piątek, 11 lutego 2022

Ryzykantka - 7

 Ewa zerknęła na "rozpiskę" i z trudem powstrzymała się od jęknięcia. No ciekawa jestem czy ja to wszystko przetrzymam. W basenie to już chyba tylko utonę, tak będę zmęczona. I od kiedy to wszystko mam? Całe szczęście, że dopiero po weekendzie.  Mój szef dostanie  zawału, gdy się dowie, że mnie jeszcze miesiąc nie będzie. A zwolnienie  lekarskie kto mi wystawi? Konstancin - chórkiem odpowiedzieli obaj panowie. Ewa wpatrywała się w nazwy zabiegów- prądy interferencyjne, akurat znam, całkiem fajne, laser? będą mi coś ciąć laserem? jakieś trzy terapie  manualne, krioterapia  miejscowa, podwieszanie, czyli będę miała  z czego spadać, ćwiczenia indywidualne,  ćwiczenia  zbiorowe,  magnetronik, ćwiczenia w basenie. 

Kochanie  moje,  z tego podwieszenia to akurat  nie spadniesz choć niewątpliwie masz w  dziedzinie spadania pewne  doświadczenie. Poza tym przy każdym jednym  zabiegu, za każdym razem będziesz pytana jak się czujesz, czy nie sprawia ci dany zabieg  dyskomfortu.  

No właśnie -zabrał głos doktor-kierownik. Rehabilitanci wszystko zapisują - jeśli któryś  zabieg sprawia  pacjentowi dyskomfort to w porozumieniu z lekarzem prowadzącym zmienią dany zabieg na inny. Tu mamy naprawdę dobrą kadrę, często sami zmieniają rodzaj zabiegu gdy widzą, że coś pacjentowi nie pasuje a człowiek boi się o tym powiedzieć. Oczywiście każda taka zmiana jest odnotowana. I po każdym zabiegu pacjent podpisuje kartę  zabiegową, to ślad, że zabieg się odbył.

Robert podniósł się z krzesła - no to my się będziemy gubić. Jestem "stary" twoim dłużnikiem. Bzdura, stwierdził doktor-kierownik, żaden problem. Daj znać kiedy się będziecie obrączkować. Muszę  zobaczyć jak się obrączkuje  facet, który twierdził, że prędzej umrze niż się ponownie ożeni. Robert uśmiechnął się - gdybyś znał Ewę to rozwiódł byś się  ze swoją trzecią  żoną i błagał by Ewa  za ciebie wyszła. A ślub robimy bardzo cichy - tylko my i świadkowie.

Przed wyjściem zatrzymali się chwilę przy basenie, by przeczytać regulamin korzystania  z basenu. Gdy wsiedli do samochodu Ewa stwierdziła, że naprawdę obawia się, czy da radę przetrzymać te  wszystkie  zabiegi. Gdy wdepnę tam rano  o 9,00 to pewnie dopiero o 15,00 skończę zabiegi, jeżeli nie będzie  dużych poślizgów. Będę  musiała  brać ze sobą  jakieś przegryzki i picie. No i muszę dziś  zadzwonić do ojca i może jutro zabrać od nich samochód. Muszę nim trochę pojeździć. Dobrze, że będę jeździła rano "pod  prąd" - zresztą po południu też. 

Trochę dziwny facet - nie zna  mnie, a  wali mi po imieniu, bo się dowiaduje, że jestem twoją narzeczoną. On naprawdę ma trzecią żonę? 

On się najwcześniej z nas ożenił- podejrzewam, że po prostu  miał dość mieszkania w akademiku i dlatego się ożenił. Jego teść był bardzo dobrze prosperującym badylarzem a do tego  miał warsztat samochodowy, pod Warszawą. Ledwo pamiętam tę jego żonę. Nie wytrzymała męża studenta, który niestety  miał duuużo nauki i mało czasu dla żony. Teść im kupił w prezencie ślubnym mieszkanie typu pokój z kuchnią. Żonka mu się "zbiesiła" i puściła skutecznie  z innym. W ramach rekompensaty ten pokój z kuchnią teść przepisał na niego. Druga z żon starała się o stypendium  zagraniczne, ale jakoś wtedy łatwiej dostawali takie stypendia ludzie tu umocowani rodzinnie a nie  samotni, więc się z nią ożenił, jakoś nie kojarząc, że ten ślub był jej  tylko do tego otrzymania stypendium potrzebny. Łudził się, że on do niej pojedzie, gdy ona tam  zrobi  dyplom. Dyplom zrobiła i rozeszła się z nim nawet tu nie przyjeżdżając.  A tej trzeciej to praktycznie  nie znam, na ich ślubie  nie byłem, byłem mocno zajęty własną karierę  naukową . Wiesz, my się wszyscy dość rzadko spotykamy, ale jedno jest dobre - nasza szóstka dobrych ongiś kumpli nadal sobie pomaga jeśli któryś o pomoc w jakiejś sprawie poprosi.  I chyba  ciekawostką jest fakt, że wszyscy mamy doktoraty, wszyscy mamy po 1 dziecku i wszyscy przynajmniej jeden rozwód za sobą.

Brzmi ciekawie- stwierdziła  Ewa - jakiś socjolog mógłby napisać  niezłą pracę. Może wtedy władze dostrzegłyby, że wcale w Polsce  życie nie jest lekkie a wiele przepisów wcale nie jest frontem do ludzi. Wpadło mi właśnie do głowy, że może  nim wrócimy do domu to wpadlibyśmy do moich rodziców - muszę ten swój samochód  wziąć od  nich. Co prawda jest zarejestrowany na  mamę, ale tak naprawdę jest mój. Kupiłam go  gdy już zaczynało być nieco krzywo między  mną a byłym i ojciec mnie namówił bym go kupiła na mamę. Mamcia "napadnięta" z marszu, nieprzygotowana, że ich ktoś  nagle "nawiedzi" jest całkiem normalna.  

I powiesz, że mamy się pobrać? - dopytywał się Robert. Powiem. I powiem nawet kim jesteś w sensie  zawodowym. A żeby mamcię "dobić" powiem, że mieszkamy razem. Po takiej wiadomości mamcia  nie zrobi nam niespodziewanego nalotu. Jeżeli się zgadzasz , to jedź od razu na  starą Sadybę, będę robić  za pilota. Mieszkają w starej  osadzie oficerskiej, dziadek był zawodowym wojskowym. Śmieszna ta osada jednakowych domków. Mam wrażenie, że wszyscy trafiają do własnego domu tylko wtedy gdy spojrzą na jego numer - przynajmniej ja tak  zawsze miałam i mam nadal.

Kochanie  moje, czy jeszcze dużo rzeczy przede mną ukrywasz?- w głosie Roberta dało się słyszeć lekką pretensję. Ewa uśmiechnęła się i powiedziała- od chwili gdy doszliśmy do wniosku że będziemy razem zaczęłam odtajnianie. Zupełnie  niczym rząd amerykański z aktami FBI. Zresztą to wszystko są pozorne tajemnice, które w  żaden sposób  nie rzutują na nas, na twoje i moje uczucia. Moja  mamcia powinna była mieć z tuzin bachorów a ma  mnie tylko jedną i gdybym tylko pozwoliła  zalizałaby  mnie na śmierć. A propos ukrywania - mój były jest synem jej byłej najlepszej przyjaciółki, a nasze małżeństwo było spełnieniem  marzeń głównie mojej matki, która była wielbicielką powieści "Ania z Zielonego Wzgórza". Wymyśliła sobie, że skoro ona ma córkę, a psiapsiółka syna to "będzie cudownie gdy dzieci się pobiorą" i obie idiotki pchały nas ku sobie. I dlatego jakoś zupełnie nie  garnę się do własnej matki. A przyjaźń obu pań rozleciała się z hukiem, gdy ja zażądałam rozwodu. Mamcia twierdziła, że "były" z czasem zmądrzeje, ale na szczęście tata  mnie poparł i załatwił adwokata. I naprawdę, więcej tajemnic nie mam. 

Po chwili  milczenia dodała: no może jedną mam - gdy weszłam pierwszy raz do twego gabinetu i spojrzałeś na mnie tymi swoimi tak mocno niebieskimi oczami omal nie padłam, a potem jakoś wcale  nie spieszyło mi się z wyjściem od ciebie. Gdy mnie wtedy badałeś  marzyłam tylko o tym,  by trwało to jak najdłużej. To naprawdę zdarzyło mi się pierwszy raz w  moim  czterdziestoletnim życiu. Mam podejrzenie, że jeszcze nie jeden raz będę coś dzięki tobie przeżywała po raz pierwszy. 

Na najbliższym skrzyżowaniu skręć w prawo a potem na  najbliższym  skręć w lewo i potem jedź wolniutko, bo muszę  śledzić numery. Zresztą tam już będzie  obowiązywała trzydziestka. Sprzed domu zatelefonuję do taty, że jesteśmy. Bo tata ma komórkę, mama nie. Podejrzewam, że obaj się polubicie.  Stop. Jesteśmy na miejscu. Ale przytul mnie jeszcze i pocałuj. Z pewnym trudem się od siebie oderwali i Ewa zatelefonowała do ojca mówiąc - cześć tato, jestem przed waszym domem  razem z moim narzeczonym, muszę zabrać samochód, będzie mi potrzebny przez najbliższy  miesiąc. Stoimy przed bramą. W kilka minut później w otwartych drzwiach domu stanął wysoki, siwy , chudy mężczyzna, zszedł po 3 schodkach i  podszedł do furtki, przed którą stała Ewa z Robertem.  Starszy pan wyciągnął rękę do Roberta i powiedział- witam, miło mi będzie pana poznać. Całując Ewę w policzek powiedział- a czemu sama sobie nie otworzyłaś drzwi? Bo nie wzięłam z domu kluczy, po drodze wpadłam na pomysł, żeby do was wdepnąć. 

Wchodźcie, wchodźcie do domu. Mamy w domu nie ma, jeszcze  nie wróciła od fryzjerki. Będzie miała niespodziankę.

Tatku, to jest Robert. W kwestii jego CV to jest chirurgiem ortopedą, ma tytuł profesora, jest ode mnie 10 lat starszy. Chcemy wziąć   ślub,  bo usankcjonowany prawem związek mniej utrudnia życie. Oboje jesteśmy po nieudanych związkach, więc już jesteśmy nieco przeszkoleni w kwestiach pułapek, jakie niesie za sobą małżeństwo. Ślub chcemy mieć  cichutki, tylko my i świadkowie. Musimy tylko złożyć dokumenty. A samochód jest mi potrzebny, bo przez  miesiąc będę  5 dni w tygodniu jeździła do Konstancina  na rehabilitację. Po tamtym upadku z drabiny mam niejakie problemy z kręgosłupem. I nie proponuj, że możesz mnie codziennie wozić - bo ja tam będę codziennie  5 lub 6 godzin, więc nie miałbyś co tam ze sobą zrobić. Gdyby to było  raz w tygodniu  w lecie to może miałoby to jakiś sens, bo mógłbyś spędzać  czas w Parku Zdrojowym. Ale nawet latem byłoby to bez sensu- w tym  parku nie ma  co robić. Tatuniu, sfiwt sprawny?  No pewnie, jeżdżę nimi na  zmianę. I nawet wczoraj nim jeździłem i jest zatankowany. Wystarczy jak  fotel sobie przestawisz i ustawisz lusterka. 

No fajnie. Wiesz, to  my już będziemy znikać - nie mam zamiaru czekać na mamę. Zdzwonię się z nią i po prostu do nas wpadniecie. Bo  zgwałciłam Roberta by mieszkał u mnie, a on, na szczęście uległ. 

Mama będzie niepocieszona, że nie  zaczekaliście na nią- stwierdził ojciec.  Ewa pogłaskała tatę po policzku - to masz za zadanie ją pocieszyć. My naprawdę mamy mało czasu. Sprawdziła czy ma w torebce kluczyki od  samochodu  i skierowała się do wyjścia. Żegnając się z Robertem ojciec Ewy  powiedział do niego : oj, odważny z pana  człowiek. Robert uśmiechnął się i powiedział- być może, ale przede wszystkim jestem szczęśliwy. 

Ewa szybko poprzestawiała lusterka i fotel, tata w międzyczasie otworzył bramę i Ewa wyjechała z posesji. Robert pokazał jej by jechała pierwsza.  Pojechali od razu na płatny parking strzeżony i Ewa opłaciła miejsce parkingowe z góry za miesiąc. Gdy szli z parkingu do  domu Robert stwierdził - masz  bardzo miłego tatę. I dobrze jeździsz, nie po babsku. Ulżyło mi, bo mówiłaś, że dawno nie jeździłaś. No bo ostatni raz to jechałam na pierwszą wizytę u ciebie. A że się wtedy naszukałam miejsca do zaparkowania, to odstawiłam samochód i jeździłam potem autobusem. A przedtem to cały czas jeździłam swiftem, to już mój trzeci samochód. Tylko nie powiedz, proszę, że to też ukrywałam przed tobą. Dla mnie jeżdżenie  samochodem to taka sama czynność jak jedzenie posiłków lub ich przygotowywanie - nie  mają te czynności żadnego znaczenia  z punktu widzenia uczuć nas łączących. Pytaj mnie o wszystko - przyrzekam, że zawsze powiem ci prawdę. Nie mam nic do ukrycia. Gdy będziemy omawiali dotyczące nas sprawy organizacyjne to ci powiem ile  zarabiam, ile mam pieniędzy na koncie bankowym, w którym banku, jak wygląda moje  zabezpieczenie finansowe. Mieszkanie, w którym teraz  mieszkamy jest moje, własnościowe, już  spłacone. Mogę  z nim zrobić co mi się  zamarzy. Gdybyśmy  mieszkali w innym, bardziej cywilizowanym kraju wcale  nie byłby potrzebny ślub.  No i jak się domyślasz domek  na Sadybie dostanę w spadku. On jest nawet w dobrym stanie, wojna nie zaszkodziła tej części miasta, a rodzice  bardzo o niego dbali. I jest w pewnym  sensie atrakcyjny, bo jest podłączony do elektrociepłowni i do sieci  gazowniczej. To nawet sporo kosztowało, ale się opłaciło. Jest co prawda ogródek, no ale  zawsze można zrobić z niego japoński ogród kamienny, no chyba, że będziesz kosił trawę i go podlewał.

Będę robił co tylko zechcesz - zapewnił ją Robert. Jutro wystawię dla ciebie upoważnienie do pobrania  moich dokumentów z USC. Tylko sobie wezmę twój numer  dowodu osobistego. Biorąc swoje  weźmiesz i moje, najbliższe dni mam mocno zatkane. A w weekend porozmawiamy poważnie o stronie organizacyjnej w naszym wspólnym życiu. 

Ale chyba nie chcesz mnie rzucić? Bo jeśli chcesz  to rzuć mnie  teraz, zaraz, nie czekaj do weekendu- cichym głosem stwierdziła Ewa. Robert zatrzymał się jak wryty - co ci jest? oszalałaś? Kocham cię, chcę jak najprędzej być z tobą, ale nie możesz z tego powodu ponosić  wszystkich wydatków. O to mi idzie!


3 komentarze: