piątek, 11 lutego 2022

Ryzykantka - 8

Gdy tylko weszli do mieszkania i  Robert zatrzasnął drzwi porwał Ewę w ramiona i tuląc i całując pytał - co ci się stało, skąd taki pomysł?  Uwielbiam cię, nie mogę się doczekać by wszystkim pokazać  swą ukochaną żonę, z trudem opuszczam cię  jadąc do pracy a ty mi mówisz takie rzeczy?!  Jest chyba jasne  jak słońce, że musimy swoje wspólne życie w jakiś sposób uporządkować.  Nie chcę się wiecznie czuć niczym gość u ciebie - chcę uczestniczyć  we wszystkich wydatkach, chcę byśmy zdecydowali gdzie będziemy mieszkać, nie chcę być mężem na przychodne, nie chcę dwóch domów. Nie chcę oddzielnych sypialni, nie chcę nawet oddzielnych  materaców, chcę cię mieć blisko, jak najbliżej. Rozumiesz to? Ku zdziwieniu dyrekcji wykreśliłem dużą część swoich nocnych dyżurów z grafiku - już mi nie jest obojętne gdzie spędzę  noc - mam ciebie, moją ukochaną kobietę. Nie chcę  być bez ciebie. Uwierz mi wreszcie!

Ewa, nieco zaskoczona jego tak mocną reakcją  powiedziała- bo nagle  zaczęło mi się  wydawać, że ty nie masz do mnie  zaufania, a ja  naprawdę niczego przed tobą nie ukrywam. Po prostu przez 18 lat  małżeństwa  nauczyłam się nie mówić o tym co robię, jak robię, dlaczego coś robię, co myślę, co  mam a czego mi brakuje.  Ty jesteś już kilka lat po rozwodzie, a ja właściwie dopiero co i chyba jeszcze nie całkiem odtajałam. Przepraszam cię, ja po prostu wciąż się jeszcze boję, że możesz ode mnie odejść do innej, bardziej  atrakcyjnej, bardziej pasującej do ciebie kobiety.

Dziecinko, ale to właśnie ty do mnie idealnie pasujesz, pod  każdym względem.  Jesteś dla mnie  cudowną niespodzianką od losu- nie mam pojęcia komu dziękować  za to, że trafiłaś akurat do mnie w mieście,  w którym  nie brak dobrych ortopedów. Pomyśl jaki dziwny zbieg okoliczności - tego dnia  gdy zleciałaś z drabiny ja wcale nie  miałem dyżuru w izbie przyjęć ( u nas każdy je ma co jakiś czas) tylko zastępowałem kolegę a chirurgia ortopedyczna jeszcze nie była do końca zorganizowana, więc zawieźliśmy cię do innego szpitala. Widziałem cię raptem 15 minut u ciebie w domu i pewnie z 10 minut w karetce. I po dwóch latach rozpoznałem cię tutaj. I pomyśl też o tym naszym pierwszym zbliżeniu - coś takiego zdarza się rzadziej niż raz na kilka tysięcy razy. A nim do tego doszło zdążyłem cię poznać od innej strony i byłem i jestem nadal tobą oczarowany. Ja może po prostu nie umiem mówić  czułych słów, nie umiem po prostu uwodzić kobiet. Poza tym sama uroda kobiety już od wielu lat nie robi na mnie wrażenia. To pewnie pozostałość po moim związku. Harpia była naprawdę urodziwa, ale to była jej  jedyna zaleta. Chodź, umyjemy buzię, bo tusz ci się rozmazał i zaraz będą cię oczy szczypać. W łazience Ewa wyciągnęła z pudełka chusteczkę do demakijażu- Robert zabrał ją z jej ręki i sam  zaczął zmywać delikatnie tusz z jej rzęs, następną już sam wyciągnął z opakowania i kolejną  chusteczką  zmył z jej twarzy  cały makijaż. Na koniec wycałował dokładnie  całą twarz i powiedział - chodź do kuchni, dziś ja  zrobię dla nas kolację. Zrobię kolację mistrzów.

Kolacja mistrzów to był francuski omlet z zielonym groszkiem. Tym omletem Robert  zadziwił Ewę. Okazało się, że nauczył się  robić taki omlet we Francji, gdy był tam na praktyce.Ewa  nie szczędziła pochwał, zwłaszcza, że omlet naprawdę jej smakował.

Gdy już się układali do snu, Robert powiedział- wiesz co, pomyślałem, że mogłabyś mnie jutro odwieźć swoim  samochodem do pracy a potem po mnie przyjechać tak około 16,00. Jutro mam jedną operację a potem dzień przyjęć, więc zjem obiad w pracy, w naszej  kantynie. Gdy przyjedziesz to zostaw samochód na parkingu na moim  miejscu, już je  znasz,  bo tam kiedyś na mnie  czekałaś w moim samochodzie. Zostaw samochód i przyjdź do mnie do gabinetu. Chcę byś kogoś poznała.  To niespodzianka. A jazda rano i popołudniem to będzie  trening przed tymi jazdami  do Konstancina. Zgadzasz się? A kogo mam poznać? twojego syna? - dopytywała się Ewa.  Zobaczysz, to niespodzianka. Na pewno nie będzie  to  harpia ani mój syn - nie  zasługują na  twoją uwagę. I nie czekaj pod  gabinetem na sygnał, tylko po prostu przed 16,00 zapukaj do drzwi i wejdź. A co jutro operujesz? Te stare kości, co miały zapalenie płuc. Wygrzebała się babcia z zapalenia, ale ręka się nie chce zrastać. Ale tę babcię  rodzina  bardzo kocha i chcą za wszelką cenę jej pomóc. Uprzedziłem, że może się to nie udać, ale oni stwierdzili, że warto spróbować. Nie wiem co prawda co sama  babcia o tym sądzi bo biedula już nie bardzo kojarzy co się dookoła dzieje.

Rano, ten krótki odcinek drogi do kliniki był wypełniony śmiechem, bo Robert twierdził, że tak mu pasuje być wiezionym, że najchętniej  zatrudniłby Ewę w charakterze  swego kierowcy. Zażyczył sobie by Ewa stanęła tuż przed wejściem, potem przy otwartych drzwiach długo i czule się z nią żegnał.

Zgodnie z umową Ewa przyjechała o umówionej porze  do kliniki, zaparkowała i 5 minut przed godziną szesnastą  zapukała do gabinetu, w którym przyjmował Robert. Usłyszała jego głos mówiący "proszę" i niemal ze strachem otworzyła drzwi. W gabinecie był Robert i nieznany jej siwy mężczyzna, wyraźnie starszy od  Roberta. Robert wyszedł zza biurka i  podchodząc do Ewy powiedział - kochanie moje, to  profesor R., mój mentor, nauczyciel, przyjaciel i mój świadek na ślubie.  Profesor R. ujął rękę Ewy i cmoknął mówiąc - jak to jednak miło zobaczyć kobietę w naturze a nie  w postaci przetworzonej przez tomograf lub rezonans  magnetyczny. Zobaczymy co się okaże z panią za miesiąc - w razie czego to trafi pani w moje łapska. Ależ się o pani nasłuchałem ostatnio!  Litanie do Matki Boskiej  bywają krótsze. Ewa to, Ewa tamto,  Ewa owo. Pozwoliłem sobie  zerknąć na te zalecone dla pani ćwiczenia i  zabiegi - proszę nie brać  tej miejscowej krioterapii. O ile krioterapia w kabinie  na cały organizm jest korzystna, o tyle taka punktowa  rzadko kiedy pomaga,  za to solidnie  może zaszkodzić.  Pani Ewo, a pani naprawdę oglądała filmy dokumentalne  z różnych zabiegów operacyjnych? Wygląda z tego, że się pani  minęła z powołaniem. Teraz w moim szpitalu jest remont "teatru", ale  gdy się  pomieszczenie wyremontuje to wpadnie  pani z Robertem by pooglądać  z góry którąś z operacji.  Dzisiaj robiłem z Robertem babcię "kruchokostną"- nawet nam nieźle poszło- w pewnej chwili  miałem odczucie, że to ptasie  kosteczki. Robert przytaknął - no właśnie. A babcia  ma zaledwie 80 lat. Ale mnie już nic nie dziwi - miałem  pacjentkę, która w wieku lat siedemnastu złamała nogę- złamanie otwarte. I ta noga  nie zrastała się  dziewczynie przez rok. W pewnej chwili przyjechała do niej jakaś ciotka i przywiozła jakieś ziółka i kazała by dziewczyna to piła. I noga zaczęła się zrastać. Do dziś nie wiem co to było.  Może to był skrzyp polny- jakoś tak bezwiednie odezwała się Ewa. Do dziś  daje się na wzmocnienie kości i regenerację tkanki łącznej oraz wzmocnienie włosów, bo zawiera krzem. I wiem, że na włosy pomaga, sama wypróbowałam na sobie. A na coś szkodzi?- zapytał się Robert. Nie mam pojęcia.Mnie na nic  nie szkodziło. Chciałam co prawda wypróbować wtedy ziemię okrzemkową, ale  zraziła mnie ilość, którą  należało zjadać.  Mnie się wydaje, że jest za duży rozdźwięk pomiędzy  tzw. medycyną  naturalną  a tą oficjalną. A tak naprawdę powinny się uzupełniać. 

Zadziwia  mnie pani, stwierdził profesor R. Nie słyszałem nic nigdy o ziemi okrzemkowej.  Ewa uśmiechnęła się - z tego co pamiętam to ma ona ma dwie postacie - do użytku wewnętrznego oraz  jako składnik wielu kosmetyków, środków czyszczących, odtruwających, preparatów ochronnych dla zwierząt. A taki krzem do robienia  naparu to zapewne  można kupić w Herbapolu.

No to ja ci się Robercie nie dziwię, żeś taki zakochany, bo trafiłeś  nie tylko na ładną ale i na mądrą kobietę -a to jest o wiele ważniejsze niż uroda. No to załatwiajcie ten ślub szybko, szkoda  życia, tak szybko ucieka czas. Podrzucicie  mnie do domu czy dzwonić po taxi? Podrzucimy, nie ma problemu.

Gdy wychodzili z kliniki  profesor R. szedł pierwszy, za nim Robert obejmując Ewę. Miny pań  na recepcji - bezcenne. Bezcenna była również mina profesora  R.  gdy Ewa ich wiozła pod  wskazany adres. Wychodząc z samochodu profesor powiedział - szczęściarz z ciebie  Robercie! Ładna, mądra a na dodatek dobry z niej kierowca! Wiem, odpowiedział ów szczęściarz i przesiadł się na miejsce obok Ewy. No i co, była niespodzianka? Oj była, była - stwierdziła Ewa. Ale się te dziewczyny z recepcji gapiły na nas. Robert się śmiał - po raz pierwszy zobaczyły, że potrafię obejmować kobietę. Zrobiłaś na R. wrażenie - on nie lubi kobiet w medycynie i co jakiś  czas musi coś  "odszczekiwać" bo się okazuje, że  bywają naprawdę dobre w swoim  fachu. A co ty mu plotłeś o mnie?  Nie plotłem, mówiłem tylko szczerą prawdę. Nie  zdziw się, jeżeli któregoś pięknego dnia zostanie twoim prywatnym klientem. Głodny już jestem, co dziś zjemy na kolację?  Smażonego łososia z ananasem i z chipsami z ciecierzycy zamiast kartofli. Pasuje? No jasne, że pasuje. A na deser to ja zjem ciebie - dodał Robert.

A jutro, mój kochany, też mogę cię odwieźć do pracy, bo jadę potem  po nasze papiery. No i oczywiście przyjadę po ciebie, tylko powiedz o której jutro wychodzisz. Jutro, jutro - piątek, dzień dla mnie bez operacji, wychodzę o czternastej. Czyli  będę czekał na ciebie  na zewnątrz przy  automacie płatniczym. I możemy podjechać do biura spółdzielni, żeby obejrzeć to mieszkanie , które  ewentualnie   będzie  nasze - dobrze?  No jasne, że dobrze- zwłaszcza, że mamy w weekend omawiać uporządkowanie naszego życia. 

Patrzyłam w sieci i wychodzi tak jakoś, że  gdyby sprzedać twoją kawalerkę  i to mieszkanie w którym mieszkamy teraz to moglibyśmy załapać coś na Ursynowie typu 4 pokoje z kuchnią w niskim budynku, w okolicy Natolina. Możemy w sobotę albo w niedzielę pojeździć po nowych częściach Ursynowa, bo tam jest wiele miejsc, w których  zamieszkanie  nie będzie  zbyt bolesnym przeżyciem. Jest tez zaplanowane połączenie Wilanowa z Ursynowem i to gdzieś tak jakby na tyłach kliniki.Możemy też zobaczyć co się buduje lub już wybudowało  na tyłach wzdłuż Alei Wilanowskiej. No i muszę przedstawić cię mamci i wymyśliłam, że bardziej mi się opłaca byśmy do  nich podjechali. Na przykład na  podwieczorek w sobotę lub niedzielę. Powiedz mi tylko jakie  ciasto lubisz to takie zlecę by mamcia upiekła. W przeciwieństwie do mnie ona ma talent do pieczenia ciast. No to w który dzień wolisz byśmy do nich  wpadli? 

Mnie to wszystko jedno, stwierdził Robert -może będzie lepiej gdy twoja mama sama wybierze w który dzień woli nas  zobaczyć?  No dobrze- zgodziła się wspaniałomyślnie - to jutro w ciągu dnia do niej zatelefonuję. A lubisz  ciasta  czekoladowe? Mamcia robi pyszne  ciasto czekoladowe z wiśniami. A jak do niego podjada się lody to już czysta  rozpusta, niebo w dziobie. 

Niebo w dziobie to ja mam gdy cię całuję- stwierdził Robert. I mi do tego nie są potrzebne wiśnie czy też lody. I mam propozycję, byśmy dziś zaraz po kolacji wybrali się wcześnie  do łóżka. Zmęczyły  mnie dziś te kruche kosteczki A tobie też dobrze  zrobi pozycja  horyzontalna. Jeśli mnie utulisz, to na pewno dobrze  mi zrobi pozycja  horyzontalna, stwierdziła Ewa.

Nie wyobrażam sobie bym mógł cię nie utulić, przecież zawsze cię utulam, przytulam. Na ostatnim dyżurze zupełnie  nie mogłem spać, co przysnąłem to śniło mi się, że cię gonię  po plaży. I nie wyobrażam sobie byśmy mieli sypiać w oddzielnych pokojach czy też mieszkać w dwóch różnych mieszkaniach. 

Wiesz, w następną sobotę chyba  zaproszę do nas  mojego szefa- muszę mu jakoś osłodzić  fakt, że jeszcze cały miesiąc będę na zwolnieniu- to raz. A dwa  - muszę omówić dwa nowe projekty i w czasie  zwolnienia  trochę nad nimi pomyśleć i może coś nagryzmolić.  On długo nie posiedzi, góra 1,5 godziny bo to palacz. Dłużej bez fajczenia nie wysiedzi. A dobrze mi się z nim współpracuje i wolałabym  nie zmieniać pracy. 

A jak w biurze z tym jego paleniem? - zainteresował się Robert. W porządku tam prawie wszyscy palą i wychodzą na dwór, bo inaczej wszyscy by tam bez problemu wyzdychali. W budynku  nie wolno palić, więc pod  budynkiem ciągle koczują  grupki palaczy. Mieli w  budynku zrobić jakąś  palarnię z wentylacją, ale póki co jej nie ma. Nie tylko "moi" tam palą- tam jest sporo firm i w każdej królują palacze. Podejrzewam, że gdyby była palarnia to nikt by nie pracował, tylko wszyscy przesiadywali w palarni.

                                                                    c.d.n.


2 komentarze: