Dość długo Teresa nie mogła się uspokoić, ale to nie dziwiło Kazika. Miała za sobą ciężkie chwile, w których trzymała się dzielnie, a teraz tama pękła i wszystkie uczucia zaczęły wydostawać się na zewnątrz. Kazik niewiele teraz mówił, słuchał uważnie tego co mówiła Teresa, scałowywał łzy i tulił ją w ramionach. W pewnym momencie Teresa powiedziała- ja cię bardzo, bardzo przepraszam, nie powinnam cię obciążać tymi wynurzeniami. Byłam głupia i naiwna i wszystkie konsekwencje tego powinnam ponosić sama, nie obciążać cię tym, że byłam ślepa i głucha i po prostu głupia.
Ależ Tesiu, niczym mnie nie obciążasz, ja też widziałem Roberta inaczej, uważałem go za odpowiedzialnego faceta. Oboje źle go oceniliśmy nie dostrzegając pewnych symptomów. Kocham cię i chociaż bardzo chciałem nie mogłem tego uczucia zwalczyć. Raz cię oszukałem - nie powiedziałem ci prawdy dlaczego mnie ten skok z ósmego piętra kusił. Czułem, że to jedyny sposób by przestać cię kochać. Odwiodłaś mnie wtedy od tego i postanowiłem jednak zostać i czuwać nad tobą. I nie mów, że jesteś dla mnie nudna, dziecinna itp. Jesteś dla mnie cudowna i jedyna. Powiedz mi, proszę - pomyślisz o mnie jako o kandydacie na swego męża i ......nie dokończył zdania, bo Teresa przylgnęła do jego ust. To był bardzo, bardzo długi pocałunek, chyba na rekord świata. Gdy na moment oderwała się od niego powiedziała- nareszcie wiem jak naprawdę całujesz, to coś cudownego! Chcę być z tobą, od teraz , zaraz aż do końca naszego życia. I nie jesteś dla mnie za stary, osiem lat różnicy to tyle co nic. Myślałam tylko, że wolisz nieco poważniejsze ode mnie kobiety i mądrzejsze i z tytułem mgr przy nazwisku. A ja mam tylko licencjat.
Kazik ujął w dłonie jej twarz, utkwił swój wzrok w jej oczach i powiedział - nie wiem skąd ci wpadł do głowy taki niedorzeczny pomysł - mnie twoje studia nie są do czegokolwiek potrzebne, ale gdy będziemy razem a ty będziesz chciała owe mgr uzupełnić to nie będę się sprzeciwiał, jeśli to ciebie ma uszczęśliwić. Mnie do szczęścia jesteś ty potrzebna, bycie z tobą a nie owe mgr przy twoim nazwisku.
Ziku, tak naprawdę to jesteśmy parą idiotów, bo od dawna jesteś w moim sercu, tylko wmawiałam w siebie, że kocham cię jak brata. I prawie w to uwierzyłam. Może powinnam Robercikowi podziękować, że wyciął taki numer. A może i on wyczuł jakąś zmianę we mnie i szukał u kogoś innego pocieszenia. Nie wiem, a właściwie to mnie już zupełnie nie obchodzi. Mam tylko nadzieję, że dostanę rozwód. I że mnie naprawdę chcesz. Z moimi fobiami włącznie.
A jakie ty masz fobie?- zdziwił się Kazik. Dla mnie jesteś uosobieniem spokoju i zaradności, nie rozumiem tego. No to widocznie nauczyłam się dobrze maskować- zaśmiała się Teresa. Niemal codziennie boję się, że sobie z czymś nie poradzę, widocznie pobyt ze wszystkowiedzącym Robertem tak na mnie wpływał. Boję się, że tata bardziej opadnie z sił, a ja mogę nie wyrobić czasowo by bywać u niego codziennie, boję się, że popełnię jakiś głupi błąd w pracy i będzie draka na 24 fajerki.
Tesiu, snując marzenia o tobie pomyślałem, że jeśli zgodzisz się być moją żoną, to wtedy zamieszkamy u mnie, to przecież mieszkanie 5 pokojowe i wtedy twój tata mógłby mieszkać z nami. A gdyby koniecznie wolał mieszkać sam, to mógłby mieszkać tu gdzie ty teraz i mielibyśmy go blisko i bez kłopotu wpadalibyśmy do niego codziennie. A mieszkanie, to w którym teraz mieszka poszło by pod wynajem i tata miałby z niego jakiś dochód.
Naprawdę chciałbyś, by tata mieszkał razem z nami?- zdziwiła się Teresa. Chciałbym, naprawdę. Lubię twojego tatę. I mam nadzieję, że nie zaprotestuje przeciwko temu, że chcę, byśmy się pobrali. I że zechce albo z nami zamieszkać albo blisko nas. Tesiu, nie płacz, będą cię oczka boleć, a ja nie mam w domu kropli do oczu. Zobaczysz, będzie dobrze, razem wszystko zorganizujemy. Podjedziemy do twego taty w sobotę. Jutro zatelefonuję by zamówić u tych państwa sok malinowy i może łubiankę malin, odbiór nie zajmie nam dużo czasu i pojedziemy do twego taty. Bo oni też robią sami sok - w końcu nie każdy ma czas i sokownik i chęć paprania się z tym. Musimy pomyśleć w którym urzędzie weźmiemy ślub- Kazik był już myślami przy ślubie. Możemy albo w naszym dzielnicowym albo w Pałacu Ślubów albo w Pałacyku Szustra.
Wiesz, ja myślę, że weźmiemy ślub normalnie, w naszym dzielnicowym urzędzie, tak naprawdę to zerowa uroczystość bez względu na miejsce- stwierdziła Teresa. My mieliśmy w Pałacu Ślubów, bo potem od razu był kościelny u Św.Anny. I jedna i druga "uroczystość" była do kitu. Mam wrażenie, że lepiej wziąć w naszym dzielnicowym a potem zaproszonych gości przewieźć wynajętym mikrobusem na przykład do którejś restauracji do Wilanowa na poczęstunek - np. wczesny obiad. Kuźnia Wilanowska ma wielką wprawę w urządzaniu takich obiadków weselnych. Na szczęście nie jesteśmy dwudziestolatkami dla których wesele jest swego rodzaju atrakcją. Od kiedy pracuję w CHZ i jestem zwyczajnie "zaorana" po kokardkę w pracy to szalenie uszczupliła mi się lista osób, z którymi utrzymuję kontakt. Nie wiem dlaczego tak mało osób jest w stanie zrozumieć, że ja po ośmiu godzinach kontaktów z bardzo różnymi osobami już nie pragnę spotkania w kawiarni czy też knajpie i zwyczajnie męczą mnie "posiady" w kawiarni i rozmowa. Jak myślisz, twój brat zechce nam "świadkować" ? Ja to poproszę o tę przysługę moją starą przyjaciółkę, znamy się od czasów licealnych, a kontaktujemy dość rzadko, za to takie spotkanie trwa najczęściej cały dzień. Robercik jej nienawidził z całego serca. Ale, tylko nie zrozum mnie źle- byłabym najszczęśliwsza gdyby byli z nami tylko świadkowie i wtedy zjedlibyśmy w naszym domu dobry obiadek , który bym spokojnie przygotowała dzień wcześniej. I ty i ja już mieliśmy raz tę frajdę.
Kochanie moje, ja też nie pragnę jakiegoś towarzyskiego spędu na tę okoliczność i w pełni popieram twój projekt. Może uda się to nam zrobić w jakiś piątek wczesnym popołudniem i wtedy po prostu przyjedziemy do nas. A twój tata jak do tego podejdzie? Och, normalnie, nie ma świra i na pewno nie będzie miał nam za złe, że robimy tak zwany "cichy ślub". Zresztą będzie tak szczęśliwy, że nie jestem z Robercikiem, że przytaknie każdemu rozwiązaniu. Kazik uśmiechnął się - nie wiem czy wiesz, ale w twoich ustach słowo "Robercik" ma wielce pejoratywne brzmienie- coś jak debil lub kanalia. A nie jest tak?- zapytała Teresa. No jest - stwierdził Kazik.
W sobotnie przedpołudnie Teresa razem z Kazikiem pojechali do jej ojca. Po drodze wstąpili po ulubione przez ojca, ale również i przez nich oboje, rurki z kremem i eklerki. Oprócz tego Teresa kupiła kilka czasopism i nescę. Z domu zabrała to co zawsze podrzucała ojcu w ramach zaopatrzenia. Teoretycznie zakupy robiła mu sąsiadka (którą poza plecami ojca Teresa zawsze wynagradzała za owe drobne przysługi). Ojciec był nieco zdziwiony obecnością Kazika, ale oczywiście powitał go wielce sympatycznie.
Przy kawie i ciastkach Teresa powiedziała ojcu, że wkrótce odbędzie się w sądzie jej sprawa rozwodowa, bo jej mąż ją zdradził. A że dowody są wybitnie przekonujące to na sprawie nie będzie stawać Teresa, ale jej adwokat. I za dwa tygodnie Teresa będzie już rozwódką. Córeńko - ja ci zwrócę koszty rozwodu - stwierdził ojciec. Nie ma potrzeby - adwokat występuje o orzeczenie winy, a dowody są nie do podważenia, bo na zdjęciach jest Robert z obiektem, z którym Teresę zdradził. Więc całość kosztów ponosi strona winna rozpadowi związku - wyjaśniła Teresa.
A ja, powiedział Kazik, wczoraj oświadczyłem się Tereni i zostałem przyjęty. I dziś przyjechaliśmy prosić pana, panie Tadeuszu o to, by pan z nami zamieszkał gdy się pobierzemy. Moje mieszkanie jest pięciopokojowe, więc się pomieścimy bez trudu. Oboje nie chcemy, by pan mieszkał sam, z dala od nas. Wspólne mieszkanie bardzo ułatwi życie Teresie, która naprawdę jest bardzo zapracowana i zmartwiona tym, że mieszka pan sam. Pan będzie miał dwa pokoje, my też dwa a living room będzie wspólny. Drugi wariant - to gdyby pan naprawdę nie chciał mieszkać z nami to może by pan zamieszkał w mieszkaniu Tereni- jest blisko mojego mieszkania, z 10 minut niespiesznym spacerem. A to mieszkanie by się wynajęło i pieniądze z wynajmu wpływałyby na pana konto.
Zaraz, zaraz- starszy pan chciał uporządkować sobie to co usłyszał- ten pajac zdradził w jawny sposób Tereskę? Tak tato, zdradził mnie, tylko nie miał pojęcia, że ktoś to wszystko sfotografował i przysłał na moje imię i nazwisko, na nasz domowy adres - wyjaśniła Teresa. Starszy pan chwilę przetrawiał to co usłyszał i w końcu powiedział - chwała temu, kto to uwiecznił! Nie lubiłem tego faceta! Nie sądziłem, że to taki podlec! Biedactwo, że też musiałaś na takiego drania trafić. Często miłość po jakimś czasie słabnie i nie wraca, no ale wtedy trzeba to inaczej rozwiązywać. No ale to podlec - nie da się ukryć. A co jego mamcia na to? Podobno niezadowolona, bo uważa, że Terenia to dobrą żoną była- powiedział Kazik.
No a co do zamieszkania z wami - to bardzo, bardzo szlachetna i kusząca propozycja. No pewnie, że w pięciu pokojach to się pomieścimy, mam tylko obiekcje, czy nie będzie to dla was zbyt krępujące. Teresa uśmiechnęła się - to mieszkanie, w którym teraz mieszkam będzie stało puste - jeśli będziesz niegrzeczny to zostaniesz tam karnie zesłany. A nie wynajmiemy go, bo wygodnie jest mieć gdzie trzymać różne zapasowe akcesoria jak pościel, książki, ubrania i mieć zapasową lodówkę i zamrażarkę. Popatrz tato jaki miałeś świetny pomysł żeby nie przepisywać tego mieszkania na mnie tylko zrobić zapis testamentowy. Robercik był wielce zdegustowany faktem, że ani nie jest tam zameldowany i że nie dostanie połowy jego wartości bo nie mieliśmy nic wspólnego. Gdy go wyrzucałam z mieszkania to dopilnowałam by zabrał ze sobą wszystko co do mieszkania kupił, łącznie z tym zegarem z kukułką.
Panie Tadeuszu, a może chce pan teraz z nami pojechać i zobaczyć to mieszkanie? No właśnie tato, możemy teraz tam podjechać, jeśli chcesz. Założysz tylko płaszcz i buty, ja ci pomogę. No co ty dziecino, jeszcze jestem dość samoobsługowy. I będzie mi miło, jeśli Kazik będzie mi albo mówił po imieniu albo nazywał mnie tatą. To drugie to będzie dla mnie wielką przyjemnością. A dla mnie mówienie do pana "tato" będzie zaszczytem- powiedział Kazik i uścisnął swego przyszłego teścia.
Oględziny przyszłego lokum wypadły w oczach ojca Teresy pomyślnie. Tato, może masz ochotę pojechać z nami do Ciszycy, bo mamy tam do odebrania sok malinowy i trochę świeżych malin- zaproponował Kazik. Ojej, sok z malin! -wieki całe nie piłem herbaty z malinami. No pewnie, że pojadę, skoro mi Kazik proponuje!
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń