środa, 17 sierpnia 2022

Trudny wybór - 86

 Gdy wsiedli do  samochodu Emil powiedział - jakoś wcale po tobie nie  widać, że jesteś w ciąży. I wiesz, puściłem farbę, że ostatnio super nam wychodzi tantra i zostaliśmy pochwaleni. Taki sposób maleństwu  nie zaszkodzi. Powiedział, że masz koniecznie sypiać po 8 godzin. I nie  dźwigać. I żebym  się nie  dziwił,gdy będziesz  miała apetyt na to,  czego dotychczas nie  jadałaś. Fajny  z niego facet. Adela zaczęła  się  śmiać- tylko się w nim nie  zakochaj, dobrze? Naprawdę chcesz  dziś powiedzieć rodzicom, że właśnie  się stali dziadkami?

Tak, no po prostu mnie  roznosi. A ty taka jakaś bez  entuzjazmu, nie cieszysz się? No cieszę, ale to ja będę udupiona  ciążą i porodem,  nie ty. Wiesz, to taka radość przez  łzy. Trochę się tego wszystkiego boję. Wstąpmy do kwiaciarni - rodzice dostaną kwiatki z tej okazji.  Ale może kupimy tym razem jakieś doniczkowe, żeby się hodowały równoległe z  "pęcherzykiem płodowym". Helena ma rękę dobrą   do kwiatów, ja to wszystkie doniczkowe zawsze czymś zrażę  do życia. Albo zatopię albo zasuszę.

W kwiaciarni kupili  azalię doniczkową, o której  pani kwiaciarka powiedziała, że będzie kwitła praktycznie  cały rok, a wskazówki dotyczące  hodowli znajdą w internecie. Emil podwiózł  Adelę pod  dom, zaniósł doniczkę z kwiatkiem do mieszkania, chociaż wcale  nie  była  ani duża  ani ciężka, a sam poszedł  zaparkować  samochód. Śmiać się  chciało Adeli, ale  szybko doszła  do  wniosku, że byłoby to mało polityczne posunięcie. Nie podejrzewała, że wiadomość o tym, że spodziewa  się dziecka tak ogromnie  go uraduje. No tak- pomyślała- on jest jednak te  10 lat ode mnie  starszy, więc już pomału dojrzewa  do roli ojca.  Ciekawe czy już  dziś doniesie o tym Arkowi? Rozmyślania przerwał powrót Emila z parkingu. Wzięli doniczkę i poszli do Piotra i Heleny.  Gdy przyszli, rodzice  akurat wspólnie  szykowali kolację. Oooo, proszę - wyczuliście, że  dziś mam kopytka z gulaszem! Dosłownie za 10 minut byśmy do  was zadzwonili, żebyście przyszli do nas.  Emil odwinął doniczkę z kilku warstw  karbowanej bibułki i wręczył ją Helenie mówiąc  - a to jest dla babci i  dziadka od pęcherzyka płodowego, jak mówi o tym Adelka. Helena omal nie upuściła doniczki - takiej wiadomości jeszcze się nie  spodziewała.  Wpierw została wyściskana Adela, potem Emil i zaraz musiał Emil  wszystko opowiedzieć.  Rodzice  byli bardzo wzruszeni. Helena  zachwycała  się  faktem , że dzięki USG można  bardzo wcześnie sprawdzić jak przebiega  ciąża. A Emil promieniał szczęściem.  Hmmm, pomyślała  Adela - wygląda tak jak wtedy po naszym pierwszym razie. I jak go nie  kochać?  

Oczywiście  Emil dokładnie opowiedział przebieg wizyty, pozachwycał  się również  lekarzem.  Około godziny  dwudziestej  pierwszej, podniósł się z krzesła i powiedział - lekarz  kazał się Adelce wysypiać, ma  spać 8 godzin. Więc my, skoro jesteśmy w ciąży będziemy chodzić wcześnie  spać. Jak to  dobrze, że pracujemy dopiero od dziewiątej i że w Warszawie. 

W domu Emil dziękował Adeli za wiele rzeczy - za to że go kocha, że go rozumie, że jest cudowną żoną, która  zawsze odgaduje jego życzenia a na dodatek bardzo o niego dba i dziękował za to, że jest w ciąży. Mówił też o  tym, że będzie jej we wszystkim pomagał. I w czasie  ciąży i potem, gdy "ociupeństwo" już będzie razem  z nimi. Zapewniał, że naprawdę obojętna  mu jest płeć  dziecka, po prostu będzie kochał ich dziecko bez  względu na płeć. Jedno jest pewne - to będzie dziecko wiecznie przytulone do matki i ojca, bo Emil taki właśnie  był. No  a  skoro oni też są najszczęśliwsi gdy  się do siebie  tulą, to na mur-beton "ociupeństwo" też takie  będzie.  Adela się śmiała, że jedno jest pewne- nie ma obawy, że im  ktoś w szpitalu dziecko podmieni, bo będzie rodziła w tzw. pojedynce no i cały czas będzie obok  niej Emil. Tego wieczoru Emil tulił do snu już nie  tylko Adelę, ale i "ociupeństwo".

Wspólnie ustalili, że na  razie nie powiedzą jeszcze  nic Arkowi - bo po co dolewać oliwy do ognia. Na pewno jeszcze nie wrócił do równowagi po ostatnich awanturach  z Ireną i zapewne on  sam  się z nimi  skontaktuje, gdy przyjadą z Krakowa zamówione meble. 

Wracając następnego  dnia z pracy wstąpili do "swojej" przychodni i Adela  spytała  się, na kiedy może zapisać  się na kolejną  wizytę lekarską, bo ma już wynik pierwszego badania USG. Panienka   na recepcji obejrzała wynik badania, postudiowała przez moment pieczątkę doktora Z., poprosiła by Adela spoczęła na  moment w holu, wzięła  wynik badania i gdzieś z nim pobiegła. Adela i Emil spojrzeli po sobie,  wzruszyli ramionami i "spoczęli w fotelach". Po dziesięciu minutach wróciła recepcjonistka, poprosiła  ich do okienka  recepcji i  założyła kartę- lekarzem prowadzącym dalej Adelę był lekarz, którego nazwisko podał Emilowi  doktor Z. Panienka od  razu wypisała  na kartce, w których  tygodniach  ciąży będą badania USG, poprosiła o namiar telefoniczny na Adelę i Emila, bo wizyty będą umawiane  telefonicznie i będą to jeszcze cztery badania USG i tym  samym wizyty lekarskie. Zapisała  też Adelę na badanie  krwi, które można wykonać u nich już od godziny 7,00 rano. Oddała Adeli wynik badania od doktora Z., mówiąc, że już ma jego kopię i dołączyła ją do karty Adeli. Potem wręczyła Adeli broszurkę pouczającą jak powinna  się odżywiać  kobieta  w czasie ciąży i spytała, czy nadal Adela reflektuje na rozwiązanie w ich klinice. Po obustronnej wymianie uprzejmości Adela i Piotr pojechali  do domu. W domu Emil powiedział - spotkałem się  dziś z twoim szefem i powiedziałem mu o tym, że jesteś na samym początku ciąży. Powiedział, że po prostu nie  będzie  cię przemęczał i że spodziewał się, że nie będziemy czekać aż do chwili gdy ukończysz czterdziestkę, choć to ostatnio  modne, bo w jego mniemaniu mamy dobrze pod  sufitem. No to już  wiem, czemu  mi się dziś tak  dokładnie przyglądał  i pytał, czy nie  za dużo kawy piję. No to ja mu jutro zrobię frajdę i przy porannej kawie powiem,  że jestem w  ciąży. Ciekawa jestem jak to zniesie. Pewnie ci powie, że już o tym wie i że on ciągle czeka na to, by zostać dziadkiem i nie  wie, czy  się doczeka.

Wiesz Maleństwo, w każdy pogodny weekend będziemy wyjeżdżać z miasta gdzieś na łono natury. Możemy oczywiście to robić w towarzystwie rodziców, jeśli będą  chcieli z nami jeździć. A powiedz mi kiedy zaczniemy się rozglądać za jakimś wyposażeniem dla ociupeństwa? Myślę, że dopiero w czerwcu, bo mam nadzieję, że  dziecku na  tyle  się będzie podobało w moim brzuchu, że nie ucieknie z niego przed czasem. A ciuszki dla takich malusiątek to się jakoś różnią zależnie od płci?  Krojem na pewno nie, ale nie  wiem zupełnie  dlaczego dziewczynki są wciskane  w różowe szmatki a  chłopcy w niebieskie. Ja mam zamiar ów zwyczaj, mówiąc brzydko, olać totalnie. 

Nasze, niezależnie od płci, będzie ubierane  w różne kolory i na pewno z przewagą białego. Jak widzę te różowe i niebieskie zawiniątka to mnie mdłości ogarniają. A co do mdłości - nadal ich  nie mam, więc mam nadzieję, że nie będę ich mieć. Ja tylko chyba znacznie  szybciej teraz zasypiam wieczorem.  Tak mi się przynajmniej wydaje. Chyba tak, ale przytulasz  się tak jak zawsze, nie  zauważyłem jakiejś różnicy. Tomek się mnie pytał, czy zjedziemy na Boże Narodzenie do Zakopanego. Co o tym myślisz?  Myślę, że wątpię. Nie wiem jak  się będę czuła, poza  tym jazda  zimą do Zakopanego  ani miła  ani w100% bezpieczna. Powiedz mu, że jestem w ciąży i nie będziemy  się nigdzie  szlajać. Mieli przyjechać do Warszawy i nie przyjechali. No bo Tomek pisze pracę. No to niech  pisze i broni, pojedziemy do nich jak nasze ociupeństwo skończy  rok. Oni to akurat zrozumieją. Wiadomo też, że w czerwcu przyszłego roku też nie pojedziemy do Zakopanego- przecież nie będę ganiać po górach z dzieckiem w brzuchu, na dwa miesiące przed  porodem.

Meble Arka w końcu przyjechały spod  Krakowa do Warszawy. Gdy już wszystko było zmontowane i ustawione Arek zatelefonował do  nich i zapytał kiedy mogą do niego wpaść i obejrzeć. Emil powiedział, że dopiero w weekend, bo późno jednak wracają  z pracy i w dzień powszedni to nieco im  brakuje  czasu. Na szczęście Arkowi też to pasowało i umówili  się na najbliższą sobotę. W ramach prezentu na nowe mieszkanie Adela zakupiła komplet "kapci gościnnych", żeby goście  nie  zadeptywali mieszkania, a oprócz tego długą łyżkę do butów, by wkładanie  butów nie  zmuszało do  schylania  się. Gdy przyjechali okazało się, że Arek jeszcze się  nie pogodził z Ireną. Meble im się podobały, były w stylu  rustykalnym. Przy okazji zobaczyli,  jak jest urządzony ich pokój- magazyn. Adela pochwaliła urządzenie kuchni i gotowe meble. W łazience ceramika była z Koła- droga, ale bardzo ładna. A kiedy pokażesz to wszystko Irenie?- spytała  Adela. Nie  wiem, na  razie jest mi dobrze tak jak jest. Nie jestem entuzjastą huśtawki, marzy mi  się jakaś normalna, stabilna kobieta. No a co u was? Wybieracie  się gdzieś na święta? Mieliście  chyba jechać razem z  rodzicami do Zakopanego. Nooo, mieliśmy, ale nie pojedziemy bo Adelka jest w ciąży a takie podróże zimą nie są bezpieczne. Arek przez chwilę wyglądał jak karp wyciągnięty nagle  z wody, w końcu wykrztusił - od ilu godzin?  Emil roześmiał się - no od kilku. Poród będzie w  sierpniu. Już jest po pierwszym USG. Jeszcze  cztery takie podglądy u niej. Jest pod opieką prywatnej przychodni i w ich szpitalu będzie  rodzić. No wiecie- jesteście paskudni! Dopiero teraz mi to mówicie?  Areczku, nie  chcieliśmy cię odrywać od meblowania i  wszystkiego co z tym związane - to naprawdę jest ważniejsze niż moja  ciąża - cicho powiedziała Adela. Miedzy 11 a 13 tygodniem będzie kolejne, potem pomiędzy 18 a 22, potem między 28 a 32 i ostatnie pomiędzy 36 a 38.  Najzabawniejsze w tym jest  to, że ja nie czuję jakiejś  różnicy z powodu tego, że jestem w ciąży. No może tylko to, że wcześniej chodzimy  spać i nie mam problemu z  zaśnięciem. Mam spać 8 godzin na dobę. A reszta  bez  zmian- nie mam mdłości, nic mi nie  dolega. Pierwsze USG wykazało, że jest jeden pęcherzyk płodowy i w prawidłowym miejscu. I wygląda, że jest wszystko w porządku.  

No to teraz  pewnie szalejecie z  zakupami- stwierdził Arek. Nic z tych rzeczy - Maleństwo stwierdziło, że najwcześniej zakupy to będzie robiła w czerwcu - nie prędzej. Ja to już bym chętnie coś  zaczął kupować, ale ona nie pozwala- poskarżył  się Emil.

Wizyta była w sumie krótka, bo mieli jeszcze zrobić zakupy żywnościowe i Arek wybrał się  razem  z nimi, dzięki czemu "odkrył" stoisko Grycana i Kredens  Krakowski.

Gdy wracali do  domu Adela powiedziała, że właśnie ma świetny pomysł  na miejsce "spanie dla ociupeństwa".  Zamówimy materacyk z końskiego włosia z brzegiem o wysokości  około 20 centymetrów  dookoła.  Brzeg musi  być doszyty tak, by łatwo potem było się go pozbyć, bo potem będzie to materacyk do łóżeczka. Na początku   będzie to spanko w naszym łóżku. A gdzie się taki materacyk  zamawia? Tam, gdzie robią rzemieślnicy meble tapicerskie. Mam jeden namiar na  Nadarzyn. Łóżeczko, które może być kołyską też tam zrobią. To niezły patent- nogi łóżeczka są mocowane tulejami w bieguny. Gdy już kołyska nie jest potrzebna odpinasz nogi łóżeczka z biegunów i stawiasz na podłodze. Tanie  nie jest, ale bardzo fajne. Podjedziemy tam po nowym roku. Robią około  jednego miesiąca. Rozmawiałam ze Stasią, jej kuzyn ma tę firmę. Robi rewelacyjne drewniane sufity kasetonowe, bo jeszcze  są w Polsce ludzie, którzy  mieszkają nie  w blokach a we własnych domach. Mowę mi odjęło gdy  to zobaczyłam na zdjęciach. Prawie jak na Wawelu. Jak mówi Stasia, jej kuzyn ma jedną wielką zaletę - nic nie jest w stanie go  zadziwić w kwestii zamawianych mebli i innych akcesoriów domowych.

 A Stasia spała ze  swoim dzieckiem ponad dwa lata - w pewnej chwili stwierdziła, że woli się wyspać z dzieckiem w jednym łóżku niż  wciąż do niego wstawać by je uspokajać. Po prostu dzieci są różne i te bardziej wrażliwe potrzebują ciągłego tulenia,  ale w pewnej  chwili zaczynają się czuć pewniej na świecie i śpią same. I powiedziała, że często takiemu maluszkowi po prostu brak tego utulenia a wcale nie jest ani głodne  ani mokre, tylko czuje się niedopieszczone. Ona ma dwóch chłopaczków i jeden i  drugi spali na początku z nią. Miała  gorzej, bo nie  mieli takiego wielgachnego łoża jak my, tylko tapczan. Stasia jest fajna - ostatnio mi powiedziała - lekarze pediatrzy to są najzwyczajniej w świecie teoretycy- większości z nich to ich mamusie lub teściowe zajmowały się dziećmi, bo lekarze  wszak pracowali. Najbardziej się uśmiała, gdy jej rejonowa pediatra wyznała  całkiem  szczerze, że jej  dziecko to wychowała teściowa, bo ona to przecież pracowała w klinice dziecięcej gdy  tylko się jej skończył przysługujący ustawowo urlop.

Jak słyszę to ta  Stasia to bardzo zdrowo myśląca kobieta i wiesz- cieszę  się, że masz w  swym dziale taką nieco bliższą koleżankę. Powiem ci coś w sekrecie - Stasia to siostra cioteczna twojego szefa. Jak widać wymieniliśmy  się "tajemnicami"- ja mu w tajemnicy powiedziałem że jesteś  w ciąży a on w tajemnicy, że tu pracuje jego siostra cioteczna i że  chyba  się zaprzyjaźniłyście trochę.

Stasia nic  nie  mówiła na temat szefa. Wiesz, jak  szef do  mnie mówi gdy jesteśmy sami? Zawsze chce  mi się śmiać, bo tekst brzmi: "dziecinko, proszę by pani zrobiła....." i tu wymienia co mam zrobić. A z miesiąc temu powiedział, że będzie mu  milej,  gdy zamiast szefie  będę mówiła do niego "panie Bronku". Omal nie padłam z wrażenia. Ja wiem, że pewnie jestem młodsza od jego syna i  synowej i ta  "dziecinka" to wyraz  sympatii. A on z nikim tu nie jest "na  ty", nawet z innymi szefami działów. Złośliwcy mówią, że on tu jest od  samego początku, bo go znaleźli gdy robili wykopy pod  fundamenty budynku. Ale ja go naprawdę bardzo lubię.

                                                                      c.d.n.