wtorek, 12 stycznia 2021

Fatamorgana - III

 W drodze rozmawiali trochę o Radku, który zdaniem Jacka był bardzo miłym chłopcem, a do tego ładnym dzieckiem. To po tatusiu - odpowiedziała Ela- nie da się ukryć, że jego ojciec to przystojny facet. Szkoda tylko, że taki kiepski z niego ojciec. Obiecywał dziecku, że  zaprosi go do Maroka, ale jak na razie to ani nie pisze do  dzieciaka ani go nie zaprasza. A do ciebie pisze? - dopytywał się Jacek. Nigdy do mnie nie napisał ani słowa- nawet mnie to nie dziwi, wszak na pożegnanie powiedział mi, że byłam  jego pomyłką życiową i że mnie nie kocha, no to nie miał powodu by do mnie pisać. No wiesz, dla mnie  byłby powód do pisania, przecież  jesteś matką jego dziecka- to chyba wystarczający powód. Nie dla Olka - dla niego chyba nikt nie jest ważny oprócz  niego samego- odpowiedziała spokojnie.

Elu, nie mogę ci powiedzieć skąd to wiem,  ale wiem, że nie ma go z całą pewnością w Maroku, jest w Kanadzie. I wcale się nie ożenił powtórnie, nie toczy się też żadna sprawa o alimenty. Zakończył kontrakt w Maroku i przeniósł się  do Kanady, pracuje w tej firmie, która go kontraktowała do Maroka. Wiem o tym już od jakiegoś czasu, ale pomyślałem, że nie powiem o tym  twoim rodzicom, bo to nie jest ich sprawa. Najważniejsze w tym wszystkim, że nadal otrzymujesz  alimenty, bo to też sprawdziłem.

Ela chwilę milczała, w końcu powiedziała- dla mnie ten człowiek już od pięciu lat nie istnieje- wymazałam  go z pamięci. Nie obchodzi mnie co się z nim dzieje. Radek też już nie wspomina  ani słowem o ojcu. Rodzice  Olka ograniczają się do regularnego przesyłania pieniędzy na moje konto bankowe, ani razu nie zatelefonowali do mnie by się dowiedzieć jak się  czuje ich, jakby nie było, wnuk. A nie obce dziecko.

A jak widzę z ciebie to niebezpieczny facet, skoro mogłeś się  tyle rzeczy dowiedzieć. Fakt- odpowiedział - bardzo niebezpieczny ze mnie facet, za chwilę cię po prostu zjem, na surowo i bez  przypraw, bo szalenie  apetyczna z  ciebie osóbka. O tobie też sporo wiem, jak choćby to, że z nikim się nie spotykasz. Ale o tym nie musiałem się nigdzie dowiadywać, ta informacja została mi po prostu podstawiona pod nos. Podobnie jak i ta, jaką  pyszną kawę robisz i nigdy nie zdradzasz przepisu. I że jesteś "owocożerna". Wiem również, że potrafisz na śniadanie zjeść tylko świeżego ogórka i z tym ogórkiem w organizmie przetrwać do powrotu z pracy. Ela zaczęła się śmiać - ładnie, ładnie, moja własna matka wygaduje o mnie takie rzeczy. To prawda, owoce i warzywa ale i mięso jem regularnie. Ze słodyczy to najchętniej chyba jem kabanosy. Jak widzisz , mama nie o wszystkim ci dokładnie opowiedziała. No tak o kabanosach nie mówiła- ze śmiechem przyznał Jacek. 

Gdy dojechali w pobliże osiedla, na którym mieszkała Ela Jacek powiedział- a teraz rób za pilota,  bo nie sprawdzałem na planie  jak na tym pokręconym osiedlu trafić pod wskazany adres. Jeden wariat je projektował, drugi ustawiał adresowo i wyszło jak wyszło. Wjeżdżasz na ulicę świętego  kretyna, po jednej jej stronie stoją domy z adresami świętego wariata, a po drugiej świętego  głupka. A budynek którego szukasz jest "niewiadomogdzie". Chory jestem gdy mam tu coś odnaleźć.

Uważaj, skręć teraz w pierwszą uliczkę w prawo, zaraz za blokiem drugi raz w prawo i w drugi wjazd do garażu po prawej stronie, w garażu skręcisz w lewo, miejsce nr 42. Nie mam samochodu, ale mam garaż, za który płacą rodzice i tu trzymają swój samochód.

Trochę Elę zdumiało, gdy  Jacek wyjął z bagażnika dwa koszyki, ale powstrzymała się z pytaniem. Gdy wjechali na szóste piętro i gdy wchodzili w korytarz zamykany drzwiami Jacek zapytał - ty tu trafiasz bez trudu?   Chyba tak- odpowiedziała- i nawet już się do windy przyzwyczaiłam, choć czasami ona strajkuje i wtedy przeklinam  to szóste piętro, ale zawsze się pocieszam, że nie mieszkam na jedenastym. Ci na jedenastym mają gorzej - przez długi czas im zalewało mieszkania gdy padały deszcze lub leżał na nim śnieg, bo ktoś coś zapomniał położyć pod  dach. Stanęli pod drzwiami z numerem 35, Ela otworzyła drzwi , weszła pierwsza i zapaliła w przedpokoju światło.

Przepraszam cię Jacku, ale chyba wpierw zrobimy  mały przeciąg, tylko zablokuję wszystkie drzwi, żeby nam  szyby w drzwiach nie potrzaskały. Masz może coś do lodówki w tych koszykach? Jeśli tak, to  wejdź do kuchni i przełóż wszystko do lodówki. Miejsca jest tam dużo. Muszę wyjść na  loggię i otworzyć szyby. Olek się uparł, żeby ją oszklić, ale to nie był dobry pomysł. Przedtem była na niej rozpięta sieć rybacka (żeby nie wlatywały gołębie) to mu się nie podobało i uparł się na te szyby przesuwne. Chciałam to rozebrać, ale tak naprawdę chciałabym po prostu zmienić to mieszkanie na inne. 

Schowałeś wszystko to co wymaga chłodu? To chodź, pokażę ci mieszkanie- na wprost kuchni jest łazienka - pewnie projektant przewidywał, że nie każde  danie się pani domu uda, więc  prosto  z kuchni można szybko  dolecieć do łazienki. Tak naprawdę to jest dwa i pół pokoju z kuchnią, nie wiem tylko czemu na przydziale jest to zapisane jako trzy pokoje z kuchnią i łazienką. Miałam też pomysł by zrobić remont, ale chyba raczej zapiszę się na nowe mieszkanie, bo ta spółdzielnia ma wkrótce oddać do użytku nowy blok z większymi metrażowo mieszkaniami i podobno będzie można oddać w rozliczeniu im to mieszkanie. Ale muszę wpierw  zobaczyć tamte mieszkania.

Chodź, zrobię kawę i posiedzimy trochę na loggii, chyba, że wolisz pić w pokoju lub w kuchni. Ta kawa to naprawdę nic nadzwyczajnego - trochę cynamonu, mała szczypta goździka mielonego, odrobina  kardamonu , zagotować do zawrzenia, przecedzić i dodać na wierzch nieco kuwertury czekoladowej startej na tarce. Ojej, a skąd takie piękne  maleńkie  serduszka wytrzasnąłeś? cudne! Wczoraj upiekłem, do tej właśnie kawy - spuszczając skromnie oczy odpowiedział Jacek.  No jednak jesteś  bardzo niebezpiecznym  facetem - to weź te ciasteczka, ja wezmę kawę i maliny i pójdziemy leniuchować przy kawie.

Ale ku jej zaskoczeniu Jacek wybrał kuchnię, bo jak tłumaczył tu siedzi blisko  niej i może wpatrywać się w jej oczy. W pewnej chwili  zapytał, czy ma może w domu kawałek folii aluminiowej. Ela wskazała mu szafkę,  z której wyciągnął rulonik folii.

Jacek szybko owinął nią swój telefon komórkowy i wyjaśnił - w ten sposób będę  poza zasięgiem, chcę być tylko z tobą a nie z całym światem. Do kumpla zadzwonię później.

Nie musisz, jeśli idzie o spanie.  Możesz spać w dużym pokoju, o ile dasz radę rozłożyć tę sofę.  Ja nie daję sobie z nią rady, dla mnie jest za ciężka, nie jestem w stanie przesunąć tej części, którą teoretycznie się przesuwa. A jeśli ty też nie dasz rady to będziesz spał w moim pokoju, a ja w pokoju Radka. Kiedyś miałam tu przenocować koleżankę i obie  nie dałyśmy sobie z tą sofą rady i w końcu spała na nie rozłożonej sofie, twierdząc, że  jest dostatecznie szeroka. I  chyba tak jest, bo ja niej  czasem w dzień śpię. 

Jacek wpatrywał się w nią z uwagą, wreszcie spytał - a nie boisz się spać pod jednym dachem z obcym facetem?  Ela roześmiała się - gdybym się bała nie łaziłabym z tym obcym facetem po lesie, nie wsiadłabym też do jego samochodu, tylko  pojechałabym do Warszawy samochodem ojca, często z niego korzystam.  Powiedz mi czego ty ciągle szukasz w moich oczach? Na działce czułam się cały czas obserwowana, twoje spojrzenia mnie cały czas ścigały. Czy to jakieś przyzwyczajenie  zawodowe?

Moim przyzwyczajeniem zawodowym jest raczej czytanie między wierszami a czego szukam w twoich oczach? Akceptacji szukam, bo jestem od ciebie 12 lat starszy, a do tego ciągnie mnie coś do ciebie  niesłychanie. Najchętniej całą dobę spędzałbym w twoim towarzystwie i bardzo chciałbym poznać smak twych ust i poczuć ten dreszcz emocji gdy cię obejmę. I z trudem się przed tym wszystkim powstrzymuję. Rozsądek i analiza możliwości  wciąż jeszcze bierze górę nad instynktem.

No to mam dla ciebie złą wiadomość- coś jest kiepsko z twoim wzrokiem albo z wysnuwaniem wniosków - bo ja cię akceptuję. Przez te pięć lat od rozwodu żaden facet nie chodził ze mną  na spacery, nie pił w moim towarzystwie kawy, nie był u mnie w domu, nie rozmawiał ze mną na inne niż służbowe tematy. Być może, że ja straciłam lub też skutecznie stłumiłam w sobie zdolność okazywania uczuć. Może też straciłam w jakimś stopniu wiarę w miłość. I to, że tu razem siedzimy i o tym wszystkim mówimy graniczy dla mnie z cudem. Nasunęło mi się porównanie - dwoje rozbitków na oceanie uczuć i emocji, próbujących się odnaleźć na wyspie porośniętej dżunglą. Bo  wylądowali z dwóch różnych stron tej wyspy. Ty z bagażem pełnym przeświadczenia, że z pewnych powodów  każdy związek może skończyć się rozwodem, a ja - że miłość to coś co chyba nie istnieje i że mogę być czyjąś pomyłką i porażką życiową. Ale skoro oboje o tym wiemy to można to przecież razem jakoś przepracować, jeżeli dojdziemy do wniosku, że warto.

                                                     c.d.n.

                                                




1 komentarz: