poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Zastępstwo - XXI

"Kochane dzieci" po powrocie do Polski były witane tak, jakby powróciły z wyprawy
na drugi koniec świata.
W drodze powrotnej Iza ustaliła z wujkiem taktykę dotyczącą informacji na temat
ich pobytu. Sprawa dostępu Izy do konta "spadkowego" miała pozostać tajemnicą, ale ich
pobyt w Jesolo nie.
Ciocia Mela wypytywała się o to  jakie  wrażenie wywarła na Izie uroda Fabio, bo ciocia
uważała go za bardzo przystojnego mężczyznę. Oczywiście te przepytywanki były wtedy
gdy w pobliżu nie było Jacka ani wujka. Przy okazji Iza się dowiedziała, że Fabio był
stanu wolnego, bo wychodził z założenia, że chcąc się napić wina nie ma potrzeby
zakładania od razu całej winnicy.
Jacek zaraz po powrocie chciał się porozumieć ze swym profesorem, ale ten był jeszcze
na urlopie. W tak zwanym " międzyczasie" przeglądał materiały dotyczące  różnych
stypendiów naukowych, dostępne na uczelni. Nie wyglądało to zachęcająco. Postanowił
zasięgnąć więcej informacji "u źródła", czyli w Min. Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Kontakt z tym ministerstwem utwierdził go tylko w przekonaniu, że całkiem ciekawe
zagraniczne stypendia naukowe bywają, tyle tylko, że np. kilka na  cały kraj. I była to
zawsze zagadka  jaki temat  znajdzie akceptację fundatora.
No i nie były to stypendia  doktoranckie, ale pomagisterskie. Oczywiście istniała
możliwość, że na miejscu tamtejsza uczelnia pozwoli na robienie doktoratu. Trochę to
wszystko Jacka zmartwiło, ale na razie postanowił zaczekać na powrót swego profesora.
Iza z wujkiem przeżywali ciężkie chwile, bo z powodu braku zamówień trzeba było
zredukować nieco personel.
Pewnego dnia przyszło zawiadomienie, że na lotnisku jest do odebrania przesyłka dla Izy.
Przesyłka była nie tyle duża objętościowo co ciężka. Wujek chyba wiedział co zawiera, bo
poprosił jednego z pracowników by pojechał z Izą na lotnisko po odbiór.
Na oddziale Cargo jak zwykle był bałagan i odebranie przesyłki zajęło prawie 3 godziny.
Przy okazji Iza  napatrzyła się na....psy, które były nadawane niczym paczki na poczcie.
Gdy wróciła do firmy zaraz  rozpakowała paczkę - zbiorowe opakowanie zawierało  trzy
odrębne  pudełka- w jednym były różnokolorowe pręty szklane, w drugim pręty szkła
bezbarwnego, a w trzecim różne narzędzia, okulary ochronne, metalowe kształtki do
formowania szkła i dysza wylotowa do strumienia płonącego gazu. Był też list od pani
zajmującej się wyrobem  lampworków z życzeniami miłej pracy i zaproszeniem do wizyty
na Murano i zapewnieniem, że na czas pobytu Iza będzie mogła mieszkać u niej.
Był też drugi liścik z pozdrowieniami dla wszystkich od Fabia i do niego było dołączone
pióro mewy z wymalowanym na nim znakiem zapytania.. To mewie piórko rozśmieszyło
Izę, ale wujek jej wyjaśnił, że Fabio zastanawia się właśnie jak nazwać swą łódkę, bo na
razie ma ona wciąż tylko numer  rejestracyjny.A łódka nie powinna być bezimienna.
Tego dnia wujek został dłużej w firmie i Iza była pewna, że urządza dla niej jakiś kącik
do pracy nad  biżuterią. I nie myliła się. Jedyny problem stanowiła wysokość blatu, ale
wymyślono, że znajomy stolarz  zrobi podest pod fotel, wtedy będzie  nie tylko dobra
wysokość blatu ale  i Izy stopy będą odizolowane od zimnej podłogi.
Iza wprost nie mogła się doczekać chwili gdy będzie mogła zrobić  jakąś ozdobę na
swym własnym sprzęcie. Postanowiła, że  inauguracja odbędzie się w niedzielę,  tylko
w obecności wujka no i może  Jacka, żeby się nie czuł opuszczony w dzień wolny od
pracy. Podłączenie do istniejącej instalacji gazowej zrobił specjalista od tego rodzaju
urządzeń. Rodzice obojga byli nieco zawiedzeni, bo planowali jakiś obiad rodzinny na
działce, ale młodzi w swoje miejsce znów ulokowali  na działce ciocię Melę,  lecz
obiecali solennie przyjechać po nią wieczorem i zjeść razem z rodziną kolację.
W niedzielę Iza eksperymentowała do woli robiąc koraliki-kwiatki. Nie wszystkie
były takie jak sobie zaplanowała, ale dzielnie zniosła porażkę. Jacek cały czas był
bardzo zaniepokojony - bał się by Iza się nie poparzyła. Po trzech godzinach wujek
zarządził przerwę na kawę i wybrali się do kawiarni.
Iza chciała jeszcze coś opowiadać o swym nowym hobby, ale wujek jej wytłumaczył,
że przerwa w pracy jest po to, by nie tylko miały wytchnienie oczy i ręce ale i umysł.
No dobrze, zgodziła się  Iza, ale w takim razie opowiedz mi o sobie i mojej mamie,
dlaczego  Ciebie nie chciała. Gdy oglądałam kiedyś twoje i taty zdjęcia to byliście
bardzo podobni do siebie. I dlaczego wybrała  mego tatę a nie ciebie?
Bo nie byłem zbyt dobrym kandydatem na męża, albo dlatego że wcale jeszcze nie
chciałem zakładać rodziny to raz  a poza tym byłem zbyt  mało ambitnym facetem
no i nie wierzyłem w szczerość jej uczuć, o czym nieopatrznie jej powiedziałem.
A powiedz  mi jedno - dlaczego uważasz mnie za córkę, czy są ku temu jakieś
przesłanki? Wujek uśmiechnął się - gdyby ciąża trwała rok i zdarzała się od samego
uczucia to tak. Ale jak dobrze wiesz - nie zdarza się. Nie chciałem się jeszcze wiązać
i na pytanie czy się ożenię powiedziałem prawdę - teraz na pewno nie, to by nie
miało sensu, nawet nie wiem jaki zawód mam wybrać. A ona tak bardzo chciała już
wyjść z rodzinnego domu, bo była "krótko trzymana". I dlatego nie wierzyłem, że
mnie kocha. A może po prostu ja jej nie kochałem a tylko pożądałem? Ale bardzo
byłem nieszczęśliwy gdy związała się z twoim tatą.
A gdy się urodziłaś to pomyślałem, że przecież  równie dobrze ja mogłem być twoim
ojcem, gdybym się z nią ożenił. Poza tym byłaś taka śliczniutka!
A potem szalałem  zmieniając dziewczyny. Tylko każdej  na "dzień dobry" mówiłem,
że nie jestem  zainteresowany małżeństwem. Jedne pomimo tego były ze mną, inne
zrywały  dość szybko, a ja się szkoliłem w Ars Amandi.
 No ale z Melą się ożeniłeś.
Tak, chciałem wreszcie jakiejś stabilizacji i dobrego seksu. I te warunki zostały
spełnione. No i młody już  nie byłem. A że ona jest ode mnie 10 lat starsza wcale nam
w niczym nie przeszkadza. Ja tylko muszę przed nią ukrywać pewne interesy, bo za
dużo by wypaplała na lewo i prawo. Co prawda dobijała mnie jej miłość do wnuka,
ale nie  moje pieniądze będzie przepijał, bo już  jest u swojej matki. Mam tylko
nadzieję, że go nie deportują do Polski.
W tajemnicy przed Melą,  nim i jego matką, pomagam trochę tej dziewczynie, która
się tak nabrała na tego pijaka. Tak prawdę mówiąc to ja ją namówiłem by wzięła
rozwód, zapewniłem jej dobrego adwokata. Córkę Meli zmusiłem by przepisała na
nią swoje mieszkanie "panieńskie". To w którym mieszkacie to córka Meli otrzymała
w ramach rozwodu ze swoim redaktorkiem-alkoholikiem. On sobie wziął porche i
działkę pod Warszawą. Ciekawe kiedy się  po pijaku skutecznie  rozwali.
Chodźcie, sprzątniemy w warsztacie i pojedziemy na działkę. Będą mieli niespodziankę.
Tylko tak na wszelki wypadek zapytam się czy może mają jeszcze parówki, żeby nam
rodzina nie wpadła w panikę że  mają za mało jedzenia.
Oni nigdy nie maja za mało jedzenia, za to maja zawsze za małą lodówkę -stwierdziła
Iza. Wujku, a może byśmy też wzięli lody, jeśli nam pożyczą termos z torbą do niego?
Jutro z samego rana oddamy. Dobrze, zapytam się, ale parówki wezmę.

                                                      c.d.n.