Wyrobienie nowego dowodu osobistego miało trwać dwa tygodnie. W tak zwanym "międzyczasie" Kazik swoimi kanałami wydobył z Archiwum ich metryki urodzenia i zarezerwował termin ślubu na pierwszy czwartek grudnia na godzinę 10,00 rano. Ponieważ Robert nadal w aktach administracji budynku figurował jako współmałżonek i współmieszkaniec Teresy, jej ojciec z pomocą Krystiana, brata Kazika, wymeldował Roberta ze swego mieszkania. I wprowadził poprawkę w administracji. Gdy już był wymeldowany Teresa zatelefonowała do Roberta z pretensjami, że się sam nie wymeldował i musiał to zrobić ojciec. Na koniec rozmowy powiedziała - powinieneś mi być wdzięczny, bo jako facet często wyjeżdżający za granicę i mający paszport służbowy powinieneś o wszystkich zmianach typu zmiana stanu cywilnego, zmiana adresu zamieszkania powiadomić MSW składając nowy formularz w dziale paszportowym w swoim miejscu pracy. Zwłaszcza, że chyba się jeszcze starasz o ten wyjazd do Moskwy. Bo chyba na tyle jesteś "kumaty", że orientujesz się, że twoja kandydatura będzie przez odpowiednie służby prześwietlana i będą sprawdzane takie drobiazgi jak twój stan cywilny i miejsce zamieszkania. Robert chwilę milczał a potem powiedział - masz rację, nie pomyślałem o tym, dziękuję, że mi o tym powiedziałaś i przeproś swego ojca, że miał kłopot. Przeprosiny w imieniu taty przyjmuję. A jak z twoim wyjazdem? Robert ściszył głos- zastanawiam się czy jechać, bo na szefa placówki mają innego kandydata, faceta "po linii i na bazie" z długim stażem w PZPR. No ale będziesz tam miał lepiej finansowo niż tu, prawda? - to nie zsyłka na Sybir, zawsze możesz zrezygnować gdy tam popracujesz i będziesz widział że żaden z tego biznes. Tym łatwiej, że nie będziesz na kierowniczym stanowisku. A co u ciebie?- spytał Robert. U mnie wszystko jest w porządku, mam wielką ochotę by zmienić pracę na spokojniejszą. Rozejrzę się za czymś w styczniu. Jestem po prostu bardzo zmęczona tą pracą. Zrobiło się z tego nieomal biuro podróży, to nie są wysyłki kilkudziesięciu osób w miesiącu to pomału idzie w setki. Czasami to nawet wyjście do toalety jest problemem.Trzymaj się Robercie i po prostu spróbuj, najwyżej wrócisz. I spokojnie odłożyła słuchawkę.
Ojciec Teresy , po zasięgnięciu porady u prawników postanowił mieszkanie na górnym Mokotowie dać Teresie jako darowiznę. A ona niech sobie z nim robi co chce. Rozwiązanie było niezłe i Teresa postanowiła je wynająć - razem z meblami, które gabarytowo zupełnie nie pasowały do nowych mieszkań. Przez dwa weekendy segregowano rzeczy taty, który miał zwyczaj chomikowania "no bo to się może kiedyś przydać". Uporządkowane mieszkanie a do tego umeblowane szybko zostało wynajęte - początkowo na rok a potem umowa była przedłużana. Tata został zameldowany w swoim mieszkaniu oddalonym zaledwie 1,5 km od mieszkania Teresy i Kazika na pobyt stały. Szybko się do tego mieszkania przyzwyczaił. Teresa się śmiała, że dla nich jest to mieszkanie obiadowe, bo tu Teresa gotowała obiady i tu codziennie je jedli razem z Kazikiem i tatą. Kolacje to ojciec najczęściej jadał u nich w domu a wieczorem był odprowadzany przez nich do swego mieszkania. I cała trójka była bardzo zadowolona z takiego rozwiązania. Młodzi mieli ojca "na oku", a ojciec mając z nimi codzienny kontakt czuł się "zaopiekowany" i nie samotny. Przeprowadzka, codzienny kontakt z młodymi i fakt, że nieco pomaga Teresie w przygotowywaniu obiadów oraz poczucie, że jest przez nich oboje kochany - wszystko razem wpłynęło pozytywnie na jego psychikę i stan zdrowia.
Tak jak było planowane "cichy ślub" odbył się bez przeszkód. Świadkami byli ojciec Teresy i brat Kazika. Po ślubie zjedli ze świadkami obiad w restauracji Hotelu Europejskiego. Teresa z okazji ślubu zakupiła dla siebie bardzo praktyczną kreację - była to sukienka bez rękawów, dopasowana do figury, do niej był żakiecik z długim rękawem, odcinany w talii. Kreacja była w kolorze jasnego szafiru, co świetnie komponowało się z ciemno-granatowym garniturem Kazika. Całości stroju dopełniały wysokie szpilki w ciemnoszafirowym kolorze. Teresa zdobyła się nawet na zrobienie makijażu i pozostawiła rozpuszczone włosy. Zdaniem Kazika i jego brata wyglądała zjawiskowo, "zupełnie nie do poznania".
Tak jak planowała, Teresa przyjęła nazwisko Kazika. W piątek rano wyjechali na weekend do Sandomierza. Na prośbę Kazika Teresa nie spięła jak zwykle włosów w kok, pozostawiła je rozpuszczone. Rezerwację mieli zrobioną przez Krystiana w Aparthotel Rynek 16, zaledwie 50 metrów od Ratusza. Ten pobyt to był prezent dla nich od Krystiana. Ponadto wiedzieli tylko, że mają pokój dwuosobowy z jednym podwójnym łóżkiem, hotel o tyle fajny, że cisza nocna obowiązuje tam od godz.21,00 do 9,00 i w całym hotelu jest zakaz palenia a pokój ma widok na Stare Miasto. Śniadania były serwowane w formie szwedzkiego stołu, wszędzie było bardzo czysto, właściciel zwykle doradzał gościom co warto i co powinno się w Sandomierzu zobaczyć.
W czasie drogi Kazik powiedział- ja już wiem co będę zwiedzał w Sandomierzu i nikt mi nie musi doradzać. Będę zwiedzał ciebie. Muszę dokładnie poznać wszystkie twoje zakamarki, znaleźć najdłuższą drogę od lewej brodawki twego piersiątka do prawej, zdjąć twoje wymiary pocałunkami, sprawdzić gdzie masz łaskotki, które moje pieszczoty lubisz najbardziej a które nieco mniej, sprawdzić w jakiej pozycji najbardziej do siebie przylegamy i czy jest ona wygodna do spania. Ojej, jęknęła Teresa, to ty biedaku będziesz miał strasznie pracowity ten pobyt. Czy będziesz to wszystko jakoś ewidencjonować? Kochanie moje, gdy się kogoś naprawdę kocha, to jakimś cudem to wszystko zapisuje się samo, automatycznie, w mózgu.
Teresa zamyśliła się. Biorąc pod uwagę to co przed chwilą powiedziałeś wychodzi na to, że dziesięć lat byłam z kimś kto się takimi rzeczami, jeśli idzie o moją osobę, wcale nie interesował. Interesował się za to bym była na każde zawołanie.Liczyła się ilość a nie jakość. Zadzwoniłam do bufona i powiedziałam, że został przez mego tatę wymeldowany i ochrzaniłam go, że się sam nie wymeldował. Wyjedzie do Moskwy, ale nie jako szef placówki, zostanie nim ktoś inny, ponoć mocno partyjny. A on jakoś stracił chęć na ten wyjazd, więc go pocieszyłam, że to nie zesłanie na Sybir i zawsze może wrócić do Polski. Mówiłaś mu, że się pobraliśmy? Nie, to nie jego sprawa i nie interesuje mnie co on o tym myśli. Im później się dowie tym bardziej będzie na nas obrażony i nie będzie szukał z nami kontaktu. Mnie osobiście zupełnie nie brakuje z nim kontaktu. Widać minione 10 lat było dostatecznie dużą dawką i sprawiło, że jest mi zupełnie obojętne co on będzie dalej robił, gdzie będzie i z kim będzie. To przecież już duży chłopczyk a do tego wielce przekonany o swej mądrości i atrakcyjności. Podobało mi się, gdy tata powiedział, że jego matka jest wpatrzona w niego jak pies w pęto kiełbasy. To całkiem udane porównanie.
Skarbie, nasz tata ma całą masę bardzo trafnych spostrzeżeń. Poprosiłem Krystiana by z raz w czasie naszej nieobecności do niego zajrzał czy jest wszystko w porządku no i żeby tata nagle nie poczuł się samotny. Tata zawsze ma o czym dyskutować z Krystianem. Gdy Krystian pomagał mu wymeldować Roberta to wylądowali razem na kawie, w końcu razem zjedli lunch i rozstali się z wielkim żalem ze strony Krystiana, który miał umówione spotkanie z klientem. Śmiałem się, że jeszcze trochę a Krystian poprosi by go tata adoptował. A Krystian ma jakąś dziewczynę?- spytała. Na razie nie - liże rany zadane przez ostatnią. Raz ją widziałem - żywa wystawa kosmetyków upiększających. Mam wrażenie, że gdy zmyła z siebie cały makijaż to każdy musiał doznać szoku, że nagle jest obok niego jakaś obca baba, a ta piękność, która dotąd była obok gdzieś zniknęła.
A wiesz, że w tym roku po raz pierwszy będziemy razem obchodzić Boże Narodzenie? Oczywiście zaproszę na nie również Krystiana. Samego lub z jakąś osobą towarzyszącą.Tata każde Boże Narodzenie szalenie celebruje, ale nie od strony wiary. Po prostu uwielbia, że jest to okazja do wspólnego posiedzenia przy stole. Przy stole na którym nie ma 13 wigilijnych dań, ale każdy znajdzie na nim to co lubi. I nie ma na nim "postnego bigosu"z olejem i przeglądu martwych ryb. Gdy jeszcze byłam w domu to zawsze były dwie zupy do wyboru, w końcu nie każdy lubi grzybową. Przez te lata z Robertem starałam się byśmy zawsze wyjeżdżali na święta, bym nie musiała bywać na wigilii u jego matki. Ostatnie dwa lata to on jadł wigilię u swojej matki a ja u swojego taty. I osobiście nie widzę przeszkód by tata adoptował również Krystiana. W ośrodkach adopcyjnych wszyscy marzą o tym by rodzeństwa były adoptowane zawsze razem. Koleżanka mi opowiadała, że jej znajomi adoptowali trójkę, najmłodsze miało dwa lata. Odważni ludzie - stwierdził Kazik. Nagle przyjąć do domu trójkę dzieci z Domu Dziecka i to w różnym wieku to naprawdę może być szalenie trudne. No właśnie, podobno nieźle dostali w kość, chociaż pomagała im jej matka. Oczywiście okazało się, że dzieci do zdrowych to raczej nigdy nie należały, chociaż wg opinii lekarza badającego je przed typowaniem do adopcji to dzieci były w "dobrej kondycji zdrowotnej". Jakimś cudem zapewne, nie dostrzegł u średniego astmy. Przez pierwszy rok to cała trójka była na okrągło badana i leczona.
Tesiu, a czy ty nadal nie chcesz mieć dzieci? Bo mnie się marzy by po naszym domu dreptał z czasem nasz wspólny produkt. Poza ciążą i porodem to będę z tobą dzielił wszystkie trudy wynikające z faktu posiadania dziecka. Kocham cię przeogromnie i byłbym prze-szczęśliwy gdybyśmy mieli wspólne maleństwo. Nieistotne jakiej płci - tak samo będę kochać dziewczynkę jak i chłopca. Dziecko to jest dziecko. Teresa długą chwilą milczała. A popatrzyłeś dokładnie w moją metrykę? Mam już trzydzieści dwa lata, prawie trzydzieści trzy, więc według lekarzy będę już starą pierworódką. Ale kocham cię i wierzę ci, że nie zostawisz mnie nagle samą z dzieckiem bo się zapatrzysz na młodszą i ładniejszą. Porobię wszystkie badania czy nie ma jakichś przeciwwskazań, myślę, że ty też powinieneś przejść badania pod kątem posiadania potomstwa i wtedy będziemy się starać o dziecko. Tesiu, cudownie jest to usłyszeć od ciebie. Będę ci cały czas pomagał w domu, w razie potrzeby zaangażujemy jakąś pomoc domową.
Ojej, dlaczego zwalniasz?- spytała Teresa. Bo muszę cię uściskać i ucałować a tu zaraz jest parking leśny, widziałem znak. Na parkingu, na którym było całkiem pusto Teresa została wycałowana i wyściskana i usłyszała wiele pięknych słów pod swoim adresem. Kazik wyglądał jak ktoś kto wygrał milion w totka. Na koniec powiedział - a ty nawet nie wiesz, ale dziecko jest nie tylko moim marzeniem, tata mi się zwierzył, że bardzo chciałby zostać dziadkiem zanim stanie się "nie kontaktującym starem dziadem"- tak właśnie mi powiedział. On się bał ci to powiedzieć, żebyś się na niego nie pogniewała.
No proszę, spiskujecie za moimi plecami- śmiała się Teresa. Ja po prostu nie chciałam mieć dziecka z Robertem gdy go lepiej poznałam po ślubie. Czy wiesz, że on nawet nie wiedział, że ja biorę tabletki i co miesiąc się cieszył, że nie jestem w ciąży "bo on uważa". Tak jakby jego uważanie miało jakiekolwiek znaczenie. Tą historią w Moskwie tylko przyspieszył koniec naszego związku. A wiedzę o rozrodzie to miał mnie więcej taką jak ja o astrofizyce. I musisz jeszcze coś wiedzieć - nie występowałam wcześniej o rozwód, bo bałam się, że wtedy automatycznie urwie się mój kontakt z tobą- nie za bardzo wiedziałam, że cię kocham i nie podejrzewałam, że jestem dla ciebie kimś ważnym, byłam pewna, że jeżeli zerwę z Robertem to ty się ode mnie odseparujesz. Poza tym wiedziałam, że w celibacie nie tkwisz i nie stronisz od płci pięknej a do tego jesteś atrakcyjnym facetem. Gdy mi przyniosłeś kwiaty do biura i gdy wyszedłeś to zaraz któraś jęknęła jaki jesteś przystojny facet. Poinformowałam personel tego dnia o rozwodzie, bo zaraz po rozprawie dzwonił do mnie Robert informując mnie o tym, że mamy rozwód, więc mu się kazałam wymeldować z mieszkania, a mówiłam wszystko głośno, jawnym tekstem. Potem głośno rozmawiałam z adwokatem no a gdy wyszedłeś powiedziałam, że jesteś moim przyszłym mężem.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń