czwartek, 22 września 2022

Trudny wybór - 112

 Adela śmiała  się,  że pierwszy dzień świąt minie zdominowany przez branżę medyczną, a tak dokładnie ginekologiczno-położniczą. 

Pierwszy dotarł Leszek.  Na jego widok Adeli nieco szczęka opadła - Leszek w dobrze skrojonym garniturze, w blado błękitnej koszuli i z muszką zamiast  krawata,  a Leszek w kitlu lekarskim to były dwie zupełnie  różne osoby. Poza tym widać  było, że jest wypoczęty.

Nooo,  może  szkoda, że nie przyjmujesz pacjentek w tym stroju - mam podejrzenie, że w dni przyjęć kolejka czekających na poradę byłaby i na ulicy. Nie nabijaj  się ze mnie, proszę-  bałem  się, że w ten  garnitur nie  wejdę, a tu niespodzianka- zmieściłem  się i jeszcze  mam luz. Prowadzę taki cnotliwy i bardzo monotonny tryb  życia, że  w garnitur wskakuję góra  dwa razy  w roku. Dobrze, że mi Emil  tak dokładnie wytłumaczył jak do was trafić bo inaczej błądziłbym pewnie do  wieczora.  Cofnął się na moment do przedpokoju i podał Adeli  "coś" opakowane w kolorowy papier. A to dla was, żebyście mieli gdzie przechowywać dokumentację Milenki. Na razie jest tylko jedno zdjęcie Milenki zrobione gdy już ją nakarmiłaś, ale jeszcze nie była do końca "obrobiona". Bardzo dokumentalne  zdjęcie. Następne to już sami będziecie jej  robić. Tu jest miejsce  nie  tylko na  zdjęcia  ale i na  notatki. Taka "księga pamiątkowa".

Adela wzięła go za rękę i powiedziała- chodź,  zobaczysz coś fajnego, tylko cichutko - i zaprowadziła go do sypialni. Na zaścielonym łóżku leżał Emil,  a na nim, na brzuszku, w pozycji żabki spała Milenka.  Emil pomachał ręką Leszkowi i cicho powiedział - ona za chwilę się ocknie, bo zbliża  się pora karmienia, wtedy oddam ją  w ręce Adeli. Adela z Leszkiem wycofali się z  sypialni.  Chodź, gdy ja  będę karmić to zajmie  się gośćmi Emil. A teraz  pokażę  ci resztę  mieszkania no i musimy zajrzeć  do kuchni, bo na  czas karmienia i przewijania przygotowałam tak  zwane "czekadełka", czyli ciepłe przekąski. Muszę sprawdzić czy  się aby nie  za bardzo spiekają.

Bardzo mi się to wasze mieszkanie podoba - stwierdził Leszek. Muszę pomyśleć o przeprowadzeniu  się gdzieś bliżej gabinetu. Niby z Powiśla  tu nie jest daleko, ale tu  mi się podoba. W tym momencie do kuchni wszedł Emil z Milenką mówiąc - jaśnie panienka raczyła  się obudzić, ale nie  wiem czy jest już głodna czy tylko chciała  zmienić pozycję. No to potrzymaj ją jeszcze  moment, muszę  się przygotować. Adela wyszła  do łazienki a  Emil zajrzał do piekarnika i wyłączył go. Milenka tymczasem wpakowała paluszki do  buzi, a Emil powiedział - chyba jednak jest głodna, chodź Leszku, odniosę ją do sypialni i wiesz  co - otwórz ten piekarnik.

Adela wyszła z łazienki, usadowiła  się na fotelu i zaczęła Milenę karmić. Emil dostał instrukcję  by jeszcze nie  wyjmować zawartości piekarnika do czasu  aż przyjedzie  Michał z żoną.  A może oni gdzieś tu  błądzą i nie mogą trafić - zastanawiał się  Leszek.  No nie  wiem, a  skąd oni jadą?  Z Włoch.  Emil zaśmiał  się - to może  szkoda, że nie lecą samolotem. Według  mnie to mieszkają niemal w Ursusie, ale nie orientuję  się dokładnie  gdzie, to jakieś nowe osiedle - stwierdził Leszek. Czasem wielce  nielogiczne są niektóre miejsca  przypisane do konkretnej gminy. Bo patrząc na mapę Warszawy i okolic miasta to jest dzielnica  Warszawa-Włochy , potem  tory kolejowe i za nimi Nowe Włochy.

Wiesz Leszku - ja to współczuję  wszystkim, którzy  mieszkają pod  Warszawą i muszą dojeżdżać  do pracy. Bo kiedyś  mieszkałem w Milanówku i znam te  rozkosze. Mieliśmy tam naprawdę piękny dom, ale po latach  mieszkania tam i dojazdów na uczelnię i do pracy za nic nie  chciałbym znów  mieszkać poza Warszawą. A oni tam mają jakiś dom w tych Włochach?  Nie, wynajmują mieszkanie  w bloku. Po prostu jest taniej i łatwiej coś przyzwoitego znaleźć. Ale tak naprawdę to nie wiem z kim Michał jest, nawet na oczy  nie widziałem tej jego żony. Poprzednią znałem a tak dokładnie  to widziałem kilka  razy. Trudno powiedzieć, że kogoś  znasz jeżeli go widzisz w przelocie i tylko wymieniasz pozdrowienia.  Czasy nieco dziwne teraz   nastały.

Znam- to mogę powiedzieć o twojej żonie bo jest  moją pacjentką od kilku lat i czasem wymienialiśmy swoje poglądy na różne tematy.  Emil uśmiechnął się - ona mówi o  tobie "mój ulubiony gin". Poza twoją wiedzą ceni ogromnie  to, że zawsze się czuje u ciebie tylko pacjentką a nie kobietą do podrywu. Kiedyś mi powiedziała, że najfajniejsze jest  właśnie to, że nie patrzysz na nią jak samiec i że jesteś delikatniejszy i taktowniejszy niż  niejedna lekarka tej specjalności.

Adelę to ja w pewnym  sensie "odziedziczyłem" razem z gabinetem - ona  się świetnie  rozumiała z moją koleżanką, od której  odkupiłem gabinet.  I poleciła  mi tylko te pacjentki które , jak  mówiła, są normalne, kulturalne i inteligentne. Adela chodziła  do niej gdy Ala pracowała jeszcze  w prywatnej przychodni, tu na Ursynowie i do swego gabinetu to dała  namiary tylko tym, które nie sprawiały kłopotów. Trochę się martwię o Alę, bo dawno nie  miałem z nią kontaktu, a miała zakrzepicę. Wyjechała z Polski, do swej córki.  Jest z 15 lat starsza ode mnie. A twoja Adela jest naprawdę bardzo fajną pacjentką, zawsze bardzo dużo  wie na temat, z którym przychodzi do mnie i poza  tym jest zdyscyplinowana. No i nigdy nie mówi głupot ani nie  wdzięczy  się i ma poczucie  humoru.

W tym momencie zadźwięczał dzwonek i Emil poszedł otworzyć drzwi. No proszę - to uosobienie punktualności już jest - powiedział Michał. A mnie  się trochę drogi pomyliły z naszej wytwornej wioski i zamiast krócej to jechałem dłużej bo musiałem zawracać z powodu jakiejś pękniętej  rury. Nie rozumiem tego - w nocy pewnie  było nieco na  minusie, ale chyba nie minus 20 stopni. Emil uśmiechnął  się -wcale się nie  spóźniliście, tylko Leszek po prostu nieco wcześniej do nas  wpadł. A jak zauważyłem to rury pękają  właśnie przy takich niezbyt niskich temperaturach, co jak dla mnie jest bardzo dziwne. Chodźcie, Adela  chyba już skończyła karmić małą i zaraz do nas  dołączy. Na potwierdzenie jego słów w drzwiach sypialni stanęła Adela z małą w ramionach i powiedziała - ja  za jakieś dziesięć minut do was dołączę, a teraz zajmie  się wami Emil. Zajmijcie się na razie ciepłymi przekąskami, bo na dworze to tak jakoś nie za ciepło dziś.

Emil zaprosił wszystkich  do pokoju, mówiąc, że na  chwilę musi udać  się do kuchni, więc zaraz się okazało, że najchętniej to oni wszyscy pójdą  z nim do kuchni - Michał z żoną Teresą dlatego, że są na etapie zastanawiania się jak urządzić kuchnię w nowym mieszkaniu, a  Leszek dlatego, że dla niego kuchnia jest takim  na  wskroś domowym pomieszczeniem, a on takiego domowego ciepełka potrzebuje.  Oj, macie szczęście że nie mieszkacie tuż obok mego gabinetu, bo  chyba bym zamieszkał w  waszej kuchni - jest bardzo fajnie urządzona - stwierdził Leszek.  No właśnie - dodała Teresa - świetnie, że jest ten kącik jadalny. Najwygodniej  jest na  co  dzień jeść posiłki w kuchni i nie tracić energii na krążenie między pokojem a kuchnią. Ooooo, kochani - szybko się mnie  nie pozbędziecie - oświadczył Michał. Tess, weź od pani domu przepis na ciepłe przekąski.  Stary, przekąski to raz, ale spróbuj tego co masz w kubku!  Niebo  w gębie! Rosołek - pychotka. Hmmm, a jaki tu jest ser upieczony z tą szynką? Dopytywała  się Teresa. Pewnie ricotta - stwierdził Emil. Bo nie przypominam  sobie bym kupował jakiś inny. Przez to karmienie Adela teraz nie je żółtych serów.

No proszę - to się nazywa dobry  mąż - perorowała Teresa. A to coś nienormalnego? - zdziwił się Emil. Dla nas obojga  to całkiem normalne. Tak zresztą zostałem wychowany - należy jak najwięcej żonie pomagać we  wszystkim. Wyszedłem  z domu, w którym kobieta była kochana i bardzo szanowana, a słowo "kocham" było równoznaczne ze słowami  "ochraniam i pomagam". Mój ojciec bardzo kochał mamę. Był załamany po jej śmierci. Ale na  szczęście  już się pozbierał, ożenił się po raz drugi i wiem, że jest w tym związku szczęśliwy. Ożenił się z ciocią mojej Adeli, wdową i razem tworzą super parę. I mieszkają w sąsiedniej klatce schodowej. No widzisz - Michał zwrócił się do swej żony - mówiłem  ci, że Adela i Emil są jacyś inni, nie  ze współczesnej bajki. Gdy na nich patrzyłem w klinice,  miałem wrażenie że ich źrenice są połączone trwale jakąś wiązką nici.

W drzwiach kuchni stanęła Adela z małą- po raz pierwszy moje dziecko jeszcze nie zasnęło po karmieniu - poinformowała. Ale się nie drze, to chyba jednak jest najedzona. A dlaczego wszyscy siedzicie w  kuchni? Chyba nie jest zimno w pokoju?  Chodźcie do pokoju - jeżeli nie będziemy  zbyt głośni to mała zaśnie w naszej obecności w swoim łóżeczku. Nie chcę ją przyzwyczajać by usypiała na rękach bo ona robi się coraz  cięższa. Nooo, teraz to już kawał dziecka - stwierdził Michał. A była taka malusieńka! Milek, wstaw łóżeczko  do stołowego - poprosiła Adela. Muszę ją przewinąć to wrzuć pampersa i chusteczki do łóżeczka. To ja ci  pomogę - Leszek zerwał się z krzesła.  Siedź, siedź łóżeczko  ma kółka - to istne lamborghini wśród dziecięcych łóżeczek- powiedziała Adela. A powiedzcie  mi jak wyszły te zawijańce? Bo zrobiłam je po raz pierwszy. Pyszne, ale bulionik to istne niebo w gębie. Sama robiłaś? No jasne - to po prostu mój stały rosołek- tylko zawsze po ostudzeniu zbieram z niego cały tłuszcz.  A zdradzisz przepis? - spytała Teresa.  Żadna tajemnica - wymaga tylko długiego, bardzo powolnego gotowania, dużo mięsa, może być mieszanka gatunków, sporo warzyw plus upieczona  na gazie  cebula. Potem mięso i warzywka można użyć do pierogów lub naleśników, a zimny uwolnić od tłuszczu, poporcjować i zamrozić- jest wtedy zawsze baza do zup. Jessu- jęknęła Teresa - skąd to wiesz? No bo umiem czytać ze  zrozumieniem tekstu - nie  chodziłam do technikum gastronomicznego tylko do liceum a potem skończyłam prawo i mam nawyk czytania.   

I to niemal wszystkiego - dopowiedział Leszek. Jestem pewien, że nim się zdecydowała na dziecko przestudiowała pół biblioteki medycznej. Wcale nie - kupiłam tylko sobie pediatrię napisaną przez amerykańskich pediatrów i przetłumaczoną na polski- wyjaśniła Adela. Jeśli kogoś interesuje pupa niemowlęca to właśnie idę małą przewinąć. To ja idę z tobą - Michał poderwał się z miejsca- to ja jej pomagałem w wydostaniu się na świat.  Idź, idź, ona jest cudna, ja już ją widziałem - zaśmiał się Leszek.

Michał bardzo uważnie przyglądał się Milence, która  z kolei przyglądała się jemu. Adela mu podpowiedziała - mów do niej, ona  cię nie  zna,  musi w jakiś sposób dowiedzieć  się, że masz przyjazne wobec  niej  zamiary. Moduluj głos, będzie zaciekawiona. Możesz ją pogłaskać po główce, lubi to. Emil ją usypia masując delikatnie ruchem okrężnym jej skroń. Albo ją  sobie  kładzie na klacie, nóżki w pozycji żabki i po chwili Adelka śpi. Emil w 5 minut potem też, ale cały czas ją przytrzymuje, żeby nie  spadła. A ja podkładam z obu jego stron poduszki, ale on czujnie drzemie. 

Wiesz, gdy mówisz o Emilu to mnie ogarnia zazdrość. Zazdroszczę mu, że jest tak przez  ciebie kochany. Myślę Michale, że jeżeli będziesz dobry dla Teresy i tak będziesz dbał o  nią jak Emil o  mnie, to też będzie  cię kochać. Miłość rodzi miłość. Patrz, już śpi. Włączę podsłuch i idziemy stąd. Gdy wyszli z pokoju powiedziała- temu co wymyślił pampersy dałabym Nobla.

Popchnęła  Michała do pokoju stołowego a sama poszła do kuchni by podgrzać obiad. Gdy już wszystko było gorące wyłożyła wszystko na nagrzane w piekarniku półmiski i z pomocą  Emila ustawiła je na stole.

Tym razem do popitki był rosołek wzbogacony o prawdziwki. A jakie to mięso? - dopytywała  się Teresa. To  - zwykła świnina, a tak dokładnie to schab karkowy, bo jakoś lepiej się poddaje biciu niż schab środkowy.  Naprawdę to świnina?  No naprawdę - a co, nie  smakuje ci?  Smakuje, ale wcale nie ma smaku wieprzowiny.  No, fakt- zgodziła  się z nią Adela. Osobiście  nie przepadam za smakiem i  zapachem mięsa wieprzowego i  robię  co mogę by się go pozbyć. Ale nie udało mi się kupić mięsa  wołowego na  zrazy, więc zrobiłam  to.  Wiesz, dodając różne przyprawy można  niemal każdej potrawie nadać  nowy smak. 

W tym momencie Michał się  zdenerwował i powiedział do żony - jak jeszcze  raz  zaczniesz się dopytywać co jak jest zrobione, to cię wystawię do kuchni i tam będziesz  sama siedzieć i zastanawiać  się co i jak jest przyrządzone to co masz na talerzu. Jeśli ci  smakuje  to jedz. Mnie  nie interesuje jak to jest zrobione - dla mnie najważniejsze , że to jest pyszne. Daj ludziom  spokojnie  się podelektować tym co mają na talerzu. Jeśli cię nurtuje jak to  zrobić to możesz  poprosić Adelę o przepis, ale  nie teraz. I tak nie zapamiętasz tego co ci  w tej  chwili powie.

Adela uśmiechnęła się - jeśli się rzadko gotuje to często  się zdarza, że i według przepisu coś nie  wyjdzie tak jakbyśmy tego  chcieli. Mam całą listę potraw, które robiłam  według przepisu a efekt końcowy  był bardzo daleki od  oczekiwanego. A i śmietnik się  całkiem nieźle przy  mnie pożywił. 

Ale to chyba nie za mojej kadencji - stwierdził Emil. No nie, to jeszcze w  czasach panieńskich. Helenka  się wiele razy  dziwiła i  nie  wróżyła mi wielkiej kariery kulinarnej. Mnie po prostu pichcenie za mało bawi. Najbardziej to lubię robić rosół, bo właściwie  to on  się sam robi. Byle kupić  jednocześnie ze trzy  rodzaje  mięsa. A moją najsłabszą stroną to są ryby - nie lubię ich  robić a i jedzenie ich mało mi pasuje. Co prawda uwielbiam łososia, który jest wędzony na  gorąco, ale w Warszawie  to rzadko kiedy można to kupić. Nad Bałtykiem  bywa.  Ale wczoraj, na  wigilię Emil dopilnował, żebym miała pieczonego pstrąga. Razem z tatą kupili, zakup zataili i wczoraj  miałam niespodziankę na talerzu. Oni obaj okropnie  mnie rozpieszczają. Kochani, jeśli ktoś jeszcze ma na  coś ochotę, to może załapać  się na  dokładkę, podgrzać można w mikrofali. Najwyżej zjecie potem mniej słodkiego do kawy, herbaty  lub kompotu.

Eeeee, ja jestem straszny słodkożerca- stwierdził Leszek. Zwłaszcza na domowe słodkości.  Nie wiem czemu,  ale  każdy domowy wypiek jest lepszy od tego z cukierni. Z cukierni to ja lubię  tylko pączki od Bliklego bo mają  niepowtarzalne  nadzienie, konfiturę z róży.  

Jeszcze nigdy nie robiłam  w domu pączków, ale kiedyś razem z Helenką smażyłyśmy faworki. Jak dla  mnie to robiłam je  dwa razy- pierwszy i ostatni. Wywietrzenie potem  kuchni ciągnęło się z tydzień i  był problem co zrobić z tym olejem po smażeniu. W końcu namoczyłam  w nim jakieś  szmaty i wyrzuciłam je na śmietnik.  To teraz  pobawcie  się trochę sami, beze mnie, a ja w nagrodę dam  wam  coś słodkiego na deser.

Mileczku, przenieś proszę talerze  do kuchni. Siedź Milek,  ja to zrobię - stwierdził Leszek. A potrafisz?- zaśmiał się Emil.  No nie wiem- ostatnio nosiłem  głównie preparaty na płytkach Petriego, ale znacznie  dalej niż  stąd do kuchni. Słuchaj Leszek, Adela kazała bym ja to zrobił, może ma  w tym jakiś ukryty  cel,  więc siedź tutaj.  Za elegancko wyglądasz na to, żeby brudne  talerze nosić.

Powiedzcie  mi tylko kto pije kawę i jaką- może być z ekspresu, może być nesca, może też być herbata a herbata  może być owocowa lub  czarna  lub  zielona. Po prostu czym  chata  bogata. Na owocowej to się w tym  domu  tylko Adela wyznaje, więc jak  ktoś chętny na owocową musi pójść do kuchni na konsultację z Adelą. Ja nescę poproszę - na co dzień żłopię z ekspresu, stwierdził Michał. Ja zwykłą herbatę -wybrała Teresa. A ty Leszku?     Ja  -espresso. No fajnie.

W chwilę potem Emil przyniósł tort makowy mówiąc - tak naprawdę to ma tylko formę tortu, ale to  jest po prostu  makowiec bez  ciasta. W środku są rodzynki wykąpane w rumie, a te  białe kuleczki to są rozdrobnione migdały.  A zaraz przyniosę pischinger migdałowy, bardzo nietypowy bo słodzony oryginalnym  cukrem trzcinowym. Obie  słodkości  są dziełem Adeli.

Leszek tylko  westchnął - ty Emilu to masz  dobrze. Dba o  ciebie ta  dziewczyna niesamowicie! Hmmm, widocznie sobie  na to dbanie zasłużyłem - zaśmiał się Emil.  Myślę, że tak i to na  wielu płaszczyznach- powiedział poważnie Leszek- już  po pierwszym naszym  spotkaniu wiedziałem, że tworzycie świetny  duet. A tak naprawdę wcale  nie jest łatwo znaleźć swoją drugą połówkę tak bardzo dopasowaną. To się zdarza niezmiernie  rzadko. I ogromnie się cieszę, że jesteście oboje moimi przyjaciółmi.  Och, coś mi  się przypomniało - przepraszam was,  ale  muszę iść na  chwilę do Adeli. No to idź - pomożesz  jej przynosić do pokoju i zrobisz espresso dla nas obu.

A kiedy wy się zameldujecie w nowym mieszkaniu na Ursynowie? Podali wam  już jakiś termin? No jeszcze  nie i prawdę mówiąc krew mnie zalewa ze złości, bo mi podają  datę "po piętnastym  stycznia". Równie dobrze  w tym układzie może to być i kwiecień, bo rzeczywiście to będzie po piętnastym stycznia. I potem powiedzą, że  wszystko się zgadza, bo przecież tak obiecywali. A podobno są tam jeszcze jakieś mieszkania nie wykupione. A gdzie wy teraz mieszkacie?- spytał Emil.  We Włochach, w nowej części, już za torami. Kawał drogi od kolejki. Oj, to bardzo, bardzo  wam współczuję, wiem  co to jest  mieszkać pod Warszawą. Latami dojeżdżałem z Milanówka do Warszawy kolejką elektryczną. Jedyny plus to był taki, że do kolejki miałem blisko. Ale to był koszmar. No my jeździmy samochodem, ale Teresa nie ma prawka i często korzysta z pociągu. Godziny pracy się nam  nie pokrywają, więc jest jakby  mało radośnie. A gdzie Teresa pracuje? Na Mokotowie, jest pielęgniarką w zakładowej przychodni. Jedyny plus, że ma godziny  stałe i  nie ma  nocnych dyżurów. Ani porodów rodzinnych - zaśmiał  się  Emil. No wiesz, gdybym  miał wszystkie porody takie jak Adeli to bym  się  zaliczał do szczęściarzy. Zero problemów z pacjentką ,  zero problemów  z dzieckiem. Ty też nie mdlałeś, a to się na takich porodach  zdarza.

                                                                        c.d.n.