Oj, to coś daleko od Warszawy pan wylądował panie Wojtku - zaśmiał się Robert. A to "gościnne występy" pana czy coś stałego? Pan Wojtek uśmiechnął się- jak na razie to coś stałego. Utknąłem tu bo się zakochałem w miejscowej dziewczynie i to tak skutecznie, że po kilku miesiącach pisania listów, wypadów na weekend wziąłem resztę urlopu i przyjechałem by się odkochać albo i nie. No i się nie odkochałem tylko ożeniłem. No bo ile można tęsknić na okrągło? Pracy nie brakuje, bo fizjoterapeutów za wielu nie ma. Dotychczas pracowałem w Bielsku a teraz pracuję w Szczyrku. W sezonie zimowym to mógłbym śmiało siedzieć tylko w Szczyrku bo pracy nie brak. Latem jest mniejsze zapotrzebowanie na moje usługi i wtedy pracuję w dwóch miejscach. Lato jest stanowczo mniej kontuzjogenne, Beskidy to nie Tatry, gdzie nawet turystyczne chodzenie daje w kość. Ale zimą to się tu haruje, bo mało kto wyrusza na narty po jakimś treningu przygotowawczym.
A w marcu urodziła nam się dziewczynusia. Co prawda nie planowaliśmy jeszcze dziecka, ale teściowie przekonali moją żonę, że teraz to oni jeszcze nam pomogą przy dziecku bo są jeszcze sprawni. Mieszkamy z nimi w bliźniaku - po prostu do swojego już stojącego domu dobudowali drugi i łączą nas dwie pary drzwi, śmiejemy się, że mamy w domach śluzę do wychodzenia w przestrzeń kosmiczną. Mieszkamy dość daleko od centrum, przy drodze do Malinki. Przynajmniej jest cisza i spokój. Ten hotel też jest dość cichy, latem zwłaszcza.
A teraz słucham, czym mogę państwu służyć? Gdy już wszystko omówili okazało się że ze trzy godziny dziennie będą "schodzić" na różnych zabiegach. Panie Wojtku, a pan i masaże tu robi? Nie, ja mogę przyłożyć rękę do rozmasowania jakiegoś bolesnego punktu, bo zawsze coś wyjdzie w czasie usprawniania, ale mamy tu masażystę i on robi to co ja zlecę. Niemłody człowiek, ale masuje świetnie a do tego zapalony z niego zielarz i entuzjasta picia naparów z ziół. Już tu zapisałem co ma zrobić z panem profesorem a co z panią. W takim razie ja już zmykam, nie zapomnijcie państwo o obiado - kolacji. Widzimy się jutro o10 rano, jestem w pokoju nr 8.
Obiado- kolacja przyprawiła oboje o lekki opad szczęk. Wszystko było naprawdę pięknie podane a na dodatek, co najważniejsze - było bardzo smaczne. Ludzi było sporo. Podobno ten hotel był bardzo lubiany przez weekendowiczów.
Schodząc do restauracji snuli plany, by po kolacji zajrzeć do części rozrywkowej, ale zmienili je jednak - to był długi dzień, oboje już odczuwali zmęczenie i postanowili jednak wrócić do pokoju sprawdzić jakość tego olbrzymiego łóżka. Postali jeszcze chwilę na balkonie, pooglądali niebo, pozachwycali się czystym powietrzem. Przed snem porozmawiali jeszcze z Warszawą, Paweł zapewniał, że wszystko "w domu i zagrodzie" jest w największym porządku i że zaraz zadzwoni do cioci Aliny, że u "wczasowiczów" wszystko w porządku.
Ewa powiedziała mamci, że po Szczyrku z lat, w których one tu bywały, to tylko zostały góry i ich nazwy i że teraz to prawdziwy kurort się zrobił a do tego ceny iście europejskie. No i Żylica została i nadal Szczyrk ma skocznię narciarską, ale teraz jest całkowicie przebudowana i są trzy skocznie obok siebie. A domu, w którym wtedy wynajmowały pokoje też nie ma.
Córciu, a jest jeszcze ten śliczny kościółek z jasnego drewna, na tej drodze na szczyt Klimczoka? Nie wiem, mamciu, ja tu jestem od kilku godzin zaledwie, nie mam pojęcia. Ale podejrzewam, że jest, bo w tym kraju nikt nie rozbiera kościółków. Co najwyżej je buduje. Mamciu, ze Szczyrku zrobiło się miasto, są ulice. No po prostu dawnego Szczyrku już nie ma. Jest pełno wyciągów narciarskich, bo Szczyrk konkuruje z Zakopanem albo Bukowiną Tatrzańską. A jedzenie macie dobre? O tak i bardzo ładny hotel, właśnie obok skoczni. Coś podobnego? zdumiała się mamcia. Mamciu, idziemy spać bo jesteśmy zmęczeni, zatelefonuję jutro a teraz wszystkich was całujemy. Śpijcie dobrze!
Łoże było bardzo wygodne, Robert się śmiał, że jest tak duże, że musi Ewę w nim wręcz szukać i chyba będzie musiał ją czymś do siebie przywiązać by mu w nocy nie zginęła. Jak zwykle wtuleni w siebie zasnęli niemal natychmiast.
Przyzwyczajenie jest podobno drugą naturą człowieka i Ewa jak zwykle przebudziła się o szóstej rano. Przez moment zastanawiała się czy wstać, czy też nie, w końcu stwierdziła że nie ma potrzeby by tak wcześnie zaczynać dzień. Patrzyła na Roberta z wielkim rozczuleniem, studiując na jego twarzy każdą zmarszczkę mimiczną i zastanawiając się o czym on śni. Czuła się niezmiernie szczęśliwa, że może tak spokojnie leżeć obok mężczyzny który darzy ją ogromną miłością i który przesłonił jej cały świat. Pod jej spojrzeniem Robert się na moment przebudził, objął mocniej i mruknął- pośpijmy jeszcze, jest czas. Po chwili oboje spali, nadal przytuleni tak mocno jak ludzie, którzy dawno się nie widzieli i są za sobą bardzo stęsknieni. Gdy za kwadrans ósma zadziałał alarm w komórce Roberta dość długo "się awanturował" nim Robert trafił na komórkę ręką i ją wyłączył. Po prostu to było naprawdę duże łóżko i nie wystarczyło wciągnięcie ręki ty trafić na komórkę leżącą na nocnym stoliku.
Na śniadaniu, serwowanym w formie szwedzkiego stołu, każdy mógł znaleźć dla siebie to co mu odpowiadało - był stół dla bezglutenowców, było również mleko bez laktozy, dwa rodzaje jogurtu i składniki do skomponowania sobie muesli. Kawa naturalna i kawa zbożowa, kakao, herbata, dwa rodzaje żółtego sera, małe paczkowane porcje masła i twarożków, porcjowany dżem i miód, ugotowane na twardo jajka, pokrojone w plastry pomidory, trzy rodzaje wędlin. Była też jakaś zupa mleczna w sporym garnku stojącym na podgrzewaczu. Istna rozpusta jak stwierdziła Ewa. No i dobrze- po to mamy, kochanie moje urlop, by sobie na nim dogadzać pod każdym względem - rzekł Robert całując ją w rękę. Pod ścianami stali kelnerzy, czuwając z daleka, czy wszystko w porządku i w razie potrzeby służąc pomocą. Oprócz Ewy i Roberta na śniadaniu były jeszcze tylko cztery osoby a sądząc z ilości przygotowanego jedzenia spodziewano się znacznie większej ilości gości. Jak znam życie - to niemal wszyscy goście biorą sobie produkty na drugie śniadanie, bo następny posiłek to dopiero obiado-kolacja, stwierdził Robert. Zapewne masz rację - zgodziła się Ewa. Ale my mamy tak wypełniony dzień, że zastanawiam się czy będziemy mieć czas na jakiś spacer poza podreptaniem po deptaku. A kawę to możemy wypić w lobby a do niej to mamy nasze owsiankowe ciastka. Wzięłam tego z domu sporo.
Równo o dziesiątej zameldowali się u p.Wojtka. W dziesięć minut potem zostali rozdzieleni- Ewa została potraktowana łagodnie- zaczynała od masażu rozluźniającego, potem były ćwiczenia, które już znała z Konstancina, a które wcale nie były jej ulubionym zajęciem, w nagrodę lądowała w kąpieli solankowej, potem znęcał się nad nią masażysta i była pewna, że pod wieczór (zakładając że przeżyje) będzie cała w siniakach, bo to była głównie akupresura. Zamiast pływania w basenie miała 30 minutowy seans w saunie infrared, po którym miała uzupełnić w organizmie poziom płynów, czyli pić, pić, pić, ale nie kawę tylko czystą wodę. I w ogóle- jej obowiązkiem wobec własnego organizmu jest wypijanie minimum dwa litry wody na dobę. Wody - samej wody najlepiej nie gazowanej, bez soku. Inne płyny się nie liczą do tego bilansu. I koniecznie ma ograniczyć kawę, bo chociaż z jednej strony jest korzystna to z drugiej nie za bardzo. Zwłaszcza, że bierze tabletki na obniżenie ciśnienia i ma tendencję do podwyższonego tętna. I zamiast pływania w basenie niech raczej korzysta tylko z jaccuzi, bo w basenie jest dla niej za niska temperatura. Po seansie w saunie infrared, owinięta dokładnie szlafrokiem, w ręczniku na głowie przemknęła do recepcji po klucz i pojechała do pokoju. Wysuszyła włosy, wskoczyła w nocną koszulę i wpakowała się do łóżka zostawiając na zewnątrz drzwi wywieszkę "nie przeszkadzać".
Po pół godzinie, a może nawet trochę później dotarł do pokoju Robert - też wyglądał na zmęczonego. A ponieważ miał na głowie kaptur (jego szlafrok był z kapturem) Ewa stwierdziła, że wygląda jak mnich, który ciężko zgrzeszył. Robert się uśmiechnął i powiedział - jestem mnichem, który dopiero zgrzeszy, ale wpierw muszę nieco odsapnąć. Jestem zmordowany. Zamknął drzwi na klucz, zrzucił szlafrok i szybko przytulił się do Ewy. Zdejmij to coś co masz na sobie, chce się tulić do ciebie a nie do tej sukienki.
To nie sukienka, sprostowała Ewa, to nocna koszulka. Ale teraz jest dzień, to na co ci nocna koszulka? - w głosie Roberta słychać było szczere zdziwienie. Bo mam się nie wychłodzić po tej saunie. No ale ja jestem przecież ciepły, więc się nie wychłodzisz gdy będziesz do mnie przytulona. Ja też jestem po saunie.A w ogóle jestem obolały i rozczarowany. Ja też jestem obolała i pewnie będę miała siniaki na pupie i w ogóle na plecach. A co cię rozczarowało? No to, że nie byliśmy cały czas razem! No ale jesteśmy już razem, więc mnie utul i ciuteczkę podrzemiemy, dobrze? A po drzemce pokażesz mi gdzie cię boli, to pocałuję te miejsca i przestanie cię boleć - obiecała Ewa. No dobrze, a przed obiado-kolacją pójdziemy do jaccuzi, zgodził się Robert. I nastawił alarm na godzinę siedemnastą.
W dwie godziny później obudził ich dźwięk telefonu Ewy - to telefonował Paweł. Okazało się, że jeden z Klonów złamał nogę, bo zleciał na podwórku szkolnym z jakiegoś murku na betonowe podłoże. I teraz jest w szpitalu na Siennej składany i zostanie tam dwie doby. A jest na Siennej, bo Alina nie zgodziła się by go składali w Legionowie, więc zapłaciła prywatnie za transport karetką do Warszawy i wstawiła go na Sienną, bo tam ma jakąś znajoma lekarkę- pediatrę. Bo Klony jeszcze podlegają pod pediatrię. A on i babcia namówili Alinę, by u nich przez ten czas mieszkała, a on dał Alinie kluczyki od samochodu Ewy i dowód rejestracyjny, żeby sam jej nie musiał wozić w tę i z powrotem. A gdy Klon będzie mógł już pojechać do domu to przyjedzie po nich Franek.
Oczywiście został pochwalony przez oboje i Robert powiedział, że zatelefonuje do Aliny, chociaż raczej niewiele pomoże, bo nie zna ani jednego chirurga - ortopedy dziecięcego. Ale może R. zna kogoś, więc Robert do niego zatelefonuje.
Gdy skończyli rozmowę Ewa westchnęła - jak to jednak miło mieć od ręki dorosłe dziecko! Już całkiem mądre a do tego zrównoważone.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń