czwartek, 23 listopada 2023

Córeczka tatusia - 44

 Marta była  bardzo  zapracowana w tym ostatnim semestrze I stopnia  studiów, bowiem  zaczęła pisać pracę licencjacką. Ale o  tym, że pisze już pracę licencjacką wiedziały zaledwie ze cztery osoby i to tylko z personelu pedagogicznego oraz oczywiście  szef laboratorium, który podpowiedział jej temat. Szef laboratorium był zdania, że Marta  może śmiało poprzestać na studiach I stopnia, zwłaszcza, że planuje zostać matką i wychowywać dziecko osobiście  a nie rękami babci, dziadka lub  żłobka. A jak "odchowa  dziecko" to przecież nie będzie przeszkód by zrobiła  II stopień studiów, np. w systemie  zaocznym. Były one  co prawda odpłatne, ale  Marta wiedziała, że ma na te studia fundusze. I na takie  rozwiązanie  namawiał ją Wojtek, rodzice i teść, który założył jej w jednym  z banków konto dewizowe i regularnie je zasilał nie rzucającymi  się w oczy sumami.

W ogóle  to ojciec  Wojtka wyraźnie "rozkwitł" od  chwili gdy zamieszkał w pobliżu "dzieci". Pracował w niepełnym  wymiarze  godzin, w tygodniu to on gotował Marcie i Wojtkowi obiady, które potem razem konsumowali, w niedługim  czasie udało mu  się przekonać  do siebie Misię, co Marta skwitowała zdaniem: "nie podejrzewałam jej o to, że to taka przekupna  pannica", a teść powiedział - Misia nie jest przekupna, ale po prostu przekonała  się, że ja też ją kocham,  nie  tylko wy. Ponieważ teść Marty nadal pracował, tryb życia Misi pozostał bez  zmian żeby  nie  wprowadzać zamętu w jej łebku.  Jedyna  różnica polegała na tym, że na  wieczornych  spacerach rodzicom Marty towarzyszył ojciec  Wojtka a domowy "rozkład lotów" wisiał w trzech mieszkaniach i każde  z nich Misia uważała  za własne.   

 Ojciec  Wojtka miał dwie ciepłe bluzy   dresowe, które szalenie przypadły do gustu Misi, bowiem  w obu bluzach były duże wewnętrzne kieszenie i jeżeli bluza była rozpięta  Misia wpełzała do kieszeni wpierw łebkiem, potem się w kieszeni kręciła tak długo aż wystawał z niej kawałeczek psiej mordki i......zapadała w  sen. A właściciel kieszeni nie  ruszał się z fotela by swej lokatorki nie  zbudzić.

Weekendowe obiady były na  zmianę albo u Marty i Wojtka  albo  u jej rodziców. Matka Wojtka nadal nie szukała kontaktu z synem. Ojciec Wojtka, chociaż miał do niej sporo żalu  starał się obserwować z daleka co jego była  żona robi, o  czym powiedział synowi. No ale po co to robisz? - dziwił się Wojtek. No bo to nadal jest twoja matka, chyba nie  chcesz by ją spotkało coś  złego. 

Tato, oprzytomnij - ona mnie tak jak i ciebie wykreśliła  ze  swego życia.  Zmieniłem model telefonu, ale nie numer, a ona nie telefonuje ani do ciebie,  ani do mnie, ani do Martusi. Skoro cię zdradzała  to  chyba   nie  z miłości do ciebie. Gdy się kogoś kocha to się go nie  zdradza. Rozumiem, że z czasem mija tak zwany żar miłości, że może wygasnąć namiętność bo zmienia  się nasza  biologia, hormony nie buzują jak kiedyś, no ale przecież jest coś takiego jak przyjaźń, szacunek dla partnera, wspólne przeżycia. A ona to wszystko przekreśliła. Więc myślę, że będzie znacznie  mądrzej  jeśli odpuścisz  sobie zdalne czuwanie nad nią, bo jest moją  matką. Dla mnie bardziej matką  jest Patrycja, która troszczy się tak samo o mego teścia jak i o Martę, mnie, a nawet Misię. A moja  matka nie przyjechała  tu gdy ty leżałeś w  szpitalu ani też  wtedy gdy wracałeś  do Grazu. Ona nawet nie  zatelefonowała wtedy do mnie by się  dowiedzieć  jak  się czujesz. Rozmawiałem  z tym chirurgiem, który  cię operował i potem kontrolował twój proces powrotu do zdrowia - zapewniał mnie, że możesz  jechać  sam slipingiem, natomiast  samego samochodem to by  cię nie  wypuścił. Przetrzymał cię te kilka dni  w  szpitalu i trochę  dłużej  cewnikował żeby mieć pewność, że  wszystko się świetnie  goi.  A pamiętasz, że za kilka dni masz wizytę w przychodni przyszpitalnej u urologa, tam gdzie  byłeś operowany? Pamiętam,  ale nie pamiętam  bym tam sobie rezerwował wizytę - stwierdził ojciec. No bo tę wizytę to ci Martusia zarezerwowała, ale zawiezie  cię tam i będzie  z tobą  jej tata, bo ona  stwierdziła,że możesz czuć jakiś dyskomfort psychiczny, że twoja synowa wozi cię na te badania. A ja mam tego dnia dydaktykę i nie mogę jechać z tobą.

Ale ja przecież mogę tam pojechać  sam, wezmę taksówkę - protestował ojciec. Nie możesz jechać  sam- tak zarządziła  Marta i tak  zrobimy.  Będziesz musiał przed  badaniem dużo pić, trochę  cię wymęczą, pojedziesz poza  tym na czczo. Jeśli Marta tak to zaplanowała, to znaczy,  że tak trzeba   zrobić. W sprawach około medycznych ona jest lepiej zorientowana ode mnie. Jak ja się za tyle troski odwdzięczę - prawie wyszeptał ojciec.  Wojtek uśmiechnął się - odwdzięczać się to ja będę bo to dla mnie  bardzo  duże ułatwienie- nie muszę  robić łapanki by któryś z kolegów mnie  zastąpił. A ty z jej ojcem to przecież  się od lat znacie, kumplowaliście  się przed twoim  wyjazdem do Austrii,  a on nie ma problemu by wyjść z pracy, wszak jest samodzielnym pracownikiem. I nie panikuj - najprawdopodobniej jest  wszystko w jak najlepszym porządku i następne  badanie dopiero za rok - stercz nie odrasta, a twój organizm świetnie  zniósł samą operacje jak i po niej  cewnikowanie.

A przypomnij mi synu w jakim  wieku dzieci ma ten lekarz  co cię operował i skierował do tego co mnie operował? Bo wymyśliłem, że po prostu załatwię ( czyli opłacę i dostanie  do ręki karnet) mu dwa tygodnie wakacji nad którymś z jezior w Tyrolu- np. nad Walchsee są nawet place zabaw dla  dzieci, z kolei najcieplejsze  to Schwarzsee, a może nad Neusidlersee - to płytkie   jezioro i jest nad nim sporo plaż, ale tam  może być tłok. Tylko musisz  mi podać w jakim okresie ma to być i jeśli dobrze pamiętam to dwie  osoby dorosłe i  dwoje dzieci. Jutro ci powiem, muszę do Andrzeja zatelefonować - powiedział Wojtek- i zwrócę  ci za te wakacje   forsę. Nie zwrócisz, bo to ja sprzedałem dom a nie  ty. Poza tym tam wcale  nie jest drogo to raz, a dwa -ja nie mam już obok siebie odkurzacza  wciągającego moje  pieniądze.

Badania Wojtkowego ojca wypadły bardzo dobrze. Lekarz stwierdził, że może już podjąć próby współżycia- według niego z medycznego punktu widzenia nie ma żadnych przeciwwskazań, z tym, że nie może zagwarantować, że pacjent będzie odczuwał pełną  satysfakcję - bo odczuwanie  rozkoszy to bardzo indywidualna  sprawa i medycyna jak na  razie  niewiele może pomóc. Różnie  z tym bywa. Jedno jest pewne, że jego ejakulat nie będzie zawierał plemników, które trafiają "na  skróty" do pęcherza moczowego.  Ojciec  Wojtka uśmiechnął się i powiedział - za jednym zamachem pozbyłem  się plemników i żony - jestem po rozwodzie i wyleczony nie tylko z przerostu stercza ale i  z miłości do żony.  I z powodu tej operacji pańska żona zażądała  rozwodu? - zdziwił się lekarz.

Nie - to ja zażądałem rozwodu, bo od dłuższego czasu ona była czynnie zainteresowana innym facetem, tylko ja, kompletny debil, tego nie  widziałem i jakoś nie  skojarzyłem jej niechęci do seksu z tym, że ktoś inny mnie  w tym zastępuje. Zwalałem to na menopauzę. I jak na dzień dzisiejszy to jakoś nie czuję potrzeby pakowania  się w jakiś związek. Mam syna,  wspaniałą  synową, na  razie pracuję w niepełnym wymiarze  godzin i pławię się w  ciepełku rodzinnym, bo ojciec synowej to mój wieloletni bardzo bliski kolega. Mieszkamy  wszyscy blisko siebie i pomału mija mi stres z powodu rozwodu. A gdy za jakiś czas zostanę dziadkiem to na pewno zapomnę, że kiedykolwiek miałem żonę.

Myślę, że pomimo tego niemiłego doświadczenia zwanego rozwodem znajdzie pan jakąś przyjaciółkę, z którą spróbuje pan powrócić do pełnej sprawności seksualnej. Tylko proszę nie nadawać na  wstępie tekstu, że jest pan pozbawiony stercza - masa kobiet nawet  nie  wie co to jest a z kolei nazwa prostata kojarzy im   się tylko z poplamionymi moczem  spodniami mocno starszych panów.  Jeden  z moich byłych pacjentów, operowałem go ze dwa lata temu, mówi partnerkom, że miał wykonaną  wazektomię i dzięki temu teraz jego miłosne  igraszki nie  grożą żadnej kobiecie  ciążą. Więc proszę  się nie  skreślać z  góry z grupy tych co uprawiają seks. To musi dojrzeć, to nie jest jak miłość nastolatków, która uderza niczym  grom z jasnego nieba.

Gdy obaj ojcowie wracali do domu  zachwycali się wzajemnie swoimi dziećmi i obaj  byli  zdania, że będą zawsze oboje wspierać, bo to takie  dobre i kochane  dzieci. Wieczorem tego dnia Wojtek rozmawiał z Andrzejem wypytując go kiedy może wziąć urlop, bo "ma coś na oku", ale załatwiać trzeba już teraz i wymyślili z Martą, że oni też pojadą - i będzie to pobyt nad cieplutkim jeziorem, którego woda ma lecznicze właściwości, czyli będzie przyjemne z pożytecznym. A gdzie ty takie  jezioro znalazłeś? ja nie znam naszych jezior, nigdy nie byłem nad jeziorami, z reguły miałem w wakacje jakieś praktyki albo u nas  albo za granicą. No to może teraz będziesz  miał praktykę z tematyki rodzinnej pt."pobyt z dziećmi, żoną i przyjaciółmi na  wczasach". To dość trudna praktyka, więc my z Martą będziemy  wam pomagać, żebyście  mogli trochę  oddechu złapać od  dzieciaków. A moczenie  się w ciepłej wodzie, która ma  nawet walory lecznicze  dobrze nam  wszystkim  zrobi. Marta pisze pracę licencjacką bo stwierdziła, że nadal nie wie jak ułożyć układankę pod tytułem:  dziecko przed trzydziestką, praca, II stopień studiów. Ona  wie, że ja  zaakceptuję każdy jej scenariusz, tylko nie wie  który wybrać. Pracę może podjąć zaraz po licencjacie, zajść w ciążę , wziąć po rozwiązaniu ustawowy urlop macierzyński, potem bezpłatny wychowawczy i w tym czasie robić  studia II stopnia systemem zaocznym - mamy na to pieniądze, bo obaj nasi ojcowie są jej fanami i chcą te  studia finansować. Na razie to Marta  spać nie  może  z nadmiaru natłoku myśli. A gdzie ona by pracowała po tych studiach? - spytał Andrzej.  No w laboratorium badawczym bo nie interesuje jej praca w charakterze kosmetyczki. A ona ma na tych studiach bardzo dobrą opinię i kierownik laboratorium już ma dla niej pracę, bo to chyba jedyna, która chce tam pracować. Wszystkie chcą  być dyplomowanymi kosmetyczkami ewentualnie  najchętniej właścicielkami salonów kosmetycznych. A ona nie  chce. Ale ty Andrzejku nie  znasz jeszcze  wcale największej rodzinnej hecy - moi osobiści rodzice są po rozwodzie!

Andrzej  zaśmiał  się - i co? komu zostałeś przyznany? Przyznany to jestem Marcie. Ojciec zażądał rozwodu, dostarczył z pomocą zawodowców dowodów i sąd orzekł rozwód. Teraz ojciec jest w Polsce, pracuje, gotuje nam obiadki i robi zakupy, dom w Grazu już  sprzedany. A po tej operacji czuje  się  świetnie. I ten pobyt nad tym ciepłym jeziorem to podziękowanie od ojca i ode mnie, że go skierowałeś do swego kolegi i namówiłeś na leczenie. I twoim zadaniem będzie tylko dowiezienie  Leny, dzieci i  siebie  na  miejsce. My pojedziemy drugim  samochodem i możemy wziąć jakieś wasze szpargały, bo przy dwójce maluchów to zawsze jest dużo rzeczy do zabrania. A pojedziemy moim  samochodem,  nie Marty fiacikiem.

Andrzej chwilę milczał i powiedział - doceniam ten pomysł w pełni, ale oni są jeszcze  za mali na tak dalekie podróże. A jazda z nimi dwoma samochodem może  człowieka wykończyć psychicznie. W tym sezonie  to jeszcze  za  wcześnie na taką wyprawę. My nawet nad polskie morze jeszcze z nimi nie pojedziemy chociaż do przejechania  jest  tylko 300 km - najwcześniej  możemy gdzieś się wytaszczyć za rok. Poza tym urlop z dziećmi nie jest urlopem - to gorsza harówka niż we  własnym  domu. I przestań czaszkować nad jakimś rewanżem za to, że wysłałem twego tatę do swego kolegi. Wysłałem dlatego, że  wiem że to bardzo zdolny chirurg a nie paprak, a ty wiesz, że ty i ja jesteśmy prawie  braćmi. Gdyby mnie  się to przydarzyło co twemu tacie to też bym do niego poszedł. Mam tylko nadzieję, że ani tobie  ani mnie nie przydarzy się taki "niefart". Prędzej się nam przydarzy opadnięcie z  sił. Może w przyszłym  sezonie wybierzemy  się do Sopotu w takie warunki jak wy mieliście. 

A twoja Marta to bardzo mądra  dziewczyna i jestem pewien, że dokona prawidłowego wyboru. Nie jest nigdzie w 100% stwierdzone, że musi urodzić dziecko przed ukończeniem  trzydziestego roku życia. Dobrze  byłoby, gdyby zrobiła  to przed ukończeniem trzydziestu pięciu  lat, chociaż bywają i czterdziestoletnie pierworódki i rodzą bez problemu. A znam taką, która swe pierwsze  dziecko rodziła zaraz po 20 roku życia i był to najtrudniejszy poród nie  tylko w tym  szpitalu ale chyba w całym powiecie.  Był filmowany, bo to był kliniczny szpital i taki poród to dobra lekcja poglądowa i jak  mi potem mówił kolega to nawet widzowie filmu  mieli chęć wziąć nogi za pas i uciec. Wiem tylko, że ona więcej dzieci nie  miała, a gdy była w następnej ciąży to ją usunęła.  Szczerze mówiąc to mnie  rozczuliłeś tym, że chcecie się w jakiś  sposób zrewanżować za pomoc, ale nie myśl więcej w tych kategoriach, bo dla mnie  najcenniejsza jest wasza przyjaźń. A maluchy już  się pytają kiedy ciocia "malta psydzie". Zły jestem, bo starszy zaczyna paplać tak jak młodszy zamiast być  dla niego wzorem. Pomyśl kiedy możecie do nas  wpaść, może byście w ten weekend wpadli bo jakimś  cudownym zrządzeniem  losu nie będę miał dyżuru. To zaczekaj moment, pójdę do łazienki i zapytam  się Marty. A jest w  wannie?- zapytał Andrzej. Nie, coś pierze bo nie  wszystko jej zdaniem nadaje  się do pralki. Umówili się więc na sobotnie popołudnie  u Andrzeja.

                                                                     c.d.n.