sobota, 10 czerwca 2023

Lek na wszystko? - 133

 Piątek był bardzo pogodnym, niemal wiosennym dniem, co Teresa  skwitowała przypuszczeniem, że pogoda też  się  cieszy, że to już koniec tygodnia i że  się rozpoczyna weekend. Około godziny 10,00 rano wpadł niespodziewanie Jacek, który poinformował Kazika, że  pojadą do Instytutu razem, bo on też jest zaproszony na tę obronę. Do Komisji?-  zdziwił się Kazik. Nie, ale to przecież nieomal święto Instytutu i biorę w nim udział. 

Oj, to bardzo fajnie - stwierdziła Teresa. Chyba  miło jest  mieć  na  sali kogoś znajomego o kim  się  wie, że nam dobrze  życzy i jest właściwie  rodziną. No to i razem wrócicie  a ja przez ten  czas  wymodzę jakiś dobry obiad dla nas  wszystkich. Jacuniu, zawiadom też Pawła, że dziś jest obiad  u nas. Ja się tam  z nim  spotkam - stwierdził Jacek. Sala będzie na pewno pełna.  

No bez przesady, kilka osób to jeszcze nie pełna sala - stwierdził Kazik. No to cię uprzedzam, że sala będzie  pełna, opinia o twojej pracy już jest wydana, praca oceniona i będą same "tuzy" instytutu, czyli wszyscy, którzy coś znaczą  w Instytucie. A  Staszeczek nic  ci nie mówił? - spytał Jacek. Nie, powiedział tylko, że on  się  wszystkim zajmie. No i się zajął - stwierdził Jacek. 

Teresa zaczęła  się  śmiać, a  Kazik z ponurą miną powiedział - nie wiem co cię tak bawi. Teresa  spoważniała - głównie mnie bawi to, że twój dyrektor lepiej zna ciebie niż ty jego. Nic ci nie powiedział, bo wie, że jesteś w niedzisiejszy sposób skromnym facetem, a on jako dyrektor  tak ważnego instytutu musi dbać o jego renomę i na każdym kroku go reklamować. Pewnie jest to po to, by więcej dobrych, zdolnych inżynierów starało się iść w twoje ślady i doktoryzować  się. Sam wiesz jak bardzo jest ten trend popularny w Niemczech i jak wiele jest tam bardzo młodych ludzi, którzy zaraz po studiach na stopień magistra  podejmują  studia doktoranckie. To ,  że Stanisław sobie  zafundował młodą żonę to nie  dowód, że nie myśli o rozwoju i dobrej marce instytutu. Jeśli czujesz  się nieco podenerwowany zaparzę ci podwójną melisę, humor ci  się poprawi.

Słyszałem od Staszka, że napisałeś świetną pracę i że została świetnie doceniona. I że coś tam będzie opatentowane, więc nie  rozumiem, co cię przeraziło w tym, że będzie to upublicznione na terenie instytutu. Zero sensacji w tym  wszystkim. Sensacja by była gdybym przyprowadził na tę obronę Tesię i Alka i na dodatek wmówił wszystkim, że te rozwiązania wpadły ci do głowy dzięki Alkowi -zaśmiał się Jacek. Przecierasz Instytutowi ścieżkę by mógł "wypuszczać w świat" następnych doktorów. I żebyś nie  szukał po świecie  innego miejsca do życia.

Teresa przyniosła melisę lekko osłodzoną miodem dla Kazika i kawę dla reszty towarzystwa - była też kawa dla Alka i to nie  w kubku, ale w porcelanowej filiżance, co mały skwitował zachwytem. Jacek z Kazikiem  wyjechali z domu tak, by być tam na godzinę 13,30. Przed wyjściem z domu Kazik zamknął Teresę na długą  chwilę w ramionach i wyszeptał jej do ucha - przepraszam za ten atak niezrównoważenia.Wrócę z tarczą, nie na tarczy.  A głośno powiedział - chyba jednak kup w aptece tę melisę, najlepiej w dwóch postaciach. A co dziś dasz na obiad? Niespodziankę, ale na pewno z barszczem czerwonym do popitki.

W domu Teresa szykując wołowe zrazy zawijane, zupełnie  nieklasyczne bo z polędwicy wołowej, zastanawiała  się, czy aby nie powinna zaprosić na ten obiad również Krisa z rodziną. W końcu doszła do wniosku, że jednak  nie na dzisiejszy obiad i że wpierw omówi ten krok z Kazikiem. Bo to w końcu jego uroczystość, a Kazik lepiej zna Krisa niż ona i być może  taka uroczystość tylko wzbudzi w Krisie kolejny atak  zazdrości.  

Tata z Alkiem wybrali się do sklepu, w którym można było kupić zwierzątka do Alkowego ZOO, bo po rozmowie przeprowadzonej z dziadkiem Tadkiem Alek zgodził się, że niestety kozia nóżka nie da  się już przykleić. Tym razem ZOO powiększyło się  o dwa kangury i dwie zebry, a pani kangurzyca miała  w torbie dobrze przymocowane kangurzątko. Nie dokupili nowej kozy, bo jak stwierdził  dziadek Tadek ta też miała "kiepskie nóżki", które też mogą ulec złamaniu gdy będzie skakać.

Dokupili za to nieco "ogrodzeń" i po powrocie z zakupów powstawały nowe  zagrody. Pani ekspedientka  w sklepie nie mogła  się nadziwić,  że trzylatek tak dużo wie o zwierzętach.

O 16,30 wrócili do domu Kazik i Jacek, a w chwilę później dotarł Paweł, który też  był na tej obronie. Kazik powiedział, że było znośnie, Jacek z kolei stwierdził, że było bardzo dobrze i ciekawie i że Kazik wcale nie  miał tremy i nie  wiadomo po co w domu histeryzował. I że Kazik podkreślił, że dużo zasługi mają również pracownicy działu doświadczalnego, bo bez ich wkładu pracy niczego by nie  dokonał. Ponoć miał szczerą  chęć  powiedzieć, że cały czas czuł wsparcie swej żony, ale stwierdził, że to byłoby zbyt intymne wyznanie. Ale teraz, w rodzinnym gronie to mówi, że Tesia cały czas pomagała mu swą dobrocią i wyrozumiałością i zwolnieniem go z niemal wszystkich  domowych obowiązków. A przecież był to "szmat czasu" i trud prowadzenia  domu Tesia dzieliła  z tatą i ich przyjaciółmi. 

Gdy już byli sami, w  stałym zestawie domowym, Teresa powiedziała Kazikowi, że nie zaprosiła na ten obiad Krisa z rodziną  celowo, bo....i tu opowiedziała jak się ostatnio Kris popisał. Kazik był nieco wstrząśnięty. Dopytywał się jak to wszystko zniosła Alina i bardzo cieszył się, że ona nadal jest pod opieką terapeuty.  Gdybym wiedział, że to coś pomoże, to bym go zwyczajnie sprał, ale nie jestem o tym przekonany. Niektórym nic nie pomoże na zwykłą podłość. Bo jeżeli mu miłość do Aliny wygasła to powinien od niej odejść wyjaśniając jej wpierw to  wszystko a nie zdradzać a na dodatek z jakąś cichodajką.  Bardzo dobrze zrobiłaś, że nie zaprosiłaś ich dziś na obiad. I dobrze, że włączysz Alinę i małego do spacerów z dziadkami. Wstyd  mi za Krisa i bardzo  mi przykro, że to spotkało Alinę. On już w Bieszczadach  dziwnie się zachowywał. Ale zwalałem to na  karb tego, że mu idzie opornie to   założenie spółki z kolegami. Gdy się rozwodziłem z Anką to miałem takiego starego prawnika, nie wiem nawet  czy pamiętasz.  

Nie, nie pamiętam. Alina dała mi na przechowanie wszystkie swoje dokumenty i to co zostało po jej ojcu, bo stwierdziła, że  całkowicie straciła do Krisa  zaufanie. Ona chce mu zaproponować by on  wziął dla siebie tamto jej mieszkanie na Żoliborzu a ona by została tutaj, blisko nas.  Rozśmieszyła  mnie w pewnej chwili, bo powiedziała, że Kris to pewnie kara  boska za to, że się jej Franek bardzo nie podobał w sensie urody, że chciała  ładniejszego no to ma teraz  ładniejszego. Powiedziałam jej, że mnie też  się Franek z urody nigdy nie podobał, ale tak naprawdę to jest fajnym, porządnym facetem  i bardzo  go lubię, bo ma dobrze  wszystko poukładane  w głowie. Poza tym Alina już rozmawiała z tym adwokatem co mnie rozwodził i on jej powiedział, że ta spółka  Krisowi nigdy nie wypali, bo nikt  sobie  nie wyobraża sytuacji, by on stał na jej czele.  Dziwię się tylko, że nikt mu tego  w oczy nie powie.  I Kris nawet nie podejrzewa, że to Alina wystąpi o rozwód. Ona twierdzi, że już od blisko roku nie  ma w Krisie żadnego wsparcia. Zresztą ja ci kiedyś mówiłam, że gówniarz nawet nie  zauważył, że z psychiką Aliny jest znacznie lepiej. On poza  sobą samym  to świata nie widzi.

Bo moim  zdaniem to wszyscy prawnicy są  dziwni -nigdy nie mówią prawdy  w oczy - stwierdził Kazik. Zawsze się usłyszy  od  nich zapewnienia  w rodzaju, że coś jest możliwe i to nawet  wtedy gdy ty sama wiesz, że to jest tak naprawdę niemożliwe.  Bardzo nie lubię rozmów z prawnikami, są mało konkretni, a gdyby ktoś nie  nadesłał tych zdjęć Roberta to pewnie do dziś byście  się  przepychali w  sądzie.  Powiedziałem ci, że Krystian  to wykapany ojciec. Nasz ojciec też się kiedyś zbiesił i zaczął romansować z  jakąś panienką, ale miał pecha, bo ktoś ze  wspólnych  znajomych ich przyuważył na molo w Sopocie, gdy byliśmy na wczasach w Jastarni. Ale to był facet bardziej  chyba przyjazny mamie niż tacie, bo do nich podszedł i nadał tekst, że ma  sprawę do mojej mamy i zapytał się  gdzie ona jest razem z dziećmi. A ojciec potem miał pretensję do mamy, że ma takich  debilnych przyjaciół, więc  się dowiedział, że to on jest debilem, że mając dwoje dzieci podrywa jakieś siksy i migdali  się z nimi na molo w Sopocie. Przez miesiąc rozmawiali ze sobą przez nas, nie odzywali się do siebie bezpośrednio. 

No to Kris jest większym pechowcem- roześmiała  się Teresa- załapał coś. Obydwie jesteśmy ciekawe czy się zorientował czy  nie. Alina powiedziała, że jeśli mu się przypomni, że ma żonę i zacznie  się do niej przymilać to ona  wtedy zażąda od niego wyniku badania WR . I pokaże mu swój wynik i kopię zaświadczenia lekarskiego, że teraz już jest czysta. A oryginały są u mnie. On nie ma pojęcia z kim zadarł, bo jako świadek na pewno go nie oszczędzę.

W sobotni ranek Alina nadesłała Kazikowi gratulacje a gdy zdziwiony dopytywał się Teresy skąd Alina o tym  wie, bo przecież wieczorem nie rozmawiały  ze sobą, ta tylko westchnęła- znów mnie nie doceniasz. Napisałam jej tylko sms o treści: yes, yes, yes!!!  Kris nie wie, że  wczoraj broniłeś, zakazałam Alinie mówić mu o  tym, żeby nie miał  biedaczek kolejnego ataku  zazdrości. 

Gdy przebudził się Alek, zaraz  zaczęły  się rodzinne miziania,   całowania i śmieszki, potem dziecię przyniosło nowych lokatorów swego ZOO. Na koniec  się Kazik dowiedział, że : "ta pani w sklepie powiedziała, że jestem duży i mądry". No to sam się ubieraj, skoro jesteś już taki duży i mądry - zarządził Kazik. I dziecko całkiem nieźle  sobie poradziło z ubieraniem, chociaż nieco długo to trwało. Przy śniadaniu Teresa wciąż  się przypatrywała Kazikowi, aż w końcu zapytał  się czemu ona tak intensywnie wpatruje się w niego, więc powiedziała - szukam jakichś oznak twojego nowego tytułu, ale raczej nic  się nie  zmieniło w twoim wyglądzie - jesteś tak  samo ponętny dla mnie jak zawsze. A tata powiedział ze śmiechem, że to tylko głupota emanuje na zewnątrz  a mądrość  się  skrywa. 

Po śniadaniu, przy porannej kawie, gdy Alek sprawdzał w  swoim ZOO stan  zdrowia zwierząt, Kazik oględnie powiedział tacie o Krisie i o prawdopodobnym rozpadzie związku Aliny z Krisem. I że byłby wdzięczny, gdyby i Alinę z małym włączyć do spacerów.  Wiesz Kaziu - jestem totalnie zawiedziony Krisem, nie mam pojęcia co go napadło - stwierdził tata. Jego nic nie napadło, tylko geny tatusia go dopadły - odrzekł Kazik. Przecież to kalka mojego ojca - tylko on wszystko wie i oczywiście wie najlepiej, bo wszyscy inni to półgłówki. I tej spółki to on w życiu nie stworzy, bo nikt nie  chce pracować pod  jego światłym kierunkiem. Tak wygląda prawda. Alina rozmawiała  z adwokatem, który rozwodził Tesię i on jej powiedział, o tym, że nikt  się nie pali by współpracować z Krisem. Oczywiście poprowadzi też sprawę Aliny, bo to ona  wystąpi o rozwód, oczywiście z  Krisa winy. Ma wszak na to dowody. Zastanawiam  się  tylko jak go przymusić  by się z Aliną zamienił na mieszkanie, żeby ona  mieszkała  blisko nas, a on na Żoliborzu.  Ale nad  tym to pewnie będzie  się też głowił jej adwokat. Mam ochotę stłuc Krisa tak, żeby do końca życia omijał mnie  z daleka. Tyle tylko, że to i tak go  nie zmieni.

Tego dnia jeszcze  zatelefonował Franek z gratulacjami, bo i on  wiedział kiedy Kazik  broni i też dostał tego śmiesznego smsa od Teresy.  Po obiedzie, na kawę bez ciasta, ale z  zabójczym kremem bananowym przyszli Jacek i Paweł. A ponieważ pogoda była  całkiem znośna wybrali  się na  spacer i razem z nimi tym razem poszła i Alina  z małym Tadziem. A mój brat jest  w domu?- spytał Kazik. Tak, złapał jakąś sprawę  i namiętnie  coś stuka na laptopie. No proszę- wymruczał Kazik - czasem nawet jakąś pracę złapie  a nie  tylko syfilis. On co innego złapał, to się nazywa chlamydia- wyszeptała  Teresa. Niewielka różnica - stwierdził Kazik- o tyle lepsze, że szybciej  się ujawnia. A skąd wiesz?- zapytała. Bo sprawdziłem w encyklopedii.

                                                                        c.d.n.