Następnego dnia, po niespiesznym śniadaniu, przegadaniu dwóch godzin z Kazikiem i Teresą, wycałowaniu rączek Sophie za ciasteczka na drogę, wyściskaniu całej rodziny Kazika, zapisaniu sobie dokładnie co ma powiedzieć kumplowi Kazika gdy będzie oddawał samochód - Franek wyruszył w drogę do Warszawy. Wsiadając do samochodu powiedział - ja do Berlina wrócę, tak to widzę.
Zamykając za Frankiem bramę posesji Kazik powiedział - no zobaczymy czy wrócisz tu bracie. Teresa tylko uśmiechnęła się a potem powiedziała - on z tych, co nie odpuszczą gdy coś sobie do głowy wtłoczą. Mam wrażenie że jego "naczalstwo" ma poglądy takie jak pewien pan profesor i zapewne nie będą płakać gdy Franek stamtąd odejdzie, a raczej będą zadowoleni. To ekipa z gatunku, że jeżeli nie śpiewasz z nimi tej samej piosenki to możesz odejść i krzyżyk na drogę. I gdyby nie pies, żona i dziecko to już by siedział w Maroku. Ma tam dostatecznie dużo znajomości. Ty też masz wrażenie, że pies jest u niego na pierwszym miejscu? - zapytał Kazik. No jasne, że tak - psica go miłuje bezwarunkowo, nie sprawia żadnych kłopotów no to jak jej nie kochać?
No a dziecko? To pierwsze małe dziecko z którym Franek ma do czynienia i Franek stanowczo zbyt mało czasu spędza z dzieckiem by dostrzec w nim coś ciekawego. Albo jest w delegacji, albo późno wraca z pracy, a w weekendy niemal wszystkie wciąż coś wpierw kombinował przerabiając dom albo coś zmieniał w ogrodzie. Bo to nie jest tak,że Franek bierze fachowca i wszystko zostawia w jego rękach- on jest cały czas tuż obok, patrzy na ręce i wszystkiego pilnuje. Ale go lubisz, a przynajmniej mówisz, że go lubisz- Kazik drążył temat.
No bo go lubię, bo nie ma zakodowane w głowie że każdą babkę należy traktować jako potencjalną zdobycz do wyra, poza tym ma poczucie humoru niemal tak samo abstrakcyjne jak ja, jest obowiązkowy, lubi gorzką czekoladę i nie cmoka każdej napotkanej kobiety w rękę. I nie ma zwyczaju włóczenia się z kumplami na wódę i potem opowiadania każdemu w pracy jak to się zapił- on po prostu się nie zapija. No i zapoznał mnie ze świeżymi daktylami. Poza tym w pełni doceniał moją pracę - jako jeden z nielicznych nie marudził gdy mówiłam, że nie mam jak go upchnąć w samolocie, bo one ciągle jeszcze ze stali a nie z gumy. I nie musiałam się z nim użerać by się rozliczył z delegacji. Poza tym bardzo starannie przygotowywał zawsze nasz "żywy towar" do wysyłki i jego specjaliści zawsze zadawali inteligentne pytania, nie usiłowali zmieniać trasy lub przewoźnika i nie traktowali mojego działu jak biura podróży. Przez sześć lat pracy ani razu nie musiałam odwalić ani jednego wniosku z jego działu - zawsze on pilnował delikwenta i sprawdzał wniosek nim do mnie trafił. Doskonale wiedział, że ja mam tych wniosków znacznie więcej niż każdy z branżystów. Przecież mój dział obsługiwał około 500 osób miesięcznie. Jedni wracali inni wyjeżdżali. Ruch jak na dworcu w sezonie.
W tydzień po przyjeździe do Berlina Teresa i Alek zaczęli uczyć się niemieckiego. Teresa znacznie lepiej dawała sobie radę "ze słowem" pisanym , natomiast znacznie gorzej jej szło z rozumieniem "ze słuchu." Na zakupy żywnościowe jeździli do dużego marketu i była to swoista lekcja niemieckiego, którą Alek był wielce zachwycony.
Teresa przynajmniej ze dwa razy w tygodniu rozmawiała z Aliną, która jej powiedziała, że.....uczy się niemieckiego - sama, korzystając z zakupionego podręcznika i dołączonej do niego płyty. Alina z dzieckiem , Pawłem i Jackiem wyjeżdżali na ostatni tydzień sierpnia i pierwszy tydzień września do lasów w okolicy Modlina i obawiała się, że może nie być zasięgu, ale skoro ona o tym wcześniej wie, to nie będzie się denerwowała, że nie może porozmawiać. Przy okazji wrzuciła wiadomość, że Franek podobno dość nagle wziął urlop wypoczynkowy i nie ma z nim kontaktu. A gdy Paweł do niego wybrał numer dostał odpowiedź, że abonent jest poza zasięgiem.
W tym nieco potajemnym uczeniu się języka bierze też udział Jacek. Alina śmiała się, że Tadziś ma "narzeczoną", którą sobie "przygruchał" na placu zabaw. Bo Tadziś jest bardzo spokojnym dzieckiem, nie wariuje na placu zabaw i w związku z tym ma same koleżanki a nie kolegów. Przyznała się, że była razem z Tadzisiem u swego psychoterapeuty, by sprawdził fachowym okiem czy Tadziś nie ma jakichś symptomów jej choroby, ale zdaniem owego pana to Tadziś jest zdrowym, normalnym chłopcem. Bo wbrew pozorom jest na świecie wielu delikatnych i wrażliwych mężczyzn, wielce odbiegających od stereotypu "męskości" co niepokoi często ich rodziców, bo się różnią bardzo od innych dość agresywnych chłopców, więc starają się, nie wiadomo po co "wychować ich na prawdziwych mężczyzn" wręcz ucząc ich zachowań agresywnych. A poza tym to Alina bardzo się cieszy, że Alkowi i Teresie podoba się w Niemczech.
Teresa po tej rozmowie wybrała "sekretny numer" Franka, bo wiedziała, że Franek ma dwa smartfony. Gdy Franek się zgłosił powiedziała, że sprawdza co u niego, a dzwoni na ten numer, bo wie, że on odbiera telefon tylko wtedy gdy może swobodnie rozmawiać. Franek się śmiał i wyjaśnił, że jest aktualnie w wynajętym mieszkaniu, kończy malować komplet mebelków po Alku na beżowo-różowawy kolorek, oraz zmienił wykładzinę w tym pokoju na "mazaninę" błękitno - szafirową. Do sypialni dokupił klasyczne kudłato - puchate dywaniki obok małżeńskiego łoża i zostawił w sypialni tę krótkowłosą wykładzinę, która wszak świetnie się daje czyścić odkurzaczem. Oczywiście oficjalnie jest "na chorobowym", bo chyba będzie musiał usunąć przepuklinę, która mu nieco psuje życie. Teresa zaraz go obsztorcowała, ale przysięgał, że nic nie dźwiga a "madźga" mebelki siedząc na niskim stołeczku. Wszystko co trzeba było nosić to nosili wynajęci "ludkowie". Do szpitala idzie za tydzień, a przedtem przesiedli tu tatę, Dunię oraz "dziewczyny", oczywiście z pomocą "ludków". Zrobił 4 odbitki xero z mapy osiedla i każde z nich ma własną. Dla Duni już wynajął "pana od spacerów", Dunia będzie "skoszarowana" w jego gabinecie. Suni się tu podoba, jest teraz z nim i siedzi na loggii. A gdy wyzdrowieje , teraz chociaż zdrowieje się zdaniem NFZ w zawrotnym tempie i na drugi dzień już można wyjść ze szpitala, lekarz w tym znanym i Tesi szpitalu potrzyma go dłużej niż trzy dni, bo już nie jest młodzieniaszkiem. Gdy Teresa rozmawiała z Frankiem w 10 dni później już był po operacji i następnego dnia wychodził do domu. Jak twierdził przeprowadzka odmieniła Joannę i zaczynała "normalnieć" jak to określił.
Pobyt Kazika w Tleniu z rodziną oraz szefem i jego żoną był wielce udany. Ninka co prawda prawie nie pływała swym składakiem, ale była zachwycona okolicą, obie z Teresą codziennie rano wędrowały na grzyby, a panowie tylko raz wypuścili je "samopas" na większą odległość , bo jak mówił Kazik "strzeżonego Bóg strzeże", a po lasach różni ludzie się przecież włóczą- jak powiedział pan Juleczek. Tym razem zwiedzili też Toruń. W każdy wieczór już po kolacji siadywali przy ognisku w ogrodzie zamykając starannie furtkę na klucz a bramę wjazdową na kłódkę, by nikt im nie zakłócił spokoju wieczorem lub nocą. Ze trzy razy przeszło obok ogrodzenia stadko dzików, dwa razy pod bramą wejściową rozłożyły się czyjeś owce i Teresa się śmiała, że zapewne piły wodę z niewłaściwego strumyka , upiły się i nie mogły trafić do swojej chałupy.
Teresa z Kazikiem w drugim tygodniu pobytu zostawili z Gerdem i Niną na jeden dzień tatę i Alka, a sami pomknęli bladym świtem do Warszawy by zobaczyć się z Aliną, Jackiem i Pawłem. Wszyscy byli wzruszeni tym spotkaniem, a Paweł powiedział Kazikowi, że wiosną będzie już na tyle znał niemiecki, że da radę układać programy. Pomógł mu w tym chłopak jednej z jego koleżanek jeszcze z Akademii, który jest Niemcem i zajmuje się programowaniem. Kazik natychmiast wysłał tę wiadomość do Gerda, który odpisał, że to świetna wiadomość. Po trzygodzinnym spotkaniu, na którym Alina i Teresa tuliły się do siebie niczym para kochanków, Teresa z Kazikiem pojechali z powrotem do Tlenia. Gerd powiedział do Kazika, że jeszcze nie widział takich wspaniałych przyjaźni jak ta Aliny i Teresy, że one obie są jakby z innej epoki, takiej w której ważne były ludzkie uczucia a nie pieniądze i interesy.
Kazik i Teresa z każdego "zbioru" część grzybów odkładali dla Kurta i Sophie. Gerdowi nieomal oczy wyszły z orbit na tę wiadomość, a Kazik powiedział, że Kurt i Sophie przygarnęli go do siebie gdy po rozwodzie pojechał "w ciemno" do Niemiec i on zawsze o tym pamięta, że to Kurt go wypatrzył gdy pracował jako "zwykły robol" przy rozbiórce ruin tnąc zbrojenia wielofunkcyjną spawarką, wprawiając tym w zdumienie kierownika robót, bo on nie miał pojęcia że tym typem spawarki można nie tylko spawać ale i ciąć metal.
Kaz, ty masz talent do wprowadzania ludzi w stan zadziwienia - mnie zadziwił twój patent, który od 1 stycznia nowego roku wejdzie do produkcji - powiedział Gerd. Przepraszam, że to mówię, ale bardzo dziwny ten kraj, który wypuszcza z rąk kogoś, kto potrafi myśleć i ma takie nowatorskie pomysły. Kazik rozłożył ręce -niestety taka ekipa teraz dorwała się do rządzenia. Lata realnego socjalizmu wywróciły ludziom w głowach, na moment się ocknęli i z powrotem wpadli w sidła populizmu. My z Tesią wiemy dobrze, że już nie wrócimy do Polski. Naszej rodziny w Polsce już nie ma. Mój młodszy brat pracuje i mieszka we Francji. Moi rodzice już nie żyją, tak samo mama Tesi, a Tesi tata jest wszak z nami i kocham go bardziej niż kochałem własnego ojca.
Po powrocie z Borów Tucholskich Kazik rzucił się w wir pracy, Teresa i Alek coraz lepiej rozumieli język niemiecki, podobnie jak Paweł i Alina.
Wiosną następnego roku Paweł razem z Aliną, dzieckiem i Jackiem przyjechali na tydzień do Berlina. Alinie podobało się mieszkanie Kazików i w ogóle wspólny dom oraz okolica. Przy odpowiednich roszadach pomieścili się wszyscy w czterech pokojach - Alina z Pawłem spali w Living Roomie na podwójnej sofie, Teresa z mężem we własnej sypialni, obydwaj dziadkowie spali w sypialni taty, jeden na sofie, drugi na łóżku, a chłopcy obaj w pokoju Alka, do którego wstawiono pożyczone od Kurta turystyczne, ale wygodne łóżko. I tym sposobem wystarczyły cztery pokoje. Sophie i Kurt byli zdumieni wielkim podobieństwem do siebie Alka i Tadzika. No ale przecież to nic nadzwyczajnego - powiedziała ściszonym głosem Teresa- przecież ich ojcowie to rodzeni bracia! Ach, prawda!- stwierdziła Sophie- zupełnie o tym zapomniałam, ale Tadek i Paweł też są do siebie podobni. No bo jakoś Alina, podobnie jak ja, gustuje w ciemnowłosych chłopakach - wyjaśniła Teresa. Tadziś całkiem bohatersko zniósł w sumie spore grono nieznanych sobie osób. Najlepsze było to, że Alek rozmawiając z Tadzisiem w obecności chłopaków Kurta więcej mówił po niemiecku niż po polsku i zaraz przepraszał za to Tadzia i przestawiał się na język polski.
Rozmowy pomiędzy Gerdem, Pawłem i specem od informatyki szły całkiem gładko, a Jacek był niezmiernie dumny, że ma tak zdolnego syna, który naprawdę bardzo szybko opanował język niemiecki. Kazik rozmawiał z ludźmi, którzy wynajmowali jego mieszkanie, że chciałby je pokazać rodzinie a na pytanie czy będą mogli przedłużyć najem odpowiedział szczerze, że jeszcze nie wie, ale do 30 czerwca na pewno będą mogli tu mieszkać a on najpóźniej za tydzień powie im czy będzie umowa przedłużona czy też nie.
Kurt, wznowił w trybie arcy pilnym poszukiwanie mieszkania w najbliższej okolicy i najlepiej by to były cztery pokoje z kuchnią i łazienką i bez mebli. Jak tłumaczył Kazikowi najwięcej jest chętnych na mieszkania dwupokojowe, więc może łatwiej będzie znaleźć czteropokojowe.
Po dwóch godzinach wpatrywania się w komputer Kurt powiedział do Kazika - módlmy się by się twoim spodobało bo to jest w pobliżu Greka, w narożnym budynku, pierwsze piętro, bez windy. Bierz Paweła i Alina i lećmy zobaczyć. Kazik szybko zwerbował zainteresowanych i niemal biegiem ruszyli pod wskazany adres. Mieszkanie było rzeczywiście w pobliżu restauracyjki Greka. Budynek był trzypiętrowy, zrewitalizowany, ale zupełnie nie mieli gdzie dorobić windy, bo wtedy trzeba by cały budynek przerobić a ewentualne czynsze długo nie pokryły by kosztów poniesionych przez właściciela budynku.
Mieszkanie było "narożne" i w narożniku była kuchnia z dużym oknem od główniejszej ulicy i węższym od bocznej. W sumie miało całkiem niezły rozkład, mieszkanie było puste co im pasowało, bo nauczeni doświadczeniem Kazika meblowali by się w Berlinie, a Jacek powiedział synowi, że dołoży się do mieszkania bo sprzeda jeszcze jedną działkę, którą kiedyś kupił po wielce atrakcyjnej cenie. No i ma też jeszcze nieco gotówki w banku. Poza tym będą mieli dopływ gotówki z wynajmu swoich mieszkań warszawskich. Mieszkanie w ramach rewitalizacji ma miejscowe centralne, ciepła woda jest z term przepływowych, tak jak w większości przedwojennych berlińskich budynków. Do mieszkania należy też nieduży boks piwniczny. Budynek miał wysoki parter, więc I piętro nie było zbyt nisko, bo mieszkania były wysokie, a nie jak warszawskie osiedlowe 2,65 cm wysokości. Kazik popatrzył się na Alinę i powiedział - to mieszkanie to jakiś cud nad Szprewą, bo do nas będziesz miała niecałe 400 metrów. I jest tuż obok nasza ulubiona knajpka grecka. Masz do namysłu jeszcze 20 minut. Przejdź się z Pawłem jeszcze raz po wszystkich pomieszczeniach, bo to ty się będziesz tu rządzić. Zobacz jaka tu jest ciekawostka w kuchni- na tej północnej ścianie obok okna jest autentyczna spiżarnia, nawet są w niej półki. Jak widzisz główniejsza ulica nie jest jakąś arterią komunikacyjną. I nie wzywaj na pomoc Teresy- ty tu będziesz mieszkała nie ona. Paweł objął ją i powiedział - myślę, że będzie się nam tu całkiem dobrze mieszkało. Zobacz jakie tu są ładne, drewniane drzwi a nie takie ze sklejki jak na naszym osiedlu. I spójrz do góry - sufity zdobione sztukaterią. Rzeczywiście - jestem gapa- nie zauważyłam tego. Weźmy to mieszkanie, pomału sobie wszystko urządzimy. Kurt z ulgą odetchnął i powiedział właścicielowi budynku, że jego kuzynom podoba się to mieszkanie więc je chętnie wynajmą. W umowie czynsz uwzględniał część kosztów ogrzewania. Energia płatna była oddzielnie wg wysokości jej zużycia. Do kuchni musieli sami zakupić lodówkę, zamrażarkę, zmywarkę, zdecydować na jakiej kuchence będą gotować, ale to wszystko dopiero po podpisaniu umowy. Kuchnia była duża i już miała zabudowane dwie ściany szafkami, od podłogi do sufitu, w tym było miejsce na lodówkę i zamrażarkę był już zlewozmywak, a pod nim szafka na odpady kuchenne, obok długi blat i pod nim miejsce na pralkę i zmywarkę, pod blatem drugim były szafki z głębokimi szufladami, było też przewidziane miejsce na kuchenkę elektryczną oraz płytę grzewczą - mogli wybrać czy chcą płytę indukcyjną czy zwykłą, ceramiczną. Te szczegóły były wymienione w umowie. Nad tym blatem były również szafki kuchenne z półkami. Kuchnia była duża i można było w niej umieścić stół by tu jeść posiłki.W łazience była wanna, duża umywalka, kaloryfer i WC tuż przy wejściu, oddzielone od reszty cienką ścianką z ceramicznych płytek. Nad wanną był prysznic i składany parawan z matowych dość cienkich płytek PCV. Ściany łazienki do połowy wysokości były wyłożone białymi płytkami.
Podpisanie umowy odbyło się dzień później i dostali klucze od wejścia do budynku i do mieszkania. Do urzędu w celu zameldowania się mieli pójść wraz z umową i właścicielem budynku. Alina przepraszała Teresę, że tak długo im sterczą na głowie, ale Teresa zamiast cokolwiek jej odpowiedzieć postukała ją palcem w czoło i powiedziała - strasznie tu pusto, chyba rozum gdzieś uciekł. Tego dnia właściciel budynku umieścił karteczkę z ich nazwiskiem i imionami na tabliczce domofonu.
Dwa tygodnie później zjechał sam Paweł by razem z Tesią zakupić meble do swego mieszkania. W tym czasie Alina i Jacek namiętnie pakowali dobytek w pudła, Jacek działał z upoważnieniem w ręce załatwiając za Pawła różne sprawy, miedzy innymi transport pudeł, zostawienie mieszkań pod opieką odpowiedniej Agencji. Gdy już były w berlińskim mieszkaniu meble, do Berlina przyjechała pociągiem Alina z Tadzisiem i Jackiem a do Warszawy pojechał samochodem Paweł. Po dwóch tygodniach zjechał i Paweł z resztą rzeczy.
Alinie wcale nie zaszkodziła zmiana miejsca pobytu, Kazik się śmiał, że rodzina Kurta znów się jakoś dziwnie powiększyła.
Gdy Teresa z Kazikiem świętowali już drugą rocznicę wspólnego zamieszkania z Kurtem i jego rodziną, w jednym domu, dostali dość enigmatyczny sms od Franka, że: "już za chwileczkę, już za momencik zacznie się Franek w Berlinie kręcić". Treść przyprawiła Teresę o wybuch śmiechu, ale potem stwierdziła, że ich przyjaciel chyba minął się gdzieś po drodze z rozumem. W trzy miesiące później Franek przyjechał z Anetką i Joanną do pracy w.......Ambasadzie Francji. Mieszkanie w Berlinie wynalazła mu jakaś agencja. A mieszkanie Kazików, które w międzyczasie od nich odkupił, trzymał puste, ale pod opieką Agencji, jako "pied-a-terre"
I to już koniec opowieści, a wszystkie trzy rodziny nadal mieszkają w Berlinie.