niedziela, 4 grudnia 2022

Lek na wszystko? - 17

 Tej nocy Teresa napędziła Kazikowi nieco strachu. Płakała przez  sen a Kazik był przerażony. Nie bardzo wiedział co  się  dzieje gdy usłyszał szloch Teresy i jej urywane  słowa - proszę, proszę, nie zostawiaj. Zapalił nocną lampkę i delikatnie ją obudził pytając co się stało. Teresa przytuliła  się gwałtownie  do niego i wymamrotała - dobrze, że to  tylko sen. Kazik ją tylko mocniej przytulił, scałował łzy i doszedł do  wniosku, że nie ma  sensu wypytywać ją  w nocy o ten sen. 

Gdy  się przebudzili rano Teresa powiedziała, miałam paskudny i  głupi sen. Śniło mi się, że postanowiłeś wyjechać do pracy za granicę i nie chcieli  mi wydać paszportu, a ty powiedziałeś, że mam po prostu zostać w  kraju, bo nie jestem ci potrzebna na  wyjeździe. Prosiłam  cię, byś mnie nie  zostawiał, a ty po prostu wyszedłeś.

Kochanie  moje, nigdy nie wyjadę gdzieś bez ciebie, nie jestem samobójcą. Nie mam najmniejszego zamiaru ani potrzeby wyjeżdżania gdziekolwiek. Skąd ci wpadają do główki takie głupotki? Nie wiem,      nie mam wpływu na to co mi  się śni. Nasz mózg sam coś kombinuje gdy śnimy. Tak naprawdę to choć wciąż to badają, to sny, a konkretnie ich treść to nadal temat niezbadany. Przed  zaśnięciem myślałam o tym, że muszę wyrobić sobie nowy paszport, ale nie o tym, że ty gdzieś wyjeżdżasz. Przepraszam, że cię obudziłam swoim płaczem. No widzisz, jestem jednak od  ciebie uzależniona,  nie chciałam  zostać bez ciebie.

Pogoda była zupełnie  nieciekawa, na szczęście już nie padał  śnieg i temperatura  była już nieco powyżej zera. Około południa postanowili pójść na  spacer i Kazik zaproponował, by wzięli też  ze  sobą tatę i pojechali razem z nim na Stare Miasto i pospacerowali  po  Starym i Nowym  Mieście, o ile  Teresa nie ma nic  przeciwko temu. Nim zdążyli wybrać  się z domu zatelefonował Krystian z pytaniem czy i jakie mają plany na ten  dzień, bo może by się gdzieś  ruszyć z domu,  oczywiście jeśli Ala będzie  chciała to ją Krystian  też  weźmie.  Teresa   zatelefonowała do taty, ale tata stwierdził,  że nie  ma ochoty wychodzić z domu, bo zima to nie jest jego ulubiona pora  na  spacery. Poza  tym umówił się z panią sąsiadką, że  ona zostawi u niego  na popołudnie charcicę, od trzynastej do siedemnastej. Psica będzie "wyspacerowana", więc będzie po prostu spała. A pani sąsiadka  jedzie na ślub, który jest w Aninie, ale nie  zostanie na przyjęciu z tej okazji i wróci na pewno o szesnastej. Kazik poprosił ojca, by był z nimi w kontakcie telefonicznym.  Gdy  skończyli rozmawiać Teresa powiedziała - ani chybi jest w telewizorni jakaś impreza narciarska i tata chce  ją koniecznie obejrzeć. Ta psica jest grzeczna, może nie zje nam taty.

Postanowili w takim razie pojechać  jednym  samochodem i wybór padł na  samochód Krystiana. Gdy na niego czekali Kazik powiedział - coś mi  się widzi, że Krysti chce nieco oczarować twoją przyjaciółkę. No może masz rację - stwierdziła  Teresa. Na razie idzie  mu to całkiem nieźle.  Spacerując po  starówce wstępowali do Kościołów by zobaczyć jakie są w tym roku  szopki i dekoracje, a Teresa  stwierdziła, że to jedyny okres  w roku, w którym ona bywa w kościele - lubi te szopki i przyciąga  ją też zapach choinek.

Krystian koniecznie chciał by obiad zjedli w Honoratce lub Bazyliszku, ale okazało się, że to dzień ślubów i wszystkie restauracje miały pełne obłożenie. No przecież możecie przyjść do nas na obiad, zero problemu - stwierdziła Teresa.  Tata albo przyjdzie albo nie przyjdzie, bo siedzi z suką sąsiadki i nawet na spacer  nie  chciał pojechać. I pewnie ogląda jakieś transmisje z narciarstwa.

Ala zgodziła  się by na razie mieszkać w mieszkaniu Krystiana. Przeszli już nawet "na ty."  Krystian pokazał jej swój grafik na poświąteczny tydzień - wynikało z niego, że  Ala wcześniej od  niego będzie wychodziła  do pracy i znacznie wcześniej wracała, bo Krystian najwcześniej mógł być w domu około godziny dwudziestej. No to fajnie -stwierdziła  Ala -w takim razie, teraz  zimą zawsze przygotuję coś ciepłego do jedzenia. Tylko mi musisz powiedzieć czego nie jadasz.  Pasztetowej, białego sera, salcesonu, surowej cebuli, tłuszczu od  szynki - wyrecytowała Teresa. Ja wiem tyle w tym temacie. Wprawdzie dzieli ich pięć lat różnicy,  ale na ogół "smaki" każdy wynosi z  domu, a oni się hodowali w jednym domu. Ale zapewne lubi placki kartoflane, różne klusie z sosami mięsnymi, racuszki z dżemem lub konfiturą, tosty francuskie, różne naleśniki, np. z mięseczkiem i pieczarkami. 

No braciszku, jak widzę to trafiłeś tym razem w samą dziesiątkę - dobra, mądra,ładna a na dodatek dobrze gotuje. To chyba rekompensata losu za Ankę - powiedział Krystian.Szczerze mówiąc to nigdy nie mogłem pojąć po coś się z nią ożenił. Dla przyzwoitości - odpowiedział Kazik. Krysti, zmień temat. Było, minęło. Nie sadzę by twoje opowieści o Ance komukolwiek robiły frajdę. Tesia wie o  wszystkim, niczego przed nią nie  ukrywałem. Nie wiem czy wiesz, ale Tesia znała i bardzo lubiła naszych rodziców. A tata zawsze mówił, że gdyby miał taką  synową jak Tesia to nosiłby ją na rękach. Krystian  zaśmiał się - miałeś fart, trafiłeś  na wagę lekką. 

Ala, która  miała  w pracy stołówkę i bufet i życie  nie  zmusiło jej jeszcze  do przygotowywania obiadów, poprosiła Teresę o kilka przepisów, więc zostawiły panów  samych wyszły do pokoju Teresy. Najmniejszy  pokój Teresa nazywała  "mój buduar" - tu miała szafę i komody ze  swoimi rzeczami a dwie ściany były równiutko obudowane oszklonymi szafami pełnymi książek. Co prawda były tu i książki  jej męża, ale tylko beletrystyka, bo inne, z tematyki  zawodowej, miał w swoim gabinecie. Och, świetnie, że masz taki swój azyl- stwierdziła Ala. A najbardziej zazdroszczę ci tej prawdziwej toaletki z tymi trzema lustrami. Teresa uśmiechnęła  się - toaletka była  zawsze moim marzeniem.Ta  co prawda  nie ma dużego lustra, no ale to lustro w przedpokoju daje możliwość obejrzenia się w całości stojąc. I oboje przed  wyjściem zawsze się oglądamy. Wiesz Alu - Zik jest niesamowity - muszę bardzo uważać co mówię, bo on, jak na razie, bardzo uważnie słucha co mówię. Wystarczy, że w czasie rozmowy powiem, że chciałabym coś mieć, to on najchętniej pognałby z miejsca  do sklepu i kupił. O tej toaletce to powiedziałam, że moja ciocia ma taką fajną toaletkę i za tydzień, gdy wróciłam z pracy toaletka już tu była. Ona nie jest nowa, wypatrzył ją w komisie meblowym. Odświeżyliśmy ją, czyli po prostu ją umyłam, szufladki i półeczki okleiłam folią samoprzylepną imitującą drewno, zmieniłam uchwyty no i mam to co chciałam. Teraz są kapitalne folie samoprzylepne. Tylko trzeba to robić pomału. Mam zamiar z czasem wybrać jakąś  drewnopodobną i okleić  nią wszystkie szafy i całą  toaletkę.  Poza tym mam swojej pracy po dziurki w nosie, bo wracam  do  domu i myślę w domu czy wszystko załatwiłam i jeszcze mi się w nocy głupoty  śnią. Odkąd zaawansowałam, to dotarło do  mnie, dlaczego moja poprzedniczka była  wciąż zdenerwowana i spięta.  Kazik wie, że  wciąż jestem zmęczona i spięta i od pewnego  czasu regularnie mnie wozi do i  z pracy. Czekam na urlop niczym kania na  deszcz. Jest  mi zupełnie obojętne dokąd pojedziemy. Zobacz co mi kupił w prezencie ślubnym - i wyciągnęła  w stronę Ali rękę z bransoletką- byliśmy w Sandomierzu i ten  wariat kochany  kupił mi tę srebrną bransoletkę i wisiorek. Sama bransoletka kosztowała nieco ponad 600 złotych, około stówy wisiorek, bo nie  chciałam srebrnego łańcuszka- mam ich kilka.  Ala obejrzała uważnie bransoletkę i powiedziała- ona jest piękna, to ręczna robota, a ten kamień to wszak polski diament- spełnia dwie  role - jest  z natury dekoracyjny i tak twardy jak diament. A wisiorek też śliczny, jest ciekawie w  srebro oprawiony. 

A co twój były?  No cóż, jakoś mu nie idzie - starał się zostać szefem biura CHZ w Moskwie, ale jak dobrze pójdzie to zostanie tam szeregowym pracownikiem, co i tak jest marzeniem wielu pracowników CHZ-etów.  A my z Zikiem nadrabiamy wyraźnie stracony czas bez siebie. Kocham go obłędnie. Podeszła  do  szafy i wyjęła  z niej brulion - masz tu przepisy na wszystko co już umiem robić. A  w domu gotuję  głównie  dlatego, że restauracyjne  jedzenie  jakoś mało mi służy, chociaż w Sandomierzu jedliśmy cały czas nie domowe jedzenia  a jakoś mi i smakowało i nie  szkodziło. Ale Zik mi pomaga i w zakupach i w gotowaniu - mówi, że jest "podkuchennym". A w tym porzekadle, że przez żołądek do serca to jest sporo prawdy.  Tata mówi do Kazika najczęściej  "syneczku" i co Kazik powie to jest święte. A Kazik już ojca najwyraźniej  w świecie pokochał, bo troszczy się o niego.  Podejrzewam, że gdyby Kazik powiedział,że  Ziemia jest płaska, to ojciec by w to uwierzył.

Tesiu, a co wiesz o Krystianie?  Niewiele, ale dobrze  wykształcony, kulturalny, kochają się z Kazikiem. Kristian aktualnie liże rany po poprzednim związku. Co śmieszniejsze to poprzednia też była Ala, ale od  Alicji, a nie od  Aliny. Jest zapracowany, zresztą widziałaś jego harmonogram. On jest jeszcze  wciąż na etapie  zdobywania  pozycji na rynku. Nie zajmuje się rozwodami, mnie  rozwodził jego kolega, stawał zamiast mnie w sądzie, bo gołym okiem bez lupy  było widać kto był winien rozpadu związku. Krystian jest nieco przerażony twoją sytuacją i jestem pewna, że stanie na głowie by cię z tego wyratować. O forsę za jego usługi to się nie martw, mam fundusze własne i cię poratuję. Jesteś moją jedyną przyjaciółką. Chodź, pójdziemy do  nich. Poopowiadaj po powrocie na temat mego buduaru, to nie  wpadną na trop o  czym rozmawiałyśmy. Tylko nie  zgub zeszytu, czasem do niego zaglądam.

Gdy wróciły Ala od  razu powiedziała, że ona też  chciałaby mieć taki pokoik w swoim przyszłym mieszkaniu. Pokazała  też zeszyt z przepisami braciom. Bratowo ukochana, ty naprawdę potrafisz ugotować to  wszystko co tu wypisałaś? - dziwił  się Krystian. Tak, bo spisałam tylko to co zrobiłam i mi wyszło. Bo nie wiem dlaczego,  ale pewne  dania mi się nigdy  nie udawały, więc nie są tu  zapisane. Pewnie mam niezbyt wielki talent do kucharzenia. Albo za mało cierpliwości by majtać łyżką w jakiejś masie trzy kwadranse bez przerwy. Ala zwróciła się do Kazika - podziwiałam jej toaletkę - to wyszedł super mebelek! Gdy będę się meblować to też  się przelecę wpierw przez  komisy meblowe. Bo z mebli, które mam w domu to niewiele nada  się do współczesnych mieszkań. Najprędzej to można  by wziąć coś z kuchni, bo jeden kredens to jest współczesny a nie sprzed  wojny. Te wszystkie meble to są jeszcze sprzed wojny. Wtedy były inne metraże. No fakt, żaden mebel nie  pasowałby do współczesnego mieszkania- przytaknął jej Krystian. A ich kanapa w salonie  to "ciurkiem" pomieściłaby ze sześć osób a stół jest nierozkładany i jest na 12 osób.  Meble wymiarowo nadają się do jakiegoś pałacu. Piękny jest też ten kredens w stołowym pokoju.  A w kredensie jakie  szkło!  Wydaje mi  się, że nim dasz ogłoszenie o sprzedaży to chyba warto byłoby wszystko przejrzeć, zabrać  ze  sobą to co ma dla ciebie  wartość pamiątkową, potem zaprosić kogoś  z  DESA by to obejrzał. I te  meble mają piękną okleinę. Sypialnia to ma łóżko na pluton wojska, na każdej połowie  łóżka wygodniutko pospałyby dwie osoby. Szafa trzydrzwiowa, z lustrem, a głęboka  na długość ręki wysokiego faceta. Jakby ktoś odnowił elewację i nieco wszystko odświeżył to mógłby to wszystko wypożyczać do filmów. Łazienka też duża, z wanną na nóżkach. No po prostu meble - cudo, ale nie na  dzisiejsze  czasy. Namawiam Alę, by pomału poprzewozić do Warszawy wszystkie rzeczy, które chce mieć i to nim się tam obcy zaczną kręcić. No i te wszystkie kryształy powinno się szybko stamtąd zabrać. Można  wszystko popakować i złożyć w mojej piwnicy, mam tam nieomal pancerne drzwi. A piwnicę mam całkiem  sporą i z półkami.  I jest prawie  pusta.

 A ja chciałabym, byś wpierw ty sobie  wybrał, z tego co tam jest,  to co chciałbyś  mieć. Taka likwidacja  domu to dość bolesna  sprawa. I byłoby dobrze, żeby  Tesia przejrzała  zawartość serwantki w stołowym - pamiętam, że zawsze tam się  wgapiała  w jej zawartość niczym  sroka  w gnat.  A na strychu to są jeszcze obrazy - nie  zostały powieszone bo ojciec  już źle  się czuł. Były dobrze opakowane, więc  chyba się nadal dobrze  trzymają.

Obrazy ! Racja, w poprzednim domu było sporo obrazów - dodała Teresa. Ale i one były  spore, nie wiem  też czy to były oryginały - jeśli tak, to na pewno warto je zapewne zatrzymać albo wstawić do DESA. Alu,  a czemu wyście  się tak często przeprowadzali?  Bo tamte  domy były tylko wynajmowane, ojciec cały czas  chciał wrócić do Warszawy, ale jak widać  nie zdążył. Przed  wojną przecież mieszkali w Warszawie. Ale ich  budynek został częściowo zbombardowany i czym prędzej wynajęli dom pod Warszawą. A po wojnie okazało się, że już nie mogą  się zameldować w Warszawie. Takie wprowadzili przepisy. I one  bardzo długo obowiązywały. No to tata sprzedał co tylko mógł i kupił ten  dom. Oni przed  wojną byli naprawdę bogaci. Tylko jakoś im nie  szło rozmnażanie, jestem jedynym dzieckiem które udało im się utrzymać przy życiu, przede mną mama straciła dwie ciąże i dwoje dzieci  w  wieku niemowlęcym.

                                                                          c.d.n.

2 komentarze: