Adela śmiała się, że pierwszy dzień świąt minie zdominowany przez branżę medyczną, a tak dokładnie ginekologiczno-położniczą.
Pierwszy dotarł Leszek. Na jego widok Adeli nieco szczęka opadła - Leszek w dobrze skrojonym garniturze, w blado błękitnej koszuli i z muszką zamiast krawata, a Leszek w kitlu lekarskim to były dwie zupełnie różne osoby. Poza tym widać było, że jest wypoczęty.
Nooo, może szkoda, że nie przyjmujesz pacjentek w tym stroju - mam podejrzenie, że w dni przyjęć kolejka czekających na poradę byłaby i na ulicy. Nie nabijaj się ze mnie, proszę- bałem się, że w ten garnitur nie wejdę, a tu niespodzianka- zmieściłem się i jeszcze mam luz. Prowadzę taki cnotliwy i bardzo monotonny tryb życia, że w garnitur wskakuję góra dwa razy w roku. Dobrze, że mi Emil tak dokładnie wytłumaczył jak do was trafić bo inaczej błądziłbym pewnie do wieczora. Cofnął się na moment do przedpokoju i podał Adeli "coś" opakowane w kolorowy papier. A to dla was, żebyście mieli gdzie przechowywać dokumentację Milenki. Na razie jest tylko jedno zdjęcie Milenki zrobione gdy już ją nakarmiłaś, ale jeszcze nie była do końca "obrobiona". Bardzo dokumentalne zdjęcie. Następne to już sami będziecie jej robić. Tu jest miejsce nie tylko na zdjęcia ale i na notatki. Taka "księga pamiątkowa".
Adela wzięła go za rękę i powiedziała- chodź, zobaczysz coś fajnego, tylko cichutko - i zaprowadziła go do sypialni. Na zaścielonym łóżku leżał Emil, a na nim, na brzuszku, w pozycji żabki spała Milenka. Emil pomachał ręką Leszkowi i cicho powiedział - ona za chwilę się ocknie, bo zbliża się pora karmienia, wtedy oddam ją w ręce Adeli. Adela z Leszkiem wycofali się z sypialni. Chodź, gdy ja będę karmić to zajmie się gośćmi Emil. A teraz pokażę ci resztę mieszkania no i musimy zajrzeć do kuchni, bo na czas karmienia i przewijania przygotowałam tak zwane "czekadełka", czyli ciepłe przekąski. Muszę sprawdzić czy się aby nie za bardzo spiekają.
Bardzo mi się to wasze mieszkanie podoba - stwierdził Leszek. Muszę pomyśleć o przeprowadzeniu się gdzieś bliżej gabinetu. Niby z Powiśla tu nie jest daleko, ale tu mi się podoba. W tym momencie do kuchni wszedł Emil z Milenką mówiąc - jaśnie panienka raczyła się obudzić, ale nie wiem czy jest już głodna czy tylko chciała zmienić pozycję. No to potrzymaj ją jeszcze moment, muszę się przygotować. Adela wyszła do łazienki a Emil zajrzał do piekarnika i wyłączył go. Milenka tymczasem wpakowała paluszki do buzi, a Emil powiedział - chyba jednak jest głodna, chodź Leszku, odniosę ją do sypialni i wiesz co - otwórz ten piekarnik.
Adela wyszła z łazienki, usadowiła się na fotelu i zaczęła Milenę karmić. Emil dostał instrukcję by jeszcze nie wyjmować zawartości piekarnika do czasu aż przyjedzie Michał z żoną. A może oni gdzieś tu błądzą i nie mogą trafić - zastanawiał się Leszek. No nie wiem, a skąd oni jadą? Z Włoch. Emil zaśmiał się - to może szkoda, że nie lecą samolotem. Według mnie to mieszkają niemal w Ursusie, ale nie orientuję się dokładnie gdzie, to jakieś nowe osiedle - stwierdził Leszek. Czasem wielce nielogiczne są niektóre miejsca przypisane do konkretnej gminy. Bo patrząc na mapę Warszawy i okolic miasta to jest dzielnica Warszawa-Włochy , potem tory kolejowe i za nimi Nowe Włochy.
Wiesz Leszku - ja to współczuję wszystkim, którzy mieszkają pod Warszawą i muszą dojeżdżać do pracy. Bo kiedyś mieszkałem w Milanówku i znam te rozkosze. Mieliśmy tam naprawdę piękny dom, ale po latach mieszkania tam i dojazdów na uczelnię i do pracy za nic nie chciałbym znów mieszkać poza Warszawą. A oni tam mają jakiś dom w tych Włochach? Nie, wynajmują mieszkanie w bloku. Po prostu jest taniej i łatwiej coś przyzwoitego znaleźć. Ale tak naprawdę to nie wiem z kim Michał jest, nawet na oczy nie widziałem tej jego żony. Poprzednią znałem a tak dokładnie to widziałem kilka razy. Trudno powiedzieć, że kogoś znasz jeżeli go widzisz w przelocie i tylko wymieniasz pozdrowienia. Czasy nieco dziwne teraz nastały.
Znam- to mogę powiedzieć o twojej żonie bo jest moją pacjentką od kilku lat i czasem wymienialiśmy swoje poglądy na różne tematy. Emil uśmiechnął się - ona mówi o tobie "mój ulubiony gin". Poza twoją wiedzą ceni ogromnie to, że zawsze się czuje u ciebie tylko pacjentką a nie kobietą do podrywu. Kiedyś mi powiedziała, że najfajniejsze jest właśnie to, że nie patrzysz na nią jak samiec i że jesteś delikatniejszy i taktowniejszy niż niejedna lekarka tej specjalności.
Adelę to ja w pewnym sensie "odziedziczyłem" razem z gabinetem - ona się świetnie rozumiała z moją koleżanką, od której odkupiłem gabinet. I poleciła mi tylko te pacjentki które , jak mówiła, są normalne, kulturalne i inteligentne. Adela chodziła do niej gdy Ala pracowała jeszcze w prywatnej przychodni, tu na Ursynowie i do swego gabinetu to dała namiary tylko tym, które nie sprawiały kłopotów. Trochę się martwię o Alę, bo dawno nie miałem z nią kontaktu, a miała zakrzepicę. Wyjechała z Polski, do swej córki. Jest z 15 lat starsza ode mnie. A twoja Adela jest naprawdę bardzo fajną pacjentką, zawsze bardzo dużo wie na temat, z którym przychodzi do mnie i poza tym jest zdyscyplinowana. No i nigdy nie mówi głupot ani nie wdzięczy się i ma poczucie humoru.
W tym momencie zadźwięczał dzwonek i Emil poszedł otworzyć drzwi. No proszę - to uosobienie punktualności już jest - powiedział Michał. A mnie się trochę drogi pomyliły z naszej wytwornej wioski i zamiast krócej to jechałem dłużej bo musiałem zawracać z powodu jakiejś pękniętej rury. Nie rozumiem tego - w nocy pewnie było nieco na minusie, ale chyba nie minus 20 stopni. Emil uśmiechnął się -wcale się nie spóźniliście, tylko Leszek po prostu nieco wcześniej do nas wpadł. A jak zauważyłem to rury pękają właśnie przy takich niezbyt niskich temperaturach, co jak dla mnie jest bardzo dziwne. Chodźcie, Adela chyba już skończyła karmić małą i zaraz do nas dołączy. Na potwierdzenie jego słów w drzwiach sypialni stanęła Adela z małą w ramionach i powiedziała - ja za jakieś dziesięć minut do was dołączę, a teraz zajmie się wami Emil. Zajmijcie się na razie ciepłymi przekąskami, bo na dworze to tak jakoś nie za ciepło dziś.
Emil zaprosił wszystkich do pokoju, mówiąc, że na chwilę musi udać się do kuchni, więc zaraz się okazało, że najchętniej to oni wszyscy pójdą z nim do kuchni - Michał z żoną Teresą dlatego, że są na etapie zastanawiania się jak urządzić kuchnię w nowym mieszkaniu, a Leszek dlatego, że dla niego kuchnia jest takim na wskroś domowym pomieszczeniem, a on takiego domowego ciepełka potrzebuje. Oj, macie szczęście że nie mieszkacie tuż obok mego gabinetu, bo chyba bym zamieszkał w waszej kuchni - jest bardzo fajnie urządzona - stwierdził Leszek. No właśnie - dodała Teresa - świetnie, że jest ten kącik jadalny. Najwygodniej jest na co dzień jeść posiłki w kuchni i nie tracić energii na krążenie między pokojem a kuchnią. Ooooo, kochani - szybko się mnie nie pozbędziecie - oświadczył Michał. Tess, weź od pani domu przepis na ciepłe przekąski. Stary, przekąski to raz, ale spróbuj tego co masz w kubku! Niebo w gębie! Rosołek - pychotka. Hmmm, a jaki tu jest ser upieczony z tą szynką? Dopytywała się Teresa. Pewnie ricotta - stwierdził Emil. Bo nie przypominam sobie bym kupował jakiś inny. Przez to karmienie Adela teraz nie je żółtych serów.
No proszę - to się nazywa dobry mąż - perorowała Teresa. A to coś nienormalnego? - zdziwił się Emil. Dla nas obojga to całkiem normalne. Tak zresztą zostałem wychowany - należy jak najwięcej żonie pomagać we wszystkim. Wyszedłem z domu, w którym kobieta była kochana i bardzo szanowana, a słowo "kocham" było równoznaczne ze słowami "ochraniam i pomagam". Mój ojciec bardzo kochał mamę. Był załamany po jej śmierci. Ale na szczęście już się pozbierał, ożenił się po raz drugi i wiem, że jest w tym związku szczęśliwy. Ożenił się z ciocią mojej Adeli, wdową i razem tworzą super parę. I mieszkają w sąsiedniej klatce schodowej. No widzisz - Michał zwrócił się do swej żony - mówiłem ci, że Adela i Emil są jacyś inni, nie ze współczesnej bajki. Gdy na nich patrzyłem w klinice, miałem wrażenie że ich źrenice są połączone trwale jakąś wiązką nici.
W drzwiach kuchni stanęła Adela z małą- po raz pierwszy moje dziecko jeszcze nie zasnęło po karmieniu - poinformowała. Ale się nie drze, to chyba jednak jest najedzona. A dlaczego wszyscy siedzicie w kuchni? Chyba nie jest zimno w pokoju? Chodźcie do pokoju - jeżeli nie będziemy zbyt głośni to mała zaśnie w naszej obecności w swoim łóżeczku. Nie chcę ją przyzwyczajać by usypiała na rękach bo ona robi się coraz cięższa. Nooo, teraz to już kawał dziecka - stwierdził Michał. A była taka malusieńka! Milek, wstaw łóżeczko do stołowego - poprosiła Adela. Muszę ją przewinąć to wrzuć pampersa i chusteczki do łóżeczka. To ja ci pomogę - Leszek zerwał się z krzesła. Siedź, siedź łóżeczko ma kółka - to istne lamborghini wśród dziecięcych łóżeczek- powiedziała Adela. A powiedzcie mi jak wyszły te zawijańce? Bo zrobiłam je po raz pierwszy. Pyszne, ale bulionik to istne niebo w gębie. Sama robiłaś? No jasne - to po prostu mój stały rosołek- tylko zawsze po ostudzeniu zbieram z niego cały tłuszcz. A zdradzisz przepis? - spytała Teresa. Żadna tajemnica - wymaga tylko długiego, bardzo powolnego gotowania, dużo mięsa, może być mieszanka gatunków, sporo warzyw plus upieczona na gazie cebula. Potem mięso i warzywka można użyć do pierogów lub naleśników, a zimny uwolnić od tłuszczu, poporcjować i zamrozić- jest wtedy zawsze baza do zup. Jessu- jęknęła Teresa - skąd to wiesz? No bo umiem czytać ze zrozumieniem tekstu - nie chodziłam do technikum gastronomicznego tylko do liceum a potem skończyłam prawo i mam nawyk czytania.
I to niemal wszystkiego - dopowiedział Leszek. Jestem pewien, że nim się zdecydowała na dziecko przestudiowała pół biblioteki medycznej. Wcale nie - kupiłam tylko sobie pediatrię napisaną przez amerykańskich pediatrów i przetłumaczoną na polski- wyjaśniła Adela. Jeśli kogoś interesuje pupa niemowlęca to właśnie idę małą przewinąć. To ja idę z tobą - Michał poderwał się z miejsca- to ja jej pomagałem w wydostaniu się na świat. Idź, idź, ona jest cudna, ja już ją widziałem - zaśmiał się Leszek.
Michał bardzo uważnie przyglądał się Milence, która z kolei przyglądała się jemu. Adela mu podpowiedziała - mów do niej, ona cię nie zna, musi w jakiś sposób dowiedzieć się, że masz przyjazne wobec niej zamiary. Moduluj głos, będzie zaciekawiona. Możesz ją pogłaskać po główce, lubi to. Emil ją usypia masując delikatnie ruchem okrężnym jej skroń. Albo ją sobie kładzie na klacie, nóżki w pozycji żabki i po chwili Adelka śpi. Emil w 5 minut potem też, ale cały czas ją przytrzymuje, żeby nie spadła. A ja podkładam z obu jego stron poduszki, ale on czujnie drzemie.
Wiesz, gdy mówisz o Emilu to mnie ogarnia zazdrość. Zazdroszczę mu, że jest tak przez ciebie kochany. Myślę Michale, że jeżeli będziesz dobry dla Teresy i tak będziesz dbał o nią jak Emil o mnie, to też będzie cię kochać. Miłość rodzi miłość. Patrz, już śpi. Włączę podsłuch i idziemy stąd. Gdy wyszli z pokoju powiedziała- temu co wymyślił pampersy dałabym Nobla.
Popchnęła Michała do pokoju stołowego a sama poszła do kuchni by podgrzać obiad. Gdy już wszystko było gorące wyłożyła wszystko na nagrzane w piekarniku półmiski i z pomocą Emila ustawiła je na stole.
Tym razem do popitki był rosołek wzbogacony o prawdziwki. A jakie to mięso? - dopytywała się Teresa. To - zwykła świnina, a tak dokładnie to schab karkowy, bo jakoś lepiej się poddaje biciu niż schab środkowy. Naprawdę to świnina? No naprawdę - a co, nie smakuje ci? Smakuje, ale wcale nie ma smaku wieprzowiny. No, fakt- zgodziła się z nią Adela. Osobiście nie przepadam za smakiem i zapachem mięsa wieprzowego i robię co mogę by się go pozbyć. Ale nie udało mi się kupić mięsa wołowego na zrazy, więc zrobiłam to. Wiesz, dodając różne przyprawy można niemal każdej potrawie nadać nowy smak.
W tym momencie Michał się zdenerwował i powiedział do żony - jak jeszcze raz zaczniesz się dopytywać co jak jest zrobione, to cię wystawię do kuchni i tam będziesz sama siedzieć i zastanawiać się co i jak jest przyrządzone to co masz na talerzu. Jeśli ci smakuje to jedz. Mnie nie interesuje jak to jest zrobione - dla mnie najważniejsze , że to jest pyszne. Daj ludziom spokojnie się podelektować tym co mają na talerzu. Jeśli cię nurtuje jak to zrobić to możesz poprosić Adelę o przepis, ale nie teraz. I tak nie zapamiętasz tego co ci w tej chwili powie.
Adela uśmiechnęła się - jeśli się rzadko gotuje to często się zdarza, że i według przepisu coś nie wyjdzie tak jakbyśmy tego chcieli. Mam całą listę potraw, które robiłam według przepisu a efekt końcowy był bardzo daleki od oczekiwanego. A i śmietnik się całkiem nieźle przy mnie pożywił.
Ale to chyba nie za mojej kadencji - stwierdził Emil. No nie, to jeszcze w czasach panieńskich. Helenka się wiele razy dziwiła i nie wróżyła mi wielkiej kariery kulinarnej. Mnie po prostu pichcenie za mało bawi. Najbardziej to lubię robić rosół, bo właściwie to on się sam robi. Byle kupić jednocześnie ze trzy rodzaje mięsa. A moją najsłabszą stroną to są ryby - nie lubię ich robić a i jedzenie ich mało mi pasuje. Co prawda uwielbiam łososia, który jest wędzony na gorąco, ale w Warszawie to rzadko kiedy można to kupić. Nad Bałtykiem bywa. Ale wczoraj, na wigilię Emil dopilnował, żebym miała pieczonego pstrąga. Razem z tatą kupili, zakup zataili i wczoraj miałam niespodziankę na talerzu. Oni obaj okropnie mnie rozpieszczają. Kochani, jeśli ktoś jeszcze ma na coś ochotę, to może załapać się na dokładkę, podgrzać można w mikrofali. Najwyżej zjecie potem mniej słodkiego do kawy, herbaty lub kompotu.
Eeeee, ja jestem straszny słodkożerca- stwierdził Leszek. Zwłaszcza na domowe słodkości. Nie wiem czemu, ale każdy domowy wypiek jest lepszy od tego z cukierni. Z cukierni to ja lubię tylko pączki od Bliklego bo mają niepowtarzalne nadzienie, konfiturę z róży.
Jeszcze nigdy nie robiłam w domu pączków, ale kiedyś razem z Helenką smażyłyśmy faworki. Jak dla mnie to robiłam je dwa razy- pierwszy i ostatni. Wywietrzenie potem kuchni ciągnęło się z tydzień i był problem co zrobić z tym olejem po smażeniu. W końcu namoczyłam w nim jakieś szmaty i wyrzuciłam je na śmietnik. To teraz pobawcie się trochę sami, beze mnie, a ja w nagrodę dam wam coś słodkiego na deser.
Mileczku, przenieś proszę talerze do kuchni. Siedź Milek, ja to zrobię - stwierdził Leszek. A potrafisz?- zaśmiał się Emil. No nie wiem- ostatnio nosiłem głównie preparaty na płytkach Petriego, ale znacznie dalej niż stąd do kuchni. Słuchaj Leszek, Adela kazała bym ja to zrobił, może ma w tym jakiś ukryty cel, więc siedź tutaj. Za elegancko wyglądasz na to, żeby brudne talerze nosić.
Powiedzcie mi tylko kto pije kawę i jaką- może być z ekspresu, może być nesca, może też być herbata a herbata może być owocowa lub czarna lub zielona. Po prostu czym chata bogata. Na owocowej to się w tym domu tylko Adela wyznaje, więc jak ktoś chętny na owocową musi pójść do kuchni na konsultację z Adelą. Ja nescę poproszę - na co dzień żłopię z ekspresu, stwierdził Michał. Ja zwykłą herbatę -wybrała Teresa. A ty Leszku? Ja -espresso. No fajnie.
W chwilę potem Emil przyniósł tort makowy mówiąc - tak naprawdę to ma tylko formę tortu, ale to jest po prostu makowiec bez ciasta. W środku są rodzynki wykąpane w rumie, a te białe kuleczki to są rozdrobnione migdały. A zaraz przyniosę pischinger migdałowy, bardzo nietypowy bo słodzony oryginalnym cukrem trzcinowym. Obie słodkości są dziełem Adeli.
Leszek tylko westchnął - ty Emilu to masz dobrze. Dba o ciebie ta dziewczyna niesamowicie! Hmmm, widocznie sobie na to dbanie zasłużyłem - zaśmiał się Emil. Myślę, że tak i to na wielu płaszczyznach- powiedział poważnie Leszek- już po pierwszym naszym spotkaniu wiedziałem, że tworzycie świetny duet. A tak naprawdę wcale nie jest łatwo znaleźć swoją drugą połówkę tak bardzo dopasowaną. To się zdarza niezmiernie rzadko. I ogromnie się cieszę, że jesteście oboje moimi przyjaciółmi. Och, coś mi się przypomniało - przepraszam was, ale muszę iść na chwilę do Adeli. No to idź - pomożesz jej przynosić do pokoju i zrobisz espresso dla nas obu.
A kiedy wy się zameldujecie w nowym mieszkaniu na Ursynowie? Podali wam już jakiś termin? No jeszcze nie i prawdę mówiąc krew mnie zalewa ze złości, bo mi podają datę "po piętnastym stycznia". Równie dobrze w tym układzie może to być i kwiecień, bo rzeczywiście to będzie po piętnastym stycznia. I potem powiedzą, że wszystko się zgadza, bo przecież tak obiecywali. A podobno są tam jeszcze jakieś mieszkania nie wykupione. A gdzie wy teraz mieszkacie?- spytał Emil. We Włochach, w nowej części, już za torami. Kawał drogi od kolejki. Oj, to bardzo, bardzo wam współczuję, wiem co to jest mieszkać pod Warszawą. Latami dojeżdżałem z Milanówka do Warszawy kolejką elektryczną. Jedyny plus to był taki, że do kolejki miałem blisko. Ale to był koszmar. No my jeździmy samochodem, ale Teresa nie ma prawka i często korzysta z pociągu. Godziny pracy się nam nie pokrywają, więc jest jakby mało radośnie. A gdzie Teresa pracuje? Na Mokotowie, jest pielęgniarką w zakładowej przychodni. Jedyny plus, że ma godziny stałe i nie ma nocnych dyżurów. Ani porodów rodzinnych - zaśmiał się Emil. No wiesz, gdybym miał wszystkie porody takie jak Adeli to bym się zaliczał do szczęściarzy. Zero problemów z pacjentką , zero problemów z dzieckiem. Ty też nie mdlałeś, a to się na takich porodach zdarza.
c.d.n.