Hasło "indyk w cieście francuskim" wywołało sporo różnych skojarzeń- niemal każdy widział oczyma wyobraźni co innego.
Indyk w cieście francuskim....hmmm, jeszcze nie jadłem, chociaż jadłem już polędwicę wołową pieczoną w cieście francuskim - stwierdził Arek. Bardzo mi smakowała. A duży był ten indyk? -zainteresowała się Stasia. Duży- 6 kilogramów podobno ważył. Ojej, to musiałaś sporo ciasta francuskiego na niego zużyć - stwierdziła Wiesia. Eeee, nie dużo. No ale jak on ci wszedł w piekarnik? Chyba musiałaś go pozbawić wszystkich żeber, żeby się zmieścił - dociekała Stasia.
Nooo tak, powyciągałam z niego kości. Ciociu, ja bardzo lubię takiego indyka już bez kości - poinformował Adelę Pawełek. Nie rozumiem jak można lubić ogryzanie mięsa z kości. I kotlety schabowe też lubię takie bez kości - młody nadal zdradzał swoje preferencje. To zupełnie tak jak ja i wujek - stwierdziła Adela. Kości w tym indyku nie ma, możecie za to znaleźć posiekane, obrane ze skórki migdały i rodzynki. I wiadomość dla dzieci - zupy, takiej do jedzenia łyżką dziś nie ma, jest rosół grzybowy, do popijania z kubeczka. Skóry na tym indyku też nie ma, wzięłam pod uwagę fakt, że obaj nie lubicie skórki na drobiu, nawet gdy jest ładnie przypieczona. Emil wyglądał, jakby za moment miał się udusić ze śmiechu, a Leszek trzymał na kolanach Milenkę i coś jej szeptał do uszka. Wyglądał na bardzo zmęczonego, ale i tak dużo lepiej niż gdy go Adela widziała o świcie.
Mileczku, zdejmij mi z góry duży półmisek, piecyk już się wyłączył. I weźmiesz wtedy talerze z kuchni. Ja ci pomogę - stwierdziła Stasia. Dobrze, będzie szybciej. I może weźmiesz dla chłopców trochę mniejsze talerzyki. I w szufladzie znajdziesz też dziecięce, nieco mniejsze sztućce. Przyznam się bez bicia- bardzo chętnie się nimi posługuję - te dla dorosłych są dla mnie za duże. Milenka była tak zajęta zabawą z Leszkiem, że nawet nie zauważyła, że rodzice zniknęli z jej pola widzenia, a Leszek stwierdził, że zabawa z nią bardzo dobrze na niego wpłynęła. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z faktu, że tak ogromnie mi brakuje normalnej rodziny - pomyślał. Po raz pierwszy spędzam czas z maleńkim dzieckiem, które kocham, choć nie jest własne. Po chwili do stołowego Emil przyniósł stosik talerzy a w chwilę potem wielki półmisek z owym indykiem w cieście francuskim mówiąc- proszę bardzo właśnie na tym półmisku jest indyk zapiekany w cieście francuskim. Ja wiem, że nie wygląda to jak upieczony na rumiano indyk, ale zapewniam was, że ciasto jest wypełnione właśnie wpierw upieczonym indyczym mięsem. Sam osobiście przepuszczałem je przez maszynkę eliminując po drodze jakieś ścięgna czy też indycze tłuszcze i skórę. Można jeść wytwornie posługując się sztućcami ale można i jeść trzymając w ręce jak ciastko. Serwetek w domu nie zabraknie. Przy stole nagle zapadła cisza- wszyscy konsumowali. I tę ciszę przerwał cienki głosik Pawełka - mamuś, mógłbym takiego indyka jeść codziennie, jest lepszy od tego w plasterkach! Znudziłby ci się szybko - poinformowała go Adela - smakuje ci, bo to w tej chwili dla ciebie nowość. A to tylko indyk po upieczeniu zmielony i zapieczony w cieście. A jak wpadłaś na taki pomysł? - dopytywała się Stasia. Jakoś tak mi wpadło na myśl, że skoro zrobiłam kiedyś ser zapiekany w cieście francuskim to i indyka mogę tak zrobić- wystarczy po prostu nieco intensywniej przyprawić przed pieczeniem indyka i ewentualnie już zmielone mięso. W ten sposób podany indyk minimalizuje straty mięsa. I jak dla mnie to jakoś jest wygodniej jeść niż się gimnastykować z krojeniem go a potem część gości czuje się poszkodowana bo indyk posiada tylko dwie piersi a nie sześć. Ciociu, a co to jest to zielone w tej miseczce? Bo bardzo mi smakuje. To jest mus z avocado. Milenka też to jada.
Ciociu, a Milenka już jadła obiadek? Jeszcze nie, ale za chwilę ona też dostanie. A ona dostanie cycunia? Nie Piotrusiu, dziś Milenka dostanie swoją zupkę jarzynową i będzie jadła łyżeczką. Piersią jest coraz mniej karmiona. A będę mógł popatrzeć? Myślę,że tak.
Maaamuś, a ja też jadłem zupkę jarzynową? Jadłeś Piotrusiu, wszystkie niemowlaki jedzą zupki jarzynowe. Ciociu, a co jeszcze ona je? Jogurt grecki i twarożek robiony z jogurtu greckiego. A ona dostanie indyka? Nie Piotrusiu, ta jej zupka jarzynowa jest gotowana na rosołku i dostaje 1 łyżeczkę od herbaty tego zmielonego mięska, na którym była gotowana jej zupka.
Coś czuję, że będziemy mieli w rodzinie gastronoma - stwierdziła Stasia. Paweł nigdy nie docieka co ma na talerzu, zwłaszcza gdy jest głodny. Ten wszystko rozbiera na czynniki pierwsze, zawsze mi asystuje przy garach. Patrzy mi na ręce gdy coś doprawiam, sprawdza smak, pilnuje na zegarku czasu gotowania i bardzo lubi pomagać przy pieczeniu - zwłaszcza ciastek. Ostatnio mi lukrował ciastka i okazjonalnie z pół kuchni. Starszy to ma dwa pytania w temacie pieczenia - czy będą ciastka i za ile czasu.No i ma życzenie, by było tych ciastek dużo. Nie mam pojęcia w kogo to takie żarte jest.
Ty się Stasia ciesz, bo znacznie gorzej jest gdy ci się trafi niejadek- śmiała się Adela. Moja koleżanka miała w domu dwa niejadki. Taki niejadek to prawdziwe nieszczęście. Kiedyś u niej byłam gdy ba..., to znaczy dzieci, modliły się nad kolacją. To starsze to z kanapki zjadło tylko trochę sera, ale młodsze było ćwańsze - ugryzło pół kanapki, upchnęło ozorem pomiędzy szczękę a policzek i......zamarło. Na hasło "jedz wreszcie" brało następnego gryza i upychało po drugiej stronie paszczęki. Po jakimś czasie kanapki na talerzu nie było a ten mały potwór wyglądał jak wynaturzony chomik z zaopatrzeniem na rok. No i co było potem? - spytała Stasia. Nie wiem, bo szybko stamtąd wyszłam. Może potem wypluwał a może czekał aż mu się to w dziobie samo rozpuści- nie mam pojęcia. To już chyba lepiej by było "żarte".
Adela "wreszcie" przyniosła dla Milenki jej zupkę i zaczęło się karmienie. Milenka wylądowała tym razem na kolanach swego taty, bo Adela stwierdziła, że nie ma zamiaru cały czas drżeć by nie splamić Leszkowego ubrania, bo podczas karmienia zdarzają się momenty gdy łyżeczka z marchwianką wylatuje nieomal w Kosmos wytrącona z ręki Adeli, więc lepiej by nikt za blisko Milenki nie siedział. Leszek usiadł tak, by przyglądać się operacji "dziecko je zupkę". Obok Leszka stanął Piotruś, więc Leszek wziął go na kolana, obok nich stanął Pawełek i we trzech badawczo się wpatrywali w małą. Milence chyba bardzo przypadło do gustu takie audytorium, bo nóżki i pupka radośnie podskakiwały na kolanach Emila i Adela z trudem chwilami trafiała łyżeczką do buzi dziecka. Dodatkowo Milenka co chwilę usiłowała spojrzeć na twarz taty i złapać go za nos, bo ostatnio poczuła wyraźną słabość do tej części ciała dorosłych. Na szczęście już była głodna, więc karmienie mimo wszystko dość szybko posuwało się do końca. Leszek w pewnej chwili powiedział - chyba następnym razem trzeba będzie to sfilmować- ona jest niesamowita - potrafi tyle rzeczy robić na raz. Arek też wpatrywał się w Milenkę , w końcu powiedział - i patrząc na tę malusią osóbkę pomyślcie wszyscy o tym, że wszyscy byliśmy tacy jak Milenka - aż się wierzyć nie chce- a jednak. Pawełek spojrzał na Arka i powiedział - tata, ty na pewno byłeś większy niż Milenka, ale ciocia Adela to pewnie była taka malutka. No i tak mi zostało- pewnie zawsze za mało jadłam - z powagą odpowiedziała Adela z trudem powstrzymując się od śmiechu.
Najedzona Milenka przytuliła się do Emila, który powiedział- a teraz panienka pójdzie troszkę pospać, żeby się sadełko zawiązało po jedzeniu. Adela chciała ją wziąć ale Emil powiedział - nie noś, ja ją przewinę i położę ją w sypialni w łóżeczku a ty zrób tymczasem kawę. Patrz, ona już prawie zasypia, miała dziś tyle wrażeń. Adela przepytała gości co kto ma ochotę wypić po obiedzie, wino też jest, ale na wino nie było chętnych. No cóż- tradycja w narodzie wyraźnie zanika - stwierdziła Adela.
Dzieci wybrały kompot wiśniowy, dorośli kawę, więc Adela powędrowała do kuchni i dołączyła do niej Wiesia. Cudna jest ta wasza córeńka- stwierdziła Wiesia, a Leszek faktycznie ją uwielbia. Zmarnował się tej nocy, bo zapytał mnie o przeszłość, więc opowiedziałam.
Wiem, że się zmarnował, widziałam go bladym świtem -wyglądał niczym widmo. Miał ochotę zabić twego byłego, ale wytłumaczyłam mu, że to głupi pomysł, bo jego zamkną, a ty zostaniesz bez żadnej opieki. Kazałam mu docenić, że się przed nim otworzyłaś, bo z autopsji wiem jak trudno jest zwerbalizować to, że się poniosło klęskę. Był zdziwiony, że mnie też kiedyś spotkało coś złego. Wiem Wiesiu, że on chce być z tobą - byłam tak wredna, że po prostu zapytałam o to, wychodząc z założenia, że jeżeli to ma być "chwilówka" to lepiej by się rozpadło nim się coś zawiąże. On i ja to tylko i wyłącznie przyjaźń oparta na całkowitej szczerości i dlatego się zapytałam. A znam go dłużej niż Emila.
I coś ci powiem - to ty musisz zadecydować kiedy będziesz gotowa na nowy związek. Taki jest jego punkt widzenia na sprawy damsko- męskie. Dopóki nie dasz mu jasnego sygnału to możecie spać w jednym łóżku nawet rok i cię nie ruszy. Pewnie sam ci to powie a przynajmniej da do zrozumienia. Fajne zestawienie - nieśmiały a ginekolog. Idziemy do nich, mamy już wszystko.
Co wyście tam konferencję miały? - spytał Arek. Gorzej Areczku, gorzej -musiałyśmy oddzielić stare, zeszłoroczne ciastka od tegorocznych. Po prostu podpiekałyśmy część ciastek. Poza tym zaparzała nam się herbata owocowa i czekałyśmy aż się zaparzy, by nie brać do pokoju tych cholernych torebek bo potem nie ma co z nimi zrobić. A gdzie Emil i Leszek? Chyba się wzajemnie przewijają albo Emil nie mógł spacyfikować Milenki i zawołał Leszka. W tej chwili weszli obaj do stołowego, ale Adela nie zapytała co tak długo robili u dziecka. Wszak panowie też miewają swoje sprawy do omówienia. Starszy, czyli Pawełek zapytał się, dorośli zechcą z nimi pograć w Monopoly, ale Arek nie był miłośnikiem tej gry, wolałby zagrać w policjantów i złodziei, a że gra była tylko na 6 osób, Adela i Stasia z wielką ulgą z niej zrezygnowały. Rzadko się teraz widywały i chciały nieco poplotkować. Adela wypytywała o swego szefa, który zdaniem Stasi wyraźnie za Adelą tęsknił. Jak twierdziła Stasia to chcieli mu dać jakąś nową siłę roboczą i usadzić ją w jego gabinecie, ale powiedział, że nie życzy sobie by miał z kimkolwiek dzielić pokój. Obiecała Stasi, że gdy wiosna wreszcie przypomni sobie o swych obowiązkach to któregoś dnia przyjedzie do biura z Milenką. Teraz jeszcze pogoda kiepska, po co narażać dziecko na jakąś infekcję.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń