środa, 9 lutego 2022

Ryzykantka - 5

 Życie nie jest romansem - pomyślała Ewa- wypełniając przed badaniem kolejną ankietę medyczną. Lekarz nadzorujący badanie i Robert uzgodnili, że będzie dobrze, jeśli badanie będzie z kontrastem. "Atrakcja " zwana w skrócie badaniem MRI trwała równo godzinę, bo Robert doszedł do wniosku, że dobrze będzie obejrzeć cały kręgosłup a nie tylko  podejrzany odcinek. Panowie  wzajemnie sobie tłumaczyli tę decyzję- wszak często jedna nieprawidłowość może wypływać z drugiej. Ewa musiała wyskoczyć  ze swych ciuszków, przywdziać jednorazową wiskozową zieloną koszulkę i godzinę spokojnie leżeć w powarkującym urządzeniu. Po badaniu stwierdziła, że następnym razem to ona chce dostać ewipan i spać- zmęczył ją  hałas.  W ramach odpowiedzi usłyszała, że następnego razu raczej nie będzie, o ile  znów nie spadnie z jakiejś wysokości na twardą podłogę. Wynik miał być następnego dnia.

Pielęgniarka pomagała się Ewie ubrać  cały czas przypominając by chroniła kręgosłup. Potem powiedziała, że ten lekarz, który  dziś nadzorował badania jest świetnym  specjalistą no a poza tym jest też dobrym   kolegą Roberta. I na pewno dobrze ją wspólnie zdiagnozują. Tu chyba wszyscy lekarze są bardzo dobrzy- stwierdziła Ewa. Pielęgniarka uśmiechnęła się - tak, ale i wśród nich można bez trudu wyodrębnić tych najlepszych. I oni obydwaj są w tej właśnie grupie.

Pod kabinką, w której się ubierała,  czekał na nią Robert. Jestem pewien, że tym razem coś jednak wyjdzie na jaw- oświadczył. Wcisnął jej do ręki kluczyki od samochodu i powiedział - idź na parking, stoję na samym końcu parteru, na prawo od wejścia dla pieszych, nie  wchodź wjazdem dla  samochodów. Alarm nie jest włączony. Muszę jeszcze wpaść do swego gabinetu, mam kilka rzeczy do zabrania. Wrócił szybko, z wypełnioną plastikową torbą, wziął od Ewy  kluczyk i wrzucił  torbę do bagażnika. Muszę wziąć do prania trochę swoich rzeczy - tu co prawda wszyscy wrzucają swoje rzeczy do wspólnej pralni, ale ja  jakiś staromodny jestem- wolę je wyprać u siebie. Jedziemy od razu na obiad czy wpierw chcesz odpocząć na jakimś spacerku?  Wyglądasz na zmęczoną i nieco zdegustowaną, co jest? - powiedz, proszę. 

Ewa uśmiechnęła się - jest to co bywa co 28 dni i zacznie się  jutro, a ja dziś przed wyjściem zdążyłam ugotować obiad, więc moglibyśmy zjeść w domu. Są muszelki z mięsem , zapiekane pod beszamelem a do popitki barszcz czerwony. Tylko trzeba  zejść do piwnicy po ogórki kwaszone i przynieść do mieszkania ze 3 słoiki.  Ślimaki zrobiłaś? -zdziwił się Robert.  Nie, to nie  są ślimaki, to są muszelki z ciasta nadziewane mielonym mięsem - wyjaśniła Ewa. A po obiedzie możemy pojechać na spacer albo po prostu powłóczyć się po osiedlu.  A nie zmęczy cię za bardzo to szykowanie w domu?- zamartwiał się Robert. 

No przecież ci mówię, że mam to wszystko już gotowe. Wstąpmy tylko jeszcze do piekarni po świeże pieczywko. Na  kolację zrobię  naleśniki na słodko lub na ostro, jakie będziesz chciał, żebyś miał siłę na  nocny dyżur. A jutro przed południem podobno mamy jechać na zakupy - tak  mi mówiłeś.

No to jedźmy do piekarni i do domu. I wiesz, bardzo prawdopodobne, że jutro będę miał calutki dzień wolny.  Więc będzie czas nie tylko na  zakupy. Tylko nie mów potem, że to ja ciebie rozpieszczam, bo to ty mnie rozpieszczasz. Kiedy ty to wszystko zrobiłaś?  No dziś, co cię tak dziwi- mięso  zmieliła mi elektryczna maszynka, którą umyje  mi zmywarka. Z miesiąc temu zrobiłam zakwas buraczany, muszelki kupiłam gotowe w sklepie. Połączyłam zakwas z bulionem, który mam zamrożony w zamrażarce. Po prostu raz na jakiś czas robię dużo bulionu  i zamrażam. Tak naprawdę nie za bardzo lubię jeść na mieście. A dziś po obiedzie włączę zmywarkę, która za mnie pozmywa. Po coś wszak jest. A swoje ciuszki do prania wrzucisz zaraz do pralki i pralka je wypierze. Na loggii stoi suszarka, przez noc wszystko wyschnie. Gdy przyjedziesz jutro rano po dyżurze wrzucisz je do samochodu a potem znów zostawisz w pracy.

Matko święta, ja nawet nie  zauważyłem, że ty masz  loggię. No mam, spałeś w pokoju, z którego wychodzi się na loggię. A nie  zauważyłeś bo okna są zaopatrzone w  żaluzje, a  do tego są zasłony.  Poza tym bywałeś głównie wtedy gdy już są zaciągnięte i żaluzje i  zasłony. A wczoraj byłeś taki skonany, że zasnąłeś nim wyszłam z łazienki. Taka dziwna jestem, że nie lubię gdy  mnie ktoś z bloku sąsiedniego podgląda, więc oprócz żaluzji mam zasłony. Poza tym w  moim odczuciu okno z  zasłonami lepiej się prezentuje od  strony pokoju.

Robert, nim stąd wyjedziemy podjedźmy pod blok, w którym masz  zamieszkać. Oglądałeś już to mieszkanie w naturze czy tylko na planie? Jakie ono jest? 

Dwie sypialnie, duży dzienny pokój otwarty na przedpokój,  kuchnia, łazienka. Na I piętrze. To są niskie bloki, bez wind, tak jak u ciebie. A  w naturze jeszcze  nie oglądałem, tylko na planie. No to może nie byłoby źle gdybyś je obejrzał w naturze nim blok oddadzą? Wpadnij  do spółdzielni, weź kartkę z oznaczeniem które mieszkanie będzie twoje i możemy je razem obejrzeć, Co dwie głowy to nie jedna. Bo zawsze jest szansa, że jeszcze coś można w nim "wymodzić", żeby było wygodniejsze.

Ty Ewuniu to chyba masz w głowie komputer, o wszystkim  myślisz i pamiętasz No jasne, mam  małego laptopa zamiast  mózgu, ale nie potrafię nikogo zoperować ani zdiagnozować. Nawet siebie. Za to potrafię spadać z drabiny.

Podjechali do ulicy przy której stały bloki, które miały być oddane do  zamieszkania jeszcze w bieżącym roku. Uuuuu, jęknęła Ewa- czarno to widzę.Toż to wszystko jeszcze stoi w kartoflach! I bliżej stąd do Pałacu Wilanowskiego  niż  do kliniki. A jakiś parking blisko będzie czy też może  garaże? Wiesz co, byłoby dobrze zobaczyć  któreś  z już gotowych  mieszkań. Każda spółdzielnia buduje 2 lub trzy typy  mieszkań i one się powtarzają. Mam pewien pomysł, ale powiem ci o nim jutro. Muszę wpierw pobuszować w sieci i coś sprawdzić. 

Oooo, nie  wiedziałem, że masz coś wspólnego z budownictwem. To ciekawa praca. Ewa roześmiała się - wiele osób tak myśli. Ciekawie to jest wtedy, gdy ktoś sobie  sam buduje  dom i nie  ma z góry narzuconego  jego metrażu. Robiłam jeden taki projekt - przyszła do mnie pewna pani w wieku balzakowskim, w kurtce z  białych lisów i powiedziała, że chce  mieć dom, murowany, w którym będzie- i tu lista sięgała z długością  niemal z Mokotowa  na Bielany. Dom  miał być dla trzech pokoleń. Bardzo się dziwiła, że chcę wiedzieć co jest dookoła tej działki, bo nie  zaprojektuję chałupy na trzy kondygnacje jeśli dookoła są tylko niskie, parterowe domki. Po prostu szkoda mojego czasu i jej pieniędzy, bo nikt jej takiego projektu  nie zatwierdzi. I tym sposobem powstała budowla  parterowa ze strychem  możliwym do zamieszkania, wyglądająca jakby była rodem z Hiszpanii - po prostu dom stał dookoła działki,  w środku było patio, okolone werandami. Trzy części były mieszkalne, czwarta pełniła funkcję "magazynu" rzeczy różnych i była wjazdem na patio.W kilka lat potem znajoma mi mówiła, że dom wystawili na sprzedaż, bo wyjeżdżali z Polski. Ale gdy projektujesz mając ograniczoną mocno przestrzeń to nie jest ciekawie. Ostatnio robię nieco inne projekty - terenów zielonych małych osiedli domków jednorodzinnych. Może i mało ciekawe ale nie absorbujące. Były bardzo chciał byśmy na którymś z tych osiedli  zamieszkali, ale ja stanęłam okoniem - przede wszystkim przez kilka pierwszych lat do wszystkich "zdobyczy cywilizacji", nawet sklepów, masz daleko, po drugie każdy dom jest z ogródkiem a ja nie mam zacięcia  ogrodniczego a były był leniem i nawet trawy by nie kosił, poza tym po co mu był domek, skoro wciąż gdzieś wyjeżdżał?  Teściowa gardłowała, że przecież "tu dzieci miałyby raj", więc jej zapodałam, że ja nie mam zamiaru prowadzić przedszkola a własnych dzieci  też nie przewiduję.  Robert, ja naprawdę jestem jędza. Robert parsknął śmiechem - dla mnie nie jesteś, a jeśli czasem jesteś to tylko dla tych, którzy na  to zasłużyli.

Gdy tylko weszli do domu przyszedł sms od lekarza  oglądającego wyniki rezonansu: "załatwiaj Konstancin swojej pacjentce, przykurcz mięśni biodrowo-lędźwiowych w różnym stopniu". Robert  natychmiast do niego zatelefonował- niewiele  brakowało a skakałby z radości. Rozmowa była krótka- to teraz  już wiem, dlaczego ona ma nietypowe objawy! Świetnie, kuracja będzie długa, ale znacznie lepsza i bezpieczniejsza od operacji. No pewnie, że jestem szczęśliwy. Tak, tak znam to ćwiczenie. Oczywiście, zaraz jej powiem. Nooo, niezły z ciebie detektyw. Nie wiedziałem, że to aż tak widać. Będę o 21,00, tak, mam dziś nockę. Za to jutro chyba cały dzień wolny. Dobrze, pozdrowię! Dzięki serdeczne!

Robert promieniał- chwycił Ewę w objęcia i pokazał jej ten sms. Kochanie, nie musisz być operowana!!!! I jestem z tego powodu niesamowicie szczęśliwy. Nic dziwnego, że masz nietypowe objawy dla kręgozmyku! Niebieskie oczy promieniały szczęściem. Cieszysz się- zapytał. Ewa pokiwała głową - no pewnie, ale gdybyś mnie operował byłabym ,  miałabym cię dłużej obok siebie.

Robert ujął jej twarz w dłonie i powiedział - jeżeli tylko zechcesz takiego starego dziada to będę przy tobie stale. Roman bez trudu zobaczył, że jestem niczym statek na morzu - trafiony!zatopiony! A ty mi mówisz  takie rzeczy. Nikt cię nie będzie operować,  a ja będę cię wielbić. No nie wiem, jak ja ten dyżur przeżyję. Jutro wypiszę ci skierowanie do Konstancina i pojedziemy tam razem. Powiedz mi jak mam trafić do twojej piwnicy to przyniosę te ogórki. 

Pójdziemy razem, tylko wezmę latarkę, bo tam czasem nie ma światła i siatkę na słoiki. Ty weź klucze od piwnicy,  ja wezmę od mieszkania, bo nawet na ten moment trzeba jednak zamknąć mieszkanie na klucz - takie czasy. Och, trzeba też wziąć z samochodu siatkę z twoimi rzeczami i je wrzucić do pralki.

I myślę, że może nie byłoby źle gdybyś tu przywiózł trochę swoich rzeczy - stąd masz  zdecydowanie  bliżej do kliniki. Skoro jutro masz dzień wolny to mógłbyś pojechać na Świerczewskiego. A pojedziesz  ze mną? Tak, pojadę.  A lubisz niezbyt słodkie  dżemy? Bo zrobiłam parę słoików, żeby było czym naleśniki przekładać.  No  pewnie, domowego dżemu to wieki całe nie jadłem! to ze dwa słoiki zdejmij z półki, nie chcę na stołek wchodzić. Mądra z ciebie  dziecinka, pod żadnym pozorem nie wolno ci wchodzić na stołki lub drabinę. No to tym razem latarka się nie przydała no i dobrze.  

Porządną masz tą piwnicę, stwierdził Robert. Ja mam taką, że opony ledwo się w niej mieszczą. To spadek po poprzednich właścicielach. Mieli tu też szafę, ale  ją ze sobą zabrali. W pół godziny później Robert zachwycał się "muszelkami" - co prawda były zapiekane nie pod prawdziwym "beszamelem" ale i tak obojgu smakowały.  Robert nie spuszczał wzroku z Ewy co kilka chwil mówiąc, że jest  szczęśliwy, że nie trzeba jej operować, bo operacja to zawsze jest ostateczność.  A jutro pojedzie z nią do Konstancina , wpadną razem do jego dobrego znajomego i zapewne uda się dość szybko   ją umieścić na  rehabilitacji.  I nie ma zamiaru ukrywać, że Ewa to jego dziewczyna.  A  w dni,  w których Robert  nie  będzie mógł jej odwieźć do Konstancina i  z powrotem -zostawi jej samochód. Stąd to on ma  zaledwie 3 przystanki autobusem do kliniki. 

Ewa stwierdziła, że chyba woli wziąć  samochód od rodziców, bo ich jest  mniejszy - bo rodzice  mają  dwa samochody i jeden notorycznie  rdzewieje na  parkingu. Oczywiście  zrobi to gdy już będzie  zapisana do Konstancina. Robert, a co chodziło z tym, że niezły detektyw jest z tego doktora Romana? Chodzi o to, że on się dopatrzył na  rezonansie, że są przykurcze?  Robert roześmiał się - nie,  chodzi o to, że zorientował się w mig, że jestem w  tobie  zakochany po uszy. No chyba nie było to trudne, przecież nie łażę z każdą pacjentką na badania i nie załatwiam osobiście terminów badań. Normalnie  robi to pielęgniarka lub sam pacjent jeśli nie jest akurat pierwszy raz. Przeżywałem cały czas męki bo z jednej strony dobrze wiedziałem, co i jak będę musiał u ciebie robić w trakcie operacji, tylko się bałem, że to moje uczucie do ciebie  może mnie w jakimś stopniu sparaliżować. I dlatego chirurdzy nie mogą operować osób, z którymi są związani uczuciowo.

                                                                  c.d.n.




2 komentarze: