wtorek, 22 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść -XX

Jest takie powiedzenie: "operacja się udała, pacjent  zmarł" i było ono adekwatne do zaistniałej sytuacji - gdy któregoś dnia Marysia pojechała jak zwykle rano do szpitala okazało się, że w nocy ojciec umarł. Marysia zatelefonowała czym prędzej do Karola, który tego dnia za nic nie mógł przyjechać, bo po południu  miał zaplanowaną operację w klinice. Ale udało mu się wyrwać na 3 następne dni i po operacji wyruszył w drogę. Do Sopotu dojechał około 2 w nocy. Marysia czekała na niego i po raz pierwszy Karol nocował w domu Marysi. Był zmordowany do granic wytrzymałości, bo operacja wymagała wielkiej uwagi i precyzji i niemal  prosto z kliniki ruszył w drogę opiwszy się  kawy, żeby nie zasnąć za kierownicą. Marysia telefonowała do niego, by nie jechał przypadkiem nocą i ruszył w drogę dopiero  wczesnym rankiem, ale Karol zapomniał po operacji o włączeniu telefonu i nie odbierał. Siedziała więc do jego przyjazdu przy oknie by przypadkiem Karol nie obudził w nocy Tolka i jego rodziny. Karol był tak zmordowany, że już nawet nic nie pił tylko ledwo się rozebrał,  położył i  natychmiast zasnął.

Obudził się po 2 godzinach i ze zdziwieniem zobaczył, że obok niego śpi Marysia niemal  naga, przyodziana w króciutką  przezroczystą koszulkę, która właściwie niczego nie osłaniała. Pomyślał, że ze zmęczenia majaczy, nie mniej się do swego snu przytulił. Około 10 rano obudził się z wtuloną w niego Marysią. To był wielce zaskakujący poranek i to z wielu powodów. Bo nagle jego męskie kłopoty minęły jak ręką odjął  a Marysia zaledwie 7 lat od niego młodsza, okazała się rewelacyjnie niedoświadczona w dziedzinie seksu, bo rybak bardzo rzadko i byle jak egzekwował swe małżeńskie przywileje. Pływał długo na  połowach dalekomorskich, na statkach przetwórniach a jak był na lądzie to głównie interesował go hazard i alkohol. A gdy był po alkoholu to na ogół w  stanie nie do użytku i Marysia zamykała się w swoim pokoju na klucz. Ale skąd Iza o tym wiedziała i powiedziała mu by Marysię traktował jak płochliwą dziewicę? Jego podziw dla  Izy znów wzrósł o kilka kresek. Niespodzianką było też dla niego ciało Marysi nie adekwatne do jej metryki - na czym jak na czym ale na ciele kobiet to się Karol znał naprawdę dobrze.  Ciało Marysi było naprawdę  w świetnym gatunku. Elastyczne i sprężyste, które nigdy nie  było na zmianę tuczone lub odchudzane, gładziutkie jak wypolerowane. Zachwycała go też Marysia swoją reakcją na jego pieszczoty ale  i też swoim wielkim  zdziwieniem tym co ona sama odczuwa . Sprawiała wrażenie wielce czułego instrumentu reagującego na każdy  dotyk jego ust lub rąk. Dotarło  do niego, że po raz pierwszy w życiu nie zainteresował się czy będą jakieś konsekwencje tego seksu bez żadnych zabezpieczeń. Trochę go to nurtowało i zapytał Marysię co będzie, jeśli okaże się że będzie w ciąży. Marysia patrząc mu w oczy  spokojnie powiedziała - jeśli będziesz ze mną tak jak obiecałeś to wychowamy dziecko razem, jeśli odejdziesz to wychowam je sama. Pewnie nie uwierzysz, ale jeśli zajdę w ciążę teraz to urodzę chłopca , bo to sam środek cyklu i seks poranny, gdy ty masz jeszcze dużo sił. Sex wieczorny gdy mężczyzna jest po całym dniu pracy sprowadza  na świat przeważnie dziewczynkę. To stara mądrość naszych  babek - chcesz mieć córkę - uprawiaj seks tylko wtedy gdy mąż jest zmęczony.  A dlaczego lekarz  żaden nic o tym nie wie?- dziwił się Karol. No bo to są podobno przesądy-wyjaśniła  Marysia.  No a po jakim seksie rodzą się w takim razie bliźniaki?-dopytywał się zaciekawiony.  Wg przesądów to po prostu kwestia dziedziczenia - jeśli w którejś rodzinie nawet dawno temu urodziły się bliźnięta to co jakiś  czas będą się one u członków tych rodzin powtarzać - jednojajowe gdy występowały w rodzinie mężczyzny a dwujajowe gdy występowały w rodzinie kobiety. Marysiu, ty naprawdę w to wierzysz? Nie wiem, niczego nie sprawdzałam, mówię ci tylko co mówią na ten temat przesądy. Chyba jednak powinniśmy wstać- ale Karol bardzo zaprotestował- oj nie, jeszcze trochę daj mi się sobą nacieszyć, jeszcze mi trochę sił zostało, proszę. Może  faktycznie będziemy mieć syna? 

Gdy już się Karol trochę nacieszył Marysią wyszli z domu i pojechali załatwiać formalności pogrzebowe oraz złożyć dokumenty potrzebne do zawarcia małżeństwa.

Marysia była spokojna co nawet nieco zdziwiło Karola - i jakby w odpowiedzi na jego zdziwienie Marysia powiedziała- ja wiedziałam, że ojciec umrze spokojnie  gdy tylko się dowie, że wyjdę za mąż. On się  trzymał życia ze względu na mnie, bo  mówił, że samotna kobieta nie jest przez społeczność szanowana. Już od dawna chorował, lekarz już dawno go wysyłał do szpitala, ale przecież nikt pacjenta na siłę nie zawlecze do szpitala. Już miałam zamiar go oszukać nawet, bo widziałam, że goni resztką sił. Ale wtedy ty mi się oświadczyłeś. Ty jesteś bardzo dobrym człowiekiem. A pani Iza mówi, że jesteś wspaniałym przyjacielem.  I tyle mi pomagałeś a przecież nawet mnie nie znałeś. To chyba jakieś przeznaczenie. Marysieńko tu wszyscy dookoła wciąż mówią o przeznaczeniu.Tolek i Iza też. A Iza ma jakiś szósty zmysł, prześwietliła mnie na wylot. Powiedziała mi prawdę o mnie, to wszystko czego nigdy o sobie nie wiedziałem, bo o tym nie myślałem. Zmusiła mnie do przemyślenia wszystkiego, istna czarownica z niej. 

Mężczyźni wszystkie mądre kobiety nazywają czarownicami bo się ich boją - stwierdziła Marysia. Kiedyś owe czarownice topili lub palili. Bo nie chcieli uznać mądrości kobiet, tego, że są kobiety które mogą mężczyzn "rozgryźć". Ale ja nie jestem czarownicą, gdybym była nie wyszłabym przecież za mąż za tamtego. Jestem dość naiwna i wierzę we wszystko co mi mówisz i mam nadzieję, że to wszystko co mówisz jest prawdą. Marysieńko, nigdy nie mówiłem kobiecie że ją kocham  tylko po to by ją wykorzystać seksualnie. Seks naprawdę całkiem dobrze funkcjonuje i smakuje bez miłości, wystarczy pożądanie. Zwłaszcza gdy idzie o mężczyzn. A wiele kobiet też tak funkcjonuje, ale starannie to ukrywają bo wmówiono im, że tak nie wypada.

W szpitalu odebrali świadectwo zgonu, w zakładzie pogrzebowym Marysia wybrała kremację, czemu Karol przyklasnął, miejsce było  już zapewnione  w grobie rodzinnym, ba nawet na tablicy należało tylko uzupełnić datę śmierci- reszta już była wyryta w kamieniu. Po prostu gdy kilka lat wcześniej zmarła matka Marysi ojciec kazał od razu wyryć na tablicy nagrobnej swoje dane.Niestety na kremację trzeba było zaczekać, zwłaszcza, że była w miejscu dość oddalonym od Sopotu.  Marysia zapytała się Karola, czy on będzie na pogrzebie. Pytanie nieco zdumiało Karola, bo dla niego była to  "oczywista oczywistość" a Marysia mu wytłumaczyła, że skoro nie będzie sama przy tej ceremonii to nie zaprosi  dalszej rodziny, bo ojciec nie utrzymywał z nimi kontaktów od wielu lat a odkąd mieszkał w Sopocie zwłaszcza. I ona ich tylko zawiadomi, że zmarł. I może się założyć o duże pieniądze, że nikt po otrzymaniu od niej tej wiadomości nie zatelefonuje do niej by się spytać kiedy pogrzeb. Pogrzeb jej matki też ich nie interesował. A wszystko dlatego, że ojciec się ożenił nie  z tą kobietą z którą życzyli sobie jego rodzice. 

Termin ślubu mieli wyznaczony za  sześć tygodni, tak by już było po pochówku. Pozostała do omówienia kwestia ich wspólnego mieszkania po ślubie - Karol powiedział, że to ona ma wybrać miejsce ich zamieszkania. Albo Warszawa albo Sopot. On pracę znajdzie w Gdańsku bez problemu, a nawet jeśli w Gdańsku mniej zarobi nie będzie tragedii - jest zabezpieczony finansowo. Marysia wbiła w niego swe piwne oczęta i wyszeptała - ja bym wolała tutaj, w tym domu wybudowanym przez ojca. Ale pójdę za Tobą wszędzie gdzie zechcesz. No to zamieszkamy tutaj,mieszkanie warszawskie wynajmę bez trudu. A ja się tutaj rozejrzę za jakąś pracą-  albo tu albo    w Gdańsku, na razie mam jeszcze jeden miesiąc urlopu bezpłatnego - powiedziała Marysia.

Gdy wrócili do domu Karol zatelefonował do Izy z pytaniem, czy mogą do nich wdepnąć na trochę - kupili po drodze ciacha i chcą się wprosić na kawę. Oczywiście - Iza się ucieszyła i powiedziała, że kawa będzie, ale po obiedzie który ona ma już gotowy i ich na niego zaprasza. Do stołu siądą za 15 minut bo Tolek dojedzie pewnie za 5 minut. Gdy wchodzili do domu Tolków Karol śmiejąc się od ucha do ucha nadał Izie sekretny znak pani Basieńki i jeszcze porozumiewawczo mrugnął. Zaraz po wyściskaniu Izy, dzieci, wymienieniu powitań z rodzicami Tolka powiedział - od dziś za 6 tygodni będziemy oficjalnym małżeństwem. A na razie jesteśmy nieoficjalnym. Gdy tylko  przyjechał Tolek i uwolnił się od wieszających się na nim dzieciaków usiedli do stołu - oczywiście w kuchni, bo jak zauważyła Iza łatwiej sprzątnąć podłogę w kuchni niż dywan w pokoju. Przy kawie i ciachach Karol opowiedział o wszystkim co już załatwili i o tym, że będą  wkrótce sąsiadami, bo Marysia chce pozostać w domu swego ojca. A dopóki Karol nie  zakończy swoich spraw w Warszawie będą krążyć pomiędzy Warszawą a Sopotem. Nie może tak nagle przestać działać w klinice, muszą tam znaleźć kogoś na jego miejsce. No i musi porozmawiać ze swoim kolegą o pracy w Gdańsku. I że muszą jeszcze podać do USC  dane swych świadków, czyli Izy i Tolka.

A Iza i mama niemal chórem powiedziały, że po ślubie tu u nich będzie takie rodzinne przyjęcie i oczywiście nie w kuchni a w salonie. Karol usiłował coś protestować, ale Iza spojrzała się na niego i powiedziała - w tej rodzinie rządzą kobiety, nikt się ciebie nie pyta o zdanie. Jesteśmy po prostu rodziną zastępczą Marysi, a to rodzina zawsze organizuje z tej okazji przyjęcie. Ty co najwyżej możesz oprotestować kilka dni wcześniej menu, które zaproponujemy. I musisz mi podać swój "rozkład jazdy" po ślubie i to dość szybko. A po ci Izuniu mój rozkład jazdy po ślubie-zapytał zdziwiony Karol. Tolek roześmiał się i powiedział- ja się domyślam, ale zapewniam cię, że ci nie powiem, bo mi życie miłe. Jak widzisz, Karolu, pod pewnymi względami nie łatwo być mężem Izy. Ale uwielbiam to moje niełatwe życie  z nią. Wiecie co przyszło mi na myśl? powinniśmy zrobić sobie wewnętrzną furtkę  między naszymi ogrodami, żeby ciągle nie wychodzić na ulicę gdy się chce przejść z domu do domu- stwierdził Tolek. Kto się zgadza  ręka w górę! I wszystkie ręce były w górze, nawet bliźniaków.

                                                                  Epilog

Zarówno pochówek ojca Marysi jak i ślub odbyły się bez żadnych zakłóceń. Do ślubu Iza zrobiła Marysi makijaż taki, że wyglądała niemal jak modelka Rafaela Santi. Karol nie mógł wręcz oderwać oczu od Marysi, zwłaszcza że odpowiednia  bielizna poprawiła linię dekoltu Marysi.

A prezentem ślubnym od Izy i Tolka był tygodniowy rejs barką po kanałach Holandii. Gdyby Karol mógł mieć więcej wolnego czasu zafundowaliby im 2 tygodnie, ale wciąż jeszcze miał zobowiązania wobec warszawskiej prywatnej kliniki i trudno było wytłumaczyć pacjentom, którzy wybrali jego by oddali się w ręce innego chirurga. W 10 miesięcy po ślubie rodzina im się powiększyła o ślicznego chłopczyka i Karol nie mógł wyjść ze stanu zadziwienia jak skuteczny był seks poranny w środku cyklu. Co prawda nie był to efekt pierwszego razu, ale jednak.

Z czasem Karol przeniósł się do Gdańska i z kilkoma kolegami utworzyli spółdzielnię lekarską. Iza i Marysia nie podjęły już pracy zawodowej, co nie oznaczało, że sterczały całymi dniami przy garach. Bliźniaki traktowały synka  Marysi i Karola jak młodszego brata. Gdy zmarł ojciec Tolka wszyscy za nim płakali, nie tylko Tolek, Iza i mama Tolka. Po prostu tworzyli wszyscy razem  jedną rodzinę a jedenastoletni wtedy Karolek powiedział - bycie rodziną to nie tylko więzy krwi.

                                                              KONIEC

 

Za kilka dni Święta - inne niż dotychczas, naznaczone lękiem przed chorobą, smutkiem, że nie ze wszystkimi bliskimi się spotkamy. Ale jak widzicie przyjaźń to naprawdę budujące uczucie, które przetrwa niejedną życiową burzę.


Wszystkim tu zaglądającym życzę spokojnych Świąt i

Dobrego Nowego Roku!!!