niedziela, 5 lipca 2020

Zastępstwo - IV

Ośrodek "Budowlanych" był pełen ludzi. Piach na plaży był brudny,  jedyny kosz na
śmiecie był wypełniony "z górką" i otoczony  śmieciami. W kawiarni nie było już
wolnych  miejsc, więc wzięli  lody "na wynos". Jedli lody i przyglądali się otoczeniu.
Pomiędzy jednym a drugim "liźnięciem" Jacek stwierdził, że może ośrodek w którym
zamieszkali nie jest wytworny, ale jest w nim czysto a poza tym cicho i przestronnie.
Tu stanowczo było zbyt wiele  ludzi, pełno  wrzeszczących dzieciaków, plaża mała
i bardzo brudna a  stojące  przy brzegu rowery wodne wyglądały na mocno już
wysłużone. Zjedli  lody i wyruszyli przepatrzeć jeszcze inne  miejsca. Dojechali do
miejsca w którym wyraźnie powstawało nowe osiedle  domków jednorodzinnych.
Domki-klocki były jednakowe, dwa rzędy jednakowych domków, każdy okolony
ogródkiem. Patrzyli na  nie z dezaprobatą a Jacek wysunął tezę, że gdy będą potem
wszystkie jednakowo otynkowane to ktoś wracający do domu "na gazie" na pewno
będzie miał  kłopot ze znalezieniem swego domu. Bo wśród 20 jednakowych
domów znalezienie tego właściwego nie będzie łatwe. Do tego osiedle stało w szczerym
polu, przy bocznej drodze, ale przy główniejszej nie było w promieniu 3 km żadnego
przystanku PKS ani też żadnego sklepu czy też kiosku.
Przejechali jeszcze kilka  kilometrów i powrócili do "swego"  ośrodka - w sam raz na
kolację.
Po kolacji jeszcze trochę pospacerowali nad  zalewem ale wkrótce komary zmusiły ich
do odwrotu. Na szczęście okna domków były zabezpieczone szczelnymi siatkami.
Jacek starannie sprawdził w domku czy aby nie ma choć jednego komara bo dobrze
pamiętał jak którejś  nocy Iza postawiła wszystkich na  nogi bo polowała  na bzyczącego
komara. Po tym doświadczeniu obaj ojcowie rodzin w ciągu 2 dni zamontowali na
wszystkich oknach w domu ramy z siatkami a na tarasie stały pojemniczki z olejkiem
goździkowym i rozpuszczonymi tabletkami witaminy B2.
Gdy Jacek tak wielce dokładnie  sprawdzał pokój, Iza zniknęła w łazience i po chwili
zawołała - Jacuś, zapomniałam wyjąć z torby szampon, mógłbyś go wyjąć i tu mi
przynieść? I czy umyjesz mi  plecki? Moment, muszę  zdjąć  ciuchy, odkrzyknął.
Po chwili wszedł do łazienki z szamponem, a Iza  zarządziła- "wpierw plecki" i podała mu
gąbkę.
Gdy tylko dotknął jej pleców wyszeptała: "niespodzianka panie Sułku, biorę tabletki
antydziecięce, więc będziesz miał ze mną mnóstwo pracy na wstępie".
To była bardzo pracowita  noc a Iza wykorzystała wszystkie dobre rady, których jej
udzielił stary lekarz. Oboje byli sobą wzajemnie zachwyceni i zdumieni. Iza nie
ukrywała co jej powiedział lekarz a z porad wynikało że był również bardzo dobrym
seksuologiem, nie tylko ginekologiem.
Na śniadaniu byli  niezbyt przytomni, dopiero mocna kawa i krótka drzemka postawiły ich
do pionu.
Jacek stwierdził, że zaraz po powrocie do Warszawy zrezygnuje z tego stypendium, za to
przyspieszy pisanie pracy magisterskiej by jak  najszybciej uzyskać dyplom. Ma już
napisaną połowę, z tym że  promotor jeszcze z nim tego co już napisane  nie omawiał.Poza
tym  postara się o pracę w jednym z  laboratoriów, w którym pracuje jego promotor. A jak już
załatwi pracę to będą się mogli pobrać,  nawet przed obroną  magisterki.
A z kim ty  Jacusiu ten  ślub weźmiesz ?-  słodziutkim głosem zapytała Iza.
Jak to z kim - przecież z tobą!
 A to ciekawe - śmiała się  Iza - bo ja nic o tym nie wiem! Uzgodniłeś coś ze mną? Pytałeś
się mnie o to czy będę twoją żoną? To, że się z tobą tej nocy znalazłam w  łóżku a ty
pozbawiłeś mnie dziewictwa nie znaczy wcale, że mamy być mężem i żoną. Od dość
długiego czasu znałeś  dobrze moje ciało, ale nigdy nie rozmawialiśmy o takiej
drobnostce  jak  ślub lub uczucia. Tak naprawdę jedyne co wiem w kwestii twoich uczuć do
mnie  to  fakt, że masz całą  furę  wątpliwości co do tego co  nas   łączy, zupełnie jak
w piosence Grechuty - "czy to jest  przyjaźń czy to jest kochanie?" Nie wiesz też czy ja cię
kocham, tak jak nie wiesz czy ty mnie kochasz.
Jacek wyglądał jakby stał przed plutonem egzekucyjnym - zdumiony i wystraszony.
Wreszcie oprzytomniał, podszedł do Izy objął ją, przytulił i powiedział nieco stłumionym
głosem  - masz rację, jestem  debil.
Kocham cię od dawna, jest to dla mnie tak naturalny stan jak proces oddychania, o którym
się nie rozmawia ani nie rozmyśla. Po prostu się oddycha. O tym, że chcę byś była  moją
żoną mówiłem raz, bardzo dawno, ale ponieważ wciąż byliśmy blisko siebie byłem pewien,
że nadal się zgadzasz.
A teraz mi powiedz - czy zostaniesz moją żoną?  Bo ja kocham cię od wielu lat i to uczucie
nie zmienia się. Postaram się być dobrym mężem.
I jeszcze coś -jeśli nie zmieni się twój pogląd odnośnie dzieci - to nie będziemy ich mieli.
Czytałem sporo na ten temat - część DPM to wynik stresu matki w trakcie ciąży.
Stąd taka moja decyzja w tej sprawie.
Iza, czy  ja naprawdę muszę paść na kolana z bukietem róż w grabie by prosić byś została
moją żoną?
Jeśli tak, to zaraz pojadę poszukać jakiegoś ogrodnika, kupię wiadro róż i obtłukę sobie
kolana padając na nie  przed tobą. Nie podejrzewałem nawet, że coś takiego mogłoby się
Tobie spodobać. Tobie, która mnie przyzwyczajała do widoku nagich piersi a potem uczyła
anatomii kobiety poza  lekcjami biologii w szkole a do tego zmusiła do zgłębiania tematu
antykoncepcji tylko w sferze teorii. Jesteś moją pierwszą kobietą i jeśli mnie nie odtrącisz
pozostaniesz i ostatnią.
Iza delikatnie wyplątała się z jego objęć, mrucząc, że za moment zemdleje z  braku dopływu
powietrza tkwiąc z twarzą przyciśniętą do jego klatki piersiowej.
Pociągnęła go na tapczan, mówiąc,   że porozmawiają dalej w pozycji horyzontalnej- wszak
zawsze najlepiej im się rozmawiało właśnie leżąc obok siebie i niemal szepcząc.
Długo rozmawiali omawiając swe przyszłe życie.
Oczywiście Iza nie byłaby sobą gdyby coś nie palnęła . Tuląc się do Jacka wyszeptała- no
i wychodzi na to, że nigdzie  nie pójdę  z  bardzo przystojnym Aleksem. Jedyną odpowiedzią
Jacka była lawina konkretnych pieszczot. Z trudem zdążyli na obiad.
Gdy wracali ze stołówki Jacek powiedział - już wiem co robią ci nasi wczasowicze- to mądrzy
ludzie - oni po obiedzie śpią i  powinniśmy zrobić to samo, ale w domku, nie na zewnątrz.
Otworzymy szeroko okno i nie zaciągniemy zasłony. Siatka ochronna w oknie jest szczelna.
Pół metra od naszego okna rośnie jakiś krzak, za nim już jest siatka , potem metr do brzegu
zalewu a nikt nigdy tamtędy nie chodzi, nie ma dokąd, drogę zamyka budynek stołówki.
No i jak, mam jechać i szukać  ogrodnika? Bo z bukietem to mam zamiar przyjść do Twoich
rodziców i jak tradycja każe prosić wujka, tfu, chciałem powiedzieć  twego tatę o twą rękę.
Cóż za zubożenie tradycji- zaśmiała się Iza. Wpierw powinna przyjść do jednych i drugich
swatka. Tylko skąd ją wziąć? Ja mam inny plan - zaprosimy swoich rodziców do Baszty na
obiad i w trakcie obiadu ich poinformujemy o swoich planach. Zarezerwuję wcześniej
miejsca i zapłacę orientacyjny rachunek- mam "fundusz ślubny" z prywatnych fuch.
No to będziemy to załatwiać razem, bo jak cię znam to jeszcze zamówisz dla mnie w ramach
deseru występy nagich dziewczyn- zaśmiał się Jacek.
Oj, to ty jeszcze wciąż  mało mnie znasz - myślałam raczej o tym, że sama wystąpię w stroju
odaliski i razem z Aleksem odtańczymy taniec erotyczny, dla ciebie. Żebyś był pewien co do
mnie czujesz.
Włącz muzykę z tej kasety z czerwonym serduszkiem, dawno nie tańczyłam z tobą na golasa.
                                       
                                                c.d.n.





3 komentarze:

  1. No sytuacja rozwija się bardzo dynamicznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze się czyta. W sam raz na wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze mi się tym razem pisze- widać jedno dobre generuje drugie;)
      No faktycznie- są wakacje- jakoś mi to słowo wyleciało z pamięci przez tę "zarazę".

      Usuń