piątek, 19 sierpnia 2022

Trudny wybór - 87

Czas mijał niepostrzeżenie i nadeszła pora na  kolejne USG, które  było wyznaczone na 12 tydzień  ciąży. Dzień wcześniej Adela powiedziała  szefowi, że spóźni  się do pracy, bo ma wyznaczone na 8,00 rano USG - trzeba podejrzeć jak się spisuje dzieciaczyna. 

Dziecinko, proszę sobie  jutro zrobić  dzień wolny, dziś pod  koniec  dnia  zadzwonię do kadr, że pani ma  jutro wyjście  służbowe od rana. Jestem  pewny, że  wszystko na pewno jest  w porządku. A pani mąż to gdy mi powiedział, że oczekujecie państwo  dziecka, to miał  minę taką, jakby wygrał sto  milionów dolarów.

Oj tak, panie  Bronku, on jest szalenie  przejęty i dziwi się, że ja  nie  skaczę z radości. Trochę go sprowadziłam na  ziemię, że ja owszem, też  się cieszę, to w końcu  "planowa inwestycja", a nie improwizacja, ale to ja  dostanę w kość w sensie fizycznym i trochę się tego wszystkiego boję, więc u mnie to taka radość przez  łzy. Gdybym tylko pozwoliła to już w domu byłoby pewnie kilka  wózków, łóżeczek i kilka  stosów ubranek niemowlęcych. A najśmieszniejsze jest to, że ja jakoś tak na  co  dzień nie czuję  ani nie myślę, że jestem  w ciąży. Nic  mi , póki co  nie dolega, żadne mdłości lub wilczy apetyt mnie  nie dopadają, no  może tylko ta różnica, że  wieczorem nie  czytam, no ale wynika to  z wymogu, że mam spać 8 godzin, więc się kładziemy wcześniej spać, a nie jak dotychczas o północy. On się tak zachowuje jakby i on  był w  ciąży.

Ależ dziecinko, to przecież świetnie, że tak właśnie jest! Kochacie się wzajemnie i szanujecie, co  wcale dziś  nie jest częstym  zjawiskiem. Wiem, panie Bronku. On wyniósł taki wzorzec z domu. Szalenie żałuję, że jego mama już odeszła z tego świata i znam ją tylko z opowieści syna i ojca. A jego ojciec to naprawdę wspaniały człowiek - dżentelmen w każdym  calu i to oczywiście  w tym dobrym  znaczeniu tego słowa. I pan mi go ogromnie przypomina. Jakoś tak niedługo po naszym ślubie ożenił się z moją ciocią, siostrą mojej matki, którą  kocham stokroć więcej niż matkę. I wiem, że jestem szczęściarą - mam przy  sobie ich oboje, bo mieszkamy w tym samym budynku, w sąsiednich klatkach. Przedziela nasze  mieszkania  przychodnia lekarska.

To rzeczywiście jest  z pani szczęściara i jak to dobrze, że zdaje  sobie  pani  z tego sprawę. Bo wie  pani- szczęście i miłość to bardzo delikatne  zjawiska i trzeba o nie bardzo dbać. Ale jestem pewien, że oboje z mężem potraficie   zadbać o to, by były z  wami jak najdłużej.

Panie  Bronku,  a nic nie trzeba na jutro przygotować?  No może, ale krótkie, streszczenie tego artykułu- i podał Adeli czasopismo. Chce pan po polsku czy po angielsku?  Dziecinko, a który ze żłobów by pojął gdybym to powiedział po angielsku? Po polsku powiem a i tak połowa nie pojmie o co chodzi, więc zrobimy z tego ksero i będzie  leżało na  stoliku, żeby sobie  wzięli  na pamiątkę. Pani mnie po prostu rozbisurmaniła, ale nie da  się ukryć, że ma pani tak  zwane  "lekkie pióro" i bardzo  dobrze  pani  pisze.

Czytałem pani pracę na egzaminie na aplikację. Ładnie, prosto, rzeczowo. To był jakiś  cud, panie  Bronku, bo byłam tak zdenerwowana, że nie bardzo wiedziałam jak mam na imię. I powiem panu  coś, o czym nawet Emil nie  wie - skończyłam pisać,  trzy razy przeczytałam, zalepiłam kopertę, oddałam,  wyszłam i... weszłam do męskiej toalety, bo ona była na wprost tej  sali, a damska nieco dalej. Trochę mnie  wkopało w podłogę, ale na  szczęście nikogo tam nie było, więc szybko zmieniłam  lokal na właściwszy.  Szef uśmiechnął się - gdyby ktoś  był to by pewnie  potem  z 5 razy  sprawdzał czy  aby on był we  właściwym  miejscu.

Po dwóch godzinach szef z rozanieloną  miną  czytał tłumaczenie, cały czas kiwając potakująco głową,  na koniec powiedział: no to może byśmy  się kawusi napili?  Ja to zaraz zaniosę na xero,żeby  mi to na  dziś jeszcze odbili, tylko proszę jeszcze, o ile  można, dopisać tytuł i pochodzenie oryginału. Można, zaraz  zrobię poprawkę  w komputerze i dam  panu już poprawiony egzemplarz. Adela przezornie  zniszczyła tę odbitkę, dopisała   dane o które  zabiegał  szef, zrobiła nowy wydruk i szczęśliwy  szef poszedł do ksero. Umówili  się, że gdy wróci Adela zrobi "kawusię". Adela trochę pospacerowała po pokoju, myśląc o tym, że czas  ciąży jakoś dość bezboleśnie  mija - wszyscy dookoła  ją wyraźnie rozpieszczają a i jej organizm dobrze  toleruje ów stan. Jeszcze 8 tygodni  i będzie połowa  ciąży. Do pokoju weszła Stasia  mówiąc - szef stoi w kolejce w bufecie po wedlowskie wafelki w  czekoladzie. Jak stwierdził to po inne  by nie stał. A ty kwitniesz dziewczyno  w tej ciąży. Szef mi już doniósł, że jutro masz USG. On to powinien był mieć  z tuzin dzieciaków,  a nie jednego dość samolubnego syna.  Znasz jego syna?Adela zaprzeczyła. Stasia  machnęła  ręką - pewnie  nie  wiesz, ale moja  matka to siostra jego ojca. No oczywiście znam jego syna, nieco zarozumiałe indywiduum. On to jeszcze  pestka, żona go przerasta pod  tym względem znacznie. Pawiloniara de domo, a widząc, że Adela  nie bardzo rozumie o co rzecz idzie, wyjaśniła- synuś szefa  ożenił  się z potomkinią właściciela  dwóch pawilonów na Królewskiej. Bronek wciąż cierpi z powodu tego małżeństwa, ale nie mógł dorosłemu facetowi zabronić żeniaczki. Sama słyszałam, jak mówił Młodemu, że aby wypić kufelek piwa nie trzeba od  razu kupować browaru. A ja mam podejrzenie, że w pewnym  sensie kupił Młodego jej ojciec. Trzeba przyznać, że ojciec synowej Bronka to słowny facet - obiecał, że gdy się młodzi pobiorą to on im da mieszkanie....i dał. Dał też pieniądze na  rozkręcenie biznesu i Młody prowadzi kursy na euro-rzecznika patentowego. Mam podejrzenie, że teść się Młodemu do biznesu stale dokłada, bo jakoś mało jest tych euro-rzeczników. Może i dlatego, że euro-rzecznik musi znać perfect angielski, czyli 4 lata szkolnego angielskiego to ciut mało. No jasne, że za mało - przytaknęła Adela. Wiem jak  się namęczyłam gdy  musiałam czytać angielskie czasopisma branżowe. Na  szczęście zawsze  miałam obok Emila- naprawdę nie  wszystko mogłam wynaleźć w  słownikach. A on w te klocki to jest  dobry, w końcu wykładał w angielskim. Stasia roześmiała  się - twój mąż i w inne klocki  dobry, zmalował ci taką udaną ciążę. Pewnie nauczył plemniki, że w razie udanej inwazji mają  się idealnie  dostosować  do środowiska-  śmiała  się. Wyglądasz świetnie i jak  widać służy ci ta impreza. 

No właściwie masz rację - gdyby nie pewne rygory, jak te 8 godzin  snu to pewnie bym  sobie nawet nie  zdawała w ogóle  sprawy, że jestem  w ciąży. Emil mi wiąż o  tym przypomina, bo on to już  by chciał żeby robić  zakupy dla dziecka. 

Adelko, a ja do ciebie właściwie przyszłam by się zapytać,  czy znasz jakiegoś dobrego adwokata- muszę pozbawić ojca moich dzieci prawa do nich. Ty pewnie  nie  wiesz, ale ja ich  sama wychowuję - nie każdy mąż jest taki jak twój Emil. Mój w pewnej chwili wpadł po uszy w alkoholizm. Jak powiedział mi facet od uzależnień, to miał do tego predyspozycje rodzinne. Wpadł w zabawowe towarzystwo, tyle  tylko, że oni trzymali jakieś  granice a on nie.  Krótko byłam mężatką, rozeszłam się gdy młodszy miał rok, a starszy 4 lata. Od września starszy idzie do szkoły. Zgodnie  ustaleniami sądowymi jeden weekend w miesiącu oni spędzają u niego. Tym razem starszy był u niego sam, bo młodszy kaszlał, więc go zostawiłam w domu.

Wyobraź sobie  co przeżyłam, gdy około godz.23,00 do domu przyszedł sam starszy, mówiąc, że uciekł, bo od taty śmierdzi alkohol. Sprowadziłam do siebie koleżankę, by została  z dziećmi, a ja z Bronkiem pojechałam  do mieszkania byłego, a że się awanturował to wezwałam policję. I chcę pozbawić go praw rodzicielskich i zabronić tym samym kontaktu z dziećmi. 

No mam znajomego adwokata, dam ci znać wieczorem, czy  się podejmie tej sprawy. Bo nie mam pojęcia  czy aktualnie będzie  miał czas. Ale wiem, że jest naprawdę dobry. A prywatnie to nasz przyjaciel. Trochę pechowy jeśli idzie o jego życie osobiste, ale zawodowo- bezbłędny. Wiesz jak jest - szewc bez butów chodzi. Jeśli sam  nie będzie mógł to może poleci kogoś. Ja to nawet  nie bardzo  wiem  jakie on sprawy prowadzi. Ale  wiem, że na  brak pracy to  nie cierpi.

Nie miałam pojęcia, że masz  takie straszne kłopoty- sumitowała  się Adela. No a  skąd  miałaś mieć pojęcie, skoro ci o tym nie mówiłam. Nie mam się czym zbytnio chwalić. Nikt w rodzinie się na  nim nie poznał. Utalentowany inżynier architekt, nie jakaś łajza, wygrywający różne konkursy w branży. Może fakt, że wprowadził zwyczaj picia wina do obiadu powinien był zapalić  mi w mózgu czerwone światło. No ale to był zawsze tylko jeden kieliszek wina, co prawda  duży. A potem zmienił pracę, poszedł do prywatnej  firmy, zaczął się nienormowany dzień  pracy, zawsze  były jakieś okazje w pracy do wypicia. W końcu zagroziłam rozwodem, ale mnie  wyśmiał, bo akurat  byłam w  drugiej ciąży. Ale się "podłożył", bo jechał na podwójnym  gazie i go złapali i to bardzo blisko domu, więc się bronił twierdząc, że tylko samochód przestawia i szuka  miejsca do zaparkowania. Ale prawko mu zabrali, a ja wtedy złożyłam w  sądzie pozew rozwodowy. Ale dotarło do mnie, już po rozwodzie, że tylko ja  się od  niego uwolniłam, ale dzieci  nie i do jego śmierci będą go miały na głowie i  na utrzymaniu gdy  się kompletnie stoczy w dół. Teraz znów się "podłożył" tym, że mały od  niego uciekł. Ale mam policyjny protokół no i spisano co opowiedziało dziecko. A dziecko powiedziało, że tatuś go uderzył w buzię, gdy powiedział,że tata "śmierdzi winem" i że go boli teraz w buzi. Obejrzeli i okazało się, że mały miał przecięty od  wewnątrz policzek swoim  własnym  zębem. Szczerze mówiąc to nie spodziewałam  się po nim aż takiego chamstwa.  Więc postanowiłam odebrać mu prawo opieki nad dziećmi.  Jedno co mogę powiedzieć na jego korzyść - alimenty dowalono mu spore,  ale płaci  regularnie. Ale  nie wiadomo jak  długo jeszcze  będzie  "wziętym architektem". Alkohol jednak degeneruje. Poza tym jest jeszcze jeden aspekt- nie jestem jeszcze  stara i jeśli poznam kogoś kto chciałby mnie wraz z moim dziećmi, to taki pijak musiałby wyrazić zgodę, gdyby ten mój drugi  mąż  chciał dzieci adoptować. Mam znajomą, która ma małe  dziecko, z ojcem dziecka nie ma  ślubu, bo nie  chciał, dziecko uznał, dał mu swoje nazwisko, nie mieszkają razem. Ona wyszła  za mąż za innego , jest aktualnie z nim w ciąży i ten jej mąż chce adoptować to jej nieślubne dziecko, ale nie pozbawiony praw rodzicielskich tatuś nie wyraża  zgody.

Adela żałośnie  westchnęła - ja w pełni doceniam Emila, jego tatę i to, że zapewniają mi naprawdę bardzo spokojne życie. Na tle tego, co ty przechodzisz, to moje "boje" z moją matką to pestka, zresztą dzięki jej siostrze, którą kocham tak, jakby to ona była moją matką. Porozmawiam dziś wieczorem z tym prawnikiem. I może da mi odpowiedź od  ręki, a może dopiero za dzień lub  dwa. Bo może on zna kogoś dobrze obcykanego w dziedzinie prawa rodzinnego. Nigdy go jeszcze nie prosiłam o coś z  zakresu prawa, więc mam czystą kartę.Tak ogólnie to przyjaciel Emila i był moim promotorem gdy pisałam magisterkę.

Szef wrócił z dwiema torebkami pełnymi wafelków oblanych czekoladą. Jedną torebkę wręczył Stasi (dla dzieci) a drugą schował do szafy, w której zawsze był przechowywany express do kawy. Potem uśmiechnął się do  nich i  powiedział - dzięki Adelce nikt nam wafelków nie podprowadzi. No nie  wiem, strasznie  kiepskie te zamki, wsuwką do włosów można otworzyć - stwierdziła Stasia. A nie, Adelka była uprzejma wymienić wszystkie zamki. Jak coś będziesz chciała lepiej schować to przynieś do nas. Idźcie sobie teraz trochę na  spacer, niech Adelka tak nie siedzi ciągle, to niezdrowo. No to niech te wafelki na razie zostaną u was, gdy wrócimy to je zabiorę, powiedziała Stasia. Gdy wrócimy to będziemy - dodała ze śmiechem Adela.

Spacer to było zejście schodami do bufetu, kupienie paczki paluszków z makiem i dwóch butelek  wody mineralnej i spacer długimi korytarzami połączony z  chrupaniem paluszków i popijaniem wody. Adela upewniła  się, czy  może prawnikowi w skrócie opowiedzieć historię jej związku, żeby był zorientowany co go czeka i czy sam się za to weźmie, czy raczej poleci kogoś. Oczywiście Stasia zgodziła się, by Adela przedstawiła  w skrócie  całą  sprawę, bo może ten prawnik zna kogoś, kto niemal nałogowo się takimi sprawami  zajmuje. Na razie Adela wysłała do Arka sms z zapytaniem  o której wieczorem może zadzwonić do niego, bo jej przyjaciółka potrzebuje pomocy prawnej,czyli pozbawienia praw rodzicielskich ojca jej dzieci.Odpowiedź była krótka - dzwoń w każdej chwili, nawet w nocy, to brzmi poważnie. Adela pokazała zaraz Stasi tę krótką korespondencję. Naprawdę mogłabyś do niego  nawet w nocy zadzwonić? Tak, wszak przyjaźń zobowiązuje.

                                                                        c.d.n.

2 komentarze: