sobota, 12 lutego 2022

Ryzykantka -10

Po pierwszym tygodniu rehabilitacji Ewa  miała wszystkiego serdecznie dość. Przyjeżdżała na godzinę dziewiątą rano, ostatni zabieg, czyli ćwiczenia w  basenie kończyła około 15,30. Do samochodu wsiadała tuż przed szesnastą. Była potwornie  zmęczona i obolała.Cieszyła się, że przed rozpoczęciem rehabilitacji przygotowała posiłki na dwa tygodnie. Wychodząc  rano z domu część produktów  wyjmowała z zamrażarki i zostawiała w szufladzie lodówki a część na wierzchu, bez lodówki. Robert jadł lunche w szpitalnej kantynie, wieczorne obiado- kolacje z reguły on przygotowywał. Zakupy uzupełniające też leżały w  jego gestii. Ewa po prostu tylko zostawiała mu wykaz co powinien dokupić i w jakiej ilości, bo  miał tendencje do robienia  zakupów hurtowych.  

Ślub był wyznaczony w dwa tygodnie po zakończeniu rehabilitacji. Sprawę obiadu po  ślubie wzięła w swe ręce Alina. Ewa  nie  mogła się oprzeć wrażeniu, że Alina "spiskuje" z Robertem, ale podpytywanie Roberta nie dało żadnego rezultatu. Za każdym razem Ewa słyszała- "kochanie  moje, skoro zleciłaś sprawę Alinie, to ona  nad wszystkim czuwa. Ja się do waszych  babskich  spraw  nie mieszam." Za to każdego wieczoru wypytywał jak szły jej ćwiczenia, delikatnie  masował wszystkie  bolesne punkty, chwalił, że taka dzielna  z niej dziewczyna, pieścił, tulił i mówił masę  miłych słów.

Dobrze, że szef Ewy był niemal całkiem  łysy, bo na wieść, że Ewy nie będzie w biurze jeszcze ponad  miesiąc, stwierdził, że nie pozostaje  mu nic innego  niż włosy z głowy rwać. Słysząc to Ewa spokojniutko powiedziała- niewiele się przy tym namęczysz, wiele ci tych włosów  nie  zostało. Przecież ci obiecałam, że trochę w domu popracuję. Na projekcie  nie jest  napisane czy był wykonywany w czasie  mojego zwolnienia czy wcześniej, czy  może później. Datę  wstawimy taką, żeby wszystko pasowało. Nie histeryzuj. A skoro ci powiedziałam co i ile zrobię to tak będzie. Tylko będziesz  musiał do mnie wpaść i odebrać to co wymodzę. W ramach rekompensaty, za  fatygę, będziesz  miał niespodziankę. Jaką niespodziankę- dopytywał się. Przyjedziesz- zobaczysz. Przecież jeśli ci teraz powiem to nie będzie już niespodzianki, rozumiesz? No powiedz,  pewnie kupiłaś sobie  psa, zgadłem? W  pewnym sensie  trafiłeś.  A co masz na myśli, mówiąc, że w pewnym sensie? Nie nudź, szkoda czasu, muszę już jechać do  domu. To gdzie ty do jasnej cholery jesteś? W obozie koncentracyjnym. Przeczytaj sobie  na moim  zwolnieniu. Ewa, masz bardzo dziwne poczucie  humoru. Może, ale to od ciebie  się tym zaraziłam,gdy  mnie  całowałeś w Nowy Rok  składając mi życzenia. Pa, trzymaj się!  

Z szefem  znali się jeszcze z czasów studenckich, bardzo się lubili i cenili, a razem pracowali już niemal 10 lat. Był od  niej  ze 3 lata starszy, ale tak dokładnie  studiował, że dyplom robił tylko rok wcześniej niż ona. Rozmowa toczyła się gdy Ewa dopiero zaczynała rehabilitację. Pomimo trudów rehabilitacji ukończyła już jeden  projekt i jeszcze przed ślubem chciała go oddać do firmy.

Mamcia  ze dwa razy  nieśmiało zapytała  Ewę, czy już kupiła sobie sukienkę do ślubu. Bo ona była któregoś dnia w  Piasecznie i tam , blisko tego wielkiego marketu, widziała sklep z bardzo ładnymi sukniami ślubnymi. Powstrzymując się od złośliwości Ewa  wytłumaczyła mamci, że suknia ślubna nie pasuje do urzędu stanu cywilnego, a jej ślub właśnie będzie w takim urzędzie a nie w kościele. Jeden już  miała w kościele i jak mamcia wie, to źle się to skończyło. To w czym,  biedactwo, wystąpisz w takim razie? Mamciu, w zwykłej sukience albo w  kostiumie. Tak ubogo to będzie wyglądało- dalej już Ewa przerwała rozmowę, mówiąc, że musi natychmiast wyjść z domu, po czym pomaszerowała na  następny zabieg. 

Mamcia  miała zaledwie 60 lat, ale chwilami jakoś umykała jej otaczająca ją rzeczywistość. Ewie udało się zapisać mamę na koniec października do przychodni zajmującej się chorobą Alzheimera. Czytała, że wczesne rozpoznanie choroby jest bardzo ważne i można wtedy lekami  spowolnić jej postęp.

Do ślubu Ewa zamierzała pójść w spodnium. Miała dwa komplety -ciemnofioletowy, w którym bardzo się Robertowi podobała i jasno szmaragdowy, z którego jakby  nieco wyrosła - po prostu nieco zbiegł się w pralni. Dziwne o tyle, że  nie była to wełna. No bo oczywiście  nie dopuszczała do siebie  myśli, że może po prostu nieco utyła. Zmierzyła obydwa, sprawdzając oczywiście w obu rozmiar - na obu metkach rozmiar   był ten sam, więc może rzeczywiście  pralnia nawaliła. Może prasowali w zbyt wysokiej temperaturze? Żałowała, że nie  zmierzyła od razu po przyniesieniu do domu, tylko w kilka miesięcy później.  

Wpierw założyła spodnie - nie były za  ciasne ani w talii ani w biodrach. Założyła czym prędzej żakiet - leżał jak marzenie. Ojejku- ucieszyła się- schudłam od tych wszystkich  zabiegów.

Czyli będzie  miała w czym brać  ślub za blisko trzy tygodnie. Ale i tak postanowiła, że pokaże się Robertowi w obu kreacjach i niech on wybierze, w czym  ona ma wystąpić. Jak na  zawołanie usłyszała zgrzytanie  klucza w zamku i do mieszkania wszedł Robert.

Wyszła do przedpokoju prosto w jego objęcia.  Oooo, a dokąd to się moje kochanie wybiera w tak eleganckim stroju?- zapytał. Na ślub z tobą. Postanowiłam, że pójdę w jednym z tych spodniumów- albo w tym, albo w tym ciemnym  fioletowym.  

No wiesz, w obu wyglądasz  bajecznie, ale ten chyba jest lepszy kolorystycznie jak na ślub. No i będzie  chyba mniej kontrastowy do twego popielatego garnituru- dodała Ewa. No to idę się rozebrać. 

Zaczekaj  moment, pomogę ci się rozebrać, tylko wrzucę coś do zamrażarki. Lody kupiłem po drodze. Coś mi się zdaje, że ty kochany  niedługo zmienisz  zawód - nabrałeś niebywałej wprawy w rozbieraniu i ubieraniu mnie. Czekaj, weźmiemy też ten drugi komplet, trzeba je obydwa odwiesić  w szafie. Jeszcze trzy dni i koniec zabiegów! Potem mam jeszcze 2 tygodnie luzu- zwolnienie po rehabilitacji by kości pozbierać w jedno  miejsce.

Chyba  musimy dostawić drugą część szafy w sypialni. To my mamy jeszcze kawałek szafy? A gdzie? A w piwnicy, w firmowym opakowaniu. Zadzwonię do fachmana i skręci ją nam w sobotę. Przecież mógłbym sam to zrobić. Nie  kochanie, twoje  ręce są  zbyt cenne, nie  można ich niszczyć takimi pracami. Nie wygłupiaj się, mogę to sam zrobić. Nie zgadzam się - facet to zrobi w pół godziny, sam wytarga to z piwnicy, przyniesie  swoje narzędzia, załapie stówkę i będzie  szczęśliwy. I jeszcze  sam po sobie posprząta. 

My to zejdziemy do piwnicy, żeby zobaczyć co tam jeszcze jest z części meblowych- tata  mi wszystko pięknie tam poustawiał i popakował i na opakowaniach napisał co jest w środku. Przecież nim się gdziekolwiek przeprowadzimy to musimy tu trochę się  "domeblować".  Co myślisz o tym, żeby przynieść drugi materac i wtedy  będziemy mieć sypialnię a ten pokój będzie bardziej cywilizowany. Tu można by ustawić biurko,żebyś w razie czego miał gdzie się rozłożyć ze swoimi materiałami. Nie sądzę by było tak, że nagle oboje  będziemy potrzebować biurka. Wejdą tu jeszcze  dwa regały,a w piwnicy są  dwa na pewno, a może nawet trzy. I są na pewno jakieś szafki kuchenne. Ja byłam tak wnerwiona tym rozwodem, że nie chciało mi się nawet myśleć  o meblowaniu. I musi też tam być jeszcze jedna szafka łazienkowa. Chodź kochany do sypialni, zobaczymy to łóżko zrobione na podwójne. Ale nie  zapominaj, moja słodka, że my się nawet na pojedynczym na pewno zmieścimy. Tak, wiem, ale czasem trzeba poleżeć obok siebie.

A wiesz nad czym się zastanawiałam? Powiedz, nie zgadnę. Żeby ten większy pokój zrobić  jako sypialnię a tamten jako dzienny. Chodź, wypróbujesz  tamto łóżko. Bo żeby było bardziej głupio, to ten pokój jest cichszy, bo jest od tak zwanego podwórka, a tamten od ulicy, którą się włóczą  samochody i łażą  ludzie. Chodź, przymierzymy się do tamtego łóżka. Materac możemy z piwnicy przynieść dziś, rozpakować go żeby się przez noc  napowietrzył, jeżeli nadal  tam  będzie  sypialnia. Jeśli zmieniamy te pokoje, to fachman nam zorganizuje  ekipę do przesunięcia  rzeczy.

W czasie kolacji Robert powiedział, że w poniedziałek będą mogli obejrzeć to mieszkanie w Miasteczku Wilanów. I jeżeli będzie się ono podobało Ewie, to przeczekają w tym  mieszkaniu aż do chwili, gdy będą  mogli tam  zamieszkać. Wg  Spółdzielni od 1 stycznia  blok będzie  zasiedlany. A jeżeli im, a głównie Ewie się nie spodoba, to będą szukać gdzie indziej mieszkania. 

Ale drugą szafę i tak można zmontować. A co do łóżka - naprawdę wolałby żeby to nie była IKEA, bo przecież te  deseczki w szybkim tempie się rozlecą.  Kwestię  finansową ujął krótko - Ewa to się co najwyżej może dokładać, skoro uważa, że  jej bardzo zdrowa żywność jest tak bardzo droga. Bo może i Ewa ma drogą tę żywność, ale strasznie mało je. Zabezpieczeniem finansowym będzie też dla  nich ziemia, którą pokazała Ewie  Alina. 

Zaraz po ślubie  zrobią notarialnie rozdzielność majątkową i zaraz po tym akcie notarialnym Robert  zrobi dla niej  darowiznę. W kilka miesięcy później umorzą rozdzielność majątkową. A ten zabieg jest dlatego, że chce by w razie  jego śmierci Ewa była zabezpieczona  finansowo i żeby nie  musiała się tą ziemią dzielić z jego synem. On synowi zapisze notarialnie kawalerkę w spadku. Nie wie co Ewa  chce zrobić z tym  mieszkaniem,  w którym teraz są - on się zgodzi na wszystko co ona o tym postanowi.  

 Ewa  milczała dłuższą chwilę. Wiesz co, to może zamienimy się mieszkaniami i młodemu zapiszesz wtedy te dwa pokoje z kuchnią. Bo jakby na to nie  spojrzeć to jest przecież twój syn. To nie jego wina, że wy się rozeszliście i że jego matka  jest taka  a nie inna. A tamto  mieszkanie będzie się  wynajmowało i to bez trudu, bo jest w śródmieściu.  Przemyśl to, a może i z Aliną omów, ona cię kocha a poza tym  to mądra osoba. 

Wiem, że nam pieniędzy  nie zabraknie, bo jak na razie to oboje  nieźle  zarabiamy. Tyle tylko, że ty masz znacznie  trudniejszą , cięższą, bardziej wyczerpującą pracę.  Chciałabym byś brał jak najmniej dyżurów, żebyś mógł więcej odpoczywać bo, nie  wiem czemu, ale już nie będziemy młodnieć. Alina  wspominała, że Akademia  Medyczna chciała byś dawał wykłady - wydaje  mi się, że masz naprawdę dużo do przekazania młodym, którzy wybrali medycynę. Odmówiłeś, twierdząc, że jeszcze jesteś za młody. Ale teraz to się  z tymi młodymi dogadasz, a  za 10 lat najpewniej już nie.

Nie strasz mnie, R. ma teraz prawie 60 lat. Ale on się  źle prowadził, pił, palił- no tyle tylko, że chyba mało z wdzięków kobiet korzystał. Palenie to jakoś szybko rzucił, coś mu bardzo szkodziło, po 3 papierosach przestawał mówić. Tak naprawdę to jest alkoholikiem, tak zwanym niepijącym alkoholikiem. Bardzo się pilnuje by przypadkiem  się nie skusić. On mnie wielu rzeczy  nauczył, właściwie  zmusił do tego doktoratu. Jemu też nie wyszło życie osobiste.  I to właśnie przez alkohol.To co kiedyś powiedziałaś o chirurgach to prawda. To zawód,  w którym  cały czas jest się pod presją. Bo życie  ludzkie jest kruche. Odkąd jesteś ze mną stałem się spokojniejszy. Gdy operowaliśmy babcię co chwilę powtarzałem sobie- "Ewa we mnie wierzy". Byłem wręcz przerażony, bo cały czas miałem wrażenie,  że te kosteczki rozlecą mi się w palcach.  Powiedziałem jej rodzinie, żeby zasięgnęli opinii w przychodni medycyny naturalnej co mogą babci zlecić, by się te  kosteczki lepiej goiły. Babcia jest w domu i poją ją wyciągiem ze skrzypu polnego. Powiedzieli rodzinie, że gdyby babcia była młodsza to zaleciliby lek zrobiony z kości młodych cieląt. Znam go- powoduje niestety silne zaparcia, ale  faktycznie pomaga. I nie podaje się go  takim słabowinkom.

R. powiedział mi, że mam szczęście, że mnie  zechciałaś i że jesteś okropną ryzykantką wychodząc za mnie.Wcale  nie chciałem go na świadka, ale sam się na to miejsce  wprosił. On jest chyba  bardzo samotny i pomyślałem, że może potrzebna  mu jest do trwania przy życiu świadomość, że może się jeszcze komuś na coś się przydać. Bo nawet największe oddanie  się pracy nie zastąpi nam czyjegoś uczucia.

Ewa przytuliła się do Roberta - każdy związek jest ryzykiem, jesteśmy tylko ludźmi, zmieniamy się często  nie zdając sobie  z tego sprawy. Kocham cię ogromnie i nie sądzę bym była ryzykantką. Będę zawsze dbała o to, by nam obojgu było razem dobrze.

                                                                     c.d.n.





 

1 komentarz: