Dni nowego roku upływały szybko, trochę jak w pewnej piosence " dzień podobny do dnia, tydzień do tygodnia". Dla jednych to była codzienna obecność w pracy, dla Marty obecność na wykładach. Lutowa sesja też jej jakoś szybko przemknęła, zresztą miała tylko dwa egzaminy i jedno kolokwium. W lutym nadeszły większe mrozy, co obaj ojcowie skwitowali tylko jednym zdaniem - "no cóż, to przecież luty!"
Ojciec Wojtka wprowadził w związku z tym pożywne, zawsze z mięsem, z dużą ilością warzyw zupy i nowy zwyczaj - gotował też dla rodziców Marty i w związku z tym wszyscy spotykali się codziennie w porze obiadowej w mieszkaniu Wojtków. Wojtek się śmiał, że etat ojca z uwagi na mrozy skurczył się z 1/2 etatu do 1/4 i był to ewidentny efekt bardzo zimnej aury - kto nie musiał to siedział grzecznie w domu, a ośrodek informacji, w którym pracował bardzo ograniczył w tym czasie swą działalność.
Wojtek się śmiał, że mrozy uszkodziły chyba mózgi wielu studentów, wyniki sesji egzaminacyjnej były marnieńkie. Marta stwierdziła, że to może być efekt złych warunków bytowych studentów- może akademiki są niedogrzane, może za słabe odżywianie i tak długo marudziła Wojtkowi a ten Michałowi, aż przeprowadzono kontrole w kilku akademikach, a Michał zyskał przydomek "Archanioł". Wyłapał kilku bardziej zaangażowanych społecznie studentów by przeprowadzili rozeznanie wśród kolegów czy nie trzeba może komuś pomóc. Wszystko było prowadzone dyskretnie by nikogo nie urazić i kilka osób uzyskało pomoc. Michał się trochę dziwił jak Marta wpadła na pomysł , że może niektórym studentom ta zima nie służy, a Marta stwierdziła, że to dzięki temu, że na jej uczelni większość dziewczyn na I stopniu studiów jest spoza Warszawy, mieszkają głównie na kwaterach prywatnych i wymieniają się uwagami na temat warunków i słyszała sporo narzekań, że kwatery niedogrzane, że wyżywienie coraz droższe no i do niej dotarło, że gorsze warunki bytowe mają na pewno wpływ na stopień przyswajania sobie wiedzy, że teraz zimą, która po raz pierwszy odkąd studiuje na tej uczelni daje jednak wszystkim do wiwatu to ona podwozi dwie dziewczyny na lewy brzeg Wisły, bo mieszkają na Powiślu. I wie, że jej uczelnia zorganizowała jakąś pomoc dla dziewczyn, których sytuacja finansowa jest trudna. Nie dotyczy to co prawda studentek II stopnia, bo większość z nich to ma niezłe zaplecze finansowe.
W marcu przyjechał do Warszawy ojciec Michała. Był zachwycony synową i całą trójką wnuków, oraz teściami Ali, którzy praktycznie, choć nie urzędowo adoptowali Alę i Michała. Michał zaprosił na jeden z sobotnich wieczorów również swoich najbliższych przyjaciół z żonami. Ojciec Michała przyjechał sam, bo był to wyjazd służbowy a poza tym mama Michała była świeżo po ciężkiej grypie i nie bardzo miała siłę na daleką podróż.
Ojciec Michała twierdził, że w następnym roku najprawdopodobniej wrócą do Europy, co nie znaczy wcale, że do Polski- na razie zastanawiają się nad Szwajcarią - pod uwagę brana jest Genewa ewentualnie Zurich. No fajnie - stwierdził Michał- zawszeć to bliżej niż którekolwiek miasto za Wielką Wodą. I do Genewy i do Zurichu to nawet samochodem można wyskoczyć. Nie jest to może rzut beretem, ale samolot leci raptem półtorej godziny. Wojtek się śmiał, że on w Szwajcarii to zawsze się zastanawia w jakim języku do niego mówią, chociaż w klasycznym języku niemieckim także Szwajcarzy mówią, bo taki obowiązuje w szkolnictwie - tylko tak jakoś dziwnie ten ich niemiecki brzmi - dodał.
Tato. a jakie ty masz plany odnośnie zamieszkania w Szwajcarii, skoro obstawiasz Genewę lub Zurich? - dociekał Michał. Czy nie lepiej na emeryturę wybrać jakąś bardziej turystyczną okolicę? A ty synu sądzisz, że ja już muszę iść na emeryturę? - spytał ojciec. Ja jeszcze nie czuję się staro i nadal jeszcze kontaktuję w kwestiach prawnych, skleroza mi nie dokucza i nie mam ochoty iść w "odstawkę". Co prawda jestem nieco tobą zawiedziony, że nie poszedłeś w moje ślady i nie mam komu przekazać "pałeczki" i nie otworzę dużej kancelarii prawnej, no ale jak wiadomo prawnicy jakoś zawsze mają co robić. A może z czasem swoje zasoby zainwestuję w jakiś twój prywatny biznes? Czas nam pokaże co będzie dla nas obu dobre - na razie nic nas nie goni- trzeba się dobrze rozejrzeć i zastanowić. Tato, ale ja z prawem mam tylko tyle wspólnego, że muszę go przestrzegać, ale na pewno nie otworzę kancelarii i drugiego fakultetu nie zrobię. No a ty myślisz, że ja o tym nie wiem? Wiem o tym i nie wymagam byś zaczął studiować prawo.
Życie ludzkie dość kruche jest, na razie jeszcze i mama jest i ja, ale nie wie nikt jak długo.W życiu jest tylko jeden pewnik - kiedyś wszyscy umrzemy, ale tak naprawdę nie wie nikt kiedy to nastąpi. A ty synu nie chciałbyś mieć własnej firmy? Michał chwilę milczał i powiedział - w tym kraju raczej nie. Może gdybym mieszkał gdzieś poza Polską. Tu jest stanowczo za dużo cwaniactwa i zawiści i ciągłych zmian, zbyt mało stabilizacji. Myśleliśmy nawet z Wojtkiem nad utworzeniem własnej firmy, ale obaj wiemy jaka jest tu rzeczywistość i jak nikłe poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.
A Wojtek to ten twój podopieczny magistrant, o którym kiedyś mi pisałeś? Tak, on teraz robi doktorat, to bardzo zdolny facet a do tego uczciwy i bardzo lojalny. Taki trochę niedzisiejszy. I uważam go za mego najlepszego przyjaciela, choć jest osiem lat ode mnie młodszy. Bardzo się oboje z nimi zaprzyjaźniliśmy. No wiem i z tego co mi opowiadałeś i pisałeś to się wcale nie dziwię. A co robi jego żona? Studiuje kosmetologię, ma jeszcze trzy semestry do ukończenia studiów i już przymierza się do zbierania materiałów do swojej pracy magisterskiej. Też jest taka "wyważona" jak Wojtek. I wyobraź sobie tato, że oni są parą jeszcze od szkoły podstawowej! No to chyba dobrze o nich świadczy, choć taka wierność uczuć to dość niespotykana dziś sprawa -stwierdził ojciec.
Podobnie jak zakochiwanie się we wdowie z malutkim dzieckiem- w jakimś sensie obie historie mocno niedzisiejsze. Zauważyliśmy oboje z mamą, że ty i twoi przyjaciele jesteście jakby z innej bajki i- jak wiesz- jestem pełen podziwu dla Ziuka, że tak was otoczyli opieką, że traktują Aldonę jak własną córkę a ciebie jak syna. Jestem w stanie wyobrazić sobie co oni przeżyli gdy stracili syna i podziwiam ich, że tak zaopiekowali się Aldoną i uszanowali jej uczucie do ciebie i nie protestowali byś adoptował ich wnuka. A jak kontakty z rodzicami Aldony?
Constans - oni dla niej nie istnieją i ona dla nich także. I to chyba dobrze, bo oni nie chcieli nawet poznać jej męża i gdy zginął jej własna matka powiedziała, że to kara boska za to, że za niego wyszła, choć oni go za zięcia nie chcieli. Poważnie? Jeśli tak, to para jakichś idiotów. Ale mam nadzieję, że nie nachodzą was. No nie, bo Ala przeprowadziła się do mnie i ma moje nazwisko, mały też. Na szczęście nie ma obowiązku podawać w starym miejscu zamieszkania nowego adresu. A poza tym Aldona wszędzie się przedstawia jako Ala- serdecznie nie lubi imienia Aldona. Będę pamiętać - obiecał ojciec.
Ojciec Michała zamyślił się a po chwili powiedział- musimy być z mamą bliżej was - trzeba wszystko dobrze przemyśleć i obejrzeć z każdej strony. A kiedy jedziemy do waszych teściów? Jutro, Wojtek mnie zastąpi na wykładach. My się "na okrągło" zastępujemy w razie potrzeby. Szef nie protestuje, grunt, że są prowadzone wykłady.
Wizyta Michała z ojcem u teściów była dla obu stron przemiłym spotkaniem. Teściowie Michała byli zachwyceni jego ojcem, on z kolei nimi, ojciec wypytywał czy mógłby w czymkolwiek być pomocny, dziękował, że jego syn jest przez nich tak serdecznie traktowany, obie strony wychwalały Alę i przyjaciół obojga oraz rodziców Marty, których ojciec Michała miał za dwa dni poznać. Ojciec Michała i Ziuk natychmiast zaczęli mówić sobie po imieniu i ojciec zaczął się zastanawiać nad tym, czy aby nie odkupić od Ziuka tej posiadłości, ale Ziuk stwierdził, że to wcale nie jest dobry pomysł. Że bardzo, bardzo dokładnie wszystko przemyśleli i że coraz trudniej się tu mieszka, że dojazdy do Warszawy i powroty zabierają coraz więcej czasu, a oni się stąd przeprowadzą do Warszawy, żeby być blisko Ali i Michała i móc im pomóc w opiece nad dziećmi, bo to jednak trójka, a do tego w różnym wieku. A przeprowadzka będzie najdalej w końcu marca, budynek już jest wewnątrz sprzątany. Oczywiście Ziuk opowiedział całą historię jak to się stało, że będzie mieszkał w budynku, w którym miał wykupione mieszkanie Wojtek i jak wielce bezinteresownie Wojtek postąpił i że Ziuk, choć już tyle lat żyje jeszcze nie spotkał tak bardzo bezinteresownego człowieka jak Wojtek. I że Wojtek, jego cała rodzina i obaj przyjaciele Wojtka, czyli Michał i Andrzej są naprawdę niesamowicie porządnymi i sympatycznymi ludźmi. I jak to dobrze, że oni wszyscy sobie wzajemnie zawsze pomagają. I że Michał i Wojtek mają rację, że firma prywatna w Polsce to straszny "strup na głowie" bo rzeczywiście wciąż jest niski poziom stabilizacji i prowadzenie własnej firmy to ciągle jest balansowanie na linie, bo lata tak zwanego "socjalizmu" zrobiły swoje i niestety wciąż jest zbierane pokłosie tych lat, bo ludziom się w głowach poprzewracało. A przepisy zmieniają się niestety szalenie często a na domiar złego nie zawsze mają wiele wspólnego z logiką a nawet z ekonomią.
Na sobotnim spotkaniu u Wojtka i Marty byli oczywiście jej rodzice oraz ojciec Wojtka i....Misia. Ala i Michał z dziećmi byli dość krótko. Michał odwiózł towarzystwo do domu, pomógł zapakować do łóżek i wrócił. Rozmawiali o wielu sprawach, ojciec Michała podczas jego nieobecności nasłuchał się o swoim synu bardzo wielu bardzo pochlebnych słów i w końcu doszedł do wniosku, że chyba nie doceniał własnego syna. O Michale od strony zawodowej najwięcej mógł opowiedzieć Wojtek i....opowiedział. Co kilka zdań padały z ust ojca Michała słowa - " nigdy mi o tym nie mówił" ewentualnie "pierwszy raz o tym słyszę" oraz "nic o tym nie wiedziałem", "nie pisał mi o tym". No bo Michał to szalenie skromny i porządny człowiek, który nic nie robi dla poklasku - tłumaczył jego ojcu Wojtek. A ja z nim razem pracuję w jednym gabinecie i widziałem go w niejednej sytuacji. I nadal uważam go za swego mentora i jednocześnie za przyjaciela. Poza tym zawodowo też jest świetny. I chciałbym być kiedyś takim ojcem jakim on jest dla Mirka i "pareczki" on ma wprost anielską cierpliwość do dzieci. Podziwiam go, naprawdę.
Gdy wrócił Michał zaczęli omawiać " z grubsza" ewentualne scenariusze wspólnego działania i padło jedno ważne pytanie - czy i kto wyjedzie z kraju jeżeli będą gdzie indziej dobre warunki do działania. Pytanie głównie dotyczyło starszego pokolenia i okazało się, z ojcem Wojtka nie ma problemu, podobnie z rodzicami Marty. A co z moimi studiami? i z doktoratem Wojtka?- spytała Marta.
Nim się wszystko wyklaruje to ty zdążysz skończyć studia a Wojtek, jeśli się spręży to i doktorat. On będzie pracował w naszej własnej firmie i jeśli nie zdąży tu zrobić to trochę pokrąży pomiędzy Polską a miejscem, którym będzie firma. Ale wiem, że jeśli się spręży to i z doktoratem się uwinie. A bardzo możliwe, że znacznie bardziej będzie się opłacało by gdzie indziej go zrobił - tłumaczył Michał. Poza tym jak na dzień dzisiejszy to jeszcze nie wiemy dokładnie w którym kraju zamieszkamy- może w Austrii, może w Szwajcarii, może u braci Czechów. Ale podstawowym pytaniem była kwestia, kto jest zdecydowany na zmianę lokalizacji i dopiero teraz będziemy robić rozeznanie dokładniejsze - gdzie i jakie warunki. Bo po co szukać jakiegoś miejsca, jeśli nie będzie nikt chętny by stąd się ruszyć. No dobrze - pojęłam- stwierdziła Marta. Ulżyło mi, że obaj tatusiowie są skłonni opuścić kraj.
A sądzicie, że u braci Czechów będzie się lepiej kręcił prywatny biznes niż tu? Tak, zdecydowanie oni są bardziej pro zachodni niż my stwierdził Michał. A ja wcale nie znam niemieckiego - stwierdziła Marta. Znajomość słów "Guten Tag" i "Guten Morgen" jak i "Guten Abend" to chyba jednak zbyt mało. Wojtek zaczął się śmiać - gdy wyjeżdżałem to nawet tych zwrotów nie znałem. A ty znasz, nie jest źle.
c.d.n.
Podobało się!
OdpowiedzUsuń