Pewnego wieczoru Emil zapytał Adelę, czy może podać Arkowi "namiary" na jej ulubionego "gina". Adela roześmiała się - a co, Arek płeć zmienił? No nie, sądząc z głosu i wyglądu to raczej nie, ale wiesz, że jemu też się dziecka zachciało a chciałby iść w nasze ślady i wpierw sprawdzić, czy wszystko z Irunią jest w porządku, mało tego, chce też od razu przebadać swoje możliwości w tej materii. No to mu daj te namiary, ale powiedz, że równie dobrze mogą się zapisać do tej przychodni, w której my jesteśmy, bo przecież dr. Z. nie ma laboratorium u siebie, więc będzie lepiej, gdy od razu tam się zapiszą, bo przecież będą musieli porobić sporo badań. Do niego to niech ona idzie tylko po to, by zrobił jej cytologię i o tym to może powiedzieć w recepcji, bez powoływania się na mnie.
A jak im idzie ta przeprowadzka? Jakoś - to jest najwłaściwsze określenie. Arek jest zaorany w pracy, a Irena nie należy do mistrzów organizacji. Już kilka razy stwierdził, że adwokatura to nie był najlepszy pomysł, bo za bardzo mu to wszystko przeszkadza by się w pełni po godzinach pracy zająć sprawami prywatnymi. I chyba nieco w piętkę goni. No to niech sobie wynajdzie kogoś kto chce aplikować na adwokaturę, to będzie u niego orał i na pewno go odciąży - stwierdziła Adela. To teraz zapewne nie może odżałować, że nie wypaliło z kancelarią, bo na pewno jeszcze nie byłoby spraw patentowych więc wrabiałby mnie w swoje sprawy. Pewnie tak by było - potwierdził Emil.
Ale ci, od których Arek kupił mieszkanie znaleźli się ładnie i całe mieszkanie przed opuszczeniem odnowili. Bo, jak powiedział ten facet- ci co mu odnawiali odziedziczony dom spodobali mu się, więc dał im też to mieszkanie do odnowienia. Meble do tej "kanciapy" już niemal gotowe i na dniach będą montowane. Zostawili sobie w kuchni tę ścianę zabudowaną kredensem, bo to było robione na zamówienie i demontaż to po prostu byłaby ruina. Po prostu wszystko wewnątrz umyją, a potem albo pomalują na biało albo pociągną czymś bezbarwnym. Powtarzam mu do znudzenia, że i tak ma nieźle, bo udało mu się sprzedać od ręki ten dom w Piasecznie. Teraz mieszkają na Saskiej Kępie. I chyba do nich wpadniemy w ten lub w następny weekend- ale to zależy od tego jak się ułoży Arkowi jego praca.
A po co do nich mamy wpadać?- wypaliła trochę bez zastanowienia Adela. Emil spojrzał na nią uważnie- kto ci podpadł? Irena czy Arek? I czym? Nie wiem o czymś? Przecież mamy ich zdjęcia ślubne, które chyba trzeba im wreszcie oddać. Chciałem, żeby do nas wpadli, ale wylazła z Arka tak zwana "staroświecczyzna" i wypalił, że to teraz ich kolej by nas gościć. Nie mogłem mu przecież powiedzieć, że moja ukochana żona nie lubi jadać "u obcych". No przecież jadłam gdy byłam u nich w Piasecznie! Taaak, jadłaś, ale tylko to co do nich przyniosłaś, czyli lody i pierogi. A to co wystawił Arek na stół nawet nie tknęłaś. Mogę Cię tylko pocieszyć, że jeśli coś tam w ogóle będzie do jedzenia to będzie rodem z barku Hotelu Europejskiego, bo Irena ma wstręt do gotowania. Tylko śniadania i kolacje robią w domu, obiady każde z nich oddzielnie na mieście gdzieś jada, Arek w sądach . Nie wiem też jak wyglądają ich weekendy jeśli idzie o jedzenie.
Milek, a gdzie pracuje Irena? W Sądzie Okręgowym, na Pradze. Ona też jest prawnikiem? Nie, nie jest, ale w sądach nie tylko prawnicy przecież pracują. Tam jest przecież masa papierkowej roboty i do tego są potrzebni tak zwani "zwykli ludzie". No fakt, kiedyś słyszałam, że właśnie przez brak chętnych do pracy w sądach wszystkie sprawy tak się w sądach wloką. Ale według pewnego pana wykładowcy to ludzie z byle czym zaraz lecą do sądu.
Popatrz- wyraźnie mam sklerozę - zupełnie zapomniałam o tych zdjęciach, nawet ich nie obejrzałam. Emil wyjął z szafki kopertę ze zdjęciami. Część była w kolorze, część monochromatyczna, w stylu zdjęć z XIX wieku. To tylko oni na tych zdjęciach, a gdzie my? - zdziwiła się Adela. U Konrada - jak będą gotowe to do mnie zatelefonuje. Coś eksperymentuje z nimi. Pewnie musi się biedak wyżyć w swoim hobby. Tam u niego jest jeszcze fura zdjęć, natrzaskał ich jak nieprzytomny. I z pięć razy mi powiedział, że wyglądałaś "bosko". W końcu powiedziałem, że wiem i że to ani chybi kwestia odpowiedniego tła. A o Arku powiedział, że to typ, który sto razy lepiej wygląda na zdjęciach niż w naturze.
Bo Arek jest notorycznie zmęczony. Powiedz mu, że jak będzie tak notorycznie umordowany to będzie miał kłopot ze zmajstrowaniem dziecka. Jedna z moich koleżanek miała tak cholernie zarobionego męża, bo mu się wydawało, że jest niezastąpiony, biuro padnie gdy on pójdzie na urlop i ze trzy lata był bez urlopu, a starali się o dziecko. W końcu chłopa na ten urlop wyciągnęła i zaraz po urlopie zaszła.
No cóż - westchnął Emil - praca wyraźnie ludziom szkodzi. Jak tak popatrzeć, to jest cała masa zawodów, w których 3/4 czasu spędza się w biurze nie wiadomo po co. Też się chwilami tutaj nudzę, mógłbym być góra 3 dni w tygodniu a spokojnie bym się ze wszystkim wyrobił. Chyba podstawowy błąd gdy idzie o różne prace to jest ten wymóg siedzenia po 8 godzin w pracy. Kiedyś robiono takie różne eksperymenty i stwierdzono, że tak naprawdę efektywnie to się pracuje 4 godziny.
Ja już nauczyłam się celebrować pracę. Tak naprawdę "zarobiona" po uszy to byłam tylko gdy byłam na etacie sekretarki i asystentki. U ciebie to się zajmowałam głównie pisaniem pracy a potem uczeniem się do aplikacji.Większość tych dyrektorów z którymi pracowałam i ich kolegów to nie chodziła na urlopy, bo delegacje traktowali jako odpoczynek i na pewno część delegacji taka była. Mam wrażenie, że większość z nich opanowała do perfekcji spanie z otwartymi oczami. Ekonomiczny, wiesz, pan Dz. zapadał w taki sen - raz się diabelnie wystraszyłam, bo zapukałam, odzewu nie było, weszłam i stanęłam jak wryta- myślałam, że umarł, bo powiedziałam co miałam powiedzieć, zero reakcji, więc porządnie zakaszlałam i wtedy się ocknął. Normalnie staruszek spał z otwartymi oczami. Miał już przejść na emeryturę, ale nie mieli jeszcze nikogo w jego miejsce. A tak się tym wystraszyłam, że aż opowiedziałam wszystko Kamilowi. Trochę się ze mnie śmiał, że się nerwowa zrobiłam.
Wiesz, ja też bym się wystraszył, gdybym takiego staruszka jak on zobaczył w takim stanie- stwierdził Emil. A pan Dz. był bardzo sympatycznym i kulturalnym człowiekiem. Kiedyś przesiedziałem w jego gabinecie kilka godzin, bo on brał udział w Powstaniu Warszawskim, był na Żoliborzu. I sporo mi o tamtym okresie opowiedział.
Wieczór u Ireny i Arka minął całkiem miło. "Konkretne"- czyli różnorodne tartinki i drobne zakąski były, jak przewidział Emil, rodem z Barku Europejskiego. Sernik i ciasteczka amaretto były z pobliskiej kawiarni. Arek całkiem przytomnie zauważył że na tych zdjęciach są tylko oni, że nie ma wcale wspólnych zdjęć ze świadkami, ale Emil zapewnił, że będą, ale nieco później i na pewno je dostaną. Po prostu pan fotograf robi jakieś eksperymenty z tymi zdjęciami, ale Emil nie ma pojęcia o co chodzi.
Było sporo dyskusji na temat kuchni w nowym mieszkaniu. Zbudowany na jednej ze ścian kredens był po prostu w kolorze naturalnego drewna. Arek orzekł, że ten kredens jest nowiutki a jego poprzedni właściciel planował zrobić go w dwóch kolorach- kremowym i zielonym.
Adela dość długo nic nie mówiła, w końcu Irena powiedziała- a co ty sądzisz o tym kredensie? No ale to wy tam będziecie mieszkać nie ja- ja bym po prostu zostawiła go w naturalnym kolorze drewna. Ewentualnie wszystkie listewki konturowe i zdobiące pociągnęła bejcą o ton ciemniejszą. On jest bardzo ładny i gdy będzie w kolorze naturalnym to wtedy jest cała gama możliwości kolorystycznych jeśli idzie o blaty, krzesła, stół, obrusy serwetki itp. Gdy będziecie mieli pomalowany ten kredens na konkretny kolor, jak to planował właściciel, to wtedy się namordujecie z dobraniem reszty mebli i dodatków, żeby nie gryzły się z kolorami na całej tej ścianie. Ja to bym chyba w niektórych drzwiczkach zamontowała szybki, wtedy całość będzie optycznie lżejsza. Powstawiacie tam po prostu bardziej ozdobne szkło.
Adela, a mogłabyś zrobić nam projekt? Potraktujemy to tak, jak się takie rzeczy traktuje, czyli wycenisz swą pracę - zapytała Irena wpatrzona uporczywie w Adelę.
Adela uśmiechnęła się - Arek jest przyjacielem Emila, w pewien sposób moim też, był moim promotorem i chyba mnie lubi, więc na 100% niczego nie będę wyceniać. Poza tym projektowanie wnętrz nie jest moim zawodem. Ja tylko wyraziłam swoją opinię. Poza tym musiałabym ową ścianę sfotografować a kredens wymierzyć i nanieść sobie to na fotografię. Albo posiedzieć w waszej kuchni z pół dnia i rozrysować. I muszę wiedzieć jakie szkło i ile go macie. W temacie szkła to proponuję różne kieliszki, ozdobne szklanki, może kufle, jakieś pucharki do lodów. I muszę się też jeszcze przyjrzeć temu kredensowi - czy aby nie trzeba go potraktować papierem ściernym z zewnątrz. Bo według mnie nie można zostawić w kuchni takiego dziewiczego drewna - ono musi być pokryte lakierem - matowym lub półmatowym, bezbarwnym. Jutro niedziela, my chyba nie mamy żadnych planów, więc mogę tam jutro z Emilem wpaść. Pomyślcie dziś co chcecie mieć w kuchni, bo to ma wbrew pozorom też znaczenie. Najlepiej będzie gdy to spiszecie.
No, możemy tak koło południa - potwierdził Emil. I weźcie ze sobą papier kancelaryjny w kratkę - nie wiem czy jeszcze mam w swoich zapasach. I zadzwońcie do nas gdy będziecie wjeżdżali na Ursynów, od nas razem z dojściem na parking do was to góra 15 minut.
Maleństwo, chyba już poszukamy drogi do domu. Którędy pojedziecie?- spytał Arek. Mostem Siekierkowskim, o tej porze to już mniejszy ruch. W ciągu dnia to wolę Trasę Łazienkowską. A teraz to Irena będzie miała daleko do pracy - zauważyła przytomnie Adela. No właśnie, trzeba będzie pomyśleć o czymś bliżej, stwierdził Arek. Ale wpierw trzeba się przeprowadzić. Zresztą ona ma już dość tej Pragi. Szkoda, że nam ta spółka nie wypaliła. Ale jak to mówią - niech żywi nie tracą nadziei.
W drodze do domu Emil podziękował Adeli, że zgodziła się pomóc Arkowi i Irenie w projektowaniu tej kuchni. Kochanie, wiem, że to twój przyjaciel, więc tak jak powiedziałam - dość automatycznie dołącza do grona moich przyjaciół. Poza tym czuję się zobowiązana, że zgodził się być moim promotorem i musiał w związku z tym musiał czytać moje wypociny.
Maleństwo, to nie były wypociny, to była naprawdę bardzo dobra praca a Arek był zachwycony, jak to mówią "lekkością twego pióra", bo jego zdaniem temat nie był wdzięczny. Nim cię spotkałem nasze kontakty były nieco rozluźnione i bardzo się cieszę, że jednak się teraz znów częściej spotykamy, bo to bardzo porządny chłopak. Tylko ojciec mu się trafił "niefajny", no ale nie wybieramy sobie rodziców. No a co do rodziców- nic nie mówiłam Helenie, że planujemy się nieco rozmnożyć. Powiem gdy się nam uda coś zasiać- poinformowała Emila Adela.
Arkowi i Irenie się spieszy, bo ona w styczniu skończy czterdziestkę, więc kto wie czy nie wyprzedzą nas w tym wyścigu - roześmiał się Emil. No to będzie, jak to mówią nie elegancko lekarze położnicy, starą pierwiastką- stwierdziła Adela. Ale jak na razie to coraz więcej kobiet dość późno decyduje się na zawarcie związku i ukoronowanie go dzieckiem. Ale czasy teraz takie, że nic nie stoi frontem do młodych ludzi. Mieszkań brak a do tego ceny takie, że aż człowieka skręca w chiński paragraf gdy bierze kredyt na mieszkanie. Helena miała szczęście, bo miała bogatych teściów, którzy przepisali wszystko co mieli na swego jedynaka, a on z kolei zaraz zrobił zapis testamentowy na Helenę. A czemu on tak wcześnie umarł? -zainteresował się Emil. Był fanatykiem motocykli, lubił bardzo szybką jazdę no i się zwyczajnie na tym motocyklu zabił. Po prostu przeszarżował , zniosło go na śliskiej nawierzchni i jego głowa nie wytrzymała takiego nagłego spotkania z jezdnią. Żył jeszcze trzy dni, chyba tylko siłą woli. A tak poza tym, jak mówiła Helenka, to był bardzo dobrym mężem. I Helena potem już nie chciała drugi raz wyjść za mąż - i chyba musiał ją twój tata zaczarować, że jednak wyszła za niego.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń