Jak na początek grudnia pogoda była całkiem strawna, tylko raz padał deszcz ze śniegiem. Adela długo się zastanawiała jaka zupa będzie pasowała do pierogów i zdecydowała się na ugotowanie krupniku z cieniutko pokrojonymi suszonymi grzybami. Był to ukłon głównie w stronę Emila i jego taty- tak ugotowany krupnik mogli jeść przez kilka dni z rzędu. I zawsze byli zachwyceni. Gdy go gotowała "dla swoich" było to wtedy właściwie danie jednogarnkowe - zupa była "zawiesista", wzbogacona różnego rodzaju kawałkami mięsa ugotowanymi na tak miękko, że rozpływały się w ustach. Obowiązkowo zawsze były wtedy w środku mięciutkie paseczki bardzo chudego, pozbawionego tłuszczu, wędzonego boczku. Tym razem z ulubionych dodatków były tylko suszone grzybki, bo na drugie danie były przewidziane pierogi. W charakterze surówki była tarta marchew z dodatkiem jabłka. Surówka była doprawiona niewielką ilością białego, lekkiego wina. Dodatek niewielkiej ilości lekkiego, białego wina był wynikiem pewnej katastrofy, gdy Adela przewróciła niechcący stojącą na blacie otwartą butelkę z resztką białego wina, a zawartość butelki wylała się na talerz, na którym leżała starta marchew. Marchewka postała wtedy dość długo z tą niewielką ilością wina i ją wchłonęła. Adela zamierzała tą "skażoną winem" marchewkę wyrzucić, ale gdy już po obiedzie Emil przyszedł do kuchni i zobaczył talerz z marchewką, nic nie wiedząc o tym, że jest "nasączona" niechcący winem, ucieszył się, że jeszcze jest marchewka i szybko się zajął jej konsumpcją, dziwiąc się nieco, że jakoś inaczej smakuje, ale jest bardzo smaczna. Poszedł do pokoju z talerzem marchewki, którą dojadał i zapytał się, co Adela dodała do surówki, bo jest wyśmienita. Adela spróbowała , ze zdziwieniem skonstatowała, że faktycznie jest smaczna i wtedy opowiedziała o tym, że po prostu wlało się do marchewki wino. I od tej pory do marchewki zawsze dodawała białego, lekkiego wina. Wpierw tarła marchew na małych oczkach tarki, potem dolewała pół kieliszka wina i odstawiała na jakiś czas, by marchewka nasiąkła winem i dopiero później łączyła ją z jabłkiem tartym na dużych oczkach tarki.
W czasie gdy wszyscy zmagali się z krupnikiem, Adela przepytała się rodziców na jakie pierogi mają chęć bo jest ich aż pięć rodzajów: z mięsem, z nadzieniem zwanym ruskim, z kapustą i pieczarkami, z soczewicą i z jagodami. Ojciec Adeli wybrał pierogi z mięsem, matka z nadzieniem ruskim, a dla swoich i siebie Adela naszykowała po jednym pierogu z każdego rodzaju.
Na deser były pieczone jabłka - w miejscu gniazd nasiennych Adela umieściła masę marcepanową a upieczone już jabłka dostały jeszcze pierzynkę z bitej śmietany i "piegi" z rodzynek namoczonych przez noc w rumie.
Bardzo się mama Adeli zdziwiła, gdy dowiedziała się, że pierogi były gotowe kupione a nie robione przez Adelę lub Helenę, zdziwiona też była, że pieczone jabłka to jesienią i zimą są niemal codziennie w tym domu jadane ale bez bitej śmietany.
Ale największa niespodzianka spotkała mamę Adeli przy poobiedniej kawie - w pewnej chwili Helena powiedziała: zupełnie zapomniałam ci powiedzieć, że wyszłam za mąż za Piotra . I w tej chwili oboje z Piotrem pokazali jej swoje "zaobrączkowane" dłonie.
Zaskoczona wiadomością matka powiedziała po chwili - i nic mnie, swojej siostrze nie powiedziałaś tylko sobie wyszłaś za mąż? Helena roześmiała się - no cóż, jako osoba bardzo pełnoletnia nikogo o pozwolenie wyjścia za mąż nie muszę się pytać, nie mniej powiedzieliśmy o swoich planach Adelce i Emilowi, a oni ten plan pochwalili. A tobie nic nie mówiłam, bo nie lubię być przesłuchiwana przez trzy lata starszą ode mnie siostrę. Bo ty nie zadajesz pytań- ty zawsze prowadzisz przesłuchanie niczym oficer dochodzeniowy.
I mieszkacie w tym Milanówku? spytała nieco zaskoczona tą wiadomością matka Adeli. Nie, nie mieszkamy w Milanówku, mieszkamy w tym samym bloku co Adela, Piotr sprzedał swój dom w Milanówku. Mieszkania w Warszawie nie są niestety tanie. Poza tym młodzi oboje pracują w Warszawie, nie mieszkaliby w Milanówku, są zawodowo związani z Warszawą. O wielu sprawach jeszcze nie wiesz, między innymi i o tym, że twoja córka już ma tytuł magistra. Ciągle patrzysz na nią przez pryzmat tego, że jest kobietą a nie mężczyzną. Bo ty koniecznie chciałaś urodzić syna. Ale zapewniam cię, że niejeden facet ma znacznie mniejsze osiągnięcia niż ona. I wiesz? nie musisz jej kochać ale powinnaś ją szanować. Jest bardzo zdolną i inteligentną dziewczyną i życzliwą innym. My z Piotrem kochamy całym sercem oboje - tak samo mocno.
Do rozmowy wtrącił się ojciec Adeli - czepiasz się Heleno- nie wiedzieliśmy nawet za dobrze, że Adela studiuje, mieszkała przecież u ciebie od kiedy złamałaś nogę. Helena pokiwała głową - a nie zastanowiło was nigdy dlaczego wasza córka nie chce mieszkać z wami a woli mieszkać ze mną? W 95% każde dziecko woli mieszkać z własnymi rodzicami niż z krewnymi. Gdy jeszcze była w szkole to żadne z was nawet na wywiadówki nie chodziło - tak mało obchodziło was własne dziecko.
Adela postukała widelczykiem w talerzyk - skończcie już - skończyłam studia, mam tytuł magistra, jestem z siebie dumna, mam naprawdę cudownego męża i super fajnego teścia i ciocię, którą kocham całym sercem i wgłębi duszy traktuję jakby to ona wydała mnie na świat. Już od dawna przestało mi przeszkadzać, że biologiczni rodzice woleli oboje chłopca niż dziewczynkę. Może mnie to wszystko nieco pokrzywiło psychicznie, ale teraz mi to już tak nie przeszkadza. Tatku- zwróciła się do Piotra- weźcie razem z Emilem naszych gości na przejażdżkę po Ursynowie. Ja tu tymczasem nieco ładu wprowadzę. Tylko nie zmywajcie, proszę - powiedział Emil. My to zrobimy po powrocie. Adela uśmiechnęła się - mam nadzieję, że wreszcie ci od przeróbki blatu w kuchni do nas dotrą i będzie można kupić zmywarkę.
W dwie godziny później dotarli do domu Piotr i Emil - sami. Odwieźliśmy ich po objeździe Ursynowa do domu. Moja teściówka była bardzo zaskoczona obszarem jaki zajmuje Ursynów, a teść nieco podsypiał, tak go ta wycieczka nudziła. Przy okazji znaleźliśmy całkiem fajny sklep ogrodniczy, ale już był zamknięty. Teren tego ogrodnika jest ogromny, wydawał mi się większy niż ten szkolny, który mamy za chodnikiem. Pewnie wybierzemy się tam wiosną , bo mają też krzewy -przynajmniej tak głosi napis przy bramie wejściowej. Byliśmy na samym końcu Ursynowa,więc pojechałem drogą już poza osiedlem i wylądowaliśmy w Powsinie. Wróciłem tą samą drogą, potem pokazałem im Imielin i Puławską odwiozłem towarzystwo do ich domu bo twój ojciec już regularnie spał. Helena machnęła ręką- on ma talent do spania, on potrafi zasnąć w autobusie jadąc nawet tylko trzy przystanki.
Pomyślałem sobie, że jeszcze trochę a Warszawa będzie sięgała do Piaseczna. Teraz mieszkamy w właściwie w centrum Ursynowa. A na Puławskiej ruch większy niż ostatnio o tej porze na Marszałkowskiej. Więc dla nas dobrze, że nie wybraliśmy Imielina, bo wtedy musielibyśmy głównie jeździć przez Puławską. Okropnie dużo się pobudowało po obu stronach Puławskiej- z tego co widać z drogi a na pewno w głębi też pełno nowych domków.
I ogromnie się cieszę, że mamy w niedalekiej perspektywie zmianę miejsca pracy. G. oglądał ostatnio lokale nadające się na kancelarię, którą zamierza otworzyć jeszcze zanim powstaną odgórnie te kancelarie rzecznikowskie. Bo doszedł do wniosku, że kancelaria może nie wyżyć z samych orzeczeń w sprawach patentowych, więc rozstaje się z kolegami i zakłada własną kancelarię. I planuje byśmy niedługo tam zaczęli pracę. I pewnie ty pierwsza tam wylądujesz, przede mną. Oczywiście jeżeli tylko będziesz chciała. Wszak już skończyłaś studia prawnicze, a Arek G. ma o tobie bardzo wysokie mniemanie. Masz nade mną tę przewagę, że jesteś magistrem prawa.
No ale ja jeszcze przecież chodzę na kurs, więc będę wychodziła z pracy - nie sądzę by był z tego powodu szczęśliwy. No przecież on o tym wie. W kancelarii to tylko sekretarka musi siedzieć kołkiem na miejscu, reszta jest w ciągłym ruchu. W kancelarii prawniczej nie płaci się ludziom za obecność ale za wykonaną pracę. Mam podejrzenie, że on chce ciebie na początku jako swoją osobistą prawą rękę, bo literat z niego dość kiepski a twój styl pisania uważa za doskonały. Ale na pewno już na początku wrzuci ci jakąś sprawę żebyś sama rozwiązała.
Patrząc realnie to za szybko ta kancelaria nie zacznie działać, na początku to będzie tylko on, ty i pewnie jakaś pindzia jako sekretarka. Ale póki co jeszcze do końca roku siedzimy w OBR. Pan G. jest bystrym człowiekiem, dobre ustawionym w swoich kręgach i na pewno jako jeden z pierwszych przestawi się na kancelarię rzecznikowską. Gdy ostatnio z nim rozmawiałem, to stwierdził, że ty i ja tworzymy idealny duet do takiej kancelarii - ty bo jesteś prawnikiem a do tego będziesz w niedługim czasie i rzecznikiem, no a ja jako inżynier i rzecznik uzupełniam to. I jak stwierdził, to przynajmniej przez rok, a może i dłużej będziemy takim jedynym tandemem. Chce dobrać jeszcze kogoś od spraw rodzinnych, bo rozwodów jakoś nie ubywa a przybywa. A jak rozwody to i sprawy majątkowe się na to nałożą.
Helena słuchała tego co mówi Emil "jednym uchem" - zastanawiała się, czy aby jej szwagier nie cierpi na narkolepsję. Ale wcale nie miała ochoty wspominać o tym swej siostrze, bo zaraz dowiedziałaby się że jest złośliwa i nie lubi swego szwagra. A ponieważ jej szwagier nie prowadził samochodu, to postanowiła nic nie mówić. Zresztą jeśli to jest narkolepsja to jest to choroba nieuleczalna a diagnozowanie jej trwa długo i jest dość sporo badań. A podawane leki na ogół niemal nie pomagają.
Adela wstała mówiąc - ja to bym coś zjadła - mamy jeszcze różne pierogi, więc może je wsadzę do piekarnika i w ten sposób podgrzeję- ma jeszcze ktoś ochotę na pierogi? Okazało się, że wszyscy mieli, więc włączyła piekarnik, potem położyła na blasze pierogi na pergaminie i polała je niewielką ilością oliwy i gdy piekarnik był już rozgrzany do 180 stopni, wstawiła do niego pierogi. Postawiła też na stole pojemniczek ze słodką śmietaną, żeby była do polania pierogów z jagodami.
Po kolacji Adela stwierdziła, że jakoś bardzo szybko mija czas i tylko patrzeć gdy będzie Boże Narodzenie. Czas mija z taką samą, stałą prędkością, ale gdy mamy wiele różnych wydarzeń w dość krótkim czasie to mamy wrażenie, że czas przyspieszył - stwierdził jak zwykle dokładny Emil. W ciągu ostatniego półrocza nastąpiło w naszym życiu wiele istotnych zmian. Można śmiało powiedzieć, że to my przyspieszyliśmy a nie czas. U niektórych przez dziesięć lat nie nastąpiło tyle zmian co u nas.
W pierwszych dniach maja pojechałem po ciebie na prośbę Kamila. A potem wszystko leciało do przodu jak po sznurku. Zakochałem się tobie w dziesięć minut i to tak na wieki, zaczęliśmy razem pracować, umarł Kamil, wzięliśmy ślub, ojciec się zakochał w Helenie, pobrali się, sprzedaliśmy dwa mieszkania, kupiliśmy nowe mieszkania, dzięki Helenie mamy nowy samochód, mieszkamy z rodzicami blisko siebie, skończyłaś wielce pomyślnie studia, aplikujesz na rzecznika - cudna moja- niektórzy przez 20 lat mają w swym życiu mniej wydarzeń. Pędzimy oboje przez życie niczym rakieta kosmiczna. Ale chyba nam z tym dobrze. Wolę takie zwariowane nieco życie niż tkwienie w miejscu. Jeśli ta ustawa dotycząca rzeczników wejdzie w życie to znów nam się coś zmieni.
c.d.n.