Piątek był bardzo pogodnym, niemal wiosennym dniem, co Teresa skwitowała przypuszczeniem, że pogoda też się cieszy, że to już koniec tygodnia i że się rozpoczyna weekend. Około godziny 10,00 rano wpadł niespodziewanie Jacek, który poinformował Kazika, że pojadą do Instytutu razem, bo on też jest zaproszony na tę obronę. Do Komisji?- zdziwił się Kazik. Nie, ale to przecież nieomal święto Instytutu i biorę w nim udział.
Oj, to bardzo fajnie - stwierdziła Teresa. Chyba miło jest mieć na sali kogoś znajomego o kim się wie, że nam dobrze życzy i jest właściwie rodziną. No to i razem wrócicie a ja przez ten czas wymodzę jakiś dobry obiad dla nas wszystkich. Jacuniu, zawiadom też Pawła, że dziś jest obiad u nas. Ja się tam z nim spotkam - stwierdził Jacek. Sala będzie na pewno pełna.
No bez przesady, kilka osób to jeszcze nie pełna sala - stwierdził Kazik. No to cię uprzedzam, że sala będzie pełna, opinia o twojej pracy już jest wydana, praca oceniona i będą same "tuzy" instytutu, czyli wszyscy, którzy coś znaczą w Instytucie. A Staszeczek nic ci nie mówił? - spytał Jacek. Nie, powiedział tylko, że on się wszystkim zajmie. No i się zajął - stwierdził Jacek.
Teresa zaczęła się śmiać, a Kazik z ponurą miną powiedział - nie wiem co cię tak bawi. Teresa spoważniała - głównie mnie bawi to, że twój dyrektor lepiej zna ciebie niż ty jego. Nic ci nie powiedział, bo wie, że jesteś w niedzisiejszy sposób skromnym facetem, a on jako dyrektor tak ważnego instytutu musi dbać o jego renomę i na każdym kroku go reklamować. Pewnie jest to po to, by więcej dobrych, zdolnych inżynierów starało się iść w twoje ślady i doktoryzować się. Sam wiesz jak bardzo jest ten trend popularny w Niemczech i jak wiele jest tam bardzo młodych ludzi, którzy zaraz po studiach na stopień magistra podejmują studia doktoranckie. To , że Stanisław sobie zafundował młodą żonę to nie dowód, że nie myśli o rozwoju i dobrej marce instytutu. Jeśli czujesz się nieco podenerwowany zaparzę ci podwójną melisę, humor ci się poprawi.
Słyszałem od Staszka, że napisałeś świetną pracę i że została świetnie doceniona. I że coś tam będzie opatentowane, więc nie rozumiem, co cię przeraziło w tym, że będzie to upublicznione na terenie instytutu. Zero sensacji w tym wszystkim. Sensacja by była gdybym przyprowadził na tę obronę Tesię i Alka i na dodatek wmówił wszystkim, że te rozwiązania wpadły ci do głowy dzięki Alkowi -zaśmiał się Jacek. Przecierasz Instytutowi ścieżkę by mógł "wypuszczać w świat" następnych doktorów. I żebyś nie szukał po świecie innego miejsca do życia.
Teresa przyniosła melisę lekko osłodzoną miodem dla Kazika i kawę dla reszty towarzystwa - była też kawa dla Alka i to nie w kubku, ale w porcelanowej filiżance, co mały skwitował zachwytem. Jacek z Kazikiem wyjechali z domu tak, by być tam na godzinę 13,30. Przed wyjściem z domu Kazik zamknął Teresę na długą chwilę w ramionach i wyszeptał jej do ucha - przepraszam za ten atak niezrównoważenia.Wrócę z tarczą, nie na tarczy. A głośno powiedział - chyba jednak kup w aptece tę melisę, najlepiej w dwóch postaciach. A co dziś dasz na obiad? Niespodziankę, ale na pewno z barszczem czerwonym do popitki.
W domu Teresa szykując wołowe zrazy zawijane, zupełnie nieklasyczne bo z polędwicy wołowej, zastanawiała się, czy aby nie powinna zaprosić na ten obiad również Krisa z rodziną. W końcu doszła do wniosku, że jednak nie na dzisiejszy obiad i że wpierw omówi ten krok z Kazikiem. Bo to w końcu jego uroczystość, a Kazik lepiej zna Krisa niż ona i być może taka uroczystość tylko wzbudzi w Krisie kolejny atak zazdrości.
Tata z Alkiem wybrali się do sklepu, w którym można było kupić zwierzątka do Alkowego ZOO, bo po rozmowie przeprowadzonej z dziadkiem Tadkiem Alek zgodził się, że niestety kozia nóżka nie da się już przykleić. Tym razem ZOO powiększyło się o dwa kangury i dwie zebry, a pani kangurzyca miała w torbie dobrze przymocowane kangurzątko. Nie dokupili nowej kozy, bo jak stwierdził dziadek Tadek ta też miała "kiepskie nóżki", które też mogą ulec złamaniu gdy będzie skakać.
Dokupili za to nieco "ogrodzeń" i po powrocie z zakupów powstawały nowe zagrody. Pani ekspedientka w sklepie nie mogła się nadziwić, że trzylatek tak dużo wie o zwierzętach.
O 16,30 wrócili do domu Kazik i Jacek, a w chwilę później dotarł Paweł, który też był na tej obronie. Kazik powiedział, że było znośnie, Jacek z kolei stwierdził, że było bardzo dobrze i ciekawie i że Kazik wcale nie miał tremy i nie wiadomo po co w domu histeryzował. I że Kazik podkreślił, że dużo zasługi mają również pracownicy działu doświadczalnego, bo bez ich wkładu pracy niczego by nie dokonał. Ponoć miał szczerą chęć powiedzieć, że cały czas czuł wsparcie swej żony, ale stwierdził, że to byłoby zbyt intymne wyznanie. Ale teraz, w rodzinnym gronie to mówi, że Tesia cały czas pomagała mu swą dobrocią i wyrozumiałością i zwolnieniem go z niemal wszystkich domowych obowiązków. A przecież był to "szmat czasu" i trud prowadzenia domu Tesia dzieliła z tatą i ich przyjaciółmi.
Gdy już byli sami, w stałym zestawie domowym, Teresa powiedziała Kazikowi, że nie zaprosiła na ten obiad Krisa z rodziną celowo, bo....i tu opowiedziała jak się ostatnio Kris popisał. Kazik był nieco wstrząśnięty. Dopytywał się jak to wszystko zniosła Alina i bardzo cieszył się, że ona nadal jest pod opieką terapeuty. Gdybym wiedział, że to coś pomoże, to bym go zwyczajnie sprał, ale nie jestem o tym przekonany. Niektórym nic nie pomoże na zwykłą podłość. Bo jeżeli mu miłość do Aliny wygasła to powinien od niej odejść wyjaśniając jej wpierw to wszystko a nie zdradzać a na dodatek z jakąś cichodajką. Bardzo dobrze zrobiłaś, że nie zaprosiłaś ich dziś na obiad. I dobrze, że włączysz Alinę i małego do spacerów z dziadkami. Wstyd mi za Krisa i bardzo mi przykro, że to spotkało Alinę. On już w Bieszczadach dziwnie się zachowywał. Ale zwalałem to na karb tego, że mu idzie opornie to założenie spółki z kolegami. Gdy się rozwodziłem z Anką to miałem takiego starego prawnika, nie wiem nawet czy pamiętasz.
Nie, nie pamiętam. Alina dała mi na przechowanie wszystkie swoje dokumenty i to co zostało po jej ojcu, bo stwierdziła, że całkowicie straciła do Krisa zaufanie. Ona chce mu zaproponować by on wziął dla siebie tamto jej mieszkanie na Żoliborzu a ona by została tutaj, blisko nas. Rozśmieszyła mnie w pewnej chwili, bo powiedziała, że Kris to pewnie kara boska za to, że się jej Franek bardzo nie podobał w sensie urody, że chciała ładniejszego no to ma teraz ładniejszego. Powiedziałam jej, że mnie też się Franek z urody nigdy nie podobał, ale tak naprawdę to jest fajnym, porządnym facetem i bardzo go lubię, bo ma dobrze wszystko poukładane w głowie. Poza tym Alina już rozmawiała z tym adwokatem co mnie rozwodził i on jej powiedział, że ta spółka Krisowi nigdy nie wypali, bo nikt sobie nie wyobraża sytuacji, by on stał na jej czele. Dziwię się tylko, że nikt mu tego w oczy nie powie. I Kris nawet nie podejrzewa, że to Alina wystąpi o rozwód. Ona twierdzi, że już od blisko roku nie ma w Krisie żadnego wsparcia. Zresztą ja ci kiedyś mówiłam, że gówniarz nawet nie zauważył, że z psychiką Aliny jest znacznie lepiej. On poza sobą samym to świata nie widzi.
Bo moim zdaniem to wszyscy prawnicy są dziwni -nigdy nie mówią prawdy w oczy - stwierdził Kazik. Zawsze się usłyszy od nich zapewnienia w rodzaju, że coś jest możliwe i to nawet wtedy gdy ty sama wiesz, że to jest tak naprawdę niemożliwe. Bardzo nie lubię rozmów z prawnikami, są mało konkretni, a gdyby ktoś nie nadesłał tych zdjęć Roberta to pewnie do dziś byście się przepychali w sądzie. Powiedziałem ci, że Krystian to wykapany ojciec. Nasz ojciec też się kiedyś zbiesił i zaczął romansować z jakąś panienką, ale miał pecha, bo ktoś ze wspólnych znajomych ich przyuważył na molo w Sopocie, gdy byliśmy na wczasach w Jastarni. Ale to był facet bardziej chyba przyjazny mamie niż tacie, bo do nich podszedł i nadał tekst, że ma sprawę do mojej mamy i zapytał się gdzie ona jest razem z dziećmi. A ojciec potem miał pretensję do mamy, że ma takich debilnych przyjaciół, więc się dowiedział, że to on jest debilem, że mając dwoje dzieci podrywa jakieś siksy i migdali się z nimi na molo w Sopocie. Przez miesiąc rozmawiali ze sobą przez nas, nie odzywali się do siebie bezpośrednio.
No to Kris jest większym pechowcem- roześmiała się Teresa- załapał coś. Obydwie jesteśmy ciekawe czy się zorientował czy nie. Alina powiedziała, że jeśli mu się przypomni, że ma żonę i zacznie się do niej przymilać to ona wtedy zażąda od niego wyniku badania WR . I pokaże mu swój wynik i kopię zaświadczenia lekarskiego, że teraz już jest czysta. A oryginały są u mnie. On nie ma pojęcia z kim zadarł, bo jako świadek na pewno go nie oszczędzę.
W sobotni ranek Alina nadesłała Kazikowi gratulacje a gdy zdziwiony dopytywał się Teresy skąd Alina o tym wie, bo przecież wieczorem nie rozmawiały ze sobą, ta tylko westchnęła- znów mnie nie doceniasz. Napisałam jej tylko sms o treści: yes, yes, yes!!! Kris nie wie, że wczoraj broniłeś, zakazałam Alinie mówić mu o tym, żeby nie miał biedaczek kolejnego ataku zazdrości.
Gdy przebudził się Alek, zaraz zaczęły się rodzinne miziania, całowania i śmieszki, potem dziecię przyniosło nowych lokatorów swego ZOO. Na koniec się Kazik dowiedział, że : "ta pani w sklepie powiedziała, że jestem duży i mądry". No to sam się ubieraj, skoro jesteś już taki duży i mądry - zarządził Kazik. I dziecko całkiem nieźle sobie poradziło z ubieraniem, chociaż nieco długo to trwało. Przy śniadaniu Teresa wciąż się przypatrywała Kazikowi, aż w końcu zapytał się czemu ona tak intensywnie wpatruje się w niego, więc powiedziała - szukam jakichś oznak twojego nowego tytułu, ale raczej nic się nie zmieniło w twoim wyglądzie - jesteś tak samo ponętny dla mnie jak zawsze. A tata powiedział ze śmiechem, że to tylko głupota emanuje na zewnątrz a mądrość się skrywa.
Po śniadaniu, przy porannej kawie, gdy Alek sprawdzał w swoim ZOO stan zdrowia zwierząt, Kazik oględnie powiedział tacie o Krisie i o prawdopodobnym rozpadzie związku Aliny z Krisem. I że byłby wdzięczny, gdyby i Alinę z małym włączyć do spacerów. Wiesz Kaziu - jestem totalnie zawiedziony Krisem, nie mam pojęcia co go napadło - stwierdził tata. Jego nic nie napadło, tylko geny tatusia go dopadły - odrzekł Kazik. Przecież to kalka mojego ojca - tylko on wszystko wie i oczywiście wie najlepiej, bo wszyscy inni to półgłówki. I tej spółki to on w życiu nie stworzy, bo nikt nie chce pracować pod jego światłym kierunkiem. Tak wygląda prawda. Alina rozmawiała z adwokatem, który rozwodził Tesię i on jej powiedział, o tym, że nikt się nie pali by współpracować z Krisem. Oczywiście poprowadzi też sprawę Aliny, bo to ona wystąpi o rozwód, oczywiście z Krisa winy. Ma wszak na to dowody. Zastanawiam się tylko jak go przymusić by się z Aliną zamienił na mieszkanie, żeby ona mieszkała blisko nas, a on na Żoliborzu. Ale nad tym to pewnie będzie się też głowił jej adwokat. Mam ochotę stłuc Krisa tak, żeby do końca życia omijał mnie z daleka. Tyle tylko, że to i tak go nie zmieni.
Tego dnia jeszcze zatelefonował Franek z gratulacjami, bo i on wiedział kiedy Kazik broni i też dostał tego śmiesznego smsa od Teresy. Po obiedzie, na kawę bez ciasta, ale z zabójczym kremem bananowym przyszli Jacek i Paweł. A ponieważ pogoda była całkiem znośna wybrali się na spacer i razem z nimi tym razem poszła i Alina z małym Tadziem. A mój brat jest w domu?- spytał Kazik. Tak, złapał jakąś sprawę i namiętnie coś stuka na laptopie. No proszę- wymruczał Kazik - czasem nawet jakąś pracę złapie a nie tylko syfilis. On co innego złapał, to się nazywa chlamydia- wyszeptała Teresa. Niewielka różnica - stwierdził Kazik- o tyle lepsze, że szybciej się ujawnia. A skąd wiesz?- zapytała. Bo sprawdziłem w encyklopedii.
c.d.n.