Marta była bardzo zapracowana w tym ostatnim semestrze I stopnia studiów, bowiem zaczęła pisać pracę licencjacką. Ale o tym, że pisze już pracę licencjacką wiedziały zaledwie ze cztery osoby i to tylko z personelu pedagogicznego oraz oczywiście szef laboratorium, który podpowiedział jej temat. Szef laboratorium był zdania, że Marta może śmiało poprzestać na studiach I stopnia, zwłaszcza, że planuje zostać matką i wychowywać dziecko osobiście a nie rękami babci, dziadka lub żłobka. A jak "odchowa dziecko" to przecież nie będzie przeszkód by zrobiła II stopień studiów, np. w systemie zaocznym. Były one co prawda odpłatne, ale Marta wiedziała, że ma na te studia fundusze. I na takie rozwiązanie namawiał ją Wojtek, rodzice i teść, który założył jej w jednym z banków konto dewizowe i regularnie je zasilał nie rzucającymi się w oczy sumami.
W ogóle to ojciec Wojtka wyraźnie "rozkwitł" od chwili gdy zamieszkał w pobliżu "dzieci". Pracował w niepełnym wymiarze godzin, w tygodniu to on gotował Marcie i Wojtkowi obiady, które potem razem konsumowali, w niedługim czasie udało mu się przekonać do siebie Misię, co Marta skwitowała zdaniem: "nie podejrzewałam jej o to, że to taka przekupna pannica", a teść powiedział - Misia nie jest przekupna, ale po prostu przekonała się, że ja też ją kocham, nie tylko wy. Ponieważ teść Marty nadal pracował, tryb życia Misi pozostał bez zmian żeby nie wprowadzać zamętu w jej łebku. Jedyna różnica polegała na tym, że na wieczornych spacerach rodzicom Marty towarzyszył ojciec Wojtka a domowy "rozkład lotów" wisiał w trzech mieszkaniach i każde z nich Misia uważała za własne.
Ojciec Wojtka miał dwie ciepłe bluzy dresowe, które szalenie przypadły do gustu Misi, bowiem w obu bluzach były duże wewnętrzne kieszenie i jeżeli bluza była rozpięta Misia wpełzała do kieszeni wpierw łebkiem, potem się w kieszeni kręciła tak długo aż wystawał z niej kawałeczek psiej mordki i......zapadała w sen. A właściciel kieszeni nie ruszał się z fotela by swej lokatorki nie zbudzić.
Weekendowe obiady były na zmianę albo u Marty i Wojtka albo u jej rodziców. Matka Wojtka nadal nie szukała kontaktu z synem. Ojciec Wojtka, chociaż miał do niej sporo żalu starał się obserwować z daleka co jego była żona robi, o czym powiedział synowi. No ale po co to robisz? - dziwił się Wojtek. No bo to nadal jest twoja matka, chyba nie chcesz by ją spotkało coś złego.
Tato, oprzytomnij - ona mnie tak jak i ciebie wykreśliła ze swego życia. Zmieniłem model telefonu, ale nie numer, a ona nie telefonuje ani do ciebie, ani do mnie, ani do Martusi. Skoro cię zdradzała to chyba nie z miłości do ciebie. Gdy się kogoś kocha to się go nie zdradza. Rozumiem, że z czasem mija tak zwany żar miłości, że może wygasnąć namiętność bo zmienia się nasza biologia, hormony nie buzują jak kiedyś, no ale przecież jest coś takiego jak przyjaźń, szacunek dla partnera, wspólne przeżycia. A ona to wszystko przekreśliła. Więc myślę, że będzie znacznie mądrzej jeśli odpuścisz sobie zdalne czuwanie nad nią, bo jest moją matką. Dla mnie bardziej matką jest Patrycja, która troszczy się tak samo o mego teścia jak i o Martę, mnie, a nawet Misię. A moja matka nie przyjechała tu gdy ty leżałeś w szpitalu ani też wtedy gdy wracałeś do Grazu. Ona nawet nie zatelefonowała wtedy do mnie by się dowiedzieć jak się czujesz. Rozmawiałem z tym chirurgiem, który cię operował i potem kontrolował twój proces powrotu do zdrowia - zapewniał mnie, że możesz jechać sam slipingiem, natomiast samego samochodem to by cię nie wypuścił. Przetrzymał cię te kilka dni w szpitalu i trochę dłużej cewnikował żeby mieć pewność, że wszystko się świetnie goi. A pamiętasz, że za kilka dni masz wizytę w przychodni przyszpitalnej u urologa, tam gdzie byłeś operowany? Pamiętam, ale nie pamiętam bym tam sobie rezerwował wizytę - stwierdził ojciec. No bo tę wizytę to ci Martusia zarezerwowała, ale zawiezie cię tam i będzie z tobą jej tata, bo ona stwierdziła,że możesz czuć jakiś dyskomfort psychiczny, że twoja synowa wozi cię na te badania. A ja mam tego dnia dydaktykę i nie mogę jechać z tobą.
Ale ja przecież mogę tam pojechać sam, wezmę taksówkę - protestował ojciec. Nie możesz jechać sam- tak zarządziła Marta i tak zrobimy. Będziesz musiał przed badaniem dużo pić, trochę cię wymęczą, pojedziesz poza tym na czczo. Jeśli Marta tak to zaplanowała, to znaczy, że tak trzeba zrobić. W sprawach około medycznych ona jest lepiej zorientowana ode mnie. Jak ja się za tyle troski odwdzięczę - prawie wyszeptał ojciec. Wojtek uśmiechnął się - odwdzięczać się to ja będę bo to dla mnie bardzo duże ułatwienie- nie muszę robić łapanki by któryś z kolegów mnie zastąpił. A ty z jej ojcem to przecież się od lat znacie, kumplowaliście się przed twoim wyjazdem do Austrii, a on nie ma problemu by wyjść z pracy, wszak jest samodzielnym pracownikiem. I nie panikuj - najprawdopodobniej jest wszystko w jak najlepszym porządku i następne badanie dopiero za rok - stercz nie odrasta, a twój organizm świetnie zniósł samą operacje jak i po niej cewnikowanie.
A przypomnij mi synu w jakim wieku dzieci ma ten lekarz co cię operował i skierował do tego co mnie operował? Bo wymyśliłem, że po prostu załatwię ( czyli opłacę i dostanie do ręki karnet) mu dwa tygodnie wakacji nad którymś z jezior w Tyrolu- np. nad Walchsee są nawet place zabaw dla dzieci, z kolei najcieplejsze to Schwarzsee, a może nad Neusidlersee - to płytkie jezioro i jest nad nim sporo plaż, ale tam może być tłok. Tylko musisz mi podać w jakim okresie ma to być i jeśli dobrze pamiętam to dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci. Jutro ci powiem, muszę do Andrzeja zatelefonować - powiedział Wojtek- i zwrócę ci za te wakacje forsę. Nie zwrócisz, bo to ja sprzedałem dom a nie ty. Poza tym tam wcale nie jest drogo to raz, a dwa -ja nie mam już obok siebie odkurzacza wciągającego moje pieniądze.
Badania Wojtkowego ojca wypadły bardzo dobrze. Lekarz stwierdził, że może już podjąć próby współżycia- według niego z medycznego punktu widzenia nie ma żadnych przeciwwskazań, z tym, że nie może zagwarantować, że pacjent będzie odczuwał pełną satysfakcję - bo odczuwanie rozkoszy to bardzo indywidualna sprawa i medycyna jak na razie niewiele może pomóc. Różnie z tym bywa. Jedno jest pewne, że jego ejakulat nie będzie zawierał plemników, które trafiają "na skróty" do pęcherza moczowego. Ojciec Wojtka uśmiechnął się i powiedział - za jednym zamachem pozbyłem się plemników i żony - jestem po rozwodzie i wyleczony nie tylko z przerostu stercza ale i z miłości do żony. I z powodu tej operacji pańska żona zażądała rozwodu? - zdziwił się lekarz.
Nie - to ja zażądałem rozwodu, bo od dłuższego czasu ona była czynnie zainteresowana innym facetem, tylko ja, kompletny debil, tego nie widziałem i jakoś nie skojarzyłem jej niechęci do seksu z tym, że ktoś inny mnie w tym zastępuje. Zwalałem to na menopauzę. I jak na dzień dzisiejszy to jakoś nie czuję potrzeby pakowania się w jakiś związek. Mam syna, wspaniałą synową, na razie pracuję w niepełnym wymiarze godzin i pławię się w ciepełku rodzinnym, bo ojciec synowej to mój wieloletni bardzo bliski kolega. Mieszkamy wszyscy blisko siebie i pomału mija mi stres z powodu rozwodu. A gdy za jakiś czas zostanę dziadkiem to na pewno zapomnę, że kiedykolwiek miałem żonę.
Myślę, że pomimo tego niemiłego doświadczenia zwanego rozwodem znajdzie pan jakąś przyjaciółkę, z którą spróbuje pan powrócić do pełnej sprawności seksualnej. Tylko proszę nie nadawać na wstępie tekstu, że jest pan pozbawiony stercza - masa kobiet nawet nie wie co to jest a z kolei nazwa prostata kojarzy im się tylko z poplamionymi moczem spodniami mocno starszych panów. Jeden z moich byłych pacjentów, operowałem go ze dwa lata temu, mówi partnerkom, że miał wykonaną wazektomię i dzięki temu teraz jego miłosne igraszki nie grożą żadnej kobiecie ciążą. Więc proszę się nie skreślać z góry z grupy tych co uprawiają seks. To musi dojrzeć, to nie jest jak miłość nastolatków, która uderza niczym grom z jasnego nieba.
Gdy obaj ojcowie wracali do domu zachwycali się wzajemnie swoimi dziećmi i obaj byli zdania, że będą zawsze oboje wspierać, bo to takie dobre i kochane dzieci. Wieczorem tego dnia Wojtek rozmawiał z Andrzejem wypytując go kiedy może wziąć urlop, bo "ma coś na oku", ale załatwiać trzeba już teraz i wymyślili z Martą, że oni też pojadą - i będzie to pobyt nad cieplutkim jeziorem, którego woda ma lecznicze właściwości, czyli będzie przyjemne z pożytecznym. A gdzie ty takie jezioro znalazłeś? ja nie znam naszych jezior, nigdy nie byłem nad jeziorami, z reguły miałem w wakacje jakieś praktyki albo u nas albo za granicą. No to może teraz będziesz miał praktykę z tematyki rodzinnej pt."pobyt z dziećmi, żoną i przyjaciółmi na wczasach". To dość trudna praktyka, więc my z Martą będziemy wam pomagać, żebyście mogli trochę oddechu złapać od dzieciaków. A moczenie się w ciepłej wodzie, która ma nawet walory lecznicze dobrze nam wszystkim zrobi. Marta pisze pracę licencjacką bo stwierdziła, że nadal nie wie jak ułożyć układankę pod tytułem: dziecko przed trzydziestką, praca, II stopień studiów. Ona wie, że ja zaakceptuję każdy jej scenariusz, tylko nie wie który wybrać. Pracę może podjąć zaraz po licencjacie, zajść w ciążę , wziąć po rozwiązaniu ustawowy urlop macierzyński, potem bezpłatny wychowawczy i w tym czasie robić studia II stopnia systemem zaocznym - mamy na to pieniądze, bo obaj nasi ojcowie są jej fanami i chcą te studia finansować. Na razie to Marta spać nie może z nadmiaru natłoku myśli. A gdzie ona by pracowała po tych studiach? - spytał Andrzej. No w laboratorium badawczym bo nie interesuje jej praca w charakterze kosmetyczki. A ona ma na tych studiach bardzo dobrą opinię i kierownik laboratorium już ma dla niej pracę, bo to chyba jedyna, która chce tam pracować. Wszystkie chcą być dyplomowanymi kosmetyczkami ewentualnie najchętniej właścicielkami salonów kosmetycznych. A ona nie chce. Ale ty Andrzejku nie znasz jeszcze wcale największej rodzinnej hecy - moi osobiści rodzice są po rozwodzie!
Andrzej zaśmiał się - i co? komu zostałeś przyznany? Przyznany to jestem Marcie. Ojciec zażądał rozwodu, dostarczył z pomocą zawodowców dowodów i sąd orzekł rozwód. Teraz ojciec jest w Polsce, pracuje, gotuje nam obiadki i robi zakupy, dom w Grazu już sprzedany. A po tej operacji czuje się świetnie. I ten pobyt nad tym ciepłym jeziorem to podziękowanie od ojca i ode mnie, że go skierowałeś do swego kolegi i namówiłeś na leczenie. I twoim zadaniem będzie tylko dowiezienie Leny, dzieci i siebie na miejsce. My pojedziemy drugim samochodem i możemy wziąć jakieś wasze szpargały, bo przy dwójce maluchów to zawsze jest dużo rzeczy do zabrania. A pojedziemy moim samochodem, nie Marty fiacikiem.
Andrzej chwilę milczał i powiedział - doceniam ten pomysł w pełni, ale oni są jeszcze za mali na tak dalekie podróże. A jazda z nimi dwoma samochodem może człowieka wykończyć psychicznie. W tym sezonie to jeszcze za wcześnie na taką wyprawę. My nawet nad polskie morze jeszcze z nimi nie pojedziemy chociaż do przejechania jest tylko 300 km - najwcześniej możemy gdzieś się wytaszczyć za rok. Poza tym urlop z dziećmi nie jest urlopem - to gorsza harówka niż we własnym domu. I przestań czaszkować nad jakimś rewanżem za to, że wysłałem twego tatę do swego kolegi. Wysłałem dlatego, że wiem że to bardzo zdolny chirurg a nie paprak, a ty wiesz, że ty i ja jesteśmy prawie braćmi. Gdyby mnie się to przydarzyło co twemu tacie to też bym do niego poszedł. Mam tylko nadzieję, że ani tobie ani mnie nie przydarzy się taki "niefart". Prędzej się nam przydarzy opadnięcie z sił. Może w przyszłym sezonie wybierzemy się do Sopotu w takie warunki jak wy mieliście.
A twoja Marta to bardzo mądra dziewczyna i jestem pewien, że dokona prawidłowego wyboru. Nie jest nigdzie w 100% stwierdzone, że musi urodzić dziecko przed ukończeniem trzydziestego roku życia. Dobrze byłoby, gdyby zrobiła to przed ukończeniem trzydziestu pięciu lat, chociaż bywają i czterdziestoletnie pierworódki i rodzą bez problemu. A znam taką, która swe pierwsze dziecko rodziła zaraz po 20 roku życia i był to najtrudniejszy poród nie tylko w tym szpitalu ale chyba w całym powiecie. Był filmowany, bo to był kliniczny szpital i taki poród to dobra lekcja poglądowa i jak mi potem mówił kolega to nawet widzowie filmu mieli chęć wziąć nogi za pas i uciec. Wiem tylko, że ona więcej dzieci nie miała, a gdy była w następnej ciąży to ją usunęła. Szczerze mówiąc to mnie rozczuliłeś tym, że chcecie się w jakiś sposób zrewanżować za pomoc, ale nie myśl więcej w tych kategoriach, bo dla mnie najcenniejsza jest wasza przyjaźń. A maluchy już się pytają kiedy ciocia "malta psydzie". Zły jestem, bo starszy zaczyna paplać tak jak młodszy zamiast być dla niego wzorem. Pomyśl kiedy możecie do nas wpaść, może byście w ten weekend wpadli bo jakimś cudownym zrządzeniem losu nie będę miał dyżuru. To zaczekaj moment, pójdę do łazienki i zapytam się Marty. A jest w wannie?- zapytał Andrzej. Nie, coś pierze bo nie wszystko jej zdaniem nadaje się do pralki. Umówili się więc na sobotnie popołudnie u Andrzeja.
c.d.n.
Podobało się🙂
OdpowiedzUsuńPodobalo sie!
OdpowiedzUsuń