Gdy wsiedli do samochodu Emil powiedział - jakoś wcale po tobie nie widać, że jesteś w ciąży. I wiesz, puściłem farbę, że ostatnio super nam wychodzi tantra i zostaliśmy pochwaleni. Taki sposób maleństwu nie zaszkodzi. Powiedział, że masz koniecznie sypiać po 8 godzin. I nie dźwigać. I żebym się nie dziwił,gdy będziesz miała apetyt na to, czego dotychczas nie jadałaś. Fajny z niego facet. Adela zaczęła się śmiać- tylko się w nim nie zakochaj, dobrze? Naprawdę chcesz dziś powiedzieć rodzicom, że właśnie się stali dziadkami?
Tak, no po prostu mnie roznosi. A ty taka jakaś bez entuzjazmu, nie cieszysz się? No cieszę, ale to ja będę udupiona ciążą i porodem, nie ty. Wiesz, to taka radość przez łzy. Trochę się tego wszystkiego boję. Wstąpmy do kwiaciarni - rodzice dostaną kwiatki z tej okazji. Ale może kupimy tym razem jakieś doniczkowe, żeby się hodowały równoległe z "pęcherzykiem płodowym". Helena ma rękę dobrą do kwiatów, ja to wszystkie doniczkowe zawsze czymś zrażę do życia. Albo zatopię albo zasuszę.
W kwiaciarni kupili azalię doniczkową, o której pani kwiaciarka powiedziała, że będzie kwitła praktycznie cały rok, a wskazówki dotyczące hodowli znajdą w internecie. Emil podwiózł Adelę pod dom, zaniósł doniczkę z kwiatkiem do mieszkania, chociaż wcale nie była ani duża ani ciężka, a sam poszedł zaparkować samochód. Śmiać się chciało Adeli, ale szybko doszła do wniosku, że byłoby to mało polityczne posunięcie. Nie podejrzewała, że wiadomość o tym, że spodziewa się dziecka tak ogromnie go uraduje. No tak- pomyślała- on jest jednak te 10 lat ode mnie starszy, więc już pomału dojrzewa do roli ojca. Ciekawe czy już dziś doniesie o tym Arkowi? Rozmyślania przerwał powrót Emila z parkingu. Wzięli doniczkę i poszli do Piotra i Heleny. Gdy przyszli, rodzice akurat wspólnie szykowali kolację. Oooo, proszę - wyczuliście, że dziś mam kopytka z gulaszem! Dosłownie za 10 minut byśmy do was zadzwonili, żebyście przyszli do nas. Emil odwinął doniczkę z kilku warstw karbowanej bibułki i wręczył ją Helenie mówiąc - a to jest dla babci i dziadka od pęcherzyka płodowego, jak mówi o tym Adelka. Helena omal nie upuściła doniczki - takiej wiadomości jeszcze się nie spodziewała. Wpierw została wyściskana Adela, potem Emil i zaraz musiał Emil wszystko opowiedzieć. Rodzice byli bardzo wzruszeni. Helena zachwycała się faktem , że dzięki USG można bardzo wcześnie sprawdzić jak przebiega ciąża. A Emil promieniał szczęściem. Hmmm, pomyślała Adela - wygląda tak jak wtedy po naszym pierwszym razie. I jak go nie kochać?
Oczywiście Emil dokładnie opowiedział przebieg wizyty, pozachwycał się również lekarzem. Około godziny dwudziestej pierwszej, podniósł się z krzesła i powiedział - lekarz kazał się Adelce wysypiać, ma spać 8 godzin. Więc my, skoro jesteśmy w ciąży będziemy chodzić wcześnie spać. Jak to dobrze, że pracujemy dopiero od dziewiątej i że w Warszawie.
W domu Emil dziękował Adeli za wiele rzeczy - za to że go kocha, że go rozumie, że jest cudowną żoną, która zawsze odgaduje jego życzenia a na dodatek bardzo o niego dba i dziękował za to, że jest w ciąży. Mówił też o tym, że będzie jej we wszystkim pomagał. I w czasie ciąży i potem, gdy "ociupeństwo" już będzie razem z nimi. Zapewniał, że naprawdę obojętna mu jest płeć dziecka, po prostu będzie kochał ich dziecko bez względu na płeć. Jedno jest pewne - to będzie dziecko wiecznie przytulone do matki i ojca, bo Emil taki właśnie był. No a skoro oni też są najszczęśliwsi gdy się do siebie tulą, to na mur-beton "ociupeństwo" też takie będzie. Adela się śmiała, że jedno jest pewne- nie ma obawy, że im ktoś w szpitalu dziecko podmieni, bo będzie rodziła w tzw. pojedynce no i cały czas będzie obok niej Emil. Tego wieczoru Emil tulił do snu już nie tylko Adelę, ale i "ociupeństwo".
Wspólnie ustalili, że na razie nie powiedzą jeszcze nic Arkowi - bo po co dolewać oliwy do ognia. Na pewno jeszcze nie wrócił do równowagi po ostatnich awanturach z Ireną i zapewne on sam się z nimi skontaktuje, gdy przyjadą z Krakowa zamówione meble.
Wracając następnego dnia z pracy wstąpili do "swojej" przychodni i Adela spytała się, na kiedy może zapisać się na kolejną wizytę lekarską, bo ma już wynik pierwszego badania USG. Panienka na recepcji obejrzała wynik badania, postudiowała przez moment pieczątkę doktora Z., poprosiła by Adela spoczęła na moment w holu, wzięła wynik badania i gdzieś z nim pobiegła. Adela i Emil spojrzeli po sobie, wzruszyli ramionami i "spoczęli w fotelach". Po dziesięciu minutach wróciła recepcjonistka, poprosiła ich do okienka recepcji i założyła kartę- lekarzem prowadzącym dalej Adelę był lekarz, którego nazwisko podał Emilowi doktor Z. Panienka od razu wypisała na kartce, w których tygodniach ciąży będą badania USG, poprosiła o namiar telefoniczny na Adelę i Emila, bo wizyty będą umawiane telefonicznie i będą to jeszcze cztery badania USG i tym samym wizyty lekarskie. Zapisała też Adelę na badanie krwi, które można wykonać u nich już od godziny 7,00 rano. Oddała Adeli wynik badania od doktora Z., mówiąc, że już ma jego kopię i dołączyła ją do karty Adeli. Potem wręczyła Adeli broszurkę pouczającą jak powinna się odżywiać kobieta w czasie ciąży i spytała, czy nadal Adela reflektuje na rozwiązanie w ich klinice. Po obustronnej wymianie uprzejmości Adela i Piotr pojechali do domu. W domu Emil powiedział - spotkałem się dziś z twoim szefem i powiedziałem mu o tym, że jesteś na samym początku ciąży. Powiedział, że po prostu nie będzie cię przemęczał i że spodziewał się, że nie będziemy czekać aż do chwili gdy ukończysz czterdziestkę, choć to ostatnio modne, bo w jego mniemaniu mamy dobrze pod sufitem. No to już wiem, czemu mi się dziś tak dokładnie przyglądał i pytał, czy nie za dużo kawy piję. No to ja mu jutro zrobię frajdę i przy porannej kawie powiem, że jestem w ciąży. Ciekawa jestem jak to zniesie. Pewnie ci powie, że już o tym wie i że on ciągle czeka na to, by zostać dziadkiem i nie wie, czy się doczeka.
Wiesz Maleństwo, w każdy pogodny weekend będziemy wyjeżdżać z miasta gdzieś na łono natury. Możemy oczywiście to robić w towarzystwie rodziców, jeśli będą chcieli z nami jeździć. A powiedz mi kiedy zaczniemy się rozglądać za jakimś wyposażeniem dla ociupeństwa? Myślę, że dopiero w czerwcu, bo mam nadzieję, że dziecku na tyle się będzie podobało w moim brzuchu, że nie ucieknie z niego przed czasem. A ciuszki dla takich malusiątek to się jakoś różnią zależnie od płci? Krojem na pewno nie, ale nie wiem zupełnie dlaczego dziewczynki są wciskane w różowe szmatki a chłopcy w niebieskie. Ja mam zamiar ów zwyczaj, mówiąc brzydko, olać totalnie.
Nasze, niezależnie od płci, będzie ubierane w różne kolory i na pewno z przewagą białego. Jak widzę te różowe i niebieskie zawiniątka to mnie mdłości ogarniają. A co do mdłości - nadal ich nie mam, więc mam nadzieję, że nie będę ich mieć. Ja tylko chyba znacznie szybciej teraz zasypiam wieczorem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Chyba tak, ale przytulasz się tak jak zawsze, nie zauważyłem jakiejś różnicy. Tomek się mnie pytał, czy zjedziemy na Boże Narodzenie do Zakopanego. Co o tym myślisz? Myślę, że wątpię. Nie wiem jak się będę czuła, poza tym jazda zimą do Zakopanego ani miła ani w100% bezpieczna. Powiedz mu, że jestem w ciąży i nie będziemy się nigdzie szlajać. Mieli przyjechać do Warszawy i nie przyjechali. No bo Tomek pisze pracę. No to niech pisze i broni, pojedziemy do nich jak nasze ociupeństwo skończy rok. Oni to akurat zrozumieją. Wiadomo też, że w czerwcu przyszłego roku też nie pojedziemy do Zakopanego- przecież nie będę ganiać po górach z dzieckiem w brzuchu, na dwa miesiące przed porodem.
Meble Arka w końcu przyjechały spod Krakowa do Warszawy. Gdy już wszystko było zmontowane i ustawione Arek zatelefonował do nich i zapytał kiedy mogą do niego wpaść i obejrzeć. Emil powiedział, że dopiero w weekend, bo późno jednak wracają z pracy i w dzień powszedni to nieco im brakuje czasu. Na szczęście Arkowi też to pasowało i umówili się na najbliższą sobotę. W ramach prezentu na nowe mieszkanie Adela zakupiła komplet "kapci gościnnych", żeby goście nie zadeptywali mieszkania, a oprócz tego długą łyżkę do butów, by wkładanie butów nie zmuszało do schylania się. Gdy przyjechali okazało się, że Arek jeszcze się nie pogodził z Ireną. Meble im się podobały, były w stylu rustykalnym. Przy okazji zobaczyli, jak jest urządzony ich pokój- magazyn. Adela pochwaliła urządzenie kuchni i gotowe meble. W łazience ceramika była z Koła- droga, ale bardzo ładna. A kiedy pokażesz to wszystko Irenie?- spytała Adela. Nie wiem, na razie jest mi dobrze tak jak jest. Nie jestem entuzjastą huśtawki, marzy mi się jakaś normalna, stabilna kobieta. No a co u was? Wybieracie się gdzieś na święta? Mieliście chyba jechać razem z rodzicami do Zakopanego. Nooo, mieliśmy, ale nie pojedziemy bo Adelka jest w ciąży a takie podróże zimą nie są bezpieczne. Arek przez chwilę wyglądał jak karp wyciągnięty nagle z wody, w końcu wykrztusił - od ilu godzin? Emil roześmiał się - no od kilku. Poród będzie w sierpniu. Już jest po pierwszym USG. Jeszcze cztery takie podglądy u niej. Jest pod opieką prywatnej przychodni i w ich szpitalu będzie rodzić. No wiecie- jesteście paskudni! Dopiero teraz mi to mówicie? Areczku, nie chcieliśmy cię odrywać od meblowania i wszystkiego co z tym związane - to naprawdę jest ważniejsze niż moja ciąża - cicho powiedziała Adela. Miedzy 11 a 13 tygodniem będzie kolejne, potem pomiędzy 18 a 22, potem między 28 a 32 i ostatnie pomiędzy 36 a 38. Najzabawniejsze w tym jest to, że ja nie czuję jakiejś różnicy z powodu tego, że jestem w ciąży. No może tylko to, że wcześniej chodzimy spać i nie mam problemu z zaśnięciem. Mam spać 8 godzin na dobę. A reszta bez zmian- nie mam mdłości, nic mi nie dolega. Pierwsze USG wykazało, że jest jeden pęcherzyk płodowy i w prawidłowym miejscu. I wygląda, że jest wszystko w porządku.
No to teraz pewnie szalejecie z zakupami- stwierdził Arek. Nic z tych rzeczy - Maleństwo stwierdziło, że najwcześniej zakupy to będzie robiła w czerwcu - nie prędzej. Ja to już bym chętnie coś zaczął kupować, ale ona nie pozwala- poskarżył się Emil.
Wizyta była w sumie krótka, bo mieli jeszcze zrobić zakupy żywnościowe i Arek wybrał się razem z nimi, dzięki czemu "odkrył" stoisko Grycana i Kredens Krakowski.
Gdy wracali do domu Adela powiedziała, że właśnie ma świetny pomysł na miejsce "spanie dla ociupeństwa". Zamówimy materacyk z końskiego włosia z brzegiem o wysokości około 20 centymetrów dookoła. Brzeg musi być doszyty tak, by łatwo potem było się go pozbyć, bo potem będzie to materacyk do łóżeczka. Na początku będzie to spanko w naszym łóżku. A gdzie się taki materacyk zamawia? Tam, gdzie robią rzemieślnicy meble tapicerskie. Mam jeden namiar na Nadarzyn. Łóżeczko, które może być kołyską też tam zrobią. To niezły patent- nogi łóżeczka są mocowane tulejami w bieguny. Gdy już kołyska nie jest potrzebna odpinasz nogi łóżeczka z biegunów i stawiasz na podłodze. Tanie nie jest, ale bardzo fajne. Podjedziemy tam po nowym roku. Robią około jednego miesiąca. Rozmawiałam ze Stasią, jej kuzyn ma tę firmę. Robi rewelacyjne drewniane sufity kasetonowe, bo jeszcze są w Polsce ludzie, którzy mieszkają nie w blokach a we własnych domach. Mowę mi odjęło gdy to zobaczyłam na zdjęciach. Prawie jak na Wawelu. Jak mówi Stasia, jej kuzyn ma jedną wielką zaletę - nic nie jest w stanie go zadziwić w kwestii zamawianych mebli i innych akcesoriów domowych.
A Stasia spała ze swoim dzieckiem ponad dwa lata - w pewnej chwili stwierdziła, że woli się wyspać z dzieckiem w jednym łóżku niż wciąż do niego wstawać by je uspokajać. Po prostu dzieci są różne i te bardziej wrażliwe potrzebują ciągłego tulenia, ale w pewnej chwili zaczynają się czuć pewniej na świecie i śpią same. I powiedziała, że często takiemu maluszkowi po prostu brak tego utulenia a wcale nie jest ani głodne ani mokre, tylko czuje się niedopieszczone. Ona ma dwóch chłopaczków i jeden i drugi spali na początku z nią. Miała gorzej, bo nie mieli takiego wielgachnego łoża jak my, tylko tapczan. Stasia jest fajna - ostatnio mi powiedziała - lekarze pediatrzy to są najzwyczajniej w świecie teoretycy- większości z nich to ich mamusie lub teściowe zajmowały się dziećmi, bo lekarze wszak pracowali. Najbardziej się uśmiała, gdy jej rejonowa pediatra wyznała całkiem szczerze, że jej dziecko to wychowała teściowa, bo ona to przecież pracowała w klinice dziecięcej gdy tylko się jej skończył przysługujący ustawowo urlop.
Jak słyszę to ta Stasia to bardzo zdrowo myśląca kobieta i wiesz- cieszę się, że masz w swym dziale taką nieco bliższą koleżankę. Powiem ci coś w sekrecie - Stasia to siostra cioteczna twojego szefa. Jak widać wymieniliśmy się "tajemnicami"- ja mu w tajemnicy powiedziałem że jesteś w ciąży a on w tajemnicy, że tu pracuje jego siostra cioteczna i że chyba się zaprzyjaźniłyście trochę.
Stasia nic nie mówiła na temat szefa. Wiesz, jak szef do mnie mówi gdy jesteśmy sami? Zawsze chce mi się śmiać, bo tekst brzmi: "dziecinko, proszę by pani zrobiła....." i tu wymienia co mam zrobić. A z miesiąc temu powiedział, że będzie mu milej, gdy zamiast szefie będę mówiła do niego "panie Bronku". Omal nie padłam z wrażenia. Ja wiem, że pewnie jestem młodsza od jego syna i synowej i ta "dziecinka" to wyraz sympatii. A on z nikim tu nie jest "na ty", nawet z innymi szefami działów. Złośliwcy mówią, że on tu jest od samego początku, bo go znaleźli gdy robili wykopy pod fundamenty budynku. Ale ja go naprawdę bardzo lubię.
c.d.n.