czwartek, 24 listopada 2022

Lek na wszystko? - 8

 Dość  długo Teresa  nie  mogła  się uspokoić, ale to  nie  dziwiło Kazika. Miała za sobą ciężkie  chwile, w których  trzymała  się  dzielnie, a teraz tama  pękła i wszystkie uczucia  zaczęły wydostawać  się na  zewnątrz. Kazik niewiele teraz  mówił, słuchał uważnie tego co mówiła Teresa, scałowywał łzy i tulił ją  w ramionach. W pewnym  momencie Teresa  powiedziała-  ja cię bardzo, bardzo przepraszam, nie powinnam cię obciążać tymi wynurzeniami. Byłam głupia i naiwna i wszystkie konsekwencje  tego powinnam  ponosić  sama, nie obciążać cię tym, że byłam ślepa i głucha i po prostu  głupia. 

Ależ  Tesiu, niczym  mnie  nie obciążasz, ja też widziałem Roberta inaczej, uważałem go za odpowiedzialnego faceta. Oboje źle go oceniliśmy nie dostrzegając pewnych  symptomów. Kocham cię i chociaż bardzo chciałem  nie mogłem tego uczucia  zwalczyć. Raz cię oszukałem - nie powiedziałem  ci prawdy dlaczego mnie ten skok z ósmego piętra kusił. Czułem, że to jedyny sposób by przestać  cię kochać. Odwiodłaś mnie  wtedy od tego i postanowiłem jednak zostać i  czuwać nad tobą. I nie mów, że jesteś dla mnie nudna, dziecinna itp. Jesteś dla  mnie  cudowna i jedyna. Powiedz mi, proszę - pomyślisz o mnie jako o kandydacie  na swego męża i ......nie dokończył zdania, bo Teresa przylgnęła do jego ust. To  był bardzo, bardzo długi pocałunek, chyba na  rekord  świata. Gdy na  moment oderwała  się od niego  powiedziała- nareszcie  wiem jak naprawdę całujesz, to coś cudownego! Chcę być z tobą, od teraz , zaraz aż do  końca naszego  życia. I nie jesteś  dla  mnie za stary,  osiem lat  różnicy to tyle  co nic. Myślałam  tylko, że wolisz nieco poważniejsze ode  mnie kobiety i mądrzejsze i z  tytułem mgr przy  nazwisku. A ja  mam tylko licencjat. 

Kazik ujął w dłonie jej twarz, utkwił swój wzrok w jej oczach i powiedział - nie  wiem skąd ci wpadł do głowy taki niedorzeczny pomysł - mnie twoje  studia  nie  są do czegokolwiek  potrzebne, ale gdy będziemy razem a ty będziesz  chciała owe mgr uzupełnić to nie będę  się  sprzeciwiał, jeśli to ciebie ma uszczęśliwić. Mnie do szczęścia jesteś ty potrzebna, bycie z tobą  a nie owe mgr przy twoim nazwisku.

Ziku, tak naprawdę to jesteśmy parą idiotów, bo od  dawna jesteś w moim  sercu, tylko wmawiałam w siebie, że kocham cię jak brata. I prawie w to uwierzyłam.  Może powinnam Robercikowi podziękować, że wyciął taki  numer.  A może i on wyczuł jakąś zmianę we mnie i szukał u kogoś innego pocieszenia. Nie wiem, a właściwie  to  mnie już zupełnie  nie obchodzi. Mam tylko nadzieję, że dostanę rozwód. I że mnie naprawdę chcesz. Z moimi fobiami włącznie.

A jakie  ty masz fobie?- zdziwił się Kazik. Dla mnie jesteś uosobieniem  spokoju i zaradności, nie  rozumiem tego. No to widocznie nauczyłam  się dobrze  maskować- zaśmiała  się Teresa. Niemal  codziennie  boję  się, że sobie  z czymś  nie poradzę, widocznie  pobyt ze  wszystkowiedzącym Robertem tak  na  mnie  wpływał. Boję  się, że tata bardziej opadnie  z  sił, a ja   mogę nie wyrobić  czasowo by bywać u  niego codziennie, boję się, że popełnię jakiś  głupi błąd w pracy i będzie  draka na  24 fajerki. 

Tesiu, snując marzenia o tobie pomyślałem, że jeśli zgodzisz  się być moją żoną, to wtedy zamieszkamy u mnie, to przecież mieszkanie 5 pokojowe i wtedy twój tata mógłby mieszkać  z nami. A gdyby  koniecznie  wolał mieszkać  sam, to mógłby mieszkać tu gdzie ty teraz i mielibyśmy go  blisko i bez kłopotu wpadalibyśmy do niego codziennie. A mieszkanie, to w którym teraz  mieszka poszło by pod  wynajem i tata  miałby z niego jakiś dochód. 

Naprawdę chciałbyś, by tata mieszkał razem  z nami?- zdziwiła  się Teresa. Chciałbym, naprawdę. Lubię twojego tatę. I mam nadzieję, że nie  zaprotestuje przeciwko temu, że chcę, byśmy  się pobrali. I że zechce albo  z nami  zamieszkać  albo blisko nas. Tesiu,  nie płacz, będą  cię oczka boleć, a ja  nie mam w domu kropli do oczu. Zobaczysz, będzie  dobrze, razem wszystko zorganizujemy. Podjedziemy do twego taty w sobotę. Jutro zatelefonuję by zamówić u tych państwa sok malinowy i może  łubiankę  malin, odbiór nie  zajmie nam  dużo  czasu i pojedziemy do twego taty. Bo oni też robią sami sok - w końcu nie każdy ma czas i sokownik i  chęć paprania  się z tym. Musimy pomyśleć w którym urzędzie weźmiemy ślub- Kazik był już myślami przy ślubie. Możemy albo w naszym dzielnicowym albo w Pałacu Ślubów albo w Pałacyku Szustra. 

Wiesz, ja myślę, że weźmiemy  ślub normalnie,  w naszym dzielnicowym urzędzie, tak naprawdę  to zerowa  uroczystość bez  względu na  miejsce- stwierdziła Teresa. My  mieliśmy w Pałacu Ślubów, bo potem od razu był kościelny u Św.Anny. I jedna i  druga  "uroczystość" była  do kitu. Mam wrażenie, że lepiej wziąć w naszym dzielnicowym a  potem zaproszonych  gości przewieźć wynajętym mikrobusem na przykład do którejś restauracji do Wilanowa na poczęstunek - np. wczesny obiad. Kuźnia Wilanowska  ma wielką  wprawę w urządzaniu takich obiadków  weselnych. Na szczęście nie jesteśmy dwudziestolatkami dla których wesele jest  swego rodzaju  atrakcją. Od  kiedy pracuję w CHZ i jestem zwyczajnie  "zaorana" po kokardkę w pracy to szalenie uszczupliła mi  się lista osób, z którymi utrzymuję kontakt. Nie wiem dlaczego tak mało osób jest  w stanie  zrozumieć, że ja po ośmiu  godzinach kontaktów z bardzo różnymi osobami już nie pragnę spotkania  w kawiarni czy też  knajpie i zwyczajnie  męczą mnie "posiady" w kawiarni i  rozmowa. Jak myślisz, twój brat zechce nam "świadkować" ? Ja to poproszę o tę przysługę  moją starą przyjaciółkę, znamy się od czasów licealnych, a kontaktujemy dość  rzadko, za to takie spotkanie trwa najczęściej cały dzień. Robercik jej nienawidził z całego serca. Ale, tylko nie zrozum  mnie  źle- byłabym najszczęśliwsza gdyby byli z nami tylko świadkowie i wtedy zjedlibyśmy  w naszym  domu dobry obiadek , który  bym spokojnie przygotowała  dzień wcześniej. I ty i ja już mieliśmy  raz tę frajdę. 

Kochanie moje, ja też nie pragnę jakiegoś towarzyskiego spędu  na tę okoliczność i w pełni popieram twój projekt. Może uda  się to nam zrobić w jakiś piątek wczesnym popołudniem i wtedy po prostu przyjedziemy do nas. A twój tata jak do tego podejdzie? Och, normalnie, nie ma świra i na pewno nie będzie miał nam  za złe, że robimy tak zwany "cichy ślub". Zresztą będzie tak szczęśliwy, że nie jestem z Robercikiem, że przytaknie każdemu rozwiązaniu. Kazik uśmiechnął się - nie wiem  czy  wiesz, ale w twoich ustach słowo "Robercik" ma  wielce pejoratywne brzmienie- coś jak debil lub kanalia. A nie jest tak?- zapytała Teresa. No jest - stwierdził Kazik.

W sobotnie przedpołudnie Teresa razem z Kazikiem pojechali do jej ojca. Po drodze wstąpili po ulubione przez ojca, ale również i przez  nich oboje,  rurki z kremem i eklerki. Oprócz tego Teresa kupiła kilka czasopism i nescę. Z domu zabrała to co zawsze podrzucała ojcu w ramach  zaopatrzenia. Teoretycznie zakupy robiła  mu sąsiadka (którą poza plecami ojca Teresa zawsze wynagradzała za owe  drobne przysługi).  Ojciec był nieco zdziwiony obecnością Kazika, ale oczywiście powitał go wielce sympatycznie. 

Przy kawie i  ciastkach Teresa powiedziała ojcu, że wkrótce odbędzie  się w sądzie jej sprawa  rozwodowa, bo jej mąż ją zdradził. A że dowody są  wybitnie przekonujące to na sprawie  nie będzie stawać Teresa,  ale jej adwokat. I za dwa tygodnie Teresa będzie już rozwódką. Córeńko - ja ci zwrócę koszty rozwodu - stwierdził ojciec. Nie ma potrzeby - adwokat występuje o orzeczenie winy, a dowody są nie do podważenia, bo na  zdjęciach jest Robert z obiektem, z którym Teresę zdradził. Więc całość kosztów ponosi strona winna rozpadowi związku - wyjaśniła Teresa.

A ja, powiedział Kazik, wczoraj oświadczyłem się Tereni i zostałem przyjęty. I dziś przyjechaliśmy prosić pana, panie  Tadeuszu o to, by pan z nami zamieszkał gdy się pobierzemy. Moje mieszkanie jest pięciopokojowe, więc  się pomieścimy bez trudu.  Oboje nie  chcemy, by pan mieszkał sam,  z dala od nas. Wspólne mieszkanie bardzo ułatwi życie Teresie, która naprawdę jest bardzo zapracowana i zmartwiona tym, że mieszka pan  sam. Pan będzie  miał dwa pokoje, my też  dwa  a living room będzie wspólny. Drugi wariant - to gdyby pan naprawdę nie  chciał mieszkać  z nami to może by pan zamieszkał w mieszkaniu Tereni-  jest blisko mojego mieszkania, z 10 minut niespiesznym spacerem. A to mieszkanie by się wynajęło i pieniądze z wynajmu wpływałyby na pana konto.

Zaraz, zaraz- starszy pan chciał uporządkować sobie to  co usłyszał- ten pajac zdradził w jawny sposób Tereskę?  Tak tato, zdradził mnie, tylko nie  miał pojęcia, że ktoś to wszystko sfotografował i przysłał na moje imię i nazwisko, na  nasz  domowy adres - wyjaśniła Teresa.  Starszy pan chwilę przetrawiał to  co usłyszał i w końcu powiedział - chwała temu, kto to uwiecznił!  Nie lubiłem tego faceta! Nie  sądziłem, że to taki podlec!  Biedactwo, że też musiałaś na takiego drania trafić. Często miłość po jakimś czasie słabnie i nie wraca, no ale wtedy trzeba to inaczej  rozwiązywać. No ale to podlec - nie da  się ukryć. A co jego mamcia na to? Podobno niezadowolona, bo uważa, że Terenia to dobrą żoną była- powiedział Kazik. 

No a co do zamieszkania z wami - to bardzo, bardzo szlachetna i kusząca propozycja. No pewnie, że w pięciu pokojach  to się pomieścimy, mam tylko obiekcje, czy  nie będzie to dla was zbyt krępujące. Teresa uśmiechnęła  się - to mieszkanie, w którym teraz  mieszkam będzie stało puste - jeśli będziesz niegrzeczny to zostaniesz tam  karnie  zesłany. A nie wynajmiemy go, bo wygodnie jest mieć gdzie  trzymać różne zapasowe akcesoria jak pościel, książki, ubrania i mieć  zapasową lodówkę i  zamrażarkę. Popatrz tato jaki  miałeś  świetny pomysł żeby nie przepisywać tego  mieszkania na  mnie tylko zrobić zapis testamentowy. Robercik był wielce zdegustowany faktem, że ani  nie jest tam  zameldowany i że nie  dostanie połowy jego wartości bo nie mieliśmy nic wspólnego. Gdy go wyrzucałam  z mieszkania to dopilnowałam  by zabrał ze sobą wszystko co do mieszkania kupił, łącznie z tym zegarem z kukułką.

Panie Tadeuszu, a może chce pan teraz  z nami pojechać i zobaczyć to mieszkanie? No właśnie tato, możemy teraz tam podjechać, jeśli chcesz. Założysz  tylko płaszcz i buty, ja ci pomogę. No co ty dziecino, jeszcze jestem dość samoobsługowy. I będzie mi  miło, jeśli Kazik będzie mi albo mówił po imieniu albo nazywał mnie tatą. To drugie to będzie  dla mnie wielką przyjemnością. A dla mnie mówienie do pana "tato" będzie zaszczytem- powiedział Kazik i uścisnął swego przyszłego teścia.

Oględziny przyszłego lokum wypadły w oczach ojca Teresy pomyślnie. Tato, może masz ochotę pojechać  z nami do Ciszycy, bo mamy tam  do odebrania sok malinowy i trochę świeżych malin- zaproponował Kazik. Ojej, sok z malin! -wieki  całe nie piłem herbaty z malinami. No pewnie, że pojadę, skoro mi Kazik proponuje!

                                                                               c.d.n.