czwartek, 17 lutego 2022

Ryzykantka -17

Sobotnie zakupy odzieżowe z dwoma facetami, którzy nie mieli pojęcia jakie noszą rozmiary ubrań, nie wiedzą  jaką lubią kolorystykę a na dodatek każdą przymiarkę  traktują  jak  najcięższą karę, porównywalną do kary  dożywocia w więzieniu o najsroższej formule, mogą każdego przyprawić o rozstrój nerwowy.

Po wyjściu z jednego ze sklepów Ewie puściły nerwy i oświadczyła, że jeśli jeszcze raz usłyszy, że któryś z nich nie wie jaki nosi rozmiar, nie wie co mu się podoba lub wygłosi, że jemu nie potrzeba wcale  ani nowej bielizny ani nowej koszulki ani nowej kurtki, ani spodni bo mu wydarte  kieszenie  nie wadzą  itp. to ona ich w sklepie pobije, albo weźmie te swoje wszystkie  niewykorzystane  urlopy i wyjedzie  sama na wycieczkę  z Orbisem, najlepiej do Meksyku albo na Alaskę. 

Orbis nie ma wycieczek na Alaskę - beznamiętnym głosem stwierdził Paweł. A poza tym głupio mi, że chcecie mnie ubierać, bo ja sobie  z czasem przecież na to  zarobię. W tym momencie Robert nieco oprzytomniał mówiąc Pawłowi, że oni usiłują nadrobić to wszystko czego byli pozbawieni bo ktoś inny dbał o Pawła  zaopatrzenie , a on  wprawdzie  dawał pieniądze,  ale nie kontrolował  w jaki sposób są wydawane. A on sam nie przepada za takimi zakupami, bo przecież większość  swego życia spędza w stroju służbowym. A poza tym to on nie rozumie, czemu Ewa  nic dla siebie  nie kupuje. 

Gdyby wzrok Ewy mógł zabijać obaj leżeliby już na ulicy martwi gdy wściekła wysyczała - bredzisz jakbyś się chloroformu naćpał- jak na razie to w sklepach  z męską odzieżą nie  kupuje się damskich ubrań. Poza tym to szafa  mi się nie  domyka, tyle mam ciuchów. I systematycznie coś z ciuchów  wymieniam na  nowe. Nie  moja wina, że ty tego nie dostrzegasz, że nie dociera do ciebie, że niemal  każdego dnia jestem w czym innym. Nawet  zapyziały Zigi i ta zgraja biurowa to dostrzega. 

Idziemy na kawę - muszę się uspokoić- zarządziła. Kawą się będziesz  uspokajać?- zdziwił się Robert. To może wdepnijmy do Wedla na gorącą  czekoladę, czekolada poprawia humor, mamy stąd bliziutko. Ewa ruszyła przodem, ale do jej uszu dobiegły słowa Pawła- niedobrze,  zdenerwowaliśmy mamę Ewę. Ewa policzyła w duchu do siedmiu  i.....odpuściła- udała, że nic  nie słyszała. 

Sącząc czekoladę, którą "chłopcy"zagryzali wafelkami  czuła jak jej  topnieje serce i  mija  złość. Przy okazji zakupili bardzo dużo słodyczy wedlowskich by je potem w niedzielę dać Alinie i Frankowi, którzy mieszkając w Legionowie  nie mieli blisko do firmowego sklepu Wedla. Dopiero teraz powiedzieli Pawłowi, że następnego dnia jest u nich rodzinne spotkanie z Aliną i Frankiem, ale  Klonów nie spotka, bo są u swych dziadków. Z jakim Frankiem? To ciocia ma  nowego męża?- zdziwił się Paweł.  Nie, tylko Franek, który na chrzcie dostał  Jan,Franciszek używa teraz drugiego imienia, żeby go ludzie nie  mylili z jego ojcem.

Gdy wyszli z pijalni czekolady Ewa stwierdziła, że tak się jej poprawił nastrój, że aż może zajrzeć do któregoś  sklepu z damskimi ciuchami i zostawiła ich przed sklepem "obładowanych" ich zakupami. W kilka  minut później wyszła z  maleńką paczuszką. Co kupiłaś?- dopytywał się Robert.  Figi i rajstopy. Tak bez mierzenia? - udawał zdziwienie Robert. Tak, bo ja  kupuję je  na oko a nie na pupę- wyjaśniła.

Kupili jeszcze  buty dla Pawła i to takie, które mu się bardzo podobały i czarne firmowe dżinsy. W samochodzie, gdy jechali do domu Ewa tłumaczyła Pawłowi, że fakt, że studiuje informatykę  nie zobowiązuje go do chodzenia na okrągło we flanelowej koszuli w kratkę , rozciągniętym we  wszystkie    strony swetrze i wydartych, brudnych i postrzępionych dżinsach. Ona zna informatyków, którzy na co dzień chodzą w garniturach a jeśli się mają czołgać pod biurkami i kotłować w kablach to zakładają robocze kombinezony.

W domu przy kawie z ulubionymi Ewy słodyczami (czyli bakaliami i gorzką czekoladą)  Ewa naprowadziła rozmowę na temat urodzinowego prezentu dla  Pawła. Powiedziała, że chcą mu z okazji jego ćwierćwiecza sprawić prezent, który by mu sprawił prawdziwą radość. I w związku z tym, niech on wymieni kilka rzeczy, które sprawiłyby mu  radość a on dostanie jedną z nich. I żeby jednak była to niespodzianka, a jednocześnie  jakieś pole  manewru dla  nich,  to dopiero w dniu urodzin zobaczy co to jest.

Przy okazji rozmawiali o swych marzeniach. Gdy przyszła kolej Pawła na powiedzenie o czym  marzy powiedział - powiem, ale pod  warunkiem,  że nie wyślecie  mnie  natychmiast do szpitala psychiatrycznego. Bo mnie się marzy, byśmy mogli mieszkać razem, albo w jakimś  dużym 5, 6 pokoi  mieszkaniu albo w jakimś domu. I to nawet wtedy, gdy założę własną  rodzinę. Kocham was oboje, wasza obecność daje  mi siłę i wiarę w to, że sobie poradzę w życiu, że nie  narobię głupot. Nie bardzo rozumiem ten pęd do tego by koniecznie  mieszkać bez rodziców. Kiedyś właśnie w  tej jedności rodziny była siła. Zazdroszczę jednemu z kolegów- mieszka w domu,  w którym mieszkają trzy pokolenia. Chcieli mu  kupić w Warszawie jakieś mini  mieszkanie, żeby  nie dojeżdżał codziennie na uczelnię, ale on wolał dojeżdżać niż mieszkać sam.

To marzenie  nie kwalifikuje cię do psychiatryka, tylko uświadamia mi synku,  jak bardzo byłeś samotny i cierpiałeś z powodu rozpadu naszego małżeństwa - stwierdził ze smutkiem Robert. 

A chciałbyś mieć babcię i dziadka? - spytała Ewa. Bo  moi rodzice jeszcze żyją i w pewnym sensie są też w tej chwili i twoją rodziną. Jeżeli odpowiada ci większa rodzina, możemy dziś  po południu do  nich podjechać i poznasz ich. Mojego ojca polubisz zapewne " z marszu",  to kontaktowy człowiek. Mama jest nieco  zagubiona w tej rzeczywistości, być może to wynik, że ma za mało bodźców z zewnątrz. Rutyna każdego wysysa. Mieszkają sami w piętrowym domku, wykorzystują tylko parter, góra stoi nieużywana, ale jest regularnie sprzątana, wietrzona i w pełni sprawna. Domek ma media miejskie i jest niedaleko od  nas. Jest też nieduży ogród. My liczymy się  z tym, że może nadejść taki moment, że będziemy się musieli tam przeprowadzić. Na górze są trzy duże pokoje i łazienka, na dole jeden duży , trzy sypialnie, nieduże, łazienka i kuchnia. Piwnica jest sucha i pięknie urządzona, bo w pewnym okresie rodzice urządzali ją na wzór niemieckich piwnic w  domkach  jednorodzinnych. Kiedyś w piwnicy stał piec do ogrzewania  całego domku, teraz jest tam centralne ogrzewanie i ciepła woda z elektrociepłowni, domek jest podłączony do miejskiej kanalizacji, więc "przemeblowali" piwnicę. Jest też wiata na dwa samochody.

Jeżeli ty i moi rodzice przypadniecie sobie  do gustu, nie  ma przeszkód byś tam zamieszkał. Oczywiście nie jest to nasza propozycja  na twój urodzinowy prezent, myśl szybciutko nad tym, co chciałbyś dostać.

I myślę, że nie będą obrażeni, gdy będziesz ich tytułował babcią i dziadkiem. Oni zapewne też poczują się pewniej  mieszkając pod  jednym dachem z kimś pełnosprawnym. No to jak, mam do nich zadzwonić, że dziś im przywiozę  swego przybranego syna a im przybranego wnuka?- spytała przewiercając spojrzeniem Roberta.  Robert pokiwał głową i powiedział - tylko weź Pawełku pod uwagę, że gdy dziadkowie odejdą z tego świata to ich miejsce na parterze  zajmiemy my. Ewa jest jedyną spadkobierczynią.

Paweł (185 cm wzrostu) wpatrywał się w Ewę niczym dwulatek w jakiegoś żonglera. I naprawdę będę mógł mówić o twoich rodzicach, że to moi dziadkowie?  Nie obrażą się? Myślę  że nie. Oni mają do mnie żal, że im nie  wyprodukowałam wnuczki lub wnuczka. Ale mój pierwszy mąż nie nadawał się na ojca  moich dzieci. A Twojego tatę  spotkałam nieco za późno - nie zdążylibyśmy naszego wspólnego dziecka wychować, poza tym rodzicielstwo w tym wieku to zbyt duże ryzyko.  Z punktu widzenia  biologii jesteśmy za starzy na reproduktorów.  Na szczęście dla nas jesteś ty. Dla mnie jest ważne, że jesteś dzieckiem mego męża. A ja twojego tatę kocham przeogromnie.  

A jeśli mi twoi rodzice pozwolą się  nazywać dziadkami to czy wtedy mógłbym do ciebie  mówić  mamo? Powiedziałaś, że matkę ma się jedną, ale to ty mi okazałaś więcej serca niż moja biologiczna  matka. Masz w sobie  takie  samo ciepło jak ojciec. Gdybyś mnie  adoptowała to mówiłbym ci "mamo". I nikogo by nie obchodziło czy jesteś za młoda  czy za stara  na moją matkę. Wiem, dorosłych się nie  adoptuje.

Dyskusję przerwał Robert - dzwoń Ewuś do rodziców, podjedziemy do  nich, po drodze wpadniemy do cukierni, tylko powiedz, że przywieziemy ze sobą słodkie, żeby twoja mama nie rozpaczała, że nie zdąży nic upiec. Iiiii...... będę szczęśliwy, jeśli tak jakoś poza sądownie  adoptujesz Pawła. Rozumiem go, domyślam się, że chyba bardzo  brakowało mu prawdziwego domu.

Ewa wzięła do ręki komórkę, zatelefonowała do ojca i pokrótce przedstawiła mu rzecz całą. Ojciec Ewy dość szybko połapał się w całej sprawie i umówili się, że młodzi przyjadą o 16,30. W chwilę później Robert i Paweł wspólnie  szykowali lunch. A Ewa leżąc na sofie myślała nad tym jak bardzo i w gruncie rzeczy szybko zmieniło się jej życie. Tak mniej więcej o 180 stopni. Myślała też nad tym, jak bardzo nieszczęśliwy był Paweł, gdy tak podle  manipulowała nim jego własna  matka. 

W pewnej  chwili pomyślała - dobrze, że tej  zarazy  nie znam, bo bym chyba ją zabiła za to jak wykorzystała Roberta i skrzywdziła  Pawła. Nie ubędzie mnie od tego, że będzie do mnie fajny, młody chłopak mówił "mamo".  Ciekawa jestem co na to wszystko powie  jutro Alina - ona jest wielce racjonalną  kobietą, trzeźwo patrzy  na świat.  

Potem zaczęła się zastanawiać jak jej mama zniesie  całą tę sytuację. Bo mama  miał cały czas wielki żal do Ewy, że się rozeszła z mężem, bo przecież  facetowi wolno chodzić na boki, że nie wyprodukowała  wnuczki lub wnuczka, a wszystkie jej znajome panie "babciowały" że tak rzadko u nich bywa. 

Potem sobie uświadomiła, że wystarczyłoby nieco pomyśleć, sprawdzić plany domku, zapewne trochę zmienić wewnętrzny układ i spokojnie  mogliby tam wszyscy razem mieszkać - oni z Pawłem na piętrze, na dole rodzice. Przypomniała sobie, że kiedyś przecież zlikwidowali werandę , więc na dole jest jest duży pokój zwany przez mamcie  salonem i 4 mniejsze, w sam raz na sypialnię lub gabinet.Rodzice  zawsze spali w jednej sypialni razem, druga była rezerwowa w razie choroby, trzecia była gościnna i ta w  miejscu werandy również.

No i pewnie w dzisiejszy wieczór sporo będą z Robertem dyskutować. Ciekawe, skąd młody wpadł na to, że właśnie te rozbudowane  domy rodzinne dawały ludziom siłę przezwyciężania trudności.W końcu przed II wojną przeważnie były rodziny wielopokoleniowe w jednym  domu.

                                                                     c.d.n.


2 komentarze: