Tegoroczny maj był zimny i mokry.Co prawda w poniedziałkowy ranek już nie padało, ale woda jeszcze nie zdołała wsiąknąć w podłoże. Adela jak zawsze nakarmiła małą o świcie i obie dość szybko powróciły w objęcia Morfeusza. Emil obudził się "jak zawsze" i po krótkim namyśle stwierdził, że skoro nie pada, to pojedzie "normalnie" do pracy. Wkrótce po nim wstał Leszek, zjedli razem śniadanie i obaj opuścili mieszkanie. W czasie śniadania stwierdzili, że jeszcze zbyt daleko od siebie mieszkają.
Akurat kończyli śniadanie, gdy zajęczała komórka Leszka. Wiesia dopytywała się, gdzie on jest, bo ona nie może dostać się do jego mieszkania, chyba się zamek zablokował. Przykro mi, ale ja w tej chwili jem śniadanie u mojej ukochanej kobiety i będę w domu najprędzej za pół godziny. A zamek jest nie tyle zablokowany co wymieniony. Tak reaguję, gdy ktoś znika z mego życia nagle nie zapodawszy kierunku swej wycieczki ani terminu powrotu. Podrzucę ci twoje rzeczy do zakładu mniej więcej w ciągu godziny. Chwilę słuchał ze skrzywioną miną, potem powiedział: nie Wiesiu, mnie to już nie interesuje gdzie byłaś i z kim i po co. Mnie było wczoraj przykro, dziś tobie. To się nazywa sprawiedliwość - na razie. I wyłączył komórkę.
Trochę ostro pograłeś - stwierdził Emil. Być może- stwierdził Leszek- ale już nie mam 15 lat, ale niemal trzy razy tyle. Ona już też nie nastolatka, czas wziąć odpowiedzialność za to co się robi i mówi. Adela 10 lat młodsza od nas a nie mówi ani nie robi głupot. Zresztą to nie jest z mojej strony jakaś pogrywka - po prostu nie toleruję pewnych zachowań. Szczerze mówiąc rozważałem jakiś logiczny ciąg dalszy zdarzeń, że poznamy się lepiej, może coś zaiskrzy, no ale nie coś takiego. I nie ma tu nic do rzeczy to co się jej kiedyś przydarzyło zdrowotnie - znając życie wiem, że to się może przydarzyć każdemu bez względu na płeć, wiek, status społeczny.
Ale najbardziej mi podpadła oburzając się, że chcę porzucić własną praktykę bo to przecież pieniądze, których nikt nie skontroluje a w klinice to będę mniej zarabiał. Sorry, ale co ją obchodzą moje zarobki! Adela to się zapytała czy znam już warunki mego przyszłego zatrudnienia, bym mógł sobie wszystko przeanalizować. I dotyczyło to nie tylko warunków finansowych, ale i innych warunków pracy. Przyznasz, że to jednak duża różnica w tych dwóch wypowiedziach. I od razu wiedziałem, że Adela pyta o to z tak zwanego dobrego serca, bo wiem, czuję to, że jest po prostu dobrą, prawdziwą przyjaciółką, bez żadnych podtekstów. Zresztą znam ją wszak dłużej niż ty. To bardzo kulturalna dziewczyna.
Odkryłem pewną zaletę tej kliniki - kantyna, w której naprawdę dobrze karmią, chociaż nie gotują na miejscu - mają podpisaną umowę z zewnętrzną firmą cateringową. I prawie jak w Europie - można określić swoją dietę - zarówno pacjenci szpitalni jak i personel. Dziś kończę pracę o dwudziestej. Bo po pacjentach pracuję jeszcze w laboratorium - uparłem się, że cytologię będę robił sam. I bardzo możliwe, że trochę podszkolę personel laboratorium.
No to wdepnij do nas w drodze do domu- zaproponował Emil. Masz przecież klucz, nie dzwoń czy możesz wpaść, tylko wpadaj. Poczuj się wreszcie członkiem rodziny. Toż przecież się czuję członkiem rodziny, nawet w twoich dżinsach wczoraj paradowałem - zaśmiał się Leszek.
Przed swoim dniem pracy Leszek rzeczy Wiesi opakował w nieduży kartonik i przesłał kurierem na adres jej zakładu fryzjerskiego. Nadal nie miał swego miejsca parkingowego, więc wybrał się do spółdzielni, w nadziei, że może jednak jakieś miejsce się znajdzie. Pierwszą osobą, na którą się natknął zaraz po wejściu była pani Wanda. Dobrze, że pana widzę, bo coś się szykuje- tylko proszę się nie śmiać- bo to miejsce na .....dachu garażu. Którego? Tego wielopoziomowego, który jest na Herbsta? Ach nie. Zaraz panu wytłumaczę wszystko.Gdy budowano osiedle jakiś geniusz zaprojektował boksy garażowe na cztery do sześciu samochodów.Takie małe paskudne betonowe klatki. I teraz ktoś wymyślił, że skoro jest tak dotkliwy brak miejsc parkingowych to można by na dachu tych garaży zrobić miejsca parkingowe, oczywiście płatne. I na jednym z takich garaży ma powstać pilotażowo taki mini parking i miałam właśnie do pana telefonować. Oczywiście będzie to miejsce pod chmurką, bo zrobienie krytego parkingu byłoby po prostu zbyt drogie i trzeba by wpierw zrobić badania czy te betonowe ścianki uniosą kolejną ściankę i samochód.Więc zysk będzie polegał głównie na tym, że będzie zagwarantowanych kilka miejsc, bo będą one zabezpieczone barierkami. Z myślą o panu "zaklepałam" jedno miejsce dla siebie, no ale ja nie mam samochodu. Panie doktorze, przepraszam, że pytam - czy to plotka czy prawda, że pan zlikwidował swój gabinet? Prawda, zlikwidowałem, bo już działałem na granicy opłacalności. Przyjmuję w prywatnej klinice. Wreszcie nie muszę się zamartwiać czy jest wszystko czego potrzebuję. I nadal robię sam cytologię, ale i nieco podszkolę tych laborantów co tu pracują. A jeśli pani będzie potrzebowała pomocy w mojej branży, to proszę do mnie zatelefonować to panią przyjmę między pacjentkami, bez zapisu. A w zależności od tego, co wykaże badanie pomyślimy wtedy co dalej. Tylko proszę nikomu, nawet swej siostrze o tym nie mówić. Swoją drogą to śmieszne, bo gdybym w swoim gabinecie zarządził taką cenę jaka jest w tej przychodni to połowa pań stwierdziłaby, że to za drogo, ale bez szemrania przychodzą do tej przychodni i płacą. Bardzo dużo jest moich dawnych pacjentek. Większość przecież przychodzi raz do roku. A w ogóle to jak się pani czuje? No całkiem dobrze. W dalszym ciągu jestem pod opieką tego lekarza, do którego mnie pan wtedy zapisał. Jednak się wtedy solidnie przechorowałam, ale potem brałam sporo różnych leków i mam zalecenie, by w lecie koniecznie gdzieś wyjechać z Warszawy, albo nad morze albo w dobrze zalesione okolice.
No a jak się panu mieszka na tym czwartym piętrze? Bardzo, bardzo dobrze i, co najważniejsze - mam bliziutko do przyjaciół. Widujemy się bardzo, bardzo często, ich córeńka w sierpniu skończy już roczek. Jest po prostu przesłodka! A jak starsi państwo? Zdrowi? Ooo tak, zdrowi.
Pani Wando, a jaką techniką będziemy się dostawać na dach tego garażu? No wymyślili to tak, że "dorobią" górkę do garaży i będzie się po prostu wjeżdżało na górkę. Proszę na moment wejść do mego pokoju to panu pokażę "rysunek poglądowy". No najbliższy dla pana garaż to będzie na ZWM. Proszę spojrzeć - ta górka będzie usypana z tyłu i boków garaży, na górze będzie na tyle szeroka by samochody stały tak, by można bez trudu wymanewrować z miejsca i z niej zjechać-wjazd będzie z jednego boku, wyjazd z drugiego.
No to będzie wesolutko zwłaszcza zimą gdy będzie ślisko- zaśmiał się Leszek. No po prostu dojdzie trochę pracy dozorcom- stwierdziła pani Wanda. W wielu miejscach na osiedlu są takie miejsca gdzie chodnik lub jezdnia schodzi w dół i dozorcy muszą o nie więcej dbać. A kiedy zaczną tę górkę usypywać na ZWM? Powinni już, ale tyle dni ciągle lało, że wszystkie prace na osiedlu się przerwały. No fakt pada jak przed potopem. Bo podobno przed potopem były straszne deszcze.
Pani Wando, a może któregoś dnia wybierzemy się razem na kawę? Prawdę mówiąc najzręczniej by pewnie było w weekend. Bo w tygodniu to jednak trochę mi trudno wygospodarować czas. Mnie też bardziej pasuje sobota lub niedziela. To w takim razie pozwoli pani, że zatelefonuję w tygodniu i się jakoś umówimy. No i byłoby fajnie, gdyby pani zobaczyła jak się na tym czwartym piętrze urządziłem.
Poszedłem po linii najmniejszego oporu i po prostu zabrałem wszystkie meble z poprzedniego mieszkania. No i za radą przyjaciół wymieniłem drzwi wejściowe na takie z prawdziwego zdarzenia a te, wzmocnione od wewnątrz, wylądowały jako drzwi do mojej piwnicy. Śmiejemy się z przyjaciółmi, że nadal mieszkamy za daleko od siebie. No a teraz, gdy ta kruszynka jest coraz mądrzejsza to ja jestem u nich codziennie - uwielbiam się z nią bawić. Już raczkuje. I w swojej książeczce umie pokazać pieska. No i jest grzeczniutka. I nie jest wcale rozpieszczona chociaż jest oczkiem w głowie całej rodziny. Gdy u nich jestem to siedzę razem z nią w kojcu. Ja jeszcze nie słyszałem jej płaczu.
Bo widocznie nie ma powodu do płaczu - zdrowe dziecko , w wyważony sposób wychowywane, przyzwyczajone do pewnego stałego postępowania to nie płacze. Małe dzieci potrzebują dużo stabilizacji i spokoju- powiedziała Wanda. I zapewne ta mała istotka ma to w domu zapewnione. Fakt - zgodził się Leszek- jej mama, Adela, to bardzo wyważona osoba, nie robi nikomu z byle powodu awantur, ma zawsze wszystko pod kontrolą. Podziwiam ją, bo zdecydowała się na trzyletni urlop wychowawczy, a jest prawnikiem i rzecznikiem patentowym. Ale dla niej priorytetem jest dziecko.
Pan, panie doktorze, jest bardzo do swych przyjaciół przywiązany. Tak, to prawda - są dla mnie rodziną. A nawiasem mówiąc - mam na imię Leszek, nie doktor. Kocham ich oboje tak jakby byli moim rodzeństwem, którego nigdy nie miałem. Oni oboje to też jedynacy a potrafią innym dać mnóstwo ciepła i poświęcić dużo swojej uwagi. Nie wiem dlaczego ludzie uważają, że jedynacy są samolubni. Oni oboje dbają o swoich przyjaciół i znajomych. To taki drobiazg, ale Adelka zawsze mnie przepyta czy mam w domu coś do jedzenia, zawsze mi doradzą co gdzie na osiedlu kupić, nieomal sprawdzą czy jestem ubrany adekwatnie to temperatury na zewnątrz. O siebie wzajemnie też ogromnie dbają, dla Emila na pierwszym miejscu jest Adela potem córeczka i zaraz potem rodzice Emila i ja. Adela też na pierwszym miejscu stawia męża, wcale nie dziecko.
A pan, panie Leszku tak o nich pięknie opowiada, że aż bardzo chętnie bym ich i to maleństwo zobaczyła. To się da zrobić pani Wando- obiecuję. Ich oboje to pamiętam, ale dziecka to nie widziałam.
Mogłaby się wreszcie ta pogoda poprawić. Moglibyśmy się wtedy wszyscy wybrać w weekend gdzieś na tak zwane "świeże powietrze". W trzy samochody gdyby pojechali również rodzice- oni też są według mnie wspaniali. Nigdy nie narzucają młodym swojego zdania i na przykład dwa lata wcześniej byli razem z młodymi na wczasach w Zakopanem wszyscy byli tym pobytem zachwyceni. Adela swojego teścia nazywa tatuniem i bardzo, bardzo szanuje i kocha.
No to pani Wando -zatelefonuję do pani w czwartek pod wieczór i umówimy się na sobotę lub niedzielę- dobrze? Oczywiście panie Leszku - miejmy nadzieję, że wreszcie się ta pogoda poprawi, bo jak na razie to ten maj jest bardziej podobny do listopada pod względem opadów. Leszek pożegnał się i pojechał do kliniki.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń