Czas mijał niepostrzeżenie i nadeszła pora na kolejne USG, które było wyznaczone na 12 tydzień ciąży. Dzień wcześniej Adela powiedziała szefowi, że spóźni się do pracy, bo ma wyznaczone na 8,00 rano USG - trzeba podejrzeć jak się spisuje dzieciaczyna.
Dziecinko, proszę sobie jutro zrobić dzień wolny, dziś pod koniec dnia zadzwonię do kadr, że pani ma jutro wyjście służbowe od rana. Jestem pewny, że wszystko na pewno jest w porządku. A pani mąż to gdy mi powiedział, że oczekujecie państwo dziecka, to miał minę taką, jakby wygrał sto milionów dolarów.
Oj tak, panie Bronku, on jest szalenie przejęty i dziwi się, że ja nie skaczę z radości. Trochę go sprowadziłam na ziemię, że ja owszem, też się cieszę, to w końcu "planowa inwestycja", a nie improwizacja, ale to ja dostanę w kość w sensie fizycznym i trochę się tego wszystkiego boję, więc u mnie to taka radość przez łzy. Gdybym tylko pozwoliła to już w domu byłoby pewnie kilka wózków, łóżeczek i kilka stosów ubranek niemowlęcych. A najśmieszniejsze jest to, że ja jakoś tak na co dzień nie czuję ani nie myślę, że jestem w ciąży. Nic mi , póki co nie dolega, żadne mdłości lub wilczy apetyt mnie nie dopadają, no może tylko ta różnica, że wieczorem nie czytam, no ale wynika to z wymogu, że mam spać 8 godzin, więc się kładziemy wcześniej spać, a nie jak dotychczas o północy. On się tak zachowuje jakby i on był w ciąży.
Ależ dziecinko, to przecież świetnie, że tak właśnie jest! Kochacie się wzajemnie i szanujecie, co wcale dziś nie jest częstym zjawiskiem. Wiem, panie Bronku. On wyniósł taki wzorzec z domu. Szalenie żałuję, że jego mama już odeszła z tego świata i znam ją tylko z opowieści syna i ojca. A jego ojciec to naprawdę wspaniały człowiek - dżentelmen w każdym calu i to oczywiście w tym dobrym znaczeniu tego słowa. I pan mi go ogromnie przypomina. Jakoś tak niedługo po naszym ślubie ożenił się z moją ciocią, siostrą mojej matki, którą kocham stokroć więcej niż matkę. I wiem, że jestem szczęściarą - mam przy sobie ich oboje, bo mieszkamy w tym samym budynku, w sąsiednich klatkach. Przedziela nasze mieszkania przychodnia lekarska.
To rzeczywiście jest z pani szczęściara i jak to dobrze, że zdaje sobie pani z tego sprawę. Bo wie pani- szczęście i miłość to bardzo delikatne zjawiska i trzeba o nie bardzo dbać. Ale jestem pewien, że oboje z mężem potraficie zadbać o to, by były z wami jak najdłużej.
Panie Bronku, a nic nie trzeba na jutro przygotować? No może, ale krótkie, streszczenie tego artykułu- i podał Adeli czasopismo. Chce pan po polsku czy po angielsku? Dziecinko, a który ze żłobów by pojął gdybym to powiedział po angielsku? Po polsku powiem a i tak połowa nie pojmie o co chodzi, więc zrobimy z tego ksero i będzie leżało na stoliku, żeby sobie wzięli na pamiątkę. Pani mnie po prostu rozbisurmaniła, ale nie da się ukryć, że ma pani tak zwane "lekkie pióro" i bardzo dobrze pani pisze.
Czytałem pani pracę na egzaminie na aplikację. Ładnie, prosto, rzeczowo. To był jakiś cud, panie Bronku, bo byłam tak zdenerwowana, że nie bardzo wiedziałam jak mam na imię. I powiem panu coś, o czym nawet Emil nie wie - skończyłam pisać, trzy razy przeczytałam, zalepiłam kopertę, oddałam, wyszłam i... weszłam do męskiej toalety, bo ona była na wprost tej sali, a damska nieco dalej. Trochę mnie wkopało w podłogę, ale na szczęście nikogo tam nie było, więc szybko zmieniłam lokal na właściwszy. Szef uśmiechnął się - gdyby ktoś był to by pewnie potem z 5 razy sprawdzał czy aby on był we właściwym miejscu.
Po dwóch godzinach szef z rozanieloną miną czytał tłumaczenie, cały czas kiwając potakująco głową, na koniec powiedział: no to może byśmy się kawusi napili? Ja to zaraz zaniosę na xero,żeby mi to na dziś jeszcze odbili, tylko proszę jeszcze, o ile można, dopisać tytuł i pochodzenie oryginału. Można, zaraz zrobię poprawkę w komputerze i dam panu już poprawiony egzemplarz. Adela przezornie zniszczyła tę odbitkę, dopisała dane o które zabiegał szef, zrobiła nowy wydruk i szczęśliwy szef poszedł do ksero. Umówili się, że gdy wróci Adela zrobi "kawusię". Adela trochę pospacerowała po pokoju, myśląc o tym, że czas ciąży jakoś dość bezboleśnie mija - wszyscy dookoła ją wyraźnie rozpieszczają a i jej organizm dobrze toleruje ów stan. Jeszcze 8 tygodni i będzie połowa ciąży. Do pokoju weszła Stasia mówiąc - szef stoi w kolejce w bufecie po wedlowskie wafelki w czekoladzie. Jak stwierdził to po inne by nie stał. A ty kwitniesz dziewczyno w tej ciąży. Szef mi już doniósł, że jutro masz USG. On to powinien był mieć z tuzin dzieciaków, a nie jednego dość samolubnego syna. Znasz jego syna?Adela zaprzeczyła. Stasia machnęła ręką - pewnie nie wiesz, ale moja matka to siostra jego ojca. No oczywiście znam jego syna, nieco zarozumiałe indywiduum. On to jeszcze pestka, żona go przerasta pod tym względem znacznie. Pawiloniara de domo, a widząc, że Adela nie bardzo rozumie o co rzecz idzie, wyjaśniła- synuś szefa ożenił się z potomkinią właściciela dwóch pawilonów na Królewskiej. Bronek wciąż cierpi z powodu tego małżeństwa, ale nie mógł dorosłemu facetowi zabronić żeniaczki. Sama słyszałam, jak mówił Młodemu, że aby wypić kufelek piwa nie trzeba od razu kupować browaru. A ja mam podejrzenie, że w pewnym sensie kupił Młodego jej ojciec. Trzeba przyznać, że ojciec synowej Bronka to słowny facet - obiecał, że gdy się młodzi pobiorą to on im da mieszkanie....i dał. Dał też pieniądze na rozkręcenie biznesu i Młody prowadzi kursy na euro-rzecznika patentowego. Mam podejrzenie, że teść się Młodemu do biznesu stale dokłada, bo jakoś mało jest tych euro-rzeczników. Może i dlatego, że euro-rzecznik musi znać perfect angielski, czyli 4 lata szkolnego angielskiego to ciut mało. No jasne, że za mało - przytaknęła Adela. Wiem jak się namęczyłam gdy musiałam czytać angielskie czasopisma branżowe. Na szczęście zawsze miałam obok Emila- naprawdę nie wszystko mogłam wynaleźć w słownikach. A on w te klocki to jest dobry, w końcu wykładał w angielskim. Stasia roześmiała się - twój mąż i w inne klocki dobry, zmalował ci taką udaną ciążę. Pewnie nauczył plemniki, że w razie udanej inwazji mają się idealnie dostosować do środowiska- śmiała się. Wyglądasz świetnie i jak widać służy ci ta impreza.
No właściwie masz rację - gdyby nie pewne rygory, jak te 8 godzin snu to pewnie bym sobie nawet nie zdawała w ogóle sprawy, że jestem w ciąży. Emil mi wiąż o tym przypomina, bo on to już by chciał żeby robić zakupy dla dziecka.
Adelko, a ja do ciebie właściwie przyszłam by się zapytać, czy znasz jakiegoś dobrego adwokata- muszę pozbawić ojca moich dzieci prawa do nich. Ty pewnie nie wiesz, ale ja ich sama wychowuję - nie każdy mąż jest taki jak twój Emil. Mój w pewnej chwili wpadł po uszy w alkoholizm. Jak powiedział mi facet od uzależnień, to miał do tego predyspozycje rodzinne. Wpadł w zabawowe towarzystwo, tyle tylko, że oni trzymali jakieś granice a on nie. Krótko byłam mężatką, rozeszłam się gdy młodszy miał rok, a starszy 4 lata. Od września starszy idzie do szkoły. Zgodnie ustaleniami sądowymi jeden weekend w miesiącu oni spędzają u niego. Tym razem starszy był u niego sam, bo młodszy kaszlał, więc go zostawiłam w domu.
Wyobraź sobie co przeżyłam, gdy około godz.23,00 do domu przyszedł sam starszy, mówiąc, że uciekł, bo od taty śmierdzi alkohol. Sprowadziłam do siebie koleżankę, by została z dziećmi, a ja z Bronkiem pojechałam do mieszkania byłego, a że się awanturował to wezwałam policję. I chcę pozbawić go praw rodzicielskich i zabronić tym samym kontaktu z dziećmi.
No mam znajomego adwokata, dam ci znać wieczorem, czy się podejmie tej sprawy. Bo nie mam pojęcia czy aktualnie będzie miał czas. Ale wiem, że jest naprawdę dobry. A prywatnie to nasz przyjaciel. Trochę pechowy jeśli idzie o jego życie osobiste, ale zawodowo- bezbłędny. Wiesz jak jest - szewc bez butów chodzi. Jeśli sam nie będzie mógł to może poleci kogoś. Ja to nawet nie bardzo wiem jakie on sprawy prowadzi. Ale wiem, że na brak pracy to nie cierpi.
Nie miałam pojęcia, że masz takie straszne kłopoty- sumitowała się Adela. No a skąd miałaś mieć pojęcie, skoro ci o tym nie mówiłam. Nie mam się czym zbytnio chwalić. Nikt w rodzinie się na nim nie poznał. Utalentowany inżynier architekt, nie jakaś łajza, wygrywający różne konkursy w branży. Może fakt, że wprowadził zwyczaj picia wina do obiadu powinien był zapalić mi w mózgu czerwone światło. No ale to był zawsze tylko jeden kieliszek wina, co prawda duży. A potem zmienił pracę, poszedł do prywatnej firmy, zaczął się nienormowany dzień pracy, zawsze były jakieś okazje w pracy do wypicia. W końcu zagroziłam rozwodem, ale mnie wyśmiał, bo akurat byłam w drugiej ciąży. Ale się "podłożył", bo jechał na podwójnym gazie i go złapali i to bardzo blisko domu, więc się bronił twierdząc, że tylko samochód przestawia i szuka miejsca do zaparkowania. Ale prawko mu zabrali, a ja wtedy złożyłam w sądzie pozew rozwodowy. Ale dotarło do mnie, już po rozwodzie, że tylko ja się od niego uwolniłam, ale dzieci nie i do jego śmierci będą go miały na głowie i na utrzymaniu gdy się kompletnie stoczy w dół. Teraz znów się "podłożył" tym, że mały od niego uciekł. Ale mam policyjny protokół no i spisano co opowiedziało dziecko. A dziecko powiedziało, że tatuś go uderzył w buzię, gdy powiedział,że tata "śmierdzi winem" i że go boli teraz w buzi. Obejrzeli i okazało się, że mały miał przecięty od wewnątrz policzek swoim własnym zębem. Szczerze mówiąc to nie spodziewałam się po nim aż takiego chamstwa. Więc postanowiłam odebrać mu prawo opieki nad dziećmi. Jedno co mogę powiedzieć na jego korzyść - alimenty dowalono mu spore, ale płaci regularnie. Ale nie wiadomo jak długo jeszcze będzie "wziętym architektem". Alkohol jednak degeneruje. Poza tym jest jeszcze jeden aspekt- nie jestem jeszcze stara i jeśli poznam kogoś kto chciałby mnie wraz z moim dziećmi, to taki pijak musiałby wyrazić zgodę, gdyby ten mój drugi mąż chciał dzieci adoptować. Mam znajomą, która ma małe dziecko, z ojcem dziecka nie ma ślubu, bo nie chciał, dziecko uznał, dał mu swoje nazwisko, nie mieszkają razem. Ona wyszła za mąż za innego , jest aktualnie z nim w ciąży i ten jej mąż chce adoptować to jej nieślubne dziecko, ale nie pozbawiony praw rodzicielskich tatuś nie wyraża zgody.
Adela żałośnie westchnęła - ja w pełni doceniam Emila, jego tatę i to, że zapewniają mi naprawdę bardzo spokojne życie. Na tle tego, co ty przechodzisz, to moje "boje" z moją matką to pestka, zresztą dzięki jej siostrze, którą kocham tak, jakby to ona była moją matką. Porozmawiam dziś wieczorem z tym prawnikiem. I może da mi odpowiedź od ręki, a może dopiero za dzień lub dwa. Bo może on zna kogoś dobrze obcykanego w dziedzinie prawa rodzinnego. Nigdy go jeszcze nie prosiłam o coś z zakresu prawa, więc mam czystą kartę.Tak ogólnie to przyjaciel Emila i był moim promotorem gdy pisałam magisterkę.
Szef wrócił z dwiema torebkami pełnymi wafelków oblanych czekoladą. Jedną torebkę wręczył Stasi (dla dzieci) a drugą schował do szafy, w której zawsze był przechowywany express do kawy. Potem uśmiechnął się do nich i powiedział - dzięki Adelce nikt nam wafelków nie podprowadzi. No nie wiem, strasznie kiepskie te zamki, wsuwką do włosów można otworzyć - stwierdziła Stasia. A nie, Adelka była uprzejma wymienić wszystkie zamki. Jak coś będziesz chciała lepiej schować to przynieś do nas. Idźcie sobie teraz trochę na spacer, niech Adelka tak nie siedzi ciągle, to niezdrowo. No to niech te wafelki na razie zostaną u was, gdy wrócimy to je zabiorę, powiedziała Stasia. Gdy wrócimy to będziemy - dodała ze śmiechem Adela.
Spacer to było zejście schodami do bufetu, kupienie paczki paluszków z makiem i dwóch butelek wody mineralnej i spacer długimi korytarzami połączony z chrupaniem paluszków i popijaniem wody. Adela upewniła się, czy może prawnikowi w skrócie opowiedzieć historię jej związku, żeby był zorientowany co go czeka i czy sam się za to weźmie, czy raczej poleci kogoś. Oczywiście Stasia zgodziła się, by Adela przedstawiła w skrócie całą sprawę, bo może ten prawnik zna kogoś, kto niemal nałogowo się takimi sprawami zajmuje. Na razie Adela wysłała do Arka sms z zapytaniem o której wieczorem może zadzwonić do niego, bo jej przyjaciółka potrzebuje pomocy prawnej,czyli pozbawienia praw rodzicielskich ojca jej dzieci.Odpowiedź była krótka - dzwoń w każdej chwili, nawet w nocy, to brzmi poważnie. Adela pokazała zaraz Stasi tę krótką korespondencję. Naprawdę mogłabyś do niego nawet w nocy zadzwonić? Tak, wszak przyjaźń zobowiązuje.
c.d.n.