poniedziałek, 6 lipca 2020

Zastępstwo- VI

Kwiatki, czekoladki, uściski, zapewnienia,  że zawsze się dla nich znajdzie domek gdy
zamarzy im się  pobyt w tym ośrodku, potem składanie  "dobytku" i upychanie go
w samochodzie, znowu uściski i fura  miłych słów i "przyjeżdżajcie też w  każdą niedzielę
przez całe lato" i  głębszy oddech, bo już tylko 35 km i będzie powrót do rzeczywistości.
Oboje  całkiem przytomnie zauważyli,  że wyjazdy na działkę były mniej absorbujące, co
dość mocno zdziwiło Jacka.
Iza zaraz mu to wyłożyła dość dobitnie - bo dopóki się mieszka z rodzicami to się nie wie
na czym polega życie - spija się  śmietankę bez hodowania i dojenia krowy.  U rodziców
to my tylko łaskawie pomagamy, ale to oni zarządzają. Wiesz, to jak z praniem i gotowaniem-
wiesz gdzie jest  w domu kosz na brudy i gdzie stoi pralka, ale zapewne jeszcze nic w życiu
sam do pralki nie wrzuciłeś i nie uprałeś, wiesz  gdzie jest kuchnia, ale niczego poza wodą
na herbatę nie ugotowałeś. Zakupy robisz wg rozpiski, którą dostajesz od  matki, bez
zastanawiania się co i ile kupić.  Bycie dorosłym i samodzielnym to całkiem spory wysiłek
i umysłowy i fizyczny. I potem okazuje się, że ta wymarzona dorosłość nijak się ma do
marzeń o dorosłym życiu - bo nam się marzy ta dorosłość jako czas, w którym nareszcie
"będziemy robić to co chcemy". A to  bzdura - całe życie jesteśmy od kogoś lub czegoś
zależni.
Jacek zwolnił, jechał teraz z oszałamiającą szybkością 40km/godz., wreszcie stanął w małej
zatoczce do parkowania.
Co jest!? - zdziwiła się Iza. Coś z samochodem?
Nie, tylko muszę ci kilka rzeczy powiedzieć. Jesteś cudowną i mądrą dziewczyną. Kocham
cię na każdej  płaszczyźnie tego co w sobie masz - kocham nawet twoją złośliwość gdy mi
dokuczasz. Nie jestem ideałem, nawet niewiele w domu pomagałem, ale mam dobre wzorce
i kilka rzeczy potrafię zrobić, bo asystowałem ojcu we wszystkich technicznych pracach
w obu domach. Jestem kiepski w  mówieniu komplementów, bo to tylko słowa.
Zapewne jestem jeszcze dość toporny w łóżku, ale nie miałem chęci ćwiczyć gdzieś na boku,
by potem ciebie olśnić swymi umiejętnościami - tego będziemy się musieli razem uczyć.
Z działalności  kulinarnej to potrafię usmażyć kotlety schabowe, ugotować coś wg instrukcji
która jest na opakowaniu a nawet umiem ugotować krupnik - bez instrukcji na opakowaniu.
I umiem cienko obrać kartofle. Pomyślałem o tym mieszkaniu razem z rodzicami, bo do
czasu obrony pracy będę miał mało czasu na ogarnianie prac domowych, a nie chcę byś tylko
ty się tym zajmowała. Ale też wiem doskonale, że moi rodzice zawsze cię  kochali równie
mocno jak mnie i jestem w 100% pewien, że gdy tylko powiemy im o tym, że chcemy się
pobrać, to zaraz usłyszymy, że dopóki nie będziemy mieć własnego mieszkania to możemy
się zakotwiczyć u nich, by nie wydawać pieniędzy na wynajem. Od ich  mieszkania oboje
mamy blisko do pracy. Wiem, że oni nie będą się wtrącać w nasze  życie, dostali w kość od
swoich starych i dobrze o tym pamiętają.  Jakoś się oboje pomieścimy w moim pokoju, ma
wszak 30 metrów. I jeszcze pomyślałem, że nim pojedziemy do domu to podjedziemy do
Baszty zarezerwować miejsce, bo oni ostatnio jacyś przeładowani gośćmi są. Ciągle mają
jakieś wesela.
Nooo, jak  na współczesnego młodego faceta to  nawet całkiem sporo myślisz i niegłupio.
I wiesz, też cię kocham za całokształt, a teraz jedźmy dalej.
Wpierw podjechali do domu Jacka  (było po drodze), potem do Izy. Mama Izy była w domu,
ale była zajęta rozmową telefoniczną. Iza z Jackiem krzątając się po kuchni i szykując kawę
słyszeli  jak mama Izy pokrzykiwała do słuchawki: "tak kochana", "masz rację", "oczywiście",
"wszystko dokładnie powtórzę", "oczywiście, to jasne jak słońce", "tak, tak , masz rację",
"tak, tak, całuję cię, tak tak, przyjdziemy".
O rany, mama z kimś głuchym rozmawia- stwierdziła półgłosem Iza. Nieźle krzyczy w tą
słuchawkę, przez  zamknięte drzwi słychać jakby stała obok. Ciekawe z kim odprawia te
krzyki.
Ciekawość Izy  została dość szybko zaspokojona - jej mama już szła ku nim z uśmiechem
i po wymienieniu z nimi uścisków powiedziała - właśnie  rozmawiałam z ciocią Melanią.
Byliście w ośrodku rzemieślników, którego kierowniczką jest  cioci wieloletnia przyjaciółka.
Podobno jesteście: śliczni, przemili,  kulturalni, co oznacza, że Iza nie latała na stołówkę
w bikini bo upał. A Jacek wg p. kierowniczki  z całą pewnością ma niedowagę, biedny
chudzinka. No i ciocia zaprasza nas wszystkich do siebie, rodziców Jacka także, na obiad.
O nie!- krzyknęła Iza - nie mam zamiaru paść z przejedzenia. Kocham ciocię Melanię, ale
zawsze się czuję u niej niczym gęś w  trakcie tuczu. Mowy nie ma, u niej  nawet sama kawa
bez ciasta tuczy. No a jak ta przyjaciółka powiedziała, że Jacek jest chudziną, to stół się
będzie uginał pod ciężarem pełnych półmisków. Wujka już utuczyła, niestety.                      
Mamuś, Jacek i ja zaprosimy rodziców Jacka, was i  w takim razie ciocię Melanię, skoro już
wie, że byłam na urlopie z Jackiem, na obiad.  Może nam się uda na  najbliższą niedzielę,
zaraz pojedziemy do Baszty zamówić miejsce. Jak tam nie będzie  miejsc to podjedziemy do
Honoratki, tam też  dobrze karmią. A czemu tak krzyczałaś do tej słuchawki?
Aaa, ciocia ma zatkane jedno ucho, ale już jutro idzie do laryngologa, a ponieważ w trakcie
rozmowy piła herbatę, to musiała trzymać słuchawkę w lewej ręce i trzymała ją przy tym
zatkanym uchu, więc musiałam pokrzykiwać. Ale to ona tu dzwoniła. Nie wiem dlaczego
akurat wtedy, gdy piła tę herbatę. No cóż, wszyscy kiedyś będziemy starzy, ciocia ma już 75
lat.  Niemożliwe, myślałam, że z 10 lat mniej, bo wygląda świetnie - zdziwiła się Iza.
Na  najbliższą niedzielę nie było miejsc w "Baszcie", więc pojechali do "Honoratki". Doszli
do wniosku, że to  może nawet lepiej bo: wujostwo będzie miało od siebie bliżej, to raz,
a poza tym "Honoratka" miała ciekawe, klimatyczne wnętrze, była restauracją rzemieślników
i wujostwo często tu bywali i chwalili tutejszą kuchnię. Przejrzeli menu, Iza sprawdziła, że
bez problemu znajdzie coś lekkiego dla siebie. Teraz tylko czekała ją rozmowa z ciocią,  ale
postanowiła odłożyć ją na wieczór, bo wtedy prawdopodobnie telefon odbierze wujek, więc
nie będzie  musiała mu opowiadać o ich pobycie w ośrodku.
Jacek siedział nieco skwaszony, więc mama Izy stanęła na progu kuchni i skinęła na Izę -
chodź ze mną na chwilę do sypialni, coś ci pokażę.
W sypialni zapytała półgłosem: a co jemu się stało? wygląda jakby mu ktoś umarł.  Mamuś,
on już przeżywa  fakt, że dziś będzie spał beze mnie. Szybko się przyzwyczaił do mojej
stałej obecności. Mama roześmiała się - no a ty się nie smucisz z tego powodu? Smucę, ale
nic  na to nie poradzę, urlop mi się skończył. Dobrze, że jutro jeszcze nie muszę być w pracy.
Zaczynam pojutrze popołudniówką. No to idź go pociesz, że zawsze któreś się może zbyt
długo zasiedzieć i przenocować, poza tym każda niedziela  będzie dla was albo tu albo na wsi.
Macie szczęście, że nie macie  normalnych (ale zakłamanych) rodziców.A coś postanowiliście?
Mamuś, w niedzielę się  dowiesz, zawsze mi mówisz, że kobietę powinna cechować cierpliwość.

                                                       
                                                                               c.d.n.


3 komentarze: