Chociaż był bardzo zmęczony po nieprzespanej nocy Wojtek nie położył się. Przejrzał tylko uważnie plan swych zajęć na bieżący dzień, podkreślił na czerwono sprawy, które musi załatwić, wyszedł cichutko do pobliskiego sklepu po świeże bułki , mleko i jakieś dwa rodzaje muesli, które jadał Michaś. Dokupił dwa kartony soku pomarańczowego, gumę Orbit bez cukru i zamówił kurczaka z rożna.
Gdy wrócił zastał Janka i Michasia grających w jakąś grę planszową. Szybko przygotował śniadanie dla wszystkich. Michaś miał cichą nadzieję, że może nie pójdzie tego dnia do przedszkola, ale Wojtek wytłumaczył dziecku, że nie może tak nagle opuścić dnia pracy, ale z pewnością po niego przyjdzie zaraz po godzinie piętnastej. Obaj panowie odprowadzili Michasia do przedszkola, Wojtek wszedł by porozmawiać z dyrektorką, ale tej jeszcze nie było , więc tylko wyjaśnił wychowawczyni, że tego dnia przyjdzie po dziecko o godz. 15,00 a poza tym to zabiera małego na dwa tygodnie poza miasto.
Zostawiwszy małego w przedszkolu wrócili do mieszkania na "naradę wojenną" i by w spokoju odsłuchać tego co się nagrało. Sprzęt był bardzo dobrej jakości, "szpiegowski" jak to określił Janek i wart wydanych na niego dolarów. Przesłuchawszy nagranie Janek zaczął podejrzewać, że Marzena chyba była po jakiejś libacji, ale Wojtek twierdził, że nie wyglądała na nietrzeźwą. Wojtek poprosił przyjaciela, by ten skierował go do kogoś, kto zajmie się sprawą pozbawienia Marzeny prawa do opieki nad dzieckiem i poprowadzi to szybko i sprawnie. Teraz Michał ma już 6 lat, od września idzie do szkoły i ma prawo wypowiedzieć się w sądzie u kogo i dlaczego chce być. A Michaś to bardzo rezolutny chłopczyk i na pewno sporo sądowi opowie. Z kolei Janek dodał, że bardzo chętnie dorzuci swoje trzy grosze do sprawy, jeżeli Wojtek powoła go na świadka. Po wypiciu dwóch mocnych kaw obaj ruszyli do swych spraw służbowych. Janek zlecił w swojej kancelarii by jedna z pracownic przygotowała pozew, podzwonił po znajomych prawnikach by wynaleźć adwokata specjalizującego się w takich sprawach prowadzonych przez sąd rodzinny. Około południa już wiedział do kogo zatelefonować i umówić się na spotkanie. A Wojtek pogonił do pracy swoich ludzi. Co prawda dyrektor i właściciel biura w jednej osobie nie był zachwycony, że przez dwa tygodnie sam będzie się musiał "użerać" z pracownikami a do tego nadzorować budowę, ale gdy Wojtek mu w skrócie zrelacjonował co go spotkało, pokiwał głową mówiąc- coś podobnego, ale ci się stary kiepsko w życiu ułożyło. To jasne, bierz małego, jedźcie, musicie obaj wrócić do równowagi. A jak wrócisz to pogadamy, bo mogę ci polecić kogoś do opieki nad małym gdy pójdzie do szkoły. I może na czas gdy przedszkole będzie miało przerwę wakacyjną wyślesz synka na prywatne kolonie - mój wnuczek już trzeci raz tam pojedzie, a jest tylko rok starszy od twojego chłopca. Na weekendy zjeżdżają tam również rodzice dzieci. To takie miłe miejsce, wszyscy się tam dobrze czują.I mali i starzy. Jak wrócisz to pojedziemy tam, weźmiesz synka niech obejrzy wszystko i jeśli mu się spodoba to go tam wyślesz w sierpniu. Na wszelki wypadek zarezerwuję już miejsce dla twojego synka. A jak ma na imię? Ooo, Michał to ładne imię i mnóstwo możliwości zdrobnień. A teraz dokąd pojedziesz z nim? Pojedź z nim nad morze- jeszcze nie ma wakacji, więc nie będzie tłoku i będą miejsca. Zaczekaj- wyciągnął z biurka notes, chwilę przerzucał kartki - o , zobacz, tu mam adres gdzie możesz wynająć mieszkanie w Sopocie- blisko morza, blisko restauracji i niedaleko do stacji szybkiej kolei miejskiej. Teraz jest nawet nieco taniej, bo nie sezon. Weź mieszkanie dwupokojowe z wyposażeniem kuchni. Jak chcesz to możesz wziąć swój służbowy samochód zamiast jechać pociągiem do Sopotu, ale na miejscu to najlepiej jednak jeździć pociągami lub popłynąć statkiem. Zobaczysz, mały będzie zachwycony. Do góry głowa, dasz sobie radę, możesz na mnie liczyć, zawsze ci pomogę. Pamiętaj o tym i czule poklepał Wojtka po ramieniu. Wojtkowi aż przez moment głos uwiązł w gardle- nie spodziewał się, że szef, wiecznie ciskający cholerami i raczej wrzeszczący na wszystkich okaże mu tyle zrozumienia. Poczuł się w pełni doceniony i nieco raźniej.
Zatelefonował natychmiast do Sopotu do agencji wynajmującej mieszkania, wynajął mieszkanie, przelał na konto agencji zaliczkę. Pannę Isię, która w firmie była gońcem poprosił by kupiła dla niego i dziecka bilety do Sopotu i z powrotem, najlepiej w I klasie.Zapisał jej daty wyjazdu z Warszawy i z Sopotu, miejsca oczywiście przy oknie.
Wpadł na moment do szefa, by mu powiedzieć, że mieszkanie już wynajął, a teraz wyskoczy na budowę. Szef uśmiechnął się od ucha do ucha - zaczekaj 10 minut, pojedziemy razem.
Równo o godzinie 15,00 Wojtek przyszedł do przedszkola po synka. Razem z nim poszedł do mieszkania swych rodziców, by powiedzieć im że wyjeżdża z dzieckiem nad morze na całe 2 tygodnie. Wspomniał też krótko o tym, że będzie się starał by dziecko odebrano Marzenie i przekazano jemu. Nie opowiadał szczegółów, nie chciał ich denerwować. Dziadek opowiadał Michasiowi, co będzie mógł zobaczyć nad morzem, nad którym chłopczyk jeszcze nigdy nie był. Poprosił by dziadek mu to wszystko zapisał, a on na miejscu będzie stawiał "ptaszki" przy tym co już zobaczył. W spisie dziadek umieścił rejs statkiem po porcie gdańskim, zwiedzanie Gdańska, rejs statkiem na Półwysep Helski i wizytę w Fokarium i na latarni morskiej, zwiedzanie Gdyni a w niej koniecznie Oceanarium, zwiedzenie okrętu wojennego, wycieczkę na Kamienną Górę i obejrzenie panoramy Gdyni, zwiedzenie Katedry w Oliwie i starego zabytkowego parku, wycieczkę pociągiem na Półwysep tak by przejechać przez jego najwęższe miejsce i z okien pociągu zobaczyć jednocześnie morze i zatokę. W Sopocie koniecznie pospacerować na molo i popływać statkiem pirackim. No i koniecznie na Półwyspie iść na plażę, wykąpać się w morzu. I nazbierać dla babci i dziadka muszelek.
Przy okazji babcia wyciągnęła z szafy duży kąpielowy ręcznik oraz frotowy płaszcz kąpielowy dla Michasia a ze swych "zapasów" krem z filtrem p. słonecznym. Gdy Wojtek wysłuchał co powinien wziąć ze sobą stwierdził z przerażeniem że w jedną walizkę to się nie spakują. W tej chwili pożałował, że wykupił bilety kolejowe.
Nie ma sprawy- ojciec Wojtka nie widział problemu- widzę dwa rozwiązania- zaraz zatelefonuję do tej agencji i jeśli w tym samym budynku lub sąsiednim jest jeszcze jedno takie dwupokojowe mieszkanie to my też jedziemy z wami. Nasza landara pomieści nas w czwórkę razem z bagażem swobodnie. Co kombi to kombi. A bilety dasz mi i ja je dzisiaj zwrócę. Wojtek szybko zatelefonował do tej agencji - nie sezon, więc jeszcze było drugie mieszkanie do wynajęcia, a Wojtek szybko wykonał drugi przelew.
Mały skakał z radości po całym pokoju i podśpiewywał - jedziemy nad morze, jedziemy nad morze, będziemy pływać. Babcia była nieco zaniepokojona - no bo jak pojedzie bez wizyty u fryzjera? Kochanie- przecież nad morzem i tak chodzisz zawsze w czapeczce, to nie ma sprawy -ojciec Wojtka nie widział problemu. No chodzę, fakt - najwyżej tam pójdę, zgodziła się chętnie mama Wojtka. A więc daj Wojtusiu tacie te bilety. I myślę, że jutro powinniśmy wyruszyć nie później niż o 10 rano. My pod ciebie z tatą podjedziemy- zarządziła mama. O rany- zapomniałem, że mam zamówionego pieczonego kurczaka w sklepie- ocknął się Wojtek. Chodź Misiu, lecimy po tego kuraka. To zadzwoń synku do mnie czy masz tego kurczaka, dobrze? To go sobie weźmiemy na drogę.
Całą drogę do domu Michaś podskakiwał i podśpiewywał: jedziemy nad morze, nad morze, nad morze. I babcia Jola jedzie i dziadek Lucek. A Wojtek pomyślał, że ma naprawdę wspaniałych rodziców. I fajnego szefa. Na szczęście kurczak w sklepie ciągle jeszcze na Wojtka czekał.
Wojtek w 10 minut spakował swoje rzeczy. Doszedł do wniosku, że jeśli mu czegoś zabraknie to po prostu sobie dokupi na miejscu, Nie jadą na bezludzie ale do Trójmiasta.
Trochę więcej namysłu musiał poświęcić nad spakowaniem rzeczy dla synka. Całkiem przytomnie spakował dla niego również kredki, blok rysunkowy i jeden nieduży komplet klocków Lego, ukochane dwa modele wyścigowych samochodzików oraz zestaw gier planszowych.
Gdy skończył czuwanie nad wieczornymi ablucjami Michasia i wpakował go do łóżka, zatelefonował do Janka podając mu adres gdzie będą mieszkać. Janek stwierdził, że jeśli mu "palma odbije" to może wpadnie do nich w następny weekend. Dawno nie był nad Bałtykiem w dobrym towarzystwie i takie przewietrzenie się dobrze mu zrobi. Tyle tylko, że on to raczej zamieszka w hotelu, bo dwa pokoje z kuchnią nie są mu potrzebne. I jeśli przyjedzie to dopiero w następny piątek wieczorem , późnym wieczorem i dlatego woli hotel. Wybierze taki, który ma czynną do późnej godziny restaurację. I jak dobrze się wszystko ułoży to przyjedzie aż na 3 dni. Przy okazji Janek powiedział, że we wtorek jest umówiony z adwokatem specjalizującym się w sprawach opieki nad dziećmi i omówi z nim sprawę Wojtka.
Gdy wreszcie umęczony Wojtek znalazł się w łóżku, z wielką wdzięcznością pomyślał o swoich rodzicach i o przyjacielu- to dzięki ich pomocy i wyrozumiałości z nieco większym optymizmem mógł spojrzeć w przyszłość.
Rano, tuż przed wyjazdem powiadomił Marzenę, że wyjeżdża z dzieckiem nad morze a nie w góry. Wiadomość zostawił na sekretarce, bo Marzena nie odbierała telefonu.
:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z tym wyjazdem. :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń