czwartek, 18 marca 2021

Trudne decyzje

W czwartek wieczorem Lidka "odkryła", że znowu musi odwiedzić lekarza oglądającego kobietę z odwrotnej perspektywy.

 Rano brzydko zaklęła, zatelefonowała do domu swej szefowej, że  spóźni się do pracy  godzinę, ale za to zostanie godzinę dłużej, ubrała się i "pożeglowała" wściekła do laboratorium analitycznego, by na koszt własny zrobić wymaz. Ani chybi, myślała w drodze, pamiątka po niedzielnym pływaniu w basenie. Koniec z chodzeniem na  basen, to już trzeci raz. Z pracy obdzwoniła kilka gabinetów, szukając takiego, który by ją przyjął "od  ręki".  Była jej obojętna płeć lekarza, zresztą uważała, że mężczyźni w tej branży okazują kobietom więcej zrozumienia  i uważniej wysłuchują tego co one mówią. A wynik z laboratorium,  badanie opłaciła  jako "cito",  mogła odebrać zaraz po pracy. 

Do  lekarza była zapisana na godzinę 19,30. No dobrze, że przynajmniej niedaleko od domu. Na sąsiednim osiedlu, 10 minut autobusem. Popatrzyła jeszcze raz na zapisany adres, potem wzięła plan miasta i zaczęła szukać. Pomału narastała w niej wściekłość bo jakoś dziwnie to wyglądało na planie, więc zatelefonowała ponownie, by się zapytać jak ma tam trafić. Personel na recepcji cierpliwie wpierw wypytał czym będzie  jechała, bo  najłatwiej jest tu trafić od przystanku autobusowego, ale gdyby jechała samochodem to wtedy musiałaby w inną ulicę wjechać, bo wejście do budynku jest od tyłu i proszę wjechać koniecznie windą, to wtedy wysiada pani tuż przy gabinecie, a jak się idzie schodami to trzeba przejść kawałek korytarzem. Stwierdziła, że rozumie i  że ma nadzieję trafić. 

Przezornie wyjechała z domu odpowiednio wcześnie, bez trudu znalazła właściwy budynek i udała się do gabinetu z10 minut przed czasem. Personel, choć przez telefon brzmiał bardzo młodo, wcale do młódek nie należał. Personel był dobrze wyszkolony, założył jej kartę pacjenta wpisując podstawowe wiadomości, została nawet zważona. 

Z pięć minut po czasie z gabinetu wyszła pacjentka a personel poinformował Lidkę, że już może wejść do gabinetu. Wzięła od recepcjonistki swą  świeżo założoną kartę pacjenta, dołączyła do niej wynik badania i poszła.

Otworzyła drzwi i z lekka ją wkopało - gabinet był super urządzony, wszystko nowiutkie, lśniące, z lewej strony, nieco z tyłu stało biurko, przy którym tyłem do Lidki siedział lekarz, który przeprosił ją, że dopiero za trzy minuty się nią zajmie, więc niech chwilę spocznie na krzesełku.

Lidka obejrzała z ciekawością wyposażenie, pomyślała, że  fajnie, że gabinet ma również USG no i nic dziwnego, że cena wizyty to wszystko odzwierciedla.

Rzeczywiście za trzy minuty facet przy biurku obrócił się na krześle w jej stronę i wstał mówiąc - już jestem do pani usług. Lidkę nieco zatkało - facet był wyrażnie rodem z jej snów o tym, jak powinien facet wyglądać. Jedynie włosy, ciemny blond, zakłócały nieco ten wymarzony obraz  "urodziwego faceta". Pan doktor się przedstawił, wyjął z jej ręki "Kartę pacjenta" i wynik wymazu. Przeczytał to wszystko, co napisane było na karcie, bardzo dokładnie postudiował wynik  badania  a następnie powiedział: jak pani sama widzi, nie  jest to dobry wynik a do tego jest tu jakiś stan zapalny. Będę musiał to obejrzeć, więc proszę przejść do łazienki, rozebrać się od  pasa w dół, przygotować do badania a potem założyć jednorazowe kapciuszki i takąż spódniczkę i do mnie przyjść.

Lidka wpatrzona w niego niczym sroka w gnat weszła do sąsiedniego pomieszczenia. Była tu wydzielona toaleta z umywalką, bidet, jednorazowe ręczniki, regał z jednorazowymi kapciami i spódniczkami, wieszak na ubranie, stolik i dwa kosze na zużyte jednorazowe części  garderoby i ręczniki.

No tak- pomyślała- elegancja w każdym calu a w państwowej poradni "K"to się człowiek rozbiera obok fotela i żadnego sikania przed badaniem i mycia nie ma. Gabinet super, facet niestety też. Pewno już dawno żonaty.

Wychodząc z łazienki czuła się  jakby była w trawiastej  hawajskiej spódniczce i tą refleksją podzieliła się z lekarzem. Oooo, ciekawe skojarzenie - odpowiedział z uśmiechem. Gdy weszła na podnóżek by usadowić się na fotelu podtrzymał jej rękę by się nie ześlizgnęła z uchwytu. Gdy już leżała powiedział - proszę się nie denerwować, nie potraktuję pani lodowatym wziernikiem, autoklaw długo trzyma ciepło. Będzie o temperaturze 37 stopni.  Gdy skończył dość długie badanie ściągnął rękawiczki i  pomógł  jej usiąść a następnie  asekurował przy schodzeniu z fotela. To proszę się iść ubrać i wtedy porozmawiamy.

Gdy wróciła wręczył jej receptę mówiąc - będzie pani brała ten lek i proszę o dane partnera, wypiszę i dla niego receptę. Nie trzeba - nie mam partnera- odpowiedziała akcentując "nie mam".

Lekarz spojrzał na nią z miną  "oj, ktoś mi tu kit wstawia", a Lidka szybko dodała - jak ma być  byle jak to lepiej by wcale nie było. A może po prostu ja jestem kiepska w  tej materii - wcale tego nie wykluczam. Facet mówi, że było super, a ja nie  wiem o co mu biega.  

To nawet zdrowe podejście- stwierdził nie spuszczając z niej wzroku- ale o tym to porozmawiamy na samym końcu, gdy zwalczymy infekcję, to raz, dwa- nie podoba mi się pani prawy jajnik- badanie palpacyjne pokazuje, że coś się z nim dzieje, więc zrobimy USG, po pobraniu leku zrobi pani jeszcze kontrolnie dwa wymazy i zmieni pani  basen, na który pani chodzi. I jest jeszcze nieduża nadżerka, do usunięcia, ale też po wyleczeniu infekcji. Ponieważ mamy podpisaną umowę z NFZ to niektóre badania będą na NFZ. 

Mam nadzieję, że nie przeraziły pani ceny i pozostanie pani naszą pacjentką. Mówię "naszą" bo gabinet należy nie tylko do mnie ale i do mojej wspólniczki. Gdy nie ma jej ja przyjmuję jej pacjentki no i vice versa. A wymaz kontrolny proszę zrobić w pracowni pani dr. S. na Pięknej. To bardzo dobre laboratorium. No i od razu panią zapiszę też na piątek, za dwa tygodnie. Można też na taką samą godzinę? Recepcjonistka przypomni pani o wizycie dwa dni przed terminem. 

A zna pan jakiś basen wolny od infekcji?   Znam, w Konstancinie. No tak, o rzut beretem stąd, roześmiała się Lidka. Nie jest  źle, dwa autobusy jeżdżą tam z Dworca Południowego, stają 700 metrów od CKR-u, uświadomił ją lekarz.

Wyszła z gabinetu i powędrowała do autobusu, ale wieczór był pogodny i stwierdziła, że dobrze jej zrobi nieduży spacer, tak ze dwa przystanki autobusowe, resztę pokona autobusem.

Wędrowała niespiesznie a przed oczami stał jej pan  doktor od oglądania pań z odwrotnej perspektywy.

No co za pech- rozmyślała- dlaczego zawsze mi się podobają  faceci już zajęci. Fajny, przy nim mogłabym wiecznie dreptać w wysokich szpilach. I ma ciemną oprawę oczu i...chyba szarozielone oczy. A gabinet mają cacuszko - wszystko lśni nowością i zapewne długo będzie lśniło bo w prywatnych  gabinetach dbają o sprzęt. Gapa jestem- zapomniałam mu powiedzieć, że to coś na  jajniku to są zrosty po operacji wyrostka robaczkowego. Nie feler, powiem mu na następnej wizycie.  Niedobrze, bardzo niedobrze, bo facet mi się cholernie podoba.  I delikatny taki. Jeszcze mi żaden nie pomagał we wskakiwaniu na ten cholerny fotel . A baby to z reguły wredne są w tej specjalizacji. Nadżerka - ciekawe skąd mi się wzięła, rok temu jej nie było. Albo była, tylko ta bździągwa  w poradni K nie zauważyła. Drobiazgowa to ona nie była.

Po przyjściu do domu zatelefonowała do swej najbliższej koleżanki. Ponieważ na basen chodziły razem, to opowiedziała jej o infekcji. Irka stwierdziła, że tak na wszelki wypadek też zrobi badania i że rzeczywiście trzeba będzie zmienić basen. A potem Lidka opowiedziała, że właśnie dziś  zobaczyła na żywo swój ideał urody męskiej, co prawda nie jest szatynem, ale  cała reszta super. No i co? - dopytywała się Irka  -i nico, facet jest moim lekarzem i nie wygląda mi na faceta stanu wolnego. Zresztą wiesz - jak mi się któryś naprawdę podoba to jest żonaty. A jak mi się któryś zupełnie nie podoba to jest wolny i klei się jak wysmarowany klejem. A połowa tych żonatych też się do ciebie klei- wypomniała Lidce koleżanka. No przecież ich nie prowokuję do tego, żeby się kleili - dla mnie facet żonaty nie nadaje się do rwania. Ja chcę męża a nie kochanka. A moja ciotka zawsze powtarza - "jak masz Liduniu wyjść za mąż to wyjdziesz , nawet jak nie będziesz tego chciała". Najbardziej  mnie bawi ta druga część jej  gadki. Nie będę chciała a wyjdę. To jest genialne stwierdzenie. Może twoja ciotka miała na myśli, że zajdziesz i dlatego weźmiesz  ślub. Lidka dostała ataku śmiechu - cioteczka pewnie sądzi po sobie, pamiętam, że kiedyś to się rodziło sporo wcześniaków, jej synuś to się urodził ze 4 miesiące po  ślubie. Tak z pięć miesięcy przed czasem. 

Trzeba by zacząć rozglądać się dokąd pojechać na urlop w te wakacje, stanowczym tonem zaczęła mówić Irka.  Może w jakąś objazdówkę. Janka wynalazła trasę po Włoszech- nocą jedziesz sypialnym, w dzień zwiedzasz. Taaaa, a potem do kraju przywożą cię w czarnym woreczku plastikowym śmiała się Lidka. Ona już mi kiedyś proponowała taki objazd po Turcji, ale nie skorzystałam. To może byśmy pojechały do braci Bułgarów? Irka nie odpuszczała tematu. Znam takich co przeżyli Pomorie pod namiotem, gotowali na ognisku, mieszkali na  plaży - z dwójką dzieci, ciągnęła opowieść Irka. Lidka wybuchnęła śmiechem-ja bym tam przeżyła normalny hotel ale nie namiot na plaży.Urlop mam już zaklepany we wrześniu. Zresztą już obiecałam szefowej, że nie wezmę w tym roku urlopu latem, bo przecież u mnie w robocie  same matki z  bachorami w wieku szkolnym. No i u mnie tak samo- pani Irenko, pani nie ma przecież dzieci może pani pojechać na urlopik we wrześniu. I rok w rok takie same cyrki. Ale i tak jestem zdania, że lepszy taki urlop we wrześniu w normalnym hotelu niż w lipcu  lub sierpniu pod namiotem z dzieciakami. I pomyśl jeszcze, że oni jadą w obie strony samochodem wyładowanym po dach- ja zupełnie nie rozumiem tych ludzi - przecież prościej byłoby pojechać do którejś z mniejszych miejscowości nad nasze morze-  nawet jeśli nie byłoby taniej to przynajmniej prościej - dziwiła się Irka. No ale "Byłam w Bułgarii" brzmi niektórym lepiej niż byłam w Rowach czy innej nadmorskiej pipidówie- uświadomiła ją Lidka. Trzeba zatelefonować do dziewczyn w  Orbisie, może mają jakąś ciekawostkę na wrzesień.

Całą wiosnę Lidka się leczyła- co tylko było można lekarz wrzucał w pulę NFZ, więc portfel Lidki zbytnio nie ucierpiał.Sporo ze sobą rozmawiali, okazało się oboje często bywają w teatrze, omijają szerokim łukiem te same filmy, bywali nad Bałtykiem w tych samych miejscowościach, czytali te same książki. Lidka sama z siebie się śmiała, że gdy już, wszystko będzie wyleczone to zemrze ze smutku, bo będzie jej brakować tych rozmów, tego uważnego spojrzenia szarozielonych oczu i tych drobnych uprzejmości.

W końcu maja lekarz stwierdził, że wszystko już wyleczone  nawet nadżerka nie oparła się "perswazji "medykamentów i obędzie się bez bardziej inwazyjnego leczenia i za dwa tygodnie będzie najprawdopodobniej ostatnia kontrola. W tym momencie sięgnął do kieszeni fartucha i podał Lidce karnet wstępu na basen w Konstancinie, na najbliższy miesiąc. 

Ojej, a ile jestem panu winna?  Urodziwy pan doktor zrobił bardzo poważną minę i powiedział - dużo i nic. Dużo, bo  jego ceną jest byśmy jeździli tam razem a na dodatek mówili sobie po imieniu. Więc to może być chyba dość wysoka  cena dla pani, ale jeśli idzie o pieniądze - to nic. Powiedziałem koledze, że to dla mojej sympatii. Lidka poczuła, że się rumieni, więc szybko powiedziała -  to naprawdę szalenie miłe z pana strony i nie jest dla mnie  żadnym problemem mówienie panu po imieniu. A nikt nie będzie miał o to do mnie pretensji? Szaro zielone oczy popatrzyły na nią uważnie - od roku już nikt nie będzie miał o to pretensji, jestem po rozwodzie. A długo byłeś żonaty?- spytała płynnie przechodząc na "ty". Ze trzy lata i, uprzedzę twe pytanie- nie mam dzieci. Zaczekaj momencik- zwolnię recepcjonistkę do domu, jesteś ostatnią pacjentką i sam tu posprzątam bo nie nabałaganiłem dziś, niech idzie do domu, to bardzo dobry pracownik. A o dobrych pracowników trzeba dbać. Szkoda, że moja szefowa o tym nie wie, pomyślała Lidka.

Sprzątanie zajęło ze 20 minut, Lidka pomyła wszystkie blaty. Zjechali windą do garażu - i gdy wsiedli do samochodu Marcin zaproponował- pojedźmy gdzieś na kolację, w mojej lodówce głównie króluje  dziś światło. Wiesz, jeśli jesteś wszystkożernym egzemplarzem to mam lepszy pomysł. Podjedźmy do mnie - wstawię do piekarnika zapiekankę i za pół godziny będzie gotowa kolacja. No dobrze, ale zrobimy tak: podwiozę cię do twego domu, wstawię bryczkę do garażu i przyjdę do ciebie piechotą.Mam do ciebie 15 minut spacerem. Przyniosę dobre wino do tej zapiekanki. Ku wielkiemu zdumieniu Lidki właściciel szarozielonych oczu bez pytania  trafił pod właściwy blok na jej osiedlu i pod właściwą klatkę. Lidka z trudem powstrzymała się od ruszenia kłusem do swojej klatki schodowej. Wpadła do domu szybciutko ogarniając bałagan w sypialni, następnie zajęła się kuchnią. Wstawiła zapiekankę do piekarnika, szybko nakryła stół w dziennym pokoju, wpadła do łazienki by pochować swe kosmetyki do szufladek, sprawdziła stan czystości toalety, zaciągnęła w dziennym pokoju zasłony i zajęła się krojeniem składników sałatki. Zajęcie to przerwał dzwonek domofonu- to był on, właściciel szarozielonych oczu. Wręczył Lidce pęk świeżo zerwanego bzu i butelkę wina, mówiąc, że zaraz ją otworzy, jeśli tylko Lidka posiada  korkociąg. A skąd ty wziąłeś bez? Z ogrodu sąsiadki, mam zezwolenie, ma tego  bzu po kokardkę

                                                                        c.d.n.

P.S. I jak zwykle - komentarze lub  znaczki:   ;(   lu ;)