środa, 19 października 2022

Trudny wybór - 132

 Święta, święta i .....po świętach.  Pogoda  nadal  nie  rozpieszczała, było zimno i dość ponuro. Awaria w elektrociepłowni została w końcu usunięta  w dwa  dni po świętach i wreszcie powróciła "cywilizacja" w postaci  ciepłych  grzejników i ciepłej  wody.  Pogoda nadal nie  rozpieszczała i Adela bardzo  dużo  czasu  spędzała z dzieckiem  w domu.

Arek, tak jak obiecał, skontaktował Leszka  z dobrym doradcą  finansowym. Oczywiście, jak  zwykle, okazało się, że w tym  kraju można  wszystko załatwić pozytywnie, ale trzeba  mieć  znajomości i znać  całe tony przepisów.

Po kilku bezsennych  nocach i kilku dniach przesiedzianych i przegadanych w mieszkaniu  Adeli i Emila z Milenką na kolanach, Leszek  zdecydował  się na  podjęcie pracy w klinice i likwidację własnej  praktyki. No popatrz, mówił do Adeli, jaki  ze mnie  głupi facet - wpierw skakałem  z radości, że odkupiłem od Hani cały biznes, teraz  skaczę  z radości, że mam  na niego kupca!  I na  mieszkanie po gabinecie  również mam kupca. Adela nieco  studziła  cały  czas jego  zapał, mówiąc by jeszcze  raz dokładnie wszystko przejrzał, bo  może są jakieś "drobiazgi" z wyposażenia  gabinetu, które jednak  warto zostawić  sobie. Mieszkanie  ma na tyle  duże, że bez problemu mogą pozostać jakieś narzędzia albo w mieszkaniu  albo w piwnicy, która dzięki poradom  Piotra została zamieniona  w mały magazynek.

Część byłych pacjentek  Leszka pozostała  mu wierna i nadal  leczyła  się u niego w jego  nowym  miejscu  pracy. Osobiste życie Leszka nadal trwało "w  zawieszeniu". Oboje  mocno pokiereszowani przez poprzednie  związki wciąż nie potrafili zaufać  sobie  wzajemnie. Widywali  się niemal  codziennie, jedno o drugie się troszczyło,Wiesia często nocowała w mieszkaniu Leszka, w skrzyni łóżka  w pokoju gościnnym leżała nawet jej piżama a w łazience stał kubek ze szczoteczką  do zębów i ulubiona pasta do nich, ale ze sobą nie "sypiali". Wiesia gotowała dla nich obojga obiady,  dbała by Leszek  zawsze  miał pełną lodówkę i  coś "do odgrzania", on z kolei dbał o  to, by przypadkiem  nie  wydała na niego nawet złotówki i oboje, każde oddzielnie, wyżalało się nad  tym stanem u Adeli. Po trzech miesiącach regularnego słuchania jęków obu stron Adela postanowiła przeciąć ten  węzeł gordyjski. 

Opowiedziała  wpierw o swoim planie  Emilowi mówiąc, że nie  wykluczone  jest, że stracą   przez jej posunięcie dwoje przyjaciół jednocześnie, ale Emil  pocieszył ją, że jeśli przez to stracą ich przyjaźń to będzie to znaczyło tylko tyle, że oboje - Leszek i  Wiesia - nie nadają się na prawdziwych  przyjaciół. Popatrz Maleństwo - naszej przyjaźni z Arkiem jakoś nic nie jest  w stanie zniweczyć, nawet jego  wariackie pomysły z Ireną  nas jakoś  z nim  nie rozdzieliły. 

No tak, masz rację. Ale mam jeszcze jeden pomysł - może ja im wykupię  (bez ich  wiedzy) trzy seanse u terapeuty, o którym wiem, że ma dobrze pod  sufitem i naprawdę pomaga ludziom. Jakoś mi tak głupio powiedzieć im obojgu "kochani mam was i waszych gównianych  problemów po kokardkę, odczepcie  się". Wiem jak trudno się pozbierać w całość i zacząć wszystko od  nowa. Mnie  się udało bo miałam mnóstwo spraw na głowie i nie miałam  czasu na rozdrapywanie strupków. Do tego byłam młoda, więc  nie kołatała  mi się po głowie myśl, żem stara i głupia i w pewnym  sensie przegwizdałam swoje  życie. Żal mi Leszka, bo to porządny facet, z  zasadami.  

Tak Maleństwo, to też jest dobre rozwiązanie, ale  zapłać ze  wspólnych pieniędzy, nie  ze swojej osobistej puli. Leszek to i mój przyjaciel. I ma  zdrowe zasady moralne. I dlatego czułaś  się u niego w gabinecie  tylko pacjentką. Za to też go  cenię.

Adela zatelefonowała do psychoterapeuty, przypomniała mu skąd się znają (prywatnie to był bratem przyrodnim jej koleżanki, z którą się wiele lat przyjaźniła), przedstawiła mu swój pomysł i umówili się na spotkanie, a tak dokładnie, że on przyjedzie do domu do Adeli, bo chciałby poznać jej męża - ciekawi mnie  facet za którego wyszła ta co miała za mąż nie wychodzić - powiedział. No i sprawdzę ile spustoszenia w mózgu kobiety powoduje małżeństwo - dodał ze śmiechem. Umówili się na najbliższe sobotnie popołudnie. 

Wiesz co, ale jest szansa, że wtedy może być u nas jedno z  twoich pacjentów, on jest  mocno u nas zadomowiony, uwielbia naszą córeczkę.  No to świetnie, nie będzie spięty świadomością że go analizuję. Nie mów na  dzień dobry kim jestem, dowie  się pod  koniec  wizyty. Ja taki nowoczesny jestem, że mi kozetka  nie jest potrzebna. No umieram wręcz z ciekawości jaki jest ten twój  mąż! No to  zaczekaj  z tym umieraniem - pozwalam  ci umrzeć gdy już rozgryziesz gościa i pomożesz  mu. 

Wytłumaczyła dokładnie jak do  nich trafić bez narażenia się na zwątpienie w trzeźwość własnego umysłu, przepytała czy aby  nie ma  jakichś ograniczeń dietetycznych w rodzaju uczulenia na gluten lub jakiś inny składnik pokarmowy. Każdego tak przepytujesz?- zapytał.  Tak, każdego kogo nie znam dobrze, bo od jakiegoś  czasu jest  jakiś wysyp uczulonych na różne składniki pokarmowe i wolę wiedzieć, by nie zaserwować komuś czegoś co może go w przyspieszonym tempie doprowadzić  nawet do wstrząsu anafilaktycznego. Mam  koleżankę, która ma uczulenie na......jabłka  nawet na  sam ich zapach i gdy do mnie kiedyś przyjechała niemal jeszcze stojąc na wycieraczce zasłoniła nos chusteczką mówiąc - błagam cię zamknij gdzieś te jabłka,  mam alergię na jabłka i orzechy laskowe. Postała na klatce  schodowej dopóki nie wystawiłam jabłek  w skrzynce na balkon i nie wywietrzyłam mieszkania nakrywając przedtem skrzynkę szczelnie jakimś kocem. Wiem, że była wiele  razy na jakichś  "odczulaniach" ale nadal  ma alergię na jakieś pyłki i często wygląda jak chodzący na dwóch  nogach katar.

Warszawa w końcu  kwietnia i  na początku maja  zamieniła  się  w istną  krainę deszczowców - padało codziennie. W pierwszą sobotę maja pogoda była paskudna- albo mżyło albo lało. Adela rano wskoczyła  w kalosze i płaszcz p.deszczowy a Emil zdumiony zapytał - idziesz na spacer??? Nie, do ogródka dać wyżerkę ptaszkom bo chyba  już mają pusty karmnik.  Gdy wyszła cicho sam do siebie powiedział - matka Teresa od sikorek i wzruszył ramionami. Jeszcze  się przeziębi. Około południa przyszedł Leszek z wielką paką owiniętą starannie w plastikowy pokrowiec. W przedpokoju Emil i Leszek wspólnie osuszali mokry pokrowiec. Lesiu, no powiedz co przytargałeś?- dopytywał się Emil. 

No kojec dla Milenki -dość długo czekałem  aż mi zrobią do niego odpowiednią podłogę dopasowaną wymiarami do jego poszczególnych części. No ale przecież rozstawia się go na podłodze to po licho jeszcze jakaś dodatkowa podłoga? Ale ja zamówiłem taką specjalną, żeby można  było go postawić w każdym miejscu w  domu,  nawet w kuchni, żeby Adela  miała małą cały czas "na oku".  No i żeby sobie kolanek nie pozdzierała na tej waszej wykładzinie o podwyższonej ścieralności. Gdy wszystko rozpakował Emilowi z lekka opadła  szczęka a Adela objęła Leszka i wycałowała mówiąc - jesteś Lesiu po prostu nadzwyczajnym  facetem! O wszystkim tak  wspaniale pomyślałeś! Braknie mi słów. Emil też był wzruszony - objął Leszka i powiedział- ona ma rację, słów brak! Nawet nie  wiesz, jak  dobrze mieć takiego przyjaciela jakim  ty jesteś! Wbrew pozorom  wiem, bo wy jesteście moimi najserdeczniejszymi, najbliższymi mi osobami. Kocham i was oboje i Milenkę. Milenkę to zwyczajnie uwielbiam!  Lesiu - obejrzyj się za siebie - twoja  wielbicielka już czeka na ciebie i  czeka z rączkami w górze żebyś ją wziął na ręce. 

Leszek szybko wziął małą na ręce i wszyscy  się roześmieli, bo mała wyraźnie odetchnęła  z ulgą. Wreszcie ktoś zrozumiał, że  dziecko chce by je  wziąć na ręce. 

Adela z Emilem rozłożyli kojec podziwiając jednocześnie jak dobrze  był zaprojektowany. Podłoga dorabiana teraz , po latach, też była doskonale  pomyślana. Dywanowa wykładzina miała podkład z grubego filcu. Tę wykładzinę można zwyczajnie przelecieć wilgotnym mopem raz  na tydzień i zawsze będzie  czysta. Mam taką w swojej sypialni. Leszek wszedł z Milenką do kojca, posadził ją  w kojcu i szybko usiadł obok niej. Potem odsunął się nieco od  niej i wyciągnął ręce w jej  stronę mówiąc - no chodź do mnie. Mała wyciągnęła  do niego rączki, pochyliła się do przodu i podparła się rączkami o podłoże nie bardzo wiedząc co ma  robić. Milek już chciał jej w  jakiś sposób pomóc, ale Leszek cicho powiedział - zostaw, niech sama trochę pokombinuje. W najgorszym wypadku poczołga  się, a za kolejnym razem  uda się jej przejść do pozycji czworacznej. Nie wszystkie dzieci raczkują. Bardzo często wpierw stają na  nóżki i dopiero zmęczone tą pozycją odkrywają, że można poruszać się na czterech kończynach. Jak załapie, że można wstać na nóżki i wtedy więcej i dalej widać to wtedy będziemy jej montować tę wąską część kojca. Powiem  wam, że jest sporo zabawy gdy  się obserwuje maluszka w tym okresie  życia. Ilekroć moja  była żona szła  "na  zakupy" i przepadała na kilka godzin to miałem niezłą frajdę obserwując juniora. Nawet nie macie bladego pojęcia jak wiele mam podziwu dla Adeli, że będzie te pierwsze trzy lata  Milenki z nią w domu. Bo Adelka to nie kura domowa i na pewno nie jest jej łatwo. E tam - podsumowała Adela- zawsze mówię, że po prostu trzeba przemyśleć konsekwencje swoich wyborów. A ja  jakoś tak  mam, że nie jestem wyrywna, nie  często się w coś angażuję, bo znam swoje możliwości no ale jeśli czegoś się podejmę to ciągnę do końca. Tak jak miałam ze studiami. Sto razy miałam ich dość, a jednak ukończyłam.

Milence niezbyt odpowiadała pozycja którą niechcący przyjęła i  w końcu wylądowała na pleckach. Ale leżenie na pleckach też nie  było zabawne, więc się przekręciła na brzuszek co już nie  było dla niej jakimś wyczynem, potem podciągnęła  nóżki pod  siebie a ponieważ główka ciężka jest i ciągnęła tułowik w dół odruchowo podparła się rączkami i ruszyła  do przodu demonstrując coś pomiędzy czołganiem  się a czworakowaniem.  No to za kilka dni nasza Słodyczka zacznie raczkować - ocenił Leszek. Gdy do niego dotarła wziął ją  na ręce i powiedział - dzielna dziewczynka nam tu rośnie.

Adela  spojrzała na zegarek - kochani, ona z głodu nie miała  sił na raczkowanie. Zaraz  dostanie zupkę, tym razem i  z mięskiem, to zobaczycie jaki z niej żarłok. Jest wielce mięsożerna po mamusi. Bo ja całą ciążę przeżyłam głównie na mięsie,  warzywach, owocach, lodach od  Grycana i greckim jogurcie. Posiedźcie  z nią  jeszcze  chwilę przygotuję dla  niej zupkę . I  może sprawdźcie czy  nie trzeba  aby zmienić  pampersa.  Gdy się jej  zmienia przed karmieniem to lepiej się jej je z suchą pupą. Adela zostawiła dziecko z panami i  poszła  szykować dla  małej zupkę. Tym razem zupka  była podana z butelki, więc karmienie bardzo szybko minęło. 

"Kojcowe" igraszki nieco małą  zmęczyły, pokarm  w postaci musu podany przez  smoczek  szybko zniknął z butelki i najedzona Milenka  szybko zapadła  w  sen,  więc została  przeniesiona do  swego łóżeczka. Emil włączył  podsłuch i razem z Leszkiem poszli  do kuchni.

Ależ superancki jest ten  kojec! I fajnie bo nawet można  w nim posiedzieć razem  z dzieckiem - stwierdziła Adela. Emil popatrzył się z czułością na Adelę i  powiedział - gdy obie będziecie w nim siedzieć to nie  wiem czy was  nie będę musiał jakoś oznaczać, żeby  nie pomylić. Nie ma obawy,  nie pomylisz, Milenka ma inny kolor włosów  i mimo  wszystko  jest jeszcze  wciąż ode  mnie  mniejsza. Wiesz Leszku - podziękuj, tak w myślach, swojemu tacie, że  zamówił ten kojec. Ja co jakiś czas dziękuję tak w myślach byłemu, że mnie spiknął z Emilem.  Emil objął Adelę i powiedział - nie jestem pewien, czy go to gdzieś tam uszczęśliwia- wszak cię kochał nawet gdy już nie byliście  razem. Śmieszne,  ale ja też mu za to  dziękuję i nadal mam wyrzuty sumienia, że może jego serce nie  wytrzymało tej wiadomości.

Leszek patrzył na  nich nieco  zdziwiony - przepraszam,  ale nie łapię o co chodzi. Maleństwo - mogę to Leszkowi opowiedzieć? Adela skinęła  głową - oczywiście,   niech wie  z jaką parą wariatów się zadaje. Jedno widzi we śnie swoją przyszłą dziewczynę a drugie rozmawia z  nieżyjącym byłym i  dziękuje  mu za swojego męża. A oboje  są z przekonania ateistami, do kościoła nie  chodzą, chociaż oboje ochrzczeni. To tak jak ja- stwierdził Leszek.

Emil opowiedział Leszkowi całą historię od chwili gdy pojechał po Adelę aż do momentu wyjazdu Kamila w delegację i że  w pewnym sensie czuje się winny jego śmierci. Usłyszał od Leszka niemal w słowo w słowo to co mówiła Adela na temat zdrowia kogoś kto przeżył trzy  zawały i że Kamil na 100%  wiedział o tym, że  w każdej chwili może umrzeć, że równie  dobrze mógł paść martwy gdy  się schylił by założyć skarpetkę i z całą pewnością o tym wszystkim wiedział, bo kardiolodzy dają ludziom całe listy tego czego im nie  wolno robić i listę niewiele większą od  znaczka pocztowego z zapisem tego co im  wolno. A że Kamil kochał Adelę? - zapewne tak, ale potrafił tę miłość zamienić w przyjaźń i chwała mu  za to. Ja kocham całym sercem waszą Milenkę i  zawsze będę o nią dbać, nawet jeśli jeszcze będę miał swoje dziecko. I kocham tak samo was oboje - od nikogo nie  doznałem tyle życzliwości i  ciepła co od was obojga. I nawet jeśli się z kimś zwiążę to i tak moje uczucie do  was się nie  zmieni. Jestem  tego pewny.

W kieszeni Adeli zawibrowała  komórka. Wyjęła z kieszeni, przeczytała i jęknęła - no  nie, tylko  nie to! Co się  stało?- spytał Emil. Żona  mojego kolegi poroniła. Nie wpadnie do nas. Trzeba mu  w  czymś pomóc?- spytał Leszek. Nie, chyba nie, on sam jest lekarzem. Pewnie histeryzuję, ale w moim odczuciu to okropne. Nie mniej napiszę zapytanie czy może potrzebuje pomocy.  Wysłała wiadomość, w 5 minut potem odebrała  wiadomość- to była 8 tygodniowa ciąża, już jest po zabiegu. Zostanę z nią na  noc, opłaciłem izolatkę. Dzięki za troskę.

Hmm, to wczesna ciąża. Mówisz, że on jest lekarzem? Czyli szewc bez butów chodzi. Teraz  wiesz, dlaczego tak bardzo nalegałem na badania przed ciążą, z tym, że nawet gdybym  nie nalegał to i tak byś je zrobiła i dopilnowała by Emil je  zrobił. Ty jesteś po prostu nietypowa.  A jaką specjalizację wybrał? Psychiatrię i poza tym jest psychoterapeutą. 

I zdawało mu  się, że dobre samopoczucie można w stu procentach utożsamić z bardzo dobrym stanem zdrowia pozwalającym na zdrową ciążę - ze  smutkiem w głosie stwierdził Leszek. Zawsze mnie zastanawia dlaczego profilaktyka jest tak bardzo obca  ludziom. Zapobieganie zawsze jest dużo łatwiejsze i tańsze niż leczenie. W jakim wieku oni  są? Ona to mój rocznik on ze 7 lub 9 lat starszy, a może i więcej. To dość "egzotyczne" małżeństwo. Najłatwiej ich historię prześledzić wspomagając  się literami- jej rodzice to byli państwo AA, jego rodzice to byli państwo BB. Obydwa małżeństwa się rozpadły. W związku AA była dziewczynka Ad, w związku BB chłopiec Bc. Dziewczynka Ad wychowywała się u  swej matki, a chłopczyk Bc hodował się u swego ojca, bo go mamusia nie chciała. W pewnym momencie kobieta z dzieckiem Ad wyszła za mąż za faceta z dzieckiem Bc. Wspólnego biologicznego dziecka  nie mieli, co lepsze to po tym ślubie pani A została przy nazwisku ojca swego dziecka. Przez lata oboje wmawiali dzieciom, że są prawdziwym rodzeństwem. No ale kłamstwo ma krótkie  nóżki i młodzi odkryli, że nie są rodzeństwem pod względem biologicznym.  Gdy tylko osiągnęli wiek,  w którym wolno brać  ślub to  się pobrali, chociaż jej matka i jego ojciec byli temu przeciwni. Pomagała im stara ciotka jej matki, odziedziczyli po niej mieszkanie, a właściwie  nieduży domek. Nie  widziałam  się z Gabrysią wiele lat ale miałyśmy kontakt telefoniczny.

                                                                         c.d.n.


1 komentarz: