W Urzędzie do Spraw Obywatelskich byli już o 9 rano. Jak stwierdził Jacek ów Urząd sprawiał fatalne wrażenie. Oprócz złożenia odpowiednich druków Ela musiała napisać podanie z wyjaśnieniem powodu, dla którego występuje o zmianę nazwiska dziecka.
Urzędniczka, która odbierała od niej dokumenty powiedziała, że za 2 lub 3 godziny będzie mogła zgłosić się po odbiór decyzji, a zapytana czy jej zdaniem decyzja będzie pozytywna powiedziała- ależ tak, to jest jasne, nie przewiduję tu żadnych komplikacji.
Wyszli przed urząd i doszli do wniosku, że nie ma najmniejszego sensu by się stąd ruszać, bo mieli miejsce na parkingu, a za 2 lub 3 godziny mogło go nie być, bo już brakowało miejsc i interesanci zastawiali chodniki. Postanowili nieco pospacerować po okolicy i powybrzydzać, bo nie było tu ładnie. No cóż, Praga, szemrana dzielnica- powiedziała Ela. Nie lubię tej dzielnicy. I pewnie nie polubię. Kojarzy mi się z Dworcem Wschodnim , z którego się wyruszało wiele lat we wszystkie kolejowe podróże nad morze. Wolałam Dworzec Główny. Ale na Pradze było i jest nadal ZOO i tu lubiłam bywać. Skojarzyło mi się, że dawno nie byłam z małym w ZOO. A może nim rozpocznę pracę to weźmiemy go razem do ZOO?
Nie mów o nim mały, toż on w październiku skończy 12 lat. I wiesz, wczoraj odniosłem wrażenie, że on urósł. Urósł, trzeba go wziąć na zakupy. Wczoraj mu się przyjrzałam i zauważyłam, że fryzjer za nim goni i trzeba poprzymierzać wszystkie ciuchy, bo na pewno urósł. I będzie lepiej, gdy załatwimy to w tych dniach, bo jak powrócą ludzie z wakacji to wszędzie będzie tłok. Ciekawa jestem co nam jutro pan prawnik powie. Ciekawa jestem co tak Wojtka wściekło, że mało telefonu nie rozwalił.
Nie wiem, on zawsze bardzo żywiołowo reaguje. Najlepiej jest wtedy nie reagować i nie pytać, bo można usłyszeć same niemiłe rzeczy. A repertuar przekleństw ma obfity. Nigdy mu nie mogłem dorównać w tej materii. Ale, jak sama widzisz to dobry facet i wiem, że bardzo cię lubi i szanuje. Jeszcze chyba żadna nie powiedziała mu tyle co ty. A zauważyłaś jak on wczoraj elegancko powiedział do sekretarek? "Może któraś z pań." Normalnie to by wrzasnął "niech któraś z was sprawdzi co się z tym gońcem dzieje". One pewnie jeszcze do dziś nie mogą dojść do siebie z wrażenia.
Niedługo poczta pantoflowa rozniesie to po biurze i powiedzą, że Jacek Ł. ożenił się ze świętą, którą Wojtuś adoruje. A jeśli się Wojtuś ożeni to połowa płci pięknej w firmie popełni samobójstwo. A za tobą żadna łez nie leje? Nie, nigdy żadnej w pracy nie podrywałem. A poza pracą? Kochanie, jak widzę wdrożyłaś śledztwo! Jeszcze nigdy mnie o to nie pytałaś. No bo się za krótko znaliśmy przed ślubem. Ale jeśli nie chcesz o tym mówić, to nie mów. Wprost przeciwnie - chcę ci powiedzieć- jesteś pierwszą kobietą z którą zapragnąłem być na zawsze a nie na 15 minut dla rozładowania napięcia lub pożądania. Tak właśnie wygląda prawda. I Wojtek powiedział prawdę - szalałem za Tobą wcale cię jeszcze nie znając. Wyśmiewał mnie, nawoływał bym oprzytomniał. A ja chodziłem do twojej mamy, by słuchać opowieści o tobie i móc się wgapiać w twoje zdjęcie. Gdy cię zobaczyłem po raz pierwszy w maju to z trudem się powstrzymałem by natychmiast ci się nie oświadczyć. A nie jesteś rozczarowany? A czym miałbym być rozczarowany? Uwielbiam wszystko co razem robimy, nawet jeśli to jest tylko zmywanie naczyń lub robimy zakupy czy coś załatwiamy. Uwielbiam twoje reakcje na moje pieszczoty, uwielbiam twój dotyk, twój głos i to jak na mnie patrzysz. I na pewno nie chcesz mieć własnego dziecka ze mną? Już ci powiedziałem- nie czuję potrzeby powielania swych genów. A ty chcesz znów chodzić w ciąży, czujesz taką potrzebę? Nie, ciążę bardzo źle znosiłam i ten koszmar porodu. Brrr. Ale gdybyś ty chciał zrobiłabym to dla ciebie, bo cię bardzo kocham. Ale skoro nie chcesz, to wybiorę się do gina i poproszę o założenie spirali, żeby się nie truć tabletkami. Możesz pójść ze mną, bo on bardzo lubi gdy jego pacjentki przychodzą ze swoim partnerem nie tylko wtedy gdy są w ciąży ale i w sprawach antykoncepcji. Fajny facet, polubisz go. A to zakładanie tej spirali nie boli? Nie chcę by ci sprawiano ból. Podobno nie, robi się to w trakcie okresu. Ale i tak wpierw zrobi mi badania czy można. I będę cały czas w gabinecie z tobą? Tak, jeśli będziesz chciał. Nadzwyczajne - jeszcze o tym nie słyszałem. Ciągle mnie czymś zaskakujesz. A co cię zaskoczyło? Och, już sam fakt, że zechciałaś takiego starego dziada za męża. A może miałeś po cichu nadzieję, że nie wyjdę za ciebie? Bałem się, że mnie odrzucisz z powodu różnicy wieku. Ogromnie się tego bałem. Nie mogłam cię odrzucić, bo cię Jaceńku pokochałam, jesteś miłością mojego życia. Chodź, wrócimy do tej nory zwanej urzędem bo jeszcze trochę a zacznę cię całować na ulicy. A tak się porządna kobieta nie powinna zachowywać.
Wrócili w samą porę, bo w chwilę po ich powrocie wywołano ich nazwisko. Przeczytali uważnie treść decyzji i skoro się wszystko zgadzało dostali oryginał i dwa odpisy. Teraz pozostawało tylko zawieźć dokumenty do Urzędu Stanu Cywilnego, żeby wystawili nową metrykę dla juniora.
Wyraźnie mieli tego dnia szczęście - pani urzędniczka wzięła od nich jeden z odpisów decyzji i powiedziała, że nie ma wielu interesantów, więc jeśli poczekają to za pół godziny będzie wystawiona nowa metryka dla dziecka. Dostali oryginał i w sumie cztery wypisy z niego.
W domu zjedli "barowy obiad" jak mawiała Ela. Czekała ich jeszcze rozmowa z prawnikiem, więc Ela przygotowała wszystkie dokumenty, które mogły mieć jakieś znaczenie, oraz wyciągi bankowe.
Prawnik i Wojtek spotkali się już wcześniej i na nich czekali. Wojtek miał pewne nowe wiadomości: ten bubek, jak się wyraził o byłym Eli, pracuje w jednym z oddziałów firmy, z którą miał kontrakt w Maroku i zarabia nieliche pieniądze. Jest już dwa tygodnie w Polsce i będzie jeszcze tydzień. Byłoby dobrze, gdyby Ela wraz z adwokatem pojechali do niego i żeby Ela go zaszantażowała - albo będzie płacił alimenty stosowne do swoich zarobków w Kanadzie albo niech się zgodzi na adopcję ich syna przez obecnego Eli męża. I jeśli złoży taką zgodę u notariusza a dodatkowo w obecności adwokata - będą kwita. W nagrodę Ela może mu napisać oświadczenie, u notariusza, że nie musi więcej alimentów płacić. No i najlepiej pojechać do niego jutro rano, on jest u swych rodziców w Radomiu. I jak dodał Wojtek- pilnuje go nasz człowiek.
Pan mecenas zgodził się jechać z samego rana, czyli wyjazd z Warszawy o 6,30. Oczywiście pojedzie też Wojtek, bo jak powiedział musi zobaczyć taki okaz szubrawca oraz Jacek i Ela. Spokojnie dojadą w godzinę. I żeby było zabawniej służbowym samochodem Wojtka. Wojtek, a co to za nasz człowiek go pilnuje-dopytywał się Jacek. No może nie nasz, ale mój kumpel ze stołecznej, brat jednej z moich byłych żon. Bystry facet. Świetny w rozwiązywaniu zagadek.W przeciwieństwie do swej siostry.
No a co będzie, jeśli nie będzie chciał podpisać tej zgody na adopcję ?- zapytała Ela. Zgodzi się zgodzi, bo jak nie to się doczepimy do firmy tatusia i powiadomimy ambasadę kanadyjską, że wobec niego będzie się toczyła sprawa sądowa. Masz Elu zażądać od niego 3 tysięcy dolarów miesięcznie, zarabia ich znacznie więcej, bo osiem.
Zgodnie z planem dojechali do granic miasta w ciągu godziny. Ela była trochę zdenerwowana, wróciły niemiłe wspomnienia. Wojtek co jakiś czas na nią zerkał, a Jacek cały czas obejmował i szeptał do ucha- pamiętaj, nie jesteś sama, masz mnie i jesteś pod ochroną.
A Wojtek zerkając w lusterko wsteczne powiedział do Eli-chyba byś go nawet nie poznała na ulicy- nic nie zostało z tego przystojnego facecika- spasł się jak prosiak. Ty tylko masz inny kolor włosów, nie jesteś kasztanowo ruda jak wtedy gdy się rozwodziliście. A jemu sporo przybyło na wadze. Wygląda jak stóg siana. A wiesz czym się zajmują jego rodzice? Nie wiem, nigdy nie wiedziałam nic więcej oprócz tego, że mają prywatną firmę. Produkują nagrobki, mają duży zakład kamieniarski i mieszkają bliziutko cmentarza. Zaraz będziemy na miejscu.
Dom pod który zajechali wyglądał dość nędznie- rozległy drewniany dom, z całą pewnością stary. To tylko fasada- powiedział Wojtek- w środku luksus. W starym drewnianym domu jest nowy, murowany. Wysiadamy. Chodź Elu, pójdziemy w pierwszej parze. Zadzwonili do drzwi, a Wojtek tak ustawił Elę, by stała na wprost wizjera. W otwartych drzwiach stał jej były- ujrzawszy Elę wystękał- o rany, a ty tu skąd? Jak na razie to z Warszawy - mam do ciebie sprawę. Nie zaprosi pan nas do środka spytał Wojtek. Ale ja pana nie znam- były usiłował tarasować sobą drzwi, ale Wojtek przesunął go w głąb korytarza. Słyszał pan - pani ma do pana sprawę. W tym momencie wszedł za nimi "nasz człowiek" w policyjnym mundurze. Byłego zatkało. Ela weszła do pokoju , odwróciła się i powiedziała- obiecywałeś naszemu synowi, że go zaprosisz do Maroka- nie zaprosiłeś. Mieszkasz i pracujesz w Kanadzie , wiem ile zarabiasz miesięcznie, więc zakładam sprawę o zasądzenie alimentów zgodnych z twoimi obecnymi zarobkami oraz o ściągnięcie różnicy pomiędzy tym co płacili twoi rodzice a tym co ty od chwili pobytu na kontrakcie zarabiałeś . Nie będę świnia, występuję tylko o 3 tysiące dolarów miesięcznie, bo zarabiasz ich osiem co miesiąc. Były wyglądał jakby miał zemdleć. No i oczywiście powiadamiam o tym ambasadę kanadyjską. A tak w ogóle, to poznaj mego męża - tu wskazała na Jacka. A to jest pan mecenas Z.
Mogę ci pójść na rękę i uwolnić cię od płacenia czegokolwiek jeżeli teraz zaraz pojedziesz z nami do notariusza i tam w obecności notariusza i pana mecenasa wyrazisz zgodę na to, by mój mąż adoptował naszego syna, któremu już nawet nazwisko zmieniłam, żeby nawet ślad po tobie nie został. Oczywiście zgoda będzie na piśmie a oprócz tego wszystko będzie nagrane.
Więc weź swoje dokumenty i jedziemy do notariusza. Gdy tylko "były" ruszył się w głąb pokoju zaraz jak cień ruszył za nim "nasz człowiek" i Wojtek. Ela stała obok Jacka tak blisko, że czuł jak cała drży. W 10 minut potem Ela siedziała za kierownicą samochodu "naszego człowieka" z mecenasem siedzącym obok, a przed nimi Wojtek wiózł "byłego" siedzącego pomiędzy "naszym człowiekiem" a Jackiem.
W trzy godziny później wracali do Warszawy z kompletem potrzebnych dokumentów. Jacek i Wojtek podziwiali Elę, że pomimo takiego silnego zdenerwowania bez problemu usiadła za kierownicą i dobrze prowadziła. Bo mnie prowadzenie samochodu uspokaja- wyjaśniła.
Nigdy się Ela nie dowiedziała co usłyszał "były" od Wojtka , bo jak powiedział Jacek- nawet powtórzyć trudno. No wiesz- powiedział Jacek- soczyście było. I przy okazji "nasz człowiek" powiedział mu, żeby pouczył goguś swego tatusia by ten nie kupował nagrobków kradzionych z opuszczonych cmentarzy niemieckich. Bo właśnie tym się "nasz człowiek" zajmował. Bo karze podlega nie tylko ten co kradnie ale i ten kto je kupuje a potem przerabia.
Następnego dnia pan mecenas złożył wszystkie potrzebne dokumenty w sądzie rodzinnym. W dwa miesiące później Piotr Konrad Ł. został synem Jacka Ł. To była jesień pełna nowych wydarzeń - z niewielkim poślizgiem oddano do użytku mieszkanie i państwo Ł.z synem mogli się już przeprowadzić.
Jacek, tak jak planował sporządził zapis testamentowy i swój majątek zapisał na Elę.
Eli dobrze się pracowało z Wojtkiem. Wszyscy za plecami Wojtka twierdzili, że odkąd Ela została jego asystentką Wojtek się zmienił, bardziej panował nad swoimi emocjami. Znajomość Wojtka z Jolą zakończyła się po ponad roku małżeństwem. Ale Jola za nic nie chciała żadnego przyjęcia ślubnego, żadnych gości z zewnątrz, więc przyjecie było na działce. Jacek rozpoczął pracę na pół etatu w pewnym instytucie, wykorzystując kierunek który ukończył na studiach.
Ela, gdy ktoś pytał ją o lata przed ślubem z Jackiem zawsze mówiła- to była fatamorgana.
KONIEC
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń