sobota, 12 lipca 2014

Spotkanie - cz. VII

Joanna bezgłośnie płakała a Witek tulił ją , na przemian ocierając lub scałowując jej łzy.
Głupiątko kochane, czemu płaczesz, powiedz, może cię czymś uraziłem?-dopytywał się
Witek.
Joanna pokręciła przecząco głową i wyszeptała- boję się, że jesteś mną rozczarowany,
boję się, że to wszystko minie, że to tylko sen i że za te chwile szczęścia będę ukarana
przez los. Tym razem Joanna rozpłakała się na dobre.
Jo, opanuj się na chwilę i posłuchaj uważnie - jestem zachwycony tobą, szczęśliwy,
spełniony a na dodatek wdzięczny ci za to, że zaryzykowałaś, nie straciłaś wiary w moje
możliwości. Mam ochotę krzyczeć i skakać z radości, bo dla mnie było tak samo
cudownie jak kiedyś. Czuje tę samą radość co kiedyś, a do tego wdzięczność, że jesteś-
kiedyś uważałem ten fakt za coś naturalnego - teraz niemal za cud.
Masz chusteczkę, wydmuchaj nosek i popatrz na mnie - nie ważne ile mamy lat,
ważne jest to, co chcemy sobie wzajemnie podarować.
A teraz powiedz mi, dlaczego tak okropnie cię pokroili? Rzeznicy się na  tobie czegoś
uczyli? Ta blizna jest ledwie widoczna, ale przejeżdżając po niej ręką nie mogłem się
doczekać jej końca. Co to było? Taka cesarka? Joanna kiwnęła głową - tak, ratowali
mnie i dziecko.
Chwała im, że cię uratowali. No tak, wtedy pewnie jeszcze tu nie stosowali cięcia "bikini".
I wytłumacz mi teraz spokojnie, co ci przyszło do głowy, że mogłem się tobą z jakiegoś
powodu czuć rozczarowany. Kiedyś byśmy o tym nie rozmawiali, ale jesteśmy o te
kilka lat mądrzejsi, więc porozmawiajmy, proszę.
Joanna nabrała powietrza tak jakby miała zanurkować i wyszeptała- to proste, od wielu
lat seks i ja to dwie różne sprawy, a tak konkretne to chyba od 15 lat. I nie jest ważne
dlaczego i nie idzie tu tylko o seks z mężem ale o seks jako taki.
Witek spojrzał jej głęboko w oczy i powiedział- na szczęście z seksem jest jak z jazdą
na rowerze, pływaniem i kilkom innymi rzeczami. Tej umiejętności się nie zatraca.
Chodz, pójdziemy pod prysznic, a potem na obiad. Coś zgłodniałem bardzo.

Postanowili pójść na obiad do najbliższej restauracji, o ile tylko spodoba im się jej
wygląd. W czasie obiadu Witek zadzwonił do Michała i umówił się, że spotkają się
za godzinę w mieszkaniu Witka. Joanna zastanawiała się trochę, czy  aby naprawdę
chce być na tym spotkaniu, ale w końcu się zgodziła w nim uczestniczyć. Po tym
spotkaniu miała jeszcze zaplanowane spotkanie z rehabilitantem, na które wprosił
się Witek.
Będę udawał twego męża, jestem ciekawy co ten gość ci zaproponuje, tłumaczył.
Joanna się  śmiała, że jej zainteresowanie rehabilitantami płci męskiej dotyczyło
tylko Witka, a nie każdego faceta od rehabilitacji.
Do mieszkania Witka wracali radośni, przytuleni, zaglądali  w szyby wystawowe
szukając w nich swego odbicia. Po drodze Joanna kupiła w sportowym sklepie
bluzę dresową, bo zrobiło się chłodno.
Dwie godziny z Michałem minęły błyskawicznie - przy okazji Joanna dowiedziała
się, że jej przemili koledzy żeglarze nazywali ją... japsi. Podobno jej upięte w koński
ogon czarne włosy i leciutko skośne, umalowane oczy sprawiały , że jej wygląd
kojarzył im się  z Japonkami. Joanna serdecznie się z tego uśmiała.
Witek opowiedział Michałowi jak dziwne  było ich spotkanie i Michał też uznał je
za niezwykłe.
Po wyjściu Michała Joanna odwołała spotkanie  z rehabilitantem. Następnego dnia
póznym popołudniem Witek odlatywał. Chcieli jeszcze trochę pobyć razem  bo tyle
się rzeczy wydarzyło i  oboje czuli potrzebę uporządkowania tego wszystkiego.
Witek już planował swój następny przyjazd do Polski, ale większość czasu spędzili
tuląc się do siebie , patrząc sobie w oczy i mówiąc o swych odczuciach, myślach,
pragnieniach.
Oboje bali się tego rozstania, co wcale nie było dziwne - ledwo się odnalezli a już
musieli się rozstać. Joanna czuła się szczęśliwa i jednocześnie bardzo nieszczęśliwa.
Nie była w stanie jechać z Witkiem na lotnisko - bała się swej reakcji.
Na szczęście Witek rozumiał to - widział jak mocno przeżywała to ich spotkanie.
Witek porobił jej kilka zdjęć, choć Joanna bardzo protestowała. W zamian Witek
przesłał na jej pocztę swoje aktualne zdjęcie. I tamto stare, czarno-białe sprzed lat.
Około 23,00 Joanna  zamówiła taksówkę i pojechała do domu. Na prośbę Witka
swą nową bluzę zostawiła u niego.
Jadąc do domu zastanawiała się jak teraz będzie żyć ze świeżo obudzoną tęsknotą
za Witkiem.
c.d.n.