środa, 3 lutego 2021

Stara miłość - 2

W niedzielę około południa gdy jedli pierwsze  śniadanie zatelefonowała Baśka z pytaniem czy  Asz skontaktował się z Mileną. Tak, skontaktował się, właśnie jemy śniadanie, a co, chcesz z nim porozmawiać? Nie, nie, tylko uprzytomniłam sobie, że nie podałam mu numeru twojego mieszkania. Nie szkodzi, zaśmiała się Milena- to bystry człowiek i trafił, na czuja. To fajnie, szczęściaro- odpowiedziała Baśka i wyłączyła się.

Asz zaczął się śmiać - no i pół stolicy będzie wiedziało, że spędziłem tę noc u ciebie, ale nie wiedzą, że będę tu u ciebie tak długo aż cię stąd wyciągnę. Wiesz, po południu zatelefonuję do tego kolegi mojego ojca. On pracuje w MSZ-ecie i ma masę kontaktów i muszę się z nim skontaktować i dowiedzieć się jak to wszystko sprawnie załatwić.

A gdy skończymy to obżarstwo to pojedziemy do mojej cioci, żeby wiedziała kto wejdzie do rodziny i zabiorę od niej swój bagaż. Potem zatelefonuję do tego  tatowego kolegi i chyba byłoby nieźle gdybyśmy się z nim oboje spotkali. Czy nie będzie dla ciebie zbytnim kłopotem, jeśli by on przyjechał tutaj?  No pewnie, że nie będzie, ale uprzedzam cię, że nie będę przy nim paradować w samej bieliźnie- odpowiedziała ze śmiechem Milena. Lenko, masz jakiś urlop w pracy? Mam, planowany na czerwiec, więc za 2 tygodnie. A nie mogłabyś go wziąć już teraz? Spróbuję. I chciałbym, no może nie tyle chciałbym, co wypada bym może poprosił twoich rodziców o twoją rękę?  

A możesz mi wytłumaczyć co moi rodzice mają do mojej  ręki?  Od czasu mego rozwodu niemal nie rozmawiają ze mną. W ich pojęciu rozwódka to coś gorszego lub porównywalnego do starej panny. Asz, spójrz w nasze metryki- my dobiegamy już czterdziestki i mamy prawo robić z naszym życiem co się nam tylko zamarzy. Gdybym im teraz powiedziała, że chcemy się pobrać a na dodatek wyjechać, to codziennie matka miałaby do mnie  milion pytań i  dwa razy tyle wątpliwości, co do tego, czy dobrze robię. Zawsze byłam złą córką, krnąbrną i nieposłuszną i wstyd przyniosłam rodzinie bo się rozwiodłam z takim dobrym, kochanym chłopcem, synem pana doktora.

A panu doktorowi się wydawało, że będzie  z nami dzielił nie tylko dom, stół i ogród ale i łoże. Fakt, że dwa lata po naszym ślubie owdowiał, ale tylko raz usiłował mnie zgwałcić i ode mnie oberwał tomem encyklopedii w głowę. Taki nagły kontakt z dużą ilością wiedzy szkodzi, więc więcej nie próbował, a ja się wyprowadziłam do koleżanki, a potem wystąpiłam o rozwód. I tak byłam miła, że tylko wytłumaczyłam  ślubnemu, że jego tatuś wymaga  leczenia i że jeśli wyrazi zgodę na rozwód to nie wyciągnę na światło dzienne tego co jego tatunio chciał mi zrobić. On jakoś nie mógł pojąć dlaczego chcę rozwód, bo to przecież  nie on mnie  chciał gwałcić a jego ojciec.

Adwokatowi powiedziałam w czym rzecz i na rozprawie ugodowej powiedziałam, że żadnej ugody nie będzie bo ja nie będę mieszkać pod jednym dachem z chorym umysłowo człowiekiem, który usiłował mnie zgwałcić. Nie wyszło to poza salę sądową, rozprawa była bez świadków. I dostałam rozwód. 

To straszne - Asz był wyraźnie przerażony. Kochany, życie naprawdę  bywa straszne. Dzieją się często rzeczy, które zaskakują i przerażają. Moją koleżankę, gdy miała z 15 lat i była na wakacjach u swego ojca, ten każdego wieczoru starał się doprowadzić  pieszczotami do orgazmu. Przychodził do pokoju w którym spała, a w sąsiednim pokoju leżała jego druga żona. A jednego wieczoru to ją normalnie przeleciał, na szczęście w prezerwatywie.

A nie szukając daleko- w sąsiednim bloku mieszka tzw. "element"- ona pije, on pije i kradnie. Mają trójkę dzieci, najmłodszy opowiada, jak jego mamę  przy nim " chłopy dosiadają i jadą jak na koniu". Włos się jeży na głowie gdy się tego słucha. Najstarszy okrada piwnice a w tym towarzystwie  średnia wiekiem dziewczynka świetnie się uczy, nie opuszcza lekcji i zajmuje się trochę tym młodszym braciszkiem.

Po "obżarstwie" należało trochę odpocząć i poczulić się trochę, potem razem ogarnęli nieco chatynę i Milena podziwiała jak sprawnie idzie Aszowi sprzątanie. Pojechali do siostry  jego ojca i mocno starsza pani zachwycała się Mileną, że taka młoda, miła i ładna. Milena poszła na poszukiwanie  taksówki i nawet nie musiała daleko szukać. 

Sakwojaż  Asza był dość pokaźnych rozmiarów i dobrze, że taksówka podjechała pod sama bramę, a mieszkanie Mileny było na parterze.

W dwie godziny później witali tatowego znajomego, który okazał się być ojcem ich kolegi z liceum. Co zabawniejsze ,  gdy Milena otworzyła drzwi to usłyszała - ja panią znam, ma pani  takie czeskie lub słowackie imię. Milena wytrzeszczyła oczy i stwierdziła że nie przypomina sobie by kiedyś się poznali, na co gość stwierdził - jestem ojcem Witka B. i pamiętam panią z imprezy choinkowej w naszym domu. Byliście wtedy w pierwszej licealnej i staliście z Aszem trzymając się cały czas za ręce, niczym przedszkolaki. I jak widać to trzymanie się za ręce na dobre  wam wyszło, skoro chcecie  się pobrać.

Przejrzał dokumenty, które przywiózł z Hiszpanii Asz.Wszystkie były przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego na język polski.Stwierdził, że nie będzie żadnych problemów ze ślubem a jak się ładnie uśmiechną w USC to może uda się skrócić czas oczekiwania na ślub, zwłaszcza jeżeli  nie będą się upierać na sobotę i będzie im obojętny dzień tygodnia  oraz fakt, że miesiąc maj jest pozbawiony literki "r", która podobno gwarantuje szczęście w małżeństwie. Istnieje bowiem silne przekonanie w tym kraju, że miesiąc maj nie jest dobrym miesiącem na ślub, że ślub zawarty w maju jest nietrwały. I zaraz po ślubie musi Milena  zmienić swój paszport, o ile taki posiada. Jeśli posiada to  będzie krótsza sprawa, jeśli jeszcze nigdy nie miała to trochę dłużej może potrwać, I gdy już będzie miała paszport to mogą wystąpić o wizę dla Mileny. I byłoby dobrze, żeby biorąc ślub przyjęła nazwisko  Asza. A co do wizy - nie występować tu  o pobytową ale dopiero na miejscu, bo wtedy od razu będzie to wszystko załatwiane razem z meldunkiem. Jakby coś bruździli z paszportem, to niech do niego zatelefonują i będą interweniować, żeby szybko wydali. Paszport to ja mam nawet ważny, więc tylko będzie kwestia  wydania nowego z uwagi na zmianę  nazwiska - stwierdziła Milena. Jeżeli będziecie lecieć samolotem to macie dwa rozwiązania- ponieważ nadbagaż  jest  bardzo drogi, to bardziej się opłaca wziąć tylko to co najpotrzebniejsze i najdroższe z ubrań, oczywiście koniecznie wszystkie  dokumenty, a resztę to albo kupić na miejscu systematycznie uzupełniając swą garderobę albo nadać cargo, co w sumie też nie jest tanie, a często te przesyłki najzwyczajniej w świecie giną. A na odszkodowanie czeka się miesiącami. Asz, a pana rodzice to przyjeżdżają czy przylatują? Myślę, że przylecą, bo to jednak naprawdę daleka droga. No i dajcie mi  znać, kiedy i gdzie ten wasz ślub będzie. Oczywiście, że damy znać i będzie nam miło gdy pan przyjdzie, powiedzieli  Milena i Asz chórem.    A co u Witka, zapytał Asz. Tak dokładnie to nie wiem, od kilku miesięcy jest w Australii z dwoma kolegami. Ostatnio miałem  wiadomość od niego z Perth, brali udział w jakichś regatach. A ożenił się? A znasz taką co by z nim wytrzymała choć tydzień? Ja w każdym razie nie znam. No to ja uciekam i czekam na wiadomość kiedy ten ślub.

No zobacz tylko- Asz nie mógł się nadziwić- gość pamięta jak staliśmy u niego w domu trzymając się za ręce... niesamowite. Ty się ciesz, że tylko to widział, a nie jak się całowaliśmy za szafami w gabinecie biologicznym- śmiała się  Milena. Albo na wycieczce w pociągu w przejściu między wagonami. No właśnie sobie  uświadomiłem, że już niemal dwie godziny cię nie całowałem.

 A może ja wpierw zrobię  coś do jedzenia, bo zmarniejesz - mało jesz, dużo pracujesz fizycznie. Mama jak cię  zobaczy to się zmartwi- śmiała się Milena idąc do kuchni. Asz, umiesz obierać kartofle? No nie wiem, bo na studiach tego nie było, ale mogę  spróbować. A co będzie z tych kartofli? Placki kartoflane, ale w wersji holenderskiej. Nie miałem pojęcia, że placki kartoflane mogą być różnej narodowości- śmiał się Asz, dzielnie obierając kartofle. Milena  zaraz je ścierała na specjalnej tarce na grube wióry. Potem dodała do nich jajka, trochę mąki ziemniaczanej  i  żółty ser krojony w kostkę oraz  posypała nieco majerankiem. I tę masę smażyła na patelni na rumiano.  To takie proste jedzenie, ale dzięki jajkom i serowi całkiem pożywne, ale  tylko dla siebie to mi się  nie chce robić. Ale skorzystałam, że jesteś i zrobiłam. W ogóle tylko dla siebie to niezbyt mi się chce gotować.

Jutro idę do pracy, więc  zostaniesz sam na gospodarstwie. Postaram się przełożyć urlop na wcześniejszy termin. A ty kochanie, weź nasze dokumenty i przejedź się lub przedreptaj do USC w naszej dzielnicy i złóż papiery,  zbajeruj ludzi, byśmy ten ślub wzięli jeszcze w maju. Tam same kobiety pracują, a ty ładny facet jesteś, to może ci się uda. Na wszelki wypadek dam ci mój dowód osobisty, mnie wystarczy prawo jazdy i legitymacja służbowa. Jak mi się uda to wrócę wcześniej do domu. Tu masz drugi komplet kluczy do mieszkania, a koło telefonu zostawię ci numer do mnie do pracy. Muszę ci jeszcze coś pokazać- chodź na moment do sypialni - zobacz - to jest szufladka z podwójnym dnem. Podważasz paznokciem, a jeśli go nie masz to małym nożem tę listewkę  i możesz podnieć denko szufladki. Nie wymieniaj dolarów, weź pieniądze stąd. Gdy wyjeżdżałam na dłużej to zostawiałam klucze matce, a że to dociekliwa kobieta, to zawsze miałam całe mieszkanie dokładnie przeszukane, więc wpadłam na pomysł zrobienia takiej skrytki. Więc bierz sobie stąd pieniądze. Przećwicz przy mnie otwieranie tego mini sezamu.A gdy wrócę z pracy to wpadnę do rodziców po swój samochód, o ile fiata 126 p można nazwać samochodem. Jestem bardzo dowcipna  baba, bo zostawiłam im na podwórku samochód tylko zapomniałam zostawić im dowód rejestracyjny i kluczyki. To był prezent od byłego - z jakiegoś powodu, ale nie wiem jakiego, dał mi go w ramach darowizny, czyli dostałam go bezpodatkowo.  Po rozwodzie chciałam mu go oddać, ale nie chciał wziąć, więc go mam. Gdybym miała tę pewność, że się nie rozleci w drodze, to moglibyśmy nim jechać do Hiszpanii. Ale już miałam z nim kilka upojnych chwil, ciągle  się w nim coś głupiego działo- na pierwszym przeglądzie fachowcy założyli krzywo uszczelkę i mi olej się wychlapywał i miałam kłęby czarnego dymu, myślałam,że mi się cały samochód  pali.. Innym razem przez dwa tygodnie zapalałam gada kijem od szczotki bo plastikowa zapinka linki rozrusznika się rozleciała. Jak mi wydadzą paszport to pojedziemy na giełdę i go sprzedam. Pójdzie  w ekspresowym tempie. Koleżanka swojego opchnęła nawet nie dojechawszy na teren giełdy.

                                                     c.d.n.



2 komentarze: