sobota, 12 lutego 2022

Ryzykantka - 9

 Weekend, w pewnym sensie upłynął pod hasłem "przedstawiamy sobie  wzajemnie swoje rodziny". Sobotnie popołudnie spędzili u rodziców Ewy.  Mamcia wpatrywała się w Roberta  niczym w  cudotwórcę  i wyraźnie usiłowała trafić  do jego serca przez  żołądek. Stół wyglądał niczym  gablota w dobrej cukierni. Oczywiście sporą część mamcinych wypieków  musieli wziąć ze sobą do  domu. Mamcia dość gładko przełknęła fakt, że ten ślub to będzie tylko i wyłącznie podpisanie  dokumentów i żadnego wesela nie będzie. 

Gdy wrócili do domu Robert powiedział - wiesz kochanie, skoro nam tak dobrze poszło z twoimi rodzicami, to jeśli nie masz nic przeciwko temu- zaraz wykonam telefon do siostry i przedstawię ci ją jutro o ile nie jadą oni jutro do rodziców Franka. Alina  bardzo kocha swoich teściów, którzy bardzo im pomogli gdy Alina  "nabawiła się bliźniaków". Odkąd tylko bliźniaki zaczęły chodzić na własnych nogach  regularnie  zabierali je  na miesiąc lub dwa wakacji, twierdząc, że  matka to też człowiek i musi odpocząć również od własnych dzieci. Alina jest ode mnie 2 lata starsza i wiem, że bardzo cię polubi. Przez całe  nasze dorosłe życie tylko raz się z nią pokłóciłem - oczywiście z tego powodu, że posłuchałem mego ojca i ożeniłem się  z Harpią. Ojciec twierdził, że powinienem ponieść konsekwencje  swego czynu i że nie  mam prawa skazywać swego (w połowie)  dziecka na etykietkę dziecka nieślubnego. Bo w naszym kraju taka etykietka wlecze się za  niewinnym  niczego dzieckiem przez całe jego życie. Alina była zdania, że kobieta nie powinna być bezwolnym  workiem i powinna sama świadomie zadbać o to by nie "wyprodukować"  nieślubnego dziecka wiedząc w jakich realiach żyje. Nie przepada za moim synem, twierdząc, że  biedne dziecko po swoim ojcu odziedziczyło urodę a charakter niestety po  swojej mamusi. 

Ale  mnie się twoja  uroda podoba - przerwała mu  Ewa - a charakter to wynik tego, że był większość swego życia z matką. Nawet nasze wrodzone cechy ulegają zmianie pod wpływem otaczających nas stale osób. A dla każdego dziecka rodzice są wzorem do naśladowania. Widać to zwłaszcza  gdy dzieci się bawią "w dom". Masz wtedy obraz tego jak wyglądają na co dzień układy rodzinne tych dzieciaków. Mam koleżankę, która jest przedszkolanką - zawsze na początku roku prowokuje  dzieci do zabawy w dom - wtedy wie jakie problemy wychowawcze ją czekają. No to dzwoń do Aliny, czuję, że się polubimy.

W niedzielę wylądowali u siostry Roberta, w Legionowie. Bliźniaków nie było w domu co Robert określił, że to dobrze, bo to klony jednojajowe i on nie może ich odróżnić.  A gdy są obok siebie to on ma wrażenie, że ma omamy wzrokowe i czuje  od razu potrzebę wybrania się do okulisty, bo widzi podwójnie. Tak jak podejrzewał Robert, panie  bardzo przypadły sobie  do gustu. Po 20 minutach szwagrowie spojrzeli na siebie i stwierdzili - chodź stary na spacer, jesteśmy tu zupełnie  niepotrzebni.

Alina stwierdziła, że chociaż Robert nie opowiadał jej jeszcze  o Ewie, ona widzi, że wreszcie jej brat jest szczęśliwy a to szczęście wychodzi z niego wszystkimi porami. Ewa stwierdziła, że sama nie może pojąć jak w tak krótkim czasie mogli podjąć decyzję o ślubie, wspólnym życiu itp i że tak naprawdę jest to zupełnie  obce jej naturze, bo zawsze wszystko dość długo i dogłębnie analizowała. A tu leci niczym leming przed siebie. Alina stwierdziła, że takie przypadki są dość częste, bo każdy jest komuś lub czemuś przeznaczony i wtedy sprawy idą lotem  błyskawicy. A dziś widok Roberta ją zaskoczył - w widoczny sposób odmłodniał. Zniknęły gdzieś bruzdy na jego czole, zmieniła się nawet sylwetka i oczy znów odzyskały blask. No po prostu rozpiera go szczęście - co widać, słychać i czuć. I Alina stwierdziła, że nareszcie będzie miała bratową z prawdziwego zdarzenia, co ją niezmiernie  cieszy. A Ewa zapytała, czy w takim razie Alina  mogłaby być jej świadkiem na ślubie - świadkiem Roberta jest profesor R. Oooo, to znaczy, że akcje  Roberta u profesora stoją bardzo wysoko. Pan profesor R. ma bardzo wysokie zdanie o sobie, więc fakt, że będzie  "świadkował" na ślubie młodszego kolegi jest bardzo wymowny.  

Oj tak, odniosłam wrażenie, że facet niemal czeka by mu składano hołdy - stwierdziła Ewa. Ale powiedział Robertowi, że szczęściarz z niego, bo ma  mnie. A Robert stwierdził, że wie o tym. I, wyobraź sobie, że R. obiecał, że będę mogła obejrzeć "z teatru" kilka operacji- oczywiście w obecności Roberta, bo stamtąd mogą obserwować operacje tylko ludzie z  branży, no a ja przecież do nich nie należę.  A nie  zemdlejesz gdy zobaczysz krew albo bebechy na wierzchu?-zdziwiła się Alina.  Raczej nie, oglądałam kilka filmów dokumentalnych i jakoś nic mnie  nie ruszało. Oglądałam nawet operację taką, którą sama  miałam mieć, czym zadziwiłam chirurga, który miał mnie operować. 

Wiesz Alinko, nie chcemy urządzać wesela, ale myślę, że jakiś wspólny obiad rodzinno- świadkowy to powinien jednak być. Taki obiad w restauracji to nie  wesele, więc pomóż mi przekonać Roberta, że to dobry pomysł. Masz to jak w banku - stwierdziła Alina. Powiedz to dziś, to ja od razu przytaknę i będzie sprawa załatwiona. Chodź na taras, coś ci pokażę.

 Z tarasu rozciągał się  widok na bardzo zadbany ogród, za nim był nieduży, dość młody las i pole. Ten las i ten kawałek ziemi to właściwie już są twoje, bo mogę się  założyć, że zaraz po ślubie Robert zrobi ci z tego darowiznę. Tylko będziecie  musieli mieć na początek rozdzielność majątkową, którą potem można spokojnie, notarialnie  znieść. Czasy takie, że najlepiej mieć  ziemię jako zabezpieczenie a nie oszczędności na koncie.  Och wiem zgodziła się  z nią Ewa-jest teraz run na domki. To ładny teren, zrobiłabym pod lasem dom na lato, moglibyśmy tu bywać w weekendy, blisko stąd  nad Zalew. 

Noo, dobry pomysł, jeśli tylko znajdziesz dobry projekt- przytaknęła Alina.  Ewa uśmiechnęła się - nie muszę  szukać, ja takie domy jednorodzinne projektuję. Oooo, kochana  moja, to ja ci napędzę klientów, tu coraz więcej osób chce się  budować, ewentualnie  przebudować to co już mają. Obok waszych działek są działki moich chłopaków. Gdy je kupowaliśmy to były grosze, teraz  bardzo ceny podskoczyły. 

Na taras wtargnęli panowie i Alina powiedziała- pokazałam Ewie teren, który należy do ciebie, a który jej zapewne  zapiszesz jako darowiznę, o ile podpiszecie na początek rozdzielność majątkową. I wiesz- napędzę Ewie klientów, bo  coraz więcej osób chce się tu pobudować- albo domki letnie  albo całoroczne. Brak tu co prawda  jakiejś rzeczki, no ale do Zegrza blisko i do Warszawy  też stosunkowo niedaleko. Na razie to tu jest przysłowiowe  zadupie, peryferie Legionowa, ale  coraz więcej  ziemi tu wykupują. I wiesz co, wreszcie mam  bratową z prawdziwego zdarzenia , za co ci jestem bardzo wdzięczna!

Rozmawiałyśmy o waszym ślubie i Ewa przytomnie  stwierdziła, że wesela nie robicie ale obiad dla świadków i najbliższej familii to jednak powinien być. Właśnie Ewa   mianowała mnie swoim świadkiem, więc domagam się wspólnego obiadu z rodzicami Ewy i drugim świadkiem. Czy ten twój kumpel-profesor jest strasznym sztywniakiem? Nie wiedziałam, że aż tak się przyjaźnicie, że będzie ci świadkował.

 No popatrz Franek - zostawi się dwie kobiety na pół godziny same to zaraz coś uknują - śmiał się Robert. Wiesz Alinko, R. gdy się do kogoś przekona to jakoś opadają z niego orle pióra i  jest całkiem miłym facetem. I......zazdrości mi  trochę Ewy. Zaimponowała mu wiedzą i tym, że jakoś wcale nie wystraszyła się  jego "orlich piór". No i dobrze  prowadzi samochód, co dla niego nadal jest czarną magią. On po rozwodzie nie ożenił się po raz drugi - nie chciał ryzykować, bo jak sam o sobie mówi ma paskudny charakter. A wspólny obiad faktycznie  nie ma nic wspólnego z weselem więc jasne, że zrobimy. Na razie Ewa jedzie w poniedziałek po nasze dokumenty. Upoważniłem ją do pobrania swojej metryki i odpisu o rozwodzie. Weźmiemy też dziś  skan twego dowodu osobistego, o ile tu dociera internet. A jak nie to jego nr itd.  Nie wiem tylko gdzie ten  wspólny obiad zarządzić. 

No to zaraz możemy z Alinką policzyć ile będzie osób i pomyślimy gdzie to zrobić, stwierdziła Ewa. Damy projekt, ty kochanie będziesz zatwierdzał. Wyszło mi, że to będzie  razem z dziećmi 9 osób. Alina skrzywiła się - ja bym najchętniej pominęła chłopców. Dla nich to żadna frajda a dla mnie tylko kłopot, bo będą się nudzili jak mopsy i rozrabiali. Sprzedam ich dzień wcześniej do teściów. 

No to tak - Ewa zaczęła wyliczankę - my dwoje, przyjedziemy samochodem, tak samo moi rodzice, wy dwoje też samochodem , zostaje R. Od biedy  możemy po niego wyskoczyć samochodem, adres znamy, potem też możemy go odwieźć.  W tym układzie- tu się zaczęła śmiać- zaoszczędzimy na alkoholu, bo więcej niż po kieliszku wina kierowcy nie wypiją, bo im  nie pozwolimy. Ale moja mamcia, Alina, profesor R. i ja możemy sobie pohulać. I w tej chwili Robert i Franek wybuchnęli śmiechem - no jasne- Alina  tylko usta  umoczy, resztę muszą wypić Ewa i jej mama i R., który podobnie  jak Alina tylko dziób umoczy- dusząc się od śmiechu mówił Robert. Albo i nie, bo miał w przeszłości problemy z tym płynem. 

Więc nie ma  sprawy - stwierdziła Ewa - przecież nigdzie nie jest  powiedziane, że musimy zamawiać wino, może go wcale nie być na stole, póki co to nie jest karalne. I pan R. nie będzie wodzony na pokuszenie ani nie będzie się  czuł napiętnowany. A przy zamawianiu obiadu powiemy, że to spotkanie  klubu AA i oczywiście słowem nie  piśniemy, że to obiad z okazji ślubu.  No co, wreszcie zażartowałam- wyjaśniła  Robertowi odpowiadając na jego zdziwione  spojrzenie.

A który lokal wybierzemy to zależy od tego gdzie nam się uda szybko wziąć ślub, więc na pewno nie będzie to Pałac Ślubów, raczej coś niedaleko naszego dzielnicowego USC.

No dobrze , stwierdziła Alina, A teraz  mi powiedz Robercie,  czy już dokonałeś  zakupu obrączek? Obrączek?  - zdziwili się przyszli małżonkowie. No właśnie obrączek. A co na waszym globie nie noszą ludzie obrączek? W tym zakątku Kosmosu, na tej  planecie ludzie je noszą,  jako znak, że już są zajęci. Ja swoją  zgubiłem już dawno, nie widziałem jeszcze  chirurga z obrączką ślubną. A ja swoją przerobiłam na pierścionek- powiedziała Ewa.

Alina wstała i powiedziała- to bardzo dobrze się składa- mam dla was obrączki- nietypowe, które żadnemu chirurgowi nie będą przeszkadzały. Na  damskiej już jest wypisane imię, po ślubie  jubiler wyryje  datę ślubu, na męskiej imienia jeszcze nie ma, ale jutro lub pojutrze będzie tam imię Ewa i na odwrocie uzupełni się datę ślubu. Zaraz je przyniosę. Robert otworzył usta, ale Alina zasłoniła mu  usta ręką - zaczekaj, podziękujesz później.

Za chwilę przyniosła   niewielkie pudełeczko - wpierw podeszła do Ewy i na jej szyi zawiesiła łańcuszek z płaską  obrączkę   o szerokości 4 mm, na której wygrawerowane było imię Robert. Na szyi Roberta  zawiesiła drugą, identycznej wielkości obrączkę, ale bez  żadnego napisu. Jak widzisz mój  braciszku ta obrączka nie będzie ci w niczym przeszkadzać,  nie musisz  ściągać jej do mycia rąk ani do  naciągania  rękawiczek. Nie przeszkadza również w życiu codziennym, do mycia i kąpieli nie  trzeba  jej ściągać. I jest naprawdę lekka. Jak widzisz świat się zmienia i teraz  można tak się  zaobrączkować. Wygrawerowane   napisy można uzupełnić czarną lub szafirową emalią.   

My z Frankiem też takie  mamy, z tym, że każde z nas ma jeszcze  po 2 dodatkowe obrączki - z imionami naszych chłopców i datą ich urodzin.  Zobacz - powiedziała- i odsunęła sweterek od swej szyi ukazując trzy obrączki.

Nim wyjdziecie to je wam odbiorę, dostaniecie je z powrotem już po ślubie, ale jeszcze w urzędzie. 

Robert i Ewa byli bardzo zaskoczeni tym prezentem, Ewie to się nawet oczy zaszkliły, a Robert ściskając Alinę powiedział- znów się mną rządzisz!

                                                               c.d.n.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz