Obowiązujące badania lekarskie Adela zrobiła w prywatnej przychodni lekarskiej, w której Emil zarejestrował ją i siebie przy okazji afery z rakiem Piotra. Bardzo sympatyczny lekarz, który zajmował się medycyną pracy stwierdził, że Adela powinna wziąć nieco suplementów i wzmocnić swój system nerwowy witaminami z grupy B. Adela opowiedziała mu, że już raz miała tego rodzaju kłopoty i brała serię zastrzyków, które jej bardzo pomogły. Tym razem część witamin była w kropelkach a nie w tabletkach. Wypisał na oddzielnej kartce jak i kiedy ma Adela te kropelki łykać i ma się nie sugerować,tym że część z nich głosi, że są one dla dzieci. Po prostu taka postać leku lepiej się wchłania. On wie, że prościej jest łyknąć tabletkę niż odmierzać kropelki, ale ma nadzieję, że po tej serii Adeli się poprawi i następna suplementacja będzie zapewne dopiero za rok potrzebna. Oczywiście mógłby przepisać zastrzyki, ale zastrzyki to wszak nieco większy kłopot dla pacjenta, nie mówiąc już o tym, że potem pośladki są obolałe. Wszystkie te badania były objęte abonamentem, który wykupił dla niej i dla siebie Emil, więc nie było dodatkowych kosztów.
Z Arkiem spotkali się tydzień później. Spotkanie zaczęło się od obejrzenia lokalu. Arek już wcześniej pokazał całość architektowi, który "od ręki" zrobił szkic jak można tę przestrzeń stosunkowo niewielkim nakładem kosztów przerobić. Bardzo duże pomieszczenie magazynowe mogło zostać podzielone na cztery małe pokoje , a miejsce sklepu byłoby recepcją i sekretariatem. Poza tym wiadomo, że nikt nie będzie pracował 12 godzin na dobę, więc jeden pokój może być wykorzystywany przez dwóch pracowników. Bo część interesantów z całą pewnością będzie przychodziła w godzinach popołudniowych lub nawet wieczornych.
Gdy już omówili dokładnie kwestię spółki i nanieśli poprawki do planu zrobionego przez architekta, który zresztą był kolegą Arka, opowiedzieli rodzicom o swoich planach. Największe zdumienie wywołała wiadomość, że Adela chce aplikować a dopiero co skończyła przecież studia i aplikację na rzecznika patentowego. Nie masz jeszcze dość nauki? - dopytywała się Helena.
Ależ ja lubię się uczyć, ja tylko nie lubię zdawania egzaminów. Właściwie człowiek całe życie się uczy czegoś nowego, bo świat, życie nie trwają w miejscu. Popatrz - kupisz jakiś nowy grat do kuchni to też musisz się nauczyć jego obsługi. Nawet jeśli kupisz jakiś nowy kosmetyk to musisz poczytać jak go stosować. To też nauka, tylko my sobie z tego nie zdajemy sprawy. Przepis na jakąś nową potrawę - czytasz wskazówki jak ją wykonać- to też nauka, bo przecież wcześniej nie wiedziałaś jak to zrobić. Wchodzimy w jakiś nowy związek i znów musimy się uczyć, tym razem obsługi i używania partnera. Całe nasze życie to stała nauka czegoś. Urodzisz dziecko to też musisz poczytać lub dowiedzieć się od kogoś kto już ma dziecko w jaki sposób się nim opiekować. Całe nasze życie trwa nauka. A wiem, że nawet większe tumany ode mnie ukończyły studia i bywają nawet dyrektorami całkiem sporych przedsiębiorstw.
Piotr zaczął się śmiać - nadajesz się córeczko na adwokata - umiesz znaleźć przekonywujące argumenty.I właściwie to masz rację - całe życie się czegoś uczymy. Tyle tylko, że nikt nam nie wystawia stopni, nie robi egzaminów, więc nie traktujemy tego jako uczenie się. Jedno jest pewne - możecie zawsze liczyć na naszą pomoc, na razie, dopóki jeszcze tam pracujecie i tak późno wracacie z pracy to będzie lepiej, jeśli będziecie się stołować u nas.
A Helena powiedziała - gdy mi tłumaczycie gdzie to jest, to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w tym miejscu był kiedyś sklep dla wojskowych i wystawa była notorycznie zasłonięta żółtymi zasłonami- wszystkie te sklepy nie miały praktycznie wystaw i nazywane były "sklep za żółtymi firankami". W pewnej chwili, na bardzo krótko, dopuszczono również cywili, ale atrakcyjniejsze towary były dostępne tylko po okazaniu odpowiedniej legitymacji. Mąż jednej z moich koleżanek był zawodowym wojskowym i stąd o tym wiem. I może nic dziwnego, że gdy potem był w tym miejscu już normalny sklep to splajtował - przez 40 lat ludzie się przyzwyczaili do omijania go i pewnie tak zostało. Poza tym ten budynek jest nieco cofnięty i dojście do niego jest przez coś, w rodzaju podwórka - prawda? A wejście do sklepu jest tuż obok bramy wejściowej do budynku mieszkalnego i widać z ulicy tylko wejście do budynku a do tego sklepu wejście jest niewidoczne, bo jest pod kątem prostym w stosunku do wejścia do budynku. Tak, tak właśnie jest, potwierdzili Emil i Adela. Sklep jest częścią tego budynku mieszkalnego. Budynek ma plan litery "L", ten sklep jest w jej podstawie. I wszystko tam działa i nawet nie jest zdewastowane.
Arkadiuszowi się zamarzyło - opowiadał Emil - żeby to wszystko odstawić na lata dwudzieste, ale moja kochana żona powiedziała, że ona może pracować w prywatnej kancelarii, ale nie w muzeum i na pewno nie włoży pieniędzy w dywany i zabytkowe meble, no ale jeśli Arek ma takie plany, to niech szuka innych niż my wspólników, nie ma sprawy. Podłogi w pokojach wyłoży się wykładziną dywanową o podwyższonym współczynniku ścieralności, zakupi się funkcjonalne meble biurowe, tylko niezbyt ciemne, bo na tym zapleczu nie jest zbyt jasno, zainwestuje się przede wszystkim w dobre zabezpieczenia a nie w styl lat dwudziestych. Kupi się też odkurzacz przemysłowy, o mocy minimum 1000 W, którym można sprzątać i wilgotną powierzchnię. Arkowi nieco szczęka opadła a w końcu powiedział: właściwie to nasz rację - zapewne nikt by i tak nie docenił tego . Emil opowiadał to ze śmiechem.
Ciekawa jestem, czy jutro nadal będzie chciał z nami wchodzić do spółki. Może wizja jego wymarzonej kancelarii jest tak silna, że wcale nie wejdziemy do tej spółki - powiedziała Adela. Ale ja naprawdę nie mam zamiaru inwestować naszych pieniędzy w perskie dywany, jedwabne zasłony i meble z Desy. Jeśli mi nie będzie odpowiadała praca w Urzędzie mogę dostać etat w dziale prawnym tam, gdzie kiedyś pracowałam jako asystentka dyrektora. To kwestia wykonania jednego telefonu. Najzabawniejsze, że Arek o tym wie.
A chcesz zmienić tę pracę? - zapytała Helena. Tak, jak na dziś to chcę zmienić - nie zapowiada się niestety zbyt ciekawie. A Emil może nadal pracować tu, gdzie teraz pracuje, albo przejść do Urzędu. On jest jednak w innej sytuacji, zajmuje się innym wycinkiem patentów. Wiem, że czasem narzekałam na nadmiar pracy, ale miałam wtedy również studia. Teraz studia zakończone i jako mgr prawa i rzecznik patentowy zawsze mogę się zahaczyć w jakimś dziale prawnym. A aplikację adwokacką mogę robić u kogoś innego i Arek o tym wie.
Piotr spojrzał się na Emila i spytał - a co ty synku o tym sądzisz? Emil chwilkę milczał i powiedział - nie da się ukryć, że ja po prostu źle jej doradziłem, bo bardzo chciałem byśmy nadal pracowali w jednym miejscu. Nie przewidziałem, że nagle w kraju będzie się marzył wszystkim powrót do tego co było przez 40 lat i że to co minęło zacznie cichcem wracać, tylnymi drzwiami.
A teraz po prostu mam wrażenie, że jednak wejdziemy w tę spółkę z Arkadiuszem, bo sam pojmie, że o zbytku w wystroju to można pomyśleć gdy spółka zacznie dobrze funkcjonować. I zapewne wszystko się wkrótce w tej sprawie wyprostuje, bo Arek ma szalenie dobre zdanie o Adelce i nie jest to bezpodstawne. Po prostu zna jej dossier, bo się z nim zapoznał nim został jej promotorem. Poza tym ma do nas zaufanie i złe doświadczenia z poprzednią spółką, bo tam nikt nie określił wcześniej dokładnie warunków działania. A my chcemy wszystko omówić nim tę spółkę zawiążemy. Tak naprawdę do Arek jest gotów przystąpić do spółki z Adelą nawet jeśli ona nie da wkładu finansowego. Oczywiście on nie ma pojęcia o stanie naszych finansów. Co do pracy w tym urzędzie - no właśnie, szykują się duże zmiany, które zapewne w niedługiej przyszłości zaowocują dużym odpływem wielu osób do innych krajów europejskich. I dlatego pomysł Adeli by aplikować na adwokata jest dobry. Ja mam dwa zawody, zawsze mogę wrócić do podstawowego swego zawodu.
Adelka nie musi "teraz -zaraz" zdecydować czy zostanie w urzędzie czy odejdzie. Jest tam zaledwie kilka dni, jeszcze nie dostała żadnego tematu do opracowania, jej szef nie wie co ona sobą reprezentuje jako rzecznik patentowy. Na razie wie tylko, że mają oboje bardzo zbliżone poglądy na otaczającą nas teraz rzeczywistość i że bardzo dobrze napisała egzamin na rzecznika. W ciągu pierwszych trzech miesięcy może bez problemu stamtąd odejść. Szefa ma przyzwoitego, który nie uważa, że kobieta to powinna tylko dzieci hodować i kwiatki. Adelka była przyzwyczajona przez kilka lat do tego, że ciągle coś się działo, a teraz nic się póki co nie dzieje, więc jest nudno. No i w gruncie rzeczy była bardzo samodzielnym pracownikiem. Urząd pracuje na zwolnionych obrotach, zawsze tak pracował. Tam nigdy nic nie było potrzebne na wczoraj, tam wszystko musi nabrać mocy urzędowej i zostać kilka razy obejrzane z różnych stron. No i teraz jest , jakby na to nie spojrzeć, okres wakacyjny więc i mniej spraw wpływa do rozpatrzenia.
No tak, masz rację Mileczku, zupełnie mi wyleciało z głowy, że to jednak jest okres urlopowy- zapewne dlatego, że ja już jestem po urlopie. Fakt, przez te wszystkie lata pracowałam na wysokich obrotach i sama decydowałam o tym co mam robić i w jakiej kolejności. U ciebie też wiedziałam co mam robić, bo prostu wiedziałam , że mam się uczyć, więc się uczyłam. A tu nagle nikt nic ode mnie nie chce i chyba się przez to nieco pogubiłam. Muszę to sobie jakoś poukładać w głowie. Przepraszam.
Maleństwo, nie masz za co mnie przepraszać. Nie zrobiłaś nic złego. I jestem jak najbardziej za tym, żebyś aplikowała na adwokata. Bo naprawdę nie bardzo wiadomo jak to dalej z tymi rzecznikami będzie. Twój szef też nie wie, dlatego i mnie i tobie podsuwa aplikowanie na rzecznika EU. A ja naprawdę nie chcę już wyjeżdżać z Polski. No chyba, że na wakacje. Musiałbym mocno podciągnąć angielski. Widziałaś i słyszałaś - odmówiłem wyjazdu do Madrytu, chociaż moglibyśmy oczywiście jechać tam razem. Oczywiście, gdybym widział, że ty chcesz tam jechać to byśmy pojechali. Chodź Maleństwo, pójdziemy już do własnej chatki.
W domu Emil stwierdził, że chociaż bardzo kocha i ojca i Helenę, to jednak woli by obiady jedli jednak u siebie. I że przez czas swego urlopu to on będzie w domu sam gotował i trochę będzie motywował Arka do działania by spółka mogła jak najszybciej rozpocząć działanie. I rozejrzy się też trochę na rynku pracy swojej podstawowej branży i może na macierzystej uczelni. Bo już od dawna ma dość tych dojazdów. Poza tym nie jest pewien czy przejdzie do urzędu, bo przyszło mu do głowy, że byłoby dobrze dopilnować nieco Arka przy tym rozkręcaniu spółki.
Maleństwo w domu jeszcze spokojnie się wypłakało, a Emil nie uspokajał jej, wychodząc ze słusznego założenia, że im więcej się teraz wypłacze tym szybciej zejdzie z niej napięcie , a płacz jest z całą pewnością lepszy niż jakiekolwiek medykamenty. Wielce fachowo zmył jej z twarzy makijaż, żeby tusz do rzęs (ponoć wodoodporny) nie podrażnił jej oczu, potem zabeczane Maleństwo zostało wykąpane, wytarte i utulone, w końcu usnęło w jego ramionach.
Emil długo jeszcze nie spał, zastanawiając się nad sformułowaniem umowy o spółce. Stwierdził, że na razie to ma wszak miesiąc urlopu w czasie którego skupi się głównie na współpracy z Arkiem przy formowaniu spółki, będzie Adelę odwoził do i przywoził z pracy, gotował obiady i robił zakupy. Potem w dwa tygodnie zakończy pracę i zajmie się spółką, bo wiadomo, że Arek jak zawsze ma kilku klientów na raz. Postanowił, że w najbliższą sobotę pojadą razem z Arkiem i Adelą obejrzeć meble biurowe. Przy okazji przypomniał sobie o sklepie, w którym można zamówić konkretny mebel w rozmiarze dobrze dopasowanym do własnych potrzeb i taki mebel jest raptem o 50 złotych polskich droższy. Tylko trzeba będzie się wpierw zastanowić nad rozplanowaniem pomieszczeń, czyli najbliższy weekend będzie bardzo pracowity. Ale i tak trzeba wpierw zacząć od sformułowania umowy.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń