niedziela, 21 lutego 2021

Czy to.....-7

 Ranek zaczął się dość późno - no ale gdy się gada  długo w noc, poranne wstawanie  nie wychodzi. Przed śniadaniem Bogdan z Wojtkiem postanowili przespacerować się po osiedlu, bo jak stwierdził  Bogdan, w Polsce on stanowczo zbyt dużo je. No i się Werze "podłożył"-  a zmusza cię ktoś byś jadł za dużo?- spytała z wyraźną troską w głosie. No nie - chyba mi za bardzo tu wszystko smakuje - i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Panowie obeszli szybkim marszem całe osiedle a Werka i Ela spisywały w tym czasie co Ela musi zabrać ze sobą z domu. Ela była wyraźnie zdenerwowana a poza tym obie wiedziały, że odległość pomiędzy Warszawą a Sztokholmem jest jednak sporo większa niż pomiędzy dwoma krańcami Warszawy. 

Ela nieco popłakiwała, ale jednocześnie nie wyobrażała sobie już powrotu do Jaśka. Była zaskoczona witalnością Bogdana i jednocześnie zachwycona jego troskliwością i tym wszystkim, czego nigdy nie doświadczyła z Jaśkiem. Opowiedziała też Weronice dlaczego nie doszło do ich  ślubu i że Bogdan  nadal czuje się winny nie tylko wobec  niej, uważa też,  że z jego powodu rodzice  zbyt wcześnie umarli. Opowiedziała też dokładnie o ich parodniowym pobycie  w Ciechocinku i umówiły się, że następnym razem pojadą do Ciechocinka w dwie pary, nie na tydzień ale  na cztery tygodnie. Popatrz Wera - miałaś chyba jakieś  jasnowidzenie, gdy mi doradziłaś bym sprzedała te  akcje i założyła sobie konto nie mówiąc o nim nic Jaśkowi. Te akcje w niedługi czas potem bardzo straciły na wartości a ja na szczęście zdążyłam je wcześniej sprzedać i złotówki zamienić na euro. 

Eluniu, będzie mi ciebie bardzo brakowało- stwierdziła Wera i pamiętaj - miej oczy szeroko otwarte, każdy nałóg z młodości może wrócić na starość. Mnie wróciła na starość podejrzliwość i brak  zaufania, ale to mało szkodliwe wariactwo, myślę, że znacznie niebezpieczniejsza jest zbytnia ufność. Wytłumacz Bogusiowi po drodze skąd to się we mnie wzięło. A on jest na tyle bystry facet, że bez trudu to pojmie. Ale się biedak przeraził gdy mu rękę wsadziłam pod koszulę! Aż mi się śmiać zachciało. Elżbieta spoważniała - nie śmiej się, ty masz niesamowity dotyk, gdy mnie masujesz to normalnie prąd mnie zawsze przechodzi. Może i on tak to odebrał, muszę się go wypytać. Miał rację ten  rehabilitant, u którego kiedyś byłaś. 

I wiesz, twój Wojtek ma rację, zrobimy tak jak on to zaplanował. I tak na wszelki wypadek pojedziemy tak, by być tam około  pierwszej - jak dobrze pójdzie to on będzie na spacerze- to jego stała godzina. Ja się najlepiej wcale nie będę do Jaśka odzywać, bo po co? Ostatnio wciąż się kłóciliśmy, niemal o wszystko. Więc czas z tego wyjść.  I lepiej będzie gdy Bogdan zostanie w samochodzie. Też tak myślę- stwierdziła Weronika- bo gdy Jaś wpadnie w rezonans to będziemy się musieli wszyscy szybko stamtąd ewakuować, aż szkoda, że to mieszkanie nie jest na parterze. Więc tak na wszelki wypadek zacznij od zabrania dokumentów, w drugiej kolejności zajmij się biżuterią  a ciuchy? Jedziecie wszak samochodem, możesz się jeszcze obkupić po drodze w Polsce. O rany, to jest genialny pomysł - stwierdziła Wera. Tym bardziej, że Bogdan chyba jeszcze nie zabookował nas na prom, zrobi to dopiero gdy zabiorę swe rzeczy. Zapewne pobędziemy kilka dni w Gdyni. 

Mam genialny pomysł- stwierdziła Elżbieta- jedźcie z nami do Gdyni. Możemy się zwalić Basi Lucjanowej na głowę! Okazja  niebywała. Ela - ale omów to wpierw sam na sam z Bogdanem, dobrze? Bo może on wcale nie marzy ani o naszym ani o Basi towarzystwie a głupio by mu było zaprotestować gdy rzucisz taką propozycję przy nas. Uświadom sobie, że Bogdan  to nie Jasiek, to myślący facet. Poza tym osobiście wolałabym nocować w hotelu niż u Baśki- tam jest dwoje dzieci i bez nas Baśka ma furę roboty. Dobrze, masz rację, tak zrobię. Ale namówisz Wojtka, jeśli Bogdan się zgodzi  byśmy jechali w dwa samochody? No jasne, że namówię.

Ela, a wytłumaczyłaś Bogdanowi jak się śpi po cygańsku? No pewnie, był zachwycony, więc mu obiecałam, że gdy zrzucę kilka kilogramów to zawsze będziemy tak sypiać. Przynajmniej część nocy. A najwięcej go ubawiło to, że my tak naprawdę nie znamy żadnej Cyganki lub Cygana. Ale pomysł uważa za świetny. A wiesz, że on zaprosił pana Józefa by przyleciał lub przypłynął do nas do Sztokholmu?  Wiesz, on ma tak jak wy dwie sypialnie, ale mieszkanie  ma 70 metrów a nie nieco ponad 50 jak to. 

O Boże, jęknęła Wera - 70 metrów do sprzątania - nie wyrobiłabym już. Już tu muszę mieć kobietę do sprzątania, przychodzi raz w tygodniu. Od samego patrzenia jak ona sprząta jestem zmordowana i wszystko mnie boli. A dokładna w tym wszystkim aż do bólu. Przedtem sprzątała za stawkę godzinową, potem jej wytłumaczyłam, żeby mi powiedziała ile jej zdaniem jest warte to sprzątanie i płacę 80 zł za każdym razem. I zawsze robię jej przerwę i pijemy razem kawę , jemy coś do kawy i gadamy. Jak znam życie to tam też na pewno znajdziesz kogoś do sprzątania i zapewne będzie to ktoś z językiem polskim. Mąż jednej z moich sąsiadek już kilka miesięcy jest w Szwecji, pracuje w firmie, która  wieczorami i nocą sprząta biura. I bardzo sobie tę pracę chwali. A jak zjeżdża do Polski to stwierdza, że tu nikt nie potrafi porządnie sprzątać, czym denerwuje swą żonę.

Gdy zajechali na osiedle gdzie mieszkała Elżbieta było chyba piętnaście minut po pierwszej. Bogdan zaparkował pod innym blokiem, wśród innych, czarnych samochodów, by nie rzucać się w oczy. Łyso -blond głowę osłonił czarną czapką z daszkiem czym rozbawił dziewczyny, ale postarały się zachować powagę. Podeszli do bloku, w którym było mieszkanie Eli, wjechali  windą na trzecie piętro i Ela otworzyła drzwi wejściowe swoim kluczem. Jasia nie było w domu. Szybko  zaczęły od zabrania dokumentów, które Weronika włożyła do swej przepastnej torby, w której, jak złośliwie mawiał Wojtek mogłaby i prosię pieczone wynieść z weselnego przyjęcia. Wojtek zamknął przezornie drzwi wejściowe na zasuwkę, by nic nie naprowadziło Jasia zbyt wcześnie na to, że ktoś jest w domu. Weronika i Ela spiesznie wrzucały do dwóch walizek tylko najpotrzebniejsze  ciuchy, Ela zgarnęła w całości swoje pudełko z biżuterią, zabrała kilka pamiątkowych dla niej bibelotów. Do kubka, w którym tkwiła Jasiowa szczotka  do zębów  wsadziła kartkę z informacja o tym, że go opuszcza i zakłada sprawę rozwodową. I tak jak planowała wrzuciła tam ślubną obrączkę. Cała operacja zajęła im równe 20 minut. W ostatniej chwili Ela dorzuciła do walizki album ze zdjęciami rodzinnymi. Na wszelki wypadek schodzili schodami, bo Ela wiedziała, że jej mąż zawsze korzysta z windy gdy udaje się w górę a schodami gdy schodzi. Wychodząc z budynku rozejrzeli się i niemal biegiem dopadli do samochodu, w którym Bogdan nerwowo bębnił palcami w kierownicę. Na wszelki wypadek Wojtek i Ela na tylnym siedzeniu skulili się, Weronika obok Bogdana zsunęła się na fotelu najniżej jak mogła. Gdy wyjechali z uliczki pod blokami wszyscy głęboko odetchnęli. Nic nie mówiąc dotarli  do  domu Wojtków. Nim wysiedli z samochodu na wszelki wypadek się rozejrzeli czy aby nie widać tu gdzieś samochodu Jasia. W  mieszkaniu Ela wpierw sprawdziła, czy ma wszystkie dokumenty, paszport przełożyła do swojej torebki. 

Bogdan natychmiast rozpoczął urzędowanie przy telefonie. Zaczął od....kupna samochodu od kuzyna. Umówili się, że kupi ten okazowy egzemplarz, którym aktualnie jeździ a wszystkie  formalności załatwi kuzyn. Na wszelki wypadek miejsce na promie  będzie rezerwował na następny tydzień,  a tego dnia wieczorem zjedzie do kuzyna z Elą i resztę omówią na miejscu. Wojtek podłączył do sieci nowy aparat telefoniczny, którego nie lubił, ale który pokazywał numer osoby telefonującej, o ile była ona wpisana w telefoniczną książkę numerów. Klnąc niczym szewc wprowadzał numery telefonów kuzyna Bogdana  i sztokholmski domowy numer Bogdana oraz jego komórki, numer do pracy, oraz numer Jasia i kilka innych, które podsunęła mu w międzyczasie Weronika. W końcu wcisnął aparat Weronice w rękę mówiąc - za nerwowy jestem, ty to zrób. 

Ustalili, że gdy zatelefonuje Jaś to oczywiście będą wielce zdziwieni, nie mniej na wszelki wypadek Bogdan i Ela już do końca pobytu będą mieszkać w podwarszawskim domu kuzyna. Oczywiście  zapisali sobie adres i obiecali że do nich przyjadą następnego dnia. Tak będzie bezpieczniej, bo przecież Jasiowi może wpaść do głowy by do nich przyjechać a trudno na 53 metrach kwadratowych ukryć dwie dodatkowe osoby. W godzinę później Bogdan i Ela pojechali pod Warszawę. Wstępnie byli umówieni na następny dzień koło południa, bo Ela chciała kupić sobie kilka ciuszków.

Weronika odetchnęła gdy za nimi zamknęły się drzwi. Nie lubiła Jasia, to prawda, był strasznym głąbem, ale ona nie wyszłaby za mąż za faceta tylko na zasadzie na "bezrybiu i rak ryba". Nim Ela wzięła z nim ślub kilka razy wskazywała Eli "niedobory" Jasia. Ale Elżbieta tłumaczyła jej, że z czasem Jaś się "wyrobi", zapewne będzie się starał podciągnąć do koleżanek i kolegów Eli. Zgodnie z przewidywaniem Weroniki Jaś nie mądrzał i Weronika starała się widywać tylko z Elą. Mężowi Weroniki   poziom intelektualny Jasia mało przeszkadzał, głównie grali  razem w siatkówkę a Jaś bez protestu słuchał "wykładów" Wojtka na tematy polityczne lub ekonomiczne. 

Poważniejszy rozdźwięk w związku Eli nastąpił, gdy okazało się po licznych badaniach, że plemniki Jasia nie mają szans by zapłodnić jakiekolwiek jajeczka. W  grę wchodziło tylko zapłodnienie in vitro, które było dostępne w Polsce już od 1987 roku. Ale Jaś, gdy dowiedział się , że trudno będzie znaleźć wśród jego plemników zdolne do zapłodnienia - obraził się i stwierdził, że to jedno wielkie kłamstwo,bo przed Elą miał kilka kobiet i na pewno były z tego jakieś ciąże, tylko dziewczyny po prostu je usuwały. A jeśli Ela zajdzie w ciążę to będzie dowód na to, że albo zdradziła go fizycznie z innym albo w klinice podadzą jakieś obce plemniki, a on "obcych bachorów nie będzie wychowywał".  I chociaż Ela miała pieniądze na taki zabieg zrezygnowała z niego. Potem okazało się że ona też nie najzdrowsza i przeszła operację wykluczającą ciążę. Wera namawiała ją, by wtedy wzięła rozwód, ale ona stwierdziła, że chyba wszyscy mężczyźni są dziwni i że już nie ma siły szukać faceta,  który chciałby być z kobietą, która nie może mieć dzieci. Weronika usiłowała ją skierować na  terapię,  ale Ela nie chciała poddać się żadnej terapii. No ale przecież nie mogła Eli na siłę zaprowadzić na  terapię. Macierzyństwo Weroniki na kilka miesięcy nieco poluzowało ich kontakty, ale nie zerwały przyjaźni.  Ela nawet poznawała jakichś panów,  Weronika  zapewniała jej alibi przed Jasiem, ale jakoś nie było chętnych na ślub z Elą. Do łóżka, bez zobowiązań- owszem sama frajda ale nie do stałego związku. Poza tym panów odpowiednich wiekiem a do tego wolnych to nie było.

Późnym wieczorem, niemal o północy zadzwonił Jaś. Odebrał Wojtek, bo Weronika właśnie była w łazience i niemal goła wyszła do przedpokoju, by posłuchać rozmowy, którą Wojtek  przytomnie przełączył na tryb głośny. Jaś wpierw zapytał, czy Ela jest u nich- gdy Wojtek zaprzeczył to usłyszeli- to gdzie w takim razie ta kurwa jest? Wojtek beznamiętnym głosem powiedział- nie wiem, ale o co ci chodzi, nie rozumiem. No pytam się, gdzie jest Elka. A skąd ja mam wiedzieć? - Wojtek "rżnął głupa". U nas jej nie ma, przecież ci zostawiła kartkę, że wyjechała na wczasy w Bory Tucholskie. To przedtem, a teraz znalazłem drugą kartkę, że odchodzi i że chce rozwodu. Talent aktorski Wojtka sięgnął niemal zenitu - co ty powiesz? Chce rozwodu? No to przynajmniej wiesz, że nic się jej nie stało, bo skoro chce rozwodu to przecież znaczy że żyje i że spotkacie się w sądzie. A co ci napisała? Że chce rozwodu, że zostawia mi mieszkanie i samochód i o żadne alimenty nie wystąpi. Pisze kretynka tak, jakbyśmy mieli jakieś dzieci. Jasiek, alimenty sąd przyznaje nie tylko na dzieci, ale też na współmałżonka, gdy ten  ma problemy materialne bo nie może pracować czy coś w tym rodzaju i nie ma  środków na swe utrzymanie. Pociesz się, że pierwsza rozprawa jest zawsze ugodowa, ma za zadanie pogodzenie stron. Jesteś tego pewien?- tak, zawsze tak jest. Jaś chwilę milczał- a Wojtek dalej prowadził "wykład"- tylko nie wyrzuć tej kartki, pokażesz ją w  sądzie. Ale Jaś już o czym innym myślał - ona pewnie jest u którejś z koleżanek, bo wcale swoich rzeczy nie zabrała. No i dlatego pomyślałem, że jest u  was. U nas jej nie ma, możesz przyjechać i sam sprawdzić. To mówisz, żeby zostawić tę jej kartkę? tak, zostaw. No to fajnie- stwierdził Jasio. A a ja cię nie obudziłem przypadkiem? nie- ale zaraz idę spać, uspokoił Jasia Wojtek.  

Weronika podeszła do Wojtka - nie wiedziałam, że tak pięknie potrafisz kłamać. Muszę zacząć uważać i bystro kojarzyć fakty. Żal mi ich oboje- stwierdziła po chwili. Popatrz- wszystko przez to, że raz Bogdan zabawił się w kasynie i wszystko przegrał. A jego rodzice wstydzili się to ujawnić. Wojtek popatrzył na nią - błąd w rozumowaniu - to wszystko przez to, że żyliśmy w nienormalnym kraju, że byle jaka praca za granicą była niesamowitą atrakcją. Gdyby nie to, to Bogdan nie pojechałby za granicę tylko siedział na tyłku w Polsce i studiował jak  należy. Raz w tygodniu grałby na swym  saksofonie i z trudem oganiał się od panienek.

                                                                                c.d.n


4 komentarze: