Weekend, w pewnym sensie upłynął pod hasłem "przedstawiamy sobie wzajemnie swoje rodziny". Sobotnie popołudnie spędzili u rodziców Ewy. Mamcia wpatrywała się w Roberta niczym w cudotwórcę i wyraźnie usiłowała trafić do jego serca przez żołądek. Stół wyglądał niczym gablota w dobrej cukierni. Oczywiście sporą część mamcinych wypieków musieli wziąć ze sobą do domu. Mamcia dość gładko przełknęła fakt, że ten ślub to będzie tylko i wyłącznie podpisanie dokumentów i żadnego wesela nie będzie.
Gdy wrócili do domu Robert powiedział - wiesz kochanie, skoro nam tak dobrze poszło z twoimi rodzicami, to jeśli nie masz nic przeciwko temu- zaraz wykonam telefon do siostry i przedstawię ci ją jutro o ile nie jadą oni jutro do rodziców Franka. Alina bardzo kocha swoich teściów, którzy bardzo im pomogli gdy Alina "nabawiła się bliźniaków". Odkąd tylko bliźniaki zaczęły chodzić na własnych nogach regularnie zabierali je na miesiąc lub dwa wakacji, twierdząc, że matka to też człowiek i musi odpocząć również od własnych dzieci. Alina jest ode mnie 2 lata starsza i wiem, że bardzo cię polubi. Przez całe nasze dorosłe życie tylko raz się z nią pokłóciłem - oczywiście z tego powodu, że posłuchałem mego ojca i ożeniłem się z Harpią. Ojciec twierdził, że powinienem ponieść konsekwencje swego czynu i że nie mam prawa skazywać swego (w połowie) dziecka na etykietkę dziecka nieślubnego. Bo w naszym kraju taka etykietka wlecze się za niewinnym niczego dzieckiem przez całe jego życie. Alina była zdania, że kobieta nie powinna być bezwolnym workiem i powinna sama świadomie zadbać o to by nie "wyprodukować" nieślubnego dziecka wiedząc w jakich realiach żyje. Nie przepada za moim synem, twierdząc, że biedne dziecko po swoim ojcu odziedziczyło urodę a charakter niestety po swojej mamusi.
Ale mnie się twoja uroda podoba - przerwała mu Ewa - a charakter to wynik tego, że był większość swego życia z matką. Nawet nasze wrodzone cechy ulegają zmianie pod wpływem otaczających nas stale osób. A dla każdego dziecka rodzice są wzorem do naśladowania. Widać to zwłaszcza gdy dzieci się bawią "w dom". Masz wtedy obraz tego jak wyglądają na co dzień układy rodzinne tych dzieciaków. Mam koleżankę, która jest przedszkolanką - zawsze na początku roku prowokuje dzieci do zabawy w dom - wtedy wie jakie problemy wychowawcze ją czekają. No to dzwoń do Aliny, czuję, że się polubimy.
W niedzielę wylądowali u siostry Roberta, w Legionowie. Bliźniaków nie było w domu co Robert określił, że to dobrze, bo to klony jednojajowe i on nie może ich odróżnić. A gdy są obok siebie to on ma wrażenie, że ma omamy wzrokowe i czuje od razu potrzebę wybrania się do okulisty, bo widzi podwójnie. Tak jak podejrzewał Robert, panie bardzo przypadły sobie do gustu. Po 20 minutach szwagrowie spojrzeli na siebie i stwierdzili - chodź stary na spacer, jesteśmy tu zupełnie niepotrzebni.
Alina stwierdziła, że chociaż Robert nie opowiadał jej jeszcze o Ewie, ona widzi, że wreszcie jej brat jest szczęśliwy a to szczęście wychodzi z niego wszystkimi porami. Ewa stwierdziła, że sama nie może pojąć jak w tak krótkim czasie mogli podjąć decyzję o ślubie, wspólnym życiu itp i że tak naprawdę jest to zupełnie obce jej naturze, bo zawsze wszystko dość długo i dogłębnie analizowała. A tu leci niczym leming przed siebie. Alina stwierdziła, że takie przypadki są dość częste, bo każdy jest komuś lub czemuś przeznaczony i wtedy sprawy idą lotem błyskawicy. A dziś widok Roberta ją zaskoczył - w widoczny sposób odmłodniał. Zniknęły gdzieś bruzdy na jego czole, zmieniła się nawet sylwetka i oczy znów odzyskały blask. No po prostu rozpiera go szczęście - co widać, słychać i czuć. I Alina stwierdziła, że nareszcie będzie miała bratową z prawdziwego zdarzenia, co ją niezmiernie cieszy. A Ewa zapytała, czy w takim razie Alina mogłaby być jej świadkiem na ślubie - świadkiem Roberta jest profesor R. Oooo, to znaczy, że akcje Roberta u profesora stoją bardzo wysoko. Pan profesor R. ma bardzo wysokie zdanie o sobie, więc fakt, że będzie "świadkował" na ślubie młodszego kolegi jest bardzo wymowny.
Oj tak, odniosłam wrażenie, że facet niemal czeka by mu składano hołdy - stwierdziła Ewa. Ale powiedział Robertowi, że szczęściarz z niego, bo ma mnie. A Robert stwierdził, że wie o tym. I, wyobraź sobie, że R. obiecał, że będę mogła obejrzeć "z teatru" kilka operacji- oczywiście w obecności Roberta, bo stamtąd mogą obserwować operacje tylko ludzie z branży, no a ja przecież do nich nie należę. A nie zemdlejesz gdy zobaczysz krew albo bebechy na wierzchu?-zdziwiła się Alina. Raczej nie, oglądałam kilka filmów dokumentalnych i jakoś nic mnie nie ruszało. Oglądałam nawet operację taką, którą sama miałam mieć, czym zadziwiłam chirurga, który miał mnie operować.
Wiesz Alinko, nie chcemy urządzać wesela, ale myślę, że jakiś wspólny obiad rodzinno- świadkowy to powinien jednak być. Taki obiad w restauracji to nie wesele, więc pomóż mi przekonać Roberta, że to dobry pomysł. Masz to jak w banku - stwierdziła Alina. Powiedz to dziś, to ja od razu przytaknę i będzie sprawa załatwiona. Chodź na taras, coś ci pokażę.
Z tarasu rozciągał się widok na bardzo zadbany ogród, za nim był nieduży, dość młody las i pole. Ten las i ten kawałek ziemi to właściwie już są twoje, bo mogę się założyć, że zaraz po ślubie Robert zrobi ci z tego darowiznę. Tylko będziecie musieli mieć na początek rozdzielność majątkową, którą potem można spokojnie, notarialnie znieść. Czasy takie, że najlepiej mieć ziemię jako zabezpieczenie a nie oszczędności na koncie. Och wiem zgodziła się z nią Ewa-jest teraz run na domki. To ładny teren, zrobiłabym pod lasem dom na lato, moglibyśmy tu bywać w weekendy, blisko stąd nad Zalew.
Noo, dobry pomysł, jeśli tylko znajdziesz dobry projekt- przytaknęła Alina. Ewa uśmiechnęła się - nie muszę szukać, ja takie domy jednorodzinne projektuję. Oooo, kochana moja, to ja ci napędzę klientów, tu coraz więcej osób chce się budować, ewentualnie przebudować to co już mają. Obok waszych działek są działki moich chłopaków. Gdy je kupowaliśmy to były grosze, teraz bardzo ceny podskoczyły.
Na taras wtargnęli panowie i Alina powiedziała- pokazałam Ewie teren, który należy do ciebie, a który jej zapewne zapiszesz jako darowiznę, o ile podpiszecie na początek rozdzielność majątkową. I wiesz- napędzę Ewie klientów, bo coraz więcej osób chce się tu pobudować- albo domki letnie albo całoroczne. Brak tu co prawda jakiejś rzeczki, no ale do Zegrza blisko i do Warszawy też stosunkowo niedaleko. Na razie to tu jest przysłowiowe zadupie, peryferie Legionowa, ale coraz więcej ziemi tu wykupują. I wiesz co, wreszcie mam bratową z prawdziwego zdarzenia , za co ci jestem bardzo wdzięczna!
Rozmawiałyśmy o waszym ślubie i Ewa przytomnie stwierdziła, że wesela nie robicie ale obiad dla świadków i najbliższej familii to jednak powinien być. Właśnie Ewa mianowała mnie swoim świadkiem, więc domagam się wspólnego obiadu z rodzicami Ewy i drugim świadkiem. Czy ten twój kumpel-profesor jest strasznym sztywniakiem? Nie wiedziałam, że aż tak się przyjaźnicie, że będzie ci świadkował.
No popatrz Franek - zostawi się dwie kobiety na pół godziny same to zaraz coś uknują - śmiał się Robert. Wiesz Alinko, R. gdy się do kogoś przekona to jakoś opadają z niego orle pióra i jest całkiem miłym facetem. I......zazdrości mi trochę Ewy. Zaimponowała mu wiedzą i tym, że jakoś wcale nie wystraszyła się jego "orlich piór". No i dobrze prowadzi samochód, co dla niego nadal jest czarną magią. On po rozwodzie nie ożenił się po raz drugi - nie chciał ryzykować, bo jak sam o sobie mówi ma paskudny charakter. A wspólny obiad faktycznie nie ma nic wspólnego z weselem więc jasne, że zrobimy. Na razie Ewa jedzie w poniedziałek po nasze dokumenty. Upoważniłem ją do pobrania swojej metryki i odpisu o rozwodzie. Weźmiemy też dziś skan twego dowodu osobistego, o ile tu dociera internet. A jak nie to jego nr itd. Nie wiem tylko gdzie ten wspólny obiad zarządzić.
No to zaraz możemy z Alinką policzyć ile będzie osób i pomyślimy gdzie to zrobić, stwierdziła Ewa. Damy projekt, ty kochanie będziesz zatwierdzał. Wyszło mi, że to będzie razem z dziećmi 9 osób. Alina skrzywiła się - ja bym najchętniej pominęła chłopców. Dla nich to żadna frajda a dla mnie tylko kłopot, bo będą się nudzili jak mopsy i rozrabiali. Sprzedam ich dzień wcześniej do teściów.
No to tak - Ewa zaczęła wyliczankę - my dwoje, przyjedziemy samochodem, tak samo moi rodzice, wy dwoje też samochodem , zostaje R. Od biedy możemy po niego wyskoczyć samochodem, adres znamy, potem też możemy go odwieźć. W tym układzie- tu się zaczęła śmiać- zaoszczędzimy na alkoholu, bo więcej niż po kieliszku wina kierowcy nie wypiją, bo im nie pozwolimy. Ale moja mamcia, Alina, profesor R. i ja możemy sobie pohulać. I w tej chwili Robert i Franek wybuchnęli śmiechem - no jasne- Alina tylko usta umoczy, resztę muszą wypić Ewa i jej mama i R., który podobnie jak Alina tylko dziób umoczy- dusząc się od śmiechu mówił Robert. Albo i nie, bo miał w przeszłości problemy z tym płynem.
Więc nie ma sprawy - stwierdziła Ewa - przecież nigdzie nie jest powiedziane, że musimy zamawiać wino, może go wcale nie być na stole, póki co to nie jest karalne. I pan R. nie będzie wodzony na pokuszenie ani nie będzie się czuł napiętnowany. A przy zamawianiu obiadu powiemy, że to spotkanie klubu AA i oczywiście słowem nie piśniemy, że to obiad z okazji ślubu. No co, wreszcie zażartowałam- wyjaśniła Robertowi odpowiadając na jego zdziwione spojrzenie.
A który lokal wybierzemy to zależy od tego gdzie nam się uda szybko wziąć ślub, więc na pewno nie będzie to Pałac Ślubów, raczej coś niedaleko naszego dzielnicowego USC.
No dobrze , stwierdziła Alina, A teraz mi powiedz Robercie, czy już dokonałeś zakupu obrączek? Obrączek? - zdziwili się przyszli małżonkowie. No właśnie obrączek. A co na waszym globie nie noszą ludzie obrączek? W tym zakątku Kosmosu, na tej planecie ludzie je noszą, jako znak, że już są zajęci. Ja swoją zgubiłem już dawno, nie widziałem jeszcze chirurga z obrączką ślubną. A ja swoją przerobiłam na pierścionek- powiedziała Ewa.
Alina wstała i powiedziała- to bardzo dobrze się składa- mam dla was obrączki- nietypowe, które żadnemu chirurgowi nie będą przeszkadzały. Na damskiej już jest wypisane imię, po ślubie jubiler wyryje datę ślubu, na męskiej imienia jeszcze nie ma, ale jutro lub pojutrze będzie tam imię Ewa i na odwrocie uzupełni się datę ślubu. Zaraz je przyniosę. Robert otworzył usta, ale Alina zasłoniła mu usta ręką - zaczekaj, podziękujesz później.
Za chwilę przyniosła niewielkie pudełeczko - wpierw podeszła do Ewy i na jej szyi zawiesiła łańcuszek z płaską obrączkę o szerokości 4 mm, na której wygrawerowane było imię Robert. Na szyi Roberta zawiesiła drugą, identycznej wielkości obrączkę, ale bez żadnego napisu. Jak widzisz mój braciszku ta obrączka nie będzie ci w niczym przeszkadzać, nie musisz ściągać jej do mycia rąk ani do naciągania rękawiczek. Nie przeszkadza również w życiu codziennym, do mycia i kąpieli nie trzeba jej ściągać. I jest naprawdę lekka. Jak widzisz świat się zmienia i teraz można tak się zaobrączkować. Wygrawerowane napisy można uzupełnić czarną lub szafirową emalią.
My z Frankiem też takie mamy, z tym, że każde z nas ma jeszcze po 2 dodatkowe obrączki - z imionami naszych chłopców i datą ich urodzin. Zobacz - powiedziała- i odsunęła sweterek od swej szyi ukazując trzy obrączki.
Nim wyjdziecie to je wam odbiorę, dostaniecie je z powrotem już po ślubie, ale jeszcze w urzędzie.
Robert i Ewa byli bardzo zaskoczeni tym prezentem, Ewie to się nawet oczy zaszkliły, a Robert ściskając Alinę powiedział- znów się mną rządzisz!
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz