Po powrocie do domu Adela zaraz powiedziała Emilowi, że dopiero teraz sobie uświadomiła, że łóżeczko dla dziecka jeszcze do nich nie dotarło, więc wypada do człowieka zatelefonować i dowiedzieć się, kiedy będzie do odbioru.
Ojej, zupełnie zapomniałem ci powiedzieć, że łóżeczko już jest a z Nadarzyna odebrali je Stasia i Arek, bo byli zaprosić kuzyna Stasi na swój ślub. I nie denerwuj się, ono do nas trafi na czas, tylko "nasz brat" coś przy nim wyczynia. Aż się zapytałem czy może montuje złote okucia lub napisy. I na pewno, gdy wrócimy ze szpitala z Milenką łóżeczko będzie na nią już czekało. Jakaś tajemnicza "spółka wielo akcyjna" za naszymi plecami się utworzyła. Arek się liczy z tym, że może mnie nie będzie na ślubie, bo mimo wszystko ty i dziecko jesteście nawet dla Arka priorytetem, więc będą rodzice Stasi, jej kuzyn i nasi rodzice i oczywiście Stasi chłopcy. Nam obecność odpuszczono. My mamy rodzić. Bo nawet jeśli urodzisz zgodnie z wyliczonym terminem to ja będę przy tobie a nie przy Arku i Stasi. Arkowi jest trochę głupio z tego powodu, że znał ewentualną datę twego rozwiązania i ślub jest raptem dwa dni po tym terminie, ale ja go rozgrzeszyłem, bo on musi jak najszybciej zameldować Stasię i dzieci u siebie. Wyobraź sobie, że okazało się, że i podstawówka i przedszkole są przy tej samej ulicy, przy której Arek mieszka. Co prawda co do przedszkola to ponoć trudno dociec czy ono jest dobre, bo opinie są różne a rodzice najbardziej narzekają na wyżywienie w nim. Ale Stasia twierdzi, że w tym przedszkolu, w którym jest Piotruś to część rodziców jest zachwycona a część pluje jadem, bo ich dzieci nie chcą tam jeść. Stasia i tak zawsze daje dziecku coś do podjedzenia w przedszkolu, bo jak "odkryła" to Piotruś tam jada tylko kluski, jeśli są.
Poza tym nadal intensywnie szukają mieszkania dla rodziców Stasi. Przy okazji tych poszukiwań trafili na to osiedle, które jest vis a vis ich bloku i podobno tam z tyłu to byłoby miło mieszkać, bo przed oknami są tak zwane "Błonia Wilanowskie", czyli jak na razie puste pola. Jemu się marzy, by tak jak my zamieszkali bardzo blisko rodziców. Na razie wrzucił na tablicę ogłoszeń chęć kupienia mieszkania typu M-4 w okolicach Mandarynki i drugie o chęci nabycia dwóch już wykończonych mieszkań M-4 w jednym bloku, oczywiście wszystko w ramach Ursynowa. Dałem mu namiary na tę babkę, która i nam nieco pomagała ale ona już zmieniła pracę. Na szczęście już się wyleczył z chęci posiadania domu wolnostojącego. Gdy czekał na te meble i mieszkał jakiś czas w Raszynie (chyba więcej niż tydzień) i gdy zobaczył, że praktycznie to trzeba sobie z domu zrobić niemal twierdzę, to mu się "odmarzył" własny domek. Poza tym sporo rozmawiał na temat domku poza Warszawą z kuzynem Stasi i ten też go zraził swoimi opowieściami, jak to musi ciągle chlać z pilnującymi porządku stróżami prawa. Bo z Arusia taki sam pijak jak ze mnie.
Na następne kontrolne USG Adela pojechała z rodzicami. Ojciec wspaniałomyślnie odstąpił od pomysłu poznania lekarza, który będzie sprowadzał Milenkę na świat, zwłaszcza, że Helena obiecała, że z przyjemnością posiedzi z nim w tym czasie w barku na kawie. USG nie wykazało żadnych niepokojących zmian a doktor stwierdził, że chciałby tylko powierzchownie sprawdzić stan tkanki krocza i że według niego to poród będzie nie 24 ale 26 sierpnia i że dziś dziecina jest wyraźnie niżej niż trzy dni wcześniej.
Ale ja tego nie czuję, gdyby nie to, że jednak co nieco mi brzuch urósł to nie wiem , czy uwierzyłabym, że jestem w ciąży. Wszystko jest tak samo, łącznie z seksem. Moje dziecko w trakcie leży jak trusia, jakby jej w brzuchu nie było- ale nie lubi gdy leżę na lewym boku i gdy siedzę przy stole lub biurku i pochylam się do przodu. Przez nią musieliśmy zmienić konfigurację spania a ja jem na stojąco, niczym w barze. A teraz pani sama przyjechała? Nie, rodzice Emila mnie przywieźli i siedzą zapewne w barku. Wszyscy są tak nakręceni przez moją ciążę jakby od niej zależały losy świata. Śmieję się, że jak głębiej odetchnę to już cała rodzina staje na baczność. Jedyna moja dolegliwość to fakt, że najchętniej spałabym chyba całą dobę.
Ja w ten sposób reaguję na każdą chorobę, no ale jakby nie było, to ciąża nie jest jakąś infekcją przecież. Lekarz zaczął się śmiać- jak to nie? została zainfekowana pani plemnikami. Ciąża nie jest stanem permanentnym ale okazjonalnym i wymaga od organizmu sporo wysiłku. Hoduje pani w sobie drugiego człowieka, a wszystko co jest potrzebne mu do życia czerpie tylko i wyłącznie z pani organizmu. Więc zmęczenie, ciągła chęć spania jest zupełnie naturalną rzeczą. Ciąża po prostu panią wyczerpuje. I, z tego co widzę, to mąż świetnie się panią opiekuje i reszta rodziny także.
To prawda - Emil jest cudownym facetem i jest to zasługa jego rodziców, którzy tak go wychowali. I mam szczęście, że w pewnym sensie jego ojciec mnie adoptował. Panie doktorze, a jeśli idzie o krocze - ja je codziennie traktuję "mazidłem" z olejku kokosowego a masażem to się Emil zajmuje - dwutorowo. Ma chyba nadzieję, że "nakocha się" na zapas, na te 6 do 8 tygodni po porodzie. Poza tym mamy w domu sporo "lektury uzupełniającej".
Pani Adelko - będzie tak przejęty swoją nową rolą, że nawet nie zauważy jak szybko czas abstynencji minie i wróci czas tableteczek, ale o tym już będzie decydował doktor Z. Bo chyba wróci pani pod jego skrzydła? No jasne, że tak, bardzo go lubię i cenię, Emil też go polubił.
A wracając do meritum- kontynuował lekarz- jak się "pimpusia" urodzi to zaraz ją przystawimy do piersi, jeszcze gdy będzie pani na łóżku a personel będzie zajęty panią od pasa w dół. Bo bardzo często takie natychmiastowe przystawienie dziecka powoduje jednak laktację. I tylko trzeba dopilnować by przystawić kolejno do obu piersi a nie tylko do jednej. Ale ja tego dopilnuję.
A pani mąż to szalenie jest szczęśliwy, że to dziewczynka! Omal mnie nie udusił z radości! Oj tak, ale bohatersko twierdził, że jemu jest wszystko jedno, byle mnie za bardzo nie udręczyło przy porodzie. Ja to mówiłam, że mi wszystko jedno jaka płeć, byle się nie darło nocami. Dobrze, że teraz mąż pracuje od godziny 9,00 i jeśli ostatnie karmienie wypadnie o północy, to jeszcze się wyśpi.
A drudzy dziadkowie szczęśliwi, że będzie wnusia? Drudzy dziadkowie to chyba nawet nie wiedzą że jestem w ciąży. Panu doktorowi z lekka opadła szczęka - jak to? Bo po prostu zawiodłam ich swoją płcią- oczekiwali chłopca a nie dziewczynki. A w dwa lata po mnie matka urodziła chłopca, super wcześniaka i zmarł, a matka miała niedowład macicy i usunęli narząd. A matka przestała mnie akceptować. Od 16 roku życia nie mieszkałam z rodzicami, tylko z siostrą mamy. Wdową zresztą. Jeżeli chce pan porozmawiać z nią na temat jakichś spraw dziedzicznych, to ona jest z moim teściem w barku na dole, oni są małżeństwem. Mogę zadzwonić albo pójść po nich.
Niebywała historia - ściszonym głosem powiedział lekarz. Merytorycznych pytań to nie mam, bo wszystkie pani badania są w jak największym porządku, nie widać żadnych zagrożeń dla dziecka lub pani. Ale zrobimy inaczej - odprowadzę panią do nich - pani wypije nektar z czarnej porzeczki a ja kawę i w ten sposób ich poznam. Bo ja na dzisiaj już kończę urzędowanie. Tu, na szczęście, nie mam dziesięciu rodzących kobiet na raz. Następną pacjentkę wezmę gdy już pani opuści szpital.
Ten neonatolog tutejszy to dobry specjalista i na pewno poleci jakiegoś przytomnego pediatrę dla maleńkiej. Oby tylko nie w drugim końcu Warszawy, bo wtedy to raczej odpada- powiedziała Adela. Nooo, to chyba jasne- zgodził się lekarz . Tu jest już na KEN-u jakaś przychodnia dziecięca. Ursynów zaczyna być samowystarczalną dzielnicą, nawet stok narciarski mamy. Zajrzę dziś na Kabaty jak postępują prace wykończeniowe. A fajne są tam mieszkania?- spytała Adela. Bo męża przyjaciel szuka dwóch mieszkań na Ursynowie, oczywiście blisko siebie, najlepiej by jedno było 4 pokojowe, drugie 3 pokojowe. Przystanęli koło windy i lekarz zaczął grzebać w portfelu - ooo, proszę, tu jest telefon do tej spółdzielni. Na razie to wszystko stoi "w kartoflach", ale Tesco blisko byle pokonać trawnik , jezdnię i parking przy Tesco. I skoro już stoi ileś dużych bloków to szybko się to ucywilizuje. I autobusy już tu dojeżdżają. A do Powsina to będziemy z żoną chodzić na spacery.
Gdy zjechali windą na dół Adela poprowadziła lekarza do stolika, przy którym siedzieli rodzice i powiedziała- to jest właśnie pan doktor, który pomoże przyjść na świat Milence. Jaką kawę zamówić dla pana- espresso, ale proszę powiedzieć barmance dla kogo ono jest. Adela podeszła do barku i złożyła zamówienie - kawę dla lekarza i sok z czarnej porzeczki dla siebie. Zdziwiona była rachunkiem, bo zapłaciła tylko za sok, ale nic nie powiedziała i wzięła na małą tacę kawę oraz butelkę soku z rurką do picia.
Adela gdy tylko usiadła zaraz wysłała sms do Emila, że wszystko jest w porządku, siedzi w barku, pije sok a rodzice rozmawiają z doktorem Michałem K. I ma numer do spółdzielni, w której doktorostwo mają zamieszkać i podobno są jeszcze jakieś mieszkania, blok jest niemal gotowy i podała numer by Emil go przekazał Arkowi.
Potem wysłała sms do Stasi,że wszystko jest dobrze i prośbę by tę wiadomość przekazała szefowi. Po wypiciu połowy soku stwierdziła, że chyba faktycznie mała jest już dość nisko, przeprosiła towarzystwo i udała się na poszukiwanie toalety. Gdy wróciła oczywiście padło pytanie czy wszystko jest w porządku, Adela zapewniła lekarza, że oczywiście tak, wszystko jest w porządku, ale ona musi teraz pochodzić trochę, bo już za długo siedziała. Pokrążyła chwilę po klimatyzowanym holu, zawadziła o aptekę.
Wróciła do stolika, dokończyła sok, a lekarz patrząc na nią powiedział - chyba to jednak będzie 24. W każdym razie czekam na panią 24, myślę, że może około godziny jedenastej. Żeby nie było w samo południe. Wszyscy się podnieśli od stolika i wyszli przed budynek a Piotr powiedział - poczekajcie, zaraz tu podjadę, po co macie wchodzić na parking.
W samochodzie całą drogę do domu trwały zachwyty Heleny i Piotra nad doktorem-położnikiem, że taki sympatyczny, kontaktowy no i w pewnym sensie będzie sąsiadem, bo będzie mieszkać na Ursynowie. A Piotr powiedział - ale tak szczerze mówiąc to ja mu takiego zawodu nie zazdroszczę - ja bym nie wytrzymał- dzień w dzień być przy porodzie. Tatuniu - skoro wybrał taką specjalizację to raczej wiedział co go czeka. Oni nie wybierają specjalizacji na pierwszym roku studiów a dopiero po 6 latach studiów i rocznym stażu robią specjalizację i trwa ona , zależnie od kierunku, 4 do 7 lat. To są ludzie, którzy uczą się tak naprawdę kilkanaście lat. A lekarz siłą rzeczy musi być "kontaktowy" by wydobyć od pacjenta wszystko, co dotyczy jego choroby. To miły facet, a polecił mi go mój cudowny pan doktor ginekolog, znają się i przyjaźnią.
Helena proponowała, by Adela u nich teraz coś zjadła, ale ona odmówiła, mówiąc, że musi się teraz trochę położyć, bo jest zmęczona. W kwadrans potem spała na prawym boku, a jej lewa noga, z braku podpórki w postaci brzucha Emila leżała na dwóch jaśkach. A spała tak mocno, że nie słyszała powrotu Emila, który nieco wcześniej wrócił z pracy. Widząc jak mocno śpi wpierw poszedł do kuchni by podszykować obiad a potem bardzo delikatnie ułożył się obok i lewą nogę Adeli delikatnie zdjął z jaśków kładąc ją na swoim brzuchu, a potem okrył ją i siebie flanelowym cienkim kocykiem. A Adela, jak zwykle przez sen chciała go objąć, niestety na przeszkodzie stała "lokatorka". Może i ten brzuszek nie był bardzo duży, nie mniej ręki już nie starczało.
Przespali tak aż do godziny siedemnastej, potem Emil przygotował obiad, w trakcie obiadu Adela zdała dokładne sprawozdanie z wizyty u lekarza i zastanawiali się czy urodzi o czasie wyliczonym przez jej ulubionego pana "gina" czy doktor położnik wspomagany przez USG ma lepsze rozeznanie w sytuacji.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń