Według panów meteorologów święta wielkanocne miały być pogodne i ciepłe ale już kilka dni przed świętami pogoda się popsuła, ale klan meteorologów nadal głosił, że na święta na pewno będzie dobra pogoda, bo przecież to będzie nieomal połowa kwietnia. Piotr słuchając tych prognoz powiedział - jakaś stara przepowiednia głosiła, że marszałek Piłsudski umrze w maju gdy spadnie śnieg. Wszyscy się bardzo z tej przepowiedni śmieli, bo jeszcze nigdy w maju śnieg nie padał, ale właśnie w maju 1935 r spadł śnieg a marszałek zmarł 12 maja. A kwiecień na ogół zawsze przynosił ze sobą bardzo zmienną pogodę, więc nie widzę nic dziwnego w tym, że jest zimno i pada deszcz - perorował Piotr. I nic się nam nie stanie jeśli nie pojedziemy nigdzie w plener.
Emil został wydelegowany do pomocy rodzicom, ale jego pomoc ograniczyła się do rozłożenia wraz z ojcem stołu. Pogoda była paskudna, padał deszcz i było zimno, więc w ostatniej niemal chwili Helena stwierdziła, że w takim razie zamiast tradycyjnych różnych jajek na zimno będą na gorąco jajka faszerowane. Piotr z precyzją godną chirurga plastycznego przepoławiał ugotowane na twardo jajka, Helena potraktowała je potem ręcznym blenderem, przygotowała kilka wersji smakowych jajecznej mieszanki i napełniła nimi skorupki. Jajka wpierw były krótko podsmażone na patelni a potem wylądowały na blasze w piekarniku, by spokojnie czekać na przyjście gości. Jedzenia było sporo a przede wszystkim było bardzo urozmaicone.
Dla małej Emil przyniósł jej dotychczasowe łóżeczko, żeby w razie zmęczenia dziecko mogło wygodnie poleżeć. Poza tym był to dobrze znany jej mebel a do tego wyposażony w jej różne zabawki. Leszek i Wiesia przyszli razem i Leszek poczuł się w obowiązku wytłumaczyć z tego faktu, ale Adela przerwała jego tłumaczenia mówiąc - i bardzo dobrze zrobiłeś, bo ja zapomniałam, że pani Wiesia jeszcze nigdy u nas nie była a pogubić się na tym osiedlu niestety nie jest trudno. A pokazałeś chociaż w której klatce my mieszkamy ?- zapytała. Leszek kiwnął głową mówiąc - no jasne, bo dla mnie te wasze mieszkania oddzielne ale tuż obok to istny majstersztyk. Prezentacja w przedpokoju w gruncie rzeczy dotyczyła głównie Leszka, który dopiero teraz miał okazję osobiście poznać rodziców Emila. Adela przedstawiając Leszka powiedziała- a to mój i Emila brat. Ciągle nie mogę się zorientować czy jest bardziej bratem moim czy Emila. Arek to uznał, że jest moim bratem no a Leszek się jeszcze nie określił w tej materii. No bo nie wiem do kogo jestem bardziej podobny - do ciebie czy do Emila- stwierdził Leszek. No z ubioru to tak jakby do Emila, ale dziś czasy takie, że często ową płeć tylko na podstawie stroju ciężko rozpoznać- stwierdził Piotr. Siadajmy zatem do stołu, proszę. Ponieważ jesteśmy nieco nietypowi, to dzielenia się jajkiem nie będzie, ale życzę wszystkim tu zebranym, byśmy się nie jeden raz spotykali w tym gronie. Zimno dziś i mało wiosennie, więc dziś mamy jajka na gorąco. Jest ich więcej, jest jeszcze jedna blacha. I proszę by każdy z was był tak miły i sam sobie nakładał na talerz to na co ma ochotę i ile ma ochotę zjeść. Adela przeleciała wzrokiem po stole i stwierdziła, że nie ma majonezu, ale Helena powiedziała - jest, ale nie gotowy tylko domowy. Piotr go wczoraj bełtał i wyszedł mu super. No ale musztardy to chłopcy nie podali stwierdziła Helena i ruszyła do kuchni po musztardę. Po dłuższej chwili wróciła mówiąc - nic z tego rozumiem - rano jeszcze była. Nawet ją przełożyłam to ładnego słoiczka i ......wsiąkła. Piotr zerwał się z krzesła i podreptał do kuchni. Za chwilę był z powrotem niosąc nieduży ozdobny słoiczek. No gdzie była? W zamrażarce - sam ją tam wsadziłem, bo byłem pewny że to jakiś sos i nie chciałem żeby się zepsuł na blacie w kuchni.
Leszek zajął strategiczne miejsce obok swej ulubienicy, która jedną rączkę trzymała w buzi, a drugą wyciągała pomiędzy szczebelkami. Adelko, czego ona szuka? Adela roześmiała się - to mądre dziecko widzi, że wszyscy coś jemy, więc wyciąga łapinę by dostać biszkopcika. Dostanie tego biszkopcika, ale po karmieniu bo jak wpierw zje biszkopcik to nie będzie chciała ssać. A jej biszkopciki są słodzone tym miodem od ciebie a moje mleko niestety nie. To jest strasznie cwane dziecko. Patrz, już sama siedzi. Jak się zmęczy to albo zacznie marudzić albo padnie na brzuszek. W domu już urzęduje w większym łóżeczku i zawzięcie trenuje pełzanie. Zwłaszcza wtedy, gdy ją przewijam. Pełzanie z gołą pupą bardzo się jej podoba. A wczoraj leżała bardzo dziwacznie- główka, rączki i klatka piersiowa na materacu a pupa sterczała do góry, bo miała wyprostowane nóżki. I patrzyła się na mnie tak jakby chciała powiedzieć: "zobacz, jaka jestem zdolna!" No i jeszcze jedno robi - leży na materacu oparta główką, karczkiem i nóżkami- taki nieco dziwaczny mostek. Ani się obejrzę a zacznie raczkować i dopiero się zacznie jazda. Kontakty już wszystkie zabezpieczone, ale koleżanka mi podpowiedziała by pozabezpieczać wszystkie przewody, które leżą na podłodze. Bo jej synek uwielbiał je gryźć. No i wiesz- skończy się czas "przewróciło się, niech leży", codziennie trzeba będzie sprzątać. Leszek zwrócił się do Wiesi mówiąc - kocham tę małą jakby była moja! Jest taka słodka! Adela przechyliła się do Wiesi mówiąc - Leszek ciągle jeszcze nie wie, że niemal wszystkie dorosłe zołzy były kiedyś takimi słodkimi dziewuszkami. Ale ty wcale nie jesteś zołzą - stwierdził. Jestem, jestem, tylko za mało mnie znasz, widujesz od święta i zdaje ci się, że jestem aniołkiem. Przypomnij sobie naszą rozmowę sprzed kilku dni, nawet Emil uznał, że cię maltretuję. Dostało ci się ode mnie za niewinność a raczej za niewiedzę. Ale tak naprawdę to miałaś rację. Ale mam się skontaktować zaraz po świętach z tym doradcą. Tylko nie zapomnij- na szczęście to krótkie święta - powiedziała Adela. Leszek pochylił się do Wiesi - chodzi o to by renegocjować umowę leasingową na sprzęt medyczny z którego korzystam, żebym bezstratnie mógł ją wcześniej zakończyć. Nie pomyślałem o tym wcześniej i teraz mi Adela głowę zmyła.
Leasing nie zawsze się opłaca - stwierdziła Wiesia. I nie każdy bank jest przyjazny kredytobiorcom i trzeba się nieźle nakręcić by wybrać dobry bank. Oni wygrywają na tym, że każdy się spieszy by jak najprędzej rozkręcić biznes i przez to niektórych spraw się nie dopatrzy. A doradców finansowych najlepiej mieć dwóch zupełnie różnych. I najlepiej o wszystko pytać się po trzy razy, zawsze zapisując, to co nam radzą. Ja na tej zasadzie zawsze działam. Bo mam dziwne wrażenie, że ci doradcy finansowi nigdy nie są bezstronni, chociaż teoretycznie powinni być. Też tak podejrzewam- stwierdziła Adela. Mam dziwne wrażenie, że bezstronność się po prostu w tej materii nie opłaca. Opłaty za udzielanie takich porad nie są na tyle wysokie by utrzymać za to firmę.
Najmłodszy uczestnik wielkanocnego śniadania poczuł jednak głód i Adela przeprosiła gości, że ich na trochę opuści, bo musi nakarmić dziecko. Emil zaraz wziął małą na ręce mówiąc, że coraz cięższa się robi ich mała córeczka, więc on ją zaniesie do karmienia. Emil bardzo lubił przypatrywać się małej gdy Adela ją karmiła. Tym razem trwało to tylko chwilę, bo Adela stwierdziła, że powinien wrócić do gości. I niech przyjdzie za pół godziny, koniecznie z nowym pampersem, który jest w łóżeczku pod materacykiem. A tak w ogóle to ona najchętniej już by poszła do domu i ułożyła się w ramionach Emila. Emil zaśmiał się - jutro będzie nieco gorzej, bo jutro będą dwaj budrysi Arka. I mała a raczej zerowa szansa na poprawę pogody, więc nie będzie chowania jajek w ogródku. Ale można wszystkie opakować w jednakowe papierki i tylko ponumerować i będą sobie wybierali numerki nie wiedząc co jest w środku. No przecież i tak nie widać co jest w środku, one są przecież wszystkie tak samo opakowane firmowo- zauważył Emil. Adela zaczęła się śmiać- no widzisz - od tego siedzenia w domu z dzieckiem durnieję! Wiesz co, przyślij mi tu Wiesię. Pogadam z nią trochę nim się mała naje.
W3 minuty później do pokoju weszła Wiesia z pampersem w dłoni. Adela poprosiła , by usiadła obok i powiedziała - mam propozycję - mówmy sobie po imieniu, w końcu znamy się już chyba dostatecznie długo, jeszcze od czasów śródmieścia. Bardzo chętnie, jestem "za"- stwierdziła Wiesia. Wiesz co ,zauważyłam, że te wcierki, które dałaś Leszkowi to chyba mu pomagają, przynajmniej lepiej niż przedtem wyglądają te jego pozostałości włosów. Sama bym sobie chętnie coś powcierała, bo mi strasznie po tej ciąży wyszły włosy. Możesz powiedzieć co mu dałaś? Dałam mu olejek pichtowy i to sobie wciera a oprócz tego pije 10 kropli dziennie tegoż olejku. Tobie nie mogę zlecić takiej kuracji bo karmisz piersią. Musisz spokojnie odczekać aż skończysz karmienie. A na razie jedyne rozsądne działanie to jednak skrócić włosy i robić wcierkę z naparu pokrzywy. Do kiedy będziesz karmić? Obiecałam, że do roku, bo ostatnie badania wykazały,że pokarm matki wpływa korzystnie na rozwój mózgu dziecka. Stąd też zalecenie WHO by dzieci karmić piersią 2 lata. No ale będę karmiła rok i chwatit. Owszem, zgodzę się z WHO, że to dla dzieci korzystne, no ale mieszkam w Europie a nie w Eiopii czy innym terenie zapomnianym od Boga, skazanym na głodowanie, brak leków, brak pomocy lekarskiej.
Wiesia, a jak oceniasz Leszka? Tylko szczerze, bo dla mnie to tylko i wyłącznie przyjaciel i ginekolog choć naprawdę się bardzo lubimy. Ja wiem, że powiedział Emilowi, że się we mnie podkochuje, ale to niewiele ma wspólnego z miłością a tylko i wyłącznie z faktem, że może się wygadać do mnie na każdy temat, nawet taki związany z jego zawodem. Życie go kiedyś mocno pokopało, ciągle się jeszcze zbiera w całość, panicznie się boi odrzucenia i jednocześnie boi się zaufać. Co mnie nie dziwi, znam genezę tego. Mnie ufa głównie dlatego, że ja nie mam jak go wykorzystać i on o tym wie i rozumie to. Nawet nie masz pojęcia jak się cieszył,że urodziłam dziewczynkę, bo tak po cichutku to Emil marzył o dziewczynce. To bardzo dobry człowiek. Cieszy się teraz niczym dziecko, że może do nas przydreptać pieszo. Śmiejemy się czasem z Emilem, że na wyposażeniu mieszkania mamy również Leszka. Wie, że może do nas wpaść i bez zapowiedzi, ale nie wykorzystuje tego. On robi założenie, że każdy jest tak samo porządny i uczciwy jak on, a przecież tak nie jest. Pewnie cię nieco zdziwiło to dociekanie czy jest moim bratem czy Emila. Bo przyjaciel Emila, z bardzo dawnych czasów też jest moim i Emila przyjacielem i zawsze mówi, że kocha mnie jak siostrę, której nie ma. O ile Leszek nigdy mnie nie doprowadza do wściekłości to tamtego mam chwilami ochotę zamordować, chociaż bardzo, bardzo cenię jego inteligencję i dobre serce. Ożenił się z moją przyjaciółką, która ma dwóch synków i on chce ich adoptować. A chłopcy to za nim świata nie widzą. Jak on coś powie to święte niczym biblia. Znów się zapewne jutro będą się chłopcy pytać, czy oni naprawdę byli tacy mali jak Milenka. Byli u nas gdy wróciłam z małą ze szpitala. Byli przerażeni, że to takie maleństwo.Wiesz- niecałe 3 kilo i 51 cm. A teraz panienka waży 7 kg. Według norm powinna więcej ważyć i jestem pewna, że gdyby była na mleku modyfikowanym to ważyłaby więcej bo ja to się dość dietetycznie odżywiam.
Wiesz Adelko, bardzo polubiłam Leszka, ale jakoś nie wiem, czy jestem w jego typie, czy jest mną zainteresowany i w jakim zakresie. Adela uśmiechnęła się - gdyby chciał cię tylko "przelecieć" to by to już zrobił na pewno i nie przyszedłby z tobą na świąteczne śniadanie do naszych rodziców. Jest na to za poważnym człowiekiem. I bardzo wątpię że wydałby w podzięce za pożyczenie czapki kilka stów na taki kosz delikatesowo- kwiatowy. Nie zastanowiło cię, że oddał ci nowiutką czapkę zamiast tej twojej? Nie oddał ci jej, bo chciał mieć coś twojego a nie dlatego, że tak ją zniszczył, że się już nie nadawała do użytku. On chwilami jest trochę z innej bajki, jest starszy od Emila. I wierz mi - tamto pokolenie było bardziej odpowiedzialne, inaczej wychowane.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń