła do pracy sama, a ja będę po ciebie przyjeżdżał. Potem będę cię przez miesiąc odwoził i przywoził. Już przestałem liczyć na metro, ciekawe czy kiedyś jednak ruszy. I jeśli spodobasz się szefowi to masz szansę zawsze siedzieć z nim w jednym pokoju. Oni cierpią na dwie rzeczy - brak dobrych pracowników i brak miejsca dla nich, ale nie ma więcej niż trzech osób w pokoju. A pokój, w którym będziesz siedziała jest większy od tego, w którym my razem pracowaliśmy. I biurka są inaczej ustawione - szef siedzi lewym bokiem do okna, twoje biurko stoi tak, że będziesz siedziała buzią do okna, które wychodzi na zachód. Będziesz widziała drzewa na Polu Mokotowskim a na prawo od Pola Mokotowskiego masz Bibliotekę Narodową. Ale jestem dziwnie pewien, że nie będziesz z niej korzystała.
Adela wysupłała się z objęć Emila i podeszła do szafy mówiąc - jestem prawie pewna, że nie rozpakowałam jednego pudła z moimi ciuchami - dopiero teraz do mnie to dotarło. Podejrzewam, że nadal tkwi w piwnicy razem z moimi zimowo-górskimi ciuchami. Zejdziesz ze mną do piwnicy? No jasne, że zejdę, jeszcze byś tam jakąś mysz zobaczyła i wystraszyła się. No a skoro podejrzewasz, że tam jest pudło, to weźmy z domu coś do jego otwarcia i coś do ponownego zaklejenia. Nie będziemy chyba brali do domu rzeczy zimowo-górskich. Przy okazji zobaczymy co tam jeszcze mamy, bo ja nie pamiętam. No właśnie, ja też nie za bardzo pamiętam. To weźmy też trochę kartek i coś do pisania. I komórkę wezmę, bo może Helena dzwonić.
Zaopatrzeni w nóż, dwa rodzaje taśmy klejącej, 3 kartki, długopis i kilka małych karteczek zeszli do piwnicy. Jako jedyni lokatorzy oni i rodzice mieli "normalne" drzwi do swego piwnicznego boksu, zamykane na klucz, od strony wewnętrznej obite blachą. I tak dopasowane do futryn, by się do wewnątrz nie dostały myszy lub inna piwniczna zwierzyna. Podłogi w ich boksach były wyłożone wykładziną, dzięki czemu cementowa podłoga nie kruszyła się i nie pyliła. No i były zamontowane na ścianach półki, na tyle szerokie by zmieściła się na półce walizka. Okienka były od zewnątrz okratowane, ale o to to już się postarała Spółdzielnia. Na półce stały dwa oklejone kartony z napisem Adela. Gdy Adela chciała je rozpakować Emil powiedział- zróbmy inaczej - zaniosę je do mieszkania, tam sprawdzimy ich zawartość i to co uznamy za niepotrzebne w mieszkaniu spakujemy, opiszemy i tu przyniosę. Zobacz, tu jest jeszcze karton z napisem kuchenne i nie jest oklejony- ciekawe co tu jest. Zajrzał i uśmiechnął się - masz tu przyrząd do poskramiania męża, czyli wałek do ciasta, jakiś młynek do kawy, jakieś małe foremki do ciasteczek, taką tarkę jak dla lalek i jakieś miseczki. Weźmy też to pudło na górę. Mamy jeszcze sporo miejsca w szafkach w kuchni. Zaczekaj na mnie moment, wyniosę to duże pudło i wrócę po ciebie i dwa pozostałe. W dziesięć minut później przynieśli resztę dobytku do mieszkania. W jednym z pudeł opisanych jako Adela, były rzeczywiście jej zimowe akcesoria łącznie z zimową kurtką i butami na po nartach i nieprzemakalnymi spodniami. Adela od razu wszystko opisała na dwóch kartkach, jedną z nich nakleiła na karton. Karton został oklejony i Emil od razu go wyniósł do piwnicy, a druga kartka została przyklejona taśmą do wewnętrznej strony drzwi szafy ubraniowej w przedpokoju. W drugim pudle Adela znalazła dwa swoje spodniumy, letni i jesienny, kilka spódniczek, 2 swetry własnej produkcji, dresy, sukienkę typu "mała czarna" z ciekawym dekoltem na plecach i szmizjerkę z cienkiego sztruksu oraz 2 pary szpilek - czarne i wiśniowe.
No panienko, nie ma lekko - musisz teraz to wszystko przymierzyć - stwierdził Emil. Możemy zacząć od dresów. One na pewno przydadzą ci się jesienią i zimą. Adela posłusznie wskoczyła w dresy- nie były najciekawsze w kolorze- spodnie gładkie, ciemnozielone, bluza w paski białe i zielone. Ale były ciepłe i mięciutkie. Ciekawość Emila budziły dwa spodniumy - jesienny był z dzianiny czarnej w małe, białe łezki. Obydwa były jeszcze nie używane i należało po prostu tylko dopasować długość spodni. Ależ w tym super wyglądasz! - zachwycał się Emil.Trzeba poprosić mamę, żeby ci pomogła z długością tych spodni. Ale wyglądasz w nich bosko! Drugie spodnium było z jakiegoś cienkiego materiału w blado fioletowym kolorze, zmieniające kolor w zależności od kąta patrzenia. W nim z całą pewnością żakiet wymagał dopasowania do figury Adeli - był wyraźnie nieco dla niej za obszerny, ale spodnie leżały dobrze.
Gdy Adela włożyła sukienkę "mała-czarna" i Emil obejrzał ją dookoła a zwłaszcza dekolt to powiedział - nooo, w niej to możesz chodzić tylko w moim towarzystwie i tańczyć tylko ze mną. Wyglądasz w niej jak uosobienie seksu. Nie miałem pojęcia, że u nas bywają takie sukienki! Dekolt sukienki był w kształcie trójkąta, bardzo głęboki, kończył się około 7 centymetrów powyżej talii. Brzegi dekoltu były łączone paskami szerokości 2 cm, które były od siebie w odległości 1,5 centymetra. W jednym z pasków było ukryte zapięcie biustonosza wkomponowanego w sukienkę.
No bo nie bywają u nas takie sukienki - kupiłam ją w Budapeszcie bo musiałam brać udział w bardzo wytwornej kolacji a ta sukienka była jedyna w moim rozmiarze i tylko mi dopasowano długość paska kryjącego zapięcie biustonosza. Ale i tak nikt mnie nie podrywał - wszyscy wstawali następnego dnia o świcie i zaraz po kolacji wszyscy się rozeszli. Poza tym jak to przy kolacji - widzisz tylko przód tych, z którymi pochłaniasz to co masz na talerzu. A przyznasz, że z przodu ta sukienka wygląda wielce nobliwie, no tyle, że jest bez rękawów. Mój dyrektor kupił taką samą, ale o numer większą dla swojej córki. A tak dokładnie to zlecił jej kupno jednej z babek z Centrali Handlu Zagranicznego, tej z którą byłam na zakupach. Te wiśniowe szpilki to też made in Hungary. Najśmieszniejsze jest to, że ta sukienka sięga mi tuż za kolano, a według rozmiarówki to jest sukienka mini i córce dyrektora sięgała ponad kolana, jak mi potem doniosła jego żona. Ja to niewymiarowa jestem, stałam w złej kolejce gdy wzrost rozdawali.
Maleństwo, mnie się właśnie taka podobasz- wiesz jak mówią? małe to są do pieszczot, a duże do roboty. No nie wiem, jakoś ciągle mi "roboty" nie brak i to tak jakoś od dość dawna. Dobrze, że chociaż nie mogę narzekać na brak pieszczot.
Do przymierzenia została jeszcze tylko sztruksowa szmizjerka - leżała na Adeli bez zarzutu i była w uniwersalnym jaśniutkim popielato- perłowym kolorze. Będę tylko musiała nieco bardziej podkreślić oczy, bo będę miała na sobie sporo szarości- sukienka i włosy.
c.d.n.