czwartek, 2 czerwca 2022

Trudny wybór - 34

 Dni mijały  jakby  niepostrzeżenie. Dom -praca, dom- praca i tak w kółko. Odbierając swój paszport Adela doznała lekkiego  szoku - nie  wytrzymała i  powiedziała do urzędniczki: przecież jak któryś z pograniczników naszych lub  zagranicznych  spojrzy  na to zdjęcie i   na  mnie to  mnie  zamkną  za nieuprawnione przekroczenie  granicy.  Urzędniczka   spokojnie   wytrzymała jej  spojrzenie i  powiedziała - oni  co innego  widzą na tym  zdjęciu  niż pani, to  zdjęcie to nie portret do powieszenia na ścianie lub zdjęcie  na pamiątkę. Proszę  sprawdzić  czy  wszystkie  dane  się  zgadzają. Adela  sprawdziła i jakimś  cudem  wszystko się  zgadzało.

Pewnego późnego popołudnia, gdy  już byli po obiedzie zadzwoniła komórka i Adela doznała  lekkiego  szoku-  na ekraniku wyświetlił  się numer komórki.......Kamila. Była tak  zszokowana, że aż jęknęła-  przecież to niemożliwe żeby telefonował Kamil! 

Emil podszedł,  wyjął jej  komórkę  z ręki i się zgłosił. Starczy damski głos po  drugiej  stronie   zapytał się czy może  rozmawiać z panią Adelą , Emil odparł, że oczywiście i że  zaraz żona  podejdzie do telefonu. Wręczył  komórkę  Adeli mówiąc szeptem- spokojnie, to jego matka pewnie. Adela  nieco drżącym  głosem powiedziała - tak,  słucham? Starsza  pani  wpierw przeprosiła, że ją niepokoi, ale jej syn, przed  tym niefortunnym  wyjazdem do Niemiec był u  niej i zostawił dla Adeli pudełko, ona  nie  wie  co tam jest,  ale syn  to określił, że to są pamiątki i on chce je zwrócić, żeby  nie trafiły w niepowołane  ręce, gdyby jemu się  coś stało. Nie  wiem czy pani  wie, ale syn umarł nagle w tej  delegacji. On chyba przeczuwał, że się  coś  złego stanie. Czy mogłaby pani do  mnie po  to przyjechać, bo ja już prawie  nie  wychodzę  z domu. 

Oczywiście, a czy mogłabym to zrobić jeszcze  dziś ? Przyjechałabym razem  z mężem, tylko proszę mi podać  swój adres. Matka Kamila mówiła adres, Adela  go powtarzała a Emil  zapisywał. W takim  razie my będziemy u pani w ciągu pół godziny - zapewniła  Adela  matkę Kamila.

Maleństwo, weź tabletkę z walerianą,  bo się ogromnie  zdenerwowałaś- stwierdził Emil. Myślę, że to  całkiem  miłe  ze strony tej  pani, że zatelefonowała  do ciebie. Jak  znam życie  to większość zbolałych mam albo by przejrzała i  wyrzuciła,  albo najzwyczajniej odłożyła jako  pamiątkę  po synu. Myślę, że dla każdego z rodziców przeżycie  własnego dziecka jest straszliwą  traumą. Bo o ile naturalne  jest, że to dzieci odprowadzają  rodziców do  grobu, to odwrotna sytuacja jest nienormalna.

Podany adres był na Górnym Mokotowie. Ulica jeszcze  z czasów przedwojennych nosiła   ślady  swej urody. Były tu stare  wille, niektóre modlące  się wręcz o remont,  ale było też sporo pięknie wyremontowanych. Willa, która była pod  podanym Adeli  adresem musiała  być kiedyś piękna, teraz po prostu przydałoby  się odnowienie  elewacji. Nacisnęli  guzik  domofonu zgodnie  z instrukcją udzieloną przez telefon, Emil  podał swoje   nazwisko i furtka otworzyła  się. Emil obejmował Adelę i prowadził wprost do  drzwi, w których stała   starsza pani  w czerni, powtarzając- proszę, proszę, wchodźcie.

W tle przesunęła  się jakaś wysoka  chuda kobieta  mówiąc - zaraz  podam herbatę, już się  zaparzyła. Emil szarmancko pochylił się nad podaną mu dłonią,  ale nie  cmoknął jej, Adela po prostu wymieniła  z matką Kamila uścisk ręki.  Pokój  do którego weszli miał piękne, jeszcze przedwojenne  meble,  na ścianach wisiały obrazy, a serwantka pełna  była ozdobnych drobiazgów.  Adela podeszła do jednego z obrazów  mówiąc - ojej, to  przecież Kossak!  Tak, jak najbardziej, stwierdziła starsza pani- chciałam im dać ten  obraz, ale  synowej się nie podobał. Jej się tu  nic  nie podobało, nie  mówiąc już o  mnie. Na przeciwnej ścianie wisiał portret bardzo ładnej ciemnowłosej dziewczynki i niewiele od  niej  starszego chłopca. A na tym portrecie to chyba jest pani! - skonstatowała  Adela i to pewnie  pani brat. Tak, to ja i mój brat, był straszliwie  nadąsany, bo musiał siedzieć grzecznie w jednym  miejscu kilka godzin. Całą wojnę te obrazy przetrwały w piwnicy i choć tu się  toczyły w czasie  powstania w 44 roku całkiem  zajadłe walki, to żadna bomba nas nie  dosięgła. Może dlatego, że w willi obok mieszkali Niemcy. Chuda, nieco  tyczkowata  kobieta przyniosła na tacy filiżanki i dzbanek herbaty, oraz kryształowy  koszyk pełen  malutkich  ciasteczek. Teresko,  nalej  nam  herbaty, bo ja to  zawsze coś rozleję obok, chociaż  ręce mi się jeszcze  nie trzęsą. A te  ciasteczka to takie na jeden łyk, Tereska je piecze  coraz  mniejsze, bo ja łakoma jestem. Tereska to  moja  bratowa, od śmierci mego  brata mieszka  ze mną. We dwie raźniej.

Pomyślicie pewnie  państwo, że jestem nienormalna, ale nie zaakceptowałam nigdy żony Kamila i bardzo się ucieszyłam, gdy Kamil poznał panią i zaczął mówić o rozwodzie i bardzo przeżyłam jego rozstanie z panią. Sporo mi o pani opowiadał a ja już w  wyobraźni widziałam was jako małżeństwo. Przepraszam, że o  tym mówię,  ale skoro pani tu przyjechała  z mężem, to zapewne pani mąż o  nim wie.  W ubiegłym roku, nie, dwa lata wcześniej, Kamil miał atak serca i wylądował w szpitalu, miał operację, ale wcale o siebie nie dbał. Nawet nie  wiem, czy na pewno brał przepisane  mu leki. No nic,  nie mówmy już o nim. Teresko, kochana, przynieś to pudełko, które  leży na  moim nocnym  stoliku.

Pani Adelko, a pani  rodzice  zaakceptowali pani męża? Adela roześmiała  się - u  mnie  rodzice na trzy tygodnie  przed  ślubem  dowiedzieli  się, że wychodzę  za mąż. Od szesnastego  roku życia  mieszkałam  z siostrą  mojej mamy a gdy skończyłam  18 lat to się do niej przemeldowałam. A ciocia zaanektowała  mego męża w stu  procentach. I żeby było zabawniej wyszła za mąż za mojego teścia. Obie panie słuchały opowieści Adeli z wielkim przejęciem. Ależ to naprawdę  chyba  rzadko spotykana  historia- stwierdziła bratowa. 

Podniosła  się z krzesła i poszła  do  sypialni pani  domu. Za chwilę  przyniosła  nieduże pudełko oklejone starannie elastyczną,  srebrną taśmą i podała je Adeli. Adela  spojrzała na nie i powiedziała- ulubiony sposób Kamila  na pakowanie - koniecznie elastyczna,  srebrna  taśma.  Potrząsnęła pudełkiem i powiedziała - pozwoli pani, że  zajrzę tam  dopiero w  domu? Podejrzewam, że tam są po prostu zdjęcia i to chyba ich  sporo. 

Ależ oczywiście, niemal chórem odpowiedziały obie  panie. Milczący dotąd  Emil  powiedział - a gdyby trzeba było paniom  w czymś pomóc to proszę  do nas  zatelefonować. Jestem  coś winien  Kamilowi - dzięki niemu  poznałem Adelę gdy już nie byli parą. 

Mój Boże - westchnęła matka  Kamila - są jednak jeszcze w tym kraju kulturalni ludzie! Ale nawet jeśli niczego  nie  będę potrzebowała to chętnie  bym  państwa  u siebie  zobaczyła.W kwadrans potem po wymienieniu wszelakich uprzejmości,  wracali  już do domu.

Matka Kamila była kiedyś bardzo ładną kobietą, piękny jest ten jej portret.  Myślę, że jest jej bardzo  ciężko bez niego. Trochę  się obawiałam tej  wizyty, ale już  się uspokoiłam. Nie  miałam pojęcia, że Kamil opowiadał swej matce o nas. On  chyba  naprawdę nie  kochał swojej żony. Tylko dlaczego się z nią ożenił?

Nie  wiesz? zdziwił się Emil - zapewne klasyk - zaszła w ciążę i trzeba  było albo usunąć  albo wziąć  ślub. Podobno usunięcie pierwszej  ciąży jest  wielce  szkodliwe, ale  kiedyś pewien położnik powiedział, że tak  samo niebezpieczne i  szkodliwe dla  kobiety jest każde usunięcie  ciąży, nieistotne jest czy to pierwsza czy piąta ciąża.   Niebezpieczne tak  samo jak każda interwencja  chirurgiczna, a  szkodliwe, bo następuje gwałtowne przemeblowanie hormonalne. Organizm już jest nastawiony na dziecko a  tu nagle dziecko  znika. Mnóstwo jest takich bredni wygłaszanych. Tak  samo jak  brednią jest to, że gdy kobieta  nie  urodzi  dziecka to na pewno  będzie  miała  raka piersi. A raka piersi mają i wieloródki i te które nigdy nie  rodziły. Jedna z sąsiadek w Milanówku, matka czwórki dzieci też miała raka piersi, jakoś jej  te  porody  przed rakiem  nie uchroniły.

Nie wiedziałam, że Kamil miał leczony  operacyjnie zawał  serca, nie  pochwalił mi się  tym gdy byłam w  sekretariacie. On był tak naprawdę  strasznie zestresowany  tym dyrektorowaniem i ten  awans  go wykończył a nie wiadomość, że się  pobieramy. A do tego miał kłopoty z synem, narzekał, że  musi dzień w dzień siedzieć  wieczorami  w domu, żeby smarkacza pilnować. Bo smarkacz już trenował dorosłość- palił, kilka  razy  się upił a na dodatek zaczynał ćpać. Musiało nie być  zabawnie  skoro nawet do psychologa poszedł. Bo zawsze  się  dziwił  tym, którzy wędrowali ze  swymi problemami  do psychologa. Bo jego  zdaniem on  sobie  sam  ze wszystkim  świetnie  radził. Żony nie kochał,  ale dzieci tak- w końcu to był jego produkt.

                                                               c.d.n.

2 komentarze: