czwartek, 30 listopada 2023

Córeczka tatusia - 46

 Andrzej jeszcze kilka  razy upewniał się czy taka zamiana  mieszkań jest możliwa, więc ojciec Wojtka powiedział, że zaraz zatelefonuje  do swego znajomego notariusza i zapyta  się czy taka transakcja jest możliwa. Trochę to trwało, bo pan  notariusz był na mieście, więc poprosił by zatelefonować do niego za  jakieś pół godziny, bo już będzie  wtedy w domu.  

Jak stwierdził pan notariusz taka zamiana jak najbardziej była możliwa, ale żeby wszystko było elegancko załatwione, to byłoby dobrze, żeby obaj panowie umówili  się wpierw na spotkanie z prezesem tej spółdzielni i by on o tym wiedział, że nagle  zmienia  się lokator - musi  być porządek w dokumentach od  samego początku żeby potem nie było jakichś nieporozumień.Wojtek szybko przejrzał swój kalendarz, pokręcił głową i stwierdził,  że on wpadnie w poniedziałek rano sam do prezesa, bo to jedyny realny termin  a na logikę biorąc to Andrzej nie jest do tego potrzebny. Dobrze, że to jest ta  sama spółdzielnia a nie  dwie  różne. Jak się już dogada z prezesem to zaraz powiadomi o tym Andrzeja, który zaraz poda ojcu Wojtka  jakiś późno popołudniowy termin, w którym mogą wpaść do notariusza na  spisanie umowy. Jako wielce przewidujący  człowiek Wojtek wziął od Andrzeja kopie jego  dokumentów złożonych w  spółdzielni, a niezależnie od  wszystkiego obaj postanowili wpaść w niedzielę na Ursynów, żeby Andrzej zobaczył gdzie stoi blok, w którym Wojtek ma mieć to mieszkanie.

W niedzielę na Ursynowie Wojtek spotkał się nie tylko z Andrzejem ale i  z resztą ich rodziny, bo Lena  i dzieci też  chciały zobaczyć Ursynów. W przeciwieństwie  do Andrzeja  Wojtek był  sam, bowiem Marta się uczyła a ojciec  Wojtka miał spotkanie  ze  swym kolegą.

Ursynów zrobił na Lenie i Andrzeju dobre  wrażenie, bo w  sumie  było to naprawdę dość nieźle zaprojektowane osiedle , a i do lasu blisko i sporo sklepów. Wojtek  się śmiał, że gdyby Andrzej chciał zmienić miejsce pracy to jest tu olbrzymi szpital onkologiczny i na pewno nie cierpi na nadmiar lekarzy chirurgów, jest kilka  dużych marketów, jest kino, osiedle  ma już własny Ratusz, jest  duża  Klinika  Weterynaryjna,  jest SGGW, jest Hala Sportowa, jest również prywatna  wyższa uczelnia i jest dużo  zieleni. Jest również coraz  więcej przychodni lekarskich prywatnych. Są szkoły i przedszkola, ale Wojtek  nie wiedział czy są żłobki. 

Jak określił Wojtek Ursynów jest zaprojektowany systemem łączonych niedużych  osiedli, co może i nie  było złym pomysłem, ale przez   to czasem ciężko gdzieś trafić komuś, kto jest tu pierwszy raz, bo ulice często są prowadzone po linii koła lub kwadratu. No i pod Lasem Kabackim jest końcowa stacja Metra. A niedługo będzie uruchomiona  ulica  łącząca Ursynów z Miasteczkiem  Wilanów i będzie  wytyczona przez Błonia Wilanowskie. A nazwy poszczególnych  części Ursynowa to nazwy dawnych małych podwarszawskich  osad lub  wręcz majątków. Na koniec objazdu Ursynowa tam, gdzie  miało być mieszkanie Wojtka,  wylądowali w miłej kawiarni,  w której  był nawet kącik  zabaw  dla  dzieci. Na koniec Wojtek objechał dookoła cały Ursynów i Andrzej  stwierdził, że Ursynów jest olbrzymi i faktycznie jest miastem w mieście. 

A wy nie chcecie  się przeprowadzić na Ursynów? - dopytywała  się Lena.  Raczej nie, jesteśmy bardzo zżyci z tamtą częścią Mokotowa, żona mego teścia  ma tam swoją kwiaciarnię, ze 300 metrów od miejsca w którym  mieszkają. My w tej  części Mokotowa mieszkamy od dzieciństwa. Pierwsze  domy powstały tu w 1948 roku. I, choć to może  śmieszne,  chcemy nadal mieszkać w tej części Mokotowa.  Marta też ma  mieszkanie na Ursynowie ale je po prostu wynajmuje. Zrobimy remont w tym mieszkaniu, w którym  mieszkamy i nadal będziemy tu tkwić. Nawet sobie nie  wyobrażasz jak ja  tęskniłem  za Mokotowem gdy cztery lata  mieszkałem w  Austrii. Tam mieliśmy własny dom a ja zaraz po maturze uciekłem  stamtąd do Warszawy. Na  szczęście Marta czekała na  mnie, chociaż nie bardzo w to wierzyłem. Ja nie  wierzyłem, że ona nadal na mnie  czeka a ona nie  wierzyła że ja tu kiedyś jednak  wrócę. Trochę żałuję, że wcześniej się nie pobraliśmy, ale z drugiej  strony  chciałem być już odpowiednim kandydatem  na męża z  zawodem i dyplomem  w garści. No i się jej oświadczyłem dopiero po skończeniu uczelni. 

A ty nie chciałeś studiować  w Wiedniu?- dziwił się Andrzej. No wyobraź sobie, że nie  chciałem. Po prostu cały  czas tęskniłem za Martą. Przez te cztery  lata jakoś nie zżyłem  się z  żadnym kolegą. Matce mojej to się chyba marzyła  austriacka synowa, ale mnie  się żadna nie podobała. Z Martą to mogłem zawsze o  wszystkim porozmawiać, nie było tematów "tabu", miała i ma  nadal taki  sam  jak ja odbiór otaczającej nas  rzeczywistości. Rozumieliśmy  się  zawsze w pół słowa. Tamte  to miały jakieś dziwne poczucie  humoru - wręcz zdychały  ze śmiechu gdy się którejś z nich coś nie udało  albo się wywaliła na boisku gdy grały w hokeja na trawie. A na dodatek matka miała tam znajomą, która miała chyba  z lekka niedorobioną  córeczkę i gdy byłem chyba w drugiej lub trzeciej licealnej moja matka ubzdurała  sobie, że ja pomogę tej dziewczynie zaaklimatyzować  się w  szkole, bo ona  właśnie  zaczynała liceum. Na  całe moje szczęście  ci z czwartych klas byli wyznaczani przez  szkołę do opieki nad tymi nowymi. Nie wiem  tylko dlaczego mną się nikt nie opiekował gdy przyszedłem do I licealnej.  Kiedyś była tam u nas  ta matki znajoma  razem z tą swoją córką i miałem szczęście, że była jakaś transmisja ze zjazdów i mój ojciec razem ze mną oglądał transmisję i dzięki temu uniknąłem zabawiania owej dziewczyny.  Siedziała obok nas i  chyba nawet nie bardzo wiedziała co ogląda.

W poniedziałek rano Wojtek wpadł do Zarządu  "swojej" Spółdzielni i w dziale prawnym omówił kwestię zamiany swego mieszkania , które będzie do odbioru za dwa miesiące i doradzono mu, że będzie najprościej jeżeli to on odbierze to mieszkanie i zamieni  się z kolegą dopiero po odbiorze. I wtedy po prostu przedstawią w zarządzie  spółdzielni umowę notarialną o zamianie. Obydwa  mieszkania  są typu własnościowego, to Andrzeja jest o kilka tysięcy droższe ale suma  nie powala na kolana. A mieszkanie Wojtka jest drogie  bo jest na pierwszym piętrze i z tego powodu różnica  w ich cenie jest niewielka. Wojtek  wziął plany obu  mieszkań i pojechał do pracy. W czasie swej przerwy napisał o wszystkim do Andrzeja,  dołączył też plany obu  mieszkań z prośbą by jeszcze  raz  wszystko przeanalizował pod  swoim kątem, bo Wojtek i tak nie  będzie  mieszkał na Ursynowie. Ma Andrzej na te analizy  nieco czasu, bo mieszkanie Wojtek będzie miał oddane  dopiero za dwa miesiące. I podobno  nie będzie "poślizgu", bo wszystkie prace budowlane  są już  zakończone, zostało tylko czyszczenie lokali po budowie i uporządkowanie terenu wokół budynku.

Do Wojtka, zupełnie niespodziewanie zatelefonowała któregoś  dnia jego własna  matka. Ponieważ telefonowała w trakcie gdy prowadził wykład oczywiście miał wyłączony dźwięk, więc  w czasie przerwy zajrzał do telefonu kto to  wprawił jego smartfona  w drgawki usiłując  się dodzwonić. Oczy mu lekko wyszły z orbit, że to telefonowała matka, więc jej tylko wysłał wiadomość, że do godziny 16,30 nie może odbierać telefonów bowiem jest  w pracy. A do  domu dotrze  pewnie około godziny 17,00 i wtedy  mogą rozmawiać. Przy okazji nadał wiadomość do swego ojca, że telefonowała  matka i że pewnie  zatelefonuje około godziny  17,00.  Jeszcze nim wyszedł z pracy zaalarmował go kolejny telefon  -  co prawda inny numer niż telefonu jego matki, ale też numer   austriacki, więc nie oddzwaniał.  Nie  miał zwyczaju by odbierać telefony, których numerów  nie miał zapisanych w telefonie.  W ostatnich  miesiącach namnożyło się przeróżnych dziwnych usługodawców i  sprzedawców dóbr  wszelakich, którzy wybierali numery na chybił-trafił  szukając klientów.

Marta  była już w  domu i wiedziała od  swego teścia, że do Wojtka telefonowała jego matka, ale nie  rozmawiali bo telefonowała  w czasie  gdy prowadził  zajęcia ze studentami. A do ciebie też telefonowała? - spytał Martę Wojtek.  Nie, nie jestem pewna  czy w ogóle miała zapisany mój numer. Z reguły rozmawiałam z twoją mamą przez stacjonarny telefon. 

Przyjechała zapewne sprawdzić jak idzie jej biznes - stwierdził ojciec Wojtka. Albo  może nie było wolnych  miejsc w hotelu i chce u was przenocować - dodał. Wojtek wzruszył ramionami - nie  wiem, odpisałem tylko na jej numer, że jestem w pracy, nie mogę rozmawiać  i że w domu będę około godziny 17,00.

Spokojnie zjedli  w trójkę obiad, na który ojciec  zrobił pieczone kotlety mielone, które ich wręcz  zachwyciły. Ojciec  był dumny, bo wyczytał w którymś z czasopism przepis na takie  właśnie kotlety mielone-  miały w swym  wnętrzu drobniutko starte pieczarki i żółty ser. Do kotletów  był ryż delikatnie podostrzony łagodnym  curry i sałatka z lekko zakwaszonej  kapusty. W ramach deseru były czarne  jagody z niewielką  ilością bitej śmietany dosłodzonej oryginalnym  cukrem trzcinowym.

Misia załapała się na kurczakowe pulpeciki z  ryżem. Pulpeciki dla Misi były wielkości prawie piłeczki do ping ponga a mięso było dokładnie wymieszane  z ryżem i nie udało się jej zjeść samego mięsa.

Gdy już kończyli deser ktoś zadzwonił do drzwi wejściowych - pewnie dozorca z jakimś nowym zarządzeniem-  zawyrokowała Marta i wstała  by otworzyć drzwi. Siedź, dokończ spokojnie deser- ja otworzę, stwierdził teść i ruszył dziarsko do drzwi, zapalając jednocześnie    światło w przedpokoju. Otworzył drzwi i znieruchomiał - na progu stała jego była żona, równie  zaskoczona jak i on. Marta, gdy tylko teść ruszył do drzwi szybko wzięła Misię na ręce i teraz razem z psem wyszła do przedpokoju. Na widok swej teściowej wydała  z siebie krótkie "ooo" i zaraz powiedziała  głośno - ale niespodzianka! Proszę, niech mama wejdzie. Teściowa lekko zapowietrzona widokiem byłego męża, który ( nie da  się  tego ukryć) wyglądał stokroć lepiej niż wtedy gdy wyjeżdżał z Grazu wydusiła  z siebie  krótkie pytanie - a ty skąd się tu wziąłeś?  Były mąż wzruszył ramionami i powiedział - przecież mieszkam w Warszawie i jestem tu codziennie. Nie  spadłem z Księżyca. A Wojtulek jest? -spytała.

 Wojtek oczywiście jest, ale  chyba  dojada deser po obiedzie- poinformowała teściową Marta, przyciskając łepek Misi do swej twarzy.  Niech mama  wejdzie i  nie  stoi w drzwiach - dodała. Teść odsunął byłą żonę od  drzwi i je delikatnie  zamknął, a Marta  powiedziała- w mieszkaniu jest ciepło niech mama zdejmie tę kurtkę. A może mama zje obiad, my właśnie już skończyliśmy, ale nie ma problemu z podgrzaniem.  Wojtek, który właśnie rozmawiał cicho z Andrzejem spojrzał dość nieprzytomnie na  matkę i powiedział do Andrzeja - właśnie przyjechała moja matka, zadzwonię później, przepraszam.

A gdzie ty pracujesz, że nie możesz telefonu odebrać jak normalny  człowiek - ostrym tonem spytała Wojtka matka.  Na Politechnice, nie mogę rozmawiać  w trakcie gdy prowadzę wykład. Nie da  się. A co tu robi twój ojciec?  Mieszka z nami - i jest nam z ojcem bardzo dobrze.  Nawet nie masz pojęcia jak ojciec świetnie  gotuje - dodał.  A Marta zapytała - podgrzać mamie obiad?  Nie, dziękuję,  już jestem po obiedzie.  A napije  się mama kawy czy herbaty? - Marta udawała, że nie  zauważyła niezadowolenia swej teściowej, która na pewno  nie  spodziewała  się, że  zastanie tu byłego męża.

Wszystko jedno - stwierdziła teściowa.  Mnie na pewno, bo mam zamiar napić się tylko soku - powiedziała Marta, ale wolałabym wiedzieć co mam mamie przynieść. Może być kawa, jeżeli masz do niej śmietankę - łaskawie zapodała teściowa. Teść w tym czasie  zebrał ze  stołu talerze, a Wojtek pomału delektował się jagodami ze śmietanką.

I co robisz na tej politechnice ? - spytała nadal wyraźnie zła matka.  Pracuję, mam stypendium doktoranckie, pracuję naukowo i mam też godziny dydaktyczne.  

Przecież tam kiepsko płacą - stwierdziła. Mnie wystarcza - spokojniutko odpowiedział Wojtek Nie wiem  czy  wiesz, ale niewiele jest osób, które mogą zaraz po studiach otworzyć przewód doktorski.

Marta przyniosła do pokoju kawę,śmietankę do kawy i pozostałości ciasta  czekoladowo-orzechowego pokrojone na  zgrabne kawałki.

                                                                        c.d.n.






2 komentarze: