Paryż wcale nie zachwycił Ewy. Obejrzawszy sporo filmów fabularnych , których akcja rozgrywała się w Paryżu podświadomie szukała tego klimatu, uroku itp. Rzeczywistość niestety mocno odbiegała od tego co widziała na filmach. I przestała się dziwić, że Robert nigdy nie wyrażał się z zachwytem o Paryżu. Owszem - poszczególne zabytki były ciekawe. Teraz rozumiała, dlaczego Robert tak mało zwiedzał Paryż, za to odwiedzał wszystkich kolegów, z których większość mieszkała poza Paryżem. Paryż był brudny, zaułki były eufemistycznie mówiąc brzydko pachnące i nie było w nich nic ładnego. Zabytki były oblegane przez tłumy turystów trzaskających tony zdjęć, "odptaszkowujących" w trzymanym w ręce przewodniku miejsca już sfotografowane. Selfie tu, selfie tam. Wieczorne spacery - zapomnij- miejscowi miłośnicy psów nie sprzątali po swych pupilach a psy załatwiały swe potrzeby w dowolnie wybranym przez siebie miejscu na chodniku. Podobały się jej stare kamienice. Gdy powiedziała to do jednego z kolegów Roberta dowiedziała się, że po jednej wspinaczce na 5 piętro bez windy zaraz by się jej przestały te kamienice podobać. Ale dwa tygodnie to nie wieczność- była wdzięczna przyjaciołom Roberta za to , że obwozili ich po mieście i za to, że odtransportowali ich na lotnisko. Bo podróż paryskim metrem nigdy nie była miłym przeżyciem. I ten brak wind i ruchomych schodów- trzeba mieć końskie zdrowie żeby to bez wrażenia przeżyć.
Z prawdziwą przyjemnością wsiadła do polskiego samolotu. Ale najmilej wspominała to, że widziała Roberta przy stole operacyjnym, że widziała i czuła to co on przeżywa i jeszcze bardziej go podziwiała. Była wdzięczna mu za to, że tak bardzo się przed nią "odkrył". Dzieliła z nim chwile przed operacją, przytulała do niego i zapewniała o swojej miłości gdy wchodzili na blok operacyjny a potem czekała na niego aż wyjdzie z sali operacyjnej już w "cywilnym ubraniu". Te dwa tygodnie nie były wspaniałe pod względem turystycznym, ale związały ich ze sobą w niebywały wręcz sposób. Ewa zawsze podziwiała lekarzy, ale teraz zrozumiała jak bardzo obciążający psychikę jest ten zawód i to właściwie niezależnie od specjalności. I wiedziała, że jeżeli wieczorem Robert zapada w dziwne zamyślenie to nie marzy o innej kobiecie ani o dalekich podróżach, ale już myśli o czekającym go następnego dnia zabiegu, możliwych kłopotach i trudnościach. Po tych dwóch tygodniach w Paryżu Robert często wieczorem zwierzał się Ewie ze swych obaw i za każdym razem dziękował jej za to, że z nim jest, że go kocha nawet takiego rozedrganego, niespokojnego. A Ewa czuła, że bez trudu , gdyby to było konieczne, oddałaby za niego życie. Dbała o jego wygody, pilnowała by zawsze jadł to co najzdrowsze, a Robert odpłacał się jej tym samym.
Czas, ten wymysł szatana, jak mawiał ojciec Ewy, biegł ostatnio jakby szybciej niż zawsze. Wela już zaczęła pisać swą pracę magisterską, co sprawiało, że chwilami wyglądała jakby dopiero co przybyła na Ziemię z Kosmosu i nie bardzo mogła się zorientować co to za planeta na której niechcący się znalazła. Paweł też był zapracowany. Szanował swych studentów i bardzo starannie przygotowywał się do swoich wykładów. Poza tym już nieco "rozgrzebał" swój doktorat. Oboje dużo czasu spędzali na swych uczelniach.
Ewa, tak jak to zapowiedziała w Paryżu, "zarządziła" by w dni, w które Robert przeprowadzał operacje chirurgiczne miał wieczorem profesjonalny masaż. I był to dobry pomysł, a Robert był Ewie bardzo wdzięczny za to, że wpadła na taki pomysł i dopilnowała by był realizowany. Jedynym "odstępstwem" od tego planu było to, że Robert uparł się, by Ewa też miała masaże, by znów nie nastąpił przykurcz mięśni, bo Ewa niezbyt przykładała się do wykonywania ćwiczeń, które tak naprawdę powinna była robić codziennie. Kuzyn Zigi okazał się bardzo sympatycznym facetem i dobrym fachowcem i jak stwierdził Robert nie straszył swym wyglądem jak Zigi, który często bywał w dołku psychicznym i mało o siebie dbał.
Firma Zigi jak zwykle "falowała" przeżywając wzloty i upadki, nie mniej nadal utrzymywała płynność finansową, ale Ewa mówiła, że każda firma jest odzwierciedleniem stanu psychiki swego właściciela, a psychika Zigi była dość odległa od stanu stabilności.
W październiku Zigi zapytał się Ewę, czy nie zechciałaby wyświadczyć mu pewną przysługę bo........wreszcie oświadczył się. No i co? -zapytała nieco głupawo.
Oooo, było dość wesoło - wpierw dostałem książką po łbie , bo właśnie czytała, potem zapytała się jadowitym głosikiem na jakim odpuście kupiłem pierścionek, potem obejrzała z pomocą lupy czy to złoto czy może tombak, potem jazgotała, że jeszcze nie widziała by ktoś dawał kobiecie pierścionek w kształcie dwóch węży oplatających prawdziwy (a nie syntetyczny malachit) potem szperała w swoich notatkach i odkryła, że ten pierścionek jest amuletem gwarantującym wzajemność w miłości i głupio zapytała czy on oznacza, że ja ją kocham i naprawdę chcę byśmy byli małżeństwem. No a potem kochaliśmy się , jak to mówią "do utraty tchu" i przeszła samą siebie, aż się przez moment zastanowiłem skąd ona zna takie numery. Ale przezornie nie zapytałem się, jeszcze nie chcę umrzeć w męczarniach. No i teraz mi się marzy, byś była moim świadkiem. Tylko się nie wygadaj, że to ty mnie wykierowałaś w stronę małżeństwa. Bo przecież ona nie wie jak dziwna przyjaźń nas łączy i nawet odetchnęła z wyraźna ulgą, gdy jej powiedziałem, że wyszłaś za mąż. A wszystko przez to, że kiedyś jej powiedziałem, że w zamierzchłej przeszłości kochałem się w tobie.
Noooo, to będzie niemal ślub stulecia- śmiała się Ewa. Bierzecie dwa śluby? Jakie dwa?- zdziwił się Zigi. Ani ona ani ja nie korzystamy z usług "sukienkowych". No wiesz, taki normalny, jak wyście z Robertem brali. A wiesz? - mój kochany kuzyn jest zachwycony twoim mężem i tym jacy jesteście dla siebie wzajemnie.
No wiesz, z Robertem to jakoś mało wzajemnie się zaskakujemy. Poza tym to jest opanowany facet. Podejrzewam, że na jego tle to ja wypadam raczej na z lekka palniętą, bo nie zawsze umiem stłumić swoje emocje i czasem nie jestem miła. Z tym, że jak dotąd tylko raz na niego nawrzeszczałam, na zakupach odzieżowych. A co, nie podobała mu się sukienka, w której twoim zdaniem wyglądałaś jak Królewna Śnieżka? Co ty Zigi, na swoje zakupy to łażę sama. Po prostu nie miał pojęcia jaki rozmiar kołnierzyka ma i w ogóle nic mu nie było potrzebne. W czasach przede mną to czas spędzał głównie w służbowych ciuchach.Cywilne to tyle, że przyjeżdżał w nich do pracy, wskakiwał w służbowe i całymi dniami w nich łaził.
Zigi, a gdzie będziecie mieszkać? U niej czy u ciebie? Nie wiem, ale to chyba wszystko jedno. Mylisz się Zigi - w twoim przypadku to nie jest wszystko jedno. Omówcie to przed ślubem-bo jeśli u ciebie, to wpierw musisz swoje mieszkanie do tego przygotować i pousuwać z niego niektóre gadżety, bo jeśli ona je zobaczy, to zaraz po ślubie będzie extra awantura a potem rozwód. Nie wmówisz jej, że to wszystko kupowałeś z myślą o niej.
A skąd ty wiesz jakie mam gadżety w domu? Przecież ty i ja nigdy nie byliśmy parą! Ewa uśmiechnęła się - ale o tych gadżetach to połowa zespołu wie. Kiedyś się nieźle ubzdryngoliłeś i gdy cię razem z Bratkiem odwoziliśmy do domu- musieliśmy to zrobić w duecie, bo nie miałeś siły stać na nogach - pokazywałeś je nam z dumą. Wtedy trzymałeś je w szafce nocnej koło łóżka, żeby były pod ręką. Bratek był w tym samym stopniu wstrząśnięty co i zachwycony, tylko nie mógł pojąć po co ci był wibrator, więc wtedy wysnułam tezę, że to miało być zastępstwo za ciebie gdy będziesz zbyt zalany i nie sprostasz zadaniu. To jedna sprawa - a druga- pooglądaj trochę czasopism i zobacz, że twoje mieszkanie woła o remont i porządek. Przecież masz forsę, nie musisz kupować mebli z najdroższej półki, wystarczy poczciwa IKEA albo BODZIO. Nawiasem mówiąc, to nawet jeśli będziesz mieszkać w jej chacie to tę i tak musisz odnowić i przemeblować i wywalić te gadżety.
Zigi wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami i nerwowo skubał mankiet swego ukochanego bawełnianego swetra. Czemu mi tego wszystkiego wcześniej nie powiedziałaś?-zapytał- tym razem ręka przestała skubać mankiet swetra a wylądowała na łysej głowie i gładziła ją uspakajająco.
Nie mówiłam ci tego wcześniej, bo brak było czynników, które mogłyby cię do tego zmotywować. Ja bym się nagadała a ty i tak byś tego nie zrobił. A teraz jest szansa, że to zrobisz. A najlepiej będzie gdy do remontu weźmiesz którąś z ekip tych co działają na aktualnie robionych osiedlach przez nas projektowanych, nie zedrą z ciebie bo cię znają i nic ci nie zginie. U mnie już dwa razy działali - przesuwali mi ściany w domu, ocieplali strych,czyli ściany i dach, instalowali okna, wyciszali ściany korkiem. A ponieważ masz mieszkanie typu M-3 to przejrzyj katalog BODZIO-meble, są w sieci,oni do tego metrażu są dopasowani bardziej niż IKEA. Kuchnie też mają. Łazienkę możesz skompletować z Castoramy lub z Merlin. Praktiker też ma niezłe, ale na mój gust za drogie. Ostatnio tam kupiłam łazienkę dla moich młodych. Kabiny też mają. I może poproś kuzyna by z tobą pojechał wybierać - to poukładany człowiek. Tylko się zorientuj w jakich kolorach gustuje ta twoja. Możesz też zaryzykować i wybrać się z nią. Tak czy siak obejrzyj wpierw wszystko sieci.
I chyba powinieneś się trochę zregenerować. Byłeś u lekarza? Byłem - mam rzucić palenie. A tyle to ja sam wiem. I mam odwiedzić pulmonologa i kardiologa. U pierwszego byłem i mam skierowanie na jakieś tam badanie z kontrastem i termin mam chyba za miesiąc. A do kardiologa to chyba pójdę prywatnie, nawet mam namiary.
Zigi, a gdzie kupiłeś taki fajny pierścionek- amulet? Kumpel mi go przywiózł ze Stambułu, ale podobno to jest pierścionek z Indii. Podejrzewam co prawda, że tylko wzór jest z Indii, a sam wyrób jest turecki. Jeśli będziesz coś chciała z biżutków to powiedz, podaj rozmiar i on przywiezie. On teoretycznie nie handluje biżuterią, ale coś za dobrze się na niej zna jak na kogoś kto tym nie handluje.
Obrzucił Ewę uważnym spojrzeniem i stwierdził - ale ty to mało nosisz biżuterii. Ale te zabawne obrączki to macie naprawdę fajne. Ale moja stwierdziła, że ona chce mieć tradycyjną obrączkę, złotą, szeroką z jakimś wygrawerowanym wzorem. Ostatnio u kogoś widziała obrączkę szeroką na 1 cm i pośrodku miała pasek z pyłem diamentowym, a obrączka była z białego złota. Wyobrażasz sobie Ewka mnie, w obrączce szerokiej na centymetr i do tego z paskiem ozdobionym diamentowymi drobinami? Już prędzej jestem w stanie wyobrazić sobie że projektuję szalety na stacje benzynowe.
Zigi, tak z ręką na sercu to ja nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że będziesz żonaty. Jakoś to przerasta moją wyobraźnię. Nie przejmuj się Ewa, moją też. Ale wiesz- pożyjemy, zobaczymy. Pośpiechu nie ma. Jeszcze nawet papierów nie złożyliśmy.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń