Bladym piątkowym świtem, wytrenowany przez lata odruch budzenia się o szóstej rano, zmusił Mietka do otwarcia oczu, ale w porę przypomniał sobie, że dziś ma dzień wolny, więc zamiast jak zawsze delikatnie budzić Helenę pocałunkami popatrzył tylko na nią, pomyślał o tym , jaki to z niego szczęściarz i mocniej ją tylko do siebie przytulił. W chwilę później spał z powrotem.
Obudził go przerażający sen, że Helena go porzuciła. Rzeczywiście był sam w łóżku, a że jeszcze nie bardzo był przytomny ogarnęło go przerażenie, ale właśnie w tej chwili w drzwiach łazienki ukazała się naga Helena i Mietek odetchnął z ulgą. Helena wróciła do łóżka, przytuliła się do Mietka i oświadczyła, że ona dziś ma zamiar cały dzień spędzić w łóżku, w jego objęciach. Wstaną co najwyżej po to by coś zjeść, a jedzenia w lodówce mnóstwo, nawet obiad już jest gotowy. Wystarczy tylko skorzystać z usług mikrofalówki.
Mietek opowiedział jej jaki miał straszny sen i jak był przerażony, że nie ma jej obok niego. Właściwie to dobrze, podsumowała Helena, że jesteśmy tak oboje zakręceni - ja już nie potrafię zasnąć bez ciebie, gdy jestem bez ciebie to odliczam godziny i minuty gdy wreszcie będziemy razem. Jak na kobietę po pięćdziesiątce to raczej nienormalne. W jakiś sposób jestem od ciebie uzależniona. Owszem, kochałam Wojtka, ale nie miałam świra na jego punkcie. A ty przesłoniłeś mi cały świat. I jest to dziwne ale i bardzo, bardzo cudowne. Ile razy w ciągu dnia zaczynam o tobie intensywnie myśleć w trzy, cztery minuty później ty telefonujesz lub przysyłasz mi sms, że kochasz i tęsknisz. Mam wrażenie, że oddychamy w jednym rytmie i z tą samą prędkością krąży nam krew w żyłach. Wiem, z medycznego punktu widzenia to raczej nierealne, ale tak nas odbieram.
Dlaczego nierealne?- zdziwił się Mietek. Pomyśl tylko, ile rzeczy robimy lub odczuwamy tak samo i w tym samym czasie. No i wreszcie będę mógł chodzić z tobą na wszystkie oficjalne spędy towarzyskie. Już trochę podpadłem, bo nie chodziłem, ale teraz to nadrobimy. Z nieoficjalnych źródeł wiem, że szef chce się z nami spotkać i osobiście nam pogratulować z okazji ślubu. Jest orędownikiem oficjalnych związków a nie "życia na kocią łapę". Był zachwycony faktem, że znam cię od wielu lat. On też z tych wiecznie zakochanych we własnej żonie. Co nie znaczy, że nie potrafi dostrzegać urody innych pań i mówić im miłych słów. A jego żona to bardzo miła osoba. No i wreszcie będę miał na biurku twoje zdjęcie! U nas wszyscy mają na biurkach zdjęcia swych żon i dzieci. Śmiać mi się chce, bo Pierre będzie miał teraz zdjęcia aż pięciu dziewczyn - Krystyny i czterech córeczek. I te dwie nowe nieźle im dają w kość. Pierre zaczyna szukać teraz pomocy domowej, bo przecież trzeba przywieźć starsze od babci. Na razie tamte u swojej babci nie narzekają, więc Pierre zbyt intensywnie nie szuka tej pomocy domowej.
Helena tylko machnęła ręką - będzie u nich ciekawie jak starsze wrócą do Warszawy. Między bliźniaczkami a starszymi będzie różnica 6 i 4 lata. A wszystko przez to, że Krystyna chciała koniecznie syna. Mówiła mi, że już przy drugim dziecku miała nadzieję, że będzie to chłopak, bo dziecię było bardzo ruchliwe, więc się cieszyła, że będzie chłopak. Była bardzo rozczarowana, że urodziła się córka.
Więc wyobrażam sobie jak musiała być rozczarowana tym razem, że znów nie urodziła chłopca.
Jestem ciekawa czy będzie jeszcze raz próbować?
Mietek uśmiechnął się - Pierre stwierdził, że on już nie chce ani jednego dziecka więcej. Poza tym dziecko to jest dziecko, niezależnie od tego jakiej jest płci. A te małe "potwory", jak je nazywa, w końcu przestaną kiedyś ryczeć nocami.
Do południa kręcili się pomiędzy kuchnią a sypialnią, po wczesnym lunchu postanowili wyjść na spacer, ale porozglądawszy się po okolicy stwierdzili, że to chybiony pomysł. Dookoła było pełno błota a i mocno zachmurzone niebo nie zachęcało do wyjścia z domu. Podjęli decyzję, że gdy tylko dotrze do nich reszta mebli to jednak się przeniosą do Warszawy, a tu będą wpadać tylko "kontrolnie" na weekendy i z jeden raz w tygodniu by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, bo zostawią włączone ogrzewanie. I poproszą pana Wacława by miał oko na ich domek.
Trzy dni spędzili razem w domu nieomal nie odklejając się od siebie. Mietek twierdził, że byłby najszczęśliwszym człowiekiem, gdyby mógł być na okrągło razem z Heleną tak jak teraz.
Helena wyciągnęła kilka albumów i zaczęli przeglądać zdjęcia. Było ich w sumie sporo, bo były też zdjęcia rodzinne i Heleny i Wojtka.
Zobacz Lenko - Wojtek był zawsze na wszystkich zdjęciach czyściutki, uczesany, uśmiechnięty - zupełne przeciwieństwo swego starszego brata. Ale chyba była między nimi spora różnica wieku, prawda?
A tak, aż 8 lat. I nigdy nie było między nimi ani krzty tak zwanych bratnich uczuć. Nic dziwnego- ośmiolatek i noworodek to dwa bardzo różne światy. Oni się wręcz nie lubili, a tym bardziej nie kochali.
A potem się okazało, że ten odpicowany dzidziuś skończył studia i miał sukcesy zawodowe, a starszy brat ledwo zawodówkę ukończył. Co prawda była to szkoła tak zwanych Rzemiosł Artystycznych, ale o ile wiem, niczego artystycznego ten jego brat nie stworzył. I wiesz, nie wspominam go mile. Jego żony też nie lubiłam. Mieli jedną córkę, ale nie wiem gdzie jest. Na pogrzebie Wojtka jej nie spotkałam. W ogóle to na pogrzebie była w komplecie tylko moja rodzina i nasi przyjaciele ze swoimi żonami lub sympatiami. A ja stojąc nad grobem Wojtka wciąż nie wierzyłam, że on nie żyje. I pomyślałam, że ta jego śmierć w czasie gry na korcie była bardzo w jego stylu - on miał takie teatralne zagrywki czasem. Kiedyś urządził mi pokazówkę, bo widział z okna, że do domu odprowadził mnie jeden z kolegów z mojej pracy i chwilę staliśmy pod moim domem kończąc rozmowę. Gdy weszłam do mieszkania Wojtek pakował plecak, " bo widzi, że jest w tym domu nikomu nie potrzebny". Miał czasem odbicia, ale na szczęście nie za często. Gdybym wtedy miała ten rozum co dziś to pewnie byłabym w 3 miesiące później w trakcie rozwodu albo i po rozwodzie, bo nie mieliśmy dzieci. Kochany, niczego nie żałuję przez co w życiu przeszłam- w domu mnie uczono, że wszystko co nas spotyka ma swój sens, ma nas czegoś nauczyć. Można się zastanawiać czego mnie miało nauczyć małżeństwo z Wojtkiem skoro tak bardzo się różniliśmy pod wieloma względami. Podejrzewam, że nauczyło mnie wyrozumiałości i cierpliwości i tego, że nigdy nie ma się w życiu wszystkiego o czym się marzyło w dzieciństwie. Marzyłam o wielkiej, gorącej miłości (jak każdy młody człowiek) a miałam tę miłość dość letnią, nie groziła mi poparzeniem się ale i nie przysporzyła mi trosk i strachu. Miałam stabilizację, żadnych awantur, żadnej huśtawki od prosperity do upadku. I wiesz, nawet w snach nie podejrzewałam, że ty i ja będziemy kiedykolwiek razem. Powiedziałeś mi co pomyślałeś gdy się dowiedziałeś o śmierci Wojtka. Powiem ci coś gorszego - tak z rok przed jego śmiercią jedna z moich koleżanek, znająca dobrze nas oboje powiedziała tak: gdybyś teraz się rozeszła z Wojtkiem albo on umarł to byś głupia babo odżyła, a tak to jesteś w stanie drętwoty. Jesteś totalnie wytłumiona. Wtedy ją wyśmiałam, a teraz wiem, że miała rację. Gdy do niej zatelefonuję i powiem, że wyszłam za mąż to będzie tryumfować. I będzie cię podrywać gdy was zapoznam.
Nie lubię być podrywany przez kobiety, to one mają być podrywane przez mężczyzn a nie odwrotnie-
obruszył się Mietek. Poza tym nie interesują mnie inne kobiety, mam ciebie. I jestem twój, tak całkowicie. I wierz mi- nigdy za żadną tak nie tęskniłem i nie marzyłem jak o tobie. Gdy dowiedziałem się o tym, że Wojtek nie żyje to niemal z dnia na dzień wszystko przewróciłem do góry nogami. Było mi trochę przykro, bo jednak się z nim przyjaźniłem, ale miałem przed oczami tylko ciebie i świadomość, że muszę do ciebie pojechać, muszę cię zobaczyć i zawalczyć o ciebie.
W następnym tygodniu zatelefonował do Mietka szef firmy, w której były zamówione meble z katalogu i zapytał, czy zgodzą się na inny kolor kompletu sypialnianego, bo niestety nie mogą na razie dostać owej "wiśni hiszpańskiej", dostali tylko tyle, że wystarczy na meble do dziennego pokoju i do przedpokoju, a do sypialni on proponuje "modrzew" i prosi o jak najszybszą odpowiedź. Po bardzo krótkim namyśle stwierdzili, że w końcu kolor mebli nie jest problemem wagi światowej i zgodzili się na ten modrzew. Szef firmy zapewnił, że meble w takim razie trafią do nich w następną sobotę około południa, przyjadą już złożone a nie w paczkach, co wywołało spory entuzjazm obojga. Ponadto poprosił, by były też gotowe lustra- do przedpokoju i do sypialni, to ludzie je od razu zamontują we właściwe miejsca. A cała ta "operacja" będzie kosztowała raptem 300zł płatnych ludziom do ręki. Obie strony wymieniły się wieloma uprzejmościami, a Mietek powiedział Helenie, że da im 200 złotych więcej jeśli będą czyści i mili, żeby mieli na porządny obiad w drodze powrotnej.
Tak jak było umówione meble trafiły do mieszkania Mietka i Heleny w sobotę koło południa. Ekipa składała się z 3 osób, dwóch do noszenia i ustawiania mebli oraz kierowcy meblowozu. Wszyscy byli "czyści i mili", więc Mietek dodał im 300 zł więcej, a Helena przygotowała im lunch w postaci pieczonych kurczaków, fury sałaty i frytek, na dodatek podała kawę i ciasto (kupne). Mietek i Helena jedli lunch razem z tym "miłymi i czystymi" panami. Tym sposobem stół w dziennym pokoju przeszedł bojowy chrzest.
Na koniec panowie pięknie podziękowali i zapewnili gospodarzy, że rzadko w Warszawie spotyka się tak miłych ludzi jak Helena i Mietek. A oni są w Warszawie dość często, bo dostarczają swoje meble do jednego z salonów meblowych, więc mają pojęcie jacy są warszawiacy. Mietek tylko dodał, że prawdziwi warszawiacy to są ci, co tu mieszkają od urodzenia a nie ci, co tylko przyjeżdżają tu codziennie do pracy i takich pseudo warszawiaków to jest w stolicy codziennie około miliona.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń