niedziela, 13 sierpnia 2023

Lek na wszystko? - Epilog

 Następnego  dnia, po niespiesznym  śniadaniu, przegadaniu dwóch godzin z Kazikiem i Teresą, wycałowaniu rączek Sophie za ciasteczka  na drogę, wyściskaniu całej  rodziny Kazika, zapisaniu sobie  dokładnie  co ma powiedzieć kumplowi Kazika gdy będzie oddawał samochód - Franek wyruszył w  drogę do Warszawy. Wsiadając do samochodu powiedział - ja do Berlina  wrócę, tak to widzę.

Zamykając  za Frankiem bramę posesji Kazik powiedział - no zobaczymy czy wrócisz tu bracie. Teresa tylko uśmiechnęła  się a potem powiedziała - on  z tych, co nie odpuszczą gdy coś  sobie do głowy wtłoczą. Mam wrażenie że jego "naczalstwo" ma poglądy takie jak pewien pan profesor i zapewne nie będą płakać gdy Franek stamtąd odejdzie, a raczej będą  zadowoleni. To ekipa  z gatunku, że jeżeli nie śpiewasz z nimi tej  samej piosenki to możesz odejść i krzyżyk na  drogę. I gdyby nie pies, żona i dziecko to już by siedział w Maroku.  Ma tam  dostatecznie  dużo znajomości. Ty też masz  wrażenie, że pies  jest u niego na pierwszym miejscu? - zapytał Kazik.  No jasne, że tak - psica go miłuje bezwarunkowo, nie  sprawia  żadnych kłopotów no to jak jej nie kochać? 

No a dziecko? To pierwsze małe  dziecko z którym Franek ma  do czynienia i Franek stanowczo zbyt mało czasu spędza z dzieckiem by dostrzec  w nim coś ciekawego. Albo jest w delegacji, albo późno wraca z pracy, a w weekendy niemal wszystkie wciąż coś wpierw kombinował  przerabiając  dom albo  coś zmieniał w ogrodzie. Bo to nie jest tak,że Franek bierze  fachowca i wszystko zostawia w jego rękach- on jest cały  czas tuż obok, patrzy na ręce i wszystkiego pilnuje.  Ale go lubisz,  a przynajmniej mówisz, że go lubisz- Kazik  drążył temat.

No bo go lubię, bo nie ma zakodowane w głowie że każdą babkę należy traktować jako potencjalną zdobycz  do wyra, poza tym ma poczucie humoru niemal tak  samo abstrakcyjne jak ja,  jest obowiązkowy, lubi gorzką czekoladę i nie cmoka każdej napotkanej kobiety w rękę. I nie  ma  zwyczaju włóczenia  się z kumplami na wódę i potem opowiadania każdemu  w pracy  jak to się  zapił- on po prostu się  nie  zapija.  No i zapoznał mnie  ze świeżymi daktylami. Poza tym w pełni doceniał moją pracę - jako jeden z nielicznych nie marudził gdy mówiłam, że nie mam jak go upchnąć w samolocie, bo one  ciągle jeszcze  ze stali a nie  z gumy. I nie  musiałam  się z nim użerać by się rozliczył  z delegacji. Poza tym bardzo starannie przygotowywał zawsze  nasz  "żywy towar" do wysyłki i jego specjaliści zawsze zadawali inteligentne  pytania, nie usiłowali zmieniać trasy lub przewoźnika i nie traktowali mojego działu jak biura podróży. Przez sześć lat pracy ani razu  nie musiałam odwalić ani jednego wniosku z jego  działu  - zawsze on pilnował delikwenta i sprawdzał wniosek nim do mnie  trafił. Doskonale  wiedział, że ja mam tych wniosków znacznie  więcej  niż każdy z branżystów. Przecież mój  dział  obsługiwał około 500 osób miesięcznie. Jedni wracali inni wyjeżdżali. Ruch jak na dworcu w sezonie.

W tydzień po przyjeździe do Berlina Teresa i Alek zaczęli uczyć  się niemieckiego.  Teresa znacznie lepiej dawała  sobie  radę "ze  słowem" pisanym , natomiast znacznie  gorzej jej szło z rozumieniem "ze słuchu." Na  zakupy żywnościowe jeździli do dużego marketu i była to swoista lekcja niemieckiego, którą Alek  był wielce zachwycony.

Teresa przynajmniej  ze dwa razy w tygodniu rozmawiała z Aliną, która jej powiedziała, że.....uczy  się niemieckiego - sama, korzystając z  zakupionego podręcznika i dołączonej do niego płyty.  Alina z dzieckiem , Pawłem i Jackiem wyjeżdżali na ostatni tydzień  sierpnia i pierwszy tydzień września do lasów w okolicy Modlina i obawiała  się, że może nie być zasięgu, ale  skoro ona  o tym wcześniej  wie, to nie będzie się denerwowała, że nie może porozmawiać. Przy okazji wrzuciła wiadomość, że Franek podobno dość nagle  wziął urlop wypoczynkowy i nie ma  z nim kontaktu. A gdy Paweł do niego wybrał numer dostał odpowiedź, że abonent jest poza  zasięgiem. 

W tym nieco potajemnym uczeniu  się języka bierze też udział Jacek. Alina  śmiała  się, że  Tadziś ma "narzeczoną", którą  sobie "przygruchał" na placu zabaw. Bo Tadziś jest bardzo spokojnym dzieckiem, nie  wariuje na placu  zabaw i w związku  z tym  ma same koleżanki a nie kolegów.  Przyznała  się, że była razem z Tadzisiem u swego psychoterapeuty, by sprawdził fachowym okiem czy Tadziś nie ma jakichś symptomów jej choroby, ale  zdaniem owego pana to Tadziś  jest zdrowym, normalnym  chłopcem.  Bo wbrew pozorom jest na świecie wielu delikatnych i wrażliwych mężczyzn, wielce odbiegających od stereotypu  "męskości" co niepokoi często ich rodziców, bo się różnią bardzo od innych dość agresywnych chłopców, więc starają się, nie wiadomo po co "wychować ich na prawdziwych mężczyzn" wręcz ucząc ich zachowań agresywnych.  A poza tym to Alina bardzo się cieszy, że Alkowi i Teresie podoba  się w Niemczech.

Teresa po tej rozmowie wybrała "sekretny numer" Franka, bo wiedziała, że Franek ma dwa smartfony. Gdy Franek się zgłosił powiedziała, że sprawdza co u niego, a dzwoni na ten numer, bo wie, że on odbiera telefon tylko wtedy gdy  może swobodnie rozmawiać. Franek się śmiał i wyjaśnił, że jest aktualnie w wynajętym mieszkaniu, kończy malować komplet mebelków po Alku na beżowo-różowawy kolorek, oraz zmienił wykładzinę w tym pokoju na "mazaninę"  błękitno - szafirową. Do sypialni dokupił klasyczne kudłato - puchate dywaniki obok małżeńskiego łoża  i zostawił w sypialni tę krótkowłosą wykładzinę, która wszak świetnie się daje czyścić odkurzaczem. Oczywiście oficjalnie jest "na chorobowym", bo chyba będzie musiał usunąć przepuklinę, która mu nieco psuje życie. Teresa  zaraz  go obsztorcowała, ale przysięgał, że nic nie dźwiga a  "madźga" mebelki siedząc na niskim stołeczku. Wszystko co trzeba było nosić to nosili wynajęci "ludkowie". Do szpitala idzie za tydzień, a przedtem przesiedli tu tatę, Dunię oraz "dziewczyny", oczywiście z pomocą "ludków".  Zrobił 4 odbitki xero z mapy osiedla i każde z nich ma własną. Dla Duni już wynajął "pana od spacerów", Dunia będzie "skoszarowana" w jego gabinecie. Suni się tu podoba, jest teraz  z nim i siedzi na loggii. A gdy wyzdrowieje , teraz chociaż  zdrowieje  się zdaniem NFZ w zawrotnym tempie i na drugi  dzień już można wyjść  ze  szpitala,  lekarz w tym znanym i Tesi  szpitalu potrzyma go  dłużej niż trzy dni, bo już nie jest młodzieniaszkiem. Gdy Teresa rozmawiała z Frankiem w 10 dni później już był po operacji i następnego  dnia wychodził do domu. Jak twierdził przeprowadzka odmieniła Joannę i zaczynała "normalnieć" jak to określił.

Pobyt Kazika w Tleniu z rodziną oraz  szefem i jego żoną był wielce udany. Ninka co prawda prawie nie pływała  swym składakiem, ale była  zachwycona okolicą, obie z Teresą codziennie  rano wędrowały na grzyby, a panowie tylko raz wypuścili je  "samopas" na  większą odległość , bo jak mówił Kazik "strzeżonego Bóg  strzeże", a po lasach różni ludzie się przecież włóczą-  jak powiedział pan Juleczek.  Tym razem zwiedzili też Toruń. W każdy wieczór  już po kolacji siadywali przy ognisku  w ogrodzie zamykając starannie furtkę na klucz a bramę wjazdową na kłódkę, by nikt im  nie zakłócił spokoju wieczorem lub nocą. Ze trzy razy przeszło obok ogrodzenia stadko dzików, dwa razy pod bramą wejściową  rozłożyły się czyjeś owce i Teresa  się śmiała, że  zapewne piły wodę z niewłaściwego  strumyka , upiły  się i nie mogły trafić do swojej chałupy.

Teresa z Kazikiem w drugim tygodniu pobytu zostawili z Gerdem i Niną na jeden  dzień  tatę i Alka, a  sami pomknęli bladym świtem do Warszawy by zobaczyć  się  z Aliną, Jackiem i Pawłem. Wszyscy byli wzruszeni tym spotkaniem, a Paweł powiedział Kazikowi, że wiosną będzie już na tyle  znał niemiecki, że da radę układać programy. Pomógł mu w tym chłopak jednej z jego koleżanek jeszcze  z  Akademii, który jest Niemcem i zajmuje  się programowaniem. Kazik natychmiast wysłał tę  wiadomość do Gerda, który odpisał, że to świetna  wiadomość. Po trzygodzinnym  spotkaniu, na którym Alina i Teresa tuliły  się  do siebie  niczym para  kochanków, Teresa z Kazikiem pojechali z powrotem do Tlenia. Gerd powiedział do Kazika, że jeszcze nie  widział takich wspaniałych przyjaźni jak ta Aliny i Teresy, że one obie są jakby z innej epoki, takiej w której ważne były ludzkie uczucia a nie pieniądze i interesy.

Kazik i Teresa  z każdego "zbioru" część  grzybów odkładali dla Kurta i Sophie. Gerdowi nieomal oczy wyszły z orbit na tę wiadomość, a Kazik powiedział, że Kurt i Sophie  przygarnęli go do siebie gdy po rozwodzie pojechał "w ciemno" do Niemiec i on zawsze o tym pamięta, że to Kurt go wypatrzył gdy pracował jako "zwykły robol" przy rozbiórce ruin  tnąc zbrojenia wielofunkcyjną spawarką, wprawiając tym w zdumienie kierownika robót, bo on nie  miał pojęcia że tym typem spawarki można nie  tylko spawać  ale i ciąć  metal.

Kaz, ty masz talent do wprowadzania ludzi w  stan zadziwienia - mnie  zadziwił twój patent, który od 1 stycznia nowego roku wejdzie do produkcji  - powiedział Gerd. Przepraszam, że to mówię,  ale bardzo  dziwny ten kraj, który wypuszcza z rąk kogoś, kto potrafi myśleć i ma takie nowatorskie pomysły. Kazik rozłożył ręce -niestety taka ekipa teraz dorwała się do rządzenia. Lata realnego socjalizmu wywróciły ludziom  w głowach, na moment  się ocknęli i  z powrotem wpadli w sidła populizmu. My z Tesią wiemy dobrze, że już nie  wrócimy do Polski. Naszej rodziny w Polsce już nie ma. Mój młodszy brat pracuje i mieszka  we Francji. Moi rodzice już nie żyją, tak samo mama Tesi, a Tesi tata jest wszak  z nami i kocham go bardziej niż kochałem własnego ojca.

Po powrocie z Borów Tucholskich  Kazik rzucił się w wir pracy, Teresa i Alek coraz lepiej rozumieli język niemiecki, podobnie jak Paweł i Alina.

Wiosną następnego roku  Paweł razem z Aliną, dzieckiem i Jackiem przyjechali na tydzień do Berlina. Alinie podobało  się mieszkanie Kazików i w ogóle wspólny dom oraz  okolica.  Przy odpowiednich roszadach pomieścili  się wszyscy  w czterech pokojach  - Alina z Pawłem spali w Living Roomie na podwójnej  sofie, Teresa z mężem we własnej sypialni, obydwaj  dziadkowie spali w  sypialni taty, jeden na  sofie, drugi na łóżku, a chłopcy obaj w pokoju Alka, do którego wstawiono pożyczone od Kurta turystyczne, ale wygodne  łóżko. I tym sposobem wystarczyły cztery pokoje.  Sophie i Kurt byli zdumieni wielkim podobieństwem do siebie  Alka i Tadzika. No ale przecież to nic nadzwyczajnego - powiedziała ściszonym głosem Teresa- przecież ich ojcowie to rodzeni bracia!  Ach, prawda!- stwierdziła Sophie- zupełnie o tym zapomniałam, ale Tadek i Paweł też  są do siebie podobni. No bo jakoś Alina, podobnie jak ja,  gustuje w ciemnowłosych chłopakach - wyjaśniła Teresa. Tadziś całkiem bohatersko zniósł w  sumie spore grono nieznanych sobie osób. Najlepsze było to, że Alek rozmawiając z Tadzisiem w obecności chłopaków  Kurta więcej mówił po niemiecku niż po polsku i zaraz przepraszał za to Tadzia i przestawiał się na język polski. 

Rozmowy pomiędzy Gerdem, Pawłem i specem od informatyki szły  całkiem gładko, a Jacek był niezmiernie dumny, że ma tak zdolnego syna, który naprawdę  bardzo szybko opanował język niemiecki.  Kazik rozmawiał z ludźmi, którzy wynajmowali jego mieszkanie, że chciałby je pokazać rodzinie a na pytanie czy będą mogli przedłużyć najem odpowiedział szczerze, że jeszcze nie  wie, ale do 30 czerwca na pewno będą mogli tu mieszkać a on najpóźniej za tydzień powie im czy będzie umowa przedłużona  czy też nie.

Kurt, wznowił w trybie arcy pilnym poszukiwanie mieszkania w najbliższej okolicy i najlepiej by to były cztery pokoje z kuchnią i łazienką  i bez mebli. Jak tłumaczył Kazikowi najwięcej jest chętnych na mieszkania dwupokojowe, więc może łatwiej będzie znaleźć czteropokojowe.

Po dwóch godzinach wpatrywania się w komputer Kurt powiedział do Kazika - módlmy się by się twoim spodobało bo to jest w pobliżu Greka, w narożnym budynku, pierwsze piętro, bez windy. Bierz Paweła i Alina i lećmy zobaczyć. Kazik szybko zwerbował zainteresowanych i niemal biegiem ruszyli pod wskazany adres. Mieszkanie było rzeczywiście w pobliżu restauracyjki Greka. Budynek  był trzypiętrowy, zrewitalizowany, ale zupełnie  nie mieli gdzie dorobić windy, bo wtedy trzeba by cały budynek przerobić a ewentualne  czynsze długo nie pokryły by kosztów poniesionych przez  właściciela budynku.

Mieszkanie było "narożne" i w narożniku była kuchnia  z dużym oknem od główniejszej ulicy i węższym  od bocznej. W sumie  miało  całkiem niezły rozkład, mieszkanie było puste co im pasowało, bo nauczeni doświadczeniem Kazika meblowali by się w Berlinie, a Jacek powiedział synowi, że dołoży  się do mieszkania bo sprzeda jeszcze jedną działkę, którą kiedyś kupił po wielce  atrakcyjnej  cenie. No i ma też jeszcze  nieco gotówki w banku. Poza tym będą mieli dopływ gotówki z wynajmu  swoich mieszkań warszawskich. Mieszkanie  w ramach rewitalizacji ma  miejscowe centralne, ciepła  woda jest z term przepływowych, tak jak w większości przedwojennych berlińskich budynków.  Do mieszkania należy też nieduży boks piwniczny. Budynek miał wysoki parter, więc I piętro nie było zbyt nisko, bo mieszkania były wysokie,  a nie  jak warszawskie osiedlowe 2,65 cm  wysokości. Kazik popatrzył się na  Alinę i powiedział - to mieszkanie to jakiś cud nad Szprewą, bo do nas będziesz miała niecałe 400 metrów. I jest tuż obok nasza ulubiona knajpka grecka. Masz do namysłu jeszcze 20 minut. Przejdź się z Pawłem jeszcze raz po wszystkich pomieszczeniach, bo to ty się będziesz tu rządzić. Zobacz jaka tu jest ciekawostka w kuchni- na tej północnej ścianie obok okna jest autentyczna spiżarnia, nawet są w niej półki. Jak widzisz główniejsza ulica nie jest jakąś arterią komunikacyjną. I nie wzywaj na pomoc Teresy- ty tu będziesz mieszkała nie ona. Paweł objął ją i powiedział - myślę, że będzie się nam tu całkiem dobrze mieszkało. Zobacz  jakie tu są ładne, drewniane drzwi a nie takie ze sklejki jak na naszym osiedlu. I spójrz do góry - sufity zdobione sztukaterią. Rzeczywiście - jestem gapa- nie  zauważyłam tego. Weźmy to mieszkanie, pomału sobie wszystko urządzimy. Kurt z ulgą odetchnął i powiedział właścicielowi budynku, że jego kuzynom podoba  się to mieszkanie więc je chętnie wynajmą. W umowie czynsz uwzględniał część kosztów ogrzewania. Energia płatna  była oddzielnie wg wysokości jej zużycia. Do kuchni musieli sami zakupić lodówkę, zamrażarkę, zmywarkę, zdecydować na jakiej kuchence będą  gotować, ale to wszystko dopiero po podpisaniu umowy.  Kuchnia  była duża i już miała  zabudowane dwie  ściany szafkami, od podłogi do  sufitu, w tym było miejsce na lodówkę i zamrażarkę był już  zlewozmywak, a pod nim  szafka na odpady kuchenne, obok długi blat i  pod  nim miejsce na pralkę i  zmywarkę, pod blatem drugim były szafki z głębokimi  szufladami,  było też przewidziane  miejsce na kuchenkę elektryczną oraz płytę grzewczą - mogli wybrać  czy  chcą płytę indukcyjną czy  zwykłą, ceramiczną. Te  szczegóły były wymienione  w umowie. Nad  tym blatem były również szafki kuchenne z półkami. Kuchnia  była  duża i można  było w niej umieścić  stół by tu jeść posiłki.W łazience była wanna,  duża umywalka, kaloryfer i WC tuż przy wejściu, oddzielone od reszty cienką ścianką z ceramicznych płytek. Nad  wanną był prysznic i składany parawan z matowych  dość  cienkich płytek PCV. Ściany  łazienki do połowy wysokości były wyłożone  białymi płytkami. 

Podpisanie umowy odbyło się dzień później i dostali klucze od wejścia do budynku i do mieszkania. Do urzędu w celu zameldowania  się mieli pójść wraz z umową i właścicielem budynku. Alina przepraszała Teresę, że tak długo im sterczą na głowie, ale Teresa  zamiast cokolwiek jej odpowiedzieć postukała ją palcem w czoło i powiedziała - strasznie tu pusto, chyba rozum gdzieś uciekł. Tego dnia właściciel budynku umieścił karteczkę z ich nazwiskiem i imionami na tabliczce domofonu.

Dwa tygodnie później zjechał sam Paweł by razem z Tesią zakupić meble do swego mieszkania. W tym czasie Alina i Jacek namiętnie  pakowali dobytek w pudła, Jacek działał z upoważnieniem w ręce  załatwiając za Pawła różne sprawy, miedzy innymi transport pudeł,  zostawienie mieszkań pod opieką odpowiedniej Agencji. Gdy już były w berlińskim mieszkaniu meble, do Berlina przyjechała pociągiem Alina z Tadzisiem i Jackiem a do Warszawy pojechał  samochodem Paweł. Po dwóch tygodniach zjechał i Paweł z resztą rzeczy.

Alinie  wcale nie  zaszkodziła  zmiana miejsca pobytu, Kazik się śmiał, że rodzina Kurta znów  się jakoś dziwnie powiększyła.

Gdy Teresa z Kazikiem świętowali już drugą  rocznicę  wspólnego zamieszkania z Kurtem i jego rodziną, w jednym  domu,  dostali dość enigmatyczny sms od Franka, że: "już za chwileczkę, już za momencik zacznie się Franek w Berlinie  kręcić". Treść przyprawiła Teresę o wybuch  śmiechu, ale potem stwierdziła, że ich przyjaciel chyba minął się gdzieś po  drodze z rozumem. W trzy miesiące później  Franek przyjechał z Anetką i Joanną do pracy w.......Ambasadzie Francji. Mieszkanie w Berlinie wynalazła mu jakaś agencja. A mieszkanie Kazików, które w międzyczasie od  nich odkupił, trzymał puste, ale pod opieką Agencji, jako  "pied-a-terre"

I to już koniec opowieści, a wszystkie  trzy rodziny nadal mieszkają w Berlinie.




 



sobota, 12 sierpnia 2023

Lek na wszystko? - 180

 Tak jak przewidywała Teresa "nerwowy ruch poranny" w mieście już minął, nabrała paliwa, zapisała  sobie stan licznika i kartkę włożyła do kieszeni. Na  zdziwione  nieco spojrzenie Franka powiedziała- rzadko teraz  jeżdżę tym samochodem, a lubię   wiedzieć ile faktycznie  kilometrów przekręcę na jednym baku.To głównie pod taty kątem, bo tata sobie prowadzi notatki a to jego bryczka. Ja  swojego osobistego samochodu nie mam bo tylko wrastałby kołami w asfalt na parkingu. Kazik koniecznie  chciał mi kupić  samochód, ale udało mi się wybić mu to  z głowy. A odkąd mogłam bez problemu robić na  osiedlu niemal  wszystkie  zakupy to nawet z taty samochodu rzadko korzystałam. Przedtem jeździłam minimum dwa razy w tygodniu na Ursynów do L'Eclerca. Myślę, że się Joasi będzie tu podobało, bo przy okazji  spaceru może też zrobić  zakupy - tylko każ jej brać  tatę, to zawsze  może zostawić tatę przy Anetce i w tym czasie  robić  zakupy, które sobie umieści w koszu przy wózku.

Zaczynam wątpić czy Joanna potrafi sama zrobić jakiekolwiek zakupy - od chwili ciąży do teraz ani razu nie była na  zakupach - wszystkie  zakupy to ja  robię- stwierdził Franek. Teresa roześmiała  się - przecież to ty chciałeś tam mieszkać, o ile  dobrze pamiętam to ty byłeś w tej chałupie  pierwszy, nie ona. No fakt- zgodził się potulnie  Franek. Coraz  częściej się  zastanawiam gdzie ja  miałem oczy żeniąc  się z nią. Powiem ci gdzie  je miałeś, tylko się nie obraź - miałeś je  na czubku prącia. Nie analizowałeś wcale czy mądra czy głupia, czy odpowiada  ci jej sposób  bycia, zakładałeś, że jak studiuje na SGGW to zapewne jest z przyrodą za  pan brat i lubi  zwierzaki. Mam wrażenie że ty jej wcale tak naprawdę nie  znasz.  W jej pojęciu  małżeństwo z tobą było swego rodzaju awansem- skończyłeś z bardzo dobrym wynikiem dobry kierunek,  pracowałeś  w handlu zagranicznym, bywałeś często za granicą, znasz  biegle trzy języki. Teraz siedzisz w ministerstwie  - jesteś  reprezentacyjnym mężem dla żony.   A co do  zakupów - pociesz  się, że gdy urodziłam Alka to bardzo długo zakupy robił Kazik - dla mnie to było zbyt męczące - zwłaszcza ten pierwszy rok. Potem gdy już wychodziłam na  spacery to tata zostawał przy wózku a ja wchodziłam do sklepu. 

Poza tym zauważ, że Joanna nie ma gdzie robić zakupów - może jestem ślepa, ale nie widziałam nigdzie w twojej okolicy  jakichkolwiek  sklepów.  Tu co prawda  nie będzie  miała "własnego domu z ogrodem", ale ma mnóstwo sklepów, ma place  zabaw dla dzieci, na których normalne matki zawierały nowe znajomości. Ja co prawda unikałam tych miejsc, a poza tym miałam obstawę w postaci taty a potem jeszcze Jacka i Aliny  z dzieckiem. Jest tu całkiem dobra przychodnia lekarska  dla dzieci. Nie ma tu co prawda sklepów z tekstyliami, ale na tej części gdzie  mieszka Paweł jest tego rodzaju sklep, a to raptem 15 minut niezbyt szybkim krokiem. W taty pokoju, na jego nocnej szafce leży plan osiedla z  zaznaczonymi przeze mnie sklepami, punktami usługowymi. Na planie są naniesione numerki,  a na dole planu znajdziesz doklejoną kartkę z legendą. Zrób  z tego xero, przyda  się wam obojgu.

Jak się  siedzi z małym  dzieckiem  w domu to się nieco  dziczeje - goście bywają od  święta,  nie chodzi  się do kina, teatru, potańczyć. Weź pod uwagę fakt, że Joanna mieszkając w czasie  studiów u ciebie to  miała jakieś  życie  towarzyskie - wyszła  za mąż i  się skończyły psiapsiółki i różne imprezki.  Zostajesz matką i -sprzątasz, gotujesz, niańczysz bachora i to cała rozrywka i życie towarzyskie.  Mnie to akurat nie przeszkadzało, zdążyłam się  wyszaleć nim pierwszy raz wydałam  się   fatalnie  za mąż.  I żeby było zabawniej to wtedy szalałam  właśnie z Kazikiem. Jeszcze chodząc do liceum chodziłam w zakazane miejsca , czyli do klubu studenckiego. A ten cholernik nie  widział we mnie  kobiety tylko "córeczkę przyjaciół swych rodziców". No to się wydałam za mąż za jego kolegę, który zauważył, że jestem  kobietą.  

Cały czas myślę co mam dalej robić i nie wiem- wystękał Franek. Wiem o tym i dlatego zaczęłam tę rozmowę. Ja ci nie doradzę co masz  robić. Jedyne co ci  mogę powiedzieć  - rozumiem  cię, wdepnąłeś nieopatrznie na niewłaściwą ścieżkę.  Raz mnie wyratowałaś żebym nie wdepnął - powiedział Franek. Jestem ci bardzo wdzięczny, że ze mną szczerze rozmawiasz - pewnie będę  często was odwiedzał albo wisiał z tobą na telefonie. Nie ma  sprawy, zawsze możemy pogadać. A w pierwszej połowie września raczej na pewno będziemy w Polsce, na urlopie w Borach Tucholskich. Nie sami, będzie z nami oczywiście  mój tata i będzie szef Kazika z żoną - szalenie  fajną Słowaczką.  We  dwie to rozmawiamy każda w swoim języku i czasem umieramy ze śmiechu, bo słowacki i polski podobny, ale czasem słowa brzmiące tak samo  w obu językach mają zupełnie  różne znaczenie.

Tak jak przewidywali zrobili  sobie jedną przerwę, pospacerowali po stacji benzynowej, a spacerując zajadali kanapki i popijali kawę. Na koniec Teresa dobrała paliwa, zatelefonowała do Kazika  i powiedziała na którym są aktualnie kilometrze i pojechali dalej. Im bliżej było Berlina tym wolniej jechali  bo, jak to w sezonie około letnim - co i raz były zwężenia drogi i ograniczenia  szybkości z uwagi na prace drogowe. Gdy zaczęły się "zjazdy do miasta"  Franek wziął od Teresy rozpiskę trasy zrobioną przez Kazika i pełnił funkcję pilota.  Kazik tak dokładnie wszystko opisał, że bez najmniejszego trudu Teresa trafiła pod  wskazany adres. W ogrodzie przy bramie już  stał komitet powitalny w postaci Kazika, Alka, taty, Petera a z okna kuchennego wyglądała Sophie. Alek skakał z radości, tata bezgłośnie klaskał w ręce a Kazik powiedział - no nareszcie jesteś! Bo już  się przeogromnie  stęskniłem  za tobą! Sophie obejmując Teresę głośno powiedziała po angielsku, że Kazik od rana chodził po domu zamartwiając  się czy droga dobra, czy  nie będzie gdzieś po drodze jakiejś kraksy, bo wtedy Niemcy zamykają po prostu drogę i czasem to trwa i 2 godziny. A po cichu szepnęła Teresie  do ucha, że fajny ten Franz.

Sophie od  razu chciała podać  lunch, ale  Teresa i Franek po zjedzeniu "specjalnej" kanapki, czyli porcji mięsa z odrobiną pieczywa jeszcze  nie byli głodni i  Teresa wraz z Frankiem wpierw obejrzeli nowe mieszkanie Teresy i Kazika. Teresa śmiała  się, bo rolę "przewodnika" objął Alek, który przekonywał Teresę, że te nowe meble są lepsze i ładniejsze niż te w  Warszawie, chwalił się, że ma już całkiem "dorosłe" meble i dobrze mu się w tym pokoju śpi. I że jeszcze nie  wszystkie rzeczy są rozpakowane "ale da się już tu mieszkać". Teresa  w pierwszej kolejności wypakowała  zawartość termo torby i umieściła w nowej zamrażarce. Po obejrzeniu mieszkania Sophie zagoniła  wszystkich do siebie i razem  z Teresą nakarmiły towarzystwo. Alek koniecznie musiał opowiedzieć Teresie o swojej pierwszej w życiu podróży pociągiem jak i o tym, że w tej części Berlina nie ma tramwajów tylko jeżdżą autobusy i metro i on już jechał metrem. I gdy będzie weekend i będzie ładna pogoda to popłyną stateczkiem wycieczkowym żeby obejrzeć Berlin od strony wody.  Kazik się  śmiał, że Alek jeszcze  nie  do końca zrozumiał, że będą tu mieszkali stale i  dziecko się tu czuje tak, jakby było na wakacjach, a nie w stałym  miejscu zamieszkania. A poprzedniego dnia powiedział do  Kazika, że nie chce jeszcze wracać do Warszawy, bo ciocia Sofia jest bardziej kochana od  cioci Aliny a Peter jest  "fajniejszy" od Tadzia i tylko mu tu brakuje dziadka  Jacka.

Teresa po lunchu stwierdziła, że ona to musi iść na  spacer po tym  długim siedzeniu za kierownicą, więc Kazik natychmiast  podniósł się z fotela, pytając kto ma jeszcze ochotę na  spacer, ale po chwili okazało się Teresa i Kazik sami pospacerują. Franek rozmawiał z tatą, Alek towarzyszył Peterowi przy odrabianiu lekcji, czyli rysowaniu  jakiegoś zwierzaka, więc poszli sami. Kazik cały czas obejmował Teresę, bo jak twierdził to ogromnie się za nią  stęsknił. Dziwił się trochę, że Teresa nie dała  prowadzić  Frankowi, ale Teresa stwierdziła, że dzięki temu Franek mógł się spokojnie wygadać, bo "źle  się dzieje w państwie duńskim"  a mają przecież małe  dziecko na stanie. I doradziłaś mu coś? - spytał Kazik. 

Nie, ja nie jestem poradnią  rodzinną. Uzmysłowiłam mu tylko, że ożenił się nie bardzo wiedząc  z kim i że być może spora część tych nieporozumień wynika  z tego, że ona tam prowadzi dość nienormalny tryb życia, bo jest cały  dzień z dzieckiem, ze starym człowiekiem i nie ma kontaktu z innymi ludźmi. Jojczał, że on musi robić zakupy, wiec się go zapytałam gdzie ona ma robić zakupy, bo ja tam sklepów w pobliżu nie widziałam. Dałam mu do zrozumienia, że teraz  gdy zamieszkają w nowym, cywilizowanym miejscu to jest duża szansa, że ona jednak  się zmieni, bo nie będzie sterczeć cały dzień sama- tu jednak są place zabaw, są sklepy,  pozna nowych ludzi, będzie  chodziła na  zakupy. I chyba coś do tego blond łba dotarło. To, że ja nie robiłam  żadnych  znajomości na osiedlu wynikało z tego, że zawsze chodziłam z tatą a potem i z Jackiem. A ona tylko wystawia wózek na ogród  i nadal  siedzi tam sama jak sierota.  Jego ojciec jej nie lubi, ale to po części wynika  z tego, że ojciec  nie lubi jej rodziny, choć są tam  jakieś odległe powiązania rodzinne. Ma Franek  nad  czym pomyśleć. I pocieszyłam  go, że  przez pierwszy  rok życia Alka to ty głównie robiłeś  zakupy. A on coś kombinuje ze zmianą pracy, mam wrażenie, że przejdzie do ambasady francuskiej. Jak pamiętam z jego kartoteki to przechodził jakieś szkolenie w tej dziedzinie. 

Wiesz  co? tu jest nawet ładniej niż na naszym osiedlu. Tu jest naprawdę  dużo ładnych takich sporych willi. I te  budynki wielopiętrowe też są bardzo ładne, takie  czyste, zadbane. Widać, że ta część na  szczęście nie ucierpiała  od nalotów dywanowych.  I te ogrody też takie jak ten koło naszej willi. Popatrz- każdy budynek ma  zupełnie inna elewację- bardzo mi się tu podoba. Tacie też  się będzie tu podobało. Alek  już się tu zadomowił. Zresztą  chyba trudni się nie  zadomowić gdy obok jest taka troskliwa osoba jak Sophie.

Tylko sklepów to ja tu nie widzę.  Będziemy robili  zakupy razem raz na tydzień. Tu nie ma małych sklepików, bo czynsz za taki lokal sklepowy jest z reguły wysoki. Ale gdybyśmy poszli w przeciwną  stronę to byś zobaczyła, że jest sieciówka spożywcza, tak ze 350-400 metrów od nas. Możemy też robić zakupy z dostawą do domu - to nawet jest opłacalne.

Wiesz co, zaprośmy dziś wszystkich na kolację do Greka - powiedziała Teresa. Nie musimy tam siedzieć do północy, po prostu zjemy coś smacznego i w miłym towarzystwie. A nie jesteś  zbyt zmęczona po tej  jeździe?  Nie, nie jestem. Nie  było żadnych  zawirowań po drodze, nawet na tym dojeździe do Strykowa. Jednak lepiej jest nie wyjeżdżać z Warszawy bladym świtem.  Tylko na tym odcinku ostatnich stu kilometrów przed Berlinem są roboty drogowe, więc są ograniczenia prędkości miejscami aż do 60km/h. 

Gdy wrócili ze spaceru Teresa opowiedziała zaraz tacie, że bardzo się jej tu podoba,  a Kazik zapowiedział że  dziś obiadokolacja będzie u Greka bo blisko domu a poza tym Tesa stęskniła  się za grecką kuchnią. A nie będą siedzieli tam do późnej nocy, bo wiadomo, że następny dzień jest roboczy, dzieci idą  do  szkoły a Kurt do pracy.  Gdy Kurt wrócił z pracy miał żal, że ani Sophie ani Kazik nie  dali mu znać, że Tesa już przyjechała, bo gdyby  wiedział to wyszedłby z pracy wcześniej. Ucieszył  się z perspektywy  kolacji u Greka i  z faktu, że rodzina już jest w komplecie. No to może  wcześniej zaczniesz pracę niż  w październiku?  Ale Kazik pokręcił  przecząco głową - nie, zostawmy tak jak było umówione- chcę by Tesia i Alek  lepiej  się tu zadomowili nim pójdę do pracy.  Franek nas finansuje, bo wynajął na razie na rok nasze  mieszkanie, ale zapewne je od nas kupi, gdy mu się tam dobrze pomieszka.

Kolacja u Greka  wszystkim bez wyjątku smakowała, a Teresa szepnęła do Kazika - zobacz jaką mamy tu dużą rodzinę. Alek jest zachwycony, bo siedzi pomiędzy najmłodszym i najstarszym. Gdy już na  stół wjechał deser w postaci bitej śmietany z owocami i płatkami czekolady Kurt powiedział - nawet nie umiem wam powiedzieć jak się ogromnie  cieszę  z tego, że jesteśmy razem i że będziecie razem z nami mieszkać.

Gdy już wracali do domu Franek powiedział do Kazika- zawsze podziwiałem Tesę- teraz  mnie  zadziwiła, bo prowadziła cały czas równiutko, jakby miała ustawiony jakiś ogranicznik w prędkościomierzu. I jestem wręcz  zachwycony tymi twoimi przyjaciółmi- traktują was jak swoją najbliższą rodzinę. Kazik  się uśmiechnął - Kurt pomógł mi gdy przyjechałem tu po rozwodzie, z mikroskopijną  znajomością języka i spowodował że zatrudnili mnie  w ciemno a przez pierwszy  rok mieszkałem u nich - traktował mnie jak młodszego brata. A Sophie to chodząca dobroć. Są tylko dwie kobiety, którym Alek daje się całować  i przytulać - to oczywiście Tesia i.... Sophie. A Tesia i Sophie natychmiast znalazły wspólny język i świetnie się rozumieją.

                                                                               c.d.n.


czwartek, 10 sierpnia 2023

Lek na wszystko? -179

 No - powiedziała Teresa  do Franka wyprostowując  się - na szczęście  dom to nie  sklep i  już żaden nowy towar tu nie przybędzie. Zostało tylko to co wezmę ze sobą do samochodu. Za godzinę przyjedzie ciężarówka i zabierze to wszystko. Facet powiedział, że załadowany  samochód przenocuje   w ich garażu, oni wyruszą o 4 nad ranem.  Zaraz dam cynk Zikowi, że już  wszystko spakowane. A ja się dziś spokojnie prześpię w zapasowym mieszkaniu. Możesz się  Franiu już od wieczora rządzić tutaj po  swojemu. Nie podejrzewam  siebie  żebym się wygrzebała wcześniej niż o 9 rano. Zresztą tak jest nawet lepiej, bo gdy się wyjeżdża stąd bladym świtem to wtedy jest cholernie  dużo  ciężarówek. Najgorszy odcinek to jest ten z Warszawy do Strykowa, potem to  kaszka manna  z malinami. Dobrze, że tata z juniorem pojechali wczoraj pociągiem. Mały był tak podniecony, że dziób mu się  nie  zamykał - po raz pierwszy jechał "takim prawdziwym pociągiem". Tata mówił, że największym jego zmartwieniem było czy ich Kazik na dworcu odnajdzie. Kazik z kolei ma  zmartwienie, czy nic mi w  samochodzie nie nawali po drodze, bo jadę taty samochodem. No aż osobiście pojechał z nim do swego kumpla, samochód zdaniem kumpla  funkcjonuje jak szwajcarski zegarek, chociaż już ma parę latek. A ten kumpel Kazika to też konstruktor lotniczy  i  zamiast coś nowego konstruować grzebie  w samochodach, kupił  warsztat samochodowy. I ma fajną żonę, która mu "prowadzi papierki". Niesamowicie  fajny facet. No to będziecie tam mieli dwa samochody. No właśnie i to zupełnie nam na plaster ten  drugi samochód. Ten jego kumpel to by wziął ten samochód  dla swego pasierba, tylko musiałby wpaść po niego do Berlina, a nie bardzo ma kiedy, bo sezon samochodowy w pełni. 

Wiesz  co ? to ja mam genialny pomysł - pojadę razem z tobą do Berlina i wrócę tym samochodem do Warszawy- poda mi tylko Kazik adres tego faceta któremu trzeba go przywieźć. Tym sposobem i wilk będzie syty i owca cała a ja i Kazik nie będziemy  się kilka godzin  denerwowali, że sama  bez  zmiennika prowadzisz. I nim Teresa zdążyła zaprotestować już się łączył z Kazikiem. Kazik, chociaż miał pełne  zaufanie do Teresy jako do kierowcy  zaaprobował ten pomysł całkowicie, ale powiedział, że w takim  razie zgoda, ale  Franek musi u nich  zanocować, a nie jechać po godzinnym odpoczynku. A jest gdzie  nocować, już są przecież  wszystkie meble i jest miejsce w pokoju dziennym. Przy okazji Teresa porozmawiała z tatą i Alkiem. Alek zapewniał ją, że cały  czas był w pociągu bardzo grzeczny i nie wychodził na korytarz i że od Poznania to mieli w przedziale tylko jedną osobę, a tata na dworcu to od  razu ich zobaczył, bo stał prawie tam, gdzie  się zatrzymał  ich wagon. Gdy skończyła  rozmawiać z synkiem Franek powiedział - szalenie fajne macie dziecko -jest niesamowicie rozgarniętym chłopcem. 

No wiesz Franiu - my oboje z Zikiem od razu bardzo podnieśliśmy małemu poprzeczkę bo ani on ani ja  tak naprawdę nie przepadaliśmy za małymi dziećmi, więc traktowaliśmy go  jakby był już rozumnym stworzeniem. A dzieci są bardzo plastycznym materiałem i łatwo się je formuje. A najważniejsze jest bardzo konsekwentne  działanie-  gdy konsekwentnie  za każdym  razem tak samo postępujesz to dziecko nie ma wtedy sieczki w mózgu i wie czego od  niego oczekujesz. I wcale nie trzeba  wtedy na  dzieciaka wrzeszczeć lub dawać mu klapsy.  A sieczkę w mózgu robią dzieciom ci, którzy kierują  się emocjami i swym samopoczuciem danego dnia. Jak jednego dnia pozwalasz  bachorowi drzeć japę bez uzasadnienia a drugiego dnia za to samo go karcisz, to dziecko nie wie jak ma postępować.  Często się mówi, że jakieś dziecko jest okropne, ale w 99,9% to jego rodzie są okropni i to oni tak dziecko ustawili.

A co powiesz Joannie? No co? powiem po prostu, że jadę z tobą ze  względów bezpieczeństwa i poza tym, że zabieram ten wóz z powrotem do Warszawy bo tak  się umówiłem z Kazikiem. No to będziesz miał kotku przechlapane - ona i tak jest więcej niż pewna, że my byliśmy parą i będzie ci kołki na głowie ciosać. Może i nie, bo wyczytała w jakiejś kobiecej prasie, że zdarzają się niestety napady na kobiety podróżujące samochodem samotnie. A na parkingach niemieckich to nawet są napady na kierowców ciężarówek. Bo wielu jednak jeździ solo z powodów oszczędnościowych.

Faktycznie - kiedyś z reguły jeździli dwaj kierowcy, teraz jeżdżą solo. A co do samotnych kobiet  za kierownicą - zdarzają się  jacyś maniacy - najbardziej to lubię takich, co mają starą, sfatygowaną brykę, która już  od dawna nadaje  się na złom, ale będzie  się ze mną  ścigał. Wtedy po prostu zajeżdżam na  najbliższy Orlen i bardzo długo piję kawę i gadam przez telefon. Wiesz- ja potrafię z Warszawy do Gdańska przejechać bez jednego przystanku, bo jak mówi  Kazik wpadam w trans. Kiedyś bardzo źle mi się prowadziło wieczorem i nocą, ale jeden ze znajomych, który zawodowo prowadzi TIRY  nauczył mnie jak sobie  z tym radzić no i się "naumiałam". A poza tym to nie gadam gdy siedzę za kierownicą i z reguły z kierowcą też nie prowadzę długich rozmów. Ale tata powiedział, że czasem to mi nogi chodzą po pedałach, których oczywiście na miejscu pasażera brak. A wiesz gdzie na trasie najlepiej zjechać na jedzenie?  Nie wiem -  powiedz, bo ja ogół biorę z domu coś do jedzenia - powiedział Franek. Tam gdzie przed zajazdem jest dużo ciężarówek, bo kierowcy ciężarówek najlepiej  wiedzą gdzie jest smaczne i zdrowe jedzenie.  Kumpel mnie kiedyś namawiał, żebym pojechała z nim w drogę gdy będzie jechał do Paryża swą ciężarówą, ale  wszystko padło gdy okazało się, że ja nie jestem w stanie  samodzielnie  wsiąść do kabiny bo jestem po prostu za niska.  On w ogóle miał tysiąc pomysłów - np. zrobił kurs "gospodnika"  i marzyło mu się, żebyśmy prowadzili razem "Barobus" albo regularną, stacjonarną knajpę bo ja jestem niepijąca, więc   mogłabym być barmanką. A co to jest ten gospodnik? - Franek nie ukrywał zdziwienia.  Nie wiesz ?- to taki ktoś co ma uprawnienia  do prowadzenia gospody,  ale nie restauracji.

To o której mam rano być? - spytał Franek. Myślę, że o 9 rano możemy wyjechać. To dobra godzina do wyjazdu. Poza tym  masz klucze, sam sobie otworzysz i bramę na dole i mieszkanie. A może ja ci przywiozę coś do jedzenia? No to otwórz lodówkę - tam jest wszystko co potrzebne jest na kolację i śniadanie. I jeszcze  dla ciebie na drugie śniadanie coś zostanie. W zamrażarce masz  wszystko głęboko i szybko zamrożone i wszystko ma  swoje kartki. Ja wezmę stąd rano coś na Berlin. To są już gotowe dania, więc tylko trzeba je rozmrozić i odgrzać. Wezmę termo torbę skoro jadę  samochodem- dojadą na miejsce bez uszczerbku.Ja to rozmrażam je w mikrofali na funkcji rozmrażania.

Możecie używać też tą lodówkę w zapasowym mieszkaniu- tyle tylko że trzeba o niej pamiętać i wyłączyć zamrażarkę, jeśli nie będziecie jej używać. A pewnie nie będziecie bo Joanna nie zamraża gotowych dań. My chyba wcale nie będziemy z niej korzystać - stwierdził Franek. No to odłącz zamrażarkę a lodówkę daj na minimum, zdrowiej jest gdy chodzi, bo w każdej chwili można ją wtedy użyć. Cenne zwłaszcza latem.

Tesa- a jak ty będziesz spać tu bez pościeli? No co ty - mam piżamę, jasieczek i koc i śpiwór jakby mi było zimno. Rano to zwinę i wezmę do Berlina. Franek pokiwał głową- przepraszam, zapomniałem na moment o tym, że ty jesteś zorganizowaną kobietą. Jak się jest na  co  dzień z Joanną to się zapomina, że gdzieś istnieją osoby zorganizowane, które planują i myślą. Wieczorem do Teresy dzwonił jeszcze Jacek martwiąc  się, że jedzie  sama, więc  się ucieszył, że nie sama tylko z Frankiem, potem jeszcze rozmawiała z Aliną, która  stwierdziła, że stanie na głowie, żeby jednak Paweł mógł pojechać do Berlina i że  zacznie  się uczyć niemieckiego, potem jeszcze Paweł pytał się czy może jej w  czymś rano pomóc, a w końcu zadzwonił Kazik mówiąc, że ogromnie tęskni i nie może się doczekać. Poza tym to wszystko jest już ustawione, zakupy zrobione. 

A ja biorę  stąd zamrożony obiadek. Opowiedziała o swojej rozmowie z Aliną, o tym, że Paweł oferował swą pomoc i że  Jacek twierdzi, że odetchnął gdy się  dowiedział, że nie jedzie  sama. A Franek pojechał do domu i będzie rano tak, by mogli stąd wyjechać o dziewiątej, bo to będzie już po porannych jazdach do pracy, a ciężarówki już też opuszczą podwarszawskie drogi.Teresa opowiedziała też jak przeprowadzkarze kursowali z pudłami i jak zgrabnie sobie  radzili ze wszystkim i że  wszystko bardzo inteligentnie tam poukładali w  wozie, że chcą wyjechać o 4 rano i że gdy ich szef zobaczył adres to powiedział, że to jest ładna dzielnica, bo tam jest  dużo domów z własnymi ogrodami i że dała mu numer telefonu Kazika. I że fajna ta  ciężarówka, bo cała  buda wewnątrz jest obudowana gąbką. I faceci czysto ubrani w kombinezonach z logo tego szefa. A Franek najwyraźniej coś knuje bo już się zaczął uczyć niemieckiego i stwierdził że lada  dzień pracę  zmieni. Ale nie chciał nic  zdradzić żeby nie  zapeszyć. Jakby  nie  było to facet zna trzy języki i jest po handlu  zagranicznym a w dzisiejszych  czasach to się handluje wszystkim.

Teresa wstała  rano o siódmej, zrobiła dla Franka i dla siebie kanapki na drogę,  przygotowała dwa kubki termiczne  z kawą i dwie butelki wody  mineralnej niegazowanej. Do jednej torby upchnęła swój ulubiony jasieczek, piżamę,  kocyk i śpiwór, do drugiej kanapki, kawę, wodę.

Franek zjawił się o ósmej z.....pudełkiem świeżych daktyli, które były zapakowane próżniowo. Ojejku, a skąd ty wziąłeś te daktyle? - zaciekawiła  się Teresa. No te to są jak zwykle z Izraela, a przywiózł mi je znajomy facet bo właśnie tam był. Wyglądają jakoś tak dziwnie, aż się zdziwiłem  ale wtedy mi wytłumaczył w czym  rzecz. A jak Joanna zniosła fakt, że jedziesz ze mną do Berlina? Wyobraź sobie, że nadzwyczaj dobrze bo wczoraj znów  się  skłóciła  z własną matką, bo matka zadzwoniła  z pytaniem kiedy wreszcie będą  chrzciny, więc  się Joanna lekuchno wzbudziła tym pytaniem i znów przez jakiś  czas nie będzie  rozmawiała z mamuśką. 

Ja to jej nawet chwilami współczuję - powiedział Franek. Teściowej współczujesz czy Joannie? Joannie, teściowa to mnie ani ziębi  ani grzeje. A Joasia miała nadzieję, że jak za mnie wyjdzie to będzie prowadziła światowe  życie, będzie jeździła ze mną  często po świecie, chodziła na  wystawne przyjątka a czasy zrobiły się takie, że się to wszystko nagle urwało. Mówiłem jej, że teraz to się to wszystko zmieni i to w mało korzystny sposób bo nowa elita zagarnie wszystko dla siebie. I o ile przedtem handel zagraniczny dawał profity krajowi tak teraz daje profity garstce tych którzy są przy tak zwanym  żłobie. Ja jeszcze  nie narzekam, bo pracuję, ale już się zaczynam rozglądać za drzwiami awaryjnymi.  Nikomu o tym nie mówię, ale załatwiam sobie coś innego, bardziej zgodnego z moim kierunkiem. W przyszłym tygodniu pewnie mi się niektóre sprawy powyjaśniają. Załatwiasz  sobie jakąś placóweczkę? - spytała Teresa. Można to tak określić, ale dopiero za tydzień będę wiedział coś więcej.Chyba się  zatrudnię w jednej z ambasad. Mam nadzieję, że nie w marokańskiej - powiedziała Teresa. No jasne,  że nie. Nie kocham Maroka aż tak, żeby się w ich ambasadzie zamelinować. No to całe szczęście- stwierdziła Teresa. Mam nadzieję, że jesteś zainteresowany raczej europejskim krajem. Ja rozumiem, że byłeś oczarowany Magrebem, ale raczej pod  względem turystycznym niż innym. Co prawda ich król to całkiem niegłupi facet, ale jego poddani niekoniecznie  pasują do europejskich kanonów. Masz w stu procentach rację- zgodził  się Franek. Zapewniam cię, że ty i Kazik będziecie pierwszymi i pewnie jedynymi osobami z którymi tę sprawę omówię, gdy nabierze bardziej konkretnych kształtów. Joaśce nie mogę nic powiedzieć bo zaraz pół  Polski  byłoby poinformowane co zamierzam. Oczywiście mówiłaby wszystkim  swoim kumpelkom przyciszonym  głosikiem podkreślając, że to wielka tajemnica. Teresa uśmiechnęła  się - obstawiam którąś z ambasad francuskich ale chyba nie warszawską.  Ale mi na  razie nie mów - zaczekam spokojnie na wynik twoich starań. A teraz to się zastanów czy chcesz może jeszcze przed wyjazdem kawę. Wzięłam dla  nas po kubku termicznym kawy i kanapki z pieczonym schabikiem. Wyszedł mi super, może  się szynka przy nim  schować. A kanapki są w moim stylu, czyli cieniutka  kromka  pieczywa i sporo mięska. Zapakowałam też niegazowaną wodę mineralną. Powinniśmy za 6 godzin od  wyjazdu dotrzeć do Berlina. Kazik mi zrobił szczegółową rozpiskę od chwili gdy  się  zaczynają zjazdy z autostrady do Berlina. Plan Berlina też mam i atlas samochodowy Europy.  Dam znać Zikowi, że za kwadrans wyjeżdżamy. Mam tylko te dwie torby i swoją małą damską. Mam cholerny sentyment do tego mieszkania. To było jego mieszkanie . Ale już przećwiczyłam, że  najważniejsze, żeby on był obok mnie, wszystko jedno gdzie.  Czekoladę też mam ze sobą. Muszę jeszcze na naszej stacji zatankować do pełna.

Teresa nadała do Kazika wiadomość, że właśnie wychodzi , zatankuje i wyjeżdżają.  Franek wziął jej dwie torby,  nie mogąc  się  nadziwić, że są takie lekkie. Naprawdę masz tam śpiwór ?- dopytywał  się. No naprawdę, teraz  są śpiwory cienkie, lekkie  ale bardzo ciepłe.  A w drugiej to mam tylko wałówkę dla nas na  drogę i to co wzięłam z  zamrażarki. Nie  zapomnij, że  macie tu na początek dużo jedzenia  gotowego, zamrożonego. Przyniosłam tu wszystko co było w tamtym mieszkaniu.  Rozmroź to wpierw w mikrofali funkcją rozmrażania, a potem  wsadź do piekarnika. W każdym opakowaniu jest instrukcja obsługi bo nie  zawsze ja to odmrażałam. Instrukcja tej mikrofalówki leży obok niej. W łazience na pralce leży instrukcja tejże pralki. Piekarnik prosty w użyciu jak budowa  cepa, instrukcja jest na stole.

                                                                  c.d.n.



środa, 9 sierpnia 2023

Lek na wszystko? - 178

  Wieczorem, tego dnia  w którym Teresa i Kazik podpisali u notariusza umowę wynajęcia na rok ich mieszkania Frankowi, zatelefonował Kris, z pytaniem czy może do nich  wpaść, bo aktualnie  dość  nagle musiał wpaść do Polski. A ponieważ, nie wiadomo dlaczego zatelefonował na numer Teresy, a nie Kazika, Teresa  dała  swój telefon mężowi mówiąc  - to Kris, jest w Polsce, chce przyjść - wyszeptała, jednocześnie zakrywając dłonią mikrofon.

Kazik zrobił "wielkie oczy" i  zamiast Teresy odpowiedział  bratu - no jasne, że możesz, tylko nie  rozumiem dlaczego nie  zatelefonowałeś gdy jechałeś w tę stronę. Po niecałej minucie Kazik oddał telefon Teresie mówiąc - mogę  się założyć, że dotrze tu za 10 minut, bo jest gdzieś w pobliżu a nie u  siebie  w domu. Czasem mam wrażenie, że jest ode mnie 25 lat młodszy a nie  tylko pięć. Teresa przytuliła  się do męża i powiedziała - nie bądź  wciąż na niego wściekły - siedzi chłopak sam w obcym kraju i pewnie mu trochę smętnie - powiedziała. Guzik  mnie jego smutki obchodzą. Siedziałem sporo lat na obczyźnie i jakoś to przeżyłem. A za kilka sekund dodał - no dobra - ja miałem  ciebie  do pogadania od  czasu do czasu.

Rzeczywiście Kris był gdzieś w pobliżu bo bardzo  szybko odezwał się domofon. Z pokoju taty wychynął Alek mówiąc - a kto do nas przyszedł?  Wujek Krystian - poinformowała go Teresa. A ty już obejrzałeś z dziadkiem film? Jeszcze oglądamy. No to idź obejrzeć do końca i wtedy przyjdziesz  się z wujkiem przywitać - stanowczym głosem powiedział Kazik. Głowa Alka szybko zniknęła z pola  widzenia Kazika i mały delikatnie  zamknął drzwi. Teresa trąciła łokciem Kazika - wystraszyłeś  małego, tropnął się, że jesteś  zły. 

Kazik uchylił drzwi wejściowe i czekał na brata. Gdy zobaczył wysiadającego z windy brata to aż  się wzdrygnął - z windy wysiadł ktoś podobny do Krisa, czyli Kris z idealnie ogoloną na łyso czaszką. Kazikowi niemal szczęka opadła i gdy Kris doszedł do drzwi mieszkania zapytał - co ci  się stało? miałeś jakiś  wypadek?  Kris przecząco pokręcił głową - nie,  nie miałem wypadku. Kazałem ogolić  się na łyso, żeby wspomóc Anisę. Po tych  wszystkich lekach, chemiach i naświetlaniach straciła  włosy, więc się ogoliłem w ramach solidarności z nią. A ona w ubiegłym tygodniu naćpała się leków przeciwbólowych i nasennych i  popiła je alkoholem i zwyczajnie  umarła. Nie wiem skąd w  szpitalu miała alkohol.

To straszne- powiedziała Teresa. Gdy ostatni raz ją widziałem, powiedziała że przeczytała swoją pełną diagnozę i wie, że nie wyjdzie ze szpitala do domu tylko do hospicjum,  z którego już nie  wróci. I tej nocy odeszła - w ręce miała  małą karteczkę z nabazgranym jednym  zdaniem - wychodzę  stąd na własnych  warunkach. Byłem oczywiście przesłuchiwany bo  byłem jedyną odwiedzającą ją osobą. Wczoraj był pogrzeb. Byłem ja i jedna  koleżanka z miejsca jej pracy. Wziąłem tydzień urlopu i przyjechałem. Przed  wyjazdem zmieniłem mieszkanie - nie będę w stanie mieszkać tam bez niej. Szpital twierdzi, że miała jednak szansę na  powrót  do zdrowia i że po prostu nie  wytrzymała tej  choroby psychicznie. Czy mógłbym dziś przenocować w  waszym zapasowym mieszkaniu? 

Myślę, że może będzie lepiej gdy przenocujesz tu, u nas. Jest tu zapasowa sofa w moim gabinecie - chodź, pokażę  ci jak to wygląda - powiedział Kazik. Poczekaj- niech  wpierw  spokojnie  zje z nami kolację. Alek zaraz z dziadkiem do nas dołączą.  Kazik jednak zabrał brata do swego  gabinetu a Teresa  szybko poszła do taty i na ucho wyszeptała mu co zaszło. Alkowi zaś powiedziała, żeby przypadkiem nie  zapytał  się wujka Krisa czemu ma zgolone włosy. 

Chyba zjemy w pokoju, bo przy kuchennym  stole będzie nam po prostu ciasno - zarządziła.  W trakcie gorącej kolacji Teresa powiedziała - przeprowadzamy się do Berlina i to mieszkanie na razie na rok wynajmie od nas Franek bo chce koniecznie sprzedać ten dom z ogrodem. Ma po prostu dość dojazdów do pracy i z pracy do  domu, bo wciąż  są korki. Jeśli będzie im  się tu  dobrze mieszkało to kupi to mieszkanie. A chałupę sprzeda  zapewne dobrze, bo dom jest odnowiony, doszły trzy nowe pokoje i ogród jest zadbany no i jest nawet garaż.

To wy się definitywnie stąd  wyprowadzacie? Co się  stało?  Przecież miałeś przejść na  Politechnikę - zdziwił się Kris. Przeszedłem i bardzo szybko zrezygnowałem- nikomu nie jest tu potrzebna moja wiedza i moje pomysły. Poza tym tu  nie jestem "po linii i na  bazie",  spędziłem kilka lat w nieodpowiednim dla Polaka miejscu, pracując dla naszych  wrogów no i nie popieram aktualnej władzy, więc  zwinąłem żagle i przenosimy się do Berlina. Tak  się fajnie  złożyło, że tam moje  pomysły konstrukcyjne są dobre i od pierwszego października zaczynam pracę. Będziemy mieszkać w jednym budynku z Kurtem, co jest bardzo dobrym  rozwiązaniem, bo Tesi i Alkowi będzie łatwiej opanować niemiecki. A jeśli będzie  się nam dobrze  mieszkało to po prostu kupię te pół willi i ogrodu, bo wezmę kredyt w banku. Będę go spłacał wynajmując to mieszkanie które tam kiedyś kupiłem - czynsz z jego wynajmu będzie mi spłacał kredyt.

Oczywiście tata będzie z nami, nie  zostanie  tu sam. Niestety Alina z Pawłem i Tadziem nie przeniosą się- bo to dla Aliny zbyt duża  zmiana w jej życiu - za dużo nowych spraw mogłoby się odbić źle na jej psychice - nie pojedzie też z nami w pierwszej połowie września w Bory Tucholskie tak jak w ubiegłym roku, bo powinna  się trochę odzwyczaić od Tesi. Jacek już załatwił dla nich miejsce, w okolicy Modlina, tam też jest sporo lasów. Paweł rozmawiał z tym psychoterapeutą który prowadził Alinę i to on powiedział, że taki  nawał nowych rzeczy jak zmiana kraju, brak znajomości  języka może, pomimo regularnego brania leku zaszkodzić Alinie.

Mam wrażenie, że Franek kupi od nas to mieszkanie dużo wcześniej niż dopiero po roku. I coś ostatnio przebąkiwał, że musi się rozejrzeć za zakotwiczeniem się w Berlinie, tylko będzie  musiał nieco język podciągnąć. On jest francusko - angielsko - arabski w kwestii języków.

No to sporo się u was dzieje - stwierdził Kris. A jakie  jest to mieszkanie, w którym będziecie mieszkać? 

Cztery pokoje z kuchnią, łazienką, WC i sporą suchotką piwnicą. Jest duża kuchnia, regularnie tam będziemy jeść. Rewelacyjną sprawą jest hol bo jest naprawdę duży i Tesia wymyśliła, że tam umieści  się regały z książkami, wyciszy  się  drzwi w pokojach i wstawi się tam duży telewizor.

No a Tesia zawsze mówiła, że nie chce domu z ogródkiem- przypomniał Kris.  To jest ogród, w którym jest trawnik bez żadnych kwiatków-bratków, są tylko drzewa i krzewy, nie ma żadnych grządek z warzywkami. Trawnik kosi zawsze Kurt , a krzewy i drzewa raz do roku przychodzi ogrodnik i przycina  co trzeba- zresztą Kurt dobrze wie co Tesia myśli o przydomowych ogródkach - wyjaśnił Kazik.

To kiedy osiądziecie w Berlinie? Chcemy najpóźniej zjechać tam na początku sierpnia. Właściciel tego domu musi całe piętro odmalować i wymienić kuchenkę na indukcyjną oraz  wstawić nową, większą lodówkę i zamrażarkę, a z łazienki wykopać wannę i dać nam kabinę prysznicową. Już z nim to  wszystko omówiłem. Pralkę i zmywarkę kupimy sobie  sami. Mebli stąd nie weźmiemy, Franek chce je mieć. My wszystko kupimy tam. Bo tak się składa, że gdybyśmy stąd ciągnęli to wszystko co tu jest to trzeba by wziąć dwa wozy meblowe, co nieźle by kosztowało. A tak to pojedziemy  znów tam na 3 dni i być może, że ja zostanę dłużej by odebrać zamówione meble (te z IKEI zamówię razem z montażem) a Tesia wróci do Warszawy pociągiem. Jest o tyle fajnie, że gdy wyjeżdżamy Jacek ma tu na  wszystko oko. W te Bory Tucholskie to pojedziemy od 1 do 15 września i chcemy jechać już stamtąd, po przeprowadzce. Obliczyliśmy z moim naczelnym (bo z nim jedziemy w te  Bory), że dojedziemy tam  swobodnie dwoma  samochodami w niecałe  sześć godzin. Wpierw A2 do Poznania i  z Poznania S5 do Tlenia.  Oczywiście tata jedzie  z nami.   

A ponieważ w tamtym mieszkaniu są drewniane podłogi to nie będziemy mieli wykładzin dywanowych. Kurt się śmiał, że powinno się tam wydezynfekować ściany, żebyśmy nie zakazili  się pomysłem wyjazdu stamtąd do Brazylii, bo ci co się właśnie stamtąd wyprowadzają jadą do Brazylii, bo tam podobno świetnie płacą i sporo Niemców już tam wyjechało. 

Tę noc Kris spędził na sofie w gabinecie Kazika, do siebie pojechał dopiero po śniadaniu, a Kazik i Teresa zabrali  się za pakowanie dobytku w pudła. Teresa umówiła  się z tatą że ona zajmie się pakowaniem jego rzeczy, żeby jak najdłużej przyjaciele  byli ze  sobą. 

W tydzień później Kurt   poinformował Kazika, że  "facet z żoną i dzieckiem już polecieli, meble po nich rozeszły się po ludziach jak ciepłe bułeczki bo oddawali za darmo", a ekipa właściciela już zabrała się do roboty,  zabrali  to co ma być wymienione na nowe oraz  wannę z łazienki i zdaniem Kurta to jakaś dobra ekipa i Kurt postara  się wziąć na nich namiary. Tata się trochę dziwił, że  ci wyjeżdżający nie  sprzedawali tych mebli tylko oddali je darmo,  więc Kazik wyjaśnił tacie, że oni tym sposobem  zaoszczędzili czas i pieniądze. Bo gdyby je  sprzedawali to trwałoby to nieskończenie długo, ludzie by się im szlajali przez kilka  dni i wybrzydzali a gdyby coś nie znalazło chętnego i trzeba by wywieźć na  składowisko to przecież transport kosztuje a na dodatek można to robić  tylko w określonych  godzinach  a nie  w dowolnym  czasie. I, jak  słyszał,  to często trzeba odstać w kolejce do wjazdu na ten  teren.  Kazik poszedł do stolarza po platformę do przewożenia ciężkich rzeczy, żeby nie przenosić opakowanych pudeł, tylko je przewozić - była to gruba płyta  na czterech kółeczkach. Alek był nią zachwycony! Bardzo  chciał rodzicom pomagać i nieco się  zmartwił, gdy  się dowiedział, że najbardziej im pomoże gdy uda się na spacer z dziadkami,  ciocią Alinką i Tadzisiem. Już  wcześniej obaj  dziadkowie umówili  się, że drugie śniadania będą w trakcie pakowania  się Tesi i Kazika spożywane głównie u Jacka.  A Jacek w  wielkiej tajemnicy powiedział  swemu przyjacielowi, że Paweł "potajemnie" uczy  się niemieckiego.  A ojciec  Tesi  przyznał się, że on też się doucza, żeby potem go ręce nie bolały  od mówienia. No to ja mam pomysł - powiedział "dziadek Jacek"  - włącz w to Alinę - poproś ją by cię odpytywała ze słówek. Ona ma bardzo dobrą pamięć i podejrzewam, że  szybko by się nauczyła tego niemieckiego, gdyby tylko zaczęła. Powiesz, że nie możesz teraz Tesi  tym obciążyć bo przecież oni się namiętnie pakują. Ja nic nie mówię, ale widzę, że Paweł bardzo chciałby jednak wyjechać. A poza tym, tylko się nie śmiej -  on traktuje Tesię tak jakby była jego mamą i bardzo przeżywa, że  wy wyjedziecie.  A wszystko przez  to przyjęcie z okazji jego magisterki i przez te portrety które nam sprezentowała. Masz Tadeuszu naprawdę świetną córkę!

Wiesz, ja tak w głębi serca czuję, że z tego odzwyczajania Aliny od Tesi to nic nie wyjdzie a my wszyscy będziemy za sobą tak tęsknić, że pomimo obaw pana terapeuty to wy też  się przeniesiecie do Berlina- może nie w tym roku, ale może już w następnym - powiedział dziadek  Tadeusz.   I zapewne one obie  wydadzą mnóstwo pieniędzy na telefony i listy.

A wiesz, że Franek na razie na  rok wynajął nasze  mieszkanie a potem chce je kupić? - ma po dziurki  w nosie tego mieszkania pod  Warszawą. Bo niewątpliwie dojazdy do i  z pracy są uciążliwe a na dodatek  to on musi i zakupy robić. Poza tym jego ojciec nie kocha  swej synowej, czemu się akurat  nie  dziwię bo to pyskate dziewczę i nieco na bakier z dobrym wychowaniem. Ona nie  mówi do niego per "tata" tylko ma taki zwrot  "niech ojciec weźmie i pójdzie  stąd bo mi  przeszkadza". Jak mi powiedział to słowo "niech" jest jej ulubionym zwrotem. A słowa "proszę i  dziękuję" są jej chyba  zupełnie nie znane.

                                                                        c.d.n.


wtorek, 8 sierpnia 2023

Lek na wszystko? - 177

 Kazik  z Teresą,  tak jak planowali, pojechali na 3 dni do Berlina. Tym razem nie nocowali u Kurta i Sophie ale w hotelu. Kurt był  zdziwiony tą  decyzją, ale Kazik wytłumaczył mu, że będą przecież w środku tygodnia, on  w pracy, dzieciaki w szkole i goście  by po prostu przeszkadzali  w życiu codziennym. O ile Kurt mógł zrozumieć, że Kazik na razie nie kupuje  tego mieszkania a chce je  tylko na  rok  wpierw  wynająć o tyle  nie mógł pojąć czemu nocują  w hotelu.

Kazik spotkał  się z właścicielem mieszkania i bardzo długo z nim rozmawiał.  Dość  szybko doszli do pełnego porozumienia - właściciel nie  dziwił  się, że Kazik chce  wpierw  na rok wynająć  to mieszkanie i sprawdzić jak  się im będzie w tym miejscu mieszkało, no a ponadto rozumiał, że Kazik będzie chciał ten kawałek  domu i ogrodu  wziąć na kredyt. Poza tym Kazik rozmawiał też na temat wyposażenia kuchni, bo lokator opuszczający to mieszkanie  mieszkał tam już 5 lat, więc Kazik  miał zastrzeżenia  co do niektórych urządzeń  kuchennych. Kazik nie ukrywał, że ma w Berlinie mieszkanie, ale tam są tylko trzy pokoje, a tu cztery i  do zamieszkania w tym mieszkaniu skłania go fakt, że się przyjaźni z Kurtem i obie rodziny się świetnie  dogadują i przyjaźnią, poza tym będzie to dla dziecka i żony łatwiejszy  start w nowym miejscu  bo oboje nie znają niemieckiego. 

Właściciel  zapewnił go, że wymieni lodówkę na nową, większą, kupi nową zamrażarkę, sprawdzi wszystkie baterie i wymieni w kuchence zwykłą płytę grzewczą ceramiczną na indukcyjną  i zamiast wanny zainstaluje w łazience kabinę prysznicową i na pewno będzie "pan doktor" zadowolony.  Oczywiście całe piętro, wszystkie  pomieszczenia  i hol  zostaną odmalowane. Omówili też  wstępnie kwestię kupna tego mieszkania przez  Kazika. A co do braku znajomości języka - dał Kazikowi numer telefonu do firmy,   w której pracują osoby, które mogą przyjeżdżać  do domu ucznia. Na koniec rozmowy gdy się już mieli żegnać, Kazik podszedł razem  z właścicielem do stolika w kawiarni znajdującej  się obok hotelowego  holu, przy którym siedziała Teresa i przedstawił ich sobie i  jednym zdaniem poinformował Teresę, że  wszystko jak na razie jest w porządku a pojutrze podpiszą z właścicielem umowę na roczny wynajem tego mieszkania. 

Po rozmowie pojechali wpierw do Ikei. Teoretycznie IKEA ma wszędzie takie  same  meble, ale to nie  do końca jest prawda. Tu był zacznie  większy wybór niż w Warszawie. Nic dziwnego, bo tu wymiary mieszkań jednak są inne i pomimo bombardowań nadal sporo jest mieszkań w budynkach z przed wojny  i jak mówił tata Teresy- nie przypominają one  "klatkowego chowu kur" tak jak w polskich blokach,  zwłaszcza  tych budowanych za niejakiego pana Gomółki.  Poza tym ich  mieszkanie i to, które Kazik  zamierzał kupić były w dawnym Berlinie  Zachodnim a najbardziej była  zbombardowana część Berlina, która po wojnie przypadła w udziale NRD.

W IKEI snuli się po salach ponad godzinę, porobili  zdjęcia łącznie z fotkami tabliczek znamionowych,     "wybrali" już nawet pasującą im twardość materacy, extra szafę do swojej sypialni, nieco mniejszą do sypialni taty i do niej również fotel z podnóżkiem i stolik oraz lampę stojącą. Odwiedzili jeszcze inne sklepy meblowe i w jednym zachwyciła ich super  sofa czteroosobowa z funkcją spania, w której pościel była mocowana na  stałe. Zdaniem Teresy była  strasznie droga, ale idealnie pasowała do living roomu, a na dodatek rozkładało się ją jednym ruchem ręki więc Kazik spisał sobie  wszystkie jej dane. Stół  postanowili zamówić gdy się już przeprowadzą a na  razie  wezmą z Polski ten, który mają i może też krzesła do niego, bo można było bezboleśnie je rozmontować i wtedy można  z nich  ustawić "piramidkę" na czas transportu . Stół też można będzie "rozłożyć na czynniki pierwsze" i wtedy nie  zajmie wiele miejsca w czasie transportu.

Meble  do kuchni na razie "odpuścili", wybór  był spory ale nie  wiedzieli jaką lodówkę im zafunduje właściciel. Pralkę i zmywarkę mieli sobie  kupić sami, ale to też dopiero wtedy, gdy już kuchnia będzie odnowiona, bo i pralka i  zmywarka miały być w kuchni i stać obok  siebie. Teresa zastanawiała  się na głos ile  razy się pomyli otwierając nie te  drzwiczki. Kwestia urządzenia pokoju Alka była nadal otwarta, ale  wzięli katalogi mebli dziecięcych i młodzieżowych. Z tym, że Kazik był zdania, by raczej były to już młodzieżowe meble, bo junior strasznie szybko rośnie.  No ale to nie moja wina - ma więcej twoich genów niż moich - tak twierdzi tata- powiedziała Teresa ze śmiechem. Na szczęście rozumu mu przybywa wprost proporcjonalnie  do wzrostu.

Na popołudnie  tego dnia byli umówieni z Gerdem i jego żoną. Teresa wypytywała Kazika jaka jest żona  Gerda, ale Kazik powiedział że jej nie zna, ale słyszał, że jest ze 20 lat młodsza od Gerda, bo to jego druga  żona. Kurt z kolei powiedział, że jest  całkiem sympatyczna, a wygląda na 30 lat młodszą od Gerda. No to fajnie- ucieszył się Kazik- może zna angielski, to sobie  z Tesią pogadają.  Słuchaj- powiedział Kurt- to, że przyjdzie z nią na spotkanie to dowód, że ci stary niezmiernie ufa, bo on bardzo rzadko ją zabiera na jakieś spotkania. A ona jest albo Czeszką albo Słowaczką. Miła i nie gadatliwa. No a że wprosił się na wspólne  wakacje to już rzecz kuriozalna. Znam go "od  wieków", ale zaszczytu wspólnego pobytu  na urlopie jeszcze nigdy  nie  dostąpiłem, choć byłem świadkiem na ich ślubie. I młodsza jest chyba o 15 lat od Gerda. A czemu się rozwiódł z pierwszą?  Nie rozwiódł,  zmarła na serce, miała jakąś wadę serca, która powinna była być usunięta wcześniej, ale nie wiem  dlaczego, nie była.

Tak się zdarza - powiedziała Teresa- moja mama nigdy nie leczyła  się u kardiologa, a potem dość nagle zmarła i lekarze mówili, że miała  nie leczoną bradykardię zatokową. Wiem, że często mówiła, że jest  po prostu zmęczona i szła  się położyć, żeby odpocząć. No i dlatego potem tak się bałam o tatę, ale on po prostu tak bardzo tęsknił za mamą i źle znosił samotność. Odkąd jest z nami pod jednym dachem to ani razu nie  zasłabł i na nic nie narzeka i ma dobre wyniki badań.

Spotkanie z Gerdem i jego żoną było, zdaniem Teresy, bardzo miłe. Panie rozmawiały po polsku i słowacku i co jakiś czas się skręcały  ze śmiechu bo jednak  się nieco języki różnią i wtedy  wspomagały się  Kazikiem, któremu Ninka mówiła po niemiecku o co jej idzie a ten tłumaczył to Teresie na polski. Gerd powiedział do Kazika, że dawno nie widział swej żony w tak dobrym humorze i że to rokuje, że pobyt na  wspólnym urlopie będzie na pewno świetny. Oczywiście Kazik zaraz   zaprezentował Nince zdjęcia dwóch pozostałych  członków rodziny. A prezentując zdjęcie  taty powiedział Gerdowi, że jego teść jest tysiąc razy lepszy dla niego niż był jego rodzony ojciec. 

Gerd dopytywał  się kiedy Kazik z resztą rodziny przyjedzie do Berlina, bo przecież ten październik to ostateczny termin podjęcia pracy, którą Kazik może przecież  z powodzeniem rozpocząć  wcześniej, więc Kazik opowiedział Gerdowi co dotychczas  załatwiali. Potem  Kazik na mapach Googla pokazał im  dokąd pojadą  i obaj panowie "odkryli", że mogą spokojnie pojechać w  dwa  samochody i z Berlina  dotrą na miejsce góra w sześć godzin. Wpierw pojadą autostradą A 2 do Poznania, stamtąd S5 do Bydgoszczy i Tlenia.

Kazik przepytał  się,  czy  może Gerd  z żoną chcą oddzielny domek, ale gdy Gerd obejrzał na  zdjęciach ten, w którym poprzednio mieszkali w osiem osób, to stwierdził, że nie widzi przeszkód by  mieszkali w jednym  domu i spędzali wspólnie wieczory przy ognisku,  więc Kazik "od  ręki"  napisał  do pana Juleczka by zarezerwował dla nich  ten  sam domek,  w którym byli w ubiegłym roku i w restauracji stolik na 6 osób.  W kwadrans później nadeszła odpowiedź, że od 1 września domek już będzie do ich dyspozycji i by byli uprzejmi potwierdzić swój pobyt 27   lub 28 sierpnia, a on od 1 września będzie na nich czekać.

Następnego dnia Kazik z Teresą wrócili do Warszawy by się dalej pakować. Tata wynalazł w piwnicy zapasowego mieszkania   drewniane pudełko i zrobił z niego pudełko do transportu zwierzątek Alka. Pracowicie podzielił je na boxy, potem razem z Alkiem owijali każde zwierzątko jednorazową chusteczką higieniczną i wkładali do boxu. Oddzielny box  miały też ogrodzenia i inne ogrodowe akcesoria - drzewka, krzewy, poidełka, karmidełka, ławeczki dla publiczności. Kazik był pod  wrażeniem - był zachwycony swym teściem, który tak wszystko wymyślił i tym  samym dziecko nie było zestresowane tym, że przez jakiś  czas nie będzie zabawy w ZOO. Teresa znów  chciała  się zabrać za przeglądanie dokumentów, ale Kazik stwierdził, że  szkoda na to czasu-  teraz  zabiorą wszystko "jak leci" a będą wszystko przeglądać już w Berlinie- będziemy  mieli na to resztę życia- stwierdził, a tata go poparł. "W ciemno" Kazik przywiózł do domu kartony z piwnicy zapasowego mieszkania, flamastrem napisał na nich "zapasowe- piwnica". Do domu przywiózł ze  sklepu kolejne kartony i zamówił worki próżniowe na "wszystkie szmaciane rzeczy", czyli pościel, ubrania, ręczniki itp. Przeselekcjonowali naczynia. Garnków nie zabierali, ponieważ tam czekała ich kuchenka  indukcyjna, do której muszą  być specjalne garnki i patelnie. Teresa chciała by je kupić w Polsce, by mieli od  razu własne, ale Kazik zaprotestował, bo przecież oni za kilka dni znów pojadą do Berlina i wtedy je tam kupią. Rozmawiał też z Kurtem, który powiedział, żeby może  wzięli do samochodu co delikatniejsze rzeczy ze szkła - powędrują na  razie do ich piwnicy. Bo oni w piwnicy mają regały i jest gdzie to ustawić.

Na  razie Kazik umówił się z Frankiem na wizytę u notariusza na podpisanie umowy dotyczącej wynajęcia ich  mieszkania. Oczywiście  Teresa też musi  być, bo mieszkanie jest ich wspólną  własnością. Franek wpadnie wpierw do nich,  a potem  razem pojadą do notariusza u którego swe  sprawy on  zawsze  załatwia. Oczywiście Franek aż usiadł z wrażenia, że będzie miał  "w  spadku" całkiem  sporo naczyń kuchennych, protestował, że nie  chcą by zapłacił za lodówkę , więc w końcu po długich dyskusjach  Kazik się  zgodził by zapłacił za pralkę  i lodówkę i to nawet w Euro. 

Gdy już udało im się dojść do porozumienia powiedział, że poinformował Joannę, że ma dość dojazdów do i z pracy, sterczenia  dwa razy dziennie w korkach i wkrótce  zamieszkają w Warszawie w pięciopokojowym mieszkaniu, którego właściciele wyjeżdżają za granicę na stałe.  Joanna natomiast wyraziła niekłamaną radość, że....sprzedadzą  ten dom i zostawią też psa, bo przecież to nie jest pies do mieszkania w mieście.  Franek od  razu powiedział, że wybrał takie mieszkanie by Duni było w nim wygodnie mieszkać. A poza tym skorzysta z ogłoszenia firmy, która oferuje  spacery dla psów i będzie miał kto i gdzie Dunię wyprowadzać na  spacer. No ale to przecież na pewno drogo kosztuje - stwierdziła  Joanna.  Nie  szkodzi- stwierdził  Franek - przecież będę  miał pieniądze ze  sprzedaży tego domu. Gdy Joanna poprawiła go, że to oni razem będą mieli te pieniądze szybko wyprowadził ją  z  błędu mówiąc, że to on będzie miał te pieniądze a nie ona, bo to on za swoje oszczędności ten dom zakupił a poza tym mają wszak rozdzielność majątkową, a jak dotąd to Joanna nie  wniosła do domu ani złotówki. A to, że kupiła kiedyś nasiona rzodkiewki trudno uznać  za wkład w cenę mieszkania.  No ale  chyba  nie pomyślałeś o tym, że gdy urodzę drugie dziecko to będzie tam trochę  ciasno.  A wtedy Franek uświadomił ją, że  on nie przewidywał i nadal nie przewiduje drugiego dziecka, o  czym przecież ją informował. No ale jeżeli zapomnę wziąć tabletkę i zajdę to przecież nie usunę ciąży.  Nie zajdziesz,  a jeśli zajdziesz to będę miał pewność, że to nie jest moje dziecko, bo ja jestem po wazektomii i trzy kolejne badania wykazały, że zabieg był skuteczny- poinformował ją Franek.  No i już czwarty  dzień się do mnie nie odzywa - powiedział Franek - i prawdę mówiąc jest mi  z tym całkiem dobrze.

 Rozmawiał też  z ojcem i w sekrecie mu wyjawił o czyje  mieszkanie chodzi. Jego ojciec był tu kilka razy,  wtedy  obaj ojcowie nocowali w zapasowym mieszkaniu.  Ojciec przyjął tę nowinę bez  wielkiego entuzjazmu, ale  stwierdził, że właściwie to Franek ma  rację,   bo to ładne osiedle i już wtedy było całkiem  cywilizowane.  A tu to praktycznie  on nie  wychodzi poza ogród, bo właściwie  nie zna okolicy i boi się, że  się zgubi, albo gdzieś w lesie potknie i upadnie a nikt mu nie udzieli pomocy. Franek powiedział, że był mile  zaskoczony jego trzeźwą oceną sytuacji. 

Wiesz co Franek - trochę mnie ta twoja opowieść zasmuciła- bo to nie jest dobre, gdy w  związku każde sobie  rzepkę  skrobie na  własny użytek.  Przecież się wam to małżeństwo rozpadnie. Ja to bym się wściekła gdyby  mój  mąż zafundował sobie  wazektomię i nic mi o tym nie powiedział wcześniej a tylko doniósł  o tym po fakcie - powiedziała Teresa. 

No ale ty na pewno nie  zafundowałabyś  Kazikowi takiej sytuacji jak ona mnie w ubiegłym  roku mówiąc mi, gdy już było po fakcie, że  zapomniała w czasie cyklu dwa razy o tabletce. No to pojechałem do Berlina i zafundowałem  sobie wazektomię. Robiłem potem trzy razy badania i jest skuteczna, nie ma w ejakulacie plemników.  To kosztuje raptem 500 €.  A  ja mam implant wszyty- pochwaliła  się Teresa- i nie  muszę pamiętać o tabletkach a poza tym dzięki temu funkcjonuję niezwykle punktualnie, niemal co do godziny mam wyregulowany cykl. A że nie piję i  nie palę to nic nie osłabia mocy tego implantu. I niedługo będę  miała już drugą jego wymianę, na którą tu zjadę z Berlina. A może zrobię to nim  stąd wyjedziemy.

                                                                  c.d.n.







poniedziałek, 7 sierpnia 2023

Lek na wszystko? -176

 Teresa w ramach oderwania się od pudeł, których widok zaczynał ją denerwować, zatelefonowała do Franka, który akurat  dzień wcześniej wrócił z delegacji zagranicznej. Świetnie, że dzwonisz- ucieszył się. Właśnie miałem dyskretnie wyciec  na kawę, więc może  się spotkamy? No to wsiadaj w swą limuzynę i przyjedź do nas.  Tata  jest z Alkiem u swego przyjaciela, Kazik pewnie za kwadrans  dotrze do  domu bo poszedł tylko do fryzjera. A to on jest w domu a nie w pracy? Przyjedź,  szkoda czasu na gadanie o tym. Mam nadzieję, że nie padniesz z wrażenia z powodu tego co tu zobaczysz. No dobrze, zaraz przyjadę. A przywieźć ci coś? Tak, siebie przywieź. W 20 minut później Franek już był na dole. 

Gdy wszedł do mieszkania powiedział - jak dobrze, że jeszcze w Warszawie nie łapią automatyczne radary bo chyba bym stracił z pół pensji. Teresa  chwyciła go za rękę i pociągnęła do "gabinetu" Kazika. w którym już piętrzyły się  zaklejone taśmami pudła. Zmieniacie  mieszkanie? - zapytał. No, zmieniamy. Najpóźniej  od października Kazik będzie pracował już w Berlinie. 

Co się wydarzyło? Nic się nie  wydarzyło, tylko nikomu jego praca  nie jest  tu potrzebna. Odszedł z tej politechniki, bo nie ma zamiaru wysilać mózgu tylko po to, żeby potem projekt leżał czy też stał na półce w archiwum. Poza  tym poczuł się  mocno oszukany, więc   szybko zrezygnował. Już ma w Berlinie podpisaną umowę wstępną, mamy już na  razie wybrane  mieszkanie w  budynku, w którym mieszka jego przyjaciel z żoną i  dziećmi. Więc się pakujemy. Jestem już zmęczona tym pakowaniem a to dopiero przecież początek. Mam tylko coś w rodzaju kaca, bo Alina  zostanie z Pawłem i dzieckiem w Polsce. A twój tata?  Oczywiście jedzie  z nami, chociaż  wiem, że mu będzie  brakowało Jacka.  Gdyby Paweł znał niemiecki to oni też by z nami pojechali, tam wciąż brakuje  ludzi do pracy w  wielu branżach, nie tylko do prac fizycznych jak to  postrzegane jest w Polsce.

Czeka mnie nauka niemieckiego. Co prawda  sporym ułatwieniem powinien  być fakt, że będziemy mieszkać w jednym domu ze znajomymi Niemcami, którzy są naprawdę porządnymi ludźmi. Poznałam też głównego szefa firmy i w ramach oswajania  się pojedziemy z nimi na urlop w pierwszej połowie września - tak jak w ubiegłym roku, w Bory Tucholskie. 

Teresa, a jak stoicie  finansowo? Jeśli są jakieś problemy mam wolną gotówkę i to w dewizach. Franiu - jesteś  super facetem, że proponujesz,  ale ja  sprzedałam  swoje trzypokojowe mieszkanie na Mokotowie i mamy wolne  dewizy. To mieszkanie to chcemy dać w wynajem, a to zapasowe na naszym osiedlu będzie stało puste. Żeby było gdzie  spać gdyby trzeba  było po coś zjechać do Warszawy. Z tego mieszkania zabieramy tylko  regały na książki i umeblowanie pokoju juniora. W kuchni też wszystko zostaje. Wezmę też pewnie część naczyń.

A masz już kogoś na ten wynajem? Nie, jeszcze nie. Chcemy oczywiście zjechać do Berlina  wcześniej. Może uda  się nam to za miesiąc a na moje oko to pewnie w drugiej połowie lipca lub na początku sierpnia.  A co byś powiedziała gdybym ja to mieszkanie wynajął? Na razie na rok?  Bo ja już na tym zadupiu podwarszawskim nie wyrabiam. Ile tu jest pokoi?  Pięć.  A  Kazik by się  zgodził? A dlaczego miałby się nie  zgodzić?- spytała  się Teresa.  Ale Twój tata będzie nieszczęśliwy, przecież marzył o swoim kawałku ziemi! 

No marzył.  Ale już jest stary i nie jary i nic w  ogrodzie nie  zrobi oprócz popatrzenia się na krzaczki i trawkę. A ja już mam dość dojeżdżania do Warszawy i sterczenia  dwa razy dziennie w korkach. Jak  się szanownej Joannie nie będzie podobało to niech  siedzi tam a ja dam tu małą do żłobka, albo kogoś wynajmę. Tam będziemy tylko na weekendy i jakieś święta. No to chodź, popatrz sobie z balkonu co tu widać. Balkon, a właściwie loggia jest przystosowana  dla dzieci, żeby z niej nie wypadły, żeby nic za  balkon nie  wywalały i służy również zimą gdy nie bardzo można iść na  spacer bo jest  wrednie. 

Oooo, super, podoba  mi się. No to chodź jeszcze do innych pokoi- i Teresa oprowadziła Franka po całym mieszkaniu.  Bardzo  się Frankowi podobały mebelki Alka i jak stwierdził, to chętnie by je odkupił. Być może że je odkupisz- my pojedziemy niedługo przepatrzeć właśnie meble - bo nie opłaca się ich wieźć - cena przewozu  by podskoczyła bo byłby potrzebny drugi wóz meblowy i bardziej  się opłaca tam kupić  meble  dla nas. To znaczy, że zostawilibyście  te wszystkie meble?  Teresa, to namów Kazika, żeby mi to mieszkanie  wynajął.  Bez problemu - stwierdziła Teresa. Gdy będziesz wychodził to ci Kazik  albo ja pokażemy cywilizację na osiedlu. Wszystko w  zasięgu ręki - 5 aptek, 3 przychodnie dentystyczne, jest też lekarska dla  dzieci i  dorosłych, bazarek, sporo sklepów, przedszkole, żłobek, 2  szkoły podstawowe, w tym jedna integracyjna, to ta prawie pod naszym  blokiem, kościół, piekarnia. A kwadrans spacerkiem  stąd mieszka Paweł z Alicją i jego tata, który jak wiesz jest super człowiekiem. I jeśli rzeczywiście  będziesz tu mieszkać to zostawimy ci pod opieką zapasowe mieszkanie z czynną lodówką-olbrzymką,  z której będziesz mógł korzystać.  My już ostatnio to wszystkie  zakupy robimy na osiedlu. Fryzjer też tu jest i szewc. I jest też poczta i fotograf i punkt Xero. Masz bliziutko Wilanów i ciut dalej Powsin. A jeszcze  trochę  dalej to masz Konstancin. Aż żal wyjeżdżać - gdy ja tu zamieszkałam to była tu pustynia handlowa i komunikacyjna. Teraz jest kilka linii autobusowych i masz połączenie z praskim brzegiem z jednej strony a  z drugiej dolecisz nawet na Okęcie. Do Wisłostrady też jest bliziutko. To pole, które widzisz z okna miało być parkiem z terenem do jazdy konnej, ale jakoś nie wyszło spoza desek kreślarskich. Ta ziemia to jest właściwie torfowisko i wysokiej  zabudowy tu nie będzie, bo torfowisko nie utrzyma wysokich budynków, góra 4 piętra. A tam w prawo jest tor lodowy, możesz sobie pojeździć na łyżwach. Na tym drugim osiedlu, gdzie  mieszka Paweł też jest szkoła i w niej basen dostępny  nie tylko dla uczniów. Oczywiście jest płatny. Przedszkole też jest, ale  nie ma żłobka. I blisko tamtej części osiedla jest Instytut Psychiatrii i Neurologii   i też jakiś   kościół. A jak pojedziesz prosto dalej i przetniesz Aleję Wilanowską to masz Miasteczko Wilanów ze świetną przychodnią prywatną i takimże  szpitalem, z tym, że część badań i zabiegów jest robiona na koszt NFZ. A lekarzy mają bardzo dobrych. A jadąc tą widoczną z balkonu ulicą  na południe możesz  odbić  w prawo na Ursynów. I jeden  z autobusów jeździ na  Ursynów i ma przystanek w okolicy  SGGW.                                                

A nie sprzedalibyście z czasem tego mieszkania?- spytał Franek. Nie wiem - trudno mi dziś powiedzieć, bo przecież nie mam pojęcia jak nam tam będzie się żyło.  Jeśli tylko Kazikowi będzie tam dobrze to pewnie to sprzedamy a zostawimy tylko to zapasowe.  

Franek przyglądał się jej z uśmiechem a potem cicho powiedział - ma twój Kazik szczęście - kochasz go i jesteś niesamowicie  lojalną osobą. Franiu-  ja go znam od  dziecka, a dopiero po nieudanym jego i  moim małżeństwie jakoś  się zeszliśmy jako para. On jest niemal dziesięć lat ode mnie starszy, długo nie  widział we mnie kobiety. Przyjaźniliśmy  się długo nim zostaliśmy parą. Wpierw ja mu "asystowałam" przy jego rozwodzie, bo byłam świadkiem, potem on mi pomógł przy moim rozwodzie.  Ja Franiu podejrzewam, że my w Berlinie pozostaniemy do końca życia. Kazik twierdzi, że ja bardzo pasuję do tego miasta, które  zresztą podoba mi się. A tata siłą rzeczy pozostanie  z nami. 

Franiu,  a co powie Joanna na to, że chcesz jednak mieszkać w Warszawie? W gruncie  rzeczy pewnie odetchnie  z ulgą bo wyje tam  z nudów. Ile  razy dziennie  można wycierać kurz z mebli? Tylko Dunia straci na tej imprezie, ale tu to będzie całymi dniami pewnie leżała na loggii. Na  spacery będę z nią chodził na tę łąkę. Najgorsze, że tak naprawdę to Joanna nie lubi Duni a i Dunia nie darzy Joanny miłością. Anetki też Dunia nie kocha, co zapewne jest zasługą Joanny. Nie pozwala dziecku głaskać Duni, a ciebie i mnie nazwała durniami bo pozwalaliśmy Alkowi przytulać  się  do Duni, bo przecież pies to same  brudy. A co twój tata na to wszystko? Jest bardzo rozczarowany swoją  synową. 

Mam ochotę sprzedać ten dom - miałaś w  100 procentach  rację, że to jest strup na głowie. A tata też już oprzytomniał, pojął, że jednak  wiek robi  swoje i już chciał pół ogrodu dać pani sąsiadce. Więc gdy ja dojrzeję do decyzji, że sprzedam ten dom to już nie będzie protestował za mocno. Albo i  wcale nie zaprotestuje.

No ale włożyłeś sporo forsy w ten dom i własnej pracy, nie będzie  ci żal?   Tesa- przecież  w każdy dom  czy  mieszkanie  co jakiś  czas trzeba włożyć nieco forsy i własnej pracy, to normalne. 

Zazgrzytał klucz w  zamku i Teresa powiedziała - pewnie Kazik wrócił. Faktycznie- to wrócił Kazik. Panowie odstawili rytuał   "niedźwiedź-buźka", a Teresa zaraz  zrobiła kawę dla męża. Kazik przejrzał się jeszcze w przedpokojowym lustrze i  stwierdził, że go fryzjer  zbyt krótko ostrzygł, ale Teresa  zaraz go pocieszyła, że jemu bardzo  szybko rosną włosy a poza tym to ma ładnie je przystrzyżone, bo go przecież  strzygł nożyczkami. A skąd wiesz? - zdziwił  się Kazik. Bo widzę. Włosy strzyżone maszynką inaczej wyglądają.

Znasz już nowiny ?- zapytał Kazik Franka. Znam i mam tak zwane mieszane uczucia. Ale ty jeszcze nie  znasz moich nowin, powiedział Franek. No to mów- ostatnio mnie coraz mniej nowin dziwi-zapewnił go Kazik. 

Biorąc pod uwagę to co u was się dzieje, to mam ochotę by kupić to wasze mieszkanie lub przynajmniej je wynająć. Bo ja mam dość tego mieszkania pod  Warszawą i stania dwa razy dziennie w korkach. Obejrzałem to wasze mieszkanie i ogromnie mi się podoba. I nawet nie musiałbym za wiele mebli dodać. A nad tym waszym "zapasowym" to mógłbym czuwać, tylko musiałbyś zgłosić to w ADM. Buda dla Duni już tu jest, tylko zimą siedziałaby w mieszkaniu. Noooo, uśmiechnął się Kazik - utkwiły ci jednak te dojazdy w gardle. Niestety, mamy za wąskie drogi, głównie po jednym pasie w każdą stronę a nie po 4 pasy jak w innych bardziej cywilizowanych krajach.  Tesa już mi "zareklamowała" zalety tego osiedla i myślę, że dobrze by mi  się tu mieszkało. A że Tesia powiedziała, że meble zostawiacie to ja oczywiście też je kupię i meble z pokoju Alka także.  No ale to będziesz miał meble używane a nie nowe - zauważył Kazik. Ale to tylko ja wiem i te  wasze meble wcale nie są zniszczone. I nawet nadal macie zabezpieczone kontakty. Oooo, zupełnie zapomnieliśmy o kontaktach - Teresa  był zdziwiona, że  Franek to  zauważył.

Franek, a ty mówisz poważnie? A co z tą chałupą pod  Warszawą? Sprzedam i to za dobre pieniądze  bo ma nowy piec, powymieniane rury, jest dobrze odnowiona no i ogród nie straszy ugorem. Jak zauważyłem to wiele osób chce lokować pieniądze w nieruchomościach i jest sporo ogłoszeń typu kupię dom pod Warszawą.  A on jest w tej chwili w bardzo dobrym stanie. 

No a co na to twój ojciec i Joanna?  Ojciec  już nic nie robi i nie  zrobi w ogrodzie, a tak z ręką na sercu to mi wisi co powie Joanna. Ona niczego do niego nie  wniosła, poza  tym mamy rozdzielność majątkową, bo liczyła  a może i nadal liczy, że  załapie jakiś kawałek  ziemi od  rodziny. Zapewne nie  załapie, tak jak nie  załapała  tego chrztu dla  Anetki.  A pokazała  ci Tesia piwnicę? Nie, nawet nie pisnęła  słowem, że jest piwnica. Jest.  Pokażę ci ją gdy   już będziesz  wychodził. Tata się śmieje, że można tam urządzić coctail bar.  

Ojej, a ja jeszcze  ani razu tam nie byłam! Nawet nie wiem która to piwnica. Znam tylko piwnicę w tym bloku gdzie mieszkałam kiedyś. No to wiele straciłaś - śmiał się Kazik. Przy okazji zabiorę stamtąd narty, może jeszcze kiedyś na nich pojeżdżę.

A co do kwestii byś kupił to mieszkanie - znasz ceny, nie mam zamiaru żyłować, a meble to będą po prostu na jego wyposażeniu. Co do mebli dziecięcych - to takie mało ozdobne mebelki, chyba nie spodobają się Joannie. No to co, że się jej nie spodobają- nie przeżyłbym mebli mazianych  w kwiatki lub serduszka a do tego w różowym kolorku - stwierdził Franek. A te mebelki  są funkcjonalne, a to jest dla  mnie najistotniejsze. Poza tym to wyglądają tak, jakby dopiero co były kupione.To krajowe czy import?

Polskie, ale fajnie zaprojektowane bo wystarczą spokojnie  na kilka  lat i można je bez problemu przetrzeć na mokro. Poza tym to Alek nie  dewastuje swoich rzeczy - bardzo dba o swoje zabawki. My w przyszłym tygodniu wyskoczymy na dwa, góra trzy dni do Berlina, bo muszę podpisać umowę na wynajem dla nas mieszkania. Pomieszkamy na razie w wynajętym, a gdy już zacznę pracować i będzie nam się dobrze mieszkać to kupię to mieszkanie.

A co z tamtym mieszkaniem, w którym kiedyś mieszkałeś w Berlinie? No jest nadal, ale ono ma tylko trzy pokoje, a to jest  czteropokojowe  i jest w willi z ogrodem i współwłaściciel to mój przyjaciel,  a nasze żony się też przyjaźnią. Oni mają trzech synków, najmłodszy jest cztery lata  starszy od naszego, najstarszy to już kawał człowieka, w tym roku skończy 14 lat. Alek ich wszystkich uwielbia, a ich mama to jedyna  ciocia, z której objęć Alek się nie wyrywa. Po prostu dopóki Alek nie  dorośnie to będzie mieszkał z nami, a gdy już będzie pełnoletni to będzie już miał dla siebie  mieszkanie. Bo zakładam, że nam się będzie dobrze mieszkało razem z rodziną Kurta i kupię to mieszkanie. Oczywiście wezmę wtedy kredyt  z Banku. A poza tym to wystąpię o przyznanie niemieckiego obywatelstwa, bo wolno mi posiadać dwa obywatelstwa.

Franek chwilę milczał i w końcu powiedział- muszę pokombinować co zrobić by wylądować w Berlinie. Chyba muszą  zacząć od nauczenia  się na stare lata niemieckiego- angielski i francuski nie wystarczą. A myślisz, że Joanna by chciała  zamieszkać w Berlinie?- spytała Teresa. Pozostałości mentalne po doświadczeniach  drugiej wojny światowej nadal żywe w pewnej sporej grupie  ludzi - dla nich dobry Niemiec to martwy Niemiec. Dla niektórych to dobry jest tylko taki, który sypie  dewizami w dużej  ilości i wtedy łaskawie nie mają żadnych uprzedzeń. Joanna jest nowoczesna i światła tylko w kwestiach mody, ale  reszta jej poglądów najbardziej przypomina  poglądy tych z bardzo małego  zapyziałego miasteczka i to rodem z USA. No właśnie- i niestety muszę się z tobą w tym przypadku zgodzić- stwierdził Franek. Ale już się podciągnęła w gotowaniu.

                                                         c.d.n.




niedziela, 6 sierpnia 2023

Lek na wszystko?- 175

 Następnego  dnia dokończono formalności dotyczących  sprzedaży/ kupna/ wynajęcia mieszkania przez Gerda  - lokator podpisał umowę najmu, Gerd zapłacił podatek od kupna  mieszkania, a po południu do zapasowego  mieszkania Kazików przyszedł Paweł by porozmawiać o pracy w Berlinie.

Gerd rozśmieszył Pawła niemal do łez, bo powiedział, że on to nie ma nawet bladego pojęcia o tym co robi informatyk - on tylko wie, że w firmie potrzebny jest informatyk, więc tak naprawdę to byłoby jednak najlepiej, gdyby jednak Paweł przyjechał na jeden dzień do Berlina. Kazik,  z trudem utrzymując powagę zaproponował, by Gerd zatelefonował do człowieka, który zgłaszał mu zapotrzebowanie na informatyka i jeżeli ten człowiek zna angielski, to przecież może przepytać Pawła czy Paweł się na tym zna co im do szczęścia  brakuje. 

Podejrzewam, że sprawa dotyczy tworzenia utility software, czyli tworzenia programów użytkowych do jakiegoś projektowania, a do tego to jest potrzebna jednak bardzo dobra znajomość języka niemieckiego, by to co jest potrzebne  zaprogramować - powiedział Paweł.

Ja jestem administratorem sieci, czyli mam  stały nadzór nad funkcjonowaniem sieci lokalnej do której należą  serwery, sieciowe urządzenia aktywne, drukarki. Poza tym wdrażam nowe oprogramowanie sieciowe, pilnuję archiwizowania danych, tworzenia kopii bezpieczeństwa i stopnia  dostępu do zasobów sieciowych poufności. Przetłumacz to Kaziku na  niemiecki powiedział Paweł i podał mu kartkę z zapisanymi zadaniami które on teraz wykonuje. Jeśli idzie o polskie  warunki to mi niemal wszyscy tej pracy zazdroszczą  bo  to jest stanowisko- marzenie każdego informatyka,  zwłaszcza, że nie jest to np. szkoła, gdzie  bachory ciągle coś psują, a pensja dobra. Tak zupełnie  szczerze-chodzi mi o Alinę, bo jest szalenie przywiązana do Tesi. Rozmawiałem z jej terapeutą, bo Tesia dała mi na niego namiary. I on powiedział, że on też nie wie co dla niej będzie lepsze - bo i tęsknota za przyjaciółką będzie ją gryzła, ale zupełnie nowe i obce otoczenie, brak znajomości języka może być nawet jeszcze trudniejsze dla  niej do przeskoczenia. Mogę tu zwiększyć aktywność pani Marii, żeby częściej bywała. I w tym układzie raczej nie pojedziemy razem z wami w Bory Tucholskie, niech  się Alina nieco odzwyczai od Teresy. Ojciec załatwia pobyt w okolicach, nad którymi latałeś. Gdy Alina pozbiera  się  po waszym  wyjeździe  to wg terapeuty tak na 90% wystarczą jej częste kontakty telefoniczne i może  raz  na kwartał wizyta w Berlinie.

Jak coś nie będzie "grało" to weźmie ją na indywidualną terapię. Tata też  smutny bo mu nagle  kumpel zniknie i drugi synek. Ale będzie bardzo zajęty Aliną, więc o niego to  się nie boję. Alina na początku bała się. że tu zostaniemy sami , ale dotarło do niej, że  tam będzie jej jeszcze trudniej, bo wszystko dookoła będzie obce dla niej. I tak samo byłoby w każdym innym kraju a nawet w Polsce ale w  zupełnie obcym mieście. Chciałem byśmy pojechali na trochę do Gdańska - nie chciała. Nic mnie  nie łączy z Gdańskiem- stwierdziła. No to jej mówię,  że ja jestem z Gdańska, ale nie  chciała.

Kazik, wszystko co powiedział Paweł, przetłumaczył na niemiecki i Kurt aż się za głowę złapał - przecież to jest prawdziwa tragedia - biedna Alina ale i Paweł biedny. Jakie szczęście, że jest  z nimi Jacek!  Ale    mam nadzieję, że sytuacja Aliny i Pawła  nie powstrzyma was od powziętego planu i się przeprowadzicie. No jasne, że tak - zapewnił go Kazik. Przecież muszę gdzieś pracować a nie  chciałbym nagle na starość przestawiać się projektowo na transport samochodowy.  W tym układzie dobrze, że to Berlin  a nie Stuttgart.

A Kris już wie, że się przeprowadzacie do Berlina?- spytał Kurt. Nie wie, dowie się gdy już  się tam urządzimy. Ucieszy  się, bo będzie miał do nas  bliżej. Jemu to by najbardziej pasowało gdybyśmy byli w Stuttgarcie, bo miałby do nas przysłowiowy  rzut beretem. Ale jak twierdzi to latem może do nas do Warszawy dojechać samochodem raptem w 12 godzin bez noclegu. To teraz  będzie mógł w  siedem. Kurt - chodźcie ze mną do kuchni. Gdy już byli w kuchni powiedział - wszystko co jest na półkach w lodówce jest do waszej dyspozycji. Herbata, kawa, cukier, miód, dżem, pieczywo jest na stole. Masło jest w tym pudełku- to takie termiczne pudełko - dzięki niemu utrzymuje świeżość ale daje  się smarować.  Ja jutro wpadnę do was po dziewiątej rano. Klucze mam, nie będę was ściągał z łóżek dzwonkiem, zrobię to ręcznie.

A teraz razem z Pawłem znikamy. Śpijcie dobrze, drzwi za nami zamknijcie na  zasuwkę. Gdy wyszli na ulicę Kazik powiedział - Paweł- jesteś niesamowicie  porządnym facetem. Teresa też rozmawiała z tym terapeutą, bo zaczęła mieć wyrzuty sumienia, że zostawia Alinę, ale on powiedział, że to matka Aliny powinna je mieć, a nie ona, bo matka nie  zadbała o to, by Alina od wieku nastu lat wiedziała co z nią jest. Im  wcześniej pacjent  wie, tym ponoć lepiej. Zastanawialiśmy się z Tesią czy może gdybyście wy mieszkali  z Kurtami, a my w moim mieszkaniu to byłoby dla Alinki lepiej, ale gdy byliśmy kiedyś razem z nimi na  wakacjach, gdy Alek był jeszcze malutki,  to Alina nie za bardzo tolerowała Sophie, bo dla niej była to nowa sytuacja - obce dwie osoby dorosłe, obce miejsce i na dodatek trójka  dzieci. Co prawda bardzo grzecznych, nie wrzeszczących  dzieci. Szkoda, że nie pojedziecie  do Tlenia. Paweł uśmiechnął się - tak podobno będzie lepiej- wierzę temu terapeucie. To wszystko się pomału ułoży, tylko trzeba   się uzbroić w  cierpliwość. 

Pewnie byłoby z Aliną lepiej gdyby nie te przejścia z Krisem. Oboje wyszli z tego pokaleczeni. Trudno się rozejść bez wyciągania brudów i głównie dlatego Kris wyjechał. Alinka powiedziała niedawno do Tesi, że Kris jest bardziej poszkodowany - jest sam, ma zaropiałą w Polsce opinię i stracił synka, a ona ma męża, ojca i  dziecko. Ona tak to widzi - powiedział Kazik.

Następnego dnia wczesnym popołudniem Kazik odwiózł Kurta i Gerda na lotnisko, a Teresa  zajęła się wyszukaniem sklepu specjalizującego się w różnego rodzaju opakowaniach transportowych. Sklep był świetnie  zaopatrzony a na dodatek personel potrafił dobrze  doradzić, więc  sprzedano im specjalne kartony na książki. Przed odlotem Kurta oboje mu powiedzieli, że absolutnie niczego nie chcą z wyposażenia tych co wylatują do Brazylii, bo oni mają zamiar  wziąć z Polski wszystkie swoje meble, więc będzie dobrze gdy tamci ludzie zostawią puściutkie  mieszkanie. Przeprowadzka  logistycznie nie była łatwym przedsięwzięciem i całe  szczęście, że Kazik już nigdzie nie pracował.

W pierwszej kolejności  wzięli  się za pakowanie książek, których było mnóstwo, co nie było dziwne, bo były to książki taty, Teresy i Kazika, w  związku z czym  zdarzały się i trzy egzemplarze niektórych tytułów. Wybierali wówczas najładniejsze  wydanie  a dwa pozostałe miały pójść do ludzi. Teresa od razu robiła  spis książek i dołączała do każdego pudła. W trakcie tej pracy doszli do wniosku,  że z Warszawy to zabiorą tylko niektóre meble, w tym na pewno meble Alka oraz regały na książki, które były kiedyś robione na  zamówienie. "Wpadli" na ten pomysł dlatego, że znacznie łatwiej szły pod  wynajem umeblowane  mieszkania niż "całkiem gołe".  Postanowili, że gdy  zwolni się mieszkanie, które mają objąć w posiadanie to pojadą do Berlina by zakupić tam meble, bo gdy wpadł do nich na rekonesans człowiek z firmy przeprowadzkowej to okazało się, że to wszystko co chcieliby wziąć trzeba by umieścić w dwóch wozach  i koszt będzie taki, jakby kupili tam meble. Do Kazika  "dotarło", że regały na książki są przecież rozkładane, tak samo jak mebelki Alka i wtedy reszta "dóbr" popakowana w pudła  bez większego problemu zmieści  się w jeden wóz. Wyglądało  na to, że nim zamieszkają w Berlinie to kilka  razy będą  musieli w nim się znaleźć. Kazik  na razie nie kupił tego mieszkania, ale umówił się z właścicielem, że je wynajmie na rok, więc będzie musiał pojechać podpisać umowę. Dzięki temu odpadł im kłopot z racji odświeżenia i pomalowania całego mieszkania.  A do Teresy Kazik powiedział - nie mam pojęcia  czy dobrze nam się tam będzie mieszkało i jeśli coś nam nie będzie pasowało to wtedy  się przeniesiemy do naszego mieszkania, bo w dalszym  ciągu umowa jest tam podpisywana na 6 miesięcy.

Przez rok to się zorientujemy jak nam  się tam  mieszka, poza tym jeszcze tam nie pracuję, a nie mam zamiaru zarzynać  się i kupować mieszkania za gotówkę. Zacznę pracować i wtedy, po roku, jeśli nam nadal będzie pasowało to je kupimy.  No a nim stąd wyjedziemy to zawiadomię Krisa, że się wyprowadzamy z Warszawy. I załatwię Tleń dla nas  i Gerda z jego żoną.  I chyba byśmy wzięli ten sam dom, fajny jest ten ogród i do restauracji blisko. Niedaleki spacerek przed i po posiłku to samo  zdrowie.

Wieczorem Kazik zatelefonował do Krisa. Przepytał go jak mu  się żyje i pracuje i zapytał się kiedy planuje wpaść do Warszawy. Nie  wiem, na razie nie mam spraw w Polsce. A co u was? Wszyscy cali , zdrowi i zadowoleni?  No tak jakby- powiedział Kazik. Na razie  zaczęliśmy się pakować,  bo się wyprowadzamy z Polski.  Zamieszkamy razem z tatą w Berlinie.  Na razie pakujemy książki, rozbieramy regały. Straszliwie  człowiek obrasta we wszelakie dobra- mamy okazję do przeprowadzenia remanentu.

Będziemy na razie mieszkać w tym samym  domu co Kurt i Sophie. Jeśli nam  się będzie  dobrze mieszkało to kupię to mieszkanie i tym samym drugą połowę ogrodu. Oczywiście wezmę kredyt  z  banku. Pracę zacznę najpóżniej od 1 października. A w pierwszej połowie września pojedziemy w Bory Tucholskie, ale   nie z Aliną i Pawłem a z moim szefem i jego połowicą.  Terapeuta prowadzący Alinę orzekł, że ona musi się odzwyczaić od Teresy- to raz, a dwa - przez jej chorobę Paweł  nie może się przeprowadzić do Berlina. No i przy okazji tata i Jacek są poszkodowani bo ich  drogi  się rozejdą. A ja już nie mam co robić ze swoją specjalnością w kraju, więc  się przenosimy.  Będziesz mógł teraz wpadać do nas w drodze pomiędzy Strasburgiem a Warszawą  i nawet przenocować w  salonie-czytelni.

No to dużo się teraz u was  dzieje- skonstatował Kris. A jak mały Tadzik? W porządku, rośnie i nawet zrobił się gadułą. Zapatrzony w Pawła i Jacka. Teresa sprzedała swoje mieszkanie na Górnym Mokotowie, więc będą pieniądze na umeblowanie się tu. Moje mieszkanie pójdzie pod wynajem, mieszkanie taty, to na naszym osiedlu, będzie stało puste, ale pod opieką agencji zarządzającej nieruchomościami, tak samo jak to które pójdzie pod wynajem. Mogę ci podać namiary na tę agencję, bo lepiej by ktoś jednak doglądał takie puste  mieszkania no i administracja ma z taką agencją kontakt  w razie jakiejś awarii.

Dobrze, że zadzwoniłeś. A ten telefon będziesz miał nadal?  Na razie tak, ale gdy się już przeprowadzę to będę miał niemiecki numer, Tesia i tata też. Jak  zwykle promocja rodzinna jest najkorzystniejsza  cenowo. A kiedy się przeprowadzicie? Jeszcze nie wiem, ale cię powiadomię z tydzień wcześniej. Na razie czekam kiedy się poprzednicy wyprowadzą, bo jadą do Brazylii. I właściciel musi to mieszkanie oczywiście odmalować i odświeżyć. A jakie to mieszkanie? Cztery pokoje z kuchnią i łazienką w willi z ogrodem, I piętro . Jest tam ogromny przedpokój i zrobimy sobie  w nim salon. A co na to wszystko mówi tata? Nic nie mówi, ale się cieszy, że nie zostanie tu sam. Na pewno mu będzie  smętnie za Jackiem, ale zaraz po przyjeździe  muszą się moi wziąć za niemiecki, nie będzie  czasu na jakieś tęsknoty.

A jak wypadniesz finansowo? No właśnie po to Tesia sprzedała  mieszkanie żebyśmy mieli na meble, bo stąd to tylko bierzemy regały na książki, książki i meble Alka- całą resztę kupimy tam. Wiesz, najlepiej się w Warszawie wynajmują mieszkania umeblowane, z pełnym zestawem mebli kuchennych. Weźmiemy zapewne trochę naczyń, ale tym to się Tesia zajmie. Muszę wpaść do Berlina by podpisać umowę najmu i wtedy się skonsultuję z Kurtem odnośnie  zmywarki, pralki itp.

A ile będziesz zarabiał? O trzy tysiące więcej niż wtedy gdy tam wcześniej pracowałem. Nic mi to nie mówi-stwierdził Kris. Nie  szkodzi, wtedy jak wiesz nie narzekałem na  zarobki.

                                                                         c.d.n.