Gdy obejrzeli "posiadłość" powiedzieli facetowi, który ich "oprowadzał", że muszą się w domu, w gronie rodzinnym spokojnie zastanowić. Na koniec Marta zapytała się czy i gdzie tu jest jakiś sklep spożywczy, lekarz itp. Zapytany chwilę dumał i powiedział - no najbliższe sklepy to są na Ursynowie, ale nie mam pojęcia gdzie jest jakaś przychodnia lekarska - mam wrażenie, że w Powsinie, tam przy szosie. Acha, a jak się stąd dostać na Ursynów? - wyraźnie Marta drążyła temat, na który z góry znała odpowiedź.
Pan się rozpromienił i odpowiedział, że to blisko, a jedzie się przez pola, przez które prowadzi nawet dość szeroka droga a niedługo ta droga, przy której stoi mur ogradzający to malutkie osiedle będzie szła prościutko do Nowoursynowskiej i będzie miała asfalt. No ale na pewno jeszcze nie w tym roku. Też tak myślę - wycedziła przez zęby Marta. A Michał dodał - pojutrze do pana zatelefonuję, bo musimy się z tymi wszystkimi wiadomościami przespać. To jednak wszystko "stoi w kartoflach" i to w sumie dość daleko od miasta i jakoś trudno mi sobie wyobrazić by tu mieszkać zimą. No ale latem na pewno fajnie, bo to jest skraj Lasu Kabackiego i jest ładnie. A właściwie za jaką cenę ma zejść ten dom - spytał Wojtek. Człowiek wymienił cenę i powiedział, że na wszystkie wydatki są rachunki i że właściwie to on sprzedaje to po koszcie - po prostu ma problem by dostać kredyt z banku. A kto zaprojektował tak oryginalnie ten budynek? - zapytała Marta. Bo mam podejrzenie, że ciężko go będzie zimą ogrzać, co jednak jest sprawą istotną. Facet nieco się zmieszał i powiedział - moja żona zrobiła szkic a potem nasz znajomy architekt zaprojektował to na podstawie tego szkicu. Marta z kamienną twarzą wydała z siebie ciche "ychy" i nie zadawała więcej pytań, a Wojtek odwrócił się, by ukryć uśmiech. Wojtkowy tata cicho chrząknął i zapytał - a gdzie jest miejsce na samochód? - bo tak naprawdę to chyba każdy tu mieszkający musi być zmotoryzowany. Widzę, że w innym budynku jest garaż, a tu nie. No bo my to planowaliśmy tylko wiatę, z boku, tam gdzie państwo zaparkowali. Marta ostentacyjnie spojrzała na zegarek i stwierdziła, że zrobiło się już późno i powinni wracać i podeszła do drzwi wyjściowych.
Gdy już byli w samochodzie powiedziała - muszę to powiedzieć, bo inaczej się uduszę - strata czasu i pieniędzy na taki dom. Ale musi facet bardzo kocha żonę skoro pozwolił by wybudować tak dziwny dom. A Wojtek dodał - bo może to ona lub jej rodzina dała na to pieniądze. Taki projekt byłby niezły w ciepłym klimacie w którym zimą nigdy temperatura nie spada poniżej kilkunastu stopni. A skoro już tu jesteśmy to przejedziemy się na skróty na Ursynów i zobaczycie panowie miejsce, w którym stoi blok z "karcerem". Pojedziemy wolniutko, żeby nam zęby nie wypadły na ewentualnych wybojach a ja i tak mam dziś w planie wizytę na myjni samochodowej, więc mi kurz nie przeszkadza.
Droga pomiędzy dwiema częściami kartofliska była nawet w całkiem dobrym stanie, bez jakichś dziur, a za samochodem snuł się obfity welon piaskowego kurzu. Przy okazji Wojtek pokazał "domki dla krasnoludków", które kiedyś zwiedzali. Gdy dojechali do miejsca, w którym stał budynek, w którym Wojtek miał dostać mieszkanie, Wojtek zaparkował i powiedział, że idzie pertraktować z dozorcą obiektu by mogli zobaczyć mieszkanie które będzie do odbioru. Po 10 minutach wrócił po Michała i teścia Ali mówiąc, że obejrzą takie mieszkanie, ale na 3 piętrze.
Marta ze swoim teściem została w samochodzie i razem wciąż jeszcze obgadywali obejrzany w Powsinie dom. Ojciec stwierdził, że samo to mini osiedle to mu się podobało, ale tak naprawdę to powinno ono być ogrodzone dookoła murem, bo część, która praktycznie przylega do lasu jest idealnym miejscem dla złodziei okradających domy, bo tam nawet nie ma zwykłego siatkowego płotu a przez istniejące ogrodzenia przejdzie każdy złodziej bez najmniejszego uszczerbku, bo płot ze zwykłego drutu, między którymi może każdy nie będący kaleką przejść to nie płot a raczej tylko zaproszenie dla złodzieja. No a fakt, że wszystko trzeba praktycznie zwozić z Ursynowa jest mało zabawny. No a ja - powiedziała Marta- to za żadne skarby świata bym tu nie mieszkała. Musiałabym chyba do cna zgłupieć by tu mieszkać. Pierwszy raz taki dziwny dom widziałam. To nawet hacjendy w Meksyku, na dzikich zadupiach, lepiej się prezentują. Mąż jednej z moich koleżanek mieszkał kilka lat w Meksyku i oglądałam film nakręcony przez niego. Śmiać mi się chciało, bo widziałam, że Michasia to z lekka przytkało na widok takiego marnotrawstwa miejsca i materiału a na wiadomość, że ten stół bilardowy też jest do nabycia to aż biedaczek nieco zbladł. Ciekawa jestem jak się będzie jemu i starszemu panu podobać to mieszkanie w bloku.
Takie trzy normalne pokoje z tym "karcerem" to dla dwojga na co dzień i ewentualnie na weekendowe spotkania w cztery dorosłe osoby i trójkę dzieci to powinno wystarczyć- stwierdził ojciec Wojtka. Teść Ali ma dobrze poukładane głowie. Ale na pewno mu żal będzie by sprzedać ten dom z ogrodem pod Warszawą. Z drugiej strony to już sam zauważył, że z wiekiem to jakoś sił ubywa i ostatnio coraz częściej musiał wynajmować ludzi do pracy w ogrodzie i do konserwacji domu - powiedział teść. Bardzo go to zmartwiło. On ma już nawet kupca na dom i ogród. Facet chce tam zrobić za domem regularną szklarnię. Nie mówił nic na razie Michałowi, bo jak powiedział nie chce mu dowalać swoich problemów na głowę, bo Michał bardzo się wszystkim przejmuje.
No właśnie - zauważyłam, że Michał jest bardzo wrażliwym facetem i zapewne dlatego pomógł tak czynnie Ali gdy się jej popsuł wózek z małym dzieckiem - stwierdziła Marta. I cieszę się, że się Wojtek z nim zaprzyjaźnił i że razem w jednej branży pracują. Kiedyś uważałam, że mi się źle ułożyło w życiu bo praktycznie nie miałam matki, a inne dzieci miały. Ale z czasem, gdy poznawałam coraz więcej osób i ich historii to stwierdziłam, że miałam szczęście bo tata był i jest nadal odpowiedzialnym i bardzo dzielnym człowiekiem skoro mnie sam wychował i bez żadnych powikłań przeszłam przez trudny okres dorastania. I mam szczęście, że moja dziecięca miłość do Wojtka i jego do mnie nie minęła i że jesteśmy razem. Czasem, gdy czuję się nieco zagubiona bo mnie coś przerasta, sama siebie sztorcuję, że w porównaniu do wielu osób znajomych to tak naprawdę mam wiele szczęścia w życiu bo mam jednak rodziców, Wojtka, ciebie, fajne mieszkanie i nie mam problemów materialnych. I mamy przyjaciół takich jak Andrzej i Michał i ich rodziny. Teść wziął jej rękę i ucałował mówiąc - a ja jestem szczęśliwy, że się z Wojtkiem kochacie i jesteś moją córeczką. Kocham was oboje i zawsze będę was chronił i wam pomagał. No popatrz, już wychodzą z budynku, ciekawy jestem jak im się podobało. A cieć im się nisko kłania, pewno dostał jakąś gratyfikację. Marta uśmiechnęła się - znając Wojtka to jestem pewna, że tak. Tej ekipie która robiła u nas remont dał premię, chociaż go zapewniali, że mój tata i ty już uregulowaliście wszystkie sprawy finansowe.
No i jak? - spytała Marta gdy panowie już wsiedli do samochodu. "Machniom" powiedział ze śmiechem Michał. Spodobało się, a na karcer już jest pomysł - to będzie rodzaj magazynu czyli system szaf i półek. I będą do niego harmonijkowe drzwi. Oczywiście za forsę lokatora, bo firmowo to jest pomieszczenie bez drzwi. Cieć twierdzi, że na pewno budynek będzie wykończony w terminie, a może nawet przed terminem, bo jak na razie to nie ma poślizgów. Oni już się nauczyli, by każdy budynek był strzeżony i dzięki temu przestała ginąć w ostatniej chwili już zamontowana armatura. A facet twierdzi, że był moment, że ginęły nawet już zamontowane kaloryfery. Normalnie to można obejrzeć mieszkanie gdy się przyniesie poświadczoną kartkę ze spółdzielni, a ja mu pokazałem swój dowód i pismo do mnie adresowane ze spółdzielni, mówiące o przydziale mieszkania w tym bloku. Chyba nie wyglądaliśmy na złodziei armatury. No chyba nie - zgodziła się z nim Marta.
No to jedziemy do nas na kawę - zarządziła Marta- ale przejedziemy się nieco Ursynowem, żebyście obaj panowie zobaczyli, że to już jest bardzo dobre osiedle i jest tu wszystko- to nieomal samodzielne miasteczko pełne i wieżowców i niskich domów, czyli czteropiętrowych. Wiem- powiedział teść Ali- ja tu często bywam na SGGW. Ale zawsze byłem pod kreską czasową i nie zwiedzałem tego osiedla. Andrzej i Lena bardzo sobie chwalą Ursynów- powiedziała Marta. Moi lokatorzy również, zwłaszcza od chwili gdy jest porządne kino.
W takim razie ja jutro muszę się wyrwać z pracy i wpaść do spółdzielni do działu prawnego i dopytać się dokładnie co i jak musimy przeprowadzić. To może i ja od razu też wpadnę - może to skróci w jakiś sposób wędrówki po urzędach- zaproponował teść Ali. Nooo, możemy spróbować - zgodził się Wojtek. Ale musimy być najpóźniej o 9 rano, bo ja około południa zaczynam wykłady.
Stary, "no problem"- albo ja cię zastąpię, albo ktoś inny - powiedział Michał. Ale jako kuzyni to musicie być "na ty", więc zacznijcie dziś ćwiczyć. Bruderszaft jako istoty bezalkoholowe spełnicie u Wojtka kawą albo sokiem z czarnej porzeczki - to dwa płyny, które, jak zauważyłem u Marty są zawsze - kawa z expresu i sok z czarnej porzeczki . Dopiero u was nauczyłem się pić sok z czarnej porzeczki- przedtem go nawet nie znałem a teraz wpadłem w nałóg- śmiał się Michał. Och tato- ty nawet nie masz bladego pojęcia jacy z nich obojga fajni i zupełnie nie dzisiejsi ludzie!- powiedział Michał. A dobrali się niczym w korcu maku.
Marta roześmiała się- no fakt jesteśmy nieco staromodni. Dotarło to do mnie dopiero na uczelni, bo jakoś ni diabła nie mogłam się z którąkolwiek z dziewczyn zaprzyjaźnić. Dopiero teraz, gdy jest zupełnie inny "zestaw" dziewczyn i jestem z nich najmłodsza to się jakoś lepiej z nimi dogaduję i żadna się nie dziwi, że robię drugi stopień studiów. Przedtem to naprawdę kilka razy miałam ochotę rzucić te studia, no a teraz się cieszę, że jednak wytrwałam.
A co cię tam na tych studiach denerwowało? - dopytywał się Michał. Marta machnęła ręką - drobiazgi- na przykład opowieści o tym z kim sypiają, ogromne zdziwienie, że wyszłam za mąż a nie jestem w ciąży, opowieści o tym jak od męża wyciągnąć pieniądze i jak jednocześnie być z dwoma facetami na raz i nie dać się przyłapać. No i wychodziło na to, że ja jestem niedorobiona i nic o życiu nie wiem. Takie bystre były a do końca nie załapały, że je dwa razy dziennie oszukuję mówiąc , że jeżdżę miejską komunikacją a nie swoim samochodem. A parkowałam dwie posesje dalej, bo się zapytałam właścicielki czy mogę i chciałam jej nawet płacić jak za parking, ale ona wolała niewielkie porady kosmetyczne. Kosztowało mnie to czasami nieco późniejszy powrót do domu, ale miałam wygodę. Teraz jest inny zestaw i są to babki, które już są kosmetyczkami a mają chęć na własny salon kosmetyczny i muszą dorobić owe "mgr" do swego wykształcenia. I żadna się nie dziwi, że mam ambicje by pracować z czasem naukowo, w laboratorium.
W czasie szybko zaaranżowanego lunchu teść Ali powiedział, że ma na imię Józef, a gdy był dzieckiem wołali na niego Ziutek, a potem został w szkole i na studiach Ziukiem i jest do takiego imienia bardzo przywiązany. A poza tym jest szczęśliwy, gdy Michał mówi do niego tato, bo czuje się wtedy potrzebny i chociaż pamięta o swoim niesfornym, nieżyjącym synu, to Michał stał się dla niego i jego żony też prawdziwym synem. I stale jest wdzięczny Michałowi za to, że ten odrzucił zaproszenie swych rodziców i nie wywiózł Ali i Mireczka do Stanów i pozostał w Polsce.
Zaraz po lunchu Michał z teściem pojechali do domu opowiedzieć o przymiarce do zamieszkania w Powsinie i o mieszkaniu na Ursynowie. W kwadrans później zatelefonowała Pati, że zaraz przyniesie księżniczkę Misię, bo oni dość niespodziewanie idą dziś do teatru, więc już ją przyniosą, bo Pati musi jeszcze coś zrobić z włosami. To fajnie, przyjdźcie, a ja coś mamie zrobię z włosami, nie ma problemu- powiedziała Marta. I nawet makijaż mamie zrobię - zapewniła Marta.
No to może ja pójdę do siebie? -zaproponował teść. No co ty tato? Nie lubisz Pati? My tylko na kwadrans zajmiemy łazienkę a resztę będziemy robić w sypialni albo w gościnnym pokoju. A wy sobie pogadacie o czym będziecie chcieli lub coś będziecie oglądali w telewizorni. Naprawdę nie będę wam przeszkadzał?- ucieszył się teść. Tato - gdybym chciała byśmy same zostały to poprosiłabym Pati by teraz tata przyszedł sam a ja poszłabym do nich i potem tu przyszła z Misią. Nie doceniasz mnie jak słyszę. Doceniam- tłumaczył się teść, ale nie chciałem przeszkadzać. No to siedź na tyłku i nie marudź- powiedziała Marta śmiejąc się i obejmując go.
c.d.n.
Podobało się 🙂
OdpowiedzUsuńPodobalo sie :)
OdpowiedzUsuń