niedziela, 1 maja 2022

Trudny wybór - 3

Tego  pierwszego  dnia Adela  wyszła  z pracy niemal   godzinę  później  niż  wszyscy - chciała usłyszeć od  "byłego" o tym wszystkim,  czego on się  spodziewa po  sekretarce. W efekcie "były" odwiózł ją - a tak  zupełnie  dokładnie- to ona  prowadziła  samochód "byłego",  bo  chciał  się  przekonać  na  własnej skórze jak Adela sprawuje  się  jako  kierowca.

Od  chwili  gdy uzgodnili, że Adela będzie tu pracować, Adela zaczęła  zwracać się do "byłego" per "panie   dyrektorze" i pilnowała, by on nie  zwracał się  do  niej per ty w obecności osób  trzecich. A gdy  zaparkowała  przed  domem, w którym  mieszkała, powiedziała: i nie oczekuj, że będę nie tylko sekretarką  ale i  kierowcą.

Były skrzywił się  w niby uśmiechu - po prostu  chciałem sprawdzić  jak sobie  dajesz radę za kółkiem, bo  powiedziałaś, że chcesz  kupić  samochód.  Przez  moment szukał  czegoś  w  aktówce,  po chwili podał Adeli  wizytówkę - to jest mechanik, u którego serwisuję  swój  samochód. Były konstruktor  samolotów.  Jeżeli będziesz  kupowała  używany samochód to kupuj w jego  towarzystwie, dzięki temu nie  kupisz  chłamu wyszykowanego tylko na  sprzedanie. Ja go  dziś uprzedzę, że zgłosisz  się do niego. Tylko się  nie przeraź  jego wyglądem - blisko 2 metry  wzrostu przy 60 kilogramach  żywej  wagi- chodzący  szkielet niemal. I uważaj -   uwielbia takie nieduże kobiety, ma tendencję do noszenia ich  na rękach- na szczęście tylko  w przenośni.  Swój  warsztat prowadzi  razem  z żoną, przemiłą kobietą. Mogę  się   założyć, że zostaniecie po jednym  dniu  rozmowy  przyjaciółkami.

Adelko,  a jak ci się  widzi Emil  jako  szef ?  Adela  wzruszyła  ramionami - nie wiem jaki  będzie  z niego szef,  ale  facet jest dobrze  wychowany, więc na pewno jakoś  się  dogadamy. Poza tym już na tyle  długo pracuję, że potrafię nie  rzucać  się  na każdego z pazurami gdy  mnie   zdenerwuje. 

"Były" uśmiechnął  się - doceniłem to dziś gdy patrząc  na  ciebie widziałem w twoich  oczach wściekłość i chęć  zamordowania  mnie, a ty uśmiechałaś  się i robiłaś  wrażenie  spokojnej. Nie gniewaj  się na  mnie za tę "niespodziankę" - naprawdę nadal czuję  się z tobą  związany, chociaż teraz to już tylko przyjaźń.  Oboje wysiedli  z  samochodu i  Adela spytała - no a jak  wypadłam  jako kierowca? Dobrze  jeździsz, nie  szarżujesz. Aż  żałuję, że nie możesz być jednocześnie sekretarką, kierowcą i pracownikiem w wydziale patentowym.  I wiesz-  naprawdę  cieszę  się, że pojutrze będziesz tuż obok  mnie, choć jednocześnie nie tak  blisko jakbym  chciał. Kiedy masz  ślub?  Zaprosisz  mnie?  

Adela  roześmiała  się - no chyba  ci zupełnie odbiło! Chyba  nie stałeś  się  masochistą! Poza tym nie przewiduję uroczystego ślubu i wesela. 

Były chwycił ją  za rękę - Adelko, powiedz mi - kochasz go? Adela delikatnie  wyzwoliła swoją rękę z jego dłoni - głęboko odetchnęła i  cicho powiedziała - to nie twoja  sprawa czy go kocham czy  nie.  Nie  rozdrapuj ran, które już pokryły się  cienkim  strupkiem. Ciesz się, że umiemy jeszcze  ze sobą  rozmawiać, że nie uciekamy  w dwie  różne  strony gdy się  spotykamy i dbaj o  to,  by tak pozostało.

Pojutrze rano  pojadę służbowym  autokarem. Trzymaj  się, dziękuję za  namiary  na mechanika. Odwróciła się i wolnym  krokiem odeszła  od  samochodu. Gdy zamknęła się  za nią  brama wejściowa budynku przystanęła - potem  wolniutko podeszła do skrzynki na listy, wyjęła  z niej stos reklam, które zaraz unicestwiła w stojącym obok skrzynki koszu na  śmieci i pomału poczłapała na  trzecie  piętro. A w głowie wciąż echem odzywało się  pytanie zadane przez  byłego. Pytanie, które zadawała też  sobie sama. I na które nawet  samej sobie  nie umiała odpowiedzieć. Z powodu notorycznego braku  czasu dość  rzadko zadawała sobie  to pytanie. Ale  niewątpliwie należało się nad  tym zastanowić. Nie  da się ukryć, że spędzała z Ryśkiem  niezbyt wiele  czasu - jedyny  dzień naprawdę  wolny to była  niedziela. W dni  powszednie Adela po pracy uczyła  się  w domu. Materiału do  opanowania było sporo a język prawniczy przyprawiał ją  chwilami o ból głowy. Miała  nieodparte  wrażenie, że podręcznik pisał ktoś,  kto  znał język  polski tylko ze słownika. 

Może powinnam  z nim pojechać gdzieś na tydzień - często taki pobyt razem z dala od własnych  rodzin i obowiązków uświadamia  ludziom jakie mają  wobec siebie oczekiwania. Postanowiła  rozejrzeć  się za jakimś wyjazdem poza Polskę. Może we wrześniu do Bułgarii? Tam wrzesień nad  morzem to jeszcze pełnia  słońca, dość  ciepła woda i słońce. I żadnych  formułek prawnych! W najgorszym  razie  pożyczy pieniądze od cioci, jeśli  się okaże, że nie da  rady sama sfinansować i samochodu i wyjazdu. Ciocia ma specjalny  fundusz o  nazwie "Adelajda", bo sprzedała kawałek gruntu, który otrzymała w  spadku.

A ciocia  zawsze twierdziła, że głupotą  totalną jest podróż  poślubna, która jest w dzisiejszych  czasach "musztardą po obiedzie". Ważniejszy i bardziej  przydatny byłby  wspólny  wyjazd  właśnie  jeszcze  grubo  przed ślubem, gdy każde z  młodych jest daleko od  własnego domowego  zaplecza. To wtedy  ma się  szanse  zobaczyć czy ten, kto zapewnia o swoim uczuciu rzeczywiście je  ma, czy  potrafi zadbać o  swego  partnera w trudnych sytuacjach, czy rzeczywiście  mają oboje  te same upodobania,  czy  są w stanie wytrzymać  ze sobą 24 godziny  na dobę.

Co prawda taką podróż "przedślubną" miała  już  z "byłym" - dwa  tygodnie we Włoszech. I co  z tego, że lubili te  same  potrawy, to samo im  się  podobało w muzeach, że pasowało wszystko w kwestii życia intymnego, ale w jego życiu było dwoje  dzieci, młodsze  poczęte "na  zgodę" miało uratować  małżeństwo, ale go nie uratowało. "Były" nie  miał szans  by kupić sobie oddzielne mieszkanie więc podjął decyzję o zarobieniu na nie  w ramach   kontraktu  zagranicznego a i tak  wszystko wyszło na opak. I co  z tego, że był troskliwy w stosunku do Adeli, skoro Adela musiała  dzielić  się   nim z jego dziećmi.  

A Rysiek?  Był w niej  zakochany, widział w niej  same  zalety i nie  wyobrażał sobie, by żyć z nią  "na kocią  łapę" i nalegał by się pobrali. Podobnie jak   ona był członkiem spółdzielni mieszkaniowej, podobnie  jak ona należał do tej  grupy  młodych, którzy  musieli  wcześnie  zacząć pracę  zawodową i jednocześnie kontynuowali  studia. Tyle tylko, że on już miał absolutorium i pisał pracę,  a Adela  miała przed  sobą jeszcze rok  studiów.

Wchodząc do  mieszkania poczuła  zapach pieczonego ciasta. Ciocia wyraźnie  ją  rozpieszczała i raz na tydzień piekła niewielką ilość kruchych  ciastek posypanych grubymi kryształkami cukru. Przywitała  się  jak zwykle  czule  z ciocią,  zajrzała w  kuchni do  piekarnika, w którym piekła  się już  druga  blacha  ciasteczek, a pierwsza jeszcze  się  studziła  na jednym  z blatów  kuchennych.

Ciocia  miała  jeden przemiły zwyczaj -  nigdy  nie  wypytywała się Adeli jak jej  gdzieś  poszło- spokojnie  czekała  aż Adela  sama opowie. Spytała się  tylko,  czy zje obiad "cały" czy  na raty - teraz  jej ulubioną  zupę jarzynową zwaną czule "śmieciówą" a drugie  danie później, zamiast  kolacji.  Jak  zwykle Adela wybrała  wersję  "na  raty."  Jadła  zupę i opowiadała o tym co ją  dziś  spotkało. Ciocia słuchała  uważnie i nie przerywała jej pytaniami. Wyznawała  zasadę by poprzestawać na tym,  co Adela  sama jej opowie. A Adela  bardzo to ceniła. W  kontaktach  z rodzicami denerwowało ją  właśnie to wypytywanie i zaraz wygłaszane  autorytatywne  komentarze. Bo oni  zawsze  wszystko wiedzieli  lepiej co kto miał na  myśli.

Skończywszy opowieść powiedziała - no i muszę sobie  to  wszystko przemyśleć, bo to  pytanie  zadane  przez Kamila uświadomiło mi jedną  rzecz -   nie jestem pewna czy  aby nie mylę przyjaźni z miłością. A sama przyjaźń nie wystarczy do utrzymania  małżeństwa. W małżeństwie  muszą istnieć te dwa uczucia, tylko jedno  z nich  nie wystarczy.  

Pracę zaczynam pojutrze - będę chyba musiała  wstawać bardzo wcześnie, bo autokar odjeżdża o 6,45. Wychodzi  mi na to, że będę  musiała wstawać o 5 rano no i na pewno nic  rano  nie będę  jadła, czyli jak  zwykle - będę  brała z domu pierwsze i  drugie  śniadanie. Ciekawe  jak  długo będę  musiała trwać na tym zastępstwie. Pomyślałam sobie, że  nim ewentualnie  wyjdę za Ryszarda to  powinnam  z nim pojechać na przedślubny urlop. Mam w głowie  dwie lokalizacje - albo Bieszczady albo Bułgaria. Jutro zatelefonuję  do koleżanki, która pracuje  w Orbisie- sprawdzę  co mają do  zaoferowania w kraju lub poza nim. Mam jeszcze  dwa tygodnie  urlopu, bo tu przyjmują  mnie   razem z niewykorzystanym  jeszcze urlopem.  Podejrzewam, że mój bezpośredni przyszły  szef nie będzie  mi robił trudności. Zrobił na  mnie  pozytywne wrażenie. Jeśli idzie o wygląd to żadna ślicznota z niego,  włosy średni blond   i jakby nieco za  dużo waży. Ale on do  niedawna pasł  się meksykańskim jedzeniem, fasola dwa razy  dziennie żadnej  sylwetce  nie  wychodzi na  zdrowie. A do tego naleśniki. Ale miły i dobrze  wychowany. I wiesz - jeśli wyjadę z Ryśkiem tylko gdzieś w Polskę, to kupię  sobie  samochód. Dziś wiozłam Kamila jego  samochodem  do Warszawy i stwierdził, że dobry  ze mnie  kierowca. I w ramach przyjaźni Kamil dał  mi namiary na faceta który  serwisuje  jego  samochód, by  ze mną  pojechał gdy  mi się  jednak  zamarzy  kupno  własnego   samochodu. Bo na  początek to kupiłabym jakiś  już używany.

Adelko, nie  znam  się na tym,  ale  myślę, że lepiej byłoby gdybyś  wzięła  jakiś nowy samochód na raty, gdy  już  zaczniesz  pracować. Mogłabyś wziąć pieniądze z funduszu Adelajdy, który i tak  jest  w całości dla  ciebie. A  może  można by kupić tak, żeby  wpłacić  połowę  sumy gotówką a resztę  rozłożyć na raty?  Zorientuj  się kochanie  w tej kwestii. A co do tego wyjazdu - sądzę, że wystarczy wam wyjazd w  Bieszczady - a ja  znam tam bardzo miły ośrodek wypoczynkowy. Mają domki ale i mają  pawilon z pokojami dwuosobowymi. I  mają też  własną  kawiarnię czynną  codziennie i zawsze  było tam dobre  wyżywienie. A żona  kierownika tego ośrodka to moja dawna koleżanka.Wiesz, Bieszczady to duże odległości  do  pokonania powodujące   spore  zmęczenie. Łatwo wtedy poznać czy jest  się  z kimś kto o ciebie  dba, czy też dba  tylko o własne  przyjemności.

Ojej, to widzę, że będę  miała dziś  bardzo wiele spraw do przemyślenia. A wszystko przez  Kamila - dziś na "do widzenia" zadał mi pytanie czy kocham naprawdę  tego, za kogo mam  zamiar wyjść za mąż. Powiedziałam, że to  nie  jego  sprawa, że i tak  już do siebie  nie  wrócimy. Ale sama wiem, że powinnam nad tym się  zastanowić. I to  nim ustalimy z Ryśkiem  datę ślubu. Strasznie  trudne to życie - mam skończone 24 lata a  chwilami przywalają mnie problemy jakbym była  nastolatką. Chyba jestem "niedorobiona" umysłowo.

                                                                          c.d.n.