Tego wieczoru, leżąc w ramionach Emila Adela powiedziała - ja naprawdę jestem od ciebie uzależniona! Jeśli byś mnie porzucił to bym po prostu umarła, nawet Milenka by mnie nie zatrzymała przy życiu. Emil spojrzał jej głęboko w oczy i powiedział - to dziwne, jesteś naprawdę bardzo mądrą dziewczyną, a czasami wygadujesz takie głupoty, że aż mózg mi drętwieje ze zdziwienia! Nie mógłbym cię porzucić, nie jestem samobójcą. Jesteś dla mnie całym światem. Sto razy na dzień w pracy wgapiam się w twoje zdjęcie i resztką rozumu powstrzymuję się, żeby nie uciec z biura do ciebie i Milenki.
A czy zauważyłaś, że odkąd nasz przyjaciel Leszek coraz częściej zajmuje się Milenką to jest coraz spokojniejszy i bardziej kontaktowy? On naprawdę ją kocha! Zauważyłam - stwierdziła Adela. I doszłam do odkrywczego wniosku, że to nie jemu jest potrzebna psychoterapia a Wiesi. On już wszystko przetrawił a być może, że pomogła mu w tym nasza przyjaźń i pełne zaufanie. Słyszałeś co on powiedział o Kamilu- mam na myśli to zdanie, że Kamil w pewnej chwili potrafił zamienić swój kontakt ze mną w przyjaźń i opiekę. I nawet przetrawił moje odejście. Prawdę mówiąc to Leszek jest mi znacznie bliższy niż Arek - lepiej się z nim rozumiem. Z kolei Stasia jest mi znacznie bliższa i lepiej mi jest w jej towarzystwie niż w Wiesi. Jest świetną fryzjerką, ale jest coś w niej dziwnego.
Emil chwilę milczał, w końcu powiedział - prawdę mówiąc to i mnie Leszek bardziej pasuje "myślowo" niż Arek i zdecydowanie wolę Stasię niż Wiesię. A myślę, że większym piekłem jest mąż alkoholik gdy ma się dwójkę dzieci niż mąż, który ewidentnie zdradził. Ale mam nadzieję, moja słodka, że mimo wszystko Arek nadal będzie naszym przyjacielem. Widząc jak Leszek hołubi Milenkę pomyślałem jak bardzo Leszek spoglądał na swojego syna przez pryzmat nieporozumień z jego matką. A wczoraj gdy przyszła Wiesia uderzyło mnie jak mało jest przysłowiowej chemii między nimi. I masz rację, ona jeszcze powinna nieco popracować nad swoją psychiką. Popatrz - Arek i Stasia są małżeństwem, razem mieszkają, ale okazują sobie na wzajem czułość przy ludziach, przy dzieciach. My to w ogóle tak, jakbyśmy się dopiero co poznali i byli jeszcze przed ślubem. Poza tym jestem zdania, że zdrada w związku najczęściej nie bierze się z powietrza. Na mnie Wiesia robi wrażenie osoby aseksualnej - stwierdził Emil.
Nie znam się na tym, chyba nigdy takowej osoby nie spotkałam. Znałam za to geja i był to przemiły facet, bardzo miły, kulturalny i bardzo inteligentny i, żeby było zabawniej - szalenie męski z urody. I nawet sobie wtedy pomyślałam, że "tyle dobra się marnuje". A na mnie Wiesia robi wrażenie osoby do "urzygu" uporządkowanej, dla której zejście nawet na milimetr od celu, który sobie wyznaczyła jest ciężkim grzechem, problemem odbierającym jej chęć do życia. I - przyznam ci się bez bicia - złośliwie ją do nas wciąż zapraszam, żeby Leszek się jej dokładnie przyjrzał i raczej się z nią nie wiązał.
Ona nie jest w jego typie - stwierdził Emil. Znam jego typ, ale ty nie masz siostry, mentalnej bliźniaczki a on ma zdrowe zasady moralne - rozmawiałem z nim kiedyś o tym. Sam zaczął o tym mówić, a ja od tamtego czasu przestałem być zazdrosny. To facet z charakterem. I o ile Arek to twój brat, to Leszek jest moim i twoim bratem. I więcej niż pewne, że będzie ukochanym wujkiem naszej córeczki. On ma jakieś wręcz niewyczerpane pokłady łagodności i cierpliwości do niej.
Przecież ty, Mileczku, też jesteś taki właśnie dla niej. Ale i dla mnie masz ogromnie dużo wyrozumiałości i cierpliwości. No bo was obydwie kocham i to bardzo, bardzo. A gdy się kogoś naprawdę kocha to ma się do niego cierpliwość.
Słodka moja, chciałaś by zmienić Milence łóżeczko na to większe, ale popatrz - to jej lamborghini jeszcze jej na długość starcza , a zawsze wygodniej nam gdy ona jest w zasięgu ręki. Bo to większe to nie za bardzo wejdzie pomiędzy okno a nasze łóżko, jest jednak szersze. Poza tym wydaje mi się, że ona spokojnie może spać z nami w jednym pokoju do czasu ukończenia dwóch lat. Możemy tylko dosunąć nasze łóżko bliżej okna, a jej dając to większe wystawić je na moją stronę - co o tym sądzisz? Mnie obojętne, już jej nie karmię w nocy, może być łóżeczko od twojej strony. No to w takim razie rano zrobimy małe przemeblowanie. Nie pamiętam czy tamto drugie łóżeczko też ma kółka i możliwość ułożenia materacyka pod kątem - zastanawiała się Adela. Ale Emil nie udzielił jej na ten temat odpowiedzi, bo zaczął sprawdzać czy nadal blizenka po ospie jest widoczna a piersi Adeli tak samo reagują na pocałunki. Sprawdzian wypadł pomyślnie i zachwyceni sobą wzajemnie spokojnie zasnęli.
Niedzielny poranek minął na zamianie łóżeczek, około południa wpadł na kawę Leszek, mokry jak bezpański pies, bo miał nadzieję, że od siebie do przyjaciół zdąży przemknąć pomiędzy deszczami, ale mu się ta sztuka nie udała. Lało bezlitośnie a parasola nie wziął. Emil zarządził by stanowczo ściągnął mokre spodnie i Leszek paradował w dresie Emila a jego dżinsy suszyły się pod termowentylatorem. Adela zabrała się za produkcję zdrowych ciasteczek na bazie tartej marchewki by mogła je również jeść Milenka a Emil z Leszkiem zabawiali Milenkę a właściwie to ona zabawiała ich, nadal uparcie dążąc do sukcesów w dziedzinie raczkowania. A wybuchy głośnej radości wywoływał w niej fakt, że rzucała niedużą, lekką piłeczką wielkości piłki tenisowej a tatuś i wujek bili dziecku brawo. Szykując lunch Adela zapytała Leszka, czy Wiesia przyjdzie na lunch, ale Leszek stwierdził, że tak dokładnie to on nawet nie wie, gdzie ona aktualnie jest, bo wyszła z domu gdy on jeszcze spał i nie zostawiła żadnej wiadomości.
Adela mimo woli zrobiła wielce zdziwioną minę, a Leszek powiedział - nawet gdybym nie spał w tym czasie to i tak nie zapytałbym dokąd się wybiera. Skoro mi nie zostawiła żadnej wiadomości to zapewne nie chce bym wiedział dokąd poszła. Jeśli się sytuacja powtórzy to po prostu zmienię w mieszkaniu zamki a jej rzeczy zostawię w jej zakładzie. Bo - może się mylę - ale nawet w wolnym związku informuje się drugą stronę że się wybywa i przynajmniej podaje orientacyjną godzinę powrotu. A że mnie to trochę jednak zezłościło, to zamknąłem mieszkanie na zamek, do którego ona nie ma klucza, bo ten klucz jej zdaniem był za duży i zbyt ciężki do noszenia w damskiej torebce. Jeśli będzie chciała wejść, gdy mnie nie będzie to albo wróci do siebie albo do mnie zatelefonuje.
Leszku, moim skromnym zdaniem ona powinna się leczyć, powinna jeszcze zaliczyć jakąś psychoterapię - stwierdziła Adela. A ja myślę, że musiało być coś mocno niedobrze w tym jej małżeństwie - jakoś nie mam do niej przekonania - powiedział Emil. I wiesz co? - załóż moje dżinsy, weźmiemy sztormiaki i parasol i skoczymy do ciebie. A po drodze zawadzimy o naszą piwnicę i zmienimy u ciebie jeden zamek. Masz pewność, że nie dorobiła sobie klucza poza twoimi plecami? No nie mam- stwierdził Leszek. No właśnie. A ty nie odbieraj od niej telefonu i nie otwieraj nikomu drzwi. Ja mam nasz klucz. No to lecimy. Ja też mam wasz klucz przy sobie- stwierdził Leszek. No to dobrze, po to dostałeś by mieć przy sobie.
Emil wziął z piwnicy nowy zamek, o którym wiedział, że gabarytowo będzie pasował, wziął też jeszcze jeden wymontowany z Milanówka i narzędzia. W 20 minut później Emil poinformował Adelę, że już są u Leszka i zaraz będą się bawić w montowanie nowego zamka. W mieszkaniu Leszka wymienili obydwa zamki w drzwiach wejściowych i Emil na koniec namówił Leszka by wymienić też zamek w drzwiach piwnicznych. W czasie gdy Emil montował zamek Leszek spakował rzeczy Wiesi, których było naprawdę niewiele - piżama, sweter, jeden cienki golf, z kosmetyków tylko pasta do zębów i szczoteczka. Wszystko to mieściło się w niedużej podróżnej saszetce, która była jej własnością. Leszku- a gdzie ona mieszka? Na zapleczu zakładu fryzjerskiego ma pokój z kuchnią. Twierdziła, że to dla niej najwygodniejsze rozwiązanie bo jest cały czas na miejscu, nigdzie nie musi jeździć czy też chodzić. I tym sposobem ma na oku cały biznes. Nie mogła zrozumieć czemu ja nie mieszkałem przy swoim gabinecie. A jaką miała do mnie pretensję, że likwiduję swój gabinet! Powiedziałem jej wtedy, że nie ona będzie decydować gdzie i za ile będę pracować i to moje życie a nie jej. I od tej chwili ewidentnie zaczęło się między nami wszystko psuć. Tyle tylko, że to " wszystko" to i tak było wielkie nic - nie sypiałem z nią. Nawet w jednym łóżku nie spaliśmy. U was też spaliśmy oddzielnie. Ten jej mąż dał jej w prezencie ślubnym kiłę. Coooo? No kiłę, syfilis jak wolisz. Nie jest prawdą, że ta choroba już nie krąży - krąży i ma się świetnie. A w kraju naszym jest w pełnym rozkwicie bo zlikwidowano poradnie "W" i teraz choroby z tej półki leczą dermatolodzy, do których jakiś debil każe pacjentowi mieć skierowanie. I mnóstwo młodych choruje, takich w wieku 25- 37 lat. Ale nie tylko w Polsce choroby z tej grupy "W" mają się świetnie - tak jest na całym świecie. Krew nie woda, majtki nie pokrzywy a prezerwatywa to niewygoda, więc dziewczyny biorą tabletki antykoncepcyjne. Zrobiłem jedną brzydką rzecz - kazałem jej zrobić badanie typu WR i przynieść mi wynik i tylko dlatego pozwoliłem jej u was bywać bo był negatywny. A brzydkie było to, że sprawdziłem swoim kanałem czy to autentyczne świadectwo. Zbyt dużo dla mnie znaczycie - po prostu. Ale mam nieodparte wrażenie, że o ile jest ona w porządku, jak na razie, pod względem wiadomych chorób, to coś jest niezbyt w porządku z jej psyche. Może to i nie dziwne, bo dowiedzieć się, że mąż ci coś takiego przyniósł w prezencie to można zwariować lub wpaść w uporczywą depresję.
No to mam podejrzenie, że zmienimy fryzjerkę. Stary, bez przesady, to nie katar, nie wirus, to bakteria i rozprzestrzenia się w czasie wiadomego kontaktu, niekoniecznie typowego, wnętrze jamy ustnej też bywa zaatakowane, bo zdaniem niektórych seks oralny nie grozi zakażeniem. Kolega mi opowiadał jak na ostrym dyżurze ratowali młodą, prześliczną podobno dziewczynę, która wleciała pod samochód i jeden z młodziaków przywracał jej oddech metodą "usta w usta", a gdy się ją udało ustabilizować i porobiono jej wszystkie badania krwi to jego natychmiast wzięto na antybiotykoterapię bo okazało się, że miała cały wachlarzyk chorób "W". A rzęsistka to każda może złapać bo nie wszystkie baseny są regularnie odkażane i mają sprawne filtry. Moim skromnym zdaniem to każdy kto chce korzystać z basenu powinien mieć aktualne badanie czy czegoś nie roznosi. Na szczęście to rzęsistek jest na tyle dokuczliwy, że każda i każdy kto go ma to leci do lekarza by się go jak najszybciej pozbyć. No to co, idziemy się przelecieć po deszczu? Zgłupiała ta pogoda dziś całkowicie!
No, wracajmy, bo na pewno Adelka się niepokoi. To pchnij do niej wiadomość, że za niedługo dotrzemy do domu. Emil posłusznie przesłał Adeli wiadomość, że już wybierają się do domu.
Do domu wracali szybkim marszem, bo deszcz wcale nie przestawał padać. Potop ma być czy inna zaraza? -zastanawiał się na głos Emil. I po jakie licho myłem samochód? Nie znam odpowiedzi na to pytanie- śmiał się Leszek. Ale popatrz- od razu widać jak marnie były tu układane te osiedlowe ścieżki. Nie właź w te kałuże, będziesz tydzień buty suszył bo ci się woda do środka wleje. Chyba są pozatykane odpływy - stwierdził Emil. No i jakby na to nie spojrzeć to niestety jest zimno. Zimno, ciemno, mokro ale do domu blisko- śmiał się Leszek. Co cię tak bawi? Bo jeśli ktoś nas obserwuje to ma niezły ubaw - wyglądamy w tych sztormiakach jak spieszona marynarka, powinniśmy jeszcze tylko nieść jakąś łódkę. Zawsze mnie bawi widok człowieka w sztormiaku - każdy wygląda w nim niczym mocno przerośnięty kurczak. A dlaczego akurat jak kurczak? No bo te sztormiaki są żółte! I tworzą taką obłą sylwetkę człowiekowi. Gdy tylko otworzyli drzwi klatki schodowej owionął ich zapach pieczonych ciastek. Ojej , jaki cudowny zapach!- zachwycił się Leszek. Otworzył swoim kluczem drzwi, ściągnął sztormiak, wyskoczył z adidasów i szybko zaniósł sztormiak do łazienki. Emil zrobił to samo, w chwilę potem obydwa sztormiaki wisiały w otwartej kabinie prysznicowej. Emil pracowicie wytarł obydwa sztormiaki suchym starym frotowym ręcznikiem kąpielowym a Leszek już zabawiał Milenkę opowiadając Adeli jak paskudnie jest na dworze. A na którą jutro jedziesz do pracy? Leszek zerknął w "rozkład jazdy" i powiedział - jutro zaczynam o godzinie 13,00, czyli muszę być 12,30. Muszę mieć te pół godziny na przejrzenie papierów i sprawdzenie czy jeszcze pracuję czy może już nie.
Adela dała obu lunch - ona zjadła gdy ich jeszcze nie było. Byłam tak głodna, że gdy karmiłam Milenkę to doszłam do wniosku, że muszę jednak zjeść nie czekając na was. No i zjadłam. Leszek wpatrywał się bez słowa w swój talerz, wreszcie zapytał- powiedz mi jak ty to zrobiłaś? Co jak zrobiłam? No te muszelki? Kupiłam i ugotowałam zgodnie z przepisem. Otworzyli niedawno nowy sklep z włoskimi makaronami i bardzo mi się te duże muszelki spodobały. Ugotowałam muszelki, ostudziłam, nadziałam nadzieniem takim jak na ruskie pierogi i to wszystko. Nie podejrzewasz chyba, że siedziałam ze dwa dni w kuchni lepiąc z ciasta takie ładne muszelki. Udało mi się tym razem świetne nadzionko! Nim dodałam podsmażoną cebulkę to dałam małej i posmakowało dziecku. Zaczyna mieć coraz szerszy repertuar smaków. I muszę ci donieść, że kojec jest uniwersalny - nawet się w nim ciutkę zdrzemnęła. Podłożyłam jej futerko z wózka i lekko okryłam kocykiem, mała podusia pod łepetynkę i spanko jak trzeba. A jak nieprzyzwoicie zadowolona, że cały czas ma mnie na widoku. Przecież mama robi tyle ciekawych rzeczy - na przykład trze na tarce marchewkę. Bardzo się jej to podobało, mnie nieco mniej. Gdy zjedli Adela wręczyła Leszkowi pojemnik z porcją "muszelek"- to dla ciebie na jutro podgrzej sobie w mikrofali w tym pojemniku - on się nadaje do mikrofalówek.
Ponieważ już byli przy kawie i ciastkach Leszek dość oględnie opowiedział o Wiesi mówiąc, że zdrowiej będzie głównie dla jego zdrowia psychicznego, gdy się ta znajomość jednak rozejdzie po kościach. On jednak musi mieć dobrą kondycję psychiczną do pracy, a nie ciągłe dołowanie problemami Wiesi. Jest dostatecznie zdołowany problemami zdrowotnymi swoich pacjentek bo w pełni zdrowe to może na palcach jednej ręki policzyć. W tym jedno miejsce należy do Adeli.
Deszcz wcale a wcale nie miał zamiaru przestać padać i Emil powiedział - skoro idziesz do pracy dopiero na godzinę 12,30 to może nocuj dziś u nas w gościnnym pokoju. Nie łaź po nocy w tym deszczu-ciemno na tym osiedlu jak cholera. Powiedz tylko o której cię obudzić. Jak będzie tak lało to pojadę nieco później do pracy żeby nie wściekać się w korkach, bo że będą korki to więcej niż pewne. Moje dziewczyny to pewnie pośpią do dziewiątej po tym karmieniu o świcie. A ja pewnie zadzwonię do kadr, że zapomniałem się wpisać na wyjście służbowe. I może wcale nie pojadę. Mam ten luksus, że nie muszę się tłumaczyć.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń